Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 6 kwietnia 2016

Dzień z życia Shizuo i Izayi - Urlop - dzień 3 część 2 (KONIEC)



Uwagi: Beta wykonana przez Desire-chan~! [ link do jej bloga ]
 Znów bardzo bardzo bardzo dziękujemy~! >w<

Enjoy~




     Izayę obudziła dopiero skrzecząca mewa. Otworzył niechętnie oczy mrucząc przy tym. Schował się za Shizuo gdy oślepiło go słońce. - To ja tu sobie śpię a ty mi gołą klatą świecisz?! - zaśmiał się wesoło podnosząc do siadu. Przeciągnął się i ziewnął zrzucając z siebie koszulę Shizuo.
- No wiesz, ale szanuj trochę koszulę! - fuknął, z niezadowoleniem patrząc na mokrą plamkę na plecach. Wszystko przez tę wodę na pokładzie... - Poza tym... - uśmiechnął się już lekko. - Nie mów, że moje świecenie klatą ci się nie podoba? - uniósł brew, zmieniając uśmiech na lekko kpiący. - Zresztą sam się nie ubrałeś, ale ja jawnie przyznaję, dla mnie możesz tak zostać. - mruknął i cmoknął go w kącik ust.
- A kto powiedział że mi się nie podoba?! Jestem tylko zły, że spałem zamiast się napatrzeć nim wrócę do pracy. - westchnął. Jeszcze raz się przeciągnął i dopiero coś sobie uświadomił. Było bardzo ciepło... Na pewno już kilka godzin po południu... Samolot mieli mieć o 17:30. – Shizu-chan, która godzina?! - rzucił przerażony rzucając w niego koszulą.
- Już, już... - Naciągnął na siebie koszulę i uniósł brwi. - O cholera... Spieszymy się. Przesuń się. - Zsadził go na drugi koniec łodzi, a potem podciągnął się na siedzenie i zaczął szybko wiosłować do brzegu. Chrzanić mycie się w tej chwili. Teraz musieli lecieć się spakować, a potem szybko pożegnać się z Kasuką. Jak dobrze, że Izaya się obudził.
- Shizu-chan! Ale... Czekaj... Gdzie moja koszulka?! - Sprawdził wszystko, ale jej nie było. - No pięknie... - jęknął spoglądając na jezioro. Pływała sobie... Jeszcze bo zaczynała już tonąć. - Nie dość, że brudne spodnie to jeszcze bez koszulki... - westchnął.
- Rany... Nawet koszuli nie możesz upilnować. - westchnął. Narzucił na niego swoją koszulę. - Tylko nie zgub. - zastrzegł. Dopłynął do brzegu i wyszedł, po czym zabrał się za mycie swojego pobrudzonego torsu na szybko. - Odkupię ci tamtą koszulkę, ale wybacz, nie mamy czasu, by po nią wracać. - Wstał, już czysty i z morką klatką piersiową, niestety. Aż gęsiej skórki dostał. - A teraz idziemy. -zarządził, łapiąc go za rękę i prowadząc za sobą.
     Izaya w biegu zapiął koszulę i pobiegł za blondynem. Szybko dotarli do hotelu. Izaya nawet zrezygnował z wygrywania melodyjki w windzie, w końcu musieli zdążyć. Zdjął mokrą koszulę i rzucił na łózko.
- No to... Ty nas spakuj, ja idę wziąć prysznic. - mruknął idąc do łazienki. Po drodze już odpinał spodnie. - Cały się tam lepię...
- Dobra, byle szybko. - mruknął, zaczynając wrzucać te wyjęte dotąd rzeczy do walizek. Nieważne co do czyjej, ważne, żeby zdążyć. - Nie zamykaj drzwi! - rzucił, i wszedł do łazienki po szczoteczki do zębów i zostawioną tam resztę. Ledwo sobie przypomniał, by narzucić na siebie koszulę. Tak mało czasu... A przed chwilą było tak spokojnie. Chyba już wszystko mieli, resztka słodyczy wylądowała w torbie podręcznej, coś jeszcze?
