Hejo hejj~!!!
Prawie bym zapomniała o notce, a miałam nawet ustawione przypomnienie~ To przez to, że ktoś mnie dziś wyciągnął na miasto kiedy powiadomienie mnie powiadamiało. xp Nie żałuję~! Poza tym, wy niedobre stworki, ja wam chcę dodać wcześniej notkę za to, że nie było tej 9 lutego, a wy zostawiacie na blogu świerszcze przez tyle dni~? Za karę wkradnę wam się do domu przez klapkę dla psów, albo okno i pozjadam wasze desery~! Muahahahaha~!!! >w<
Przy okazji, RainbowMinded, jako, że właśnie zauważyłam komentarz chciałam podziękować~... Nic się nie stało, zostawienie śladu raz na jakiś czas i tak strasznie mnie cieszy~! :33 Widać~? Chyba widać. >w<
No, dobrze, może na początku byłam dla was trochę za ostra~... .3. Cieszę się z tego grona cichych wielbicieli i strasznie cieszą mnie te wasze wyznania miłości do tego bloga, które piszecie co jakiś czas, naprawdę potrafią zrobić dzień, wiecie~? :3 Mam nadzieję, że dalej się uśmiechacie czytając te nasze wypociny, nawet jeśli czasem schodzą na psy~... (Czy ja się właśnie obraziłam?)
Ojaaaa, tak długiego wstępu dawno tu nie było! ><"" Gomennasai, nie przedłużam, bawcie się dobrze czytając!
Enjoy~! ;3
Yo.
Atualnie drżę z podniecenia i piszczę licząc, że nikt mnie nie usłyszy~ Także nie jestem zdolna do wstępów. Pamiętajcie o psiakach i Enjoy~...
A ja wracam do mojego nałogu :3
Piękny, czerwony fotel obity mięciutkim materiałem idealnie spełniał królewskie standardy Hibiyi. Mahoniowe biurko, na którym przeglądał czasem jakieś swoje dokumenty, a przy którym jeszcze częściej zasypiał po kryjomu, też. Tak samo przepastny gabinet i cały jego wygodny dom, czy raczej posiadłość. Brakowało mu właściwie tylko jednego... I zmieniło się to w chwili, gdy pojawił się Delic.
- Delic! - Wołał go już kolejny raz.
- Deeeliiiic! - Zedrze sobie gardło w tym tempie... I gdzie on się
podziewał? Teraz musiał też zrobić mu coś na gardło. Widząc
wchodzącego blondyna nadął lekko policzki, robiąc władczą minę
i prostując się na krześle. - Gdzie się podziewasz z moją
galaretką?! - burknął na niego. - Przez ciebie boli mnie gardło,
teraz musisz mi przynieść też jakieś zioła na to. I tabletkę. -
dodał po namyśle. Na pewno znalazłoby się coś jeszcze... Ale
pewnie potem przyjdzie mu to na myśl. Delic nie mógł czuć się
niepotrzebnie... Znajdzie mu jakieś zadania.
Zirytowany blondyn pojawił się w
drzwiach. Uśmiechnął się pięknie, ukrywając za plecami
odpalonego papierosa. Nawet nie mógł mieć chwili przerwy na
własne przyjemności?
- Nie wiem czy wiesz Hibi-chan, ale
galaretki mają to do siebie, że tężeją kilka godzin. - wyjaśnił
opierając się o framugę. Rozluźniony swoją postawą przysunął
do ust papierosa i zaciągnął się nikotyną. Z takim paniczem
naprawdę potrzebował czegoś, co go uspokoi.
"Prośbę" o tabletkę zbył
wymownym wypuszczeniem obłoczka dymu z ust.
- Pfff... "Paniczu" plebsie!
- rzucił naburmuszony. - A już na pewno nie dodawaj "-chan"!
Nie jestem dziewczyną...! - No chyba to zauważył? Chyba tak!
Podbuzowany Hibiya sam wstał i podszedł do niego, zabierając mu
papierosa. - I przestań palić. - dodał, zdeptując go płaskim
obcasem buta. - Śmierdzi. - fuknął, wracając na krzesło. Co za
głupek... Nie dość, że go nie słuchał... To jeszcze nie chciał
mu dać tabletki i smrodził w gabinecie!
