Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

czwartek, 28 maja 2015

Drr!!abble - Najbezpieczniejesze miejsce na świecie

Oki doki dzisiaj dodajemy kolejne drabble ^^ 100 słówek równiutko~.... na dzień dziecka mamy dla was uroczego dj'ka a potem znów komarek~! Mam nadzieję, że się wam podoba, bo coraz mniej komków jest ^^""" fajnie by było jakbyście powiedzieli co wam się nie podoba a nie....
Pamiętajcie o kliknięciu banerka po prawej i nakarmienia psiaków ^^
Enjoy~!

Najbezpieczniejsze miejsce na świecie


     Izaya wtulił się w Shizuo, a nos wsunął w jego blond włosy i westchnął, momentalnie się uspokajając.
- Wiesz Shizu-chan... - zaczął nadal otumaniony zapachem miasta, papierosów i nadnaturalnej słodyczy którą pachniał blondyn. - Czasami mam wrażenie, że przy osobie która co rusz próbuje mnie zabić i nie miarkuje swojej siły podczas a ataku... czuję się najbezpieczniej na świecie. - mruknął, pomału zasypiając.
     Shizuo tylko cicho westchnął poprawiając na sobie ciepłe ciało tak by wygodniej im się spało. Odetchnął głęboko i wypuścił z ust dym papierosowy. Pomyślał jak straszne jest życie informatora, aby czuć się bezpiecznie przy takim potworze jak on.

sobota, 23 maja 2015

Shizaya - Urlop 2 - część 3

Hej hej~~ Witam wam w ten cudowny dzień w którym osy postanowiły zaanektować sobie mój pokój :c musiałam się ewakuować.... Ale to nie przeszkadza w dodaniu ostatniej już części Urlop 2 ^^ czeka nas jeszcze Urlop 3 ale to za jakiś czas ;)
Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków klikając w banerek po prawej ^^ A właśnie po prawej jest też kolejka wydawnicza więc~~ jeśli dobrze widzicie na Dzień dziecka planowany jest uroczy Dj ^^
A tak w ogóle to tak mi się nudzi, że założyłam wczoraj aska ;-; Jakby ktoś coś to Kiasarin_
Witajcie ~! :3
Ne, u was też jest taka pogoda, jakby chciało a nie mogło padać~? Okropne, deszcz w dzień (i noc) tak pomaga na wena. Q3Q
A tak poza tym~... Teraz zapraszamy na część 3 dnia drugiego urlopu ShizuIzy~! Mam nadzieję, że mnie nie zjecie, że kolejnego dnia jeszcze nie ma. X3"
To tyle ode mnie~!
Enjoy~! :3
Enjoy~!