     Izaya kąpał się przy otwartych drzwiach, a i czasami kabinie gdy musiał oddać Shizuo coś, co było pod prysznicem. Hotel z europejską łazienką, niby dobrze ale te kabiny były denerwujące. Nie narzekał jeśli nikogo, poza nimi, nie było. Wyszedł zawinięty w ręcznik.
- Shizuo powiedz, że nie zapakowałeś jeszcze moich ciuchów albo przynajmniej że coś mi zostawiłeś. - mruknął wciskając do jednej z walizek brudne rzeczy. W domu Shizuo to upierze.
- Hę...? A, a nie mogłeś wcześniej? - Zmarszczył brwi i bełkocząc pod nosem dopadł do jego walizki i wyciągnął stamtąd na chybił-trafił ciemne spodnie. Za nic nie mógł znaleźć pasującej koszulki... W końcu rzucił mu swoją i z przykazaniem, by nic jej się nie stało zamknął obie walizy. - Już wszystko?
- A bielizna...? - poskarżył się. - Przecież tamtą zabrudziliśmy... - przypomniał mu zaczynając zapinać koszulę. - Ile jeszcze czasu? O 17:00 wypadałoby być na lotnisku, w końcu zawsze trzeba mieć zapas czasu, nie? Odprawa pakowanie i te sprawy...
- No szlag... - Otworzył jego walizkę raz jeszcze i rzucił mu wyszperane bokserki. Zawartość walizy była już nieźle wywrócona, ale nie miał na to czasu. - Jeszcze pół godziny by nam się przydało więcej. - westchnął i uniósł walizy. - To wszystko? - Rozejrzał się. Nigdzie nic nie zostawił... - Dobra, idziemy, chcę jeszcze pożegnać się z Kasuką. - zarządził. No i musiał poprosić o samochód... W końcu pieszo nie dotrą na czas.
    Izaya pokiwał głową, schował komórkę i nóż do kieszeni i ruszył do wyjścia.
- Um... mam pójść do niego z tobą, tak? - upewnił się, w końcu Shizuo izolował go od swojego brata... - Jak ci to przeszkadza, to poczekam w recepcji. - Uśmiechnął się z bólem, ale nie protestował.
- Nie, nie, i tak nie będziemy mu zabierać dużo czasu. - Chciał machnąć ręką, ale ledwo ją uniósł, nie miał zamiaru wymachiwać walizką. - No a teraz chodź. - Skinął głową i wyszedł, ramieniem przyciskając guzik wzywający windę.
     Izaya zabrał tylko ich bagaż podręczny i pobiegł za blondynem.
- Mogłeś powiedzieć, nacisnąłbym... - poskarżył się wchodząc do, przywołanej już, windy.
- Co za różnica, ważne, że jest. - zbagatelizował i zaczekał, aż jego chłopak naciśnie parter. Zjechali na dół, w recepcji oddali klucze i w miarę spokojnym krokiem ruszyli w stronę planu filmowego. Aż tak źle, żeby musiał biegać, to chyba nie było... Teraz tylko największy problem, czyli znaleźć Kasukę w tym tłumie.
- Ne Shizu-chan wiesz jaką scenę nagrywa~? - zapytał. Po zastanowieniu się łatwiej było szukać Kasuki właśnie tam niż wbiegać w przypadkowy tłum i szukać jak kogoś w tłoku.
- Nie wiem, jak daleko zaszli. - mruknął niechętnie. Przeszedł obok grupki oglądającej nagrania i przyjrzał się uważnie nagrywanej scenie. - Teraz... Przygotowuje charakteryzację do roli. - stwierdził i udał się do namiotu charakteryzatorów.
     Izaya kiwnął głową i pomału ruszył za nim. Nie wiedział w sumie po co ma się żegnać z osobą której prawie nie zna... poza informacjami o nim. On ogólnie rzadko się żegnał... No może z Shizusiem jak znikał do podziemi, nawet jak jeszcze nie byli parą, ale blondyn był jedynym wyjątkiem.