Delic spojrzał z jawnym oburzeniem na
swojego pracodawcę.
- Właśnie zniszczyłeś mi
papierosa. - jęknął rozżalony, patrząc na tlącą się jeszcze na
parkiecie kępkę popiołu. Podpaloną deską będzie się zajmował
już panicz... Delic za majstra robić nie miał zamiaru...
- A ty mi podłogę. - burknął,
zaczerwieniony lekko. Dopiero zdał sobie sprawę z tego, że
poniszczył sobie drewno... - Sprzątnij to. - nakazał. Jak ten
plebs mógł... Narażał go na bierne palenie jakby nic go nie
obchodziło jego zdrowie!
- Wedle rozkazu. - Blondyn ukłonił
się z pewną wrodzoną sobie szarmancją. Przeszedł nad
niedopałkiem, schylił się, uniósł leżący nieopodal dywan i
butem przekopał pozostałość po swoim uzależnieniu pod kawałek
puchatej tkaniny. - Usatysfakcjonowany mój królu? - zapytał nie
mogąc jednak powstrzymać głupawego uśmieszku. Nie potrafił
nazwać Hibyi królem czy paniczem. Był w stanie zrobić to z
kompletną powagą tylko w jednym momencie - podczas gry wstępnej.
Ku jego nieszczęściu jednak nawet to nie przekonywało jego panicza
do częstszego odwiedzania, bądź też użyczania mu własnego,
łóżka. A Delic, no cóż... Nadal próbował bardzo często.
- Nie! Tylko taki plebs może zamiatać
niedopałki pod dywan. Zabierz to, głupku! - fuknął na niego,
realnie bojąc się, że zdeptany niedopałek jeszcze się żarzy i
zaraz wszyscy się spalą. Z niepokojem wpatrzył się w miejsce, w
którym zniknął upuszczony pet. - I co się tak szczerzysz... -
dodał, zdając sobie sprawę, jak Delic na niego patrzy. Wcale mu to
nie pomagało... Powinien okazywać mu trochę więcej szacunku z tym
królem!
- Chodźmy do łóżka. - rzucił
rozochocony Delic. Słowo "król" uwarunkowało się w jego
umyśle jako synonim możliwości zaspokojenia się, dlatego teraz
użyte w tym kontekście również prowadziło go do jednoznacznych
wniosków. - Co ty na to Hibi-chan? - wymruczał niższym głosem, podchodząc do biurka za którym rezydował brunet. - Łóżko nam
nie potrzebne, skoro mamy biurko, prawda? - Odgadł, dość
nietrafnie, z wyrazu twarzy swojego panicza. Uniósł rękę chcąc
pogłaskać książątko po policzku i jakoś go udobruchać.
- Ty... Ty... plebejuszu! Nie dotykaj
mnie! - wyrzucił z siebie natychmiastowo, gdy tylko dłoń Delica się
do niego zbliżyła. Odsunął ją od siebie, z niezadowoloną miną
i czerwonymi, jakby nieco nadmuchanymi policzkami. - Zboczeniec! -
oskarżył go, wpatrując się w niego z jasnym i oczywistym
wyrzutem. - Tak w środku dnia... I jeszcze mówisz takie rzeczy o
moim biurku! - W głosie bruneta wybrzmiała uraza. Jak on mógł...
podkładać mu takie wizje! I jeszcze... Jak on mógł! Własnemu
królowi! To przez niego ten tytuł kojarzył mu się teraz tak
nieprzyzwoicie... A był z niego taki dumny!
- Oi daj spokój Hibi-chan. - Delic
cmoknął niezadowolony z oporów. Jednak to, że Hibiya nie był
chętny kręciło blondyna najbardziej. Któż nie chciałby
zasmakować czegoś zakazanego? Z zabójczym uśmiechem służący
obszedł biurko przesuwając po nim delikatnie opuszkami palców
jednej z dłoni. Badał teren.