     Shizuo doszedł do kawiarenki według instrukcji swojego brata. Nie otwierając drzwi zajrzał do środka, czy przypadkiem nie ma kogoś z planu. W sumie to aktorów nie było... Tylko ktoś, kto wyglądał na źle przygotowanych do wakacji turystów. Albo zwyczajnie lubili takie sztywniackie spodnie na co dzień, kto ich tam wiedział...
- Chyba możemy wejść. - sięgnął do klamki.
- Cz-czekaj! - Izaya szarpnął go za koszulę. - Przyjrzyj się im dokładnie, przypominają ci kogoś? - zapytał z nikłą nadzieją, że może blondyn się domyśli kim są ów źle ubrani jegomoście. Najprawdopodobniej tym nieudolnym strojem chcieli się wmieszać w tło. No cóż dało to odwrotny efekt, przynajmniej w oczach Izayi.
- Ee... Turystów? Biznesmenów na waka... - tknęło go przeczucie i szybko pociągnął Izayę byle dalej od przeszklonych drzwi. - Cicho i ustronnie, już to, cholera, widzę. - warczał do siebie pod nosem. - Idziemy do hotelu i każemy udawać, że nas nie ma. - zadecydował w końcu. Zamówią lody, czekoladę i zamknął porządnie drzwi, gdy już się tam znajdą. To był chyba najlepszy możliwy plan...
- Domyśliłeś się wreszcie~? - zachichotał Izaya, pozwalając się ciągnąć. On też wolał spędzać ten czas z Shizuo niż na nudnym spotkaniu. On już ustalił najważniejsze dla siebie kwestie. Film ma premierę w Shinjuku w urodziny blondyna, a on dostanie dwa bilety w najlepszych miejscach i to będzie jego idealny prezent dla blondyna. Chciał żeby to było coś wystrzałowego, a co może być lepszego niż to... No i może jeszcze wielkie pudło słodyczy i budyniu... I upojna noc... Tak, te urodziny miały być wieczorem idealnym. Rozmarzył się trochę i ocknął dopiero przy hotelu.
- Domyśliłem... - mruknął, niepewny, co dokładnie Izaya ma na myśli. Tego, że prawdopodobnie finansował ten film? Tak, domyślił się... Po co innego tak zawzięcie ciągnęliby go na to spotkanie? Na szczęście Izaya nie zauważył jego odpowiedzi, więc zwyczajnie ją przemilczał i zaprowadził go do hotelu. Przekraczając próg rozejrzał się czujnie. Nikogo, kto by się na nich gapił... Więc zamówią z pokoju. Pociągnął Izayę do windy i władował ich do niej z westchnieniem ulgi. - O czym tak myślałeś po drodze?
- A tak sobie, Shizu-chan~! - uśmiechnął się wesoło. - Spieszymy się i nie mogę się zabawić w windzie co nie~? - westchnął ze smutkiem, tak dawno nie wygrywał na klawiszach melodyjki. - Zamawiamy z pokoju nie~? - uśmiechnął się, kiwając wesoło to w przód, to w tył. - I zamykamy drzwi~!
- Tak, dokładnie. - odpowiedział na wszystkie trzy naraz, aczkolwiek uśmiechając się lekko. No cóż, nadal planował, że to będzie randka... O ile Izaya niczym go nie skusi to faktycznie będzie tylko zwykła randka. A jak na nich aż niezwykła, bo oni i randki... Niewiele razy mieli ze sobą do czynienia. Teraz przypomniało mu się o tym przebraniu pokojówki, ale już dał sobie spokój. Kiedyś tam to wykorzystają... Teraz miło spędzony w samotności dzień. W samotności we dwójkę byo o niebo lepiej, niż w samotności samemu.
Izaya z głośnym westchnięniem wszedł do pokoju przez drzwi i zsuwając z siebie koszulę, którą uprzednio rozpiął, w samych spodniach położył się plackiem na łóżko. - Shizu~~... Włącz kilmę~... - jęknął słabo. W pokoju było strasznie gorąco. No, ale czemu on się dziwił, byli wysoko a okna były ustawione tak, że cały czas grzało tu słońce... I jeszcze zapomnieli, wychodząc zasłonić okien. - Udusić się można~. - jęknął jeszcze z pretensją. Przekręcił się tak, by zdjąć spodnie, by się nie pocić i je również zrzucił na podłogę. Nie przejmował się nagością w sumie... Shizuo miał z nim takich widoków pod dostatkiem, ciężej było go złapać bez bokserek, ale z nimi?
     Heiwajima posłusznie podszedł i włączył klimatyzację, uprzednio jednak ryglując i zamykając drzwi na zamek. Teraz nikt im nieproszony nie wejdzie...
Zerknął na Izayę. No jasne... Miał ochotę jęknąć. No JASNE. Jeśli on naprawdę sądził, że Shizuo to wytrzyma, to się mylił...
- Izaya, naprawdę musisz się rozbierać aż tak? - spytał spokojnie, podchodząc do telefonu. Obok leżało menu, mógł im coś wybrać... Tylko co wybrać Izayi, jak on nie lubi słodyczy?
- Jakbym chciał się do końca skompromitować, zdjąłbym jeszcze bokserki... Ciesz się, że mam resztki dobroci dla ciebie w sobie~! - westchnął, a może bardziej jęknął, przytulając się do chłodnej jedwabnej poszewki na poduszkę. - Poproś przy okazji o nową poszewkę na pościel... Najlepiej taką tanią do wywalenia~... - mruknął jeszcze, powracając do pozycji placka z twarzą w poduszce. - I weź lody~! Dużo lodu~!- podniósł głowę tylko by to powiedzieć i znów ją opuścił.
     Shizuś zrobił nieszczęśliwą minę - innymi słowy, skrzywił się - ale uniósł słuchawkę, czekając na głos z recepcji. W końcu co mu zostało... W najgorszym wypadku zamieni tę randkę w piekło...
Z ciężkim westchnieniem odebrał głos kogoś z obsługi hotelowej. Poprosił o najzwyklejszą poszewkę, a potem zamówił dwa pudełka lodów - czekoladowe i śmietankowe, jako, że zapomniał, jakie chcieli wcześniej - w przenośnej "lodówce" z bryłkami lodu. Do tego zamówił im do picia schłodzoną wodę. Powinno być ok... Izaya nie protestował, toteż odłożył słuchawkę, dodając tylko numer pokoju i dyskrecję, że są w środku, jakby ktoś pytał.
- Zmęczony? - zagadnął. Szukał pretekstu, żeby nie podchodzić i najlepiej póki co go nie dotykać.
- Nie... Goraco~!- jęknął po raz kolejny Izaya. - Shizu, chodź tu. - poklepał miejsce obok. - Tu jest zimno więc siadaj... Będzie lepiej~! - westchnął. - Włączyłeś tę klimatyzację~? Bo coś nie czuję zmiany temperatury~! - jęknął nieszczęśliwy.
- Włączyłem, mogę też okno otworzyć... A nie, czekaj, na tej wysokości to nie mogę... - rozejrzał się. Nie bardzo miał pretekst, żeby nie iść, więc usiadł obok i ściągnął koszulę. Tylko tak, bo było gorąco... Spodnie zostawił, więc było dobrze, nie? Poza tym... Chicał już zaproponować wspólny prysznic, ale się rozmyślił. Zaraz będzie deser...
- Shizu-chan~... - jęknął Izaya. - Myślisz, że szybko będą te lody... Bo jak nie to... Mamy tu wannę i zimną wodę. - skomląc, dopraszał się o wspólną kąpiel i miał nadzieję że Shizuo to zrozumie.
- Nie jestem pewien, jak szybko... - westchnął. Tu faktycznie było gorąco... - Może weźmiesz szybki prysznic, jak coś? - zaproponował. No bo co... Pójdzie i go perfidnie wykorzysta? O nie, to, że mu paskudnie libido skakało nie znaczy jeszcze, że musiał od razu.
- Ne, Shizu-chan, to chodź ze mną~! - westchnął - Nie będę się potem przytulał do spoconego ciebie, lepiej jak też się schłodzisz~! - zaproponował, przekręcając się na bok, by spojrzeć na blondya. Kołdra, też jedwabna, na której teraz leżał stała się już nieznośnie ciepła. - Idziemy~? - ponaglił blondyna.
- Dobra, ale szybko, na wypadek, gdyby przyszły lody. - zgodził się w końcu. Jak będzie szybko to przynajmniej będzie miał motywację, żeby się spieszyć i nie robić nic nieprzyzwoitego. Dobry pomysł. Najchętniej przestałby o tym w ogóle myśleć i miałby spokój, ale to było mimowolne. Musiał się uspokoić...
Ściągnął spodnie i wziął Izayę na ręce, kierując się do łazienki.
- Ale jesteś gorący Shizu-chan~! - westchnął Izaya, czując ciepłe ręce podnoszące go z łózka i przytulające do jeszcze cieplejszego torsu. - Możemy się spieszyć. Ostatecznie potem mamy lód~! - uśmiechnął się niby grzecznie, a jednak w tym uśmiechu była iskierka szaleństwa.
- Ehem... - nie wiedział, czy jest w tym coś podtekstowego i wolał nie dociekać. Po prostu wsadził go do wanny w bokserkach i odkręcił letnią wodę, polewając najpierw swoje ramię. Woda była w porządku. Ściągnął bokserki i wpakował się również do wanny, chlapiąc prysznicem na Izayę.
- Ej, Shizu-chan~! Wariacie~! - chichotał, czując jak zimna woda styka się z jego nagrzanym ciałem. - Daj mi chociaż bokserki ściągnąć... Haha... No przecież nie będę się tak kąpał~!- wydusił z siebie w końcu
- Nie, tak będziesz się kąpał! - oznajmił z szerokim uśmiechem, zwiększając strumień wody i oblewają c\cały jego tors od góry do dołu.
- No Shizu, daj spokój~! - dalej chichotał. - To chociaż wejdź do wanny~! - pociągnął chłopaka i zabrał mu prysznic, polewając teraz jego. - No właź albo odkręcę większy strumień! - zagroził.
- Już, już. - uległ i wszedł do wanny za nim, dając się oblewać. To nawet było zabawne... Na tak rozgrzaną skórę. Zimne i jednocześnie przynosiło ulgę... - Teraz ty! - zabrał mu znów natrysk.
- He-hej przestań Shizu no! Albo chociaż zdejmij ze mnie bokserki~! - dalej chichotał, starając się zasłonić przed strumieniem wody, no przynajmniej oczy, reszta ciała była przyjemnie schłodzona.
- Nie, chciałeś to teraz siedź i daj się ochładzać. - zadecydował i ochlapał mu jeszcze włosy. Atak z powietrza! Zaśmiał się w myślach.
Izaya skorzystał z tego, że Shizuo przestał go oblewać po twarzy i sam ściągnął z siebie przemoknięte już i tak bokserki. Z lekkim westchnieniem odłożył je żeby wyschły. - Wiesz Shizu-chan, że jak będziemy się kąpać będziesz mi musiał pomóc umyć tyłek od środka~? - zachichotał, wiedział, że blondnowi skacze libido i tylko go nakręca, ale to było zbyt zabawne. - Wiesz cały czas cię w sobie czuję po tych zabawach na plaży~! - zachichotał po raz kolejny.
- Kuś mnie bardziej a posłucham... - ostrzegł i uśmiechnął się odrobinę niebezpiecznie. Wyłączył wodę. - Dobra, wychodzimy. - zakomenderował. W końcu nie mógł teraz... Teraz miała być randka, nie?
- Będziesz musiał~! - zachichotał. - Sam tak głęboko nie sięgnę... - westchnął, również wstając. - A tak fajnie się leżało w zimnej wodzie... - westchnął.
- Dobrze wiesz, że wtedy się nie powstrzymam, tak? - spytał, żeby się upewnić. Zaniósł Izayę do pokoju, nie dbająco to, że robi dwie mokre kałuże. Postawił go na podłodze, a sam poszedł po ręczniki. Okrył jednym swojego chłopaka i zaczął go wycierać.
- Wiem, wiem~!-  zachichotał. - Nie wymagam od ciebie aż takiej samokontroli, z resztą to nasze wakacje, więc możemy się zabawić~! - uśmiechnął się szczęśliwy. - Czemu moczysz apartament, Shizu-chan~? Nie mogliśmy sie wytrzeć w łazience~?
- Problem w tym, że ja się bawię, a ciebie boli. - zauważył poważnie.
- A apartament moczę... Jakoś tak. - wzruszył ramionami. - Tak mi było wygodniej. Wyschnie w tym gorącu. - zbagatelizował. Zaraz ktoś zapukał do drzwi, więc zawołał, żeby zostawić wózek pod drzwiami i skończył na spokojnie wycierać Izayę, a potem siebie. Teraz pozostało odebrać zamówienie. Musiał narzucić na siebie szlafrok, nim otworzył drzwi, za którymi mimo wszystko na szczęście nikogo nie było. - Mam zmienić tę
poszewkę teraz?
- Jak się trochę ochłodzi~! - jęknął prosząco. - Potem nam się jeszcze przyda, ne Shizu-chan~? - zachichotał. - Nie martw się, jak się postarasz to mnie też nie boli~! - zachichotał, bo w sumie go rzadko kiedy bolało. - Masz te lody~? - podszedł do niego nagi i przytulił się od tyłu, zaglądajać przez ramię na lodóweczkę podróżną. - Po co ci to~? - zdziwił się.
- Do ochładzania... Cieszę się, że cię nie boli, jak się postaram. - mruknął. Zerknął na lody, a potem na kostki lodu w przenośnej lodówce. Chyba miał pomysł... Po co się powstrzymywać...? Nie, zaraz, powinien. Miało być miło. Wyciągnął obie paczuszki lodów, takie jak o nie prosił. - To kołdrę potem... Teraz może siądziesz na łóżku? - spytał, wyginając się trochę i czochrając mu włosy. - Chcesz czekoladowe, czy
śmietankowe?
- Już grzecznie wskakuje do łóżeczka~! - zachichotał, rzeczywiście idąc w tamtym kierunku. - Hmm... Śmietankowe~! - zachichotał. Już wiedział jak sprawić, żeby Shizuo dzisiaj miał z nim upojną noc, a śmietankowe lody mogą zdziałać cuda.
- Ok. - blondyn wziął całą przenośną lodówkę ze sobą i łyżeczki do tego. Okazało się, że obok leży też sos malinowy do lodów, którego nie zamawiał, ale też go wziął. Dobry pomysł, ktokolwiek dodał go do ich deseru... - To ja mogę czekoladowe. - zadecydował. I tak miał zamiar podkraść trochę Izayi. Usiadł na łóżku i podał mu jego pudełeczko, zaraz po tym otwierając swoje i sos malinowy. Wyglądało pysznie...
- Nie kłócisz się o lody? - zdziwił się, otwierając swoje pudełeczko. - Myślałem, że wolisz waniliowe~!
- Jakby co i tak się podzielisz, nie? - zerknął na niego i zdjadł nieco czekoladowych. Były pyszne i wręcz roztapiały się w ustach...
Idealnie.
- Jakoś za spokojnie to wszystko przyjmujesz. -zastanowił sie. - Przyznaj się, zaplanowałeś sobie coś i dlatego jesteś taki potulny, liczysz, że później się na wszystko zgodzę~! - krzyknął uradowany, że odkrył plan blondyna. No przynajmniej w żartach, wszak każdy wie, że zachowania Shizuo nie da się przewidzieć.
- Wcale nie. - odparł i uśmiechnął się lekko, wlewając do ust sos malinowy. Oblizał lekko wargę. - Chciałem po prostu, żeby to było coś w rodzaju randki...
- Co ty, Shizy-chan~? Nie wiesz, że syropem powinno się polewać lody, a nie usta? Jeśli chciałeś sprawić, że będziesz słodszy to chyba ci się nie udało, bo dla mnie już taki jesteś~! - zachichotał, nabierając na łyżeczkę lody. Podstawił ją pod buzie blondyna. - No jak to randka, to proszę~. I nawet się nie wykręcaj, scena karmienia musi być~! - znów chichotał, trzęsąc się i o mało nie wypuszczając lodów z rąk.
     Heiwajima sam parsknął chwilę śmiechem, ale posłusznie zjadł nieco lodów. Tak, śmietankowe jakoś smakowały mu lepiej. Żeby dopełnić tego obrazka nabrał nieco swoich i podetknął Izayi.
- Skoro tak, to teraz ty. - stwierdził z rozbawieniem. 
- Hmm... - mruknął mu do ucha, obejmując go ramionami. Znów nabrał trochę i udał, że celuje w usta Izayi, mażąc mu policzek. - Wybacz. - mruknął znów i zlizał ślad, po czym położył głowę na jego ramieniu.
Było tak ciepło, leniwie... Podobało mu się. - Masz rację, taka randka podoba mi się znacznie bardziej. - oznajmił w końcu.
- A ja już mam przeczucie jak się zakończy. - zachichotał, czując język na policzku. - Ale nadal nie posmakowałem lodów. - mruknął, obracając głowę w kierunku blondyna i nim Shizuo się spostrzegł, brunet szarpnął go za włosy, zmuszając do pocałunku. Izaya zamruczał z aprobatą.
Shizusiowi nie przeszkadzało szarpnięcie, wręcz sam mruknął z przyjemności i przesunął językiem po jego ustach, pogłębiając pieszczotę. Miał w sumie tylko go całować, ale nie mógł się powstrzymać, więc odłożył jakoś łyżeczkę do pudełka z lodami i palcami wolnej dłoni zaczął błądzić po jego torsie, szyi, a w końcu też wplatając je w jego włosy. Minęło sporo czasu, nim się od siebie oderwali, ale Shizuo był z tego powodu bardzo zadowolony.
- To wciąż tylko randka, nie gra wstępna. - zauważył, próbując przy tym przekonać samego siebie, że nie powinien nic więcej.
- Na pewno. - Izaya uśmiechnął się pobłażając, już dawno wyzbył się złudzeń, że przy Shizuo można mieć jakiekolwiek spotkanie. Przecież to było oczywiste i Izaya bardzo się cieszył, że jest właśnie tak. Choć może tego po sobie nie pokazywał, cieszył sie, że blondyn tak często potrzebuje z nim to zrobić, no bo cóż... On sam miał niemałe potrzeby, a ktoś taki jak Orihara nie przyzna się do czegoś takiego. - Shizuś lody się topią. - zauważył niechętnie, chwytając pudełeczko blondyna i spijając roztopioną białą masę na tyle nieudolnie, by część spłynęła wzdłuż szyi i wylała sie na jego nagi tors. Wiedział, że go prowokuje, ale strasznie mu sie to podobało.
     Shizuo zerknął na jego klatkę piersiową oblaną roztopionym lodem. On go jawnie prowokował... Przecież to wyglądało jak...
     Blondyn uśmiechnął się lekko. Skoro już tak chciał go sprowokować...
     Palcem zebrał nieco białej, lepkiej cieczy z jego torsu i podstawił mu do ust.
- Coś ci się chyba wylało... Nie może się zmarnować, więc trzeba to zjeść. - mruknął jakby nigdy nic.
     To zagranie uznał za znak przyzwolenia.
Izaya uśmiechnął się z satysfakcją i od razu zaczął zlizywać lody z palców blondyna, przy okazji intensywnie je śliniąc. Skoro Shizuo już nie miał żadnych oporów Izaya postanowił przynajmniej zadbać o swoje przygotowanie... Choć zawsze mieli też lód w kostkach.
- Jeszcze nie... - mruknął w przestrzeń. Jednak skoro już Izaya poślinił jego palce, to...
     Przygryzł lekko wargę i wilgotnym palcem zaczął okrążać jego sutek. Zaraz jednak wpadł na jeszcze genialniejszy pomysł. Sięgnął do przenośnej lodówki i wyjął z niej kostkę lodu. Skoro w pokoju było tak gorąco, Izaya powinien to znakomicie poczuć...
     Przyłożył zamarzniętą wodę do już nabrzmiałego lekko sutka bruneta i czując, jak ten lekko się wzdrygnął, zaczął powoli go okrążać, co jakiś czas wjeżdżając na sam środek. Oczekiwał choć lekkiego podniecenia i chyba właśnie je dostał... Żeby efekt szybko nie minął, po chwili zaczął intensywnie pocierać ochłodzone miejsce dolną częścią dłoni, by je rozgrzać. Następnie znów przyłożył tam lód. Skupiał się na razie na jednym, bo w drugiej ręce trzymał pojemniczek z lodami, jednak miał zamiar posunąć się dalej...
Izaya westchnął rozochocony. Co prawda nie rozumiał skąd u Shizuo taka chęć na grę wstępną, zwłaszcza w tak przyjemnej lodowatej formie, ale on nie narzekał. Ba! Było mu bardzo przyjemnie, choć lekko wzdrygał się czując zimno lodu.
- Mmmm~... Shizu... - mruknął z przyjemności, rozszerzając nieco nogi. No cóż, jego błąd, nie kontrolował się i ciało zadziałało instynktownie. Mimo wszytko nie żałował.
- Nie musisz zachęcać mnie bardziej. - mruknął mu prosto do ucha, owiewając je gorącym oddechem, a następnie liżąc lekko. - Mam jeszcze lepszy pomysł. - oznajmił nagle, odkładając swój kubełek do przenośnej  lodówki. Zabrał pudełeczko z lodami Izayi i wylał nieco stopionego, choć wciąż chłodnawego deseru na jego męskość. Po chwili namysłu oblał jeszcze dokładniej jego klatkę piersiową i brzuch. Tak było mniej wygodnie kończyć dzieło, więc odłożył pudełeczko i ułożył swojego chłopaka delikatnie na pościeli. Usadowił się między jego nogami i sięgnął po sos do deserów. Z uwagą otworzył i napisał na jego torsie wyraźny napis "Mój". Uśmiechnął się z satysfakcją. - Jesteś tylko mój. - mruknął z satysfakcją, ale też jakby z rozczuleniem. Miło było pomyśleć, że brunet należy tylko i wyłącznie do niego...
     Z tą myślą nachylił się, składając na jego ustach delikatny pocałunek. Skoro to miała być randka, nawet w ten sposób, to chciał sprawić jak największą przyjemność Izayi. Oczywiście samemu dobrze się przy tym bawiąc...
- Tak... Twój~... - westchnął, opadając na zimną pościel... Zaraz, zimną? Czyli, że to nadal była... - Shizu-chan, nie chcę ci przerywać miłosnego uniesienia, ale... - zagryzł niepewnie wargę. - Mieliśmy zmienić pościel zanim TO zrobimy~! - westchnął, obserwując zabawną mimikę twarzy blondyna. Tak, w takich sytuacjach Shizuo był niezwykle fascynujący, nawet przez chwilę łudził się, że to żart Izayi, ale brunet mówił bardzo poważnie.
     Blondyn przymknął oczy i wypuścił powietrze przez nos dość powoli, żeby się opanować.
     Nie, to niemożliwe, żeby w takiej chwili...
- Mam lepszy pomysł. - mruknął w miarę spokojnie i odsunął się, po czym odsunął kawałek kołdry i przeniósł Izayę na prześcieradło. Odrzucił kołdrę, zdjął poduszki i dopiero dotarło do niego, że to nie zda egzaminu, jeśli potem będą chcieli przysnąć. Nie byłoby na czym...
     Zaklął pod nosem i z udawanym stoickim spokojem zaczął zmieniać poszewki, starając się ignorować, że Izaya jest cały polany pysznymi lodami i popisany słodkim sosem. Przecież to nic takiego. Tylko nie mógł tego rozlać bardziej z siebie, a Shizuo musiał wymienić jeszcze prześcieradło. To nic takiego...
Izaya zachichotał cicho, starając się podnieść i nie rozlać niczego. Po kilku bezowocnych próbach pozostał na miejscu, obserwując swojego chłopaka. Zdenerwowane warknięcia i szarpanie się z poszewkami tylko utwierdziły go w fakcie, że blondyn nie może już wytrzymać. - I dobrze. - mruknął do siebie. - Ne Shizu-chan, nie udawaj, że "to nic", bo i tak mnie nie oszukasz~! - zachichotał, układając się wygodniej.
- Jestem spokojny. - mruknął dość głośno, by Izaya usłyszał. Wcale nie uśmiechało mu się bawić w coś takiego. Wcale... Zniszczyło mu to nastrój. Ogółem to go wkurzało jak mało kiedy. Jak miał po tym tak zwyczajnie wrócić do swojej zabawy...? W ogóle sobie tego nie wyobrażał... I to go wkurzało jeszcze bardziej.
     W końcu zmienił te poszewki i zdjął nawet prześcieradło, zamieniając na zwykłe, sztywne i białe. Przeniósł na nie Izayę i położył poduszki, a potem kołdrę w dole. Usiadł obok i popatrzył na Izayę niemrawo. Chyba trochę... Trochę bardzo stracił na humorze. Za co miał się teraz zabrać...? Dziwnie tak jakoś przerwać w połowie i do tego wracać. W jakiś sposób to było krępujące.
- No ej, Shizu~. - jęknął niepocieszony. - Skąd ten zastój~? To ja tutaj czekam rozochocony, polany lodami, a ty co~? - uśmiechnął się zapraszająco. - No chodź potworku, musisz mnie wylizać, bo się stąd nie ruszę~! - zachichotał po raz kolejny, no ale jakby nie patrzeć był unieruchomiony i zdany na łaskę i język blondyna.
     Heiwajima uśmiechnął się nieco i pocałował go lekko w usta. Nastrój już padł, więc musiał zrobić go od nowa... A skoro od nowa, to nie musiał się spieszyć. Tym bardziej, że nie miał aż takiej chcicy, więc mógł spokojnie i długo się nim bawić.
     Rozchylił jego usta językiem, palcem w międzyczasie na oślep zbierając trochę lodów z jego brzucha. Odnalazł jego wejście i przyłożył do niego palec ze stopionym lodem. Wmasował w nie tę substancję powoli, co jakiś czas naciskając na jego dziurkę, jednak nie dość, by włożyć go do środka. Skazywał go na czekanie...
- Shizuś~... - Izaya cicho jęknął, sam starając się nabić na palce blondyna. Bezskutecznie. Nie rozumiał czemu Shizuo się z nim tak bawi, ale w sumie... Odpowiadało mu to, nie na co dzień był w centrum uwagi blondyna, zwłaszcza, że ostatnio widzieli się tak rzadko. - Musimy się zdecydowanie częściej spotykać~! - westchnął pomiędzy pocałunkami. Czuł się błogo.
     Heiwajima potarł mocniej wejście bruneta dwoma palcami, ale nie włożył ich do środka, aż w końcu oba zabrał.
- Teraz będziemy mieszkać razem. - przypomniał mu, całując krótko, lecz pożądliwie. I tak każdy następny pocałunek stawał się coraz pamiętniejszy, aż w końcu blondyn oderwał się od niego i przysunął się do jego torsu, powoli wodząc językiem wzdłuż napisu "Mój".
- Tak~? - udał zaskoczonego. - No popatrz, to ci niespodzianka, nawet o tym nie wiedziałem. - zachichotał. - Co za hańba dla informatora~! - liczył, że Shizuo jakoś mu przypomni... No na pewno w jakiś bardzo przyjemny sposób. Zachichotał po raz kolejny, czując język na torsie, nikomu o tym nie mówił, ale wielki Orihara Izaya jednak miał tam łaskotki.
- Przecież sam zaproponowałeś... - mruknął, przypominając sobie dokładnie ich dzisiejszy wyścig w oceanie. Tak, dobrze pamiętał. - Nie waż się o tym zapominać. - burknął i zjechał dłonią na jego męskość. Mimo to tylko delikatnie przesunął po niej palcami, nie obdarzając jej żadnym poważnym dotykiem. - Bo skażę cię na powolne tortury, aż sobie przypomnisz. - zagroził półserio.
- Jeśli te tortury mają się objawiać seksem i pocałunkami, to ja jestem za~! - uśmiechnął się wrednie. - W innym wypadku... No cóż będziesz musiał zmienić swoje sadystyczne plany~!
- Pół na pół. - uśmiechnął się lekko tajemniczo. - Ale lepiej dla ciebie, gdybyś przyznał, że pamiętasz. - mruknął i sięgnął po kolejną kostkę lodu, przykładając ją do jego męskości i przejeżdżając po całej długości. - Więc?
- Uuu~! A co jeśli jednak bym nie pamiętał~? - droczył się dalej. Syknął, a następnie cicho jęknął, czując lód w takim miejscu. No cóż, chciał się ochłodzić, to prawda, ale nie spodziewał się czegoś takiego. - Shizu... - sapnął, czując co jego chłopak wyprawia z kostką.
- Gdybyś sobie nie przypomniał, musiałbym cię ukarać, ocztwiście. - uśmiechnął się nieco szerzej, ale mimo wszystko z rozbawieniem. Jak dla niego ten wieczór nie tylko zapowiadał się ciekawie, już by baaardzo ciekawy...
     Zaczął intensywniej pocierać kostką sam czubek, czekając na nowe reakcje. Gdzieś kiedyś słyszał, a może po prostu mu się śniło, że powinien być lód na zmianę z czymś ciepłym... Już wiedział, co dalej.
- Hm... Ukarać nie brzmi zbyt fajnie~! - udał, że się zastanawia. - Chyba dla mojego tyłka byłoby bezpieczniej się zgodzić, a jak ty myślisz, Shizu-chan~?
- Jak dla twojego tyłka niekoniecznie... Jak dla twojego spełnienia... Możliwe, że gorzej. - odsunął kostkę i wrzucił ją gdzieś do lodówki, zamiast tego wyciągając pudełeczko z lodami. Odsunął się od Izayi, poodkrajał małe kawałeczki lodów waniliowych i udekorował jego męskość. Bądź co bądź wyglądało to nieco perwersyjnie, ale Orihara musiał się już do tego przyzwyczaić. Shizuo przesunął się tak, by swoim oddechem podtapiać kawałki loda. Zerknął na bruneta. - Pamiętasz, czy nie?
 - Nie rozumiem, dlaczego karzesz siebie~? - zachichotał. - Ale dobrze, dobrze, przyznaję się, pamiętam, tylko tak nie patrz~! - chichotał. Wiedział jak wyglądają te lody i nawet już przywykł do takich zagrywek blondyna, jednak jego mina w tym momencie była zbyt śmieszna by Izaya mógł pozostać poważny.
- To dobrze. I nie śmiej się tak ze mnie. - dodał burkliwie, po czym nachylił się, zaczynając zlizywać śmietankowe stróżki z jego członka. Miał dać Izayi jak najwięcej przyjemności, więc zamierzał się postarać.
- Nie śmieję się z ciebie~! - zaprzeczył. - Po prostu masz zabawną minę~! - dodał i stęknął, czując usta blondyna na swojej męskości. Niekontrolowanie chwycił blondyna za włosy i przyciągnął do swojego krocza, mrucząc przy tym.
     Blondyn prawie parsknął śmiechem. Izayi się podobało, to teraz było ważne... Dlatego przyszedł czas na "gorące" coś. I tym czymś było włożenie go w końcu do ust. Już tylko zerkał od czasu do czasu na Oriharę, głównie skupiając się na nadawaniu swojego ulubionego tempa.
- Czego się śmiejesz~? - fuknął jeszcze. Później tylko jęknął, czując przyjemność jaką sprawiał mu blondyn. Natychmiast zagryzł wargę, chcąc się powstrzymać, chociaż naprawdę brakowało mu tego.  W pracy co chwila odpływał myślami do blondyna i naprawdę żałował, że nie mogli się spotkać. A teraz było wręcz idealnie, mimo to nadal nie miał zamiaru poniżać się i jęczeć.
