Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 19 lutego 2016

Delic x Hibiya - Błękitna krew

 Hejo hejj~!!!
Prawie bym zapomniała o notce, a miałam nawet ustawione przypomnienie~ To przez to, że ktoś mnie dziś wyciągnął na miasto kiedy powiadomienie mnie powiadamiało. xp Nie żałuję~! Poza tym, wy niedobre stworki, ja wam chcę dodać wcześniej notkę za to, że nie było tej 9 lutego, a wy zostawiacie na blogu świerszcze przez tyle dni~? Za karę wkradnę wam się do domu przez klapkę dla psów, albo okno i pozjadam wasze desery~! Muahahahaha~!!! >w<
Przy okazji, RainbowMinded, jako, że właśnie zauważyłam komentarz chciałam podziękować~... Nic się nie stało, zostawienie śladu raz na jakiś czas i tak strasznie mnie cieszy~! :33 Widać~? Chyba widać. >w<
No, dobrze, może na początku byłam dla was trochę za ostra~... .3. Cieszę się z tego grona cichych wielbicieli i strasznie cieszą mnie te wasze wyznania miłości do tego bloga, które piszecie co jakiś czas, naprawdę potrafią zrobić dzień, wiecie~? :3 Mam nadzieję, że dalej się uśmiechacie czytając te nasze wypociny, nawet jeśli czasem schodzą na psy~... (Czy ja się właśnie obraziłam?)
Ojaaaa, tak długiego wstępu dawno tu nie było! ><"" Gomennasai, nie przedłużam, bawcie się dobrze czytając!
Enjoy~! ;3

Yo.
Atualnie drżę z podniecenia i piszczę licząc, że nikt mnie nie usłyszy~ Także nie jestem zdolna do wstępów. Pamiętajcie o psiakach i Enjoy~...
A ja wracam do mojego nałogu :3



