Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 16 maja 2015

Shizaya - Urlop 2 - część 2

Hejo~~ 
Klikamy w banerek pusta miska po prawej i karmimy psiaki prooooosze~~
A teraz sprawy bieżące Urlop 2 w pełnym rozkwicie Część 3 czeka tylko na dodanie, ale Urlop 3 chyba zacznie się dopiero betować. Możliwe, że dotrze w wakacje jak Inu-chan będzie mieć dość czasu by się za to zabrać~~ 
W ogóle jak tak myślę, to matko święta X.x myśmy to pisały w wakacje 2 lata temu.... bo rok temu kończyłyśmy wampirka ^^"""" ech.... teraz kolejne opowiadanie na tapecie Role-play piszemy~ sporo tego XD
No nic Enjoy~! I trzymajcie kciuki, że kiedyś to wszystko pododajemy.
Ohayoooooo~!
Mam napisać wstęp, ale nie wiem, czym przynudzać kochani, więc dam wam wytchnąć~! X33 Jeśli ta część urlopu nie wystarczy wam do szczęścia to mentalnie wam je przesyłam~ No a jak nie dotrze, to mogę się podzielić ciachem. QwQ *częstuje* Smacznego~
No i miłego czytania~!
Enjoy~! :3



     Heiwajima zaczerpnął powietrza i zaczął płynąć. Narzucił szybkie tempo i popłynął daleko, prześcigając Izayę, ale w którymś momencie... Zahamował go sznur od łódki. Nie miał punktu podparcia, nie mógł jej pociągnąć... Chyba skazany był na przegraną.
- Shizuś o czymś zapomniałeś~! - zachichotał. - Widzisz będziesz na mnie skazany~! - cieszył się.
- Grrr... Czekaj no... - spróbował pociągnąć łódź, ale szło opornie. Nie mógł... - Dobra, przegrałem! - zawołał. Ciężko było się pogodzić, ale taka prawda...
- Ciesz się, że chciałem żebyśmy razem zamieszkali, a nie żebyś był na dole~! - chichotał, pływając na około Shizuo. Wyścig stracił rację bytu.
- Na taki zakład nawet bym nie poszedł, choćbym wiedział, że moja wygrana jest gwarantowana. - prychnął. Lina otarła mu skórę u nogi, teraz będzie piekło... Zwłaszcza, że woda jest słona... Ale na razie mało go to obchodziło. Będzie mieszkał z Izayą... Miał go co wieczór dla siebie... Nawet zmęczonego i w ogóle, ale będą mieszkali razem... Ciekawe, jak to będzie wyglądało.
- Co się tak szczerzysz, przegrałeś Shizu-chan~! - chichotał. - Choć może też wygrałeś~? - zastanowił się.
- Skąd, nie szczerzę się... - rzucił odrobinę ironicznie. Szczerzył się nieświadomie... - Chyba, że chodzi ci o ten wyszczerz na myśl, że co noc będę miał cię dla siebie. - omal się nie zaśmiał. Oczywiście, że nie o seks mu chodziło, ale co, przekomarzać się nie mógł? W sumie, to faktycznie było do niego niepodobne.
- Ach Shizu-chan, czemu ja dla ciebie jestem taki dobry... - westchnął, przytulając go. - Tak, co noc, chyba że będę na mieście.
- Hmm... Bo mnie baardzo lubisz, zgadłem? - mruknął, przytulając go. Dryfowali na wodzie, co było strasznie uspokajające... - Poza tym nie będę cię wykorzystywał co noc, tylko żartowałem. - dodał i zerknął w stronę łodzi. Musieli tam podpłynąć, chociaż kawałek, bo sznur ocierał się niemiłosiernie. Trochę go to irytowało.
- Dobrze, dobrze uznajmy, że ci wierzę. - zachichotał.
- Jak nie wierzysz? Umiem się powstrzymywać, nie zauważyłeś? Zawsze się powstrzymuję... - chwycił go lekko za pośladek. - Może do momentu, aż cię spotkam. - uśmiechnął się.
- Tak~! Zawsze kiedy tylko mnie niema... To będzie ciężkie, gdy zamieszkamy razem~! - zachichotał.
- To może nauczę się nad tym panować w twojej obecności? - zasugerował i puścił go na wodę. Nie mógł ruszać unieruchomioną nogą i wciąż się podtapiał, dlatego zawrócił kawałek do łodzi. - Wybacz, już nie mogłem. - mruknął. Jednak łódź się oddalała, ciągnąc go za sobą. - Cholera, Izaya... Popłynę do niej, bo mnie znosi. - mruknął, niezadowolony. - Pływaj tutaj, to do ciebie wrócę, dobra?
- Wiesz, idę z tobą~! Jeszcze mnie zostawisz. - zażartował sobie.
- Ok, tylko się pospiesz. - rzucił i popłynął tak szybko jak mógł do motorówki, tak, żeby ją dogonić. Zrobiło się wietrznie, więc się oddalała...
- Pięknie, ale wiatr...- westchnął, starając się dotrzeć do Shizuo jak najszybciej.
- Grrr.. - Shizuo wydał z siebie coś na kształt warknięcia. Chwycił za linę i trzymając ją, płynął, co chwila zacieśniając uścisk na jej dalszej części. Nie miał czasu odwrócić się do Izayi, chciał jak najszybciej dopłynąć i wrócić po niego.
- A zapowiadała się taka ładna pogoda. - westchnął brunet, płynąc co sił w rękach. - Mówiłem, że z tą liną to zły pomysł!
- Gdyby nie ta lina, to już byśmy jej nigdy nie dogonili, więc nie narzekaj! - warknął, przesuwając rękami po linie coraz szybciej. Jeszcze ze trzy metry... Ręce mu się ocierały i co chwila napinał mięśnie. To było już bardziej jak wspinaczka... Tylko, że tu mokra lina ocierała mu ręce niemal do krwi.
- I tak jestem pewien, że jakbym cię wkurzył to na tej twojej adrenalinie dalibyśmy radę dopłynąć aż do hotelu~! - uśmiechnął się wrednie. - Albo byś mną rzucił i doleciałbym tam~! - zachichotał, podpływając do blondyna.
- Musiałbym mieć solidne... - zanurzył się na chwilę pod wodę, po czym odkaszlnął, wypluwając wodę. - Khe... Podparcie... Nie jestem cudotwórcą, nie rzuciłbym tobą z wody. - napiął mięśnie i przesunął się dalej.
- Ale zawsze mógłbym cię wyciągnąć na brzeg~! W końcu nie byłbyś wtedy uwiązany do tej łódki... Ne, Shizu-chan~? - zaczął, widząc, że blondyn się podtapia. - Może rozwiązać to, co~?
- Jak byś mnie niby wyciągnął...? - mruknął, podciągając się coraz bliżej. Zdenerwował się, więc przyspieszył. Jeszcze tylko kawałek... - Nic nie rozwiązuj, jest dobrze.
- Nie wiem... Pewnie bym coś wymyślił~! - uśmiechnął się znów, doganiając blondyna. - Nie wierzysz w moje możliwości wkurzania cię~? - zapytał zdziwiony.
- Wierzę, nie wierzę za to, żeby moje wkurzenie pomogło coś na prawa fizyki... - westchnął i złapał za krawędź łodzi. - Wchodź do środka. - wyciągnął do niego drugą rękę.
- Ty je już i tak za często łamałeś~! - westchnął, przypominając sobie jak to któregoś pięknego dnia wskoczył na znak i doleciał wraz z nim na 10 piętro, bo Shizuś się zamachnął... - A ty nie wsiadasz~?
- Ale na lądzie. W wodzie wolę spać. - ponaglił go ruchem ręki. - No chodź, masz wsiąść pierwszy, bo potem nie bardzo będę miał jak cię wciągnąć...
- Ok,, ok jak wolisz... W wodzie się nie śpi~! - pouczył go jeszcze i szybko wsiadł do łódki. Zatrząsł się wychodząc z wody, teraz wydawała mu się cieplejsza niż powietrze. - Ochłodziło się. - zauważył i wzdrygnął się. No tak, nie miał tu nawet ręcznika.
- Tak, czuję. - mruknął z niezadowoleniem i wspiął się do łódki. Sól z wody wżerała się w miejscach, w których zdarł sobie skórę. Strasznie piekło... - Ciuchy są na brzegu, więc zaraz się ubierzemy. Na razie się połóż, bo będzie wiało jak ruszę... Zasłoń się ścianami łódki przed pędem powietrza, jasne? Tylko tego brakuje, żebyś zachorował. - włączył silnik i ruszył szybko w stronę brzegu.
- Daj spokój, Shizu-chan. Gdybym był chorowity nie byłbym najlepszy! - zachichotał. Przysunął się do blondyna i dyskretnie obejrzał jego zranienia. Czy on chciał udawać, że to nic, i że wcale tego nie widać? Izaya zastanowił się czy mają w pokoju jakąś maść na to, ale przecież jak nie to spyta w recepcji, a oni mu to dadzą choćby mieli to sprowadzać z innego kraju i zrzucać tu balonem. - Ne, Shizu-chan, wziąłeś ze sobą wodę~? - zagadnął.
- No, do picia. Jak ci się chce pić to jest tu w łódce. - szturchnął nogą torbę. - Ale się nie wychylaj! - powtórzył głośniej. - Mam gdzieś, że jesteś odporny, masz się schować, już!
- To nie dla mnie. - westchnął, posłusznie siadając koło nóg blondyna. - To dla ciebie, co żeś myślał, że takie rany z solą nie będą piec? - wyjął z torby wodę i chusteczki. - Sam mnie pouczał, że nie możemy się kochać w wodzie, bo będzie mnie piekło, a teraz robi taką głupotę. - westchnął, nalewając wody na kawałek materiału i zaczynając "przepłukiwać" mu ranę.
