Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 4 maja 2015

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 14

 Hejo~... Dziś jest wielki dzień ^^ Urodzinki Izayi, już kolejne, jakie obchodzi ten blog yay~! Tak sobie przypomniałam, że miesiąc temu była kolejna rocznica... ups XD A własnie, pamiętajcie o kliknięciu banerka i nakarmienia psiaków. W ramach kończenia tych zaczętych opowiadań, na urodziny mamy dla was kolejny rozdzialik "Inny niż wszystkie" Chyba jesteśmy już na półmetku, prawda Inu-chan?
Ojejku, to fakt, była rocznica~... Ano, ohayo tak w ogóle~! X33 To dziś mamy urodzinki Izayi, jednocześnie pierwszy dzień matur, wszystkim maturzystom nie miałam jeszcze okazji życzyć połamania długopisów, a więc życzę~! :3
I wszystkiego najlepszego Iza-chan~... Myślę, że to jego słodkie wcielenie jemu nie przypadłoby do gustu, ale to w sam raz dla osób chcących się zasłodzić. X33
Um, nie Kiasarin-san, to połowa tej pełnej noty, a tych wypełnionych not mamy 8 czy tam 9~... Kochani, toż to początek~! XDD Ale nie będę wam dawała extra długich notek, bo wtedy idzie się zmęczyć tekstem. ;3 I przecukrzyć. A potem to na nas będzie wina za cukrzycę~! >3< No~! A teraz...
Enjoy! :3
A pisało się to tak szybko Q.Q może ze 2 miesiące całość....
Enjoy~!





- Mhm. - mruknął tylko, po czym chwyciwszy za kolejny list obserwował, jak Izaya wychodzi. Zerknął na ozdobne pismo, wykrzywił wargi w niezadowoleniu i otworzył kopertę. Zaproszenie. Po paru takich był podirytowany. W końcu ile z nich i dlaczego tak zawzięcie zapraszało Izayę do siebie? Jednak jeszcze bardziej zdenerwował się, widząc kolejny list.
     Zdecydowanie nie formalny, to widział już po wstępie. Choć ciekawość go zżerała, podarł go, dotrzymując swego przyrzeczenia.
     Nie będzie tego czytał... Z tą myślą zabrał się za dalszą segregację.
     Izaya z uśmiechem patrzył jak woda z warzywami i przyprawami wesoło bulgocze.
- Zaraz będzie gotowe Shizu-chan~!!! - krzyknął głośno. - Mam ci przynieść czy przyjdziesz tu~?!
- Tutaj! - poprosił, unosząc do oczu kolejny list. Nie mógł się powstrzymać i przeczytał trochę więcej. Przez chwilę myślał, że krew go zaleje, tak bardzo był wściekły. Szybko go podarł, na mniejsze kawałeczki, niż pozostałe. Wziął kolejny. Formalny. Odłożył spokojnie. W myślach wciąż trawił imię i nazwisko tego wampira od poprzedniego listu. Obiecał sobie, że jak go znajdzie, to naprawdę zabije. I wziął się za kolejny. Wciągnęło go to.
- Jak widzę moja korespondencja zrobiła się ciekawa~? - zachichotał wchodząc do pokoju z miską parującej zupy i łyżką dla blondyna. - Czytaj sobie, czytaj~... - uspokoił niepewny wzrok chłopaka. - Powiedz... Nie zdenerwowało cię nic zbytnio? Bo teraz się martwię, że mogłeś być zły~...
- Nie. - odparł, może trochę za sucho. - Czytałem tylko początek, w jednym część następnego akapitu. Wybacz. - Skrzywił się w duchu na swoją szczerość. Podarł list, który właśnie zaczął. Wstęp zdecydowanie nie był formalny. Jego nazwisko też sobie zapamiętał. Lista była całkiem spora. Tak samo jak kupka podartego papieru przed nim.
     Ta, są wkurzające. - chciał przyznać, ale się powstrzymał. A skąd, wcale go to nie rusza...
- Wybacz~... Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz~! - Uśmiechnął się przysiadając koło blondyna na łóżku. - Dobrze, ale teraz odłóż je i zjedz zupy. Musisz szybko wyzdrowieć jak chcemy jechać do miasta~!
- Mogę, mogę. - Przyjął od niego talerz i zaczął jeść. Powoli, bo i oddech i jedzenie musiał łapać ustami. Nos wciąż był zatkany. Ciepłe jedzenie kojąco działało na opuchnięty od choroby przełyk. - Dziękuję. - mruknął, nabierając jeszcze trochę. Był zadowolony, bo w końcu miał co robić i nie czuł się bezużyteczny, a do tego miał już plany na jutro. Bo miał nadzieję, że pojadą jutro...
- Może znajdę ci chusteczki żebyś miał w co kichać? - zaproponował z uśmiechem patrząc jak Shizuo pochłania zupę. - Dobra?
- Taa, przydałyby się... Izaya? - zatrzymał go jeszcze. - Ale jutro i tak jedziemy do miasta, nie? Myślę, że będę czuł się już nieco lepiej, więc dobrze by było, nie? - Spojrzał na niego spokojnie. Nie miał sił się wykłócać, więc pytał.
- Jak nie będzie padać, będzie w miarę ciepło i będziesz się dobrze czuł, to bardzo chętnie z tobą pojadę~! - Zapewnił. Wstał i zaczął przeszukiwać szafki. Gdzieś przy wielkich porządkach przełożył do tego pokoju część niepotrzebnych mu rzeczy, w tym chusteczki. - A co ci się tak spieszy do tego miasta? - zagadnął unikając spadającej z góry ścierki.
- Jakoś po prostu... Chyba poniekąd brak mi tłoku. Za cicho tutaj. - Wzruszył ramionami. Na dłuższą metę nie lubił ludzi, ale ich obecność była tym, do czego był już przyzwyczajony. - No i jestem ciekaw jak jest w tym mieście obok ciebie. Specjalnie mijałem je po drodze...