Chłopak w białym garniturze podszedł
do okna i pociągnąwszy za frędzel pozwolił finezyjnie upiętej
tkaninie opaść i zasłonić okno.
- O zobacz Hibi-chan, "środek
dnia" już zniknął. A skoro nie miał panicz innych
przeciwwskazań~...
- N-nie wolno ci! - burknął znów na
niego. Już mniej stanowczo, jednak dalej władczo, mimo całego tego
zająknięcia. - I... Chociaż Hibiya-sama! Pamiętaj, że mam
błękitną krew, plebsie! - zbeształ go, zakładając ręce na
piersi. To... To wcale nie tak, że podobał mu się ten głębszy
głos blondyna i to, jak naginał jego słowa tak, by móc go
dotknąć... Nie, właśnie, wcale mu się to nie podobało! To mu
mogło najwyżej schlebiać... Ale taka rola plebsu, że tylko chce
bliskości króla! A nie może...
- B-błękitna krew? - Blondyn zamarł
odwrócony przodem do króla. Spoglądał na niego teraz z uwagą.
Jego różowe oczy błyszczały wyrażając zmartwienie i pewien
niepokój. - To coś poważnego?- zapytał spokojnie podchodząc do
Hibyi. Odechciało mu się zabaw. Uklęknął przed chłopakiem chcąc
przyjrzeć się z bliska jego twarzy. Martwił się teraz o niego...
- C-co...? Głupku, nie wiesz co to
znaczy...? - burknął, postanawiając go pańsko poklepać po głowie
na "nic się nie stało". - To znaczy, że jestem ponad
plebsem. - wyjaśnił cierpliwie, uznając temat za zakończony. Choć
dobrze, że się o niego martwił. No, ten raz się zainteresował
jego zdrowiem... Głupek, nie było o co się tak martwić... Nie
musiał od razu tak patrzyć... To wcale nie tak, że było mu
głupio, że wpędził go w taką troskę! Powinien się o niego
martwić, w końcu był jego służącym!
- Naprawdę? - odparł z ulgą. Złapał
bruneta w pasie i przysunął głowę do jego brzucha, opierając się
czołem o wątłe ciałko. - Cieszę się, że to nic poważnego. -
mruknął przesuwając nosem i odpinając tym samym jeden z guziczków
kamizelki którą jego panicz miał na sobie. Następnie przesunął
się w górę robiąc to z kolejnym i następnym guziczkiem. - W
takim razie mogę kontynuować. - Zapewnił niskim głosem i mocniej
przycisnął talię Hibyi do siebie.
- N-nnie, nie możesz... - Coraz
bardziej zaczerwieniony Hibiya zapomniał nawet o zwyczajowym
"plebsie". Delic powinien go wielbić z daleka, nie
powinien być... taki... Nie mógł być! Bo Hibiya miał być w jego
oczach księciem! Ba, królem! A nie... - Nie... - jęknął,
próbując od siebie odsunąć jego twarz. - Co robisz, głupku! -
oburzył się, gdy jego kamizelka została całkiem rozpięta i
puknął go pięścią niezbyt mocno w głowę, żeby się opanował.
Czy on nie rozumiał, że miał
błękitną krew!?
- Ależ mogę. Panicz kazał mi się
bezgranicznie wielbić, a jak mógłbym lepiej pokazać paniczowi
moją miłość niż doprowadzając panicza na granice rozkoszy? -
zapytał ze swoim popisowym uśmieszkiem. Zębami złapał za
zawiązaną na szyi Hibiyi muszkę i pociągnął jeden z jej
końców w dół rozwiązując tym samym błyskawicznie supeł. -
Hibiya-sama. - wymruczał z zadowoleniem.
- N... Nieprawda! - wykrzyknął z
opóźnieniem, przymykając powieki i odepchnął go od siebie
mocniej, zaraz otwierając oczy i z chwilowym przerażeniem
przyglądając mu się, czy nic się nie stało. Delic jednak
wyglądał na całego, więc Hibiya jedynie wstał, paląc cegłę i
wycelował w niego palec. - Nie możesz tak po prostu zbliżać się
do kogoś z błękitną krwią! - wypalił bez namysłu pierwszy
powód, jaki przyszedł mu na myśl i czym prędzej uciekł - to
znaczy wyszedł - z gabinetu do swojego pokoju, żeby uspokoić
szalenie rozkołatane serce.