     Shizuo wzmocnił pieszczoty, ale jeszcze nim Izaya doszedł, odsunął się od niego. Czuł, że brunet cały już stwardniał, ale nie miał zamiaru kończyć tak szybko. Wziął parę kostek zamarzniętej wody, fundując mu znów zimną stymulację. Na gorącą skórę musiało to być czuć mocniej... Do tego zaczął przesuwać stuloną dłonią z topniejącym lodem, pobudzając go bardziej. Chciał, żeby Izaya jednak się przemógł i poprosił o więcej.
- Co ty...? - zdziwił się Izaya, gdy tuż przed spełnieniem Shizuo się odsunął. - To było wredne. - fuknął. Zostawić go tak podnieconego? To było wręcz nieludzkie! Zatrząsł się i jęknął cicho, czując znów lód, taki przyjemny zimny stykający sie z jego gorącą skórą i wywołujący dreszcze przyjemnego chłodu i podniecenia. - Jak będziesz tak robił częściej to chyba polubię lato~! - westchnął z lubością i bardziej rozłożył się na łóżku.
- Przy kolejnym wolnym też gdzieś cię porwę. - obiecał i nachylił się. Nie przestając przesuwać dłonią z lodem, wyciągnął język, zasysając sam czubek. Powoli zwalniał ruchy dłonią, wkładając go głębiej. Miał zamiar teraz to zakończyć... Czuł zresztą, że członek Izayi już drży.
- Tak, następnym razem polecimy samolotem do Europy~! - nie mógł się powstrzymać od drobnej samolotowej złośliwości, to w końcu był Izaya. - Shizuś~! - jęknął zadowolony, czując jak palce blondyna, wraz z lodem zagłębiają się w nim. Nie spodziewał się że będzie to aż tak przyjemne dla jego rozgrzanego wnętrza.
     Blondyn tylko prychnął - bądź co bądź usta miał dość zajęte - i zabrał kolejną kostkę. Chciał już go rozepchnąć, żeby zaraz po jego uniesieniu móc w końcu ulżyć też sobie. Niecierpliwie poruszył w nim palcami, czując roztapiające się kostki. Już nawilżony...
- Haha~. Czy to prychnięcie mam uznać za zgodę~? - zapytał się głupio, oczywiście rozumiejąc, że tak nie jest. Jęknął cicho, czując palce poruszające się w nim. - Masz już ochotę, co nie Shizu-chan~? - uśmiechnął się zadowolony. - No pokaż jak bardzo chcesz~... - mruknął, chwytając blondyna za jego męskość i zaczął poruszać dłonią czując jak ta rośnie uśmiechnął się wrednie.
     Heiwajima mruknął, mimowolnie lekko wypychając biodra. Nie rozumiał, jak Izaya może robić takie rzeczy będąc na skraju spełnienia. Ale skoro tak... Nie zamierzał już dłużej czekać. Wyciągnął z niego palce i odsunął jego rękę, wbijając się w niego jednym, szybkim ruchem.
     Blondyn westchnął cicho. Było mu teraz tak dobrze... Mimo wszystko Izaya nie był jakoś nadzwyczajnie ciasny, ale nie przeszkadzało mu to. Był cudowny. Oczywiście nigdy by mu o tym nie powiedział tak wprost...
     Lekkim pchnięciem bioder wszedł do końca i zatrzymał się na chwilę. Musiał się uspokoić, żeby nie zacząć zwyczajnie poruszać się tak szybko, jak naprawdę miał na to ochotę. Dopiero po chwili, gdy uznał, że jest dość opanowany, zaczął się poruszać. Wychodził niemal całkowicie i zaraz wchodził do samego końca, dość powoli. To tempo doprowadzało go do szaleństwa...
- Shizuś, pospiesz się~!!! - krzyknął, albo jęknął, on już sam nie wiedział co zrobił, ważne dla niego w tej chwili było tylko żeby jego kochanek przyspieszył. On zaraz dojdzie, nie on już dochodził i chwilowo chciał tylko żeby ruchy Shizusia były o wiele szybsze, nawet takie zwierzęce bardzo by mu teraz odpowiadały.
     Shizuo popatrzył na jego twarz i już wiedział, o co chodzi. Chwycił go mocno za biodra, wchodząc twardo do końca. Zaczął się poruszać tak, jak tego chciał, niemal boleśnie, szybko. To był ten jedyny, krótki moment, w którym mógł sobie na to pozwolić. I dość mocno go to podniecało.
Izaya nie mógł pohamować już jęków, gdy Shizuo poruszał się tak szybko i głęboko. Całe jego ciało ogarnęło przyjemne ciepło i rozleniwienie, a jednocześnie spiął się oddając się napływającej przyjemności.
     Heiwajima zwolnił nieco, czując, jak Izaya się zaciska, dochodząc. Jednak nie przestał się poruszać. Nadal wykonywał płynne ruchy, tyle, że już spokojniejsze. Ciaśniejszy Izaya zbyt mu się podobał, by mógł przestać... Poza tym strasznie się już napalił, więc dość samolubnie podążał do spełnienia, starając się jedynie nie uszkodzić przy tym swojego kochanka.
Oddychał ciężko, ale jego pożądanie jeszcze nie opadło. Powinien się teraz uspokoić i spokojnie zasnąć, ale Shizuo mu nie pozwalał. Co więcej poruszając się znów go podniecał. - Shizu... - sapnął, ponownie starając się rozluźnić. - Ty niewychowana bestio, aż tak ci się chciało~? - zachichotał słabo po chwili. Nie mógł niestety go oszukać, jego zarumienione policzki przyspieszony oddech i nadal zasnute pożądaniem oczy, a już najbardziej powoli wracająca do życia męskość dobitnie pokazywały, że bardzo mu się podoba dalsza zabawa.
- Podoba ci się. - bardziej stwierdził, niż zapytał. Wszedł głębiej i mocniej. Jego skóra błyszczała lekką warstewką potu. - Lubisz, kiedy wchodzę tak głęboko? - szepnął mu na ucho i przygryzł wargę. Po prostu chciał zobaczyć jego reakcję... I te słodkie rumieńce, w akompaniamencie słodkich jęków rozkoszy... Nie było lepszego dźwięku na świecie, niż te wydawane przez Izayę. Ale do tego też by mu się nie przyznał... Raczej.
     Po plecach Izayi przeszedł przyjemny dreszcz i sam niekontrolowanie się zatrząsł, słysząc słowa blondyna. Tak uwielbiał, musiał to przyznać chociaż przed samym sobą, uwielbiał gdy Shizuo bawił się z nim w ten sposób.
- Może... Lu-lubię... Ach... M-może nie, aaa~! - chciał odpowiedzieć jakoś bardziej składnie, ale obecny stan mu na to nie pozwalał. Shizuo raz po raz drażniący jego czuły punkt, do tego będący tak blisko niego. Izaya nie chcąc słyszeć własnych jęków pocałował blondyna w usta.
     Shizuo pogłębił pocałunek, przejmując całkowitą dominację. Całował go zachłannie, poznając od nowa jego usta.
- Może? - spytał, niemal mrucząc głębokim głosem i znów wszedł mocniej, zmieniając nieco kąt. - Może spróbujesz się też sobą zająć? - nakierował jego dłoń na jego własną, nabrzmiałą już nieco męskość. - Z chęcią sobie popatrzę...
     Izaya zagryzł nieco wargę. Nie spodziewał się, że Shizuo będzie chciał sobie popatrzeć.
- Chyba nie chcesz żebym doszedł za szybko~? - mruknął. Jednak nie mogąc się powstrzymać zaczął miarowo poruszać ręką to w górę to w dół. Po prostu potrzebował zaspokojenia. - Wiesz... Ach! Wolałbym że-żebyś sam to... Agh! Zrobił... - wyjąkał, cały czas poruszając ręką jak i sobą na członku blondyna.
- Wtedy nie mógłbym patrzeć... - wymruczał, jednak po chwili intensywnego wpatrywania się w poczynania Izayi nie wytrzymał i jęknął cicho z rosnącej potrzeby. Żeby to stłumić wgryzł się lekko w jego bark. Nie chciał go skrzywdzić, nie zaciskał nawet mocno zębów, po prostu delikatnie go ugryzł, a zaraz trochę bliżej szyi powtórzył to samo. W końcu zajął się robieniem mu malinek, byle zająć czymś usta. Jedną z dłoni zaplótł na jego dłoni, pomagając mu w pieszczotach i zwiększając tempo.
- Nie tak szybko... - wymruczał, czując tempo jakie Shizuo nadał jego dłoni. Chciał jakoś skomentować te malinki, ale jedyne go czego mógł się w tej chwili zmusić to usatysfakcjonowane mruknięcie jakie opuściło jego usta.
     Blondyn wcale nie przestał, ani nawet nie zwolnił. Chciał doprowadzić go do szaleństwa w równym stopniu, w jakim on je odczuwał. Cały się spiął. Był już blisko... Zaczął obcałowywać cały jego tors, dla kontrastu w delikatnej pieszczocie.
     Izaya złapał się jeszcze mocniej blondyna, wtulając w niego. Niesamowita fala rozkoszy rozlała się po jego małym ciałku. Wypuścił ze świstem powietrze, opadając na łóżko. Jak to go nie zadowoliło to on już nie wiedział co.
     Shizuo wszedł jeszcze raz i stęknął głośno, czując spełnienie. Tak było idealnie. Czuł się wręcz błogo... W końcu wyszedł i położył się obok, przyciągając do siebie swojego kochanka. Dla przekory głaszcząc go po tyłku. Chyba nie warto było wspominać, że zrobił mu zdjęcie na pamiątkę~... W końcu Izaya nawet nie zauważył, a Shizuo chciał o tym dobrze pamiętać.
- Jeszcze ci mało? - wydyszał, wciąż oddychał głęboko, starając się dojść do siebie po przebytym orgazmie. - I już nawet nie będę wspominał o zdjęciach... - znów odetchnął głęboko. - Za karę jutro będziesz mnie nosił~! - postanowił wesoło. A komórkę Shizuo zawsze można będzie "przypadkiem" zalać kawą albo lodami. On jeszcze coś wymyśli.
- Nie, na dziś dość. I nawet nie myśl o pozbywaniu się tego zdjęcia, bo wtedy będę odnawiał kolekcję, mówiłem ci. Za to mogę cię nosić, nie ma problemu. Przynajmniej nigdzie beze mnie nie pójdziesz. - oznajmił jakoś tak wesoło. Pogłaskał jego udo i wjechał na bok. Tak o prostu... Brakowało mu takiego zwyczajnego leżenia obok i Izayi całego dla siebie.
- Jutro do ciebie będę wprost uwiązany. - westchnął, wtulając się w blondyna. - I po co ja się zgadzałem na taki ból tyłka. - fuknął, udając złego. - Normalnie kazałbym nas zakryć... Ale jest za gorąco~! Shizu-chan, daj lody które pewnie zmieniły się już w shake~! - poprosił, nie chciało mu się ruszać.
- Dlatego, że mnie kochasz? - mruknął i odchylił się, po czym wziął lody, które... Już nie do końca były lodami. Podał mu waniliowe. - Proszę. - westchnął, układając głowę wygodniej na poduszce. To był udany dzień. A jeszcze się nie skończył.
- Nie, bo nie będę mógł chodzić! - fuknął na niego i wyrwał mu z ręki pudełko z roztopionymi już lodami. - I ciekawe jak mam to wypić... - westchnął cicho, słomki przecież nie mieli. Odwrócił na chwile wzrok od pudełeczka, chcąc prosić Shizuo o jakąś łyżkę czy coś - A ty co się tak na mnie gapisz, jak jesteś głodny to zostały jeszcze czekoladowe.
- Oj, no bez przesady... Mogłeś się zawsze nie zgodzić. - mruknął niby to obojętnie. Jednak nie odwrócił wzroku. - A patrzę, bo lubię. - skwitował. No co, nie mógł tak po prostu, zwyczajnie na niego popatrzeć...? Nie to, że na coś czekał, on chciał tylko go sobie pooglądać.
- Prosiłbym o przykrycie mnie kołdrą i zaprzestanie usilnego wgapiania się w mój zadek... Ale jeśli kołdra nie jest z lodu to chyba jednak muszę to przeżyć... - westchnął, wpatrując się głupio w pudełeczko, może blondyn w końcu domyśli się czego Izaya potrzebuje?
- Po co ci kołdra? - spytał, nie mając zamiaru spełnić prośby. Było gorąco, nie było potrzeby się przykrywać, a on lubił na niego patrzyć. - Hmm, to podać ci łyżkę, czy coś...? Tylko to mamy. - rozejrzał się. Tak, tylko to.
- Bo patrzysz jakbyś miał zamiar mnie zjeść. Albo zgwałcić~! - zachichotał. - Ale za gorąco na kołdrę, więc muszę liczyć na to, że taki pierwotny móżdżek jak twój jakoś poskromi instynkt~! - uśmiechnął się wrednie. - Tak, łyżka się przyda~!
- Przed chwilą to robiliśmy, no i jeszcze nad oceanem, też mam jakieś granice, wiesz? - parsknął i podał mu łyżkę.
- Zaczynam się obawiać, że zanikają~!-  fuknął w żartach, zabierając mu łyżkę. Nabrał trochę lodów o konsystencji zupy i próbował się napić... No cóż, nie okazało się to zbyt trafionym pomysłem. Po kilku próbach oblał sobie brodę waniliowym shakiem.
- Ale to nie moja wina, to ty mnie prowokujesz... - mruknął, nachylając się i zwyczajnie zlizując shake'a lodowego z jego brody. - Może lepiej usiądź zanim co i pij z pudełka? - zaproponował, rozbawiony.
- To znów pocieknie... - burknął, pozwalając się lizać.
- To się tym zajmę... No spróbuj. - zachęcił go. Chyba nie musiał pomagać mu w siadaniu, nie?
Izaya odetchnął głęboko i spróbował wypić roztopione lody, tak jak się spodziewał większość pociekła mu po brodzie. Odstawił więc kubełek i spojrzał z wyrzutem na Shizuo. - mówiłem, że tak będzie, teraz będziesz musiał mnie umyć~! - uśmiechnął się słodko.
- Mhm... Całego. - dopowiedział i uśmiechając się lekko, wziął go na ręce. Zaniósł go do łazienki i zaczął nalewać wody do wanny, jedną ręką wciąż go podtrzymując. Oczywiście pod tyłkiem... - Więc na jaki zapach płynu masz ochotę? Albo jakąś sól do kąpieli... - szerokim gestem wskazał wyposażoną w płyny i inne takie półeczkę. Z rana jej nie zauważył... Ale najwidoczniej nieźle dbali tu o luksus Izayi.
- Myślałem, że nie wyliżesz jak pies~! - zachichotał. Z zaciekawieniem przyglądał się twarzy Shizuo, doszukując się jakichś zmian, emocji... Czegokolwiek. Nie obchodziły go teraz płyny, on by się zgodził na każdy.
     Shizuo spoważniał i popatrzył na niego przez chwilę zagadkowym wzrokiem.
- Już się najadłem. Ale jeśli wolisz się nadal kleić, mogę skorzystać z propozycji... - uśmiechnął się kącikiem ust, pewien, że teraz Izaya stwierdzi, że wcale nie ma na to ochoty i woli się wykąpać. Zawczasu sięgnął po płyn truskawkowy i dodał nieco do kąpieli.
- Hmm... Możemy spróbować, ale i tak mnie musisz potem umyć~! Nie tylko do lodów się lepię~!- zachichotał raz jeszcze. - Ale wykąpiesz się ze mną, nie Shizu-chan~?
- I tak mi się cholernie podoba. - mruknął, opierając go o chłodną ścianę. Założył sobie jego nogi na biodra i nachylił się, zlizując odrobinę roztopionego loda z jego torsu. Jeszcze trochę i w ten sposób będzie próbował każdego deseru...
Izaya zdziwiony nagłą zmianą pozycji, jak również zimnem za jego plecami, przytulił się mocniej do blondyna. Byle dalej od chłodnej ściany. - Shizu-chan... Jeszcze raz~? - zapytał wesoło. Bolał go już co prawda tyłek, ale powinien mu wynagrodzić całą tę pracę. Jeśli Shizuo miał ochotę dałby chyba radę zrobić to jeszcze raz. Nie będąc wciąż pewien intencji blondyna, niby to przypadkiem się o niego otarł.
- Mmm... - mruknął, ale tylko lekko go cmocnął w szyję. - Nie mam ochoty na więcej. - przyznał. Naprawdę na dziś mu wystarczyło... Nawet z nadwyżką. Opłacały się te dni pełne niezaspokojenia. Zamiast wrócić do "mycia" Izayi, wplótł palce w jego włosy, całując do najpierw delikatnie, a potem pogłębiając pocałunek i leniwie badając jego usta. Tak tylko, żeby zająć sobie chwilę przed wejściem do wody... - Chyba nie sądziłeś, że będziesz się kąpał sam? - mruknął, odrywając się od niego w końcu.
- Przeszło mi to przez myśl~! - potwierdził.- Później myślałem, że po tej "kąpieli" czeka mnie kolejna, ale jeśli tak stawiasz sprawę, nie będę protestował~! - uśmiechnął się po swojemu. - Zakręcisz w końcu kran? Woda się przelewa. - zainteresował się nagle.
- Co, już...? - odwrócił się szybko i podszedł do wanny, zakręcając wodą. Nie puścił przy tym bruneta. - Mogłeś mówić wcześniej... Mamy tu wejść obaj, więc chyba potrzeba dużo mniej wody, nie? - sięgnął po łańcuszek trzymający zatyczkę i go wyciągnął. - Jesteś zmęczony?
- Nie~... Jest dobrze~! - uśmiechnął się, pozwalając się przytrzymać. - Nie martw się, nie zasnę w wannie, a nawet jeśli, zanieść mnie do łóżka to dla ciebie nie problem~! Czasem dobrze mieć tak silnego chłopaka.
- Oczywiście, że bym cię zaniósł. - przytaknął, zatykając wannę i wchodząc razem z nim do środka. - To... Mam cię umyć, tak? - uśmiechnął się nieco szerzej.
Izaya z uśmiechem na twarzy potakująco kiwną głową.- A jak inaczej sobie wyobrażasz wspólną kąpiel~? - zamruczał. Ciepła woda to to czego potrzebowało jego trochę już obolałe ciało.
- I to mi się podoba. - wymruczał i nabrał trochę płynu truskawkowego na dłoń. Zaczął myć jego tors powolnymi, okrężnymi ruchami, obiema dłońmi. Wanna była na tyle wygodna, że nawet siedząc twarzami do siebie mogli rozprostować nogi, co dla niego było ogromnym plusem.
- Hej Shizu-chan~... - zaczął Izaya, spokojnie przyglądając się pianie i latającym już gdzieniegdzie w powietrzu bąbelkom. Widać truskawkowy płyn bardzo łatwo się pienił. - Zawsze mnie zastanawiało dlaczego w każdym bąbelku jest taka mała tęcza~! - uśmiechnął się, zezując na bąbelka przelatującego tuż nad jego nosem.
- Rozproszenie światła, nie? - zatrzymał ręce na jego bokach popatrzył na niego w zamyśleniu. - Wiesz, w sumie to ja się na tym nie znam. - westchnął. To prawie na pewno było w szkole, ale nic ponad to, że woda rozprasza światło nie pamiętał... Jego umysł chłonął ograniczoną ilość rzeczy, niestety. - Z twoją pamięcią na pewno lepiej sobie przypomnisz lekcję o tym. - uśmiechnął się, przesuwając dłońmi po jego bokach. W sumie samemu też powinien się wykąpać, ale na razie mu się nie chciało. Lepiej było myć Izayę...
- Nigdy nie uważałem na fizyce~...- uśmiechnął się wrednie. - Wolałem strzelać w ciebie kulkami papieru~! - mruknął. - Fajnie się złościłeś~! - dodał po chwili. Fizyka w ich liceum była dziwna, często łączyło się ludzi z różnych roczników w zależności od tego jak dobrze opanowali już materiał, Izaya był na poziomie rok wyższym niż jego rówieśnicy a jednocześnie w najgorszej grupie, tak by być na lekcjach z Shizuo. Po prostu musiał się starać pisać testy na odpowiednio małą liczbę punktów.
- A to było śmieszne jak cholera, bo przez fizykę mogli mnie wywalić. - westchnął. No cóż... Normalnie by się wściekł... Nie, i tak się wściekł... Dlatego przestał go myć i włożył dłonie do wody, opłukując je. Nie miał nic do zniszczenia pod ręką, musiał to przetrwać... Uspokoić się jakoś. - Dobra, i tak wiem, że dobrze potrafiłeś fizykę niezależnie od tego, czy słuchałeś, czy nie. - podał mu płyn do kąpieli. - A teraz bądź tak miły i mnie umyj, co?
- Jakbyś wcześniej zrozumiał, że mnie kochasz, mógłbym ci korepetycji udzielać~! - mruknął szczęśliwy. Nie przejmował się, że Shizuo mogli wywalić, no bo przecież dzięki Izayi NIE wywalili go z liceum. - No już się tak nie złość, gorsze rzeczy ci robiłem~! - zachichotał, biorąc od Shizuo płyn.
- Też fakt. - mruknął, instynktownie unosząc dłoń do blizny na klatce piersiowej. - Poza tym, co miało znaczyć to "prędzej zrozumiał"?! Serio cię nienawidziłem. - burknął. Coś czuł, że potrzebuje papierosa... Ta, przydałby się...
- No to niby kiedy mnie pokochałeś~? - przerzucił oczyma, on dobrze wiedział, że to od wtedy. - I czemu tak się za mną uganiałeś, co~? - chichotał cicho, zaczynając myć blondyna. Normalnie nigdy nie miał czasu dokładnie go "wymacać" bo Shizuo zawsze chciał już i teraz w niego wejść. Izaya za każdym razem postanawiał wspaniałomyślnie odpuścić sobie takie prośby, i właśnie w tym momencie ręka Shizuo zawsze zostawała wyjęta z jego bokserek, tracac przy tym całą siłę parafazji. A teraz? Może go sobie bezkarnie dotykać do woli. - Chyba polubię wspólne kąpiele~.
- Dopiero... Potem. - stwierdził niewyraźnie. Co, miał może datę stwierdzić...? Tak jakoś przyszło... - Nieważne zresztą... A dlaczego polubisz wspólne kąpiele? - spytał, zainteresowany. W końcu nic takiego porywającego w tym nie było... No może tyle, że mógł go podotykać... Ale chyba... Izayę to kręciło?
- A jakoś tak... - westchnął. - Jest miło i tyle tu fruwających bąbelków~! - zachichotał, nabierając w jedną rękę piany i robiąc z niej Shizuo biała brodę, potem brwi. - Ho-ho-ho~! - zachichotał. - Widzisz, taka kąpiel z kimś jest zabawna~! Oczywiście w życiu nie przyznałby się, że to tylko dlatego, że Shizuo jest taki spokojny i pozwala mu na wszystko, i jest nagi... Nie to wcale nie dla tego, tylko przez pianę!
- Jasne. - starł pianę ściekającą mu do oczu. - Tylko tyle? - uśmiechnął się pewnym siebie uśmiechem i przyciągnął go za brodę, żeby cmoknąć go w usta. - Pianę masz nawet wtedy, kiedy jesteś sam. - zauważył spokojnie. Naprawdę czuł się tak zmęczony i rozleniwiony... Po raz pierwszy od dawna tak się zrelaksował jak na tym urlopie.
- A jaka to zabawa samego siebie przerabiać na mikołaja~? - westchnął, ciesząc się w duchu, że Shizuo nie zmył jeszcze brody. Gdy przyciągnięto go do pocałunku, piana delikatnie go łaskotała, więc nie mógł opanować chichotu, ale się starał!
- Mówisz? - zebrał trochę piany i zrobił Izayi jako-taką brodę. - Faktycznie, jakaś frajda w tym jest. - potaknął i zdusił chichot. Przeczesał mu włosy mokrą dłonią, tak, że cała grzywka została zaczesana do tyłu. Tylko kosmyk opadł na czoło. - Wyglądasz jak typowy mafiozo. - stwierdził ze śmiechem.
Izaya zachichotał przeglądając się w srebrnej powierzchni kurka od kranu. Obraz był nieco zniekształcony i rozciągnięty, ale najważniejsze było widać. - Może trochę~! - uśmiechnął się. - Ne Shizu-chan, myślisz, że byłoby mi dobrze w takiej fryzurze~?
- Nie, nie bardzo. - roztrzepał mu włosy. - Wolę, kiedy jest normalnie. Jak chcesz jakoś zmieniać swój wygląd, możesz wciąż założyć ten strój pokojówki. Ale też nie publicznie. - uśmiechnął się znów kącikiem ust. - A teraz czas na mycie pleców, więc się odwróć. - zarządził.
- Jesteś pewny? - uniósł ze zdziwienia jedną brew. - Strój pokojówki to raczej nie jest strój, w którym powinno mnie widzieć całe Tokio, co najwyżej ty~! - uśmiechnął i cmoknął Shizuo. Od razu odwrócił się plecami do niego. - Tylko mnie nie podrap~!
- Dlatego mówię, że nie publicznie. - wziął znów nieco płynu i rozsmarował na jego plecach, starając się rozmasować mu plecy, jednocześnie nie robiąc mu krzywdy. Wmasował płyn w ramiona i delikatnie opłukał je wodą.
Izaya już nic nie odpowiedział tylko mruknął z przyjemności, czując masaż serwowany mu przez blondyna. - Nigdy bym nie pomyślał, że możesz to robić tak delikatnie~... - westchnął zadowolony.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - mruknął, opłukując jego plecy i przyciągając go do siebie tak, że teraz plecy Izayi przylegały do jego torsu. Zaczął opłukiwać jego brzuch.
- Nie, ty po prostu zawsze mnie zaskakujesz~! - westchnął zadowolony, gdy przytulono go do blondyna. - Zboczeniec, wiem na co patrzysz~! - zachichotał, czując wzrok Shizuo skupiony na swoim brzuchu... A może raczej nad tym co jest poniżej?
- Sam jesteś zboczeńcem. - parsknął. - A może chcesz, żebym poświęcił temu więcej uwagi? - mruknął mu do ucha i przesunął dłońmi po jego udach. Oczywiście, że tylko się droczył. Nie podnieciłby się dziś za żadne skarby i Izaya zapewne miał tak samo.
- Aż tak to nie... Ja tylko stwierdzam faty, co w tym złego~? - wzruszył ramionami. - Nie od dziś ci mówię, że jesteś zboczeńcem, a jakoś wcześniej się o to nie kłóciłeś. No chyba, że wolisz do niewygodnego dla ciebie tematu "kiedy się we mnie zakochałeś" co~? Bo mnie to bardzo ciekawi~! - przyznał szczerze.
- Przecież tylko się droczę. - westchnął i oparł głowę na jego ramieniu. Puknął go palcami pod żebra. - Czemu tak cię ciekawi, kiedy to było? Przecież to nie tak, że... Coś tam mi się stało z dnia na dzień. - jakoś nie mógł zmusić się do powiedzenia "zakochałem się". To brzmiało tak dziwnie i absurdalnie w jego wykonaniu... Szczególnie, że chodziło tu o zakochanie się w Izayi. Może i było to faktem, ale dziwnym i nie do końca zrozumiałym faktem...
- Oj, no to może lepiej kiedy to sobie uświadomiłeś. - przewrócił oczyma, to przecież było oczywiste, że jakiś impuls musiał spowodować obecny stan, a Izaya chciał tylko wiedzieć jaki to był impuls bądź grupa impulsów. - Ja na przykład wiem, że spodobałeś mi się jeszcze przed naszym pierwszym spotkaniem~!
- Niby dlaczego? - prychnął. - Co mogłeś o mnie wiedzieć, zanim mnie spotkałeś? - jak mógł sądzić po pozorach...? - Ja uświadomiłem to sobie dopiero na jednej z wycieczek... Pamiętasz, jak dziwiłeś się, że "potworek złagodniał"? Przestałem reagować na zaczepki dokładnie dwa dni do czasu, aż zacząłeś żartować i rozpowiadać, że mi się podobasz. Wtedy nie wytrzymałem i się wnerwiłem. A dlaczego? Przewidowalność jest nudna. - parsknął, choć nie chciało mu się śmiać. Był naprawdę poważny. - Żadna dziewczyna niczym mnie nie mogła zaskoczyć, każda wdzięczyła się tak samo. Chłopaki też jakoś specjalnie mnie nie kręcili. Tylko ty wywoływałeś we mnie jakiś szczególny rodzaj złości. Najpierw tym, że wszędzie się wtrącasz i jesteś takim idiotą, żeby pakować się w ciemne interesy. Później, bo nie masz skrupułów. Tak sądziłem. A w końcu, bo milszy byłeś dla wszystkich innych.  - zamknął oczy, ręce zaplatając na jego brzuchu i przytulając go do siebie. Było tak ciepło i przyjemnie, że mógłby zasnąć... Ale na razie nie chciał.
- A ty? Skąd to zainteresowanie, skoro jeszcze mnie nie znałeś?
- Wiedziałem, wiedziałem~!!! Nie wierzyłem, ale wiedziałem~! - Izaya ucieszył się i zaklaskał w ręce. Szybko się odwrócił i pocałował blondyna w usta. - Miło się dowiedzieć po tych kilku latach, że jednak jedna jedyna manipulacja na ciebie zadziałała~! Choć w tę wierzyłem najmniej, a jednak~!!! - cieszył się, dalej przytulając blondyna.
- Co za manipulacja? - mruknął niechętnie, otwierając oczy. - I co cię tak cieszy...
- Oj, nie mogłem cię do siebie przekonać ani przyjaźnią, ani wrogością więc postanowiłem zmusić cię do przemyśleń... A jeśli to nie wyjdzie to się odkochać, ale się udało~! I właśnie to mnie cieszy Shizu-chan~!!! - cieszył się dalej. - Niesamowite, że właśnie to zadziałało, byłem pewien, że prędzej jakoś o tobie zaponę niż ty mnie choć trochę polubisz~!!! - uśmiechał się głupkowato, ale co mógł poradzić, cieszył się, tak bardzo cię cieszył.
    Blondyn mimowolnie lekko się uśmiechnął kącikami ust.
- Nadal ciekawi mnie, dlaczego właściwie się we mnie zakochałeś. I dlaczego interesowałem cię zanim mnie w ogóle zobaczyłeś. Chyba nie sądziłeś po plotkach, nie? - położył rękę na jego biodrze, delikatnie rysując na nim wzorki kciukiem. Tak po prostu, bo taką miał ochotę.
No i miał na czym skupić wzrok.
- Shinra o tobie opowiadał całe gimnazjum~! Ale nie martw się, on mnie tylko zainteresował tobą. Reszty dowiedziałem się z "wiarygodnych źródeł", poza tym.... Mówiłem ci, że pokochałem cię przed NASZYM spotkaniem, wcześniej widziałem cię nie raz~! - uśmiechnął się wrednie. - Po prostu coś mi się w tobie spodobało i nie mogłem przestać~...- Od razu odpowiedział na niezadane pytanie, a może raczej prośbę, żeby sprecyzował. -  Nie wiem co Shizuś, po prostu musiałem się o tobie dowiedzieć czegoś więcej, nie mogłem przestać~!
     Shizuo pokiwał głową jakby w zamyśleniu.
- Od początku coś mi śmierdziało. - stwierdził w końcu. - Nie prościej było podejść normalnie...? I nie mówię o tym, jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie. - przypomniał sobie tę chwilę. - Patrzyłeś się z jakąś dziwną fascynacją na to, ilu ludzi powaliłem. - pokręcił lekko głową. - Cieszyło cię coś, czego nienawidziłem. Od początku taki byłeś, czy to jakiś etap twojego rozwoju spowodował, pchło? - uśmiechnął się złośliwie, pukając go znów pod żebra i opierając się wygodniej o brzeg wanny. Może powinien dolać cieplejszej wody?