- No co...? - mruknął Shizuo, patrząc, jak Izaya przemywa mu zdartą skórę nad stopą. - Izaya, daj spokój, mnie to zaraz przestanie piec. Zresztą, to nic, jakoś sobie radzę. - wzruszył ramionami, uznając, że nie warto wspominać o zdartych dłoniach. Przyspieszył łódź. Ryk silnika zagłuszył wszystko na chwilę, a potem zaczął zwalniać i stanął. - Teraz trzeba dotrzeć na brzeg. Będę niósł łódź, więc idź przodem. - zabrał nogę z jego uścisku. Chociaż naprawdę było mu miło, że brunet się o niego troszczy... To jednak noga była teraz najmniej ważna. Mimo wszystko teraz priorytetem było, żeby Izaya się ubrał, bo zrobiło się naprawdę chłodno.
- No, na pewno nie. - warknął. - Masz całe dłonie obdarte... Powinieneś to przemyć i zabandażować, a już na pewno nie powinieneś tachać łodzi. - fuknął, patrząc na niego zły. Jak on mógł robić coś takiego... W końcu potem będzie go boleć.
- No już, już, nie warcz na mnie. - blondyn prawie się zaśmiał i poklepał go lekko po głowie. - Nie będę niczego bandażował, ani marnował wody póki co. A łódź sama się nie przeniesie. Więc wyłaź na brzeg i nie dyskutuj. Już nie raz szedłem z raną na wylot przez całe miasto, dam radę i z tym. Naprawdę. - dodał, widząc, że Izaya mu nie wierzy. - To się zaraz zagoi.
- Ale wtedy nie byłeś moim chłopakiem. - burknął niechętnie, wychodząc z łodzi.
- Ale też sobie z tym radziłem i jakoś żyję do teraz, nie? - mruknął, wchodząc do wody i stając na piaszczystej powierzchni. - A tamto było o wiele poważniejsze. - chwycił za brzeg statku i uniósł go nad wodę, okładając tak, żeby wygodniej się go trzymało. - No, idź już, idź... - sam powoli ruszył na brzeg. Byle do swoich ciuchów.
- Ale wtedy nikt nie posypywał ci ran solą... W sumie to czemu ja o tym nie pomyślałem? - zastanawiał się, idąc ku brzegowi. - Przecież zawsze chciałem cię bardziej zdenerwować... Czemu ja tego nie zrobiłem~? Wiesz może Shizu-chan~?
- Nie wiem... Ale twoje szczęście. - warknął i poprawił łódkę. Jeszcze kawałek... Tylko kawałek... Już mu się nie chciało niczego nosić, póki co ręce zaczęły go dodatkowo swędzieć.
- Wiedziałem, że cię to boli~!!! - wykrzyknął. - naprawdę, Shizuś no... Przecież mogła zostać w wodzie a linę przywiązalibyśmy do tego naszego drzewka, co~?
- Nie, bo wyrwałoby drzewko, a ja nie będę płacił za następną łódź. - mruknął i spróbował stawiać dłuższe kroki. - Ani płynął tam o własnych siłach. - dodał po namyśle. W końcu dotarli na brzeg i położył łódkę na brzegu. - No, jest dobrze. - stwierdził, idąc dalej po swoje ciuchy.
- To to drzewko miało wytrzymać napaloną bestię z Ikebukuro, a nie radzi sobie z łodzią~? - zdziwił się, odchodząc do swoich ciuchów i zaczynając się ubierać. W sumie popatrzył by sobie na Shizuo. Szybko więc ubrał bieliznę i spodnie i oglądał wypiętego w jego stronę chłopaka. Aż zachichotał.
- Lina chyba by tu nie sięgnęła. - rzucił tylko i poszedł się ubrać. Schylił się po bieliznę i zatrząsł lekko, czując wiatr. Nagle odwrócił się, czując na sobie spojrzenie. - Ej, gdzie się patrzysz, mendo?! - prychnął. I to niby on był tu zboczeńcem...
- Oj, no Shizu-chan, ty na mnie patrzysz codziennie, a ja nawet od święta nie mogę~! - burknął udając naburmuszonego, ale nadal bezczelnie się gapił. Chciał i już.
- Ale nie na moje gołe pośladki, mendo... - warknął pod nosem. Mimo wszystko nie chciał się wydzierać, więc najpierw się ubrał w suche ciuchy, a dopiero potem wrócił do bruneta. - Chodziło mi o to GDZIE się gapisz. - mruknął. - Więc, może teraz pójdziemy zwiedzać ten kawałek wyspy, co? - zaproponował, rozglądając się.
- Najpierw umyj i zabandażuj ręce. - mruknął opierając się o ICH drzewko i zakładając ręce na siebie. Czekał. On mógł poczekać choćby do jutra, a Shizuo i tak miał to zrobić.
- No bez przesady... - popatrzył na niego jak na idiotę. - Izaya, nie będę marnował wody pitnej, to po pierwsze, a po drugie nie mamy tu bandaży, jasne? To tylko otarcia, pokrwawią, czy tam popieką no i już. Idziemy. - odwrócił się i zaczął iść w stronę wyjścia z plaży. Jak tak się nie zgodzi, to wyciągnie go stamtąd siłą...
- To z łódki, Shizu-chan - pokręcił z politowaniem głową i odepchnął się plecami od drzewka, idąc w stronę pojazdu.N- na pewno ma apteczkę i pewnie nawet wodę utlenioną. - zaczął grzebać we wszystkich schowkach. W końcu znalazł ten z wielkim czerwonym + na białym tle. - Jest~!!!
- Ugh, Izaya! - przystanął i odwrócił się. - Marnujesz czas! To tylko głupie otarcia! - wywarczał z pretensją. - Czym się tak przejmujesz? - spytał z niezadowoleniem. W końcu miał dość siły by to znieść i chciał spędzić z nim czas, a ten się martwił tym, że coś tam go chwilę szczypało... Jakby to było takie ważne.
- I co z tego? - fuknął, podchodząc do niego z apteczką. - Siadaj na piach... Albo do łódki... I tak spędzamy razem czas, więc racz się nie wykłócać jak mam ten zryw i chcę dla ciebie rozbić coś miłego. - fuknął na niego.
- To głupie. - skomentował jeszcze, siadając w miejscu, w którym stał. Wyciągnął dłonie i kostkę u nogi, którą sobie obtarł i czekał, aż Izaya załatwi to za niego. Nawet mu się nie chciało...
- Może i głupie, ale potem będę słyszał jak w nocy sapiesz i jęczysz nie koniecznie z tego powodu, z którego bym chciał żebyś to robił. - mruknął, zaczynając opatrywać jego rany. Na szczęście łódka była dobrze wyposażona i miał wszystko czego potrzeba, nawet w tak prozaicznym przypadku jak otarcie. - Przyczepić Shizusiowi plasterek z króliczkiem żeby nie bolało~? - sarknął i znajdując coś takiego w apteczce pomachał blondynowi przed nosem.
- Ani mi się waż - warknął, choć nie mógł powstrzymać uśmiechu na myśl o tym "sapaniu i jęczeniu". - Wiesz co, tak się zastanawiam... Że w sumie dawno nie uzupełniałem kolekcji zdjęć w telefonie. - napomknął. - Chyba pora najwyższa dziś wieczorem dodać co nieco do kolekcji... - nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Spodziewał się focha ze strony Izayi, ale warto było.
Izaya tylko przewrócił oczami. Jakoś się z tym pogodzi. On w sumie też miał zdjęcia, których nie zamierza nigdy pokazać blondynowi. - Ech, Shizusiu, co ja się z tobą mam~. - westchnął jeszcze, zawiązując bandaż, nie mógł się powstrzymać i zamiast na normalnie supełek zawiązał na kokardkę. - No teraz wyglądasz uroczo~!
- Dziwnie. - skwitował, ale zostawił kokardkę w spokoju. - No to już? Idziemy?
- Buu~... myślałem, że cię tym zdenerwuję. - westchnął, rozwiązując ją i zawiązując normalnie bandaż. - Kokardki za szybko się rozwalają~! - uśmiechnął się, wstał z piachu i otrzepał tyłek. - Dobra możemy iść~!
- Sam bandaż mnie denerwuje, kokardka przy tym to nic. - westchnął. - Dobra, więc najpierw sprawdzamy, co mamy tu gdzieś blisko i kto może nam ewentualnie przeszkodzić. - wstał, otrzepał się i ruszył przed siebie.
- W czym nam mają przeszkodzić? - zdziwił się. - nie panoszyli się jak się mną zabawiałeś i jakoś wtedy nie myślałeś, że jacyś tu w ogóle są, a teraz się przejmujesz~? - Shizuś miał według Izayi naprawdę dziwne priorytety... Ale cóż to, że był nieobliczalny to kolejna rzecz, która podobała się Izayi.
- Jakoś wtedy nie bardzo myślałem. - przyznał niechętnie. - Poza tym... W miłym spędzaniu czasu, a w czym? - wszedł na małe wzgórze i rozejrzał. Nieliczne drzewa i jakaś droga... Poza tym ani śladu żywej duszy. Poszedł dalej, zaintrygowany. Czyżby bezludny kawałek wyspy...?
- Aha~! - uśmiechnął się. - Nie wiedziałem, że aż tak tracisz dla mnie głowę~! - zachichotał, idąc za nim. Shizuo był jak pies. Wszedł na wzgórze, powąchał i niesiony instynktem ruszył przed siebie. Izaya zachichotał na to przemyślenie.
- Po tak długim czasie nie ma się co dziwić. - mruknął lekceważąco. Skręcił lekko wraz z dróżką i w końcu wyszedł na jakąś łąkę. Czyli jednak, to był raczej nieużywany kawałek wyspy... - Co ty na dalszy spacer? - jego instynkt odkrywcy dał o sobie znać. Chciał wiedzieć, czy tu też ktoś jednak mieszka, albo chociaż na jakiś sklep... Czy cokolwiek.
- Możemy się przejść~! Jak nie znajdziesz kolejnej czarownicy, albo ducha to nie mam nic przeciwko~! - uśmiechnął się. Jako dobry pan powinien wyprowadzać swojego pieska, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Znów zachichotał.
- Chciałbym znaleźć... - zignorował wzmiankę o czarownicy. Nie miał teraz czasu na przekomarzanie... Znalazł jakiś papierek po czekoladzie, czyli ktoś tu musiał być. Ktoś niekulturalny, ale zawsze... Przyspieszył kroku.