     Piękny, czerwony fotel obity mięciutkim materiałem idealnie spełniał królewskie standardy Hibiyi. Mahoniowe biurko, na którym przeglądał czasem jakieś swoje dokumenty, a przy którym jeszcze częściej zasypiał po kryjomu, też. Tak samo przepastny gabinet i cały jego wygodny dom, czy raczej posiadłość. Brakowało mu właściwie tylko jednego... I zmieniło się to w chwili, gdy pojawił się Delic.
- Delic! - Wołał go już kolejny raz. - Deeeliiiic! - Zedrze sobie gardło w tym tempie... I gdzie on się podziewał? Teraz musiał też zrobić mu coś na gardło. Widząc wchodzącego blondyna nadął lekko policzki, robiąc władczą minę i prostując się na krześle. - Gdzie się podziewasz z moją galaretką?! - burknął na niego. - Przez ciebie boli mnie gardło, teraz musisz mi przynieść też jakieś zioła na to. I tabletkę. - dodał po namyśle. Na pewno znalazłoby się coś jeszcze... Ale pewnie potem przyjdzie mu to na myśl. Delic nie mógł czuć się niepotrzebnie... Znajdzie mu jakieś zadania.
    Zirytowany blondyn pojawił się w drzwiach. Uśmiechnął się pięknie, ukrywając za plecami odpalonego papierosa. Nawet nie mógł mieć chwili przerwy na własne przyjemności?
- Nie wiem czy wiesz Hibi-chan, ale galaretki mają to do siebie, że tężeją kilka godzin. - wyjaśnił opierając się o framugę. Rozluźniony swoją postawą przysunął do ust papierosa i zaciągnął się nikotyną. Z takim paniczem naprawdę potrzebował czegoś, co go uspokoi.
     "Prośbę" o tabletkę zbył wymownym wypuszczeniem obłoczka dymu z ust.
- Pfff... "Paniczu" plebsie! - rzucił naburmuszony. - A już na pewno nie dodawaj "-chan"! Nie jestem dziewczyną...! - No chyba to zauważył? Chyba tak! Podbuzowany Hibiya sam wstał i podszedł do niego, zabierając mu papierosa. - I przestań palić. - dodał, zdeptując go płaskim obcasem buta. - Śmierdzi. - fuknął, wracając na krzesło. Co za głupek... Nie dość, że go nie słuchał... To jeszcze nie chciał mu dać tabletki i smrodził w gabinecie!
     Delic spojrzał z jawnym oburzeniem na swojego pracodawcę.
- Właśnie zniszczyłeś mi papierosa. - jęknął rozżalony, patrząc na tlącą się jeszcze na parkiecie kępkę popiołu. Podpaloną deską będzie się zajmował już panicz... Delic za majstra robić nie miał zamiaru...
- A ty mi podłogę. - burknął, zaczerwieniony lekko. Dopiero zdał sobie sprawę z tego, że poniszczył sobie drewno... - Sprzątnij to. - nakazał. Jak ten plebs mógł... Narażał go na bierne palenie jakby nic go nie obchodziło jego zdrowie!
- Wedle rozkazu. - Blondyn ukłonił się z pewną wrodzoną sobie szarmancją. Przeszedł nad niedopałkiem, schylił się, uniósł leżący nieopodal dywan i butem przekopał pozostałość po swoim uzależnieniu pod kawałek puchatej tkaniny. - Usatysfakcjonowany mój królu? - zapytał nie mogąc jednak powstrzymać głupawego uśmieszku. Nie potrafił nazwać Hibyi królem czy paniczem. Był w stanie zrobić to z kompletną powagą tylko w jednym momencie - podczas gry wstępnej. Ku jego nieszczęściu jednak nawet to nie przekonywało jego panicza do częstszego odwiedzania, bądź też użyczania mu własnego, łóżka. A Delic, no cóż... Nadal próbował bardzo często.