- Nie twierdź, że śmierdzę, bo to ty mnie właśnie wypachniłeś na truskawkowo. - fuknął. - Poza tym... Ja zawsze tak na ciebie patrzyłem i patrzył będę~! Nie sądzisz, że to niemożliwe, niesamowite, niezwykłe~? Taka siła Shizu-chan~! - znów przed oczami przesunęła mu się ta scena i z resztą nie tylko ta. Dla niego to było wprost magiczne, ktoś z taką siłą, ktoś tak nieobliczalny był po prostu niezwykły.
- To nie jest fascynujące, to przekleństwo. - popatrzył na niego ciężko. Izaya dobrze wiedział, że on nie cierpi tej siły. Przydawała się, dopóki mógł komuś z nią pomóc, dopóki nad nią panował. Ale kiedy przestawał nad sobą panować... Nie była wspaniała. - A z tym smrodem to było w przenośni. - dodał ciszej.
- Ty na to tak patrzysz Shizu-chan, dla mnie to jest niezwykłe~! Poza tym, to twój sposób żeby przeżyć w Ikebukuro, więc nie powinieneś narzekać czym cię natura obdarzyła~! - uśmiechnął się wesoło. On chiałby taką siłę, ale przecież zamiast niej miał gibkie ciałko i był Bogiem, czego mógł więcej chcieć? No oprócz siły. - A właśnie, wyjaśnij mi jak to z tym smrodem jest~? Zawsze mówisz, że go czujesz, a ja nie wiem o co chodzi~.
- Nie zrozumiesz tego ze swoim sposobem myślenia. - westchnął, poddając się w kwestii wyjaśniania mu, dlaczego uważa to za przekleństwo. - A ten smród... Od niektórych instynktownie da się wyczuć złe intencje. Brak skrupułów. Zwyczajny brak zahamowań w kwestiach moralnych. Dla mnie to po prostu smród. Tak dosłownie jak i w przenośni. Czując coś takiego czuję się, jak po powąchaniu czegoś naprawdę obrzydliwego. Stąd uproszczenie do smrodu. Ludzie cuchną złymi zamiarami na kilometr, jak to coś poważnego, albo taka osobowość. - miał nadzieję, że dość dobrze to wyjaśnił.
- W takim razie nie bedę ci przeszkadzał i zabieram się gdzie indziej~! - westchnął, uśmiechając się sarkastycznie i wstał z zamiarem wyjścia z wanny. Nie obrażał się na Shizuo, ale jeśli Izaya mu jakoś przeszkadzał, to nie powinni razem przebywać. On się narzucał nie będzie... Choć też nie pozwoli by Shizuo z nim zerwał. To w końcu był JEGO potworek. Uśmiechnął się jeszcze raz uspokajająco do Shizuo i jedną noga wyszedł z wanny.
     Heiwajima złapał go za rękę, nie pozwalając ruszyć się dalej.
Popatrzył na niego, unosząc lekko brwi.
- Kazałeś mi wyjaśnić, więc wyjaśniłem. Ale nic nie mówiłem, że masz sobie iść, prawda? Wyczuwam, kiedy masz złe intencje i wtedy jest okropnie. Ale w tej chwili nie jesteś w pracy i zdecydowanie chcę spędzać z tobą czas, więc nie waż się uciekać.
     Poczekał, aż Izaya wróci do kąpieli. Nie miał zamiaru go puszczać, dopóki by tego nie zrobił...
- Na pewno? - zapytał, znów wtulając się w blondyna. - Jeśli ci to przeszkadza, po prostu mi powiedz, nie mam do ciebie o to żadnych pretensji~! - uśmiechnął się, chcac go przekonać, że to prawda. Bo przecież sam Izaya o tym wiedział, że wszystko co robi w pracy... Shizuo znienawidziłby go za to na nowo... Węc co on tu jeszcze robi?
- Nie. Teraz jesteś nieszkodliwy. - stwierdził odrobinę żartobliwie. W końcu nieszkodliwy Izaya... Takie rzeczy to tylko w bajkach. - Więc zostań, posiedzimy tu jeszcze. - podkurczył nogi i przesunął ich na drugi koniec wanny. Odkręcił gorącą wodę, bo ta już zrobiła się chłodna i odetkał na chwilę korek, żeby nadmiar wody się nie wylewał.
- A potem pójdziemy spać, jeśli masz ochotę. Chyba, że wolisz jeszcze gdzieś się przejść?
Izaya nie rozumie jak można jednocześnie jedną osobe i kochać, i nienawidzić. To było dla niego niepojęte. Postanowił jednak przespać się z tym problemem... Jednak tu pojawiał się kolejny, nie chciało mu się spać. - A może w coś zagramy... Albo coś obejrzymy, ne Shizu-chan~? - zaproponował, w ostatniej chwili podkurczając nogę żeby nie oparzyć jej gorącą wodą.
- W chwili obecnej nie jestem w stanie grać... Chyba jestem na to zbyt zmęczony. Obejrzyjmy coś lepiej... Chyba są jakieś filmy w tym drugim pokoju, co? A jak nie, to zawsze jest kablówka... - zatkał wannę korkiem i poczekał jeszcze chwilę, po czym zakręcił wodę. - Umyjesz mi jeszcze tylko plecy, dobra? I... Nie potrzebujesz umyć się w środku? Czy tak jak jest może zostać...? - spytał niepewnie. Mógł wyjść, jeśli Izaya chciał to zrobić bez jego wzroku na sobie.
- Odwróć się. - nakazał, uśmiechając się sadystycznie, w jednej ręce trzymał gąbkę, a w drugiej płyn. Wycisnął sporo czerwonego żelu na gąbkę i obserwował jak sie pieni. Było w tym coś fascynującego. - Wiesz Shizu-chan, liczyłem, że ty to zrobisz. - burknął niepewnie, zaczynając mydlić jego plcy. W sumie to cieszył się, że Shizuo siedzi do niego tyłem. Pewnie był teraz czerwony.
- Jeśli ci to nie przeszkadza... - nie wiedział, dlaczego nagle zrobiło się to takie niezręczne. W końcu to nie był żaden problem, czy coś... - Jasne. - rozluźnił się lekko, czując, jak gąbka przyjemnie szoruje jego plecy.
- Umm... Coś się stało Shizu-chan~? Jakoś dziwnie zamilkłeś... Tylko mi nie zasypiaj w wannie, nie jestem tak silny żeby cię do łóżka przenieść~! - zaśmiał się wesoło, choć nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Shizuo jest niezręcznie... Tylko czemu?
- Nie śpię, nie śpię. - mruknął na tyle normalnie, by dało się stwierdzić, że naprawdę nie śpi. Poczekał, aż Izaya skończy i opłucze mu plecy, po czym się odwrócił. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć, dlatego liczył, że Izaya sam się domyśli, co ma zrobić.
- Yare, yare Shizu-chan, to tym się tak martwiłeś~? - westchnął, podnosząc się trochę. - No pomóż mi. - jęknął. - Sam sobie to upokarzające... - mruknął cicho.
- Nie, skąd. - zaprzeczył szybko. Może trochę za szybko... - Dlaczego upokarzające? - zainteresował się. Przyciągnął Izayę do siebie tak, że przed nim półklęczał z tyłkiem w wodzie. Tak było prościej. Wsunął w niego od razu dwa palce, starając się wypłukać pozostałości po sobie, tak żeby Izaya już nie musiał go w sobie czuć. To musiało być krępujące... Mimo wszystko.
- Pytasz się dlaczego, a sam się peszysz~... - westchnął, czując w sobie palce. Automatycznie rozszerzył bardziej nogi. - Tak po prostu, robienie tego przed tobą jest upokarzające. - burknął. Izaya przemyślał następne zdanie nie będąc pewnym czy może to powiedzieć, jednak zaciekawienie emocjami blondyna było zbyt wielkie. - Przecież mam cię miedzy innymi właśnie po to~!
- Przecież mogłem wyjść. - zauważył. Chociaż popatrzyłby... No, ale w sumie to faktycznie było krępujące. - Wcale nie jestem... - przemyślał raz jeszcze, co chciał powiedzieć i zrezygnował. Już powoli kończył... - Że niby po to, żebym cię mył, tak? - chciał się upewnić.
- Dokładnie, Shizu-chan~! - strzelił palcami i wesoło się zaśmiał. - Właśnie od tego żebyś spełniał moje zachcianki, nawet te niewerbalne~! - mruknął zadowolony. W sumie powinno mu przeszkadzać to, że Shizuo go tam dotyka. Zwłaszcza po tylu razach. Ale było dziwnie przyjemnie. - Najwyraźniej przywykłem... - mruknął cicho, skupiając się na odczuciu. Kto by pomyślał, że polubi coś takiego.
- To chyba sprawiedliwe, skoro ja też dostaję to, czego chcę. - mruknął. - Przywykłeś? - uśmiechnął się lekko i wyjął palce. - I co ja zrobię, jak przywykniesz i przestanie cię to podniecać? - westchnął niby poważnie, robiąc zatroskaną minę. Oczywiście sobie żartował... Tak to się chyba nie dało, a przynajmniej on by nie pozwolił na to, żeby Oriharze przestało się podobać.
- Ale tylko do palców przywykłem~...- mruknął, opierajac rękę na torsie blondyna i przysuwając się do niego. Drugą ręką zjechał na krocze Shizuo. - Masz przecież jeszcze coś o wiele lepszego, nie~? - wyszczerzył się wrednie, dotykając go tam. Nie powinnien się podniecić, robili to już dziś tyle razy, że nic się nie stanie. Poza tym... On tylko dotknął.
- Hmm, no chyba, że tak stawiasz sprawę... - mruknął i położył dłoń na jego policzku, całując lekko jego usta. - A teraz wychodzimy, bo pomarszczysz mi się jak jakaś staruszka. - zażartował i wyciągnął korek z wanny, po czym zaczął się podnosić.
- No to ty wychodź ja sobie chętnie popatrzę~! - uśmiechnął się wrednie i oparł wygodniej o wannę. - A z tymi zmarszczkami to nie przesadziłeś? Prędzej czy później i tak znikną~.
- Racja, znikną. - wyszedł i stanął do niego tyłem, przeciągając się. Oczywiście, zrobił to specjalnie. - No, wychodzisz? - obwiązał sobie ręcznik wokół bioder, po czym sięgnął po ręcznik dla Izayi i podszedł, czekając, aż wyjdzie.
- Teraz to już mogę~... - fuknął, widząc, że Shizuo się zasłonił. No naprawdę, taki fantastyczny widok zasłonić ręcznikiem. - Co, masz zamiar mnie wytrzeć? - zapytał. W końcu Shizuo zbliżał się do niego z ręcznikiem i raczej nie zamierzał go oddać.
- Tak, taki mam zamiar. Wyskakuj. - nakazał.
Izaya posłusznie, aczkolwiek ze śmiechem wyskoczył z wanny i zupełnie nagi stanął przed Shizuo. W końcu blondyn widział go tal nie raz. - Nadal nie ustaliliśmy co oglądamy~! - zagadnął, no bo w końcu... On nie chciał jeszcze spać.
- To co się napatoczy w telewizji.. - wzruszył ramionami. - Najlepiej coś z akcją. - otulił go ręcznikiem i zaczął wycierać. W końcu zarzucił mu go na ramiona i otworzył drzwi łazienki. - Ubierz się i idziemy do tego pokoju z telewizorem...
- Czemu mam się ubierać~? - jęknął niechętnie i wyszedł z łazienki. - Nadal jest gorąco... - Chyba nie będzie ci przeszkadzało, że siedzę tak, nie~? Więc po co mam się ubierać~... - mruczał.
- A co, jak ktoś nam wtargnie? Możesz się chociaż zakryć ręcznikiem? - poprosił, o dziwo. - Tak na wszelki wypadek. - sam zaczął ubierać koszulę.
- Przecież zamknąłeś drzwi. - przewrócił oczyma. Jednak musiał jakoś docenić to, że blondyn POPROSIŁ, a nie kazał mu. - Dobra, oddawaj koszulę~! - poddał się, wyciągając rękę w stronę Shizuo.
- Jeszcze nie wiadomo, na co stać tych... - odchrząknął. - Skoro ostatnio musiałem przerwać w takim momencie, to... Zaraz, moją koszulę? - ocknął się i przerwał zapinanie guzików w połowie. Że niby jak to jego koszula?
- Tak, TWOJĄ koszulę~! - uśmiechnął się słodko. - Nie ubiorę się w nic innego~! - zagroził. - A co do prawników, to nie sądzę żeby byli na tyle głupi... Wiedzieli, że możemy 'to' zrobić na plaży... A co dopiero w zamkniętym pokoju. - wzruszył ramionami. - No to Shizu-chan~, oddasz ją? - podszedł i zaczął odpinać guziki, które chwilę wcześniej zapinał blondyn. - Chociaż na kilka godzin~!
- Dobra... Jak sam ją weźmiesz... - westchnął. Nie do końca mu się to uśmiechało... Ale niech mu będzie... Sam weźmie sobie coś innego. - I oby się nie pokazywali. - dodał bardziej do siebie.
- Co ci tak zależy~... - westchnął, zdejmując ją do końca z blondyna. - To tylko koszula~! - uśmiechnął się, ubierając ją na siebie i zaczynając zapinać, była trochę przyduża, ale... - Czy nie wyglądam sło~oodko? - zapytał się, robiąc stosowną minkę.
- A co jak będziesz za słodki i cię zjem? Będziesz cały pogryziony. - parsknął. Może głównie dlatego, że Izaya już był w śladach po jego zębach. - A co do koszuli... No, niby tak. - przytaknął i wziął sobie jakieś bokserki. Chociaż w to się ubierze. - Możemy już iść?
- I tak jestem pogryziony~! Najwyżej jakiś mafiozo zrobi głupią minę jak to zobaczy~! - już to sobie wyobrażał... Nawet nie musiałby kłamać, a wywarłby na nim ogromny szok. - Jasne, czekam tylko na ciebie~! - przytulił go. - A może chcesz mnie zanieść, co~?
     Shizuo zastanowił się chwilę. W sumie, po dzisiejszym, należało mu się...
     Bez słowa wziął go na ręce i przeniósł do drugiego pokoju, po czym usadził go na kanapie.
- Tylko się nie przyzwyczajaj. - ostrzegł, siadając obok i włączając telewizor.
- Czemu~... - jęknął niepocieszony. - Byłoby tak fajnie, gdybyś mnie nosił. Ne, Shizu-chan, może powinienem częściej ci się dawać to później musiałbyś mnie nosić, co ty na taki układ~? - rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu pilota. Nie sądził żeby Shizuo chciał na coś takiego pójść, w końcu mówił, że go kocha, i że nie chce go przemęczać... Choć izaya chyba nie miałby nic przeciw temu... O ile nie miałby następnego dnia do zrobienia czegoś wymagajaćego schylania się... Albo siedzenia na tyłku.
- I że niby miałbyś to robić W ZAMIAN za noszenie cię? - mruknął, zaprzestając bawienia się pilotem. - I co jeszcze? - prychnął. - Nie idę na żadne wymiany. Albo tego chcesz, albo nie chcesz. Mogę cię potem nosić, ale nie w zamian. Jasne? - przełączył kanał. No tą propozycją go zdenerwował.
- Oj, no nie złość się~! To nie tak, że "w zamian" po prostu... Mógłbyś mnie częściej nosić... Tego bym chciał~! A jeśli robisz to tylko po 'tym' musimy częściej robić 'to', nie sądzisz~? - mruknął, przytulając się do niego. - Nie złość się na mnie, dobrze wiesz, że robię to z miłości~! Po prostu żeby osiągnąc cel chwytam się różnych sposobów i taki już jestem~!
- No powiedzmy, że się nie złoszczę... Ale robię to tylko dlatego, że cię to boli. Przecież masz nogi, nie muszę cię nosić, jakbyś był małpką, nie? - mruknął i przełączył znów kanał. Na razie wszystko go nudziło... O, trafił, coś ciekawego.
- A co jeśli bym ci powiedział że musisz~? - ułożył się wygodnie głową na kolanach blondyna i czekał aż jego chłopak przestanie maltretować pilota.
- Z jakiej racji? - spytał spokojnie.
- Bo mnie kochasz~? - zrobił słodką minkę. Wiedział, że na Shizuo to raczej nie zadziała, ale w końcu uśmiechał się słodko leżąc na jego kolanach, do tego w samej koszuli blondyna. To powinno dać mu kilka bonusowych punktów.
- To już jest jakiś argument. - uśmiechnął się lekko. - Wiesz, że słodko wyglądasz? - zmienił temat. - Ale mimo wszystko nie będę cię bez przerwy nosił. Już wystarczy chyba, że zamieszkamy razem, nie? - spytał weselej, przesuwając opuszkami palców po jego szyi.
- Właśnie, Shizu-chan~! - przekręcił się na plecy oparł głowę o ręce opierając się łokciami o uda blondyna. - Ja nadal nie wiem co z tym mieszkaniem~! Powinienem ci szykować osobny pokój czy coś... Poza tym, na pewno nie będzie ci to przeszkadzać w dojazdach do pracy~? - zastanowił się chwilę, po czym uśmiechnął jeszcze szerzej. - A może chciałbyś żebyśmy przeprowadzili się do Ikebukuro, co~? W końcu teraz jestem już tam mile widziany, prawda~?
- Mhm, wygląda na to, że tak. - stwierdził po krótkim zastanowieniu. - O ile nie chodzi o twoje interesy, możesz przychodzić do Ikebukuro. Ale tylko wtedy. - zastanowił się raz jeszcze. Skoro to nie było miejsce dla jego interesów, nie mógł kazać mu przeprowadzić się do siebie i zaprzestać jego "pracy". Nawet, jeśli tak bardzo by tego chciał. Poza tym Izaya z pewnością wolał swój wysoki apartament, niż jego nisko położone mieszkanie... Ale też Shizuo nie chciał pakować się do jego domu na siłę... - Jednak brak interesów oznacza, że mieszkając u mnie nie mógłbyś być informatorem. No i pewnie wolisz swój apartament od mojego mieszkania, tak sądzę... Nie? Więc ty musisz zdecydować, czy wolisz mieszkanie u mnie, czy... Nie wiem. - westchnął, przenosząc wzrok na ekran. Wpraszanie się do jego mieszkania było poniżej jego godności. Izaya mógł zawsze zrezygnować z pomysłu.
- Ne, Shizu-chan, dokończ~... - poprosił. - Albo zamieszkam u ciebie albo co, masz jakiś ciekawy pomysł, na pewno, tylko nie chcesz mi powiedzieć, ne~? Chcę z tobą zamieszkać, ale dobrze wiesz, że nie nadaje się na nikogo innego niż informator. -westchnął. - A ty byś pewnie cierpiał, jakbym kazał ci się przeprowadzić do siebie, nie~? - uśmiechnął się przyjaźnie, czekając, aż Shizuo się namyśli. On sam chętnie widziałby Shizuo w swoim apartamencie... Ale Shizuo nie lubi jego ciemnych interesów. Poza tym pewnie denerwowaliby go ludzie krzątający się po ich domu... Może gdyby zrobił sobie gabinet w jednym z nieużywanych pokoi i robił do niego osobne wejście... Ale Shizuo... No właśnie co na to wszystko Shizu-chan?
- Można by wynająć wspólne mieszkanie. - zaproponował w końcu. - Ale twoje interesy musiałyby pozostać poza domem i poza Ikebukuro. Jeśli zgodzisz się na to, to... Pozostało nam szukać jakiegoś mieszkania, które by odpowiadało nam obu. Co ty na to?
     Właściwie to było chyba najsensowniejsze rozwiązanie. Tylko, że i bardzo poważna decyzja... No i czy Izayę było stać na biuro poza domem? - No to mamy problem Shizu-chan. - westchnął. - Jeśli moja praca i mieszkanie nie będą w jednym miejscu nie będę wracał prawie do domu... No może raz na tydzień byłbym na noc, a to raczej mija się z sensem wspólnego mieszkania... Chyba musiałbyś zamieszkać u mnie, ale to by ci przeszkadzało prawda? - popatrzył na niego smutno. - Chciałbym żebyś mieszkał u mnie, nie byłoby problemu. - westchnął.
- Raz... To faktycznie... - westchnął. Przez myśl przemknęło mu, jak bardzo wkurzony byłby, gdyby Izaya bez przerwy pracował, nawet w domu. Do tego zapewne musiał miewać gości... Którzy mogliby go wkurzać. Ciężko, żeby go nie wkurzali. Do tego widziałby Izayę przy pracy... Czy naprawdę tego chciał? - dałbyś radę zrobić tak, żeby twoi "goście" wchodzili tylko do pokoi blisko wejścia i nie dalej? Irytują mnie takie typy... - westchnął. Ciekaw był, ile wytrzyma na takich warunkach...
- Shizu-chan, jeśli moja prośba to dla ciebie problem, po prostu powiedz... Dobra...? - burknął, wtulając twarz w jego uda. - Jasne, że nie będą chodzić sobie po całym mieszkaniu. - prychnął. - Jeszcze by zobaczyli coś czego nie powinni... Powiedzmy, że do biura będzie się wchodzić inaczej niż do mieszkania... Ale będą drzwi żebyś mógł wejść i mnie wyciągnąć jak się zapracuję~! - zachichotał, już sobie wyobrazał. Byłoby naprawdę zabawnie. - Postaram się żebyś ty i ktokolwiek kto "śmierdzi" się nie spotykali co~? - przekrzywił głowę, ponownie opierajac ją na dłoniach. Uśmiechnął się prosząco. Lubił swój apartament, choć nie był do niego zbytnio przywiązany... Po prostu pasowało mu to gdzie jest i jaki jest.
- Jak tak... To może być w twoim mieszkaniu. - kokosów nie zarabiał, ale chyba da radę... Skoro nic poza tym nie było przeszkodą... - Z zastrzeżeniem, że gabinet będzie oddzielnie.
Izaya uśmiechnięty klasnął w dłonie i przesiadł się na kolana blondyna, przytulił się do niego wsadzajac nos w miejsce między szyją, a ramieniem blondyna. - Jasne, że bedzie osobna~! - mruknął, tuląc go mocniej. Tak się cieszył~!
- Masz zamiar mnie udusić? - nie mógł powstrzymać uśmiechu. Otoczył go ramionami i ułożył brodę na jego ramieniu. - Dobra, dobra... Mogłeś powiedzieć wcześniej, już od dawna chciałem z tobą zamieszkać...
- Było mówić~! - prychnął, znów go przytulając. - Tak, udusić. - potwierdził ze śmeichem. - To kara za to, że mnie nie poprosiłeś, tylko odstawiałeś jakąś szopkę... I za to, że tak zrzędzisz!
- Hęę? JA zrzędzę? Czekaj no... - przekręcił się tak, by zwalić z siebie Izayę na kanapę i zaczął go łaskotać. Może i to dość dziecinne, ale... Izaya miał swoją karę, a co!
- Hahaha Shizu... Haha, STOP!!! Hahaha! - Izaya próbował odepchnąć jego rece, ale bezskutecznie. - S-stój... Haha, Shizu... Prosze... Hahaha, nie zrzedzisz! Dobra, nie zrzędzisz!!! Słyszysz! Hahah, dotarło, rozumiem, hahaha.
- No i tego się trzymaj. -  stwierdził triumfalnie, w końcu przestając. Zabawnie było widzieć Izayę rzucającego się po kanapie pod wpływem łaskotek... - Dobra, a więc teraz... - rozłożył lekko jego nogi, ale tylko po to, by położyć się wygodnie z policzkiem na jego brzuchu. - Teraz sobie pooglądamy, więc się nie ruszaj, jasne? - mruknął, ziewając lekko. Fakt faktem, ten dzień troszkę go zmęczył...
- Hę? Naprawdę chcesz rozmawiać w TAKIEJ pozycji? - zapytał, poruszając lekko biodrami. - No cóż, jak wolisz~! - poddał się po chwili. Położył rękę na głowie blondyna i zaczął głaskać jego czuprynę. - No to o czym chciabyś porozmawiać~?
- Hmm... Planujesz coś na jutro? - mruknął, wgapiając się bezmyślnie w przesuwające się na ekranie obrazki. Było mu tak ciepło i wygodnie, że aż robił się senny...
- Nie, to są wakacje jakbyś nie zauważył, niczego nie zaplanowałem od 2 dni~! - uśmiechał się, dalej go głaszcząc. - A co masz jakiś pomysł~? - zaciekawił się. - A, tylko musimy wpaść do sklepu po leki na chorbę lotniczą~!
- Znowu prześpię całą podróż... - westchnął. Jednak... Jak inaczej mieli wrócić? Statkiem? Tak trochę był w sytuacji bez wyjścia... - No cóż... Nic nie planowałem. Po prostu tyle, że nie oddam cię w ręce tych biznesmenów, więc pewnie znów trzeba by się gdzieś schować.
     Pytanie tyko, gdzie. - dodał w myślach.
- Nie martw się, też bedę spał~! - zachichotał - Hmm... Co powiesz na pójście do sauny~? - w końcu jeszcze w niej nie korzystali a przecież tu była! Kilka pięter niżej było całe centrum odnowy biologicznej... No i basen. Choć Izaya nigdy nie rozumiał po co budować baseny tuż przy plaży, za to sauna była bardzo przyjemnym pomysłem.
- Dobry pomysł. - ziewnął raz jeszcze. - Jutro możemy iść gdziekolwiek... - zamruczał, przymykając powieki. Przegrywał ze zmęczeniem. - W sumie nie ma po co cię ukrywać, i tak cię nie oddam. - stwierdził pewnie.
- Dobrze, Shizu-chan... Ale wiesz co, to że należę do ciebie jeszcze cię nie uprawnia do traktowania mnie jak poduszki~! Wysil się i zrób tych kilka kroków do łóżka, co~?
- Znowu trzeba by zmienić pościel... - mruknął niechętnie. - Dziś będziesz moją poduszką, trudno się mówi. - prychnął sennie. O nie, on się nigdzie nie rusza... Izaya był na to zbyt wygodny.
- No to przynajmniej w łóżku~... No dalej, Shizu-chan~! Mnie jest niewygodnie, no! - zaczął się wiercić.
     Blondyn już go nie słuchał. Przysnął. Wiercenie się Izayi nieco mu przeszkadzało, ale na dłuższą metę chwilę mógł się tak zdrzemnąć...
Izaya po kilku minutach, widząc, że jego wiercenie się nie daje żadnego efektu, westchnął i spróbował się wygodniej ułożyć. - Zobaczysz, jak ktoś tu przyjdzie i zobaczy nas w takiej pozycji... - westchnął, bo przecież po wszystkim to do niego Shizuo będzie miał żal. Na domiar złego blondyn jeszcze przewrócił głowę tak, że miał głowę w dość... Strategicznym dla Izayi miejscu. Brunet widząc to zatrząsł się w niemym chichocie i próbował namacać komórkę... Trafił na telefon blondyna. Szybko zrobił zdjęcie, obiecując sobie, że po powrocie podwędzi mu telefon i zgra je na komputer. Chciąc zobaczyć jak wyszło, wszedł w albumy i przeżył niemały szok, gdy się okazało, że zdjęcia jego zajmują 90% pamięci... I żeby to jeszcze były normalne zdjęcia... Czerwony na twarzy Izaya chwycił za poduszkę i z całej siły przewalił nią w głowę blondyna. - Shizu-chan, ty perwersie!!! - wrzasnął. Czy Shizuo musiał mu zawsze cykać fotki kiedy był już na skraju albo wrecz dochodził. - Co to za dziwna pasja!!!
- Huh? Co? Kurde, Izaya... - uniósł głowę i stęknął męczeńsko. Czy on naprawdę, naprawdę musiał go obudzić...? I do tego bijąc go poduszką, no naprawdę... - O co ci chodzi, aż tak ci niewygodnie...? - podrapał się w tył głowie, po czym zakrył usta, ziewając. Podniósł się do siadu.
- Co, jakie nie wygodnie? - zdezorientował się. - Jak może ci się podobać, że jestem w tym stanie! - wrzasnął pokazując wyświetlacz. Przypadkowo przesunął kciukiem w bok i znalazł o wiele gorsze zdjęcia. Poczuł jak pieką go końcówki uszu. To miało nigdy nie ujrzeć światła dziennego. - Shizu-chan... Jak na to patrzę odzywa moje stare hobby. - zagroził. - Deptanie telefonów.
- Oj, no daj spokój. Co ci się w tym nie podoba? - wzruszył ramionami i chwycił telefon, zabierając mu go. Zaczął przeglądać zdjęcia. - Mnie się podobają... - stwierdził, nadal dość sennie. Natrafił na to zrobione mu gdy spał. Uniósł brew. - A ty to jakoś nie lubisz takich zdjęć? - pokazał mu zrobione ledwie chwilę temu zdjęcie. Sytuacji Izayi nie polepszał fakt, że przecież nie miał na sobie bielizny, a zrobił zdjęcie blondynowi, jak był blisko wiadomego miejsca...
- A narzekasz! - fuknął na niego, zabierając telefon. - Ciebie to zdjęcie nie upokarza... Poza tym, to jest jedno, a ty masz większość pamięci telefonu zajęte moimi zdjęciami... - bąknął. - I ja tego nie robiłem w takim momencie! Ty sobie tylko spałeś... - próbował się wybronić, no bo... To wcale nie było to samo! On tylko zrobił zdjęcie w dobrej chwili, a Shizuo definitywnie wykorzystał każdą możliwą sytuację.
- Ciebie to też nie upokarza... Wyglądasz słodko. - mruknął, przeglądając zdjęcia. Uśmiechnął się lekko, po czym wyłączył album i zablokował klawiaturę. - Ale tobie się to podoba, to, które zrobiłeś, nie? Mnie też się podobają te, które ja zrobiłem. Mogę zostawić to twoje, ale nie czepiaj się moich. Nikt poza mną ich nie widział i nie zobaczy. - westchnął i podniósł się z łóżka. - Dobra, chodź już, bo znów zasnę... - wziął go na ręce i wyłączył telewizor, po czym wyszedł z pokoju i wrócił do sypialni, zakluczywszy drzwi. Naprawdę zaraz mógł paść...
- Nie, właśnie, że upokarzają! - awanturował się dalej, podkreślając swoje zdanie kolejnymi uderzeniami poduszki. - Ty wyglądasz słodko jak tak leżysz, ja wyglądam głupio! Jak... Jak jakiś czerwony, jęczący idiota!!! - uderzył go dwa razy mocniej. Pozwolił się zanieść do łóżka. - Jak ktokolwiek to zobaczy, to masz przechlapane... - burknął, gdy tylko wylądował na materacu, a gdy Shizuo położył się koło niego po raz kolejny użył poduszki w celu wyperswadowania mu kary.
- Daj mi spać, kochanie... - mruknął, podirytowany. No cóż, może szok zatka mu usta i walenie poduszką ustanie na tyle długo, żeby mógł zasnąć... Albo to pobożne życzenia. - Pogadamy o tym jak wstanę, może być? Czy mam ci teraz wyjaśniać te zdjęcia?
- Ja tylko wstrząsam poduszkę, żeby była mięciutka~! - uśmiechnął się niewinnie, robiąc to po raz kolejny. - Poza tym miło, że mnie przekwalifikowałeś z mendy na kochanie... To chyba spory awans w Shizusiowej hierarchii ważności~! - zachichotał. - A co jak bym powiedział, że masz to wyjaśniać teraz~?
- Ta, ta... - zbagatelizował sennie. - Albo wyjaśniam, albo nie... W zależności od wyboru dostaniesz wersję żebyś szybko zrozumiał, lub będziesz miał możliwość wykłócania się. Wybieraj, najlepiej zanim zasnę.
     Już mu to było obojętne. Powoli oczy same mu się zamykały...
- Zero z tobą zabawy, Shizu-chan~... - westchnął, pokładając się wygodnie koło blondyna. - Dobrze, ale wiedz, że jutro ci nie odpuszczę! - zagroził w żartach. - Dobranoc~! - mruknął, wtulając się bardziej w blondyna.
- Mhm... Branoc. - mruknął niewyraźnie, zasypiając.