- Nie mogę? - wydukał lekko zdziwiony
oporem Delic. Wiedział, że jego książątko będzie mu się
opierać, ale nie sądził, że zastosuje tak dziwną wymówkę.
Blondyn podrapał się po głowie.- Ale co to ta błękitna krew tak
w zasadzie jest, co? - mruknął.
Z zamyśloną minął wyjął z
butonierki zapalniczkę i schowanego tam papierosa, po czym odpalając
go wyszedł z gabinetu. Potrzebował informacji i to już...
postanowił więc zapytać internet. W końcu Internet zawsze miał
odpowiedź.
Zażenowany własnym zachowaniem
Hibiya siedział na łóżku ledwie przez chwilę. Zaraz bowiem
zwyczajnie się schował, w tym wypadku wchodząc pod łóżko. Nie
chciał widzieć zdumionego Delica, albo co gorsza gdyby miał się z
niego śmiać czy się martwić... No po prostu ten plebs nie
powinien go tak znienacka atakować! Co on sobie myślał...
Brunet oparł czoło na rękawie,
oddychając wolniej. Tu go nikt nie znajdzie. Co z tego, że to nie
przystało królowi? Mógł robić co chciał, w końcu tu panował,
a władcy mają swoje fanaberie!
Delic zasiadł przed komputerem i
zgasiwszy papierosa w stojącej nieopodal popielniczce odpalił
przeglądarkę internetową. Wpisał w wyszukiwarkę hasło "błękitna
krew" i czekał jakie wyniki ma mu do zaoferowania globalna
sieć. Kliknął w kilka pierwszych linków, zaraz przełączając się
między kartami. Wczytał się w tekst z niemałym zaskoczeniem.
Strona informowała, że niektóre gatunki egzotycznych pająków jak
i niektóre gatunki mięczaków posiadają krew o niebieskim
zabarwieniu i zawdzięczają ją znacznym ilościom hemocyjaniny lub
znacznym ilościom miedzi wchłanianym przez organizm. Następnie
zmartwiony już nieco blondyn trafił na stronę wyjaśniającą
pochodzenie związku wyrazowego "błękitna krew", mającego
określać arystokratycznie urodzone osoby, lub też osoby chore na
srebrzycę.
- A Hibi-chan mówił, że to nic
groźnego... - mruknął zmartwiony Delic, gniotąc palcem wciąż
niedopałek papierosa w popielniczce.
Przez cały ten czas Hibiya nie
ruszał się spod łóżka. Najpierw zażenowany, potem rozczarowany,
gdy po długim czasie nie słyszał nawet kroków, a w końcu
zdenerwowany. Uraził go aż tak, nie zgadzając się? Czy chciał
się zemścić, olewając go? Nie mógł go olewać, a już na pewno
opuszczać! Był jego służącym przecież!
Już obrócił głowę na bok, by
spojrzeć w stronę wyjścia spod łóżka, gdzie się kierował,
kiedy spostrzegł idącą w jego stronę postać.
I tą postacią nie był Delic.
Wprost przeciwnie.
- DELIIIIIIIIIC! - krzyknął panicznie
Hibiya, cofając się, przerażony tym, że pająk mógłby zechcieć
na niego wejść, a już bym bardziej wejść mu do ust i zacząć go
pożerać od środka albo i jeszcze gorzej... - DELIC! - rzucił
piskliwie, rozpaczliwie szarpiąc ciałem do tyłu. Och, dlaczego
wybrał takie ogromne łóżko?! Dlaczego pająk postanowił zająć
go akurat od tego wyjścia do którego miał bliżej?! Zapamiętale
przesuwał ramiona, tułów i nogi, chcąc się przecisnąć do tyłu.
A kreatura zbliżała się coraz bardziej, powolnym jak w horrorze
ruchem. Czuł już charakterystyczne pieczenie skóry twarzy i
powiek, uderzające w panice gorąco krwi i adrenaliny. A łóżko
się nie kończyło!
