Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 15 lutego 2016

15.02 - Dzień Singla

Hej wszystkim~!
Koniec świąt walęwtyłek, bo i tak się mnoży shotów na ich cześć, czas na zapomniany dzień singla! Prawdopodobnie to i tak bliższe wszystkim święto...  Nie każdy był w związku, za to każdy człowiek był kiedyś singlem, prawda~? ;3 No więc wszystkiego najlepszego kochani~!
Mam nadzieję, że ten shot się wam spodoba. >w<
Enjoy!

Yo.
Dzień singla to takie fajne święto -3- nie wiem o co wam chodzi... wśród moich znajomych obchodzone lepiej niż walentynki więc myślę, że mam przy dobie dobrych ludzi :3 Cóż mogę powiedzieć. Przepraszam za brak dnia czytania w wannie~ nie będę się wam tłumaczyć, po prostu sorry. Em. Pamiętajcie, ze zawsze możecie kliknąć po boku na banerek i nakarmić psiaki i...
Enjoy~

Dzień singla

Jak to mówią, każda potwora znajdzie swego amatora.



     Wiatr szumiał głośno, gniewnie, poświstująco nawołując, by otworzyć mu okno i wpuścić go do ciepłego, wygodnego mieszkania. Zawzięcie przebijał się przez wesołą melodyjkę lecącą nieustannie z służbowego telefonu. Urządzenie jednak, zakopane pod dwoma skrajnie różnymi bluzkami, też nie zostało wysłuchane. Gibkie, zwinne i szczupłe ciało Izayi zawzięcie przekopywało się przez czeluście swojej szafy, pochłonięte tym do tego stopnia, że nie zamierzał wynurzać się stamtąd ani na chwilę przed osiągnięciem wyznaczonego sobie celu. Tym celem było oczywiście znalezienie sobie eleganckiej odzieży, która pasowałaby do siebie pod każdym względem. Niestety nie miał do tego smykałki, o czym świadczyły wyraźnie rozwalone po całym pomieszczeniu ciuchy, których sprzątnięcie zamierzał potem zostawić Namie. Rzecz jasna gdy ta wróci, bo póki co w niewiarygodnym momencie okazało się, że jakimś cudem akurat tego dnia miała wolne i znajdowała się daleko od miasta. Kazałby jej przyjechać, gdyby nie to, jak mało czasu mu zostało.
Wreszcie, olśniony, zdjął jeden z dalszych wieszaków i z satysfakcją zdjął pokrowiec. Garnitur. Bingo. Nie używany od jakiegoś roku, to prawda, ale raczej z niego nie wyrósł.
    Był mu niezmiernie potrzebny, albowiem przed ledwie paroma godzinami dowiedział się, że Shizu-chan ma pewne plany na ten szczególny dzień. A mianowicie w dzień singla został zaproszony na imprezę dla samotnych pracowników... Rzecz jasna, nie przyznając się do jakiejkolwiek więzi z nim, zamierzał iść.
A Izaya jako jeden z utajnionych (na własne życzenie) wspólników jego firmy, nie zamierzał mu tego przepuścić. Nie da własnemu chłopakowi iść samemu na imprezę dla singli. A przynajmniej nie ze świętym spokojem.
- Naprawdę muszę Tom-san? - zapytał Shizuo grzebiąc niemrawo w swoim sushi. Od chwili w której dowiedział się, że został "zaproszony" na imprezę pracowniczą stracił cały zapał do życia.
- Ależ oczywiście Shizuo-kun! To dobra okazja żebyś kogoś poznał. Rozerwiesz się trochę, potańczysz, porozmawiasz z innymi. Przyda ci się taka rozrywka. A może przy okazji spotkasz kobietę życia! Nie uważasz, że to lepsze od oblegania kanapy i oglądania nudnych seriali opijając się mlekiem i zajadając budyń? - Współpracownik Shizuo nie dawał za wygraną.W końcu dostał wyraźne odgórne polecenie, że Shizuo MA być na wieczorku zapoznawszy dla singli. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało chciało tego szefostwo. Prawdopodobnie liczyli na ograniczenie zniszczeń i zmniejszenie liczby skarg z powodu połamanych kończyn jeśli Shizuo znalazłby sobie dziewczynę... i Tanaka też na to skrycie liczył.