środa, 20 maja 2015

Drr!!abble - Shizaya - Tajemnica umierania

Hejo~... Dziś w przerwie między rozdziałami (wkurza mnie trochę ta nasza 2 tematyczność ostatnio xD) dodam wam krótkiego drabble napisanego już trochę czasu temu, ale że jest okazja dopiero teraz to proszę :3 Mam nadzieję, że się wam spodoba. Drabble - 100 słów bez tytułu
Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków klikając w banerek i...


 Tajemnica umierania

- Zgiń! Pospiesz się i zgiń Shizu-chan! Słyszysz? ZGIŃ! - krzyczał Izaya rokoszując się spontaniczną potyczką na ulicach Ikebukuro.
- Nie da się. - stwierdził blondyn spokojnie popalając papierosa i wkładając rękę do kieszeni. - W filmach, po śmierci trafia się do pustego, czarnego miejsca. Nie ma tam nic... Ludzi, drzew, ławek, budynków, ulic, śmietników, lamp, samochodów i automatów. - mruknął schylając się po upuszczony chwilę wcześniej znak stopu. - CZYM MIAŁBYM W CIEBIE RZUCAĆ W TAKIM MIEJSCU?! ODPOWIADAJ KLESZCZU! - wrzasnął i rzucił w zaszokowanego informatora elementem infrastruktury. - NIE MA MOWY! NIE UMRĘ! NIE WAŻNE JAK BYŚ CHCIAŁ!
- Dobra odpowiedź Shizzy. - Izaya uśmiechnął się, dobywając noża.

sobota, 16 maja 2015

Shizaya - Urlop 2 - część 2

Hejo~~ 
Klikamy w banerek pusta miska po prawej i karmimy psiaki prooooosze~~
A teraz sprawy bieżące Urlop 2 w pełnym rozkwicie Część 3 czeka tylko na dodanie, ale Urlop 3 chyba zacznie się dopiero betować. Możliwe, że dotrze w wakacje jak Inu-chan będzie mieć dość czasu by się za to zabrać~~ 
W ogóle jak tak myślę, to matko święta X.x myśmy to pisały w wakacje 2 lata temu.... bo rok temu kończyłyśmy wampirka ^^"""" ech.... teraz kolejne opowiadanie na tapecie Role-play piszemy~ sporo tego XD
No nic Enjoy~! I trzymajcie kciuki, że kiedyś to wszystko pododajemy.
Ohayoooooo~!
Mam napisać wstęp, ale nie wiem, czym przynudzać kochani, więc dam wam wytchnąć~! X33 Jeśli ta część urlopu nie wystarczy wam do szczęścia to mentalnie wam je przesyłam~ No a jak nie dotrze, to mogę się podzielić ciachem. QwQ *częstuje* Smacznego~
No i miłego czytania~!
Enjoy~! :3