- Czemu? - zdziwił się. - Po co mijać miasto~? ...Ale jeśli wolisz tłok to... - zastanowił się. - Może wykupię dom w tym mieście i się przeprowadzimy? Chciałbyś~? - Uśmiechnął się zachęcająco. On dla Shizuo zrobiłby wszystko.
- Mijałem, bo to była tajna misja... Znaczy... Na wszelki wypadek. - Wzruszył ramionami. - I nie, aż tak nie lubię tłoku. Tylko raz na jakiś czas, żeby nie zwariować, spotkać obcych ludzi, popatrzyć na nich bez obowiązku rozmawiania z nimi. A potem wrócić do ciszy i spokoju. Tak jest najlepiej. - Skończył zupę i chciał wstać, ale rozsypałby papiery leżące na łóżku z podartych listów. - Cholera, gdzie to wyrzucić...? - mruknął pod nosem.
- A po co niby przyniosłem ci drugi, pusty koszyczek~? Na śmieci Shizu-chan~! - Uśmiechnął się wesoło podając mu znalezione chusteczki. - A co ty tam wrzuciłeś jak nie śmieci?- zdziwił się.
- Yym... Nic. - Wyrzucił odłożone listy z drugiego koszyka za swoje plecy, położył na łóżku obok talerz, przerzucił podarte papiery do koszyka i wziął chustki i talerz, po czym wygramolił się z łóżka. - To ja to zaniosę i zaraz wracam... - Strasznie chciało mu się pić, więc przy okazji pójścia do kuchni miał zamiar to zrobić. I może nawet przywitać się z kotami. Cokolwiek, byle nie leżeć bez przerwy z ograniczonymi ruchami.
- To może chociaż dam ci cieplejsze ubranie? - Zmartwiony poszedł za blondynem. - Um... Shizuś, potrzebujesz jeszcze czegoś? - zapytał widząc, że blondyn krząta się po kuchni.
- Nie trzeba... Przecież ja tylko na chwilę. - Z zadowoleniem rozprostowywał kości. Zmył po sobie talerz i nalał sobie wody. Napił się, potem jeszcze szklankę i zajrzał do paru szafek. - Gdzie schowały się koty? - Przystanął, wpatrując się w przestrzeń. Nie widział ich od dłuższego czasu...
- Śpią w salonie pewnie~... Chodź, pokażę ci tylko cii~... - Przytknął palec do ust i po cichu zaczął się skradać w stronę pokoju. Pewnie koty spały sobie na poduszce niedaleko kominka, tam miały miękko i ciepło.
     Heiwajima niemal parsknął śmiechem, ale poszedł za nim. Koty faktycznie spały spokojnie. Czyli, że nie miał w sumie jak się z nimi witać... Trudno...
     Dotknął ramienia wampira i zawrócił. Ochlapał twarz wodą, wytarł ją, wziął sobie szklankę wody.
- Śpiochy. - parsknął, zmierzając już do sypialni. niespiesznie, rozkoszował się tym, że może chodzić i nie kręci mu się już tak w głowie.
- Shizuś? - Izaya spojrzał zdziwiony. O co chodziło z tym klepnięciem? Czyżby Shizuo... Izaya poszedł za nim. - Shizuo po co mnie klepnąłeś? - Musiał to wyjaśnić. - Masz ochotę na "to"? Czy u ludzi to tak nie działa?
- Co? - Przystanął i odwrócił się chwiejnie, kompletnie zdezorientowany. - A u was TAK to działa? - spytał, nie kryjąc nawet zdumienia. - Nie... To było, żebyś widział, że już idę, skoro nie było po co tam stać... - odpowiedział na jego pytanie. No ale takiej interpretacji się nie spodziewał...
- Czyli jednak nie~... - zachichotał cicho nie chcąc pobudzić kotów. - To jest taki sygnał dla dwóch wampirów gdy są w większej grupie i chcą się oddalić~! Oczywiście to puknięty decyduje czy chce być "puknięty" rozumiesz~?
- Rozumiem... - Ten sposób wydał mu się sto razy lepszy niż ten miliard gestów, którymi posługiwali się arystokraci albo ten miliard knowań, których dopuszczali się duchowni, by w końcu wylądować z kimś w łóżku. Mimo wszystko dziwny, bo nieświadomy tego ktoś mógł być w raczej... nieciekawej sytuacji. - Mam zapamiętać na przyszłość, tak...? - spróbował zażartować. Przeciągnął się, odwracając znów i idąc dalej.
- Zapamiętaj że jak mnie pukniesz to bardzo chętnie z tobą pójdę~! Ale tylko z tobą. - zastrzegł, idąc za nim. - Ne Shizu a co by się stało jakbym to ja cię puknął~? - zachichotał.
- Cóż... To pewnie zależy od humoru. - odparł tajemniczo i usiadł na łóżku. Coś czuł, że tyłek go boli od siedzenia, nie mówiąc o zgarbionych plecach. Jednak wyprostował się i wziął kolejny list. Starał się nie opierać, bo za nim leżały te odłożone listy. Otworzył i z kamienną miną przeczytał kolejne "Izaya-san, wiem, że nie znamy się za dobrze, ale mam dla ciebie propozycję"... Nieformalny. Podarł go.
- Hahaha~! Masz fajną minę gdy je czytasz~... - stwierdził lekko, zbierając oficjalne listy i poprawiając blondynowi poduszkę. - Powiedz co w nim takiego było~?
- Nie wiem co dokładnie, przeczytałem tylko początek... - westchnął. - Był z gatunku nieformalnych, to podarłem. Nie interesuje cię, co jest w środku? - spytał, zaciekawiony, choć tego zaciekawienia starał się nie okazywać...