- Ej! - Blondyn wycelował w swojego senpai'a pałeczki. Na jego skroni delikatnie zarysowała się tuż pod skórą pulsująca żyłka. (Cześć Steve przywitaj się ze światem po dwuletniej przerwie xD) - Ale od mleka i mojego serialu się odczep. Yui ma dzisiaj w walentynkowym odcinku wyznać Takeru, że tak naprawdę umawia się z nim tylko dlatego, że przypomina jej brata którego straciła w dzieciństwie. To kulminacja sezonu!- By to podkreślić Shizuo puknął kilka razy zamaszyście pałeczkami, wycelowanymi w Toma, powietrze.
- Jezu Maria odłóż to! - Przerażony Tanaka poderwał się z krzesła chwytając z niepokojem za pałeczki. - Jeśli to ty celujesz pałeczkami w ludzi to już nie jest głupi przesąd... To zaczyna być realną groźbą. - mruknął patrząc karcąco na przyjaciela.
- Przepraszam Tom-san.
     Czarna limuzyna podjechała rychło w czas. Brunet spojrzał na zegarek. Spóźni się dokładnie tyle, ile było trzeba. I wmiesza się w tłum też idealnie z planem. Podśpiewując wyjątkowo irytującą melodyjkę, przedłużenie dzwonka telefonu, wsiadł do środka i bez chwili wytchnienia nucąc dalej, wybrał numer telefonu, po czym napisał wiadomość "Przykro mi Shizu-chan :c". Tak, żeby pomyślał, że nic nie kombinuje. Je sobie spokojnie swoje ootoro...
     Zmarszczył brwi. No, ale miał nadzieję, że ootoro mu na tej imprezie nie zjedzą, jak wejdzie na salę pół godziny po rozpoczęciu. To byłoby wyjątkowo przykre przeżycie.

     Shizuo z niechęcią przypatrywał się swojemu odbiciu w lustrze. Nie żeby miał coś przeciwko eleganckim ubraniom, w końcu codziennie chodził w muszce i białej koszuli, ale... garnitur? Kiedyś ktoś stwierdził, że dobrze, że Heiwajima nie nosi garnituru bo jeszcze bardziej kojarzyłby się ze śmiercią. I tu Shizuo musiał przyznać tej osobie racje. Wyglądał jakby szedł na pogrzeb...
     Były barman westchnął z irytacją i odpalił papierosa. Przeczesał jeszcze dłonią włosy by jakoś przyzwyczaić się do obecnej sytuacji i wyszedł z mieszkania.
- Już Tom-san. - Powiadomił go wyjmując papierosa z ust.
- Shizuo!- Jego przyjaciel aż podskoczył widząc go tak. - Zrób coś z tymi włosami! Wyglądasz jak yakuza... chcesz tam kogoś o zawał przyprawić!
- Wszystko, co zamawiałeś, Shiki-san.
     Mężczyzna przejrzał dokumenty pobieżnie, po czym znów wsunął papiery do koperty. Zerknął na Izayę z lekkim uśmieszkiem.
- To jakaś okazja? Dotąd nie miałem okazji widzieć cię w takim stroju nawet przy rozmowach biznesowych.
- Bo cenię sobie swobodę, Shiki-san. - Izaya uśmiechnął się krzywo, widząc znak dany kierowcy. Samochód się zatrzymał, a on sięgnął po klamkę. - Ale tylko swoją. - dodał zagadkowo, po czym wyszedł i tanecznym krokiem skierował się w stronę pasów. Nie w głowie mu było poważne zachowanie. Przestał zwracać na siebie uwagę dopiero ulicę od miejsca, w którym ta cała impreza miała się odbywać. Sprawdził adres, a potem godzinę. Przyjęcie trwało od pół godziny. Mógł wchodzić.
     Shizuo siedział grzecznie na swoim miejscu popijając soczek. Tom-san już pięć minut po rozpoczęciu przyjęcia zostawił go dla jakiejś dziewczyny i cóż... Shizuo był pewien, że zostanie sam do końca tego bankietu. Choć liczył, że przynajmniej jedna z osób obecnych na przyjęciu będzie jakąś którą on by znał... i mógłby się do niej odezwać. Ale jak na złość nie kojarzył nikogo. Widać dane mu będzie siedzieć tu jeszcze przez chwilę, a później jakoś mógłby się zmyć do domu. Dopił swój napój, odstawił szklaneczkę i postanowił zapalić. Tak na próbę, czy jego przyjaciel zauważy jego zniknięcie.