- Oho, Shizuo złapał trop~! - zachichotał, idąc, a w sumie to już prawie biegnąc za przyspieszającym blondynem.
- Jestem prawie pewien, że coś tam jest... - mruknął, nawet nie zauważając, że prawie biegnie. Tam ktoś musiał być... No, musiał!
- No i co z tego, że ktoś tu jest? - westchnął. - Jakbyś nie zauważył jesteśmy na planie filmowym, pewnie grają... A ty im przeszkadzasz. Choć w sumie to ludzie więc możemy im poprzeszkadzać~! - wyszczerzył się wrednie, starając się zrównać bieg z krokiem Shizuo.
- Przecież nie na całej wyspie grają, głównie niedaleko hotelu, a my odpłynęliśmy spory kawałek... Nie może ich tu być. - wciągnął głęboko powietrze. Czuł lekko pieczone mięso... Jak, skąd? - Idziemy tam. - wskazał drzewa kawałek dalej za polaną.
Izaya pokręcił z politowaniem głową. Shizuo tylko poczuł mięso i jeszcze bardziej się spsił. Może on przez te wszystkie lata niesłusznie nazywał go bestią. - Mogłem cię nazwyać szczeniakiem. - westchnął i poszedł za nim. - Poza tym to miał być romantyczny spacer we dwoje, a ty biegniesz z wywieszonym jęzorem, bo gdzieś mięso ci pachnie... Zero kultury~! - nie żeby mu to przeszkadzało, ale przecież zawsze jest pora żeby złajać Shizuo, prawda? Zwłaszcza jeśli ma się ku temu dobry powód.
- Nie wywieszam języka i wypraszam sobie nazywanie mnie psem. - prychnął i przystanął. - Jestem ciekawy, kto piecze mięso w takim miejscu, ok? W dodatku w lesie w lato. - zmarszczył brwi. - To ja mam zero kultury? Możemy tam nie iść. - założył ręce na piersi. - Gdzie ty byś chciał, panie romantyku?
- Oj, no nie fochaj się~! - westchnął teatralnie. - Nie przeszkadza mi, że idziemy właśnie tam. Po prostu nie widzę sensu przerywania ludziom pikniku. Ale dobrze, możemy pójść im przerwać, pewnie będzie zabawnie~!- zachichotał, wyobrażając sobie ludzi uciekających w popłochu na widok Shizuo z rożnem w ręku. - To nie ja zaproponowałem spacer, teraz nie zwalaj na mnie~! - pomachał rękoma przed sobą, udając, że on absolutnie nie ma z tym nic wspólnego.
- Jasne, udawaj, że ciebie ta decyzja nie dotyczy. - mruknął nieco niechętnie i już spokojnie poszedł w tamtym kierunku. - W ogóle... Co byś zrobił, gdybym się obraził? - spytał z czystej ciekawości. A nóż Izaya mu powie prawdę...
- Nie wiem~! Shizu-chan obraża się na dwa sposoby~! Zależy który byś wybrał. - uśmiechnął się, łapiąc go pod rękę.
- Na dwa? - zdziwił się. Nie miał o tym pojęcia... - Na jakie dwa sposoby?
- Pierwszy jest wtedy, kiedy zabieram ci mleko... Albo się wygłupiam, ale masz już dość~! Wtedy wystarczy, że będę słodki przez parę minut i ci przechodzi. Z drugim jest gorzej~.
- Jak on wygląda? - chyba wiedział, ale chciał sprawdzić perspektywę bruneta. - I co byś wtedy zrobił?
- Warczysz na mnie i w ogóle jesteś wtedy nieprzyjemny~. - westchnął, rozglądając się. Shizuo mówił, że tu są ludzie, a póki co stwierdził ich brak. To było dziwne. - Pewnie musiałbym cię wtedy zostawić na jakiś czas samego... Albo przeprosić jak zawsze~. - westchnął. - Ne, Shizu-chan, nie widzę ludzi, a mówiłeś że będą~. Jak myślisz, wszyscy poszli do toalety~?
- Tu nie ma toalet. - uśmiechnął się lekko. Taak, ten jego humor był najgorszy... Dobrze, że teraz go nie miał. - Jacyś muszą być, w końcu skąd ten zapach...? - czuł, że niedaleko jest ognisko, zapach był bardzo intensywny... Tylko jakim cudem w lesie...?
- No to jak nie ma toalety, to nie wiem gdzie też oni mogą być. Shizu-chan, powiedz co dokładnie czujesz~? - zapytał zaciekawiony, bo on czuł dym, ale nie taki z ogniska...
- Dym, ognisko... Jakiś zapach pieczonego mięsa. A co? - zbliżył się jeszcze, węsząc. Zapach ognia stawał się intensywniejszy...
- Nic... Bo pachnie jakby to nie ognisko, a cały las płonął. - westchnął Izaya, jakoś nie za bardzo się tym przejmując. - Ciekawe kto był tak nierozważny~... - mruknął, ziewając. Dziwne... Był pewien, że spał o wiele dłużej niż zwykle, więc skąd zmęczenie?
- Fakt, teraz to mniej mięsem a bardziej ogniem. - westchnął. Jeśli płomienie ich otoczą... - Chyba tego nie ugasimy, więc... Lepiej się zmyć. - zarządził, łapiąc go za rękę. - I fatygowałem się tu po to, żeby uciekać z płonącego lasu, pęknie. - sarknął jeszcze. Co za debil podłożył ogień w takim wielkim lesie?! I kto to niby miał ugasić?! - Może by spróbować zadzwonić do Kasuki? Niech ktoś to ugasi, co? - no chyba, że ich wezmą za podpalaczy...
Izaya zachichotał, wyobrażając sobie Kasukę z wiadrem, starającego się w pojedynkę ugasić rozszalały ogień. - Shi-Shizu, wiesz co~! - dalej chichotał. - Może powiadom go, żeby wezwał straż... Albo wezwij straż ~!
- Kiedy nie wiem, czy tu w ogóle jest jakaś straż... On musi być bardziej zorientowany. - wzruszył ramionami, przyspieszając. - Może wskocz mi na barana będzie szybciej, co?
Brunet wyszczerzył się wrednie. - Kucaj~! Zawsze mam ochotę ujeżdżać Shizu-chana~! Przecież wiesz~! - chichotał dalej. Miał dzisiaj wyjątkowo dziwny humor... Może ta czarownica z wcześniej rzuciła na nich jakiś urok... A jak nie na nich, to chociaż na te ciastka...
     Blondyn prawie parsknął śmiechem, ale kucnął.
- Uważaj, bo skorzystam też w innym kontekście. - stwierdził wesoło i wstał, unosząc Izayę. - Trzymaj się mocno, ok?
- Wiesz... Nie przeszkadzałoby mi to~! - szepnął mu wesoło do ucha. Złapał się mocniej czując że blondyn wstaje. - Przecież się trzymam. - przewrócił oczyma.
- Czyżbym nie tylko ja miał dziś taką chcicę? - zaśmiał się, ruszając biegiem. Czuł, jak ogień się zbliża. Mimo wszystko nie traktował tego poważnie... Wyniósłby ich stąd, nie ważne, jak.
- Oczywiście, że tylko to~!- zmierzwił mu włosy- ja ci tylko pomagam to dostrzec~! - uśmiechnął sie wrednie, choć Shizuo nie mógł tego zobaczyć. - Wiesz, wychodzi na to, że znów się nie wyśpię~!
- Ej, wyspałeś się już wczoraj! A ja wcale nie wykorzystuję cię AŻ TAK często... - zaoponował z lekką pretensją. Najpierw robi mu nadzieję, a potem stwierdza, że wcale mu się nie chciało, no jak tak można... Shizuo mógł jeszcze, aczkolwiek nie ciągnęło go już tak mocno, więc nie miał zamiaru do czegokolwiek go namawiać.
- 'AŻ'~? - Izaya uniósł jedną brew. - Czyli przyznajesz, że mnie wykorzystujesz~? - zachichotał. - Ne, Shizu-chan, co żeś tak posmutniał~? Przecież wiesz, że się zgrywam~...
- Wykorzystuję, chociaż zazwyczaj się na to zgadzasz. - prychnął. - Ja nie posmutniałem... Wkurza mnie tylko, że nawet po lesie nie można normalnie pochodzić. A telefon chyba zostawiłem na plaży... - westchnął.
- No to wracamy na plażę~! - uśmiechnął się. - Albo może lepiej zostawić tę cegłę żeby zamokła~? Miałbym przynajmniej prezent dla ciebie na jakąś rocznicę czy coś~.
- Tylko nie cegłę. - wydał z siebie coś między prychnięciem a parsknięciem. - Poza tym brak takiego prezentu daje mi pretekst, do wzięcia sobie pewnego wynagrodzenia, a to mi się podoba bardziej. - uśmiechnął się do siebie i w końcu pokonał linię drzew. Dym był dość gęsty... Już jakaś plamka na niebie zmierzała w tę stronę. Dlatego zaczął biec w stronę plaży. Nie chciał być podejrzanym, bez sensu...
- Dobrze... Nie będę nawet szukał~! - zachichotał. - Wiesz, Shizu-chan~, możemy sobie dziś wieczorem zrobić taką małą rocznicę~! - uśmiechnął się, wtulając w blondyna. Tak, mogą wieczorem... Tylko teraz się prześpi...
- To jeszcze nie rocznica... Chyba, że masz na myśli święto bez okazji... Albo po prostu coś w rodzaju randki w pokoju, czy coś? - zastanowił się. - Izaya, czy ty zasypiasz? - spytał, czując, jak Izaya tak jakby przestaje się dobrze trzymać. - Powiedz, bo jak tak, to mogę cię trzymać i nieść, dobra?
- Taa... - mruknął tylko, wtulając bardziej policzek.
- Dobra, chodź no tu. - przystanął, chwycił go za rękę i przeciągnął sobie na brzuch, po czym przytrzymał go przy sobie pod tyłkiem i w pasie. - Zdrzemniesz się na plaży. - zadecydował cicho, idąc szybkim krokiem.