- W większości jest pewnie to samo~! Bardziej martwi mnie to, że wypadałoby im odpowiedzieć jakoś grzecznie że nie mogę~... - Usiadł na łóżku obok blondyna. - Napisałbym, że mam chłopaka ale... nie uwierzą, że mogłem zakochać się w kimkolwiek tym bardziej w człowieku~... - westchnął. - To nic nie da.
- Chyba nie będą się mścić jak nie odpowiesz, nie? - Podarł kolejny. Spojrzał na Izayę nieprzeniknionym wzrokiem. - Swoją drogą masz spore powodzenie. Ciekawe, dlaczego akurat zależy im tak bardzo na kimś niedostępnym...
- Przez to ze jestem niedostępny~! - zachichotał. - Wiesz Shizu-chan u wampirów nie chcieć "tego" to jakiś ewenement~! Pomyśl jeśli by się komuś udało zasłynąłby jako ten który pierwszy mnie zaliczył~... To jak wyróżnienie, zwłaszcza jeśli okazałbym się w tym dobry~... A słyszałem, że mam na to spore szanse. - Szturchnął blondyna lekko łokciem w bok. - Ale to już ty ocenisz i mi powiesz, nie~?
- Macie dziwne priorytety. - prychnął. Słynięcie z tego, że ktoś go zaliczył...? No naprawdę... Gdyby nie ostatnie słowa Izayi pewnie by się wkurzył. - Nie wiem, czy ocenię... - burknął pod nosem. Nie mógł mu nic obiecać. - Na pewno chcesz to zrobić akurat ze mną? - Przedarł powoli i z wyjątkową uwagą kolejny list. - A co jak ja cię nie zadowolę? Jak będę z tym długo zwlekał?
- Nie, Shizu-chan czekałem dwieście lat żeby wreszcie zacząć kusić kogoś żeby na końcu oświadczyć mu że nie, nie mam ochoty. - sarknął, fukając na niego. - Oczywiście, że chcę, nie ważne ile mam czekać i co wtedy poczuję TY masz być szczęśliwy~!- Uśmiechnął się wesoło. - A jak tego nie zrobisz to mój, ponoć, boski tyłek się zmarnuje~!
     Blondyn mimowolnie uniósł kącik ust w uśmiechu. Zostało parę ostatnich listów. Wyciągnął jeden, który już z daleka wyglądał mu na nieformalny.
- Zapewne boski... - parsknął i przeczesał wzrokiem tekst. - "...więc gdybyś miał ochotę, zapraszam cię do mojej willi. Będzie też kilka innych osób, mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzało. W końcu im większe grono tym zabawniej, prawda?" - przeczytał kawałek i podał mu list. - Wybacz. Chcę ci tylko uświadomić, że jeśli spotkam jednego z autorów tych listów, nie będę miły. A część z nich deklaruje przyjście po odpowiedź osobiście. Wiem, bo patrząc na podpis widziałem zakończenie. - Wydmuchał nos, przerywając wypowiedź. - Urządzę tu rzeź jak któryś przyjdzie. Paru chyba będziesz musiał odpisać.
- Jasne że boski~! Chcesz pomacać~?! - zachichotał. - Um... Po co mi to dałeś? - zdziwił się. - Myślałem, że go podrzesz~... W końcu widać że nieoficjalny~... - podrapał się w głowę i zaczął wczytywać w list. Jak nic nieoficjalny. - Dobrze, odpiszę jeśli będziesz dzięki temu spokojniejszy~! - zapewnił, dalej z uwagą wczytując się w list.
- Nie tylko jemu. Paru z nich. No chyba, że wolisz, żeby przyszli, ale wtedy albo sobie pójdę... Na to raczej bym nie liczył... - Nie dodał, że po prostu nie zostawi ich sam na sam bo jest zazdrosny. - Albo się ich pozbędę, ale tego też byś nie chciał, nie? - Podłożył mu jeszcze trzy listy i wpatrzył się w jego minę. Sam nie wiedział, co spodziewa się zobaczyć. Sam był jedynie zły, a nawet całych nie przeczytał.
     Izaya wybuchnął śmiechem i wrzucił czytany list do koszyczka na śmieci.
- Jeśli inne to takie same "perełki" to możesz podrzeć~... Może nigdzie tam nie ma o "sam na sam" ale wampirom nie przeszkadza publiczność... albo robienie tego w więcej niż dwie osoby~! - zapewnił blondyna. - No dobrze odpiszę ilu tylko będziesz chciał~! - zapewnił.
- Ta... Ale ja mam coś przeciwko widowni albo w ogóle robieniu "tego"... - mruknął niechętnie. Wyjął list z koszyczka. - Tym czterem trzeba odpisać. Chyba, że wolisz mieć rzeź na podwórku. - Uśmiechnął się do siebie. Jemu by to odpowiadało. Pozbyłby się ich raz na zawsze.
- Dobrze, potem odpiszę~... - westchnął łapiąc blondyna pod rękę i przytulając się do jego ramienia. - Przecież mówię, że wampiry nie mają nic przeciwko~! Albo uważasz się za wampira, albo nim jesteś skoro podkreślasz że ty nie~.. nie oczekuję tego od ciebie, nie martw się~! - uspokoił go.
- ... - Mruknął. Objął go. Znów miał ochotę go pocałować, ale był chory... Cholerna choroba. - Zupa ci się przypadkiem nie przypala, czy coś? - spytał, nagle olśniony.
- Nie, zdjąłem garnek z ognia, nie martw się~! - zapewnił go wesoło, dodatkowo ciesząc się, że blondyn go przytula. - Lepiej się już czujesz? A może chcesz jeszcze zupy?