     Heiwajima zaczerpnął powietrza i zaczął płynąć. Narzucił szybkie tempo i popłynął daleko, prześcigając Izayę, ale w którymś momencie... Zahamował go sznur od łódki. Nie miał punktu podparcia, nie mógł jej pociągnąć... Chyba skazany był na przegraną.
- Shizuś o czymś zapomniałeś~! - zachichotał. - Widzisz będziesz na mnie skazany~! - cieszył się.
- Grrr... Czekaj no... - spróbował pociągnąć łódź, ale szło opornie. Nie mógł... - Dobra, przegrałem! - zawołał. Ciężko było się pogodzić, ale taka prawda...
- Ciesz się, że chciałem żebyśmy razem zamieszkali, a nie żebyś był na dole~! - chichotał, pływając na około Shizuo. Wyścig stracił rację bytu.
- Na taki zakład nawet bym nie poszedł, choćbym wiedział, że moja wygrana jest gwarantowana. - prychnął. Lina otarła mu skórę u nogi, teraz będzie piekło... Zwłaszcza, że woda jest słona... Ale na razie mało go to obchodziło. Będzie mieszkał z Izayą... Miał go co wieczór dla siebie... Nawet zmęczonego i w ogóle, ale będą mieszkali razem... Ciekawe, jak to będzie wyglądało.
- Co się tak szczerzysz, przegrałeś Shizu-chan~! - chichotał. - Choć może też wygrałeś~? - zastanowił się.
- Skąd, nie szczerzę się... - rzucił odrobinę ironicznie. Szczerzył się nieświadomie... - Chyba, że chodzi ci o ten wyszczerz na myśl, że co noc będę miał cię dla siebie. - omal się nie zaśmiał. Oczywiście, że nie o seks mu chodziło, ale co, przekomarzać się nie mógł? W sumie, to faktycznie było do niego niepodobne.
- Ach Shizu-chan, czemu ja dla ciebie jestem taki dobry... - westchnął, przytulając go. - Tak, co noc, chyba że będę na mieście.
- Hmm... Bo mnie baardzo lubisz, zgadłem? - mruknął, przytulając go. Dryfowali na wodzie, co było strasznie uspokajające... - Poza tym nie będę cię wykorzystywał co noc, tylko żartowałem. - dodał i zerknął w stronę łodzi. Musieli tam podpłynąć, chociaż kawałek, bo sznur ocierał się niemiłosiernie. Trochę go to irytowało.
- Dobrze, dobrze uznajmy, że ci wierzę. - zachichotał.
- Jak nie wierzysz? Umiem się powstrzymywać, nie zauważyłeś? Zawsze się powstrzymuję... - chwycił go lekko za pośladek. - Może do momentu, aż cię spotkam. - uśmiechnął się.
- Tak~! Zawsze kiedy tylko mnie niema... To będzie ciężkie, gdy zamieszkamy razem~! - zachichotał.
- To może nauczę się nad tym panować w twojej obecności? - zasugerował i puścił go na wodę. Nie mógł ruszać unieruchomioną nogą i wciąż się podtapiał, dlatego zawrócił kawałek do łodzi. - Wybacz, już nie mogłem. - mruknął. Jednak łódź się oddalała, ciągnąc go za sobą. - Cholera, Izaya... Popłynę do niej, bo mnie znosi. - mruknął, niezadowolony. - Pływaj tutaj, to do ciebie wrócę, dobra?
- Wiesz, idę z tobą~! Jeszcze mnie zostawisz. - zażartował sobie.
- Ok, tylko się pospiesz. - rzucił i popłynął tak szybko jak mógł do motorówki, tak, żeby ją dogonić. Zrobiło się wietrznie, więc się oddalała...
- Pięknie, ale wiatr...- westchnął, starając się dotrzeć do Shizuo jak najszybciej.
- Grrr.. - Shizuo wydał z siebie coś na kształt warknięcia. Chwycił za linę i trzymając ją, płynął, co chwila zacieśniając uścisk na jej dalszej części. Nie miał czasu odwrócić się do Izayi, chciał jak najszybciej dopłynąć i wrócić po niego.
- A zapowiadała się taka ładna pogoda. - westchnął brunet, płynąc co sił w rękach. - Mówiłem, że z tą liną to zły pomysł!
- Gdyby nie ta lina, to już byśmy jej nigdy nie dogonili, więc nie narzekaj! - warknął, przesuwając rękami po linie coraz szybciej. Jeszcze ze trzy metry... Ręce mu się ocierały i co chwila napinał mięśnie. To było już bardziej jak wspinaczka... Tylko, że tu mokra lina ocierała mu ręce niemal do krwi.
- I tak jestem pewien, że jakbym cię wkurzył to na tej twojej adrenalinie dalibyśmy radę dopłynąć aż do hotelu~! - uśmiechnął się wrednie. - Albo byś mną rzucił i doleciałbym tam~! - zachichotał, podpływając do blondyna.
- Musiałbym mieć solidne... - zanurzył się na chwilę pod wodę, po czym odkaszlnął, wypluwając wodę. - Khe... Podparcie... Nie jestem cudotwórcą, nie rzuciłbym tobą z wody. - napiął mięśnie i przesunął się dalej.
- Ale zawsze mógłbym cię wyciągnąć na brzeg~! W końcu nie byłbyś wtedy uwiązany do tej łódki... Ne, Shizu-chan~? - zaczął, widząc, że blondyn się podtapia. - Może rozwiązać to, co~?
- Jak byś mnie niby wyciągnął...? - mruknął, podciągając się coraz bliżej. Zdenerwował się, więc przyspieszył. Jeszcze tylko kawałek... - Nic nie rozwiązuj, jest dobrze.
- Nie wiem... Pewnie bym coś wymyślił~! - uśmiechnął się znów, doganiając blondyna. - Nie wierzysz w moje możliwości wkurzania cię~? - zapytał zdziwiony.
- Wierzę, nie wierzę za to, żeby moje wkurzenie pomogło coś na prawa fizyki... - westchnął i złapał za krawędź łodzi. - Wchodź do środka. - wyciągnął do niego drugą rękę.
- Ty je już i tak za często łamałeś~! - westchnął, przypominając sobie jak to któregoś pięknego dnia wskoczył na znak i doleciał wraz z nim na 10 piętro, bo Shizuś się zamachnął... - A ty nie wsiadasz~?
- Ale na lądzie. W wodzie wolę spać. - ponaglił go ruchem ręki. - No chodź, masz wsiąść pierwszy, bo potem nie bardzo będę miał jak cię wciągnąć...
- Ok,, ok jak wolisz... W wodzie się nie śpi~! - pouczył go jeszcze i szybko wsiadł do łódki. Zatrząsł się wychodząc z wody, teraz wydawała mu się cieplejsza niż powietrze. - Ochłodziło się. - zauważył i wzdrygnął się. No tak, nie miał tu nawet ręcznika.
- Tak, czuję. - mruknął z niezadowoleniem i wspiął się do łódki. Sól z wody wżerała się w miejscach, w których zdarł sobie skórę. Strasznie piekło... - Ciuchy są na brzegu, więc zaraz się ubierzemy. Na razie się połóż, bo będzie wiało jak ruszę... Zasłoń się ścianami łódki przed pędem powietrza, jasne? Tylko tego brakuje, żebyś zachorował. - włączył silnik i ruszył szybko w stronę brzegu.
- Daj spokój, Shizu-chan. Gdybym był chorowity nie byłbym najlepszy! - zachichotał. Przysunął się do blondyna i dyskretnie obejrzał jego zranienia. Czy on chciał udawać, że to nic, i że wcale tego nie widać? Izaya zastanowił się czy mają w pokoju jakąś maść na to, ale przecież jak nie to spyta w recepcji, a oni mu to dadzą choćby mieli to sprowadzać z innego kraju i zrzucać tu balonem. - Ne, Shizu-chan, wziąłeś ze sobą wodę~? - zagadnął.
- No, do picia. Jak ci się chce pić to jest tu w łódce. - szturchnął nogą torbę. - Ale się nie wychylaj! - powtórzył głośniej. - Mam gdzieś, że jesteś odporny, masz się schować, już!
- To nie dla mnie. - westchnął, posłusznie siadając koło nóg blondyna. - To dla ciebie, co żeś myślał, że takie rany z solą nie będą piec? - wyjął z torby wodę i chusteczki. - Sam mnie pouczał, że nie możemy się kochać w wodzie, bo będzie mnie piekło, a teraz robi taką głupotę. - westchnął, nalewając wody na kawałek materiału i zaczynając "przepłukiwać" mu ranę.
- No co...? - mruknął Shizuo, patrząc, jak Izaya przemywa mu zdartą skórę nad stopą. - Izaya, daj spokój, mnie to zaraz przestanie piec. Zresztą, to nic, jakoś sobie radzę. - wzruszył ramionami, uznając, że nie warto wspominać o zdartych dłoniach. Przyspieszył łódź. Ryk silnika zagłuszył wszystko na chwilę, a potem zaczął zwalniać i stanął. - Teraz trzeba dotrzeć na brzeg. Będę niósł łódź, więc idź przodem. - zabrał nogę z jego uścisku. Chociaż naprawdę było mu miło, że brunet się o niego troszczy... To jednak noga była teraz najmniej ważna. Mimo wszystko teraz priorytetem było, żeby Izaya się ubrał, bo zrobiło się naprawdę chłodno.
- No, na pewno nie. - warknął. - Masz całe dłonie obdarte... Powinieneś to przemyć i zabandażować, a już na pewno nie powinieneś tachać łodzi. - fuknął, patrząc na niego zły. Jak on mógł robić coś takiego... W końcu potem będzie go boleć.
- No już, już, nie warcz na mnie. - blondyn prawie się zaśmiał i poklepał go lekko po głowie. - Nie będę niczego bandażował, ani marnował wody póki co. A łódź sama się nie przeniesie. Więc wyłaź na brzeg i nie dyskutuj. Już nie raz szedłem z raną na wylot przez całe miasto, dam radę i z tym. Naprawdę. - dodał, widząc, że Izaya mu nie wierzy. - To się zaraz zagoi.
- Ale wtedy nie byłeś moim chłopakiem. - burknął niechętnie, wychodząc z łodzi.
- Ale też sobie z tym radziłem i jakoś żyję do teraz, nie? - mruknął, wchodząc do wody i stając na piaszczystej powierzchni. - A tamto było o wiele poważniejsze. - chwycił za brzeg statku i uniósł go nad wodę, okładając tak, żeby wygodniej się go trzymało. - No, idź już, idź... - sam powoli ruszył na brzeg. Byle do swoich ciuchów.
- Ale wtedy nikt nie posypywał ci ran solą... W sumie to czemu ja o tym nie pomyślałem? - zastanawiał się, idąc ku brzegowi. - Przecież zawsze chciałem cię bardziej zdenerwować... Czemu ja tego nie zrobiłem~? Wiesz może Shizu-chan~?
- Nie wiem... Ale twoje szczęście. - warknął i poprawił łódkę. Jeszcze kawałek... Tylko kawałek... Już mu się nie chciało niczego nosić, póki co ręce zaczęły go dodatkowo swędzieć.
- Wiedziałem, że cię to boli~!!! - wykrzyknął. - naprawdę, Shizuś no... Przecież mogła zostać w wodzie a linę przywiązalibyśmy do tego naszego drzewka, co~?
- Nie, bo wyrwałoby drzewko, a ja nie będę płacił za następną łódź. - mruknął i spróbował stawiać dłuższe kroki. - Ani płynął tam o własnych siłach. - dodał po namyśle. W końcu dotarli na brzeg i położył łódkę na brzegu. - No, jest dobrze. - stwierdził, idąc dalej po swoje ciuchy.
- To to drzewko miało wytrzymać napaloną bestię z Ikebukuro, a nie radzi sobie z łodzią~? - zdziwił się, odchodząc do swoich ciuchów i zaczynając się ubierać. W sumie popatrzył by sobie na Shizuo. Szybko więc ubrał bieliznę i spodnie i oglądał wypiętego w jego stronę chłopaka. Aż zachichotał.
- Lina chyba by tu nie sięgnęła. - rzucił tylko i poszedł się ubrać. Schylił się po bieliznę i zatrząsł lekko, czując wiatr. Nagle odwrócił się, czując na sobie spojrzenie. - Ej, gdzie się patrzysz, mendo?! - prychnął. I to niby on był tu zboczeńcem...
- Oj, no Shizu-chan, ty na mnie patrzysz codziennie, a ja nawet od święta nie mogę~! - burknął udając naburmuszonego, ale nadal bezczelnie się gapił. Chciał i już.
- Ale nie na moje gołe pośladki, mendo... - warknął pod nosem. Mimo wszystko nie chciał się wydzierać, więc najpierw się ubrał w suche ciuchy, a dopiero potem wrócił do bruneta. - Chodziło mi o to GDZIE się gapisz. - mruknął. - Więc, może teraz pójdziemy zwiedzać ten kawałek wyspy, co? - zaproponował, rozglądając się.
- Najpierw umyj i zabandażuj ręce. - mruknął opierając się o ICH drzewko i zakładając ręce na siebie. Czekał. On mógł poczekać choćby do jutra, a Shizuo i tak miał to zrobić.
- No bez przesady... - popatrzył na niego jak na idiotę. - Izaya, nie będę marnował wody pitnej, to po pierwsze, a po drugie nie mamy tu bandaży, jasne? To tylko otarcia, pokrwawią, czy tam popieką no i już. Idziemy. - odwrócił się i zaczął iść w stronę wyjścia z plaży. Jak tak się nie zgodzi, to wyciągnie go stamtąd siłą...
- To z łódki, Shizu-chan - pokręcił z politowaniem głową i odepchnął się plecami od drzewka, idąc w stronę pojazdu.N- na pewno ma apteczkę i pewnie nawet wodę utlenioną. - zaczął grzebać we wszystkich schowkach. W końcu znalazł ten z wielkim czerwonym + na białym tle. - Jest~!!!
- Ugh, Izaya! - przystanął i odwrócił się. - Marnujesz czas! To tylko głupie otarcia! - wywarczał z pretensją. - Czym się tak przejmujesz? - spytał z niezadowoleniem. W końcu miał dość siły by to znieść i chciał spędzić z nim czas, a ten się martwił tym, że coś tam go chwilę szczypało... Jakby to było takie ważne.
- I co z tego? - fuknął, podchodząc do niego z apteczką. - Siadaj na piach... Albo do łódki... I tak spędzamy razem czas, więc racz się nie wykłócać jak mam ten zryw i chcę dla ciebie rozbić coś miłego. - fuknął na niego.
- To głupie. - skomentował jeszcze, siadając w miejscu, w którym stał. Wyciągnął dłonie i kostkę u nogi, którą sobie obtarł i czekał, aż Izaya załatwi to za niego. Nawet mu się nie chciało...
- Może i głupie, ale potem będę słyszał jak w nocy sapiesz i jęczysz nie koniecznie z tego powodu, z którego bym chciał żebyś to robił. - mruknął, zaczynając opatrywać jego rany. Na szczęście łódka była dobrze wyposażona i miał wszystko czego potrzeba, nawet w tak prozaicznym przypadku jak otarcie. - Przyczepić Shizusiowi plasterek z króliczkiem żeby nie bolało~? - sarknął i znajdując coś takiego w apteczce pomachał blondynowi przed nosem.
- Ani mi się waż - warknął, choć nie mógł powstrzymać uśmiechu na myśl o tym "sapaniu i jęczeniu". - Wiesz co, tak się zastanawiam... Że w sumie dawno nie uzupełniałem kolekcji zdjęć w telefonie. - napomknął. - Chyba pora najwyższa dziś wieczorem dodać co nieco do kolekcji... - nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Spodziewał się focha ze strony Izayi, ale warto było.
Izaya tylko przewrócił oczami. Jakoś się z tym pogodzi. On w sumie też miał zdjęcia, których nie zamierza nigdy pokazać blondynowi. - Ech, Shizusiu, co ja się z tobą mam~. - westchnął jeszcze, zawiązując bandaż, nie mógł się powstrzymać i zamiast na normalnie supełek zawiązał na kokardkę. - No teraz wyglądasz uroczo~!
- Dziwnie. - skwitował, ale zostawił kokardkę w spokoju. - No to już? Idziemy?
- Buu~... myślałem, że cię tym zdenerwuję. - westchnął, rozwiązując ją i zawiązując normalnie bandaż. - Kokardki za szybko się rozwalają~! - uśmiechnął się, wstał z piachu i otrzepał tyłek. - Dobra możemy iść~!
- Sam bandaż mnie denerwuje, kokardka przy tym to nic. - westchnął. - Dobra, więc najpierw sprawdzamy, co mamy tu gdzieś blisko i kto może nam ewentualnie przeszkodzić. - wstał, otrzepał się i ruszył przed siebie.
- W czym nam mają przeszkodzić? - zdziwił się. - nie panoszyli się jak się mną zabawiałeś i jakoś wtedy nie myślałeś, że jacyś tu w ogóle są, a teraz się przejmujesz~? - Shizuś miał według Izayi naprawdę dziwne priorytety... Ale cóż to, że był nieobliczalny to kolejna rzecz, która podobała się Izayi.
- Jakoś wtedy nie bardzo myślałem. - przyznał niechętnie. - Poza tym... W miłym spędzaniu czasu, a w czym? - wszedł na małe wzgórze i rozejrzał. Nieliczne drzewa i jakaś droga... Poza tym ani śladu żywej duszy. Poszedł dalej, zaintrygowany. Czyżby bezludny kawałek wyspy...?
- Aha~! - uśmiechnął się. - Nie wiedziałem, że aż tak tracisz dla mnie głowę~! - zachichotał, idąc za nim. Shizuo był jak pies. Wszedł na wzgórze, powąchał i niesiony instynktem ruszył przed siebie. Izaya zachichotał na to przemyślenie.
- Po tak długim czasie nie ma się co dziwić. - mruknął lekceważąco. Skręcił lekko wraz z dróżką i w końcu wyszedł na jakąś łąkę. Czyli jednak, to był raczej nieużywany kawałek wyspy... - Co ty na dalszy spacer? - jego instynkt odkrywcy dał o sobie znać. Chciał wiedzieć, czy tu też ktoś jednak mieszka, albo chociaż na jakiś sklep... Czy cokolwiek.
- Możemy się przejść~! Jak nie znajdziesz kolejnej czarownicy, albo ducha to nie mam nic przeciwko~! - uśmiechnął się. Jako dobry pan powinien wyprowadzać swojego pieska, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Znów zachichotał.
- Chciałbym znaleźć... - zignorował wzmiankę o czarownicy. Nie miał teraz czasu na przekomarzanie... Znalazł jakiś papierek po czekoladzie, czyli ktoś tu musiał być. Ktoś niekulturalny, ale zawsze... Przyspieszył kroku.
- Oho, Shizuo złapał trop~! - zachichotał, idąc, a w sumie to już prawie biegnąc za przyspieszającym blondynem.
- Jestem prawie pewien, że coś tam jest... - mruknął, nawet nie zauważając, że prawie biegnie. Tam ktoś musiał być... No, musiał!
- No i co z tego, że ktoś tu jest? - westchnął. - Jakbyś nie zauważył jesteśmy na planie filmowym, pewnie grają... A ty im przeszkadzasz. Choć w sumie to ludzie więc możemy im poprzeszkadzać~! - wyszczerzył się wrednie, starając się zrównać bieg z krokiem Shizuo.
- Przecież nie na całej wyspie grają, głównie niedaleko hotelu, a my odpłynęliśmy spory kawałek... Nie może ich tu być. - wciągnął głęboko powietrze. Czuł lekko pieczone mięso... Jak, skąd? - Idziemy tam. - wskazał drzewa kawałek dalej za polaną.
Izaya pokręcił z politowaniem głową. Shizuo tylko poczuł mięso i jeszcze bardziej się spsił. Może on przez te wszystkie lata niesłusznie nazywał go bestią. - Mogłem cię nazwyać szczeniakiem. - westchnął i poszedł za nim. - Poza tym to miał być romantyczny spacer we dwoje, a ty biegniesz z wywieszonym jęzorem, bo gdzieś mięso ci pachnie... Zero kultury~! - nie żeby mu to przeszkadzało, ale przecież zawsze jest pora żeby złajać Shizuo, prawda? Zwłaszcza jeśli ma się ku temu dobry powód.
- Nie wywieszam języka i wypraszam sobie nazywanie mnie psem. - prychnął i przystanął. - Jestem ciekawy, kto piecze mięso w takim miejscu, ok? W dodatku w lesie w lato. - zmarszczył brwi. - To ja mam zero kultury? Możemy tam nie iść. - założył ręce na piersi. - Gdzie ty byś chciał, panie romantyku?
- Oj, no nie fochaj się~! - westchnął teatralnie. - Nie przeszkadza mi, że idziemy właśnie tam. Po prostu nie widzę sensu przerywania ludziom pikniku. Ale dobrze, możemy pójść im przerwać, pewnie będzie zabawnie~!- zachichotał, wyobrażając sobie ludzi uciekających w popłochu na widok Shizuo z rożnem w ręku. - To nie ja zaproponowałem spacer, teraz nie zwalaj na mnie~! - pomachał rękoma przed sobą, udając, że on absolutnie nie ma z tym nic wspólnego.
- Jasne, udawaj, że ciebie ta decyzja nie dotyczy. - mruknął nieco niechętnie i już spokojnie poszedł w tamtym kierunku. - W ogóle... Co byś zrobił, gdybym się obraził? - spytał z czystej ciekawości. A nóż Izaya mu powie prawdę...
- Nie wiem~! Shizu-chan obraża się na dwa sposoby~! Zależy który byś wybrał. - uśmiechnął się, łapiąc go pod rękę.
- Na dwa? - zdziwił się. Nie miał o tym pojęcia... - Na jakie dwa sposoby?
- Pierwszy jest wtedy, kiedy zabieram ci mleko... Albo się wygłupiam, ale masz już dość~! Wtedy wystarczy, że będę słodki przez parę minut i ci przechodzi. Z drugim jest gorzej~.
- Jak on wygląda? - chyba wiedział, ale chciał sprawdzić perspektywę bruneta. - I co byś wtedy zrobił?
- Warczysz na mnie i w ogóle jesteś wtedy nieprzyjemny~. - westchnął, rozglądając się. Shizuo mówił, że tu są ludzie, a póki co stwierdził ich brak. To było dziwne. - Pewnie musiałbym cię wtedy zostawić na jakiś czas samego... Albo przeprosić jak zawsze~. - westchnął. - Ne, Shizu-chan, nie widzę ludzi, a mówiłeś że będą~. Jak myślisz, wszyscy poszli do toalety~?
- Tu nie ma toalet. - uśmiechnął się lekko. Taak, ten jego humor był najgorszy... Dobrze, że teraz go nie miał. - Jacyś muszą być, w końcu skąd ten zapach...? - czuł, że niedaleko jest ognisko, zapach był bardzo intensywny... Tylko jakim cudem w lesie...?
- No to jak nie ma toalety, to nie wiem gdzie też oni mogą być. Shizu-chan, powiedz co dokładnie czujesz~? - zapytał zaciekawiony, bo on czuł dym, ale nie taki z ogniska...
- Dym, ognisko... Jakiś zapach pieczonego mięsa. A co? - zbliżył się jeszcze, węsząc. Zapach ognia stawał się intensywniejszy...
- Nic... Bo pachnie jakby to nie ognisko, a cały las płonął. - westchnął Izaya, jakoś nie za bardzo się tym przejmując. - Ciekawe kto był tak nierozważny~... - mruknął, ziewając. Dziwne... Był pewien, że spał o wiele dłużej niż zwykle, więc skąd zmęczenie?
- Fakt, teraz to mniej mięsem a bardziej ogniem. - westchnął. Jeśli płomienie ich otoczą... - Chyba tego nie ugasimy, więc... Lepiej się zmyć. - zarządził, łapiąc go za rękę. - I fatygowałem się tu po to, żeby uciekać z płonącego lasu, pęknie. - sarknął jeszcze. Co za debil podłożył ogień w takim wielkim lesie?! I kto to niby miał ugasić?! - Może by spróbować zadzwonić do Kasuki? Niech ktoś to ugasi, co? - no chyba, że ich wezmą za podpalaczy...
Izaya zachichotał, wyobrażając sobie Kasukę z wiadrem, starającego się w pojedynkę ugasić rozszalały ogień. - Shi-Shizu, wiesz co~! - dalej chichotał. - Może powiadom go, żeby wezwał straż... Albo wezwij straż ~!
- Kiedy nie wiem, czy tu w ogóle jest jakaś straż... On musi być bardziej zorientowany. - wzruszył ramionami, przyspieszając. - Może wskocz mi na barana będzie szybciej, co?
Brunet wyszczerzył się wrednie. - Kucaj~! Zawsze mam ochotę ujeżdżać Shizu-chana~! Przecież wiesz~! - chichotał dalej. Miał dzisiaj wyjątkowo dziwny humor... Może ta czarownica z wcześniej rzuciła na nich jakiś urok... A jak nie na nich, to chociaż na te ciastka...
     Blondyn prawie parsknął śmiechem, ale kucnął.
- Uważaj, bo skorzystam też w innym kontekście. - stwierdził wesoło i wstał, unosząc Izayę. - Trzymaj się mocno, ok?
- Wiesz... Nie przeszkadzałoby mi to~! - szepnął mu wesoło do ucha. Złapał się mocniej czując że blondyn wstaje. - Przecież się trzymam. - przewrócił oczyma.
- Czyżbym nie tylko ja miał dziś taką chcicę? - zaśmiał się, ruszając biegiem. Czuł, jak ogień się zbliża. Mimo wszystko nie traktował tego poważnie... Wyniósłby ich stąd, nie ważne, jak.