     Minęło parę minut, nim Shizuo doszedł na plażę. Położył Izayę w cieniu "ich" drzewa, opierając go o pień, przeniósł łódź i wszystkie ich rzeczy pod drzewa, żeby było jak najmniej widoczne i wrócił do swojego chłopaka. Podniósł go, a następnie posadził na sobie, siadając. Objął go i zapatrzył się w fale oceanu. Niby Izaya dobrze się wyspał, a jednak po dzisiejszych przygodach wcale nie dziwił się jego zmęczeniu...
Izaya zamruczał, uśmiechając się przez sen i mocniej przytulił blondyna, wtulając nos w chłopaka. Nie mógł nic po radzić po prostu... Tak jakoś lubił zapach Shizuo... Ale i tak to blondyn jest 'psem'.
     Heiwajima zaczął głaskać go odruchowo, nawet na niego nie patrząc. Westchnął cicho. Mógł tak siedzieć całkiem długo...
Odleciał myślami na dobre dwadzieścia minut. Coś zaczęło gasić ten pożar w lesie, ale się nie wychylał. W ciszy siedział dalej...
Izaya poczuł jak coś go głaszcze, ale nie przejął się tym, zwalając na senne złudzenie. Spał sobie dalej w najlepsze.
     Shizuo na chwilę zwrócił na niego swoją uwagę. Wyglądał całkiem słodko, kiedy spał... Nachylił się, lekko muskając jego usta. Oczywiście miał nadzieję, że Izaya o niczym się nie dowie...
Rozejrzał się dookoła. Słońce było dość wysoko, robiło się gorąco. Lubił taką pogodę... Chociaż za niedługo najchętniej ochlapałby się wodą...
Izaya zdziwiony tym nagłym pocałunkiem rozbudził się. Uśmiechnął się po swojemu, ziewnął i przeciągnął. - Już czas na naszą randkę~?
- Obudziłem cię? - spytał, nadzwyczaj wyciszony. - Przepraszam. Jeszcze nie... Jak chcesz, to śpij dalej...
- Jest dobrze~! - uśmiechnął się, przecierając piąstkami oczy... Były dziwnie suche i szczypały, może powinien się przespać jeszcze chwilę? Dyskretnie rozejrzał się dookoła i zorientował że są na łódce - Na co tak patrzysz Shizu-chan~? - zagadnął przekręcając się tak, by mieć za poduszkę uda blondyna.
- Tak się rozglądam... - westchnął. - Masz ochotę coś zjeść, wypić, albo coś?
- Nie... Poleżę sobie~! - uśmiechnął się, przymykając oczy. - Shizu-chan ubierz jakąś czapkę, słońce praży a jak dostaniesz udaru to nici z seksu~!
- Skąd ja ci mam wziąć czapkę? - parsknął. - Zamknij oczy, bo chyba jeszcze śpisz. - mruknął, pukając go w czoło.
- To użyj koszulki... - odburknął. Tak torpedować jego starania to potrafił tylko Shizuo. - Żeby potem nie było...
- Mhm, dobra. - Ściągnął koszulkę i położył tak, by przykryć jego głowę, po czym uśmiechnął się wesoło. - Ja mam blond włosy, ale przy twoich łatwiej dostać udaru, wiesz? Nie waż się jej ściągać.
- Jakiej 'jej'? - zdziwił się. Przecież nie ściągał żadnej piosenki, więc o co chodziło?
- Ko-szul-ki. - przesylabizował i poruszył koszulką, którą położył na jego głowie, przykrywając czarne kosmyki. - Rany, Izaya, ty naprawdę śpisz... Zdrzemnij się jeszcze, póki możesz. - zarządził i wbił wzrok w przestrzeń. Miał wrażenie, że powietrze się rusza... I, że to widzi.
- Przecież mam swoją... Albo najlepiej nas obu zabierz w cień... Zjadłbym lody~! - uśmiechnął się, choć przykryła to koszulka.
- Dobra... To popłyniemy do sklepu, co ty na to? - zaproponował, poprawiając się na siedzeniu. Musiał tylko postawić łódkę na wodzie... I dopłynąć. W tym miejscu niestety nie było sklepów, a przynajmniej na to wyglądało.
- Może być sklep, może być hotel... Cokolwiek chcesz Shizusiu~! - Izaya znów ziewnął, układając się wygodniej.
- W hotelu na pewno będą nam przeszkadzać. - zmarszczył nieco brwi. - A ja wolę spędzić z tobą czas sam-na-sam. Więc... Jak sądzisz, gdzie jeszcze można się ukryć? - zaczął się zastanawiać.
- Można poprosić, żeby nie przeszkadzali, ale jeśli chcesz się gdzieś 'ukryć' może w kawiarni co~? - ziewnął po raz kolejny. Ułożył się wygodniej na nogach blondyna, strącając tym samym nieco koszule z głowy.
- Kawiarnia... Dobry pomysł. - skinął głową. - O ile tam nie będą szukać. A potem możemy zamknąć się w pokoju... Ale tak, żeby nikt nie wszedł w nieodpowiednim momencie. - zastrzegł. - Więc... - poprawił koszulę na jego głowie i lekko go pogłaskał. - Prześpij się chwilę i ruszamy. - dodał ciszej.
- Czyli potwierdzasz, że wieczorem będą "nieodpowiednie chwile", tak~? - zachichotał cicho. - Możemy się zamknąć, ja nawet bardzo chętnie~. Ale najpierw lody~! - oblizał się i uśmiechnął. Przymknął oczy starając się zasnąć.
- Kto wie, co się zdarzy... - mruknął i już ucichł, dając mu spać.
- Mhm... - mruknął ciszej i znów zasnął. W końcu będą aktywnie spędzać wieczór, może się wyspać teraz.
     Shizuo czekał cierpliwie, aż jego chłopak wstanie. Przez ten czas wymienił nawet parę SMS'ów z Kasuką. Na planie byli bardzo zajęci, wszyscy skupiali się na filmie. On sam był bardzo zajęty... Jednak obiecał załatwić im jakąś w miarę pustą kawiarenkę.
Z zadowoleniem zaczął zajadać się ciastkami, czekając cierpliwie, aż brunet wstanie.
Izayę obudziło chrupanie i kilka, jak podejrzewał, okruszków upadło mu na twarz. Zmrużył oczy, mruknął coś do siebie i przeciągnął się. - Co jest?
- Hmm? Nic. - popatrzył na ciastko i na Izayę. Znowu cię obudziłem...? - westchnął z rezygnacją. - Sorry...
- Nie, nie martw się tym~! Długo spałem?
- Bo ja wiem... Około... Czterdziestu, pięćdziesięciu minut, tym razem. - westchnął i ugryzł jeszcze kawałek ciastka, tym razem odwracając się, by na niego nie kruszyć. - Wypływamy już?
- To jeszcze nie płyniemy? - zdziwił się. - Miałem nadzieję obudzić się w kawiarni~! - ziewnął, wstając. Przeciągnął się po raz kolejny. - Wypływamy~! Ale ubierasz koszulę~!
- A co, przeszkadza ci, że jestem bez niej? - przekrzywił lekko głowę i skończył ciastko. - Wstawaj i nie ściągaj koszulki z włosów. Przeniosę łódź. I tak mi gorąco. - mruknął.
- Mnie nie przeszkadza, możesz sobie nawet nagi chodzić~... Byłoby zabawnie~! Ale wiesz Shizu-chan, jak dopływamy na plan to się w to ubierasz i nawet masz się nie kłócić!
- Ok. Ale na słońcu póki co masz ją trzymać na głowie. Poza tym... - uśmiechnął się kącikami ust. - Dlaczego tam mam ją już założyć? - spytał, wychodząc razem z Izayą z łódki. Następnie chwycił ją, podniósł i zaczął przenosić na wodę.
- To oczywiste~! - prychnął. - Jeszcze by cię wrobili w reklamę jakichś sterydów i nie miałbyś na mnie czasu...
- Pffhahaha, dobre, Izaya, dobre! - roześmiał się, o mało nie upuszczając łodzi. - Nikt tu nie nagrywa reklam, więc nie ma co. Ale ciekawy pomysł. - uśmiechnął się szeroko. Ta, mógł kiedyś w jakiejś zagrać, chociaż wtedy Izaya na pewno by to zbojkotował...
Wszedł do wody i po paru metrach postawił łódkę na wodzie. Popatrzył wyczekująco na Izayę. Miał po niego iść, czy sam przyjdzie...?
- Nie śmiej się ze mnie! To jest realne zagrożenie! - wrzasnął za oddalającym się blondynem. Podbiegł do niego. - Nie bolą cię już ręce... I kostka?
- Nie zagrożenie, rozrywka. - poprawił go. Zerknął na swoje ręce. - Nie, w porządku. Nie czuję tego. - wzruszył ramionami. - Mówiłem, że prędzej czy później przestanie, nawet bez oczyszczania. - teatralnym gestem wskazał na łódź. - Wsiadaj, płyniemy.
- Też mi rozrywka. - prychnął, wsiadając. - Jakbyś mi coś takiego zrobił wymyśliłbym ci jakąś straszliwa karę... - burknął. On nie miał zamiaru oddawać Shizusia, a tym bardziej pozwalać by cała Japonia go widział tak jak powinien go widzieć tylko Izaya. Co to to nie!
- Daj spokój, bez koszulki można mnie zobaczyć na każdej plaży, co nie? - mruknął spokojnie. - A taka reklama to wcale nie jest wiele pracy... Przynajmniej ze strony aktora. - pomyślał o czymś i parsknął śmiechem. - Chociaż co prawda nie wyobrażam sobie siebie prezentującego mięśnie w reklamie. - wlał nieco benzyny, napełniając zbiornik. - Co by ci w tym przeszkadzało?
- To oczywiste~! Należysz do mnie, nie pozwolę żeby widziała cię tak cała Japonia! - mruknął, pewnie przytulając blondyna od tyłu. - Mówiąc o tej plaży... Grabisz sobie, wiesz?
- Ale tak było zawsze... - zaśmiał się cicho i włączył silnik. - Przez te wszystkie lata to już pewnie było pół Japonii... - napomknął, ciekaw jego reakcji. Choć wiedział, że to zwykłe przekomarzanki.
- W takim razie ja nie chce o tym słyszeć... A ty masz zakaz wychodzenia na plaże. - burknął, dalej go tuląc.