- Nie! Tylko taki plebs może zamiatać niedopałki pod dywan. Zabierz to, głupku! - fuknął na niego, realnie bojąc się, że zdeptany niedopałek jeszcze się żarzy i zaraz wszyscy się spalą. Z niepokojem wpatrzył się w miejsce, w którym zniknął upuszczony pet. - I co się tak szczerzysz... - dodał, zdając sobie sprawę, jak Delic na niego patrzy. Wcale mu to nie pomagało... Powinien okazywać mu trochę więcej szacunku z tym królem!
- Chodźmy do łóżka. - rzucił rozochocony Delic. Słowo "król" uwarunkowało się w jego umyśle jako synonim możliwości zaspokojenia się, dlatego teraz użyte w tym kontekście również prowadziło go do jednoznacznych wniosków. - Co ty na to Hibi-chan? - wymruczał niższym głosem, podchodząc do biurka za którym rezydował brunet. - Łóżko nam nie potrzebne, skoro mamy biurko, prawda? - Odgadł, dość nietrafnie, z wyrazu twarzy swojego panicza. Uniósł rękę chcąc pogłaskać książątko po policzku i jakoś go udobruchać.
- Ty... Ty... plebejuszu! Nie dotykaj mnie! - wyrzucił z siebie natychmiastowo, gdy tylko dłoń Delica się do niego zbliżyła. Odsunął ją od siebie, z niezadowoloną miną i czerwonymi, jakby nieco nadmuchanymi policzkami. - Zboczeniec! - oskarżył go, wpatrując się w niego z jasnym i oczywistym wyrzutem. - Tak w środku dnia... I jeszcze mówisz takie rzeczy o moim biurku! - W głosie bruneta wybrzmiała uraza. Jak on mógł... podkładać mu takie wizje! I jeszcze... Jak on mógł! Własnemu królowi! To przez niego ten tytuł kojarzył mu się teraz tak nieprzyzwoicie... A był z niego taki dumny!
- Oi daj spokój Hibi-chan. - Delic cmoknął niezadowolony z oporów. Jednak to, że Hibiya nie był chętny kręciło blondyna najbardziej. Któż nie chciałby zasmakować czegoś zakazanego? Z zabójczym uśmiechem służący obszedł biurko przesuwając po nim delikatnie opuszkami palców jednej z dłoni. Badał teren.
     Chłopak w białym garniturze podszedł do okna i pociągnąwszy za frędzel pozwolił finezyjnie upiętej tkaninie opaść i zasłonić okno.
- O zobacz Hibi-chan, "środek dnia" już zniknął. A skoro nie miał panicz innych przeciwwskazań~...
- N-nie wolno ci! - burknął znów na niego. Już mniej stanowczo, jednak dalej władczo, mimo całego tego zająknięcia. - I... Chociaż Hibiya-sama! Pamiętaj, że mam błękitną krew, plebsie! - zbeształ go, zakładając ręce na piersi. To... To wcale nie tak, że podobał mu się ten głębszy głos blondyna i to, jak naginał jego słowa tak, by móc go dotknąć... Nie, właśnie, wcale mu się to nie podobało! To mu mogło najwyżej schlebiać... Ale taka rola plebsu, że tylko chce bliskości króla! A nie może...
- B-błękitna krew? - Blondyn zamarł odwrócony przodem do króla. Spoglądał na niego teraz z uwagą. Jego różowe oczy błyszczały wyrażając zmartwienie i pewien niepokój. - To coś poważnego?- zapytał spokojnie podchodząc do Hibyi. Odechciało mu się zabaw. Uklęknął przed chłopakiem chcąc przyjrzeć się z bliska jego twarzy. Martwił się teraz o niego...