Blondyn słysząc paniczny krzyk
poderwał się szybko z miejsca. Przewrócił krzesełko, jednak nie
przejmował się tym. Zostawił odpalony komputer i jak najszybciej
ruszył w kierunku źródła krzyku. Ten rozbrzmiał ponownie
napawając Delica jeszcze większym zmartwieniem. Najpierw jakaś
dziwna niebieska choroba a teraz krzyki... To nie wróżyło nic
dobrego.
- Co się stało Hibiya-sama? - zapytał
wpadając do jego pokoju, ale ten okazał się... pusty. Zmartwiony
służący postąpił kilka kroków w przód. Nie widać było
śladów walki, ale jego panicza również brakowało, a przysiągłby,
że głos dochodził z tego pokoju.
- Delic zabierz go!!! - krzyknął
nawet nieco płaczliwie Hibiya, wciąż uparcie czołgając się pod
łóżkiem. Robiło się ciemno, nie widział tego potwora...! A co
jak w ciemności nagle przyspieszy, podbiegnie na tych swoich
przeklętych ośmiu nogach i zacznie go gryźć?! A Delic nawet nie
zauważy! Tylko znajdzie jego szczątki! Jak go stąd wyjmie to
oberwie! Zapłaci mu za takie zapominanie o nim...! Jak mógł go tak
opuścić...! - Zabierz go szybko! - zawołał panicznie, gdy łóżko
się podniosło. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa gdy zorientował
się, że ta poczwara jest jeszcze bliżej niż przedtem. Spanikowany
jednak wreszcie poderwał się niezgrabnie i czym prędzej
wystrzelił, chowając się za Deliciem. - Zabierz go, zabij, zabij
go rozumiesz zabij...! - powtarzał gorączkowo, uwieszony tyłu jego
białego garnituru.
Zdziwiony "nieco" blondyn
odstawił łóżko na miejsce nie rozumiejąc o co też może chodzić
księciu. Hibiya z przerażeniem wskazywał na podłogę palcem.
Delic podążył wzrokiem za gestem i na podłodze zobaczył
niewielki, brązowo-czarny zarys pajęczaka, którego najpewniej
przestraszył się jego panicz. Służący uśmiechnął się i
schylił, by wziąć pajęczaka na rękę.
- Już służę, Hibiya-sama. - odparł
i gdy pajączek niepewnie wszedł na jego dłoń podsunął ją
swojemu ukochanemu. - Racz wybaczyć jaśnie panie, ale plebejusz nie
jest godzien dotykać szlachetnie urodzonych istot o błękitnej krwi, dlatego tym gościem panicz musi zająć się osobiście. -
odpowiedział dumnie, siląc się na formalny ton, choć ledwie
powstrzymywał śmiech.
- N-ni... - wydusił z siebie brunet,
odsuwając się o parę kroków z istnym przerażeniem. Teraz ten
potwór zje Delica... Nie jego, zje Delica... Ale zje... Jego... -
Z-zabij go! Każę ci jako król! - dodał tonem, w którym w żadnym
stopniu nie było słychać królewskości. - N-nie ma to coś
błękitnej krwi... Znaczy... ZRÓB Z NIM COŚ! - krzyknął,
czerwony ze złości, czując za plecami ścianę. Nie był w stanie
odsunąć się dalej, a Delic dalej trzymał to monstrum... spod jego
łóżka w dodatku!... w dłoni... - Możesz się nim zająć, choćby
miał złotą krew po prostu zrób coś!
- Obawiam się, że nie mogę wykonać
tego rozkazu. Skrzywdzenie kogoś z błękitną krwią karane jest
śmiercią, a jeśli bym ją zabił myślę, że śmierć byłaby
wyjątkowo długa i bolesna. - wyjaśnił drapiąc się po głowie z
nieśmiałym uśmiechem. Musiał jakoś zatuszować rozbawienie, jakie
go ogarnęło widząc tak przerażonego Hibiyę. - Czy Hibiya-sama
nie ma zamiaru przyjąć gościa o błękitnej krwi? Myślę, że tak
się nie godzi mój panie. - zwrócił mu uwagę.