- To dobrze... Nie, dzięki. Na razie nie mam apetytu. - Wydmuchał nos i znów odłożył chustkę. - Co za upierdliwa choroba... - powtórzył ponownie. - Niech to tylko minie...
- Postaram się żeby minęła jak najszybciej~... - zapewnił i otworzył kolejny list zaczynając go czytać. Zostało już tylko kilka... A potem jeszcze odpowiedzieć...
 - Spokojnie, dam radę... - Zajrzał przez jego ramię, przy okazji kładąc brodę na jego ramieniu. Nie chciał tego czytać, żeby się nie denerwować. Po prostu dobrze było mieć na czym oprzeć ociężałą głowę. - Powiedz, kiedy będę miał cię puścić...
- Nie musisz mnie puszczać~... Ne Shizu co jakbym powiedział, ze  "nigdy"? - zaciekawił się, odrzucając list do pudełka na listy do wyrzucenia. - Kolejne zaproszenie na niezobowiązujący numerek~... - Uśmiechnął się wesoło do blondyna.
- Że nigdy...? Pewnie bym cię nie puścił. - mruknął sennie. W końcu już byli parą... Zerknął niechętnie na odłożony list. Poniekąd narastała w nim nadzieja, że Izaya zapomni odpowiedzieć albo zapomni adresu i osobiście się rozprawi z tymi zboczeńcami... Ale to raczej było szkodliwe dla Izayi.
- To się cieszę~! - podsumował, wtulając się w blondyna całym ciałem. - Nie patrz wilkiem na ten list, nie spalisz go przecież wzrokiem~! I nie martw się, nie zamierzam zostawiać cię dla nikogo. - poraz kolejny zapewnił o tym Shizuo.
- Mhmm... - zamruczał, opierając się policzkiem o jego szyję. Zaczął przysypiać, nie puszczając Izayi.
- Hej, hej jak chcesz spać to chociaż ułóż się żeby było ci wygodniej! - Potrząsnął Shizuo a widząc, że nie daje to żadnych efektów sam przesunął go do względnie leżącej pozycji i wtulił się w niego.
     Heiwajima odruchowo przytulił go do siebie przez sen i wtulił głowę w poduszkę. Był na tyle zmęczony, że na razie nie dało się go obudzić żadną siłą...
- Tak, tak jesteś zmęczony chorobą~... - Westchnął przykrywając siebie i blondyna jeszcze jednym kocem. Ot tak, na wszelki wypadek.
     Shizuo obudziło dopiero miauczenie. Głodne koty przyszły się upomnieć o swój obiad, przy okazji niemiłosiernie drażniąc jego uszy.
- Co jest... - mruknął, przecierając zaspane i obolałe oczy. - Cicho... - chciał krzyknąć, ale gardło miał wysuszone do niemal granic możliwości.
- Hę? Shizuś?- Izaya też przetarł oczy. Czyżby zdarzyło mu się zasnąć? Ale przecież wampiry nie sypiają o ile nie są bardzo głodne... Czyżby znów potrzebował? Pokręcił stanowczo głową. Nie, jeszcze się trzyma. - A tak... Pewnie już zjadły i chcą więcej~... - westchnął. - Przykro mi mleka nie ma~! - krzyknął do drzwi.
- A to moje z miodem...? - spytał cicho. Głośniej nie mógł... - Pójdę dać im chociaż wody i coś do jedzenia... - Rozkopał kołdrę i wstał powoli. Zaczął iść do drzwi. Sam też musiał się napić... Nadal nie kojarzył co się dzieje dookoła, ale tyle wiedział.
- Dla ciebie zostało zaraz ci przyniosę~! Shizuo... - Poszedł za nim, patrząc na blondyna smutno. - Nadal źle wyglądasz, powinieneś wypoczywać~...
- Przecież odpocznę... Cały czas odpoczywam. Jak wstanę to mi to różnicy nie zrobi. - Podparł się ściany, ale zaraz puścił i szedł dalej. Aż tak mu się z głowie nie kręciło, jak wcześniej. - Tak poza tym... czy ty przypadkiem nie zasnąłeś? - Zerknął na niego. Gdyby Izaya spał znaczyłoby, że jest słaby... Znów brakuje mu krwi.
- Coś ci się chyba zdawało Shizuś~... - zachichotał machając lekceważąco ręką. - Może ci się przyśniło~? - Starał się żeby brzmiało naprawdę realnie. Shizuo nie mógł się martwić o niego, na pewno nie powinien mu dawać krwi jeszcze by przypadkiem pogorszył jego stan. - Dobrze, więc pójdę z tobą żebyś mi nie upadł~!
- Może... Nie wiem. - Na razie zostawił tę sprawę. Ale jeśli Izaya potrzebuje krwi, to prędzej czy później się o tym dowie. Stanął przy garnku z mlekiem. - A kotom do czego nalać...? - Nalał sobie wody i szybko wypił. Przynajmniej mógł normalnie mówić... Na razie nie miał ochoty na mleko. Czuł, że na jego twarz wstępuje niezdrowy rumieniec. Było mu gorąco...
- Shizuo nie pije się nic zimnego jak się jest chorym! - skarcił go. - A kotom to do miski... - westchnął wyjmując ją z szafki. - Niezdrowo wyglądasz... - stwierdził dość chłodno. Był zły na siebie, że nie potrafi się zając Shizuo, i na blondyna że ten nic sobie nie robi z choroby. - Jak tak dalej będzie to przekładamy wyjazd na później.
- Kiedy to nie moja wina, że tak wyglądam... - warknął gardłowo. - Jest mi gorąco, więc piję to, co zimne... Zresztą najchętniej to bym się tym oblał... - dodał i nalał mleka do miski kotów. Zaczynał odczuwać zawroty głowy...
- To może... Ach Shizu-chan~... - jęknął przerażony i go przytulił. - Nie wiem czy to dobrze że tak ci gorąco bo walczysz z chorobą, czy może źle bo powinienem ci zrobić zimny okład...