- Mam nie wychodzić z łodzi? - udał, że nie zrozumiał. Zwrócił łódź w odpowiednią stronę i przyspieszył.
- Bardzo śmieszne. Ale tak naprawdę to się ubierzesz, nie Shizu-chan~?
- Oj, ale to tylko koszulka... - westchnął. - Sam mnie jej często pozbawiałeś podczas naszych bójek. - wypomniał mu. - Poza tym jest piekielnie gorąco... No ale dobrze, skoro nalegasz. - uległ w końcu. - Do momentu, aż wrócimy do pokoju, ok?
- Ja ci ją tylko rozcinałem! - bronił się. - I to dopiero jak byliśmy sami w jakimś zaułku... - dodał ciszej. - Do momentu zamknięcia pokoju na klucz~!
- Do momentu zamknięcia na klucz. - zgodził się. - Mam nadzieję, że w tej kawiarence będzie dość chłodno. - napomknął i przyspieszył bardziej. Warkot silnika dość zagłuszał ich słowa.
- Dobrze... Zawsze możemy zamówić sobie lody do pokoju~! - uśmiechnął się puszczając blondyna i siadając na ławeczce. W sumie... Będą jeszcze trochę płynąć, może udałoby mu się jeszcze trochę zdrzemnąć?
- Lody do... - w głowie zaświeciła mu się jakaś lampka, która dla Izayi powinna być lampką ostrzegawczą. Mimo to jednak zgasił ją... To nie było konieczne, a mieli przecież mieć randkę, a nie... - Nie, chyba lepiej iść do kawiarenki.
- Jesteś pewien~? Bo wiesz... Nie mam nic przeciwko wykorzystaniu tych lodów w pokoju~! - uśmiechnął się na potwierdzenie swoich słów.
- Nie, bo znów będziesz ze mnie robił zboczeńca. - stwierdził pewnie, uśmiechając się lekko. Izaya dbał o jego potrzeby, ale teraz nie było mu potrzebne więcej... Póki co. Mógł spokojnie spędzić z nim resztę dnia, na takie rzeczy przyjdzie jeszcze czas...
- Jeśli tak wolisz. - wzruszył ramionami.- Ale powinieneś korzystać z mojego dobrego serca~! A może to jest poczucie winy? Nie~!
- Jak poczucie winy to tym bardziej nie. - stwierdził po prostu, sterując motorówką tak, by trzymać się linii brzegu. - Poza tym skorzystam, jak będę miał chęć, nie? Na razie zwyczajnie wyjdźmy i się pobawmy. - stwierdził spokojnie.
- Dobra, Shizu-chan~! To... Jakie lody wybierasz~?
     Mógłbyś nie mówić o lodach w takiej sytuacji...? - przemknęło mu przez myśl, ale zignorował swoje skojarzenia.
- Waniliowe. Albo miętowe. A ty?
- Miętowe? - zdziwił się. - Przecież one wcale nie są słodkie, prawda?
- Są, zależy od producenta. A najlepsze są miętowe z kawałkami czekolady... A ty? Skoro nie lubisz słodyczy?
- Cytrynowe... Albo czekoladowe, one też potrafią być gorzkie. - zastanowił się. - W sumie, skoro to kawiarnia... To szybko stamtąd nie wyjdziemy~! - zachichotał, wyobrażając sobie ogromny stos talerzy po wszystkich ciastach jakie chciał spróbować Shizuo.
- Też racja... Mam ochotę na ciepłą szarlotkę z lodami miętowymi i kawałkami czekolady... Ciekawe, czy będą mieli. - westchnął. Może powinien lepiej zjeść najpierw normalny obiad, inaczej pochłonie cały stos słodkości... - A co powiesz na zwykły obiad najpierw?
- Możemy coś zjeść. - wzruszył ramionami. On w sumie nie był głodny. - Niedawno jedliśmy śniadanie~! - zachichotał.
- Ale mam ochotę na obiad... - mruknął. Bardziej nie dało się przyspieszyć, a zostało im jeszcze parę minut drogi. Sięgnął po coś do jedzenia z ich torby.
- Dobrze, możemy zjeść obiad~! - zachichotał. - To gdzie idziemy na ten obiad? Nie widziałem restauracji na planie, do bufetu aktorów nie pójdziemy... A jak wrócimy do hotelu to pewnie już tam zostaniemy~!
- Nie zostaniemy, chyba, że ktoś by cię zatrzy... Wróć, nawet wtedy nigdzie bym cię nie puścił. Nie ma chyba innych miejsc, nie...? Jak nie znajdziemy restauracji trzeba będzie iść do hotelu.
- Czyli ja nie mogę iść z nikim poza tobą, a ty możesz paradować nago przed całą Japonią tak~?!
- I o co się tak wściekasz? - parsknął śmiechem. - Nie będę chodził nago, nie nadaję się na nudystę. Mówię tylko, że nie chce mi się wkładać koszulki, jak jest tak gorąco. Poza tym... Jak pójdziesz to już nie wrócisz, więc nigdzie nie pójdziesz.
- Wrócę, prędzej czy później, zawsze wracam, nie~? Ale ty razem się zgodzę, nie mam ochoty nigdzie iść~! - westchnął.
- Widzisz, trafiłem. Jednak wolałbym, żebyś wracał prędzej, niż później, przynajmniej póki mamy wolne... Teraz jesteś tylko mój, jasne? - odwrócił się, patrząc na niego z pewnym siebie uśmiechem.
- Jasne, jasne~! - westchnął. - Uważaj, bo wpadniemy na skały! - wrzasnął, perfekcyjnie grając, że przed nimi naprawdę jest taka przeszkoda.
- Co za skały?! - odwrócił się szybko i warknął, skręcając szybko bez sensu. - Czekaj no pchło, jak cię dorwę...
- Hahaha~! Nadal jesteś takim pierwotniakiem~! - śmiał się w najlepsze. Gdy Shizuo odwrócił się do niego wkurzony, cmoknął powietrze i puścił mu oczko. - Tęskniłem za tym, wiesz~!
- Za tym, jak się na ciebie wkurzam? - prychnął. Naprawdę, co to za żarty... Mógł zrobić im krzywdę... - Naprawdę to ty jesteś pokręcony. - pokręcił głową i wrócił do sterowania.
- Oj nie narzekaj, sam zrobiłeś mnie swoim chłopakiem~! Musiałeś wiedzieć, że takie rzeczy się będą zdarzać~! - machnął lekceważąco ręką i ułożył się na plecach. Musiał mrużyć oczy, bo słońce go raziło, więc przykrył sobie twarz koszulą Shizuo.
- Wiem, wiem... - westchnął blondyn i uśmiechnął się lekko, mimo wszystko. Jasne, że wiedział. Z tą pchłą nie dało się żyć inaczej. Ale przynajmniej życie miało nieco koloru... Nie było tak nudne, jak zawsze sądził, że lubi. Po prostu odkrył, że wcale nie lubi monotonii i spokoju... No cóż, życie. - Masz jakiś pomysł, co chciałbyś na obiad? - zmienił temat.
- W ogóle nie mam ochoty... Przypomnę ci, że niedawno jedliśmy śniadanie~! Ale... Jak już mam coś wybrać to idziemy na sushi~! - O tak, on już się postara, żeby dostać swoje ukochane ootoro.
- Hmm... Znowu? Dobra. - wzruszył ramionami. Na tej wyspie na pewno musieli mieć dobre sushi, więc co im szkodzi... Teraz musieli tylko dopłynąć do zatoczki. Jeszcze kawałek...
- Co? - podniósł rękaw koszuli i przyjrzał się blondynowi. - Od tak się zgadzasz? Nie jęczysz, że znowu i że wolałbyś coś innego~? Fajnie~!
- No, nie zaszkodzi spróbować czegoś innego niż czekolada. - wzruszył ramionami. - Poza tym później i tak możemy iść na lody, więc mi pasuje. - nawet wiedział, do której kawiarenki.
- Aha~! Zapomniałem, że Shizu-chan ma w pokoju zabunkrowane słodycze~! - zachichotał. - Nic sobie nie podjadłeś w samolocie, co~?
- Nie. - westchnął cicho. jego ulubione słodycze straciły na wartości odkąd poznał smak tych czekoladowych ciastek. Tylko, że teraz ciastka się skończyły... Coś by z tym trzeba zrobić. Ale to później... Teraz tylko...
     Skręcił, dopływając prawie do zatoczki. Jeszcze parę minut.
- Coś tak posmutniał~? Przecież kochasz pocky~. - zainteresował się Izaya. Czyżby blondyn jakoś skojarzył słodycze z samolotem i je znielubił? I teraz Izaya nie musiał już męczyć się jedząc coś słodkiego?
- Bardzo lubię. - poprawił go. - I to nie przez nie. Zresztą, nie posmutniałem. Zamyśliłem się. - dodał gazu i silnik zagłuszył jego słowa.
- A już myślałem, że muszę ci wymyślić inny prezent na urodziny niż wielkie pudło czekolady~! Zawsze mogę ci upiec ciastka~... - zachichotał, wyobrażając sobie to pobojowisko po jego kuchennych eksperymentach. - A tak musiałbym coś wymyslić~! - udał, że się zastanawia, w końcu miał prezent dla Shizuo, a w sumie to ów prezent się przygotowywał i to przez ten prezent Shizuo wczoraj nie mógł z nim zrobić 'tego'.
- A co powiesz na ciebie wysmarowanego czekoladą? - spytał dość głośno, żeby było go słychać i uśmiechnął się przez ramię. Jasne, już to sobie wyobrażał... Hmm, dobra, może na razie nie powinien sobie tego wyobrażać. Skręcił delikatnie, zmniejszył prędkość, stopniowo do minimum i zaparkował przy małym pomoście. Teraz ich wodna wycieczka dobiegła końca... - Dobra, wychodzimy. - mruknął, zbierając swoją torbę.
- A gdzie ty znajdziesz tyle czekolady żeby mnie całego oblać~? - zdziwił się. - Poza tym chyba byłoby mi niewygodnie~! - uśmiechnął się, wychodząc z łodzi i cmoknął Shizuo w policzek.