- C-co...? Głupku, nie wiesz co to znaczy...? - burknął, postanawiając go pańsko poklepać po głowie na "nic się nie stało". - To znaczy, że jestem ponad plebsem. - wyjaśnił cierpliwie, uznając temat za zakończony. Choć dobrze, że się o niego martwił. No, ten raz się zainteresował jego zdrowiem... Głupek, nie było o co się tak martwić... Nie musiał od razu tak patrzyć... To wcale nie tak, że było mu głupio, że wpędził go w taką troskę! Powinien się o niego martwić, w końcu był jego służącym!
- Naprawdę? - odparł z ulgą. Złapał bruneta w pasie i przysunął głowę do jego brzucha, opierając się czołem o wątłe ciałko. - Cieszę się, że to nic poważnego. - mruknął przesuwając nosem i odpinając tym samym jeden z guziczków kamizelki którą jego panicz miał na sobie. Następnie przesunął się w górę robiąc to z kolejnym i następnym guziczkiem. - W takim razie mogę kontynuować. - Zapewnił niskim głosem i mocniej przycisnął talię Hibyi do siebie.
- N-nnie, nie możesz... - Coraz bardziej zaczerwieniony Hibiya zapomniał nawet o zwyczajowym "plebsie". Delic powinien go wielbić z daleka, nie powinien być... taki... Nie mógł być! Bo Hibiya miał być w jego oczach księciem! Ba, królem! A nie... - Nie... - jęknął, próbując od siebie odsunąć jego twarz. - Co robisz, głupku! - oburzył się, gdy jego kamizelka została całkiem rozpięta i puknął go pięścią niezbyt mocno w głowę, żeby się opanował.
     Czy on nie rozumiał, że miał błękitną krew!?
- Ależ mogę. Panicz kazał mi się bezgranicznie wielbić, a jak mógłbym lepiej pokazać paniczowi moją miłość niż doprowadzając panicza na granice rozkoszy? - zapytał ze swoim popisowym uśmieszkiem. Zębami złapał za zawiązaną na szyi Hibiyi muszkę i pociągnął jeden z jej końców w dół rozwiązując tym samym błyskawicznie supeł. - Hibiya-sama. - wymruczał z zadowoleniem.
- N... Nieprawda! - wykrzyknął z opóźnieniem, przymykając powieki i odepchnął go od siebie mocniej, zaraz otwierając oczy i z chwilowym przerażeniem przyglądając mu się, czy nic się nie stało. Delic jednak wyglądał na całego, więc Hibiya jedynie wstał, paląc cegłę i wycelował w niego palec. - Nie możesz tak po prostu zbliżać się do kogoś z błękitną krwią! - wypalił bez namysłu pierwszy powód, jaki przyszedł mu na myśl i czym prędzej uciekł - to znaczy wyszedł - z gabinetu do swojego pokoju, żeby uspokoić szalenie rozkołatane serce.
- Nie mogę? - wydukał lekko zdziwiony oporem Delic. Wiedział, że jego książątko będzie mu się opierać, ale nie sądził, że zastosuje tak dziwną wymówkę. Blondyn podrapał się po głowie.- Ale co to ta błękitna krew tak w zasadzie jest, co? - mruknął.
     Z zamyśloną minął wyjął z butonierki zapalniczkę i schowanego tam papierosa, po czym odpalając go wyszedł z gabinetu. Potrzebował informacji i to już... postanowił więc zapytać internet. W końcu Internet zawsze miał odpowiedź.