     Wszedłszy do budynku brunet odnalazł właściwą salę. Rzecz jasna z początku rozglądał się uważnie za blondynem, jednak zauważywszy go, jak dokądś idzie, dał się przywołać szefom blondyna. W końcu teoretycznie powinien z nimi pogadać. Przede wszystkim jednak wiedział, że Shizuo miał na niego nastawiony swój instynktowny alarm. A do szefów raczej nie podejdzie... Chyba? W ostatniej chwili machnął do starszego gościa z lekką łysinką, że zaraz przyjdzie i skierował się do grupki dziewczyn, żeby cicho do nich zagadać. Ważnym było przecież, jak Shizuo go zauważy. Z uprzejmym uśmiechem zwrócił na coś uwagę dziewczynom, na co te zachichotały cicho. Jedna zawołała kelnera, od którego brunet wziął kieliszek. Kątem oka widząc Heiwajimę.
     Shizuo zaczął wyczuwać, że powietrze wewnątrz sali się zmieniło. Śmiechy ludzi brzmiały jakoś obco, miał wrażenie, że odgłosy jak i atmosfera tego miejsca w jednym momencie uległa przewartościowaniu. Wiedział, że powinien się czym prędzej ulotnić nim znów rzuci w kogoś stołem. Na przykład w tę zdradziecką mendę flirtującą z dziewczynami! Z warknięciem kopnął spory wazon stojący na ziemi i podtrzymujący jakąś surrealistyczną dekorację składająca się z gałęzi kolorowego papieru i złotej farby. Pod naporem jego siły wazon pękł a blondyn wyjął tylko delikatnie buta odsłaniając tym samym rozmiary dziury. Odgłos tłukącej się ceramiki w jakiś niewytłumaczalny sposób idealnie rozbrzmiał w momencie, w którym na sali zapadła cisza, przez co wszyscy goście wpatrywali się w niego ze zdziwieniem. Shizuo jakby nigdy nic ruszył dalej na balkon.
     Izaya uśmiechnął się pod nosem tak, by mężczyzna nie mógł tego zauważyć. Przyszedł tu flirtować z dziewczynami? Czy może z odgórnego rozkazu? To go nie obchodziło. Oba poczytywał jako zdrada, w końcu to z nim miał spędzić ten dzień. A że zamiast się do niego przyznać wolał demolować przyjęcie i gdzieś iść... Jego sprawa. Orihara wolał zostać na bezpieczną odległość.
     Gdy ten zniknął z pola widzenia opuścił kobiety i udał się do szefostwa. Z nimi też zagadał, rzecz jasna żartując z wybuchu Shizusia i jego gustu artystycznego, bo widać postanowił poprzerabiać nie pasujące mu rzeźby. W obliczu głębokich kieszeni Izayi - czyli rzecz jasna pieniędzy jakie zgadzał się czasami wkładać w ten biznes, dzięki czemu firma się rozrastała - mężczyźni łatwo zmiękli i zaczęli rozmawiać swobodniej. Jednak brunet miał dokładnie wyliczony czas w jaki zdenerwowania bestia mogła spalić i przed jego upływem opuścił znów towarzystwo, by z pewnym rozbawieniem zainteresować sobą jednego z muskularnych mężczyzn, widocznie też ochroniarza.
     Shizuo po spaleniu paperosa o wiele spokojniejszy wrócił do sali. Co prawda wizja ucieczki w tym momencie wydawała mu się o wiele bardziej kusząca niż jeszcze 5 minut temu, ale kazano mu tu przyjść, jeśli by tego nie zrobił Tom-san mógłby mieć jakieś nieprzyjemności. Sądził też, że ucieczka przed końcem imprezy... albo chociaż przed tym jak jego szefowie dostatecznie się upiją raczej równała się karze za nieprzyjście tu.
     W drodze na salę przyuważył na swojej drodze Izayę zagadującego ochroniarza. Cóż, pewnie podpiąłby to pod kolejny ciemny interes jakim Orihara ma zamiar w przeciągu kilku dni uraczyć Tokio, ale gdy zobaczył jak brunet sprawdza obwód bicepsa ochroniarza ze spokojem przeszedł obok gasząc niedopałek na ramieniu marynarki Izayi, a peta wyrzucił do stojącego obok śmietnika.