- Nie wiem... Zwykle to nie jest aż tak silne... - mruknął. Zakręciło mu się w głowie, ale w porę powstrzymał się przed upadkiem. - Wrócę do pokoju, tylko... - Mimo przyczepionego do niego bruneta podszedł do balii z wodą i opłukał twarz i kark. - Dobra... Do łóżka...
- Nareszcie~... - odetchnął. - Może zaczniesz się mnie czasem słuchać~? - zagadnął pilnując by Shizuo nie upadł. - Um.... Zupa nie podziałała, a może przynieść ci jakichś warzyw i owoców?
- Nie... - skrzywił się. - Nie mam apetytu. - Ruszył do sypialni, trzymając się ściany. W końcu zdjął wszystko z łóżka i położył się na kołdrze, wtulając głowę w poduszkę. Było strasznie gorąco... Aż rozpiął koszulę, chcąc ją zdjąć.
- Dobrze, dobrze~... - Izaya odgarnął mu mokre włosy ze spoconego czoła. - Może faktycznie powinienem cię schłodzić~... - mruknął i zmoczył na nowo ściereczkę w balii z wodą. Jak dobrze, że jej nie wyniósł. Położył ją na czole blondyna.
     Heiwajima leżał bezwładnie. Nawet nie wzdrygnął się na zimno ściereczki. Przymknął oczy, choć nie mógł zasnąć. Wszystko go bolało...
     Izaya siedział przy blondynie od kilku godzin co kilka minut płucząc i zmieniając gorącą już ściereczkę. Nie wiedział co innego mógłby zrobić.
- Głupi idiota w ogóle o siebie nie dba~... - westchnął poraz kolejny, układając mu na czole zimny okład.
     Shizuo dalej leżał. Jednak zasnął, parę razy, za każdym razem po chwili się budząc. To było męczące, ale nic nie mógł na to poradzić. W pewnym momencie położył tylko dłoń na kolanie Izayi, chcąc, by nieco się nachylił. Nie miał sił mówić głośno. Nie miał sił by żyć. Aż tak ostre przeziębienie, czy cokolwiek to było, jeszcze mu się nigdy nie zdarzyło. Może to był efekt wcześniejszego spania w lesie poza karczmą...? A może jeszcze inny powód?
- Co jest? - Izaya zdziwiony tym nagłym ruchem nachylił się nad blondynem równocześnie układając na jego czole nowy kompres. - Jesteś trochę chłodniejszy~... - mruknął, wyraźnie oddychając z ulgą. - Choć nie bardzo... Tylko troszkę.
- Wody... - poprosił. Powoli zaczynał oddychać nosem, ale było ciężko, dlatego nadal musiał oddychać ustami, a przez to znów zaschło mu w gardle.
- Już~! - Izaya szybko nalał wody z dzbanka do szklanki. Nie pamiętał kiedy go tu przyniósł, ale dzięki temu nie musiał odstępować od Shizuo. Pomógł mu usiąść i napić się. - I jak?
- Lepiej. - mruknął, zabierając od niego szklankę. Ręce mu się tak nie trzęsły... Uznał to za dobry znak. - Niedługo mi to minie. - oznajmił powoli, znużonym głosem. W życiu nie myślało mu się tak niejasno i powoli... Ale to wiedział, niedługo będzie lepiej. Już najgorsze mijało.
- Oby szybko~... Teraz jeszcze bardziej chcę jechać do miasta. - westchnął. - Ale nie ruszamy się z domu dopóki nie będziesz w pełni zdrowy. - postanowił.
- Po co tak bardzo do miasta...? - mruknął nieskładnie. - Znaczy... Dlaczego?
     Czuł się tak żałośnie słaby, że po prostu śmieszny... Ale co mógł na to poradzić? Tylko zdrowieć.
- Dotarło do mnie, że mieszkam z człowiekiem i muszę być gotowy na różne ludzkie problemy~... Jeśli rozumiesz co mam na myśli. - mruknął. Wcześniej jakoś nie dostrzegał, że Shizuo nie jest do końca taki jak on. W domu Izayi nie było żadnych ziół leczniczych, bandaże i inne przedmioty które dbałby o zdrowie blondyna były w znikomej ilości, albo nie było ich wcale. Musiał tez pomyśleć nad innymi zagrożeniami i na nie się przygotować. Powinni też uzupełnić spiżarnię. W końcu Shizuo musi jeść, a Izaya nie potrzebując tego oddawał do wioski rok w rok całe jedzenie. Teraz muszą je przygotować dla blondyna. A to na pewno nie były wszystkie problemy.
- Rozumiem...- Uśmiechnął się nikle. - Ale ja nie mam problemów... Z reguły nie choruję... Jem to co złapię, piję to co jest, mam gdzie spać. Wystarczy mi. - zapewnił. W końcu jakie jeszcze problemy miałby mieć? Nie potrzebował wiele. - Tylko ubrania muszę sobie kupić. Moje zostały w zakonie. - dodał po namyśle. Upił parę łyków wody i podał mu pustą szklankę. - Jeszcze... - poprosił.
     Izaya z uśmiechem dolał mu wody.
- Mimo wszystko musimy kupić coś żeby cię w razie czego patrzeć, wyleczyć, i bardzo dużo słoików... - dodał po namyśle. - Co jeszcze może się przydać? - Ubrania pominął rzecz jasna. To był ich główny cel podróży więc był oczywisty teraz zastanawiał się nad dodatkowymi sprawunkami. - A właśnie~! - Klasnął w ręce. - Pojedziemy na targ zwierząt~! Obiecałem ci cielaczka, pamiętasz~? - Uśmiechnął się wesoło. - Możemy też sprawić Stefanowi przyjaciółkę, przyda nam się drugi zwierzak pociągowy~! Może w końcu obsieję to zarośnięte pole~? - zachichotał.