- Jeszcze coś wymyślę. Wystarczy, żebyś się zgodził. - odparł po prostu. W myślach już kalkulował, ile by go to wyniosło. Poświęciłby nawet sporą część swojej pensji, byle móc tak zrobić... Ciekawe, czy coś koło trzydziestu czekolad wystarczyłoby, żeby oblać całego Oriharę... A może czterdzieści...? Wystarczyłoby? - Więc? Zgodziłbyś się? - spytał z uśmiechem. Izaya i tak na pewno by się nie zgodził na takie jego fantazje...
- aż się ślinisz Shizuś~!- zachichotał - może się zgodzę, może nie~! to zależy od wielu rzeczy~!- odpowiedział wymijająco i ruszył w stronę sushi baru
- Wcale nie! - żeby się upewnić, potarł kąciki ust. Wcale nie. - Poza tym... No co, przecież to nie tak znowu... - przerwał i zastanowił się. Izaya nienawidził słodyczy, więc oblanie go taką warstwą czekolady na pewno by mu się nie spodobało. Do tego... Ech, nie, to tylko jego fantazja. No cóż, nie wszystko można mieć w życiu... - A nieważne. - wzruszył ramionami, idąc za nim. Musieli dotrzeć do hotelu, dopiero tam zaczynały się sklepy i zabudowania...
- Nie no Shizu-chan~... Powiedz co ci łazi po głowie~? Miałeś jakiś ciekawy pomysł~? Ne, ne powiesz mi~? - zaczął szarpać blondyna za ramię. Wiedział, że zachowuje się jak dzieciak, ale... Dla shizuo on zawsze zachowywał się jak dzieciak, więc co za różnica?
- Nie, nie, to nic ważnego. - pokręcił lekko głową i szedł dalej, jakby nigdy nic. Delikatny wiatr przyjemnie ochładzał upalne miejsce. - I nic ciekawego. Ładna pogoda, nie? - dodał, próbując dość nieudolnie znów zmienić temat.
- Ach, Shizu-chan mistrzem konwersacji to ty nigdy nie bedzesz~. - westchnął, słysząc tak nieudolną próbę. - Lepiej zostaw to mnie~! - zachichotał. - Ale masz racje całkiem przyjemnie.... Choć jak na mój gust trochę za gorąco~!
- Hmm... - zerknął na niego. - Postaraj się nie opalić, dobrze? Inaczej będę cię musiał zamknąć w pokoju. - napomknął.
- Czemu~... Aż tak źle mi w brązie~? - zachichotał. - A może myślisz, że zmienię się w homara~?
- Myślę, że po prostu nie powinieneś się opalać, jasne? - burknął. W brązie z czekolady byłoby mu dobrze, ale... Tak to wolał jego normalną cerę... O tym nie pomyślał. A co, jak Izaya się opali?
- A ja bym chciał, żeby Shizu-chan zasnął na plaży na kilka godzin~! - uśmiechnął się, już wiedział jaki wtedy by mu wywinął kawał.
- No wiesz? - parsknął. To on tu dba o jego cerę, a on mu życzy spalenia się na słońcu? Nosz po prostu... - Byłbym w połowie czerwony i cały obolały, pchło. Nie obudziłbyś mnie?
Zapamiętać - nie zasypiać na plaży. Nigdy.
- Nie powiedziałbym, że 'cały' byłbyś czerwony~! - uśmiechnął się wrednie. - Poza tym... Chociaż raz poczułbyś co to jest ból po nieziemskiej przyjemności, bo jako że jesteś na górze to go nie odczuwasz~! - chichotał. - Napisałbym ci coś słodkiego na brzuchu i byłbyś jak chodząca reklama~!
- Czekaj... - jego mózg pracował ciężko. - Jak to ból po nieziemskiej przyjemności? Co ty tak WŁAŚCIWIE planujesz?! - mruknął nieprzychylnie. - I jaki to byłby napis, co? - czekał na odpowiedź. Poważnie, nie zamierzał odpuścić...
- Hahaha nie bulwersuj się tak~! - uśmiechnął się. - Shizu-chan lubi ciepło więc jakbyś tak pospał parę godzin w słońcu to byłoby ci pewnie bardzo przyjemnie~! Trochę jak kot~! - zauważył. - A bolałaby cię czerwona skóra. W sumie... Zobacz, Shizu-chan, nie widać byłoby czy jesteś zdenerwowany, czy zarumieniony i tak byłbyś czerwony~! - chichotał, wyobrażając to sobie. Pomidor-Shizuo~!
- A idź mi. - prychnął, czochrając mu włosy. Tak z czystej złośliwości... - Więc, jaki napis? - jeszcze mu tego nie wyjaśnił.
- Kremem z filtrem~! Jakbym napisał "Shizu-chan~" to mógłbym przez kilka tygodni słuchać ludzi zadziwionych tym jak tego dokonałem~! Pomyśl~!
- Tsk. Fakt. - burknął, ale zaraz wybuchnął śmiechem. No cóż, to by było ciekawe doświadczenie, ale nie niewytłumaczalne. Ta menda potrafi niemal wszystko, nie?
- Widzisz~! Nie zrobiłbym nic złego~... Przyznaj się Shizuo, o czym pomyślałeś, że się tak przejąłeś moim stwierdzeniem "ból po rozkoszy", co~? Zboczeńcu~! - śmiał się w najlepsze i nawet nie zauważył że minęli hotel.
- Bo ja wiem... Nie chce ci się czasem dominować? - spytał, autentycznie zaciekawiony. Ludzie zebrali się na planie, więc póki nie krzyczał, nikt nie mógł ich zauważyć.
- Jak mam do wyboru dominować wszędzie poza łóżkiem albo tylko w łóżku, to wybieram to pierwsze~! - uśmiechnął się. - To mi się bardziej opłaca~!
- Pff, wcale nie dominujesz wszędzie poza łóżkiem. - prychnął i otworzył drzwi pierwszego lepszego baru z sushi na jaki się napatoczyli. Jasne, że nie dominował tylko w łóżku, mógł go zmusić do wszystkiego w razie czego... Jasne, że Izaya nie decydował za niego!
- Tak, tak wmawiaj sobie~!- westchnął. - Shizuo, nie wiem czy wiesz, ale tam masz sushibar połączony z herbaciarnią~! - wskazał na róg ulicy. - I mają fajny widok na plan~.
- Nie wmawiam, serio mówię. A co do widoku na plan... Fajnie by było, ale nie chcę, żeby plan miał oko na nas, jasne? - mruknął, patrząc w tamtą stronę nieufnie. To ich czas, niech sobie filmowcy idą tam, oni pójdą tu, wszyscy szczęśliwi... I przy okazji to on zadecyduje.
- Nie będą widzieć, bo są bambusowe żaluzje...- westchnął z rezygnacją Izaya, że też jego chłopak nie zauważał szczegółów tak ważnych... - Poza tym ekipa głównie jada tam. - wskazał na lokal, do którego Shizuo nadal próbował wejść.
- A niby skąd wiesz? - popatrzył na niego, lekko naburmuszony. No nie, chyba nie będzie mu wmawiał, że jedzą tu, jak tam mają bliżej...
- Bo ja w przeciwieństwie do ciebie obserwuję otaczający mnie świat~! - westchnął, idąc w stronę restauracji. - Poza tym tam jest bliżej patrząc od strony szatni, a przecież aktorzy w kostiumach jeść nie będą, a cała ekipa i tak wychodzi tamtędy~.
- No, ale... - zerknął do środka. No fakt, ktoś tam był... Teraz musiał zdecydować, czy chodzi mu o prywatność, czy postawienie na swoim. Nie chciał zniszczyć tego dnia... - A niech to. - warknął i poszedł za nim. - Ale tylko ten raz. - burczał pod nosem.
- Razy nieskończoność~! - dodał wesoło Izaya. Tak jak potrzeba to Izaya zawsze postawi na swoim. - I kto jest facetem w tym związku~? - zażartował sobie, stukając Shizuo delikatnie łokciem w żebra.
- My obaj. - zauważył i zrzucił mu swoją koszulkę z czubka głowy na oczy. - No, teraz od biedy wyglądasz trochę jak w welonie... - parsknął. - Ale to i tak ja też podejmuję decyzje.
- A gdzie buziaczek dla panny młodej~? - zachichotał, podwijając swój welon. - No, Shizu-chan czekam~.
Shizuo parsknął, ale szybko cmoknął go w czółko.
- Tak lepiej? - parsknął śmiechem.
- Nie-e~! Gdzie się całuje pannę młodą~?
- Poczekaj do ślubu. - zaczął się droczyć.
- Phie~! Od Shizu-chana to się na obrączkę nie doczekam~!- zaśmiał się
- Zakład? - uśmiechnął się chytrze. W sumie... Jubilera to tu raczej nie ma, ale nawet jeśli... Ślubu by raczej nie wzięli, ale... Nie, może myślał o głupotach.
- Nie trzeba, mam już dwa pierścionki~! - zachichotał pokazując blondynowi swoje dłonie. Tak z biżuterią nie rozstawał się nawet na wakacjach - Ale jeśli masz ochotę na ślub... Zawsze możesz mnie przenieść przez próg restauracji~! - zachichotał, naszła go jakaś dziwna ochota żeby wskoczyć Shizuo w ramiona i pozwolić się tak nieść. Nie.... To było niedorzeczne.
- Taa... - podrapał się w kark. W sumie, to do tej pory myślał o tym tylko, kiedy wypił za dużo, ale... Fajnie byłoby mieć Izayę jako narzeczonego.
     ...Wróć. Co?
- Eem... Tego... - zaciął się. W końcu zdecydował to, co zawsze - olać to. Rozejrzał się ukradkiem i przyciągnął Izayę do pocałunku. Nie długiego, nie głębokiego... Takiego o, po prostu. - Mhm. - mruknął, odrywając się od niego, jednak nie puszczając go z objęć. - To teraz moja panna młoda jest zadowolona? - spytał pół żartem, pół serio.
- Prawie~! - uśmiechnął się wesoło, zakładając ramiona na szyję blondyna. Szepnął mu do ucha. - Teraz jeszcze złap mnie pod tyłkiem, bo obaj wiemy, że jakimś sposobem twoja ręka i tam tam wyląduje... I mnie przenieś~!