- Łaaa! - Brunet rzecz jasna narobił sporo krzyku machając ramieniem jakby się paliło i klepiąc je ze zszokowanym wyrazem twarzy. W końcu opuścił je i spojrzał na nadpalony kawałek. Prychnął w stronę Shizuo i ściągnął z siebie marynarkę, po czym zwyczajnie wręczył ją gościowi, z którym gadał i uśmiechając się znów lekko stanął na palcach, żeby szepnąć mu coś na ucho. Ten skinął głową i udał się w stronę wyjścia. Pomachał jego plecom wesoło i olewając Shizuo podszedł do kolejnej grupki, przy okazji wymieniając pusty kieliszek na pełen. Pogadał chwilę, zerkając widocznie na zegarek jakby się z kimś umówił, jednak było o wiele za wcześnie. Poza tym jednak był duszą towarzystwa - wśród młodych sekretarek wywołał powszechny śmiech swoim opowiadaniem, które rzecz jasna było niesłyszalne z daleka. poluzował krawat i zaczął trochę inscenizować, wplątując w to niewinnych ludzi. Opowiadając, jak to na ostatnim takim przyjęciu na ostatku wszyscy się upili i jedna para, tańcząc, upadłą na podłogę, złapał jedną z dziewczyn i przechylił się z nią, jak to na tanich komediach romantycznych bywa. Bawił się przednio, zaraz podbierając jednej drinka tłumacząc się, że zaschło mu w gardle. Spojrzał jej w oczy przekazując niemą świadomość wykonania pośredniego pocałunku, na co ta spłoniła się rumieńcem.
     Shizuo stał przy szwedzkim stole nalewając sobie mechanicznie ponczu do szklanki. Nie skupiał się na tym. Jedyne w co wkładał w tej chwili swoją dość sporą energię to próba zabicia pewnego wyjątkowo irytującego osobnika wzrokiem. Orihara widać nic sobie nie robił z jego prób, nie miał zamiaru umrzeć tak jak Shizuo mu tego życzył.
     Zmartwiony stanem swojego współpracownika Tom odkleił się od jednej z sekretarek i również podszedł do stołu.
- Uła przelewa się! - zauważył z pewną dozą przerażenia w głosie.
- Moja furia? Przelała się już dawno temu. - wywarczał blondyn nawet na chwilę nie odrywając wzroku od swojego celu.
- Nie Shizuo-san! Poncz z twojego kubeczka się przelewa!

     Po pewnym czasie z grupki, za cichą namową Izayi, oddaliła się jedna z dziewczyn. Przeszła dość okrężną drogą, podczas gdy Izaya w miarę cicho relacjonował przebieg wymyślonej przez siebie gry. Sam był rozemocjonowany, choć wydawał się, jak zwykle, nadmiernie wesoły.
- Teraz podejdzie do tego starszego mężczyzny~... Tego koło czterdziestki, nie odwracajcie się. Zielony krawat w paski, białe skarpetki, szeroki uśmiech, zmarszczki w kącikach oczu, kawowe włosy...
- Yajima-san! - Jedna z dziewczyn zgłosiła się rozbawiona tą zgadywanką.
- Dobrze~! Przechodzi do stołu, obok ponczu, gdzie stoi Shizu-chan... Uwaga~... "Może mogłabym wziąć ten kubeczek dla mojego towarzysza?". - Ruch ust Izayi doskonale zgrał się z ruchem ust dziewczyny. Zmienił nawet intonację naśladując ją. Widział kątem oka, jak ta wskazuje na niego. Zerknął na nich przy stole i powstrzymał chęć pomachania mu. Sam nie podejdzie, skoro Shizuo wciąż utrzymywał, że nic ich nie łączy. Jeśli według niego publicznie byli wolni i do tego wobec siebie wrodzy... Dał dziewczynie jeszcze sześć sekund na komplement pod jego adresem i uzyskanie, bądź nie, ponczu.
- Jasne, już już. - Uśmiechnął się blondyn, zgarniając szybko ze stołu jedno z ootoro i wrzucił je do kubeczka nie przejmując się tym, że trochę płynu ściekło na palce dziewczyny. - Skoro tak lubi poncz, ootoro i kobiety pewnie będzie zachwycony. - warknął jeszcze i się oddalił. Wiedział doskonale, że Izaya nie znosi profanowania swoich przysmaków czymkolwiek innym.
     Brunet skrzywił się mimowolnie, na moment tracąc swoją maskę. Nie przeszkadzało to jednak w jego występie przed "tłumkiem", w oczach którego Shizuś wyszedł na wielkiego gbura. I przy okazji marnotrawcę najlepszego jedzenia pod słońcem. Kiedyś wsypie mu do jego ukochanego mleka sól... Gdyby to on tam stał, zapewne blond łepetyna ociekałaby już różowawym płynem z kubeczka. Ale tak miało być, choć może bez ofiary z biednego ootoro. Część dziewczyn na pewno straciła ochotę na poznanie tej tajemniczej bestii. Słyszał oburzone szmery, gdy brunetka z obrzydzoną miną podała Izayi kubeczek. Informator jednak tylko uśmiechnął się do niej i pochwalił słowami ,,dobra robota". Kubeczek postawił na przechodzącej tacce, jakby nie zauważając miny kelnera.
- Nie ma się co przejmować, bestia pozostanie tylko głupią bestią~... - rzucił beztrosko i wskazał podbródkiem na trójkę mężczyzn wyraźnie zerkających w ich stronę. - Chyba mają małego stracha przed zagadaniem... No, zostawiam was~! - Ukłonił się uprzejmie i ukradkiem porwał jedną z dziewczyn, podczas gdy reszta zajęta była rozważaniem, czy podejść grupką do zagubionych przedstawicieli płci przeciwnej. Na porwanie ich przyjaciółki dostał nieme przyzwolenie. Obejmując ją więc ostrożnie w talii poprowadził na balkon, z dala od wzroku ludzi, szepcząc jej coś od czasu do czasu na ucho - nikt z ludzi obok których przechodzili nie mógł usłyszeć co - przez co ta zyskała nieco nowego koloru na policzkach. Uśmiechając się z zażenowaniem, zniknęła razem z nim.
     Shizuo podszedł za Tomem i usiadł grzecznie na krzesełku podczas gdy jego szef patrzył na niego nie mogąc się zdecydować, czy opieprzyć Shizuo, czy jednak nie. Główny obiekt tych rozmyślań raczej mało to obchodziło. Zacisnął pięści dopiero gdy zauważył, że Orihara znów flirtuje z jakąś dziewczyną.
- Tom-san będziesz miał coś przeciwko jeśli zabiorę tę jukę? - mruknął wskazując brodą na kwiatek, na który szatyn patrzył próbując dobrać odpowiednie słowa by jakoś zbesztać Shizuo.
     Jednak nim Tom zdążył choćby zareagować Shizuo zauważył rumieniec na policzkach dziewczyny i wkurzony złapał za doniczkę ciskając nią w Izayę. Zareagował instynktownie nie zauważywszy nawet, co robi.
- Hę? - Tom mruknął zdziwiony mrugając oczyma gdy kwiatek na którym jeszcze sekundę temu zawieszał wzrok nagle zniknął.
- Już nic. - wyjaśnił były barman i usiadł znów na krzesełku lekko speszony uwagą jaką na siebie zwrócił.
     Słysząc świst Izaya przygotowany na taką okoliczność przyciągnął do siebie dziewczynę i osłoniwszy ją sobą szybko odciągnął ją na bok. Doniczka wyleciała na balkon i tam potoczyła się do prętów, nie uderzywszy nikogo. Trzymając brunetkę celowo dłużej, niż wypadało, z pozornie zatroskaną miną spytał, czy coś jej się stało. Tak naprawdę zastanawiało go, że wciąż toczy się wojna na odległość. Gdyby Shizuo podszedł... Cóż. Albo by go zdzielił, albo byłby zmuszony przyznać, że są razem i nic mu nie zrobi. Byłby game over na korzyść Izayi, tak czy inaczej. Może dlatego dalej trzymał się z dala? Widocznie za mało go zdenerwował. Przecenił jego amebowaty móżdżek, sądząc, że długo się nie powstrzyma.
     Gdy jego skonfundowana marionetka pokiwała głową puścił ją i złapał za rękę, ciągnąc w najbardziej zaludnioną część sali. Tam Shizuo nie mógł ich dopaść, ani zauważyć, jak Orihara zostawia ją w rękach kogo innego, by ona się uspokoiła, a samemu pójść po picie.
     Znalazłszy misę z ponczem napił się łapczywie. Nie było to mleko, którego by nie zniósł, ale spełniło swój cel. Trochę napoju spadło na jego koszulę, sprawiając, że przylgnęła do ciała. Obejrzał się z zażenowaną miną, po czym wrócił do jednego z ochroniarzy. Wskazał na siebie i jednoznacznym gestem pokazał ściąganie odzienia, nawet nie zerkając na Shizuo, gdy sugestywnie poluzował znów krawat. Moment później wyszedł z sali razem z zaczepionym gościem, uśmiechając się głupio.
- Tom-san. - wywarczał wkurzony już nie na żarty Shizuo. - Muszę zapalić. - dodał jeszcze i nie zważając na to, że jego przyjaciel zamarł w pół przydługiego wykładu o szanowaniu własności i nieuleganiu emocjom po prostu się oddalił.
     Tymczasem jego chłopak rozpłynął się jak we mgle. Ciężko by go było znaleźć w budynku, skoro tego nie chciał.
     Wrócił na salę dopiero dobry kwadrans później, w nieco przydużej białej bluzce i z krawatem niedbale przewieszonym przez szyję. Uśmiechał się, nie kryjąc się z samozadowoleniem. Nawet krok nieco mu się zmienił. Nie wyglądał sztywno i elegancko, ale nigdy tego nie lubił, tak samo jak wiązania krawata. A opinia innych na bankiecie mało go obchodziła. Złapał za przedramię swojego nowego towarzysza, też blondyna, i śmiejąc się pociągnął go blisko kąta sali. Ludzie szybko się upijali, albo byli zbyt zajęci nowo odnalezionymi drugimi połówkami. Mało już było zbitych grupek, nikt nie był specjalnie zainteresowany oglądaniem ich. Złapał więc za dwa kieliszki i stanąwszy przed nowym znajomym wzniósł z nim toast. Oblizał prowokująco usta z resztek szampana, pilnując, by spoczął na nich czujny wzrok.
- Ups. Przepraszam. - warknął pełen irytacji blondyn wchodząc przez drzwi. Tylu migdalących się ludzi, że nie było nawet jak otworzyć.Gdy jednak odsunął drzwi i spojrzał na to komu przywalił odwrócił się po prostu w tył i jeszcze kilka razy z rozmachem otworzył drzwi raz po raz obijając nimi stojącą tam parkę. Partner Izayi padł pierwszy, ale to blondynowi w zupełności wystarczyło. Znokautowany facet w jakiś sposób poprawił mu humor.
- Ojjj~... Shizu-chan, nie musiałeś być taki ostry~! - poskarżył się Izaya, przezornie się odsuwając przed upadającym towarzyszem. Jeśli już miałby czymś dostać, wolałby, żeby to nie były drzwi. Ani człowiek. A że ten drugi blondyn mógł teraz swobodnie obrywać zbitymi deskami to już nie była jego sprawa. Zapłacił mu za udawanie przez tę chwilę zainteresowania nim, i że do czegoś doszło. A że widocznie ten blondyn miał rozumek równie mały co Shizu-chan... I zgodził się wiedząc chyba, jak Heiwajima na niego poluje... To sam był sobie winny~! - Co jest~? - Uśmiechnął się, zaraz znów spokojnie zwilżając usta musującym szampanem. - Ktoś tu jest zazdrosny~? - zasugerował, obracając się zaraz wokół własnej osi i zbliżając tym samym. Kieliszek roztrzaskał się o podłogę gdzieś koło głowy nieprzytomnego, a wysportowane ciałko przylgnęło do jego ciała, jednocześnie oplątując rękoma jego szyję. Był pewien, że jego chłopak wyczuje brak zapachu seksu. Oraz... że rękawy pachną samym Shizuo, bo wygrzebał koszulę specjalnie z jego zapasowych. - Przyznaj~... - mruknął, stając na palcach, żeby zbliżyć się do jego ust. - Byłeś zazdrosny?
- Ja nie. Ale drzwi najwidoczniej miały na ciebie chrapkę. - mruknął mimo wszystko zaborczo łapiąc bruneta. - Nie zauważyłeś ile razy pukały tego gościa chcąc się doprosić o twoją uwagę? - warknął patrząc w oczy Izayi. Były tak wkurzająco radosne i pewne siebie, że Shizuo naprawdę miał ochotę podnieść bruneta, usadzić go na klamce i odsunąć się, by tylko spoglądać z rozbawieniem jak ten próbuje zejść z tak dziwnej pułapki. Co też blondyn zaraz wcielił w życie. - Widzisz jakie chętne? - warknął jeszcze odsuwając się parę kroków.
- Ach! - Izaya zrobił zdziwioną minę, przylegając plecami ściśle do drzwi i obejmując je uniesioną ręką. Wygiął plecy w lekki łuk i poruszył się ostrożnie, jakby chciał podskoczyć. Zaraz jednak zmienił wyraz twarzy, przymrużając lekko powieki, jakby mu było niesamowicie dobrze i z tą ekspresją popatrzył prosto w złociste oczy. Nie chciał się nadal do niego przyznać...? ...No to nie. - Shizu-chaaan, to mi się wbijaaaa~... - jęknął tak, by najbliższe towarzystwo usłyszało. O swój image w tym miejscu i chwili nie dbał, ale jeśli ktoś tu się miał mścić... To właśnie on. - Shizu-chaan~... Twarde...!
- Z tego co wiem klamki nie są na górze ostro zakończone i nie mogą ci w ten sposób sprawić przyjemności. - Shizuo niewzruszony założył ręce na piersi i patrzył na wygłupy chłopaka. Nie ma mowy, zejdzie stamtąd sam. - Poza tym o ile dobrze pamiętam całkiem lubisz twarde rzeczy więc nie powinieneś narzekać, mh?
- Ale Shizu-chaan~... - jęknął znów smutno, hamując inne cisnące się w tej chwili emocje. Rozejrzał się szybko po oglądających ich ludziach. Mieli pewną widownię, więc mógł kontynuować jak planował. Zwrócił znów wzrok na niego, sięgając wolną dłonią do góry. Drzwi lekko skrzypnęły, przesuwając się o parę centymetrów, a on odpiął powoli dwa pierwsze guziki. - Nnn... Ale one są na mnie chętne, sam mówiłeś~... - burknął, rozpinając koszulę obserwowany zarówno przez dziewczyny jak i chłopaków. Jego mina przedstawiała się całkiem perwersyjnie, nawet jeśli nic takiego nie robił. No, może lekko unosił ciało, jakby podskakiwał, choć podskoczyć na tak małej, wbijającej się w niego na dodatek powierzchni nie mógł. Liczył na zazdrość, a jedyne co na razie osiągnął, to może parę nie do końca rozłożonych namiotów... - I chyba nie tylko one... - dodał jednak, tak by już tylko Shizuo go usłyszał, dyskretnym ruchem głowy pokazując swoją widownię.
     Blondyn tylko bardziej się wkurzył na to przedstawienie. Podszedł kilka kroków i złapał bruneta za koszulę. Przyciągnął do siebie Izayę jak i drzwi razem z nim.
- Jak coś będą do ciebie czuć to zmienię w wykałaczki, łapiesz? - warknął prosto w twarz Izayi jednak na tyle głośno, by i reszta rozochoconych już lekko osób zniknęła przerażona groźbą.
- Więc jednak jesteś zazdrosny o SWOJEGO CHŁOPAKA, Shizu-chan~! - zakrzyknął wesoło, zupełnie jakby ten akcent nie był niczym nienaturalnym. Z tymi słowami objął go w pasie nogami, a za szyję rękoma i przylgnął do jego ust, całując go wyjątkowo łapczywie. Blondyn nie wahał się długo i jak na niego przystało odwzajemnił pocałunek, atakując z jeszcze większym zacięciem.
     Można więc powiedzieć, że kolejna misja zakończona sukcesem. Po tym wydarzeniu nikt ani myślał zapraszać Shizuo na podobne przyjęcia. Wszyscy zostali doskonale uświadomieni, że ten potwór jest już zajęty.


2 komentarze:

  1. Super~! Cudowne~! Kocham Was dziewczyny i nadal wspieram, ale bywa ciężko z komentarzami :c Przepraszam!
    Jesteście niesamowite! <3

    OdpowiedzUsuń