- Nie musisz iść. - poinformował go, jakby czytał w jego myślach. - Pewnie i tak nie miałbyś co robić. - Zostawił walizy koło wejścia. - Zaraz wrócę. - mruknął i wszedł do środka. To nie tak, że ich separował, po prostu chciał w spokoju pożegnać się z bratem...
     Wyszedł po kilku minutach i na nowo wziął bagaż. Mieli już załatwiony samochód z szoferem, zdążył zostać o tym poinformowany zanim nawet sam zapytał.
     Izaya pokiwał głową i powlókł się za Shizuo. Ziewnął raz i drugi pokazując światu swoje uzębienie. Przetarł oczy i szedł dalej.
- Zabawne, ten urlop był tak aktywny, że nadal chcę spać. - zachichotał. W końcu spał całkiem sporo.
- Wyjątkowo aktywny- pokiwał głową z lekkim rozbawieniem. - Możesz spać w samo... - zająknął się. Samolocie?! - Wiesz co, może by poprosić o coś na uspokojenie przed odlotem... - mruknął niemrawo. - Wtedy ty się prześpisz, a ja przeczekam to w spokoju...
- Um... Możemy poprosić  o coś dla ciebie~! - zapewnił. - To w samolocie, czy jeszcze na planie, czy już na lotnisku~? - zapytał. Widział już auto i szofera. Kasuka się postarał, nie ma co.
- Wystarczy w samolocie przed startem. - zapewnił i włożył walizki do bagażnika. Wsiadł chwilę po Izayi. Ruszyli dość szybko.
- Powinno się je brać pół godziny przed lotem, żeby zapewnić optymalne działanie- mruknął. - Na pewno na lotnisku będą mieć takie w sklepie czy gdzieś... Znajdziemy je nie martw się~! - obiecał.
- Ta, to weźmiemy na lotnisku... Zdążymy, nie? - zerknął na zegarek. - Chyba zdążymy, zostanie nam to pół godziny na odprawę. - Byli już blisko lotniska, więc wszystko się mogło udać.
- TY weźmiesz. - poprawił go. - Ja się latać nie boję... Zresztą tyle siedziałem na dachach że nie ma w tym nic strasznego~! - Uśmiechnął się, łapiąc blondyna za rękę. - O, już się trzęsiesz~... - zachichotał.
- Nie sugerowałem, że ty weźmiesz, tylko, że my kupimy... Nie każ mi myśleć- warknął na niego w końcu.- Wcale się nie trzęsę! - zabrał rękę z jego uścisku. - Każdy człowiek minimalnie drży.- prychnął. No co, taka prawda.
- Ale ty drżysz bardziej~... - mruknął i spróbował złapać go znowu. - Co, wstydzisz się chodzenia z chłopakiem za rękę~? - zażartował.
- Izayaaa... - warknął, rzucając krótkie spojrzenie na szofera. Co on sobie myślał?!
- No już już, ten pan pewnie słyszał już o wiele dziwniejsze rzeczy~... - mruknął pobłażliwe, a szofer pokiwał głową. - Widzisz~?
- Nic mnie to nie obchodzi. - burknął i zapatrzył się w okno. Po krótkiej chwili dotarli na lotnisko i wysiadł, od razu zabierając się za bagaże. Podziękował za podwiezienie w imieniu ich obu i zerknął na Izayę, czy już jest gotowy do drogi. - Mamy dwadzieścia osiem minut. - poinformował go.
- Dobrze~! Masz bilety, idź na odprawę bagażową ja pójdę po tabletki~! - zaproponował. Oddalił się w stronę sklepu, licząc na znalezienie najmocniejszych dostępnych. W końcu Shizuo potrzebuje silnych leków... Inaczej nie zadziałają.
- Aha, idę. - Pokiwał i poszedł załatwić przelot ich bagażom. Następnie stanął w kolejce do wejścia na samolot... Była dość długa, więc w spokoju czekał na Izayę.