- Pole? - Ożywił się nieco. - Mogę pomóc... Jak tak, to faktycznie przyda ci się jeszcze jeden koń... Cielak może być, jeśli Matylda nie ma nic przeciwko. Poza tym... Właściwie, to możemy zahaczyć jeszcze o płatnerza, jeśli nie masz nic przeciwko. - Wypił jeszcze trochę wody. - Hmm, muszę wstać na chwilę... - mruknął, oddając mu szklankę i próbując wstać. Co trudniejsze, musiał iść tam zdecydowanie sam... Taka ilość płynów dawała o sobie mocno znać.
- Po co płatnerza? - Popatrzył na Shizuo niepewnie. - Aż tak masz ochotę wybić moich znajomych? - Spróbował zażartować ale naprawdę się zmartwił. - Dobrze, pomogę ci, co~? Gdzie chcesz iść~?
- Nie... Nie o nich chodzi. Ostatnio straciłem dwa sztylety i muszę kupić nowe. Na wszelki wypadek. - Wygramolił się z łóżka i stanął pewnie na nogach, zadowolony, że chociaż świat się nie kręci. - Do toalety. Nie musisz ze mną iść. - Ruszył przed siebie powoli. - Dam sobie radę.
- Um... To może chociaż pod nią cię odprowadzę? Idziesz jakoś tak niepewnie... - westchnął. - Jeśli chodzi o sztylety to nie powiem nie uspokoiłeś mnie~... - westchnął. - Nie wiem kogo masz zamiar nimi zabijać ale kotów, Matyldy i Stefana nie oddam! - zagroził. - Choćby nie wiem co.
     Shizuo prychnął przez nos, co w tym stanie było formą śmiechu.
- Nikogo, mówię tylko, że to na wszelki wypadek. Na wypadek niebezpieczeństwa. - Dotarł już prawie do drzwi. - A do toalety sam dojdę, dziękuję. - stwierdził spokojnie. Już prawie dotykał klamki.
- Dobrze~... - odetchnął z ulgą słysząc, że sztylety są tylko zabezpieczeniem. - No to... poczekam pod drzwiami~! - Uśmiechnął się i usiadł na stojącej nieopodal szafce. - Nie krępuj się~!
- Mało zachęcająca wizja. - westchnął niemal żartobliwie. Zamknął za sobą drzwi i dotarł do toalety. Chwilę mu zajęła wiadoma rzecz, potem umył ręce w misce z wodą i wyszedł. - Teraz wierzysz, że sobie radzę...?
- Średnio~... Miałbym więcej pewności będąc tam z tobą~! - zażartował. - Inne wampiry potrafią robić w toalecie ciekawe rzeczy, nie uwierzyłbyś~! - zachichotał. Taaak, żyli w dwóch rożnych światach, a skoro teraz mają mieszkać razem powinien zacząć przyzwyczajać blondyna do tych dziwactw.
- No zakładam, że uwierzyłbym, jeśli to to, o czym myślę... Ale nie wiem, czy to to. - skwitował. Coraz lepiej mu się myślało, choć do pełni szybkiego myślenia dużo mu brakowało. - Może rozwiejesz moją niepewność? - Uniósł brew. Nie zaszkodzi mu pożartować...
- Powiedziałbyś co myślisz~... - westchnął podchodząc do niego. - A może lepiej ci pokazać? - Uśmiechnął się zadziornie przytulając blondyna i przyciągając go do pocałunku. - Będzie fajnie~! - zapewnił popychając go w stronę toalety dalej chcąc go pocałować. Uśmiechał się przy tym na ten swój "wampirzy" sposób. Mimo to jeśli Shizuo kazałby mu przestać zrobiłby to.
- Teraz to wykorzystujesz moją bezbronność w chorobie. - zauważył, rozbawiony. Choć rozbawienia po sobie nie pokazał. Na chwilę oddał się pocałunkowi, po czym spoważniał i się odsunął. - Nie zarazisz się, nie? - spytał niepewnie. W sumie nie widział chorego wampira, ale co jeśli jednak... Wampirzy uśmiech go nie ruszał, podobnie zaciąganie do toalety. Miał nadzieję, że Izaya wie, że się nie zgadza na nic więcej. A gdyby nie wiedział, to to przerwie, po prostu.
- Oczywiście że nie~...- fuknął zły, że Shizuo przerywa im klimat. Wrócił go całowania blondyna. Miał zamiar wycisnąć z tej chwili ile tylko zdoła. Otarł się o blondyna prowokująco.
- Mmm... - mruknął tylko, starając się odwzajemnić pocałunki. Nie do końca panował nad swoim ciałem, więc to wymagało trochę skupienia. Objął go, jednak zatrzymując ręce na pasie. Jeszcze nie było tak źle... Choć nie wiedział, czy to gorąco to gorączka, czy może podniecenie...
- Nie opierasz się? - zdziwił się delikatnie, ale rozochocony nie zamierzał przestawać. - No to~! - Popchnął Shizuo by usiadł na toalecie a Izaya sam klęknął wciąż nie przerywając pocałunku. Umiejscowił się miedzy rozłożonymi nogami blondyna.
- Co...? - Oszołomiony, spojrzał na niego głupio i odsunął się. Przez chwilę jakby nie rozumiał, co się dzieje, aż w końcu do niego dotarło. Zmarszczył brwi, nie pozwalając Izayi się dotknąć. - Nie, nie, teraz to za dużo... - Pokręcił lekko głową. - Nie możemy Izaya... Jeszcze nie.
- Wiedziałem~! - Wzruszył lekko ramionami i uśmiechnął się wstając z klęczek. - jestem ciekaw kiedy będzie "teraz" bo ciągle słyszę tylko że nie... - Udał smutnego, ale jego szczęście wzięło górę i po chwili znów był uśmiechnięty. - Dobrze widzieć, że zdrowiejesz~!