- Oczywiście, że tylko to~!- zmierzwił mu włosy- ja ci tylko pomagam to dostrzec~! - uśmiechnął sie wrednie, choć Shizuo nie mógł tego zobaczyć. - Wiesz, wychodzi na to, że znów się nie wyśpię~!
- Ej, wyspałeś się już wczoraj! A ja wcale nie wykorzystuję cię AŻ TAK często... - zaoponował z lekką pretensją. Najpierw robi mu nadzieję, a potem stwierdza, że wcale mu się nie chciało, no jak tak można... Shizuo mógł jeszcze, aczkolwiek nie ciągnęło go już tak mocno, więc nie miał zamiaru do czegokolwiek go namawiać.
- 'AŻ'~? - Izaya uniósł jedną brew. - Czyli przyznajesz, że mnie wykorzystujesz~? - zachichotał. - Ne, Shizu-chan, co żeś tak posmutniał~? Przecież wiesz, że się zgrywam~...
- Wykorzystuję, chociaż zazwyczaj się na to zgadzasz. - prychnął. - Ja nie posmutniałem... Wkurza mnie tylko, że nawet po lesie nie można normalnie pochodzić. A telefon chyba zostawiłem na plaży... - westchnął.
- No to wracamy na plażę~! - uśmiechnął się. - Albo może lepiej zostawić tę cegłę żeby zamokła~? Miałbym przynajmniej prezent dla ciebie na jakąś rocznicę czy coś~.
- Tylko nie cegłę. - wydał z siebie coś między prychnięciem a parsknięciem. - Poza tym brak takiego prezentu daje mi pretekst, do wzięcia sobie pewnego wynagrodzenia, a to mi się podoba bardziej. - uśmiechnął się do siebie i w końcu pokonał linię drzew. Dym był dość gęsty... Już jakaś plamka na niebie zmierzała w tę stronę. Dlatego zaczął biec w stronę plaży. Nie chciał być podejrzanym, bez sensu...
- Dobrze... Nie będę nawet szukał~! - zachichotał. - Wiesz, Shizu-chan~, możemy sobie dziś wieczorem zrobić taką małą rocznicę~! - uśmiechnął się, wtulając w blondyna. Tak, mogą wieczorem... Tylko teraz się prześpi...
- To jeszcze nie rocznica... Chyba, że masz na myśli święto bez okazji... Albo po prostu coś w rodzaju randki w pokoju, czy coś? - zastanowił się. - Izaya, czy ty zasypiasz? - spytał, czując, jak Izaya tak jakby przestaje się dobrze trzymać. - Powiedz, bo jak tak, to mogę cię trzymać i nieść, dobra?
- Taa... - mruknął tylko, wtulając bardziej policzek.
- Dobra, chodź no tu. - przystanął, chwycił go za rękę i przeciągnął sobie na brzuch, po czym przytrzymał go przy sobie pod tyłkiem i w pasie. - Zdrzemniesz się na plaży. - zadecydował cicho, idąc szybkim krokiem.
     Minęło parę minut, nim Shizuo doszedł na plażę. Położył Izayę w cieniu "ich" drzewa, opierając go o pień, przeniósł łódź i wszystkie ich rzeczy pod drzewa, żeby było jak najmniej widoczne i wrócił do swojego chłopaka. Podniósł go, a następnie posadził na sobie, siadając. Objął go i zapatrzył się w fale oceanu. Niby Izaya dobrze się wyspał, a jednak po dzisiejszych przygodach wcale nie dziwił się jego zmęczeniu...
Izaya zamruczał, uśmiechając się przez sen i mocniej przytulił blondyna, wtulając nos w chłopaka. Nie mógł nic po radzić po prostu... Tak jakoś lubił zapach Shizuo... Ale i tak to blondyn jest 'psem'.
     Heiwajima zaczął głaskać go odruchowo, nawet na niego nie patrząc. Westchnął cicho. Mógł tak siedzieć całkiem długo...
Odleciał myślami na dobre dwadzieścia minut. Coś zaczęło gasić ten pożar w lesie, ale się nie wychylał. W ciszy siedział dalej...
Izaya poczuł jak coś go głaszcze, ale nie przejął się tym, zwalając na senne złudzenie. Spał sobie dalej w najlepsze.
     Shizuo na chwilę zwrócił na niego swoją uwagę. Wyglądał całkiem słodko, kiedy spał... Nachylił się, lekko muskając jego usta. Oczywiście miał nadzieję, że Izaya o niczym się nie dowie...
Rozejrzał się dookoła. Słońce było dość wysoko, robiło się gorąco. Lubił taką pogodę... Chociaż za niedługo najchętniej ochlapałby się wodą...
Izaya zdziwiony tym nagłym pocałunkiem rozbudził się. Uśmiechnął się po swojemu, ziewnął i przeciągnął. - Już czas na naszą randkę~?
- Obudziłem cię? - spytał, nadzwyczaj wyciszony. - Przepraszam. Jeszcze nie... Jak chcesz, to śpij dalej...
- Jest dobrze~! - uśmiechnął się, przecierając piąstkami oczy... Były dziwnie suche i szczypały, może powinien się przespać jeszcze chwilę? Dyskretnie rozejrzał się dookoła i zorientował że są na łódce - Na co tak patrzysz Shizu-chan~? - zagadnął przekręcając się tak, by mieć za poduszkę uda blondyna.
- Tak się rozglądam... - westchnął. - Masz ochotę coś zjeść, wypić, albo coś?
- Nie... Poleżę sobie~! - uśmiechnął się, przymykając oczy. - Shizu-chan ubierz jakąś czapkę, słońce praży a jak dostaniesz udaru to nici z seksu~!
- Skąd ja ci mam wziąć czapkę? - parsknął. - Zamknij oczy, bo chyba jeszcze śpisz. - mruknął, pukając go w czoło.
- To użyj koszulki... - odburknął. Tak torpedować jego starania to potrafił tylko Shizuo. - Żeby potem nie było...
- Mhm, dobra. - Ściągnął koszulkę i położył tak, by przykryć jego głowę, po czym uśmiechnął się wesoło. - Ja mam blond włosy, ale przy twoich łatwiej dostać udaru, wiesz? Nie waż się jej ściągać.
- Jakiej 'jej'? - zdziwił się. Przecież nie ściągał żadnej piosenki, więc o co chodziło?
- Ko-szul-ki. - przesylabizował i poruszył koszulką, którą położył na jego głowie, przykrywając czarne kosmyki. - Rany, Izaya, ty naprawdę śpisz... Zdrzemnij się jeszcze, póki możesz. - zarządził i wbił wzrok w przestrzeń. Miał wrażenie, że powietrze się rusza... I, że to widzi.
- Przecież mam swoją... Albo najlepiej nas obu zabierz w cień... Zjadłbym lody~! - uśmiechnął się, choć przykryła to koszulka.
- Dobra... To popłyniemy do sklepu, co ty na to? - zaproponował, poprawiając się na siedzeniu. Musiał tylko postawić łódkę na wodzie... I dopłynąć. W tym miejscu niestety nie było sklepów, a przynajmniej na to wyglądało.
- Może być sklep, może być hotel... Cokolwiek chcesz Shizusiu~! - Izaya znów ziewnął, układając się wygodniej.
- W hotelu na pewno będą nam przeszkadzać. - zmarszczył nieco brwi. - A ja wolę spędzić z tobą czas sam-na-sam. Więc... Jak sądzisz, gdzie jeszcze można się ukryć? - zaczął się zastanawiać.
- Można poprosić, żeby nie przeszkadzali, ale jeśli chcesz się gdzieś 'ukryć' może w kawiarni co~? - ziewnął po raz kolejny. Ułożył się wygodniej na nogach blondyna, strącając tym samym nieco koszule z głowy.
- Kawiarnia... Dobry pomysł. - skinął głową. - O ile tam nie będą szukać. A potem możemy zamknąć się w pokoju... Ale tak, żeby nikt nie wszedł w nieodpowiednim momencie. - zastrzegł. - Więc... - poprawił koszulę na jego głowie i lekko go pogłaskał. - Prześpij się chwilę i ruszamy. - dodał ciszej.
- Czyli potwierdzasz, że wieczorem będą "nieodpowiednie chwile", tak~? - zachichotał cicho. - Możemy się zamknąć, ja nawet bardzo chętnie~. Ale najpierw lody~! - oblizał się i uśmiechnął. Przymknął oczy starając się zasnąć.
- Kto wie, co się zdarzy... - mruknął i już ucichł, dając mu spać.
- Mhm... - mruknął ciszej i znów zasnął. W końcu będą aktywnie spędzać wieczór, może się wyspać teraz.
     Shizuo czekał cierpliwie, aż jego chłopak wstanie. Przez ten czas wymienił nawet parę SMS'ów z Kasuką. Na planie byli bardzo zajęci, wszyscy skupiali się na filmie. On sam był bardzo zajęty... Jednak obiecał załatwić im jakąś w miarę pustą kawiarenkę.
Z zadowoleniem zaczął zajadać się ciastkami, czekając cierpliwie, aż brunet wstanie.
Izayę obudziło chrupanie i kilka, jak podejrzewał, okruszków upadło mu na twarz. Zmrużył oczy, mruknął coś do siebie i przeciągnął się. - Co jest?
- Hmm? Nic. - popatrzył na ciastko i na Izayę. Znowu cię obudziłem...? - westchnął z rezygnacją. - Sorry...
- Nie, nie martw się tym~! Długo spałem?
- Bo ja wiem... Około... Czterdziestu, pięćdziesięciu minut, tym razem. - westchnął i ugryzł jeszcze kawałek ciastka, tym razem odwracając się, by na niego nie kruszyć. - Wypływamy już?
- To jeszcze nie płyniemy? - zdziwił się. - Miałem nadzieję obudzić się w kawiarni~! - ziewnął, wstając. Przeciągnął się po raz kolejny. - Wypływamy~! Ale ubierasz koszulę~!
- A co, przeszkadza ci, że jestem bez niej? - przekrzywił lekko głowę i skończył ciastko. - Wstawaj i nie ściągaj koszulki z włosów. Przeniosę łódź. I tak mi gorąco. - mruknął.
- Mnie nie przeszkadza, możesz sobie nawet nagi chodzić~... Byłoby zabawnie~! Ale wiesz Shizu-chan, jak dopływamy na plan to się w to ubierasz i nawet masz się nie kłócić!
- Ok. Ale na słońcu póki co masz ją trzymać na głowie. Poza tym... - uśmiechnął się kącikami ust. - Dlaczego tam mam ją już założyć? - spytał, wychodząc razem z Izayą z łódki. Następnie chwycił ją, podniósł i zaczął przenosić na wodę.
- To oczywiste~! - prychnął. - Jeszcze by cię wrobili w reklamę jakichś sterydów i nie miałbyś na mnie czasu...
- Pffhahaha, dobre, Izaya, dobre! - roześmiał się, o mało nie upuszczając łodzi. - Nikt tu nie nagrywa reklam, więc nie ma co. Ale ciekawy pomysł. - uśmiechnął się szeroko. Ta, mógł kiedyś w jakiejś zagrać, chociaż wtedy Izaya na pewno by to zbojkotował...
Wszedł do wody i po paru metrach postawił łódkę na wodzie. Popatrzył wyczekująco na Izayę. Miał po niego iść, czy sam przyjdzie...?
- Nie śmiej się ze mnie! To jest realne zagrożenie! - wrzasnął za oddalającym się blondynem. Podbiegł do niego. - Nie bolą cię już ręce... I kostka?
- Nie zagrożenie, rozrywka. - poprawił go. Zerknął na swoje ręce. - Nie, w porządku. Nie czuję tego. - wzruszył ramionami. - Mówiłem, że prędzej czy później przestanie, nawet bez oczyszczania. - teatralnym gestem wskazał na łódź. - Wsiadaj, płyniemy.
- Też mi rozrywka. - prychnął, wsiadając. - Jakbyś mi coś takiego zrobił wymyśliłbym ci jakąś straszliwa karę... - burknął. On nie miał zamiaru oddawać Shizusia, a tym bardziej pozwalać by cała Japonia go widział tak jak powinien go widzieć tylko Izaya. Co to to nie!
- Daj spokój, bez koszulki można mnie zobaczyć na każdej plaży, co nie? - mruknął spokojnie. - A taka reklama to wcale nie jest wiele pracy... Przynajmniej ze strony aktora. - pomyślał o czymś i parsknął śmiechem. - Chociaż co prawda nie wyobrażam sobie siebie prezentującego mięśnie w reklamie. - wlał nieco benzyny, napełniając zbiornik. - Co by ci w tym przeszkadzało?
- To oczywiste~! Należysz do mnie, nie pozwolę żeby widziała cię tak cała Japonia! - mruknął, pewnie przytulając blondyna od tyłu. - Mówiąc o tej plaży... Grabisz sobie, wiesz?
- Ale tak było zawsze... - zaśmiał się cicho i włączył silnik. - Przez te wszystkie lata to już pewnie było pół Japonii... - napomknął, ciekaw jego reakcji. Choć wiedział, że to zwykłe przekomarzanki.
- W takim razie ja nie chce o tym słyszeć... A ty masz zakaz wychodzenia na plaże. - burknął, dalej go tuląc.
- Mam nie wychodzić z łodzi? - udał, że nie zrozumiał. Zwrócił łódź w odpowiednią stronę i przyspieszył.
- Bardzo śmieszne. Ale tak naprawdę to się ubierzesz, nie Shizu-chan~?
- Oj, ale to tylko koszulka... - westchnął. - Sam mnie jej często pozbawiałeś podczas naszych bójek. - wypomniał mu. - Poza tym jest piekielnie gorąco... No ale dobrze, skoro nalegasz. - uległ w końcu. - Do momentu, aż wrócimy do pokoju, ok?
- Ja ci ją tylko rozcinałem! - bronił się. - I to dopiero jak byliśmy sami w jakimś zaułku... - dodał ciszej. - Do momentu zamknięcia pokoju na klucz~!
- Do momentu zamknięcia na klucz. - zgodził się. - Mam nadzieję, że w tej kawiarence będzie dość chłodno. - napomknął i przyspieszył bardziej. Warkot silnika dość zagłuszał ich słowa.
- Dobrze... Zawsze możemy zamówić sobie lody do pokoju~! - uśmiechnął się puszczając blondyna i siadając na ławeczce. W sumie... Będą jeszcze trochę płynąć, może udałoby mu się jeszcze trochę zdrzemnąć?
- Lody do... - w głowie zaświeciła mu się jakaś lampka, która dla Izayi powinna być lampką ostrzegawczą. Mimo to jednak zgasił ją... To nie było konieczne, a mieli przecież mieć randkę, a nie... - Nie, chyba lepiej iść do kawiarenki.
- Jesteś pewien~? Bo wiesz... Nie mam nic przeciwko wykorzystaniu tych lodów w pokoju~! - uśmiechnął się na potwierdzenie swoich słów.
- Nie, bo znów będziesz ze mnie robił zboczeńca. - stwierdził pewnie, uśmiechając się lekko. Izaya dbał o jego potrzeby, ale teraz nie było mu potrzebne więcej... Póki co. Mógł spokojnie spędzić z nim resztę dnia, na takie rzeczy przyjdzie jeszcze czas...
- Jeśli tak wolisz. - wzruszył ramionami.- Ale powinieneś korzystać z mojego dobrego serca~! A może to jest poczucie winy? Nie~!
- Jak poczucie winy to tym bardziej nie. - stwierdził po prostu, sterując motorówką tak, by trzymać się linii brzegu. - Poza tym skorzystam, jak będę miał chęć, nie? Na razie zwyczajnie wyjdźmy i się pobawmy. - stwierdził spokojnie.
- Dobra, Shizu-chan~! To... Jakie lody wybierasz~?
     Mógłbyś nie mówić o lodach w takiej sytuacji...? - przemknęło mu przez myśl, ale zignorował swoje skojarzenia.
- Waniliowe. Albo miętowe. A ty?
- Miętowe? - zdziwił się. - Przecież one wcale nie są słodkie, prawda?
- Są, zależy od producenta. A najlepsze są miętowe z kawałkami czekolady... A ty? Skoro nie lubisz słodyczy?
- Cytrynowe... Albo czekoladowe, one też potrafią być gorzkie. - zastanowił się. - W sumie, skoro to kawiarnia... To szybko stamtąd nie wyjdziemy~! - zachichotał, wyobrażając sobie ogromny stos talerzy po wszystkich ciastach jakie chciał spróbować Shizuo.
- Też racja... Mam ochotę na ciepłą szarlotkę z lodami miętowymi i kawałkami czekolady... Ciekawe, czy będą mieli. - westchnął. Może powinien lepiej zjeść najpierw normalny obiad, inaczej pochłonie cały stos słodkości... - A co powiesz na zwykły obiad najpierw?
- Możemy coś zjeść. - wzruszył ramionami. On w sumie nie był głodny. - Niedawno jedliśmy śniadanie~! - zachichotał.
- Ale mam ochotę na obiad... - mruknął. Bardziej nie dało się przyspieszyć, a zostało im jeszcze parę minut drogi. Sięgnął po coś do jedzenia z ich torby.
- Dobrze, możemy zjeść obiad~! - zachichotał. - To gdzie idziemy na ten obiad? Nie widziałem restauracji na planie, do bufetu aktorów nie pójdziemy... A jak wrócimy do hotelu to pewnie już tam zostaniemy~!
- Nie zostaniemy, chyba, że ktoś by cię zatrzy... Wróć, nawet wtedy nigdzie bym cię nie puścił. Nie ma chyba innych miejsc, nie...? Jak nie znajdziemy restauracji trzeba będzie iść do hotelu.
- Czyli ja nie mogę iść z nikim poza tobą, a ty możesz paradować nago przed całą Japonią tak~?!
- I o co się tak wściekasz? - parsknął śmiechem. - Nie będę chodził nago, nie nadaję się na nudystę. Mówię tylko, że nie chce mi się wkładać koszulki, jak jest tak gorąco. Poza tym... Jak pójdziesz to już nie wrócisz, więc nigdzie nie pójdziesz.
- Wrócę, prędzej czy później, zawsze wracam, nie~? Ale ty razem się zgodzę, nie mam ochoty nigdzie iść~! - westchnął.
- Widzisz, trafiłem. Jednak wolałbym, żebyś wracał prędzej, niż później, przynajmniej póki mamy wolne... Teraz jesteś tylko mój, jasne? - odwrócił się, patrząc na niego z pewnym siebie uśmiechem.
- Jasne, jasne~! - westchnął. - Uważaj, bo wpadniemy na skały! - wrzasnął, perfekcyjnie grając, że przed nimi naprawdę jest taka przeszkoda.
- Co za skały?! - odwrócił się szybko i warknął, skręcając szybko bez sensu. - Czekaj no pchło, jak cię dorwę...
- Hahaha~! Nadal jesteś takim pierwotniakiem~! - śmiał się w najlepsze. Gdy Shizuo odwrócił się do niego wkurzony, cmoknął powietrze i puścił mu oczko. - Tęskniłem za tym, wiesz~!
- Za tym, jak się na ciebie wkurzam? - prychnął. Naprawdę, co to za żarty... Mógł zrobić im krzywdę... - Naprawdę to ty jesteś pokręcony. - pokręcił głową i wrócił do sterowania.
- Oj nie narzekaj, sam zrobiłeś mnie swoim chłopakiem~! Musiałeś wiedzieć, że takie rzeczy się będą zdarzać~! - machnął lekceważąco ręką i ułożył się na plecach. Musiał mrużyć oczy, bo słońce go raziło, więc przykrył sobie twarz koszulą Shizuo.
- Wiem, wiem... - westchnął blondyn i uśmiechnął się lekko, mimo wszystko. Jasne, że wiedział. Z tą pchłą nie dało się żyć inaczej. Ale przynajmniej życie miało nieco koloru... Nie było tak nudne, jak zawsze sądził, że lubi. Po prostu odkrył, że wcale nie lubi monotonii i spokoju... No cóż, życie. - Masz jakiś pomysł, co chciałbyś na obiad? - zmienił temat.
- W ogóle nie mam ochoty... Przypomnę ci, że niedawno jedliśmy śniadanie~! Ale... Jak już mam coś wybrać to idziemy na sushi~! - O tak, on już się postara, żeby dostać swoje ukochane ootoro.
- Hmm... Znowu? Dobra. - wzruszył ramionami. Na tej wyspie na pewno musieli mieć dobre sushi, więc co im szkodzi... Teraz musieli tylko dopłynąć do zatoczki. Jeszcze kawałek...
- Co? - podniósł rękaw koszuli i przyjrzał się blondynowi. - Od tak się zgadzasz? Nie jęczysz, że znowu i że wolałbyś coś innego~? Fajnie~!
- No, nie zaszkodzi spróbować czegoś innego niż czekolada. - wzruszył ramionami. - Poza tym później i tak możemy iść na lody, więc mi pasuje. - nawet wiedział, do której kawiarenki.
- Aha~! Zapomniałem, że Shizu-chan ma w pokoju zabunkrowane słodycze~! - zachichotał. - Nic sobie nie podjadłeś w samolocie, co~?
- Nie. - westchnął cicho. jego ulubione słodycze straciły na wartości odkąd poznał smak tych czekoladowych ciastek. Tylko, że teraz ciastka się skończyły... Coś by z tym trzeba zrobić. Ale to później... Teraz tylko...
     Skręcił, dopływając prawie do zatoczki. Jeszcze parę minut.
- Coś tak posmutniał~? Przecież kochasz pocky~. - zainteresował się Izaya. Czyżby blondyn jakoś skojarzył słodycze z samolotem i je znielubił? I teraz Izaya nie musiał już męczyć się jedząc coś słodkiego?
- Bardzo lubię. - poprawił go. - I to nie przez nie. Zresztą, nie posmutniałem. Zamyśliłem się. - dodał gazu i silnik zagłuszył jego słowa.
- A już myślałem, że muszę ci wymyślić inny prezent na urodziny niż wielkie pudło czekolady~! Zawsze mogę ci upiec ciastka~... - zachichotał, wyobrażając sobie to pobojowisko po jego kuchennych eksperymentach. - A tak musiałbym coś wymyslić~! - udał, że się zastanawia, w końcu miał prezent dla Shizuo, a w sumie to ów prezent się przygotowywał i to przez ten prezent Shizuo wczoraj nie mógł z nim zrobić 'tego'.
- A co powiesz na ciebie wysmarowanego czekoladą? - spytał dość głośno, żeby było go słychać i uśmiechnął się przez ramię. Jasne, już to sobie wyobrażał... Hmm, dobra, może na razie nie powinien sobie tego wyobrażać. Skręcił delikatnie, zmniejszył prędkość, stopniowo do minimum i zaparkował przy małym pomoście. Teraz ich wodna wycieczka dobiegła końca... - Dobra, wychodzimy. - mruknął, zbierając swoją torbę.
- A gdzie ty znajdziesz tyle czekolady żeby mnie całego oblać~? - zdziwił się. - Poza tym chyba byłoby mi niewygodnie~! - uśmiechnął się, wychodząc z łodzi i cmoknął Shizuo w policzek.
- Jeszcze coś wymyślę. Wystarczy, żebyś się zgodził. - odparł po prostu. W myślach już kalkulował, ile by go to wyniosło. Poświęciłby nawet sporą część swojej pensji, byle móc tak zrobić... Ciekawe, czy coś koło trzydziestu czekolad wystarczyłoby, żeby oblać całego Oriharę... A może czterdzieści...? Wystarczyłoby? - Więc? Zgodziłbyś się? - spytał z uśmiechem. Izaya i tak na pewno by się nie zgodził na takie jego fantazje...
- aż się ślinisz Shizuś~!- zachichotał - może się zgodzę, może nie~! to zależy od wielu rzeczy~!- odpowiedział wymijająco i ruszył w stronę sushi baru
- Wcale nie! - żeby się upewnić, potarł kąciki ust. Wcale nie. - Poza tym... No co, przecież to nie tak znowu... - przerwał i zastanowił się. Izaya nienawidził słodyczy, więc oblanie go taką warstwą czekolady na pewno by mu się nie spodobało. Do tego... Ech, nie, to tylko jego fantazja. No cóż, nie wszystko można mieć w życiu... - A nieważne. - wzruszył ramionami, idąc za nim. Musieli dotrzeć do hotelu, dopiero tam zaczynały się sklepy i zabudowania...
- Nie no Shizu-chan~... Powiedz co ci łazi po głowie~? Miałeś jakiś ciekawy pomysł~? Ne, ne powiesz mi~? - zaczął szarpać blondyna za ramię. Wiedział, że zachowuje się jak dzieciak, ale... Dla shizuo on zawsze zachowywał się jak dzieciak, więc co za różnica?
- Nie, nie, to nic ważnego. - pokręcił lekko głową i szedł dalej, jakby nigdy nic. Delikatny wiatr przyjemnie ochładzał upalne miejsce. - I nic ciekawego. Ładna pogoda, nie? - dodał, próbując dość nieudolnie znów zmienić temat.
- Ach, Shizu-chan mistrzem konwersacji to ty nigdy nie bedzesz~. - westchnął, słysząc tak nieudolną próbę. - Lepiej zostaw to mnie~! - zachichotał. - Ale masz racje całkiem przyjemnie.... Choć jak na mój gust trochę za gorąco~!
- Hmm... - zerknął na niego. - Postaraj się nie opalić, dobrze? Inaczej będę cię musiał zamknąć w pokoju. - napomknął.
- Czemu~... Aż tak źle mi w brązie~? - zachichotał. - A może myślisz, że zmienię się w homara~?
- Myślę, że po prostu nie powinieneś się opalać, jasne? - burknął. W brązie z czekolady byłoby mu dobrze, ale... Tak to wolał jego normalną cerę... O tym nie pomyślał. A co, jak Izaya się opali?
- A ja bym chciał, żeby Shizu-chan zasnął na plaży na kilka godzin~! - uśmiechnął się, już wiedział jaki wtedy by mu wywinął kawał.
- No wiesz? - parsknął. To on tu dba o jego cerę, a on mu życzy spalenia się na słońcu? Nosz po prostu... - Byłbym w połowie czerwony i cały obolały, pchło. Nie obudziłbyś mnie?