     Izaya znalazł tabletki, choć nie jakieś specjalnie mocne, po prostu standardowe. Westchnął, kupił i z opakowaniem poszedł szukać Shizuo. Znalazł go w połowie kolejki.
- Ne Shizu-chan, było powiedzieć, że pierwsza klasa, to cię wcześniej puszczą~! - mruknął.
- Szczerze nie bardzo się znam. - westchnął i patrzył jak Izaya podchodzi. - I co, znalazłeś te tabletki? - zainteresował się. Gdyby na pokładzie jakichś nie mieli, to to co zdobył Izaya było jego ostatnią deską ratunku...
     Izaya dumny pomachał paczuszką przed oczami blondyna.
- Uspokój się teraz trochę, mam~! A teraz...- złapał go pod ramię.- Chodź, wciśniemy nas jakoś do naszej klasy~! - Wyciągnął go z kolejki z zamiarem poszukania kogoś, kto ich wpuści.
- Mamy tyle czasu, że na spokojnie zdążylibyśmy tą drogą... - westchnął cierpiętniczo, ale dał się ciągnąć. Ciekawe, co Izaya zrobi tym razem, żeby go puścili z nożykiem. Odebrał mu tabletki i schował do swojej kieszeni. W końcu zaraz powinien je chyba wziąć, nie? Tymczasem pozostawił wszystko Izayi.
     Izaya zagadał osobę pilnującą początku i zmanipulował w taki sposób by wpuściła ich na pokład bez kontroli. W prawdzie Shizuo ją przeszedł razem z bagażową, ale on nie. Gdy weszli do pierwszej klasy i zostali sami, brunet odetchnął. - Już się bałem że mi cię zabierze. - przytulił się do nożyka.
- No wiesz? - Shizuo nie wiedział, czy się śmiać, czy pokręcić głową. - Lepiej go schowaj. Jeszcze będę zazdrosny, czy coś i ci go zabiorę, co wtedy? - Usadowił się wygodniej, wziął trzy tabletki i popił wodą, po czym wyciągnął pocky. Tyle powinno wystarczyć. - Szkoda, że nie pożegnaliśmy się z tamtą panią... - westchnął, mając to sobie za złe. - Musimy kiedyś tu wrócić. Co ty na to?
- To ja tu powinienem być zazdrosny, już tęsknisz za jakąś kobietą! Jeszcze ode mnie uciekniesz, osiądziesz na tej wyspie na stałe i bliżej zapoznasz się z wnuczką tej babci! - fuknął rozbawiony siadając obok. - I nawet chcesz tu wracać widzisz, przejrzałem cię!
- Już byś chciał mieć pretekst do odwrócenia kota ogonem. - parsknął i spojrzał przez okno. - Ale tak szczerze, chcę tu kiedyś wrócić. To był jeden z naszych najlepszych urlopów, nie sądzisz? - Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem. Tyle czasu razem, bez ludzi dookoła. Jemu się to strasznie podobało.
- Jedyny... - Spojrzał na niego sceptycznie. Jestem informatorem nie mogę sobie wyjechać od tak, mam pracę... przypomnę ci, że urlopu wziąć nie mogę- westchnął.- Ale jak kiedyś się uda to możemy tu wrócić...- zapewnił go. Wyświetlił się komunikat „proszę zapiąć pasy”.- Oho startujemy~!- Izaya zaklaskał, zapinając swój pas. On lubił podróż samolotem. Patrzył na wszystko z góry, jak na dachu... tylko wyżej.
- I najlepszy. - dodał, rozbawiony. - No cóż, to świetnie, może kiedyś zdarzy się okazja... - zerknął na znaczek i pobladł lekko, zapinając pasy. - Chociaż może pomyślę o dopłynięciu statkiem. - stwierdził cicho.
- Haha~... - zachichotał równie cicho. - Mogę ci załatwić statek. - obiecał. - W ramach jakiejś rocznicy~!