     Heiwajima wypuścił powietrze nosem, żeby się uspokoić.
- Ta, chyba zdrowieję... - Nie skomentował tego, kiedy będzie "teraz". Sam nie wiedział. - Widzisz, jednak jutro wyjdziemy... A teraz pójdę się napić. - wstał powoli i zaczął iść w stronę pokoju. Nie chciał się kłaść, już tylko nie to...
- Jeśli będziesz się dobrze czuł. - powtórzył jak mantrę. - Najpierw pić potem toaleta i znów pić? Wiesz Shizu to mi pachnie jak zamknięte koło~...
- Zamknięte koła pachną...? - prawie parsknął. - Będę się dobrze czuł. Muszę. - Wzruszył ramionami i wypił cały kubek wody. - Poza tym mi to pomaga... Nie jest tak gorąco jak piję.
- Jasne~! Wszystko ma jakiś zapach, koło też~... Chociaż przyznać muszę, że otwartego koła nie widziałem, tylko zamknięte~! - Też zachichotał. - Wraca ci humor, bardzo się cieszę~! A skoro picie ci pomaga możemy wziąć do pokoju cały dzbanek, ale musisz iść do łóżka~...
- Nie chcę do łóżka. - zareagował natychmiastowo, patrząc na mebel z nieskrywaną niechęcią. - Mam dosyć... - Odstawił prawie pusty dzbanek na stolik. - Napełnię go później, a póki co... Póki co zrobiłbym cokolwiek, byle tu nie leżeć i nie zalegać...
     Izaya zadowolony z bliskości cmoknął szybko blondyna w usta.
- Mam dzięki tobie więcej energii więc i ochoty na przyjemność~! - Uśmiechnął się wesoło. - Na fortepianie mogę zagrać~! - Przysunął się blisko blondyna, tak blisko jak tylko mógł by Shizuo nie odkrył, że jest podniecony. - A na co miałbyś ochotę~...? - zamruczał jakby wcale nie chodziło o grę.
- Mówiłem o grze na fortepianie. - parsknął. - Coś ty dziś jakiś niewyżyty... - mruknął, próbując naśladować jego grę. Obrócił głowę tak, by być jak najbliżej jego twarzy.
     Sam bezustannie dziwił się, że teraz tak swobodnie czuje się i zachowuje w jego towarzystwie...
- Gdyby nie ostatnia część wypowiedzi brzmiałbyś jak przerażony uke~! - zachichotał szturchając go delikatnie w ramię. - Dobrze~... Weź koc, możemy posiedzieć w salonie~!
- Wcale nie... - zaprzeczył i zarzucił koc na ramię. W drugą dłoń wziął dzbanek z resztką wody. Głowa go rozbolała. - Na dworze było cieplej, prawda? - Zważając na to, że w rozpiętej koszuli było mu w miarę ciepło, dziś pewnie się ociepliło...
- Nie... W domu jest napalone... Za oknami nadal leje deszcz~... - westchnął. - Dobrze Shizuś z łóżka na kanapę to jakaś zmiana nie? - Niedelikatnie pokazał czego oczekuje od blondyna.
- Jak się tu położę, to gdzie usiądziesz? - mruknął i postanowił tylko usiąść. Nakrył się kocem i wsłuchał w cichy stuk kropel deszczu. - Będziemy się jutro taplać w błocie...
- I tak musimy przesunąć wyjazd~... - Westchnął i przysunął fotel jak najbliżej kanapy. - Połóż się po prostu~... - dodał siadając na przysuniętym meblu.
- Nie chcę... - Skrzywił się. Podciągnął nogi pod brodę i objął je ramionami, opierając się wygodniej o oparcie. - Nie będę bezczynnie leżał. - zaprzeczył. - Chcę coś zrobić. Cokolwiek. - uparł się.
- Ale co? - zapytał się zdziwiony. - Wiesz, zachowujesz się jak dzieciak, z tążnicą ze każdy dzieciak chciałby żeby mu usługiwano w chorobie~... - westchnął. - No więc co mój mały Shizu-chan chce porobić~?
- Znasz się na dzieciach? - spytał, zainteresowany. W sumie to nie wyobrażał sobie Izayi jako opiekunki do dzieci, ale może się znał? W końcu tam w wiosce... - Opiekowałeś się jakimiś? - Na razie nie mówił, co chciałby robić, bo sam nie miał pomysłu, skoro nie mógł wyjść na zewnątrz.
- Wybacz Shizu-chan dziecka ci nie zrobię~! - zachichotał. - Chociaż... Może ty byś chciał~? Jeśli tak to chętnie się nim zaopiekuję~! Tak w wiosce bawiłem się z dziećmi, nigdy się mnie nie bały, zawsze ufały i miłe były po prostu~! - Uśmiechnął się wspominając sobie jego zdziwienie gdy odprowadziwszy dziewczynkę do wioski został pociągnięty przez nią i jej kolegę i spędził kilka godzin układając z nimi klocki. Ale za to mógł się pochwalić największa wieżą w okolicy... No do zbierania zabawek największą~...
- Jak chcesz się opiekować dzieckiem, którego nie będzie? - prychnął, rozbawiony. - Głupek. - mruknął, lecz widocznie tylko się przekomarzał. - Ta, dzieci są bardzo ufne... - Jedne z niewielu stworzeń, które i do mnie podchodzą jak do człowieka, dodał w myślach. Zamyślił się... Pojedyncze stuknięcia deszczu o szybę bardzo mu w tym pomagały.