- Nic ci nie będzie, zdepcz go, spuść
w toalecie... Zrób coś, Delic! - jęknął widząc, jak pająk
spuszcza się po nici na podłogę. - ZABIJGOZABIJZABIJ! - wrzasnął,
miotając się w miejscu. Nie pobiegnie na łóżko, stamtąd
przyszedł, Delic go tak jakby trzymał, a cała reszta... - Musisz
zabić je wszystkie, bo dziś będę spał u ciebie! ...Tam pewnie
ich nie trzymasz zdrajco... Musisz go usunąć! - powtórzył
dobitnie, przesuwając się pod ścianą, przerażony. Nie wiedział
nawet czy jego słowa miały sens, grunt, że łaziła mu po pokoju ta
przerażająca kreatura i pewnie właśnie chciała złożyć jaja...
Albo gorzej!!! Nawet jeśli tak mu nie przystało, Hibiya nie dość,
że zaczerwieniony, to jeszcze zaczynał czuć, że ze zmęczenia
przestaje panować nad łzami napływającymi do oczu. Nic nie
widział!
- Ho? - Delic spojrzał na pająka i
uśmiechnął się nagle rozanielony. - Ach witaj mój wybawicielu,
pająku królewski któryś mi otworzył drogę bym mógł dzielić
łóżko z mym panem. Proszę czuj się jak u siebie. - Blondyn
odstawił pająka na ziemię i ukłonił mu się. Służący odwrócił
się, by zobaczyć minę swojego pana, jednak ta okazała się
skrajnie inna niż ta której się spodziewał. Liczył na uroczo
przestraszonego i złego księcia patrzącego na niego ze
spąsowiałymi policzkami a zamiast tego widział go prawie
płaczącego. - Nie no, żartowałem. - mruknął szybko zadeptując
pająka stojącego niepewnie na ziemi. - Już dobrze Hibi-chan. -
zapewnił go, podchodząc do swojego księcia. Objął go i pozwolił
mu się w siebie wtulić.
- N-nie rób tak więcej... - odezwał
się stłumionym głosem, drżąc nerwowo, otrząsając się i
wczepiając w wyprasowane ubranie blondyna szczupłe palce. Rozglądał
się nerwowo, chociaż nic nie widział i ocierał ukradkiem wilgoć
spod oczu o jego marynarkę. - Wywa-alisz te buty... I zanieś mnie
do siebie... Nigdzie się nie ruszam, chcę dezynsekcji... -
wyburczał jeszcze, starając się już stanąć godnie i prosto, choć
czerwoną twarz dalej ukrywał w jego ciuchach. Aż z głowy mu
wyleciało, żeby zamordować Delica.
- Wedle życzenia mój panie. - Delic
mruknął niskim głosem wprost do ucha Hibiyi. Podniósł panicza
delikatnie chwytając go pod tyłkiem. Wiedział, że brunet nie
chciał być niesiony jak panna młoda. Gdy ostatni raz próbował
tak zrobić dostał zakaz dobierania się do swojego pana... który i
tak później złamał, ale... po co miał się z tym użerać?
***
***
Następnego dnia Hibiya, wygodnie
ułożony na kanapie, dwa razy zresztą sprawdzonej, nasłuchiwał
odgłosów deszczu.
A tak bardzo chciał wybrać się
dziś na przejażdżkę Josephine... Tak bardzo chciał pojeździć...
A tu z planów nici.
Zniecierpliwiony brakiem rozrywek
przystanął przy oknie, wzdychając z jawnym rozdrażnieniem. Kątem
oka spojrzał na siedzącego na fotelu Delica. Powinien mu zapewnić
jakąś rozrywkę a nie...
- Huh? - Blondyn spojrzał na swojego
wzdychającego księcia. Hibiya nie miał w zwyczaju wzdychać...
Prędzej warczeć, kopać i bić piąstkami... Ale nigdy wzdychać. -
Co się stało mój panie? - zapytał widząc, że najwyraźniej tego
od niego oczekiwano.