- W ramach rocznicy mówisz... Ciekawy pomysł. - Uśmiechnął się blado. Wziął tabletki kilka chwil temu, ale jeszcze nie czuł się spokojny. - Chciałeś chyba spać, więc możesz już iść- westchnął i wsadził sobie pocky do ust. Co zrobi, jak nic nie zrobi, najwyżej się rozbiją... Ale chyba nie przy starcie.
- Ale się denerwujesz, więc postanowiłem zająć twoje myśli moją nieskromną osobą~! - Uśmiechnął się wesoło i zapozował dumnie - No, możesz zacząć mnie wychwalać~!
- Tak, tak... Zacząłbym, ale może nie przy ludziach. - Znów uśmiechnął się słabo, nie mogąc przestać myśleć o wypadkach. - Sądzisz, że ile tabletek mi zaszkodzi? - westchnął, opierając się o oparcie. Startowali.
- A ile wziąłeś? - Przewrócił oczyma. - I wiesz co, w pierwszej klasie znów jesteśmy tylko my więc~... zaczynaj~! - Czekał zaciekawiony co też blondyn wymyśli... W końcu nie prawił mu komplementów nigdy... Chyba że podczas zbliżenia "jesteś słodki" i tyle.
- Trzy. - westchnął, próbując się skupić. Popatrzył na niego, zamyślając się. Jego spojrzenie trochę zmętniało, tabletki w końcu zaczynały działać... - Masz kuszące usta... Słodko się rumienisz... Czasami potrafisz nieźle zirytować, ale to też twój urok. - ugryzł pocky. - Grunt, że potrafisz też czasem czytać w moich myślach. - Uśmiechnął się do niego. Spokój był niesamowitym uczuciem... - I stać się uroczym zanim naprawdę się wkurzę. Kiedyś cię nie lubiłem za te manipulacje, ale w tej chwili to raczej twoja zaleta- zauważył. Chyba tylko dzięki temu nie kłócili się tak często.
     Wyświetlił się komunikat, że samolot już ma dobry pułap i można odpiąć pasy. Izaya więc szybko wyplątał się i przytulił do blondyna.
- Cieszę się, że jednak mnie polubiłeś~! - przyznał. - Dziwi mnie, że lubisz też manipulację, ale skoro to część mnie, to się cieszę~!
- No i właśnie dlatego, że to część ciebie. - Nachylił się na tyle, by musnąć jego usta. - Tabletki już zaczęły działać, więc jak chcesz możesz się położyć... - zauważył. Miło, że pomagał mu przetrwać tę podróż i nawet się z niego nie śmiał.
- Postaram się wytrzymać. - obiecał, przesiadając się blondynowi na kolana. - Choć Shizu-chan jest taki cieplutki~... - zamruczał zadowolony.
- Lepiej, żebyś jednak się wyspał, póki możesz... - zwrócił mu uwagę, głaszcząc go po włosach. - O i masz mięciutkie włosy... - mruknął, przeczesując je powoli i w jednostajnym rytmie. Wtulił jego głowę w swój bark. - Wygodnie ci? - zamruczał, starając się sprawić, by zasnął i odpoczął trochę.
- Bardzo~... - Postarał się ukryć ziewnięcie i wtulił się mocniej. Na prawdę był zmęczony. - Ne Shizu-chan... Tyłek mnie boli po tym jeziorku. - westchnął.
- Wybacz, nie wiem, co ci podłożyć, żeby było ci wygodnie. - Zsunął dłoń na jego plecy. Głaskał go teraz po głowie i plecach, powoli, uspokajająco. - Może po prostu się rozluźnij... Nie myśl o tym... - mruczał cicho tuż koło jego ucha, czując, jak Izaya powoli robi się coraz bardziej senny.
- Jesteś okropny. - wymruczał raz po raz powstrzymując opadającą głowę i klejące się oczy. - Poproś obsługę o koc... - mruknął sennie.