- Hmm, skąd... - parsknął, ściskając lekko jego pośladek. - A jak ktoś w tym barze dostanie zawału? - zaśmiał się cicho.
- Jassne~! - westchnął, czując ucisk na pośladku. - Jak dostanie zawału to będziemy mieć obiad za darmo~? - zapytał się głupio.
- Nie, to nikt nam go nie zrobi. - zaśmiał się. - Więc musisz tam wejść grzecznie i zjemy grzecznie, jasne?
- Przecież Shizu-chan może go zrobić~! - dalej się z nim droczył. Chyba uwadze jego chłopaka umknął taki mały szczegół jakim było to, że obściskuje się z Izayą na widoku i w dodatku go maca. Ale kto by się tym przejmował? Bo Izaya na pewno nie.
- W ogóle nie troszczysz się o zdrowie właściciela, nie? - parsknął i z żalem go puścił. - No dobra, idziemy. Zresztą, co ci zależy...? Chyba tobie się to tak nie podoba jak mnie, nie? - otworzył przed nim drzwi.
- Oj no przecież się zgrywam~! Poza tym pewnie właściciel widywał dziwniejsze sceny~... - westchnął. - A to, że mi się podoba nie ma nic do rzeczy. - burknął.
- Jednak się podoba, co? - puknął go lekko w czoło. W sumie dziwiło go, że Izaya jeszcze się nie upiera, żeby ubrał tę koszulkę... - Cieszę się. A teraz chodź, pokażemy właścicielowi dla odmiany coś normalnego.
- Zero z tobą zabawy~...- naburmuszył się dla żartu. - Ale skoro chcesz mu pokazać coś normalnego, to ubierz koszulkę~! Jeszcze go zawstydzisz~!
- Nie. Gorąco jest. - uśmiechnął się. Będzie po jego myśli i tyle. Było gorąco. Poza tym przy liczbie chodzących tu aktorów... Też bez koszulek... Całkiem normalne. - Poza tym jak zero zabawy?
- Bo nie chcesz zaszaleć nawet na wakacjach. Ale jak ma być normalnie to ubieraj zaraz tę koszulkę. - zarzucił ją Shizuo na głowę. - Jeszcze się okaże, że pomaga im jakaś ładna wnuczka/córka w kostiumie pokojówki i cię raczej nie zobaczę do końca tego wyjazdu. Albo i dłużej~...
- Już widzę, jak znikam na widok jakiejś dziewczyny-pokojówki... Prędzej z jej strojem i tobą. - parsknął. - Jak chcesz zaszaleć? - spytał ciszej, wchodząc z nim do środka.
- Szaleństw się nie planuje, one wychodzą spontanicznie~! - pouczył go dosyć głośno, przykuwając tym uwagę starszego pana siedzącego za ladą.
- Dzień dobry. - Shizuo uśmiechnął się do właściciela. - Poszalejemy jak już będziemy z dala stąd, ok? - mruknął cicho do niego. Mogli szaleć wszędzie, dopóki nie groziło to Kasuce ani nie przyprawiało o zawał miłych i pomocnych ludzi. - Siadamy? - wskazał stoliki. Wiało trochę pustką...
     Starszy pan uśmiechnął się i z cichym "shotai" wskazał im jeden ze stolików. Izaya uśmiechnął się przemiło i zajął miejsce od razu zaczynając gawędzić ze staruszkiem o różnych rodzajach sushi.
     Blondyn siedział po prostu, znudzony, czekając na moment zamówienia. Zamyślił się, czekając tylko na słowo "ootoro" albo "Shizu-chan", na nic innego raczej by nie zareagował...
     Izaya postanowił nie kłopotać swojego zamyślonego chłopaka i sam złożył zamówienie. W końcu Shizuo zawsze zamawiał to samo, a Izaya jako najlepszy informator wiedział o wszystkim co blondyn lubi bądź nie. Dla siebie zamówił olbrzymią tackę ootoro. Śmiechem tłumacząc się z ilości tuńczyka, zachęcił pana Jiro, jak się okazało, aby zrobił im... Albo może bardziej tylko jemu, pokaz robienia sushi. Brunet jak urzeczony wpatrywał się w noże, którymi wymachiwał staruszek.
     Heiwajima ocknął się nieco na słowo "tuńczyk". Wbił wzrok w zafascynowanego Izayę. Taak, taka fascynacja to u niego tylko na widok noży... Typowe. Ale nawet ciekawym było go oglądać w takim stanie. Przyrządzanie sushi Shizuo widział niejednokrotnie, ale tego wzroku Izayi nie obserwował często. Może teraz będzie miał okazję, jak już zamieszkają razem...
     Znów się zamyślił, tym razem wpatrując w swojego chłopaka.
- Co jest Shizu-chan~? - Izaya z bólem serca oderwał się na chwile od obserwacji zimnej stali krojącej ryż i wodorosty, i spojrzał na swojego chłopaka. - Nad czym tak dumasz~?
- Nad niczym, nad niczym. Oglądaj sobie dalej. - machnął ręką, zachęcając go do dalszej obserwacji. Tak po prostu chciał go sobie pooglądać.
- No nie, teraz jestem ciekawy~! Shizu-chan zrobiłem coś dziwnego? - zastanowił się, ale... Nie. O dziwo nie wygłupił się, ani specjalnie ani przez przypadek, niczym też nie zraził go siebie tego pana. Zachował się jak Izaya chcący dostać trochę ootoro, więc o co mogło chodzić?
     Shizuo uśmiechnął się mimowolnie.
- Tylko sobie ciebie oglądam, nic nie zrobiłeś. No, nie zajmuj się mną teraz, bo potem będziesz mi wypominał, że nie mogłeś przeze mnie oglądać. - machnął ręką jeszcze raz. Odwrócił jego uwagę całkiem niechcący...
- Teraz to i tak nie ważne~! - uśmiechnął się Izaya widząc, że Jiro-san właśnie przestał kroić sushi i ustawia je na tacce. - Pan powiedział, że nie ma jedzenia dla potworków, ale to co przygotował powinno cię zadowolić~! - zachichotał, widząc niesioną tackę.
- Hahaha, bardzo śmieszne. - przewrócił oczami, ale nie przestawał się lekko uśmiechać. - Dziękuję. - mruknął do staruszka. Wyglądało przepysznie...
     Jednak uśmiech blondyna to było nic w porównaniu z Izayą wręcz śliniącym się na widok całej, calutkiej tacki wypełnionej ootoro. Po raz pierwszy miał tak nieodparta ochotę by się na coś rzucić. Chyba zaczynał rozumieć Shizuo, tak... W takich chwilach naprawdę ciężko jest się powstrzymać.
     Heiwajima zaśmiał się cicho i sięgnął spokojnie po wasabi, nakładając go trochę na swoje sushi.
- Itadakimasu. - mruknął i zerknął na Izayę. Takiego ataku na ootoro jeszcze nie widział... Pffhahaha, pan "nie jestem głodny", ta, jasne!
- Ne fmej fe. - fuknął Izaya z pełnymi ustami, widząc Shizuo trzęsącego się w niemym chichocie. - No fo ty tef tak se zafowufies.
- Czasami... To silniejsze ode mnie. Ale ty też się śmiejesz. - zauważył i włożył jedno sushi do ust. Uuuh, ostre...
- Ja fam frawo - dodał przełykając. Spokojnie nalał sobie zielonej herbaty do czarki i dostojnie podniósł ją do ust. Musiał jakoś odbudować swój wizerunek po tym barbarzyńskim ataku. - Widać spędzam z tobą zbyt dużo czasu, bo zaczynam się zachowywać jak ty. - stwierdził, biorąc kolejnego łyka naparu.
- Jasne, jasne, zwalaj na mnie. - parsknął, zaraz po przełknięciu. Za ostre... Też nalał sobie herbaty i upił łyk. Nieco lepiej... - Nikt cię nie zmuszał do rzucania się na to.
- A tobie nikt nie kazał się rzucać na mnie, albo co gorsza we mnie, a i tak to robiłeś~!
- Rzucanie czymś w ciebie było gorsze, niż rzucanie się na ciebie? Zapamiętam. - stwierdził spokojnie. No, tego argumentu tylko się trzymać... - Ale ja nie zwalam na ciebie winy za to. Robię to, co chcę i jak chcę, więc to mój wybór.
- Ale potem miałeś wyrzuty sumienia~! - wystawił mu język, jednak szybko znów zajął się swoim tuńczykiem.
- A to już przez ciebie. - stwierdził poważnie i zajął się kolejną porcją sushi. Wasabi nawet słabiej działało, jak się je nałożyło na górę, a nie z obu stron...
- A co ja ci takiego zrobiłem, że przeze mnie~? - zrobił smutna minkę - Przecież cię nie namawiałem do wyrywania znaków~.
- Ale byłeś podłą mendą. I tego to nie żałuję... Tych znaków. No, może tego, ile mnie kosztowały. - wzruszył ramionami.
- A co niby miałem zrobić? - mruknął nieprzyjemnie. Trochę go to kosztowało... Dobrze, że nie musiałem tego tak do końca spłacać pieniędzmi, bo w życiu bym się nie wypłacił. - burknął i zjadł kolejne sushi. Ciekawe, czy będzie miał po tym miejsce na deser...
     Izaya z wrażenia o mało nie wypluł sushi.
- To czym ty im płaciłeś jak nie pieniędzmi! - Nie, nie powie co mu przyszło na myśl, ale w tej sytuacji przyszłoby chyba każdemu.
- No wiesz?! - warknął Shizuo, patrząc na niego jak na idiotę. - I że to niby ja mam dziwne myśli? Praca społeczna, Izaya, znasz to wyrażenie? - wzburzył się. No naprawdę... O czym on do cholery myślał?! - Tak się składa, że z moją siłą szybko spłaciłem dług i pomogłem przy zniszczeniach... Nie myśl więcej w ten sposób, jasne?
- No, ale... No, ale... Czemu ja cię nie widziałem w pomarańczowym uniformie, sprzątającego po tym wszystkim. Jak wrócę do domu muszę poszukać po kamerach miejskich... I opieprzyć kilkoro ludzi. - dodał sobie po cichu.