- Nie mam nic przeciwko temu... jeśli chcesz mieć dziecko nie zamierzam cię powstrzymywać~... Tylko nie odtrącaj mnie potem i nie udawaj że mnie nie ma dobrze? - poprosił tuląc się do ręki. Nie chciał się z nim rozstawać, nie chciał nikomu oddawać Shizuo, ale jeśli blondyn naprawdę chciał mieć dzieci i potrzebował do tego kobiety Izaya sądził ze powinien się na to zgodzić. U wampirów mieć kilku partnerów to rzecz normalna... Może u egzorcystów też?
     Blondyn mimo zaskoczenia spojrzał na niego z nieprzeniknioną miną.
     Co to była za mina...? Co to była za prośba...? W co on się właściwie wkopał... Nie żeby nie był stały w uczuciach, ale też nie mógł być pewien, czy te przebłyski "czegoś" to była miłość, w którą dawno przestał wierzyć, czy może zwykłe zauroczenie... A może to było jego zboczenie? Może trzymał Izayę przy sobie tylko dlatego, że chciał się z nim przespać? No cóż, tego nie zamierzał sprawdzać. Tak czy inaczej nie ufał sobie. Nie tyle Izayi, co bardziej sobie. Doszedł do tego, gdy tak się zastanawiał... To on wciąż szukał pretekstów do usprawiedliwienia swoich działań. To on wciąż egoistycznie wykorzystywał Izayę dla własnej przyjemności. A jak mu się odwidzi, to jednak go zrani. Bardziej, niż gdyby jednak nie zgadzał się na ten cały "związek"...
- A co, gdybym postanowił, że jednak wolę kobiety i odszedł, nie chcąc cię więcej spotykać? - Nie chciał zadawać tego pytania, a jednocześnie chciał poznać odpowiedź.Samo wyszło z jego ust, nim zdążył je przemyśleć...
     Izaya wzruszył ramionami uśmiechając się przy tym.
- Masz papiery, dworek jest twój~ Mogę być pewien, że zaopiekujesz się moimi małymi przyjaciółmi~! Jeśli postanowisz zamieszkać tu z kimś kogo kochasz i będziesz szczęśliwy to nie mam nic przeciwko~! Wyniosę się stąd i więcej mnie nie zobaczysz~... - zapewnił wciąż się uśmiechając.
     Zerknął na niego i spochmurniał.
- Naprawdę jesteś głupi. - burknął i puknął go lekko w czoło. - Powinieneś walczyć, czy coś, a nie jeszcze głupio się uśmiechać. Zupełnie, jakbyś się cieszył. - Ułożył brodę na kolanach, za to dłońmi zasłonił usta. - poza tym nie mógłbym żyć w twoim domu należącym do twojej rodziny, z kimś innym. - poinformował sucho. - I nie zamierzam przejmować twojego dworku. I tak pożyjesz dłużej.
- Nie zasługuję na to żebyś ze mną był~... - westchnął. - Nie mogę cię zatrzymać choćbym bardzo chciał więc co mi innego zostało jak nie cieszyć się twoim szczęściem~? - Spojrzał w stronę Shizuo i znów się uśmiechnął. Wiedział, że tym razem Shizuo zauważy, że mimo uśmiechu bardzo boli go taka myśl. - Chociaż nie sądzę czy bym wytrzymał patrząc na was szczęśliwych~... Dlatego po mojej śmierci dworek przeszedłby na was~...
- Nie gadaj głupstw. - warknął. - Nie waż się zabijać z mojego powodu. To byłaby absurdalna śmierć. I po niej i tak nie skorzystałbym z twojego dworku czy majątku. A właściwie tym bardziej. - Zauważył jego smutek, tym razem dość wyraźnie. Jeszcze raz powtórzył w myślach "co ma być to będzie" i tylko nachylił się, by go pocałować. Krótko, delikatnie, na pocieszenie. - Skończmy ten temat. Tylko tak pytałem. I nie wywlekaj więcej tematu moich dzieci, bo i tak ich nie planuję.

4 komentarze:

  1. W końcu się doczekałam! Wampirek! To było genialne! Po prostu idealne jak Shizuo czytał te oferty matrymonialne i się wściekał z zazdrości o Izayę ^.^ Tak Shizu-chan to jest miłość! Cały czas jak to czytałam miałam wypieki na twarzy (aż brat się pytał czy się nie pochorowałam O.o) Izaya mnie już zaczyna z tym, że wszystko dla Shizuo -.- chłopaku, pomyśl o sobie! Gdyby tylko wwprawił blondyna w mega zazdrość... Chociaż gdyby chociaż raz mu się sprzeciwił i nie przestawał go całować, to na bank wylądowaliby w łóżku ;) a tak w ogóle to kocham to opowiadanie ~Midnight

    OdpowiedzUsuń
  2. ah to było wspaniałe :) dziękuje za rozdział :) taki miły prezent na urodzinki pchły :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się doczekałam! Mój kochany, ukochany wampirek *0*
    Kocham to opowiadanie po prostu kocham *3* Czekam na dalsze rozdziały *-*
    To było taakie słoodkie. ;3;

    OdpowiedzUsuń
  4. Przydałoby się w końcu nadrobić zaległości, więc jestem ;D
    Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak ja bardzo kocham to opowiadanie i jak mega mi go brakowało. Cieszę się, że jest już nowy rozdział! <3
    Och, głupiutki ten nasz Izaya...tak ciągle myśli o Shizu, ale o sobie i swoim szczęściu to już nie. Ech...mam nadzieję, że jeszcze zmądrzeje, bo to aż przykre jak nisko on się tutaj ceni. Niech zawalczy w końcu o uczucia Shizuo, a nie gada mu takie bzdury!
    Ale rozdział jak zawsze słodki, uroczy i w ogóle super <3
    Kocham to opowiadanie i niecierpliwie czekam na nowy rozdział^^
    Pozdrawiam i ściskam!

    OdpowiedzUsuń