- Przepraszam. - uśmiechnął się lekko i zawołał cicho stewardessę. Poprosił o koc, a ta, nie dziwiąc się nawet, że Izaya siedzi na jego kolanach, przyniosła po chwili ciepły kocyk, którym okrył swojego chłopaka. Kawałek zwinął i wsadził mu pod tyłek, żeby było mu wygodniej i żeby miał bardziej miękko. Wrócił do głaskania go po głowie. - Śpij... - szepnął jeszcze, dając mu zasnąć jak najwygodniej.
- Poczekaj... - mruknął rozcierając oczy. Zszedł z blondyna i położył się na siedzeniu obok. Podkulił nogi a głowę położył Shizuo na kolanach. Zawinął się w kocyk niczym w kokon i zamruczał, wiercąc się, żeby było mu wygodnie.
- Miłych snów... - mruknął leniwie, odgarniając mu włosy z czoła i opierając głowę o fotel. Jeszcze mieli dużo czasu do przylotu.
- Mhm....- odmruknął, przekręcając się ostatni raz. Jego oddech pomału zwalniał, a on sam odpływał w jakąś senną krainę.
     Blondyn z uśmiechem zapatrzył się w jakiś film, który puścili na czas podróży. Dostał słuchawki i nie musiał budzić Izayi Po drodze podjadał słodycze i zastanawiał się już nad następnym wolnym. Przyjemnie...
     Tak zleciały godziny, aż w końcu musieli się obudzić i wyjść z samolotu.
     Izaya niezadowolony przetarł oczka i mruknął coś zły. Shizuo wybudził go z takiego pięknego snu o ootoro. Wielkim soczystym ootoro...
- Co jest Shizu-chaan...? - jęknął rozdrażniony.
- Zapinamy pasy i lądujemy. - Zapiął już swoje. - No, wstawaj. - Pomógł mu wyplątać się z koca.
- Co... Za szybko. - jęknął niechętnie, wygrzebując się z posłania. Zobaczył komunikat. Shizuo nie żartował... niestety. Niechętnie usiadł i zapiął pas.
     Wylądowali. Shizuo odpiął pasy i odetchnął z ulgą. W końcu...
     Zabrał swój bagaż podręczny i pomógł Izayi się ogarnąć. Odcisnął mu się lekki ślad od leżenia, na jego udzie, na policzku.
- Może cię poniosę? Wyglądasz na sennego... I masz tu ślad. - Przesunął palcem po zaróżowionej skórze.
- Nieważne. - Brunet nadal zaspany potarł policzek. - Nie, przejdę się... Muszę się obudzić. - mruknął  - Jak ci minęła podróż? - Ocknął się. - Nie tak jak strasznie jak wcześniej? Nie budziłeś mnie przerażony więc...
- Nie było potrzeby cię budzić. - uspokoił go. Rozejrzał się, czy niczego nie zostawili. - Dobra, wychodzimy- skinął do stewardessy i podziękował za jej pracę, po czym wyszli. Teraz tylko odebrać bagaże i do domu.
- Na pewno? Poprzednim razem nie zniosłeś tego najlepiej... - dopytywał się. Zobaczył jak Shizuo wyrzuca paczkę po pocky do kosza- I jadłeś słodycze!- oburzył się- Jak masz chorobę lotniczą?
- Nie mam choroby lotniczej. Tylko nie lubię latać, bo przez te dwa loty przeżyłem setki kolizji lotniczych- burknął i złapał go za rękaw, ciągnąc po bagaże. - Dobra. Teraz do domu i jeszcze sobie pośpisz... - zabrał walizki i ruszył do wyjścia, starając się nie zgubić Izayi w tłumie.
     Izaya złapał Shizuo za jedną rękę drugą wciąż przecierając zaspane oczka- Nie wiem czy w domu się wyśpię- przyznał z kwaśną miną.
- Dlaczego by nie? Chyba nie wiedzą, gdzie jesteś i kiedy wracasz, nie? - spytał, mając na myśli jego zleceniodawców. W sumie teraz miał wyrzuty, że go tak wymęczył... Ale nie mógł tego cofnąć.