- Słyszałem... Kto coś mówił o uniformie? - wzruszył ramionami. - A za co ten opieprz? - rzucił, jakby nigdy nic.
- Uniform się rozumie samo przez się, zwłaszcza, że Shizuś ma niewiarygodną moc objawiająca się wpadaniem na wszystkie nadjeżdżające ciężarówki~! - zachichotał. - A opieprzyć, że mnie nie poinformowali... Obetnie im się po pensjach~! Ale to jak wrócimy, nie~?
- Uniform tylko bym zniszczył, przyszedłem w dresie... Nie mieli nic przeciwko. Nie chciałem odrabiać uniformu, to by już było zanadto wkurzające. Poza tym... Te ciężarówki to raczej przez czystą nieuwagę i tylko przez ściganie cię, pamiętaj. - zjadł kolejną porcję futomaki. - Chemu po pensjach? Daj szpokój, tesz mają życie. Ja tam jestem im wdzięczny. Porażka z tymi nagraniami.
- Czyli, że można stwierdzić, że straciłeś dla mnie głowę i uganiałeś się za mną nie patrząc na innych~? Słodko~! - zażartował sobie pomiędzy kolejnymi kawałkami tuńczyka. O pensjach się już nie wypowiedział, bo w końcu on już postanowił że dostaną nauczkę.
- Raczej tak bardzo chciałem cię zabić. - wzruszył ramionami. No co? Taka prawda.
- Ne, Shizu-chan~... Niszczysz moje fantazje. Jesteś niemiły~. - udawał, że posmutniał, bo przecież tak naprawdę nic nie mogło zniszczyć dobrego humoru Izayi, to też zaraz uśmiechnął się sarkastycznie. - Ale przyznasz, że moje słowa nie były nadinterpretacją i były słuszne~?
- Były słuszne jakieś parę miesięcy potem... - zauważył. - No i nie udawaj, że się smucisz. - mruknął, kończąc swoje sushi. Najadł się... I miał miejsce na deser!
- Słucham~? - przyłożył dłoń do ucha. - Czyżby Shizu-chan przyznał się, że mu się podobałem już w liceum~? - nadal uśmiechał się sarkastycznie i przystawiał ucho prawie pod twarz blondynowi chcąc wymusić odpowiedź.
     Blondyn zerknął na właściciela. Tak jakby magicznie zniknął... I dobrze, nie chciał, żeby w mediach było coś o romansie brata Kasuki z chłopakiem...
- No... Tak trochę... - odpowiedział wykrętnie i sięgnął po jego ootoro, żeby odwrócić jego uwagę.
- Wiedziałem~!- zaświergotał uradowany Izaya. - Mogłeś się przyznać wcześniej~! - westchnął rozsiadając się wygodniej na krześle. - Pomyśl jak byłoby zabawnie~!
- Ta, bardzo... - prychnął. - Mówię przecież, że trochę... Nie masz się z czego tak cieszyć... - mruknął i wepchnął jego porcję sushi do ust. Też lubił ootoro, choć dużo mniej, niż Izaya. - Może nie demolowałbyś szkoły? - mruknął. W sumie to on demolował, ale przez Izayę.
- To TY ją demolowałeś~! A może ty po prostu się przy mnie denerwowałeś, bo ci się podobałem i ze stresu te nerwowe zachowania~? To by wiele wyjaśniało. - klasnął w dłonie. - A może po prostu tak ci skakało libido, że bałeś się ze przygnieciesz mnie do jakiejś ściany i wykorzystasz, co~? I byłeś tak kochany, że mnie odganiałeś~? Było powiedzieć~! - uśmiechnął się nawet ciepło. - A za to ootoro czeka cię straszliwa kara, zobaczysz~! - Jego miły uśmiech przybrał negatywny i mściwy wygląd, ale nadal niczym się nie przejmując, konsumował pozostałego na tacce tuńczyka... No może jadł trochę szybciej niż normalnie, ale... Jeszcze by mu znów ktoś podkradł jego przysmak.
- Po prostu dbałem, żebyś miał ładnie wyrobione mięśnie. Zobacz, jak przygotowywałem cię sobie na przyszłość. - parsknął ironicznie. Jasne, że po prostu Izaya go wtedy wkurzał. Mimo tego, że go interesował... Wkurzał go. - A co do tuńczyka... Ta, jasne. - uśmiechnął się kpiąco. - To jedno ootoro, nie rób z tego tragedii. - mruknął. Jak to tak, ootoro ważniejsze od niego, tak?
- Nie rób tragedii. - zacytował blondyna. - Czyli mam odwołać Japońską Gwardię Narodową? - rzucił ze smutkiem i sięgnął po telefon udając, że naprawdę zamierza to zrobić. - A poza tym chyba widziałeś, że już wtedy świetnie wyglądałem~! W końcu tyle razy łapałeś mnie za koszulkę... - nagle pstryknął palcami. - Już rozumiem, chciałeś sobie popatrzeć~! To dlatego mnie ciągle tam łapałeś, a ja myślałem, że czerwony działa na ciebie jak płachta na byka~! - zachichotał. - To tylko dowodzi, że jesteś moim potworkiem skoro nie mogę cię zrozumieć~!
     Blondyn pokręcił głową i westchnął. Po prostu nie miał na niego momentami siły...
- Wiem, wiem jak wyglądałeś. Ale przypomnę ci, że to ty pierwszy rozciąłeś mi koszulę i nawet zostawiłeś jakże "piękną" bliznę. - popatrzył na niego dość wrogo. - Ty cały działałeś jak płachta na byka, bo naprawdę, naprawdę mnie wkurzałeś. - warknął pod nosem i dla uspokojenia nałożył wasabi, a potem wziął sushi do ust. Paliło!
- Cieszę się, że ci się podoba~! - uśmiechnął się, przysuwając bliżej blondyna. - Według mnie też jest świetna~! - pogładził palcami materiał koszuli, pod którym było rozcięcie. - Poza tym nie złość się na mnie~! Musiałem się jakoś bronić. Poza tym... Też się chciałem napatrzeć~! - zachichotał, prawie siadając mu na kolana.
- Twoja obrona była spowodowana moją obroną. - mruknął mało zrozumiale, popijając herbatę. - To była ironia. - dodał, odstawiając czarkę. - To z tą blizną. Mam różowo-biały ślad na zawsze, nie widzę w tym nic ciekawego.
- Oj narzekasz~... - westchnął Izaya, przytulając się bardziej do blondyna. Przysunął mu usta do ucha i szepnął. - Dzięki temu wszyscy wiedzą, że jesteś tylko mój~!
- Jest ten problem, że się nie podpisałeś. - puknął go palcem w nos i krótko cmoknął w usta. - Więc nadal to nie jest jasne, do kogo należę. To zależy tylko ode mnie. - uśmiechnął się. Wiedział, że Izaya zaraz zacznie zrzędzić, jakoby to chciał go zdradzać, czy coś podobnego...
- Wiesz... Zawsze możemy to naprawić~! - zachichotał. - Na pewno znajdzie się nóż... O proszę, na stole leżą nawet dwa, więc~? - uśmiechnął się zachęcająco, jakby naprawdę chciał wyryć na Shizuo swój podpis.
- Spróbuj, a skończę z tobą raz na zawsze. - ostrzegł. - Bez psychopatycznych wybryków, proszę. - wziął ostatnią porcję sushi ze swojej tacki i zjadł. Dopił herbatę i popatrzył na Izayę. - Wychodzimy zaraz.
- No Shizu-chan, w ogóle nie potrafisz się bawić~! - zachichotał. - Przecież każdy wie, że to moja blizna, nikt inny nigdy nie dał rady cię ranić nożem~! - uśmiechnął się, dojadając oototo. - To teraz do kawiarni tak~? Upewnił się.
- Też racja. - mruknął. - Tak, teraz do kawiarni. I nie narzekaj mi, że nie potrafię się bawić... Nie zmienię się. - zastrzegł.
- Tak, tak wiem Shizu-chan zostanie na zawsze Shizu-chanem i to mi się w tobie tak podoba~! - cmoknął go szybko w policzek i wypił ostatni łyk zielonej herbaty, oczywiście ze szklanki blondyna.
 - Dobrze, że pamiętasz. - uśmiechnął się lekko i zostawił pieniądze na stole, po czym skierował się do wyjścia. - Mam już jedną kawiarenkę na oku. - oznajmił weselej.
- Dobrze~! - uśmiechnął się Izaya i przeciągnął, czekając aż blondyn zapłaci. Wyszli razem przed budynek i Shizuo zaczął ich prowadzić w stronę tej swojej kafejki. Izaya miał pewne obawy co do kawiarenki... W końcu ile mogło być ich na tak małej wysepce? A przecież mogli tam być ludzie, których blondyn tak bardzo chciał uniknąć. Jednak nie dzielił się obawiam, tylko uśmiechając się do prażącego z góry słońca, szedł za blondynem.

4 komentarze:

  1. Jej pierwsza! ^^ Okay, to mój pierwszy komentarz tutaj... O_O Uwielbiam wasze opowiadania, zawsze są takie... UROCZE~! Ale to... to była jakaś masakra tęczowych, przesłodzonych rzygów xd Strasznie spodobała mi się scena z tym spaniem Izusia na kolanach Shizusia! Ahhhhh... to było c-u-d-o-w-n-e~ chcę więcej! Tak, więcej takich słodziaków! W ogóle to skąd wy bierzecie takie wspaniałe pomysły, BOŻE kocham was♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział ah to było takie urocze =) uwielbiam jak Izaya jest taki zazdrosny i jak dba o swojego potworka =) Życzę dużo weny dziewczyny =) i nie przepracowujcie się za bardzo =)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :) ale martwię się tym że Izaya tak często śpi obawiam się tego :( Mogę powiedzieć że czekam na następny rozdział :) Weny dziewczyny, weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle fantastyczny ;D tak trzymać! Biedy Shizuś rączki obtarte :/ aż jestem głodna... Bardzo lubię OOTORO <3 HEHEHEHEH... WSPOMNIENIA <3

    OdpowiedzUsuń