- Pada, Delic. - zauważył
niezadowolony, patrząc znów za okno. Zmarszczył nawet brwi, jakby
był zły. Deszcz. Szarość. Nuda. - Stał się deszcz i nie mogę
nawet pojeździć.
- Przykro mi, Hibi-chan, ale wydaje mi
się, że to twoja wina. - zwrócił mu uwagę służący. - Nie od
dziś wiadomo, że niebo płacze gdy giną królowie... O!- Blondyn
pod nagłym olśnieniem uderzył delikatnie pięścią w otwartą
dłoń. - To dlatego, według przesądu, gdy się zabije pająka
zawsze pada... Teraz to nabiera sensu. - mruknął i pokiwał do
siebie z uznaniem głową.
- Co masz na myśli? - Brunet po
książęcemu zmarszczył nosek, wpatrując się w niego z dąsem.
Jakie giną królowie? Co on mu chciał przez to powiedzieć? Że
królewskie dni dobiegły końca? Że rozkaz zabicia tego pająka był
nie królewski? A może próbuje nazwać królem tę kreaturę, to
monstrum które przypuściło atak na jego życie?! Oczekiwał
wyjaśnień. Jak to jego wina?
- Hibi-chan wczoraj mi mówił, że ma
błękitną krew. - zaczął blondyn opierając się wygodniej na
swoim siedzeniu. - Trochę poczytałem i dowiedziałem się, że
pająki też mają takową... Przez wchłanianie tlenku miedzi czy
czegoś tam~... - zbagatelizował te informacji których nie pamiętał
dokładnie. - Jeśli pająk miał błękitną krew to znaczy, że zgodnie z tym co Hibi-chan mi powiedział był kimś ważnym. A skoro
zabiliśmy króla pająków myślę, że jego poddani zechcą przyjść
i się zemścić ginąc z miłości do ich władcy i cóż... Żadna
dezynsekcja może tu nie pomóc. - Wzruszył ramionami uśmiechając
się do swojego panicza. Lubił go podpuszczać w ten sposób, choć
gdy chodziło o pająki musiał być ostrożny... Jego pan
najwyraźniej miał jakąś odmianę arachnofobii.
Emocje na twarzy bruneta przeszły
gwałtowną metamorfozę od oburzenia przemieszanego z
niedowierzaniem, do rozszerzonych źrenic i lekko otwartych ust. Chyba
zapomniał na chwilę oddychać. Nie przyszło mu do głowy już
nawet, by zaprzeczyć, że pająk przecież nie mógł być królem,
bo nie o to chodzi z jego błękitną krwią.
Skąd miał wiedzieć, czy
faktycznie nie był? I czy jego poddani nie postanowią się zemścić,
przypuszczając atak z zaskoczenia?
Od tego czasu Hibiya przestał
szczycić się swoją błękitną krwią. No i od teraz śpi z
Delicem zawsze, ZAWSZE. W końcu jest większy, więc pająki
najpierw zjedzą jego, prawda?
Cudo, cudeńko! Dawno nie było tutaj czegoś tak dobrego! Jestem przyjemnie zaskoczona! Tak trzymać, bo czytało się to bosko! Wow!
OdpowiedzUsuńBoskie~! >w< I ten koniec... mnie po prostu rozwalił. Świetnie się czytało, czekam na więcej. ^ ^
OdpowiedzUsuń" Pajączek, pajączek, bez nóżek i bez rączek, przybili go do deski, za pomocą pinezki" Szkoda mi się zrobiło tego nieszczęsnego pajęczaka, miałam nadzieję, że Delic wypuści go za okno.
OdpowiedzUsuńNiech ci ziemią lekką będzie pajęczy przyjacielu.
[*]
Ten wątek błękitnej krwi został naprawdę ciekawie poprowadzony i aż dziw bierze na niedomyślność Delica, która koniec końców wyszła mu na dobre.
Dawno mnie tu nie było, ale czytam wszystko na bieżąco. Jestem jak cień i karaluch. Nie widzicie mnie, lecz zawsze kryje się w mroku za waszymi plecami.
*Rozpływa się w czerni nocy*