- Przejeżdżamy z lotniska do domu. - zwrócił mu uwagę. - Jak choć jeden członek... czegokolwiek się dowie, to zaraz będą wydzwaniać. A na pewno się dowiedzą. Nawet na forum Dolarsów wystarczy "Orihara Izaya wrócił"... Wszyscy są w Dollarach Shizu-chan... - ziewnął.
- Czujki wszędzie... - burknął niechętnie i wyjął telefon. Wstukał coś, po czym dostał odpowiedź. - Mamy szczęście. Kadota z paczką nas podwiozą. Przynajmniej oni powinni nic nie wygadać...
     Izaya popatrzył na niego powątpiewająco- Mówisz o grupie w której jest Erika, która jeśli tylko nas zobaczy w stanie wakacyjnym i mnie w wymęczonym pomyśli sobie coś... co będzie prawdą... i NA PEWNO napisze o tym na forum... albo na jakiejś stronie dla Yaoistek. - westchnął wlokąc się za nim.
- To użyjesz swojego czaru i poprosisz, by wytrzymała do jutra. Albo i ja to zrobię. Grunt to dotrwać do jutra... prawda?- zauważył i podszedł z nim do wyjścia. Van przyjechał, więc szybko się z nim przemknął, prosząc tylko Kadotę o pomoc z walizkami.
- I tak powie...- westchnął tylko otwierając drzwi z tyłu. Z przodu siedział Dota-chin i Togusa więc musieli usiąść obok tych gadatliwych otaku. Izaya westchnął w myślach i glebnął się na kanapę. O nie, nie ma mowy jest zbyt zaspany na wesołego siebie.
- Oya oya, Shizuo-kun, wymęczyłeś Izayę~? - zainteresowała się od razu Erika.
- Nie, to jakieś interesy tej pchły- wzruszył ramionami. - No i ukrywanie się. Jak do jutra ktoś się dowie, że jest w Tokio, pewnie go zabiją. - skłamał obojętnie.
- Więc musisz go bronić~! Wtedy to byłaby taka heroiczna akcja, w której~...
- NIE BĘDĘ go bronić. - przerwał jej głośno. - Po prostu nikomu nie mów, jeśli chcesz nas jeszcze kiedyś parować. - prychnął.
- Więc mogę~?
- Paruj sobie do woli, ale chociaż do jutra ma mieć spokój.
- Więc jednak się o niego troszczysz~! - Shizuo prawie strzelił siebie samego w twarz, ale nie skomentował tego. - Yaaay~! To takie słodkie, kiedy seme... - Walker musiał jej zatkać usta dłonią, przynajmniej na tyle, by jej bełkot stał się niewyraźny, bo Shizuo już był gotów uciszyć ją własnoręcznie. Co za dużo, to niezdrowo.
     Izaya może i był śpiący, ale przez paplaninę tej dwójki jednak jeszcze nie spał. Obudziła się jego wredna cząstka więc postanowił trochę zażartować. Przekręcił się kilka razy i uznając, że tu niewygodnie, na co oczywiście Togusa się oburzył i zaczął wychwalać vana, Izaya przesiadł się tak by leżeć blondynowi na kolanach. Zwinął się w kłębek, twarz miał obrócona w stronę blondyna.
- Lepiej~...- mruknął znów starając się spać.
     Shizuo tylko pokręcił głową, patrząc na niego i zasłonił mu niezasłonięte ucho, gdy Erika zaczęła piszczeć jeszcze głośniej. Po tych całych tabletkach sam nie chciał zbytnio się złościć. Pokazał tylko brunetce, by była ciszej i poprosił raz jeszcze, by do jutra fangirlowała w samotności. Mieli jeszcze kilkanaście minut do domu, a Izaya powinien przespać się jeszcze trochę. W końcu czuł się poniekąd winny jego zmęczeniu.
     Izaya czuł coś na kształt wdzięczności do swojego chłopaka za ochronienie jego bębenka. Ta wariatka krzyczała głośniej niż Shizuo kiedy był zły. Przysunął się więc bliżej torsu Shizuo i wtulił w  blondyna nos. Co z tego, że to w sumie było jego krocze. Był zmęczony, a Shizu-chan na pewno zaspokojony, więc powinno obyć się bez problemów. Usłyszał jednak kolejny pisk i się skrzywił.