Zapamiętać - nie zasypiać na plaży. Nigdy.
- Nie powiedziałbym, że 'cały' byłbyś czerwony~! - uśmiechnął się wrednie. - Poza tym... Chociaż raz poczułbyś co to jest ból po nieziemskiej przyjemności, bo jako że jesteś na górze to go nie odczuwasz~! - chichotał. - Napisałbym ci coś słodkiego na brzuchu i byłbyś jak chodząca reklama~!
- Czekaj... - jego mózg pracował ciężko. - Jak to ból po nieziemskiej przyjemności? Co ty tak WŁAŚCIWIE planujesz?! - mruknął nieprzychylnie. - I jaki to byłby napis, co? - czekał na odpowiedź. Poważnie, nie zamierzał odpuścić...
- Hahaha nie bulwersuj się tak~! - uśmiechnął się. - Shizu-chan lubi ciepło więc jakbyś tak pospał parę godzin w słońcu to byłoby ci pewnie bardzo przyjemnie~! Trochę jak kot~! - zauważył. - A bolałaby cię czerwona skóra. W sumie... Zobacz, Shizu-chan, nie widać byłoby czy jesteś zdenerwowany, czy zarumieniony i tak byłbyś czerwony~! - chichotał, wyobrażając to sobie. Pomidor-Shizuo~!
- A idź mi. - prychnął, czochrając mu włosy. Tak z czystej złośliwości... - Więc, jaki napis? - jeszcze mu tego nie wyjaśnił.
- Kremem z filtrem~! Jakbym napisał "Shizu-chan~" to mógłbym przez kilka tygodni słuchać ludzi zadziwionych tym jak tego dokonałem~! Pomyśl~!
- Tsk. Fakt. - burknął, ale zaraz wybuchnął śmiechem. No cóż, to by było ciekawe doświadczenie, ale nie niewytłumaczalne. Ta menda potrafi niemal wszystko, nie?
- Widzisz~! Nie zrobiłbym nic złego~... Przyznaj się Shizuo, o czym pomyślałeś, że się tak przejąłeś moim stwierdzeniem "ból po rozkoszy", co~? Zboczeńcu~! - śmiał się w najlepsze i nawet nie zauważył że minęli hotel.
- Bo ja wiem... Nie chce ci się czasem dominować? - spytał, autentycznie zaciekawiony. Ludzie zebrali się na planie, więc póki nie krzyczał, nikt nie mógł ich zauważyć.
- Jak mam do wyboru dominować wszędzie poza łóżkiem albo tylko w łóżku, to wybieram to pierwsze~! - uśmiechnął się. - To mi się bardziej opłaca~!
- Pff, wcale nie dominujesz wszędzie poza łóżkiem. - prychnął i otworzył drzwi pierwszego lepszego baru z sushi na jaki się napatoczyli. Jasne, że nie dominował tylko w łóżku, mógł go zmusić do wszystkiego w razie czego... Jasne, że Izaya nie decydował za niego!
- Tak, tak wmawiaj sobie~!- westchnął. - Shizuo, nie wiem czy wiesz, ale tam masz sushibar połączony z herbaciarnią~! - wskazał na róg ulicy. - I mają fajny widok na plan~.
- Nie wmawiam, serio mówię. A co do widoku na plan... Fajnie by było, ale nie chcę, żeby plan miał oko na nas, jasne? - mruknął, patrząc w tamtą stronę nieufnie. To ich czas, niech sobie filmowcy idą tam, oni pójdą tu, wszyscy szczęśliwi... I przy okazji to on zadecyduje.
- Nie będą widzieć, bo są bambusowe żaluzje...- westchnął z rezygnacją Izaya, że też jego chłopak nie zauważał szczegółów tak ważnych... - Poza tym ekipa głównie jada tam. - wskazał na lokal, do którego Shizuo nadal próbował wejść.
- A niby skąd wiesz? - popatrzył na niego, lekko naburmuszony. No nie, chyba nie będzie mu wmawiał, że jedzą tu, jak tam mają bliżej...
- Bo ja w przeciwieństwie do ciebie obserwuję otaczający mnie świat~! - westchnął, idąc w stronę restauracji. - Poza tym tam jest bliżej patrząc od strony szatni, a przecież aktorzy w kostiumach jeść nie będą, a cała ekipa i tak wychodzi tamtędy~.
- No, ale... - zerknął do środka. No fakt, ktoś tam był... Teraz musiał zdecydować, czy chodzi mu o prywatność, czy postawienie na swoim. Nie chciał zniszczyć tego dnia... - A niech to. - warknął i poszedł za nim. - Ale tylko ten raz. - burczał pod nosem.
- Razy nieskończoność~! - dodał wesoło Izaya. Tak jak potrzeba to Izaya zawsze postawi na swoim. - I kto jest facetem w tym związku~? - zażartował sobie, stukając Shizuo delikatnie łokciem w żebra.
- My obaj. - zauważył i zrzucił mu swoją koszulkę z czubka głowy na oczy. - No, teraz od biedy wyglądasz trochę jak w welonie... - parsknął. - Ale to i tak ja też podejmuję decyzje.
- A gdzie buziaczek dla panny młodej~? - zachichotał, podwijając swój welon. - No, Shizu-chan czekam~.
Shizuo parsknął, ale szybko cmoknął go w czółko.
- Tak lepiej? - parsknął śmiechem.
- Nie-e~! Gdzie się całuje pannę młodą~?
- Poczekaj do ślubu. - zaczął się droczyć.
- Phie~! Od Shizu-chana to się na obrączkę nie doczekam~!- zaśmiał się
- Zakład? - uśmiechnął się chytrze. W sumie... Jubilera to tu raczej nie ma, ale nawet jeśli... Ślubu by raczej nie wzięli, ale... Nie, może myślał o głupotach.
- Nie trzeba, mam już dwa pierścionki~! - zachichotał pokazując blondynowi swoje dłonie. Tak z biżuterią nie rozstawał się nawet na wakacjach - Ale jeśli masz ochotę na ślub... Zawsze możesz mnie przenieść przez próg restauracji~! - zachichotał, naszła go jakaś dziwna ochota żeby wskoczyć Shizuo w ramiona i pozwolić się tak nieść. Nie.... To było niedorzeczne.
- Taa... - podrapał się w kark. W sumie, to do tej pory myślał o tym tylko, kiedy wypił za dużo, ale... Fajnie byłoby mieć Izayę jako narzeczonego.
     ...Wróć. Co?
- Eem... Tego... - zaciął się. W końcu zdecydował to, co zawsze - olać to. Rozejrzał się ukradkiem i przyciągnął Izayę do pocałunku. Nie długiego, nie głębokiego... Takiego o, po prostu. - Mhm. - mruknął, odrywając się od niego, jednak nie puszczając go z objęć. - To teraz moja panna młoda jest zadowolona? - spytał pół żartem, pół serio.
- Prawie~! - uśmiechnął się wesoło, zakładając ramiona na szyję blondyna. Szepnął mu do ucha. - Teraz jeszcze złap mnie pod tyłkiem, bo obaj wiemy, że jakimś sposobem twoja ręka i tam tam wyląduje... I mnie przenieś~!
- Hmm, skąd... - parsknął, ściskając lekko jego pośladek. - A jak ktoś w tym barze dostanie zawału? - zaśmiał się cicho.
- Jassne~! - westchnął, czując ucisk na pośladku. - Jak dostanie zawału to będziemy mieć obiad za darmo~? - zapytał się głupio.
- Nie, to nikt nam go nie zrobi. - zaśmiał się. - Więc musisz tam wejść grzecznie i zjemy grzecznie, jasne?
- Przecież Shizu-chan może go zrobić~! - dalej się z nim droczył. Chyba uwadze jego chłopaka umknął taki mały szczegół jakim było to, że obściskuje się z Izayą na widoku i w dodatku go maca. Ale kto by się tym przejmował? Bo Izaya na pewno nie.
- W ogóle nie troszczysz się o zdrowie właściciela, nie? - parsknął i z żalem go puścił. - No dobra, idziemy. Zresztą, co ci zależy...? Chyba tobie się to tak nie podoba jak mnie, nie? - otworzył przed nim drzwi.
- Oj no przecież się zgrywam~! Poza tym pewnie właściciel widywał dziwniejsze sceny~... - westchnął. - A to, że mi się podoba nie ma nic do rzeczy. - burknął.
- Jednak się podoba, co? - puknął go lekko w czoło. W sumie dziwiło go, że Izaya jeszcze się nie upiera, żeby ubrał tę koszulkę... - Cieszę się. A teraz chodź, pokażemy właścicielowi dla odmiany coś normalnego.
- Zero z tobą zabawy~...- naburmuszył się dla żartu. - Ale skoro chcesz mu pokazać coś normalnego, to ubierz koszulkę~! Jeszcze go zawstydzisz~!
- Nie. Gorąco jest. - uśmiechnął się. Będzie po jego myśli i tyle. Było gorąco. Poza tym przy liczbie chodzących tu aktorów... Też bez koszulek... Całkiem normalne. - Poza tym jak zero zabawy?
- Bo nie chcesz zaszaleć nawet na wakacjach. Ale jak ma być normalnie to ubieraj zaraz tę koszulkę. - zarzucił ją Shizuo na głowę. - Jeszcze się okaże, że pomaga im jakaś ładna wnuczka/córka w kostiumie pokojówki i cię raczej nie zobaczę do końca tego wyjazdu. Albo i dłużej~...
- Już widzę, jak znikam na widok jakiejś dziewczyny-pokojówki... Prędzej z jej strojem i tobą. - parsknął. - Jak chcesz zaszaleć? - spytał ciszej, wchodząc z nim do środka.
- Szaleństw się nie planuje, one wychodzą spontanicznie~! - pouczył go dosyć głośno, przykuwając tym uwagę starszego pana siedzącego za ladą.
- Dzień dobry. - Shizuo uśmiechnął się do właściciela. - Poszalejemy jak już będziemy z dala stąd, ok? - mruknął cicho do niego. Mogli szaleć wszędzie, dopóki nie groziło to Kasuce ani nie przyprawiało o zawał miłych i pomocnych ludzi. - Siadamy? - wskazał stoliki. Wiało trochę pustką...
     Starszy pan uśmiechnął się i z cichym "shotai" wskazał im jeden ze stolików. Izaya uśmiechnął się przemiło i zajął miejsce od razu zaczynając gawędzić ze staruszkiem o różnych rodzajach sushi.
     Blondyn siedział po prostu, znudzony, czekając na moment zamówienia. Zamyślił się, czekając tylko na słowo "ootoro" albo "Shizu-chan", na nic innego raczej by nie zareagował...
     Izaya postanowił nie kłopotać swojego zamyślonego chłopaka i sam złożył zamówienie. W końcu Shizuo zawsze zamawiał to samo, a Izaya jako najlepszy informator wiedział o wszystkim co blondyn lubi bądź nie. Dla siebie zamówił olbrzymią tackę ootoro. Śmiechem tłumacząc się z ilości tuńczyka, zachęcił pana Jiro, jak się okazało, aby zrobił im... Albo może bardziej tylko jemu, pokaz robienia sushi. Brunet jak urzeczony wpatrywał się w noże, którymi wymachiwał staruszek.
     Heiwajima ocknął się nieco na słowo "tuńczyk". Wbił wzrok w zafascynowanego Izayę. Taak, taka fascynacja to u niego tylko na widok noży... Typowe. Ale nawet ciekawym było go oglądać w takim stanie. Przyrządzanie sushi Shizuo widział niejednokrotnie, ale tego wzroku Izayi nie obserwował często. Może teraz będzie miał okazję, jak już zamieszkają razem...
     Znów się zamyślił, tym razem wpatrując w swojego chłopaka.
- Co jest Shizu-chan~? - Izaya z bólem serca oderwał się na chwile od obserwacji zimnej stali krojącej ryż i wodorosty, i spojrzał na swojego chłopaka. - Nad czym tak dumasz~?
- Nad niczym, nad niczym. Oglądaj sobie dalej. - machnął ręką, zachęcając go do dalszej obserwacji. Tak po prostu chciał go sobie pooglądać.
- No nie, teraz jestem ciekawy~! Shizu-chan zrobiłem coś dziwnego? - zastanowił się, ale... Nie. O dziwo nie wygłupił się, ani specjalnie ani przez przypadek, niczym też nie zraził go siebie tego pana. Zachował się jak Izaya chcący dostać trochę ootoro, więc o co mogło chodzić?
     Shizuo uśmiechnął się mimowolnie.
- Tylko sobie ciebie oglądam, nic nie zrobiłeś. No, nie zajmuj się mną teraz, bo potem będziesz mi wypominał, że nie mogłeś przeze mnie oglądać. - machnął ręką jeszcze raz. Odwrócił jego uwagę całkiem niechcący...
- Teraz to i tak nie ważne~! - uśmiechnął się Izaya widząc, że Jiro-san właśnie przestał kroić sushi i ustawia je na tacce. - Pan powiedział, że nie ma jedzenia dla potworków, ale to co przygotował powinno cię zadowolić~! - zachichotał, widząc niesioną tackę.
- Hahaha, bardzo śmieszne. - przewrócił oczami, ale nie przestawał się lekko uśmiechać. - Dziękuję. - mruknął do staruszka. Wyglądało przepysznie...
     Jednak uśmiech blondyna to było nic w porównaniu z Izayą wręcz śliniącym się na widok całej, calutkiej tacki wypełnionej ootoro. Po raz pierwszy miał tak nieodparta ochotę by się na coś rzucić. Chyba zaczynał rozumieć Shizuo, tak... W takich chwilach naprawdę ciężko jest się powstrzymać.
     Heiwajima zaśmiał się cicho i sięgnął spokojnie po wasabi, nakładając go trochę na swoje sushi.
- Itadakimasu. - mruknął i zerknął na Izayę. Takiego ataku na ootoro jeszcze nie widział... Pffhahaha, pan "nie jestem głodny", ta, jasne!
- Ne fmej fe. - fuknął Izaya z pełnymi ustami, widząc Shizuo trzęsącego się w niemym chichocie. - No fo ty tef tak se zafowufies.
- Czasami... To silniejsze ode mnie. Ale ty też się śmiejesz. - zauważył i włożył jedno sushi do ust. Uuuh, ostre...
- Ja fam frawo - dodał przełykając. Spokojnie nalał sobie zielonej herbaty do czarki i dostojnie podniósł ją do ust. Musiał jakoś odbudować swój wizerunek po tym barbarzyńskim ataku. - Widać spędzam z tobą zbyt dużo czasu, bo zaczynam się zachowywać jak ty. - stwierdził, biorąc kolejnego łyka naparu.
- Jasne, jasne, zwalaj na mnie. - parsknął, zaraz po przełknięciu. Za ostre... Też nalał sobie herbaty i upił łyk. Nieco lepiej... - Nikt cię nie zmuszał do rzucania się na to.
- A tobie nikt nie kazał się rzucać na mnie, albo co gorsza we mnie, a i tak to robiłeś~!
- Rzucanie czymś w ciebie było gorsze, niż rzucanie się na ciebie? Zapamiętam. - stwierdził spokojnie. No, tego argumentu tylko się trzymać... - Ale ja nie zwalam na ciebie winy za to. Robię to, co chcę i jak chcę, więc to mój wybór.
- Ale potem miałeś wyrzuty sumienia~! - wystawił mu język, jednak szybko znów zajął się swoim tuńczykiem.
- A to już przez ciebie. - stwierdził poważnie i zajął się kolejną porcją sushi. Wasabi nawet słabiej działało, jak się je nałożyło na górę, a nie z obu stron...
- A co ja ci takiego zrobiłem, że przeze mnie~? - zrobił smutna minkę - Przecież cię nie namawiałem do wyrywania znaków~.
- Ale byłeś podłą mendą. I tego to nie żałuję... Tych znaków. No, może tego, ile mnie kosztowały. - wzruszył ramionami.
- A co niby miałem zrobić? - mruknął nieprzyjemnie. Trochę go to kosztowało... Dobrze, że nie musiałem tego tak do końca spłacać pieniędzmi, bo w życiu bym się nie wypłacił. - burknął i zjadł kolejne sushi. Ciekawe, czy będzie miał po tym miejsce na deser...
     Izaya z wrażenia o mało nie wypluł sushi.
- To czym ty im płaciłeś jak nie pieniędzmi! - Nie, nie powie co mu przyszło na myśl, ale w tej sytuacji przyszłoby chyba każdemu.
- No wiesz?! - warknął Shizuo, patrząc na niego jak na idiotę. - I że to niby ja mam dziwne myśli? Praca społeczna, Izaya, znasz to wyrażenie? - wzburzył się. No naprawdę... O czym on do cholery myślał?! - Tak się składa, że z moją siłą szybko spłaciłem dług i pomogłem przy zniszczeniach... Nie myśl więcej w ten sposób, jasne?
- No, ale... No, ale... Czemu ja cię nie widziałem w pomarańczowym uniformie, sprzątającego po tym wszystkim. Jak wrócę do domu muszę poszukać po kamerach miejskich... I opieprzyć kilkoro ludzi. - dodał sobie po cichu.
- Słyszałem... Kto coś mówił o uniformie? - wzruszył ramionami. - A za co ten opieprz? - rzucił, jakby nigdy nic.
- Uniform się rozumie samo przez się, zwłaszcza, że Shizuś ma niewiarygodną moc objawiająca się wpadaniem na wszystkie nadjeżdżające ciężarówki~! - zachichotał. - A opieprzyć, że mnie nie poinformowali... Obetnie im się po pensjach~! Ale to jak wrócimy, nie~?
- Uniform tylko bym zniszczył, przyszedłem w dresie... Nie mieli nic przeciwko. Nie chciałem odrabiać uniformu, to by już było zanadto wkurzające. Poza tym... Te ciężarówki to raczej przez czystą nieuwagę i tylko przez ściganie cię, pamiętaj. - zjadł kolejną porcję futomaki. - Chemu po pensjach? Daj szpokój, tesz mają życie. Ja tam jestem im wdzięczny. Porażka z tymi nagraniami.
- Czyli, że można stwierdzić, że straciłeś dla mnie głowę i uganiałeś się za mną nie patrząc na innych~? Słodko~! - zażartował sobie pomiędzy kolejnymi kawałkami tuńczyka. O pensjach się już nie wypowiedział, bo w końcu on już postanowił że dostaną nauczkę.
- Raczej tak bardzo chciałem cię zabić. - wzruszył ramionami. No co? Taka prawda.
- Ne, Shizu-chan~... Niszczysz moje fantazje. Jesteś niemiły~. - udawał, że posmutniał, bo przecież tak naprawdę nic nie mogło zniszczyć dobrego humoru Izayi, to też zaraz uśmiechnął się sarkastycznie. - Ale przyznasz, że moje słowa nie były nadinterpretacją i były słuszne~?
- Były słuszne jakieś parę miesięcy potem... - zauważył. - No i nie udawaj, że się smucisz. - mruknął, kończąc swoje sushi. Najadł się... I miał miejsce na deser!
- Słucham~? - przyłożył dłoń do ucha. - Czyżby Shizu-chan przyznał się, że mu się podobałem już w liceum~? - nadal uśmiechał się sarkastycznie i przystawiał ucho prawie pod twarz blondynowi chcąc wymusić odpowiedź.
     Blondyn zerknął na właściciela. Tak jakby magicznie zniknął... I dobrze, nie chciał, żeby w mediach było coś o romansie brata Kasuki z chłopakiem...
- No... Tak trochę... - odpowiedział wykrętnie i sięgnął po jego ootoro, żeby odwrócić jego uwagę.
- Wiedziałem~!- zaświergotał uradowany Izaya. - Mogłeś się przyznać wcześniej~! - westchnął rozsiadając się wygodniej na krześle. - Pomyśl jak byłoby zabawnie~!
- Ta, bardzo... - prychnął. - Mówię przecież, że trochę... Nie masz się z czego tak cieszyć... - mruknął i wepchnął jego porcję sushi do ust. Też lubił ootoro, choć dużo mniej, niż Izaya. - Może nie demolowałbyś szkoły? - mruknął. W sumie to on demolował, ale przez Izayę.
- To TY ją demolowałeś~! A może ty po prostu się przy mnie denerwowałeś, bo ci się podobałem i ze stresu te nerwowe zachowania~? To by wiele wyjaśniało. - klasnął w dłonie. - A może po prostu tak ci skakało libido, że bałeś się ze przygnieciesz mnie do jakiejś ściany i wykorzystasz, co~? I byłeś tak kochany, że mnie odganiałeś~? Było powiedzieć~! - uśmiechnął się nawet ciepło. - A za to ootoro czeka cię straszliwa kara, zobaczysz~! - Jego miły uśmiech przybrał negatywny i mściwy wygląd, ale nadal niczym się nie przejmując, konsumował pozostałego na tacce tuńczyka... No może jadł trochę szybciej niż normalnie, ale... Jeszcze by mu znów ktoś podkradł jego przysmak.
- Po prostu dbałem, żebyś miał ładnie wyrobione mięśnie. Zobacz, jak przygotowywałem cię sobie na przyszłość. - parsknął ironicznie. Jasne, że po prostu Izaya go wtedy wkurzał. Mimo tego, że go interesował... Wkurzał go. - A co do tuńczyka... Ta, jasne. - uśmiechnął się kpiąco. - To jedno ootoro, nie rób z tego tragedii. - mruknął. Jak to tak, ootoro ważniejsze od niego, tak?
- Nie rób tragedii. - zacytował blondyna. - Czyli mam odwołać Japońską Gwardię Narodową? - rzucił ze smutkiem i sięgnął po telefon udając, że naprawdę zamierza to zrobić. - A poza tym chyba widziałeś, że już wtedy świetnie wyglądałem~! W końcu tyle razy łapałeś mnie za koszulkę... - nagle pstryknął palcami. - Już rozumiem, chciałeś sobie popatrzeć~! To dlatego mnie ciągle tam łapałeś, a ja myślałem, że czerwony działa na ciebie jak płachta na byka~! - zachichotał. - To tylko dowodzi, że jesteś moim potworkiem skoro nie mogę cię zrozumieć~!
     Blondyn pokręcił głową i westchnął. Po prostu nie miał na niego momentami siły...
- Wiem, wiem jak wyglądałeś. Ale przypomnę ci, że to ty pierwszy rozciąłeś mi koszulę i nawet zostawiłeś jakże "piękną" bliznę. - popatrzył na niego dość wrogo. - Ty cały działałeś jak płachta na byka, bo naprawdę, naprawdę mnie wkurzałeś. - warknął pod nosem i dla uspokojenia nałożył wasabi, a potem wziął sushi do ust. Paliło!
- Cieszę się, że ci się podoba~! - uśmiechnął się, przysuwając bliżej blondyna. - Według mnie też jest świetna~! - pogładził palcami materiał koszuli, pod którym było rozcięcie. - Poza tym nie złość się na mnie~! Musiałem się jakoś bronić. Poza tym... Też się chciałem napatrzeć~! - zachichotał, prawie siadając mu na kolana.
- Twoja obrona była spowodowana moją obroną. - mruknął mało zrozumiale, popijając herbatę. - To była ironia. - dodał, odstawiając czarkę. - To z tą blizną. Mam różowo-biały ślad na zawsze, nie widzę w tym nic ciekawego.
- Oj narzekasz~... - westchnął Izaya, przytulając się bardziej do blondyna. Przysunął mu usta do ucha i szepnął. - Dzięki temu wszyscy wiedzą, że jesteś tylko mój~!
- Jest ten problem, że się nie podpisałeś. - puknął go palcem w nos i krótko cmoknął w usta. - Więc nadal to nie jest jasne, do kogo należę. To zależy tylko ode mnie. - uśmiechnął się. Wiedział, że Izaya zaraz zacznie zrzędzić, jakoby to chciał go zdradzać, czy coś podobnego...
- Wiesz... Zawsze możemy to naprawić~! - zachichotał. - Na pewno znajdzie się nóż... O proszę, na stole leżą nawet dwa, więc~? - uśmiechnął się zachęcająco, jakby naprawdę chciał wyryć na Shizuo swój podpis.
- Spróbuj, a skończę z tobą raz na zawsze. - ostrzegł. - Bez psychopatycznych wybryków, proszę. - wziął ostatnią porcję sushi ze swojej tacki i zjadł. Dopił herbatę i popatrzył na Izayę. - Wychodzimy zaraz.
- No Shizu-chan, w ogóle nie potrafisz się bawić~! - zachichotał. - Przecież każdy wie, że to moja blizna, nikt inny nigdy nie dał rady cię ranić nożem~! - uśmiechnął się, dojadając oototo. - To teraz do kawiarni tak~? Upewnił się.
- Też racja. - mruknął. - Tak, teraz do kawiarni. I nie narzekaj mi, że nie potrafię się bawić... Nie zmienię się. - zastrzegł.
- Tak, tak wiem Shizu-chan zostanie na zawsze Shizu-chanem i to mi się w tobie tak podoba~! - cmoknął go szybko w policzek i wypił ostatni łyk zielonej herbaty, oczywiście ze szklanki blondyna.
 - Dobrze, że pamiętasz. - uśmiechnął się lekko i zostawił pieniądze na stole, po czym skierował się do wyjścia. - Mam już jedną kawiarenkę na oku. - oznajmił weselej.
- Dobrze~! - uśmiechnął się Izaya i przeciągnął, czekając aż blondyn zapłaci. Wyszli razem przed budynek i Shizuo zaczął ich prowadzić w stronę tej swojej kafejki. Izaya miał pewne obawy co do kawiarenki... W końcu ile mogło być ich na tak małej wysepce? A przecież mogli tam być ludzie, których blondyn tak bardzo chciał uniknąć. Jednak nie dzielił się obawiam, tylko uśmiechając się do prażącego z góry słońca, szedł za blondynem.