     Zażenowany własnym zachowaniem Hibiya siedział na łóżku ledwie przez chwilę. Zaraz bowiem zwyczajnie się schował, w tym wypadku wchodząc pod łóżko. Nie chciał widzieć zdumionego Delica, albo co gorsza gdyby miał się z niego śmiać czy się martwić... No po prostu ten plebs nie powinien go tak znienacka atakować! Co on sobie myślał...
     Brunet oparł czoło na rękawie, oddychając wolniej. Tu go nikt nie znajdzie. Co z tego, że to nie przystało królowi? Mógł robić co chciał, w końcu tu panował, a władcy mają swoje fanaberie!

     Delic zasiadł przed komputerem i zgasiwszy papierosa w stojącej nieopodal popielniczce odpalił przeglądarkę internetową. Wpisał w wyszukiwarkę hasło "błękitna krew" i czekał jakie wyniki ma mu do zaoferowania globalna sieć. Kliknął w kilka pierwszych linków, zaraz przełączając się między kartami. Wczytał się w tekst z niemałym zaskoczeniem. Strona informowała, że niektóre gatunki egzotycznych pająków jak i niektóre gatunki mięczaków posiadają krew o niebieskim zabarwieniu i zawdzięczają ją znacznym ilościom hemocyjaniny lub znacznym ilościom miedzi wchłanianym przez organizm. Następnie zmartwiony już nieco blondyn trafił na stronę wyjaśniającą pochodzenie związku wyrazowego "błękitna krew", mającego określać arystokratycznie urodzone osoby, lub też osoby chore na srebrzycę.
- A Hibi-chan mówił, że to nic groźnego... - mruknął zmartwiony Delic, gniotąc palcem wciąż niedopałek papierosa w popielniczce.

     Przez cały ten czas Hibiya nie ruszał się spod łóżka. Najpierw zażenowany, potem rozczarowany, gdy po długim czasie nie słyszał nawet kroków, a w końcu zdenerwowany. Uraził go aż tak, nie zgadzając się? Czy chciał się zemścić, olewając go? Nie mógł go olewać, a już na pewno opuszczać! Był jego służącym przecież!
     Już obrócił głowę na bok, by spojrzeć w stronę wyjścia spod łóżka, gdzie się kierował, kiedy spostrzegł idącą w jego stronę postać.
     I tą postacią nie był Delic. Wprost przeciwnie.
- DELIIIIIIIIIC! - krzyknął panicznie Hibiya, cofając się, przerażony tym, że pająk mógłby zechcieć na niego wejść, a już bym bardziej wejść mu do ust i zacząć go pożerać od środka albo i jeszcze gorzej... - DELIC! - rzucił piskliwie, rozpaczliwie szarpiąc ciałem do tyłu. Och, dlaczego wybrał takie ogromne łóżko?! Dlaczego pająk postanowił zająć go akurat od tego wyjścia do którego miał bliżej?! Zapamiętale przesuwał ramiona, tułów i nogi, chcąc się przecisnąć do tyłu. A kreatura zbliżała się coraz bardziej, powolnym jak w horrorze ruchem. Czuł już charakterystyczne pieczenie skóry twarzy i powiek, uderzające w panice gorąco krwi i adrenaliny. A łóżko się nie kończyło!

     Blondyn słysząc paniczny krzyk poderwał się szybko z miejsca. Przewrócił krzesełko, jednak nie przejmował się tym. Zostawił odpalony komputer i jak najszybciej ruszył w kierunku źródła krzyku. Ten rozbrzmiał ponownie napawając Delica jeszcze większym zmartwieniem. Najpierw jakaś dziwna niebieska choroba a teraz krzyki... To nie wróżyło nic dobrego.
- Co się stało Hibiya-sama? - zapytał wpadając do jego pokoju, ale ten okazał się... pusty. Zmartwiony służący postąpił kilka kroków w przód. Nie widać było śladów walki, ale jego panicza również brakowało, a przysiągłby, że głos dochodził z tego pokoju.
- Delic zabierz go!!! - krzyknął nawet nieco płaczliwie Hibiya, wciąż uparcie czołgając się pod łóżkiem. Robiło się ciemno, nie widział tego potwora...! A co jak w ciemności nagle przyspieszy, podbiegnie na tych swoich przeklętych ośmiu nogach i zacznie go gryźć?! A Delic nawet nie zauważy! Tylko znajdzie jego szczątki! Jak go stąd wyjmie to oberwie! Zapłaci mu za takie zapominanie o nim...! Jak mógł go tak opuścić...! - Zabierz go szybko! - zawołał panicznie, gdy łóżko się podniosło. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa gdy zorientował się, że ta poczwara jest jeszcze bliżej niż przedtem. Spanikowany jednak wreszcie poderwał się niezgrabnie i czym prędzej wystrzelił, chowając się za Deliciem. - Zabierz go, zabij, zabij go rozumiesz zabij...! - powtarzał gorączkowo, uwieszony tyłu jego białego garnituru.
     Zdziwiony "nieco" blondyn odstawił łóżko na miejsce nie rozumiejąc o co też może chodzić księciu. Hibiya z przerażeniem wskazywał na podłogę palcem. Delic podążył wzrokiem za gestem i na podłodze zobaczył niewielki, brązowo-czarny zarys pajęczaka, którego najpewniej przestraszył się jego panicz. Służący uśmiechnął się i schylił, by wziąć pajęczaka na rękę.
- Już służę, Hibiya-sama. - odparł i gdy pajączek niepewnie wszedł na jego dłoń podsunął ją swojemu ukochanemu. - Racz wybaczyć jaśnie panie, ale plebejusz nie jest godzien dotykać szlachetnie urodzonych istot o błękitnej krwi, dlatego tym gościem panicz musi zająć się osobiście. - odpowiedział dumnie, siląc się na formalny ton, choć ledwie powstrzymywał śmiech.
- N-ni... - wydusił z siebie brunet, odsuwając się o parę kroków z istnym przerażeniem. Teraz ten potwór zje Delica... Nie jego, zje Delica... Ale zje... Jego... - Z-zabij go! Każę ci jako król! - dodał tonem, w którym w żadnym stopniu nie było słychać królewskości. - N-nie ma to coś błękitnej krwi... Znaczy... ZRÓB Z NIM COŚ! - krzyknął, czerwony ze złości, czując za plecami ścianę. Nie był w stanie odsunąć się dalej, a Delic dalej trzymał to monstrum... spod jego łóżka w dodatku!... w dłoni... - Możesz się nim zająć, choćby miał złotą krew po prostu zrób coś!
- Obawiam się, że nie mogę wykonać tego rozkazu. Skrzywdzenie kogoś z błękitną krwią karane jest śmiercią, a jeśli bym ją zabił myślę, że śmierć byłaby wyjątkowo długa i bolesna. - wyjaśnił drapiąc się po głowie z nieśmiałym uśmiechem. Musiał jakoś zatuszować rozbawienie, jakie go ogarnęło widząc tak przerażonego Hibiyę. - Czy Hibiya-sama nie ma zamiaru przyjąć gościa o błękitnej krwi? Myślę, że tak się nie godzi mój panie. - zwrócił mu uwagę.
- Nic ci nie będzie, zdepcz go, spuść w toalecie... Zrób coś, Delic! - jęknął widząc, jak pająk spuszcza się po nici na podłogę. - ZABIJGOZABIJZABIJ! - wrzasnął, miotając się w miejscu. Nie pobiegnie na łóżko, stamtąd przyszedł, Delic go tak jakby trzymał, a cała reszta... - Musisz zabić je wszystkie, bo dziś będę spał u ciebie! ...Tam pewnie ich nie trzymasz zdrajco... Musisz go usunąć! - powtórzył dobitnie, przesuwając się pod ścianą, przerażony. Nie wiedział nawet czy jego słowa miały sens, grunt, że łaziła mu po pokoju ta przerażająca kreatura i pewnie właśnie chciała złożyć jaja... Albo gorzej!!! Nawet jeśli tak mu nie przystało, Hibiya nie dość, że zaczerwieniony, to jeszcze zaczynał czuć, że ze zmęczenia przestaje panować nad łzami napływającymi do oczu. Nic nie widział!
- Ho? - Delic spojrzał na pająka i uśmiechnął się nagle rozanielony. - Ach witaj mój wybawicielu, pająku królewski któryś mi otworzył drogę bym mógł dzielić łóżko z mym panem. Proszę czuj się jak u siebie. - Blondyn odstawił pająka na ziemię i ukłonił mu się. Służący odwrócił się, by zobaczyć minę swojego pana, jednak ta okazała się skrajnie inna niż ta której się spodziewał. Liczył na uroczo przestraszonego i złego księcia patrzącego na niego ze spąsowiałymi policzkami a zamiast tego widział go prawie płaczącego. - Nie no, żartowałem. - mruknął szybko zadeptując pająka stojącego niepewnie na ziemi. - Już dobrze Hibi-chan. - zapewnił go, podchodząc do swojego księcia. Objął go i pozwolił mu się w siebie wtulić.
- N-nie rób tak więcej... - odezwał się stłumionym głosem, drżąc nerwowo, otrząsając się i wczepiając w wyprasowane ubranie blondyna szczupłe palce. Rozglądał się nerwowo, chociaż nic nie widział i ocierał ukradkiem wilgoć spod oczu o jego marynarkę. - Wywa-alisz te buty... I zanieś mnie do siebie... Nigdzie się nie ruszam, chcę dezynsekcji... - wyburczał jeszcze, starając się już stanąć godnie i prosto, choć czerwoną twarz dalej ukrywał w jego ciuchach. Aż z głowy mu wyleciało, żeby zamordować Delica.
- Wedle życzenia mój panie. - Delic mruknął niskim głosem wprost do ucha Hibiyi. Podniósł panicza delikatnie chwytając go pod tyłkiem. Wiedział, że brunet nie chciał być niesiony jak panna młoda. Gdy ostatni raz próbował tak zrobić dostał zakaz dobierania się do swojego pana... który i tak później złamał, ale... po co miał się z tym użerać?

***

     Następnego dnia Hibiya, wygodnie ułożony na kanapie, dwa razy zresztą sprawdzonej, nasłuchiwał odgłosów deszczu.
     A tak bardzo chciał wybrać się dziś na przejażdżkę Josephine... Tak bardzo chciał pojeździć... A tu z planów nici.
     Zniecierpliwiony brakiem rozrywek przystanął przy oknie, wzdychając z jawnym rozdrażnieniem. Kątem oka spojrzał na siedzącego na fotelu Delica. Powinien mu zapewnić jakąś rozrywkę a nie...
- Huh? - Blondyn spojrzał na swojego wzdychającego księcia. Hibiya nie miał w zwyczaju wzdychać... Prędzej warczeć, kopać i bić piąstkami... Ale nigdy wzdychać. - Co się stało mój panie? - zapytał widząc, że najwyraźniej tego od niego oczekiwano.
- Pada, Delic. - zauważył niezadowolony, patrząc znów za okno. Zmarszczył nawet brwi, jakby był zły. Deszcz. Szarość. Nuda. - Stał się deszcz i nie mogę nawet pojeździć.
- Przykro mi, Hibi-chan, ale wydaje mi się, że to twoja wina. - zwrócił mu uwagę służący. - Nie od dziś wiadomo, że niebo płacze gdy giną królowie... O!- Blondyn pod nagłym olśnieniem uderzył delikatnie pięścią w otwartą dłoń. - To dlatego, według przesądu, gdy się zabije pająka zawsze pada... Teraz to nabiera sensu. - mruknął i pokiwał do siebie z uznaniem głową.
- Co masz na myśli? - Brunet po książęcemu zmarszczył nosek, wpatrując się w niego z dąsem. Jakie giną królowie? Co on mu chciał przez to powiedzieć? Że królewskie dni dobiegły końca? Że rozkaz zabicia tego pająka był nie królewski? A może próbuje nazwać królem tę kreaturę, to monstrum które przypuściło atak na jego życie?! Oczekiwał wyjaśnień. Jak to jego wina?
- Hibi-chan wczoraj mi mówił, że ma błękitną krew. - zaczął blondyn opierając się wygodniej na swoim siedzeniu. - Trochę poczytałem i dowiedziałem się, że pająki też mają takową... Przez wchłanianie tlenku miedzi czy czegoś tam~... - zbagatelizował te informacji których nie pamiętał dokładnie. - Jeśli pająk miał błękitną krew to znaczy, że zgodnie z tym co Hibi-chan mi powiedział był kimś ważnym. A skoro zabiliśmy króla pająków myślę, że jego poddani zechcą przyjść i się zemścić ginąc z miłości do ich władcy i cóż... Żadna dezynsekcja może tu nie pomóc. - Wzruszył ramionami uśmiechając się do swojego panicza. Lubił go podpuszczać w ten sposób, choć gdy chodziło o pająki musiał być ostrożny... Jego pan najwyraźniej miał jakąś odmianę arachnofobii.
     Emocje na twarzy bruneta przeszły gwałtowną metamorfozę od oburzenia przemieszanego z niedowierzaniem, do rozszerzonych źrenic i lekko otwartych ust. Chyba zapomniał na chwilę oddychać. Nie przyszło mu do głowy już nawet, by zaprzeczyć, że pająk przecież nie mógł być królem, bo nie o to chodzi z jego błękitną krwią.
     Skąd miał wiedzieć, czy faktycznie nie był? I czy jego poddani nie postanowią się zemścić, przypuszczając atak z zaskoczenia?
     Od tego czasu Hibiya przestał szczycić się swoją błękitną krwią. No i od teraz śpi z Delicem zawsze, ZAWSZE. W końcu jest większy, więc pająki najpierw zjedzą jego, prawda?

3 komentarze:

  1. Cudo, cudeńko! Dawno nie było tutaj czegoś tak dobrego! Jestem przyjemnie zaskoczona! Tak trzymać, bo czytało się to bosko! Wow!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie~! >w< I ten koniec... mnie po prostu rozwalił. Świetnie się czytało, czekam na więcej. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  3. " Pajączek, pajączek, bez nóżek i bez rączek, przybili go do deski, za pomocą pinezki" Szkoda mi się zrobiło tego nieszczęsnego pajęczaka, miałam nadzieję, że Delic wypuści go za okno.
    Niech ci ziemią lekką będzie pajęczy przyjacielu.
    [*]
    Ten wątek błękitnej krwi został naprawdę ciekawie poprowadzony i aż dziw bierze na niedomyślność Delica, która koniec końców wyszła mu na dobre.
    Dawno mnie tu nie było, ale czytam wszystko na bieżąco. Jestem jak cień i karaluch. Nie widzicie mnie, lecz zawsze kryje się w mroku za waszymi plecami.
    *Rozpływa się w czerni nocy*

    OdpowiedzUsuń