- Jak będziesz tak robił to ogłuchniesz. - stwierdził Shizuo, próbując ukryć rozbawienie. Odsunął go od swojego krocza i znów zakrył jego ucho.
- Erika, uspokój się, on śpi. - postanowił uspokoić ją Kadota.
- Ale... Ale... Jestem pewna, że Shizuo-san się po...
     Walker całą drogę musiał utrzymywać ją w jako-takich ryzach.
     Izaya po pewnym czasie leżenia w spokoju, naprawdę zaczął zasypiać. Zamruczał coś lub westchnął sobie od czasu do czasu... Przyjemnie się jechało van kołysał lekko, a dzięki Shizuo poduszka Izayi była ciepła i mięciutka, czego mógł jeszcze chcieć?
     Blondyn poczekał, aż dojadą i poprosił Walkera, żeby trzymał Erikę jak najmocniej, po czym otworzył drzwi i wyniósł Izayę na zewnątrz, każąc mu wstać. Postawił go na ziemi i docucił przynajmniej na tyle, by trzymał się na nogach, po czym zabrał się za bagaże. Pozostawało tylko dotrzeć do domu. Przeniósłby Izayę na rękach, ale tego to już na pewno otaku-maniaczka by im nie odpuściła.
-Miałeś mnie nieść~~!- jęknął rozżalony, chwiejąc się lekko z zaspania.- Obiecałeś! Mówiłeś że mnie zaniesiesz w samolocie! I w tej łódce! - marudził jak dzieciak zerkając na Shizuo aż wyjmie wszystkie bagaże.
- Ale ty jesteś uparty... Dzięki, Kadota... Izaya, nie upadnij przypadkiem! - Poprosił Kadotę, by odjechali jak najszybciej i podszedł z bagażami do Izayi. Gdy van odjechał z piskiem opon, przykucnął nieco. - Musisz mi wsiąść na plecy. - westchnął.
     Izaya pokiwał głową i szybko wdrapał się na blondyna. Wtulił nos w jego włosy i zamknął oczka.
- Już mogę spać?
- Możesz, tylko się trzymaj. - Zaniósł go do domu, otworzył drzwi, postawił walizki i trzymając go jedną ręką pod tyłkiem, zamknął za nimi. Teraz czas najwyższy położyć Izayę do łóżka...
     W połowie drogi do sypialni rozdzwonił się telefon bruneta. Informator mechanicznie odebrał urządzenie zaczynając swoją standardową formułkę.
- Moshi, moshi Orihara des~u... - brzmiał na wesołego i rozbudzonego pokiwał parę razy głową, coś pomruczał wymienił z rozmówcą kila złośliwości i rozłączył się. - No... puść mnie słyszałeś... Mam pracę - westchnął.
- Wiem, że masz pracę... - warknął i powoli posadził go na łóżku. - Ale chyba nie dziś...? Dziś masz jeszcze urlop! - stwierdził groźnie. Skąd ta informacja przeciekła?! Mógł powiedzieć, że jest daleko stąd i co cholery się wyspać!
- Nie, Shizu-chan puść... muszę - ziewnął - iść...
     W odpowiedzi Shizuo jedynie przygwoździł go do łóżka i pocałował zaborczo.
- Pójdziesz? - rzucił zły. - Nie puszczę... No więc?
     Izaya westchnął i odwrócił głowę w bok, tak by nie patrzeć na blondyna.
- Jak zostaniesz tu ze mną do rana to nie pójdę... - bąknął. - A jak ktoś tu przyjdzie możesz go uciszyć... Nie ważne, czy na dobre, czy tylko chwilowo. - westchnął wtulając się w ciepłe ciało.
- I prawidłowo. - Blondyn położył się obok niego. Jeszcze do końca dnia mieli urlop.

4 komentarze: