Bry~! >.<
Gomennasai, zupełnie zapomniałyśmy o dodaniu tego! Dziękuję za przypomnienie, anon-chan~... u.u Trzeba by ustawiać automatyczne dodawanie, albo przypomnienia, czy coś...
Etto~... No więc przed nami już praktycznie ostatnia część komarka, dodatek, epilog, koniec... Koniec...?
Zobaczycie~!
Enjoy! :3
Hejo~..
Tak tak T^T przez to, że zapomniałyśmy o tej notce zapomniałam też oddać książęk do biblioteki (ta sama data zwrotu i dodania notki) i teraz zaczyna mi się kara T^T i nie mam jak oddać do poniedziałku T^T super... jak mnie znielubi pani w bibliotece to będzie kiepsko Q.Q
A tak ^^"" ja nie o tym... no więc oto ostatni komarek :3 Jestem dumna, że mój zarys pomysłu przerodził się w tak słodziachne opowiadanie jak Wkurzający Komar :3 jak miło~...
Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków i Enjoy~...
Hejo~..
Tak tak T^T przez to, że zapomniałyśmy o tej notce zapomniałam też oddać książęk do biblioteki (ta sama data zwrotu i dodania notki) i teraz zaczyna mi się kara T^T i nie mam jak oddać do poniedziałku T^T super... jak mnie znielubi pani w bibliotece to będzie kiepsko Q.Q
A tak ^^"" ja nie o tym... no więc oto ostatni komarek :3 Jestem dumna, że mój zarys pomysłu przerodził się w tak słodziachne opowiadanie jak Wkurzający Komar :3 jak miło~...
Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków i Enjoy~...
Upłynął dłuższy
czas, odkąd ostatnio w siedzibie zakonu znalazł się wampir. Nikt nie wiedział
dotąd, jak udało mu się wedrzeć do środka, jak wyjść niezauważonym, ponadto nie
pozostawił po sobie żadnych szkód, a niektórzy wręcz upierali się, że
egzorcystom powariowały zmysły.
Mimo to nikt nie
ucierpiał. Zakon żył swoim własnym życiem, Shizuo wyzdrowiał i żył jak co dzień,
może za wyjątkiem dalekich podróży poza zakon. Nie spotkał Izayi od czasu
ostatniej jego akcji tuż po przemianie w dużego wampira. Nie chciał go już
zabić - w końcu ten o dziwo nic mu nie zrobił, prócz przyjemności - jednak
wciąż dość żywe były wspomnienia tego, co robili i aż za bardzo denerwował się,
że mógłby chcieć to powtórzyć. Zajął się więc w pełni szkoleniem nowego
księdza-egzorcysty, jakiego mu przydzielono. Kadota Kyohei był pojętnym
uczniem, choć w sprawie polowań żółtodziobem. Dlatego po pełnym kwartale
szkolenia, gdy dobiegły do nich plotki, że w okolicy grasuje jakiś wampir,
Shizuo dostał nakaz z góry, by wyruszyć i zabrać swojego obecnego ucznia.
- Spakowany? - mruknął, otwierając bez pytania drzwi. Na
ramieniu ułożony miał swój krzyż, w drugiej trzymał tobołek.
- Tak, już idę. - Szatyn zamknął za sobą drzwi i niedługo
potem wyszli za bramy zakonu.
Izaya się nudził. Niemiłosiernie się nudził. Chciał żeby
Shizuo już tu był... Tak długo nie mógł się z nim skontaktować przez tę aferę w
zakonie. To było okrutne! Czy ten alarm nie mógł poczekać ze 20 minut aż
troszkę zmęczy Shizuo? Z nudów po długim czasie ukrywania się postanowił w
końcu wyjść do ludzi. Znalazł dość sporą mieścinę w miarę daleko od zakonu, ale
nie za daleko. Był pewien, że odkrycie jego wampirzej strony jest tylko kwestią
czasu więc postanowił zadbać o to, by przysłano po niego blondwłosego
egzorcystę. Oblizał się po kolejnej dawce krwi. - Obrzydliwość... - westchnął,
wychodząc z zaułka. - Czemu muszę pić krew zmarłych? Jest ohydna... Zresztą
żywi też nie mają takiej dobrej... - marudził, idąc sobie ulicą. - Chcę krwi
Shizusia~... - jęknął żałośnie. Postanowił, że zaczeka na blondyna w lesie przed
głównym wejściem do miasta. Nie mógł się go doczekać, w końcu obiecał mu drugą
rundę prawda?
Po około dwóch
godzinach znaleźli się na miejscu, ale dotarli do miasteczka pieszo. Shizuo pogwizdywał cicho, idąc
przez las, za którym zdecydowanie znajdowała się brama. Przestał, gdy wyczuł charakterystyczny zapach. To nie tyle był wampir... To zdecydowanie był Izaya.
Przystanął, rozglądając się. No i co zrobi? Miał go zabić? Jednak? Znak
od Boga, że nadszedł czas ich konfrontacji. Przecież nie pokaże Kadocie, że dogaduje
się z tą pijawką.
- Czujesz? - mruknął do szatyna, który jak on rozglądał się
dookoła i skinął głową. - Wyłaź, wampirze! - warknął, stawiając krzyż na ziemi.
Czy to normalne, że nie chciał go zabijać...? Zaraz, co za idiotyczne pytanie!!!
Oczywiście, że to nienormalne!!! - Wiem, że gdzieś się tu czaisz, nie każ mi znajdować cię samemu! - I tak był pewien,
że Izaya wyjdzie... A może jednak go zaskoczy...?
- SHI~ZU~CHAN!!! - Izaya zeskoczył z drzewa, lądując na plecach
blondyna przytulił się do nich i zaczął wąchać szyję. Od razy pociekła mu
ślinka. - Shizzy jestem taki głodny daj mi łyczka co? Albo nie, nie łyczka daj mi
wszystko~!!! - Dopiero teraz odwrócił głowę patrząc na niechciane towarzystwo. -
O... - mruknął, jakby dopiero rozumiejąc. - Jesteś kochany! - wrzasnął, znów się
tuląc do blondyna. - Przyniosłeś mi powiększony bufet!
- Chyba cię pogrzało!!! - warknął na niego, zrzucając go z
siebie. Od razu zapulsowała mu żyłka na czole, jakby miało ją coś rozsadzić.
Czuł szybki puls, wzbierającą na zapach bruneta adrenalinę, spiął się i spróbował
trafić go krzyżem. Albo go zmniejszy i będzie uroczy albo i umrze... Jeden idiota wampir mniej. A mógł go walnąć jak
zeskakiwał z drzewa gdyby nie to, że odezwało się w nim sumienie... - Kadota
jest moim UCZNIEM, co znaczy, że będzie patrzył, jak cię zabijam, pijawko. - warknął
całkiem poważnym głosem.
- Trójkąciki też mi odpowiadają. - Wzruszył ramionami, unosząc
się na ramiona po upadku. - Ale z panem krzyżem się nie polubimy. - Wskazał rozbawiony
palcem na wielkie, srebrne ustrojstwo i uśmiechnął się głupio. - To jak będzie
Shizzy? - Wstał otrzepując się. - Dasz uczniowi troszkę przyjemności? Wiesz
przecież, że potrafię, ne? - Kątem oka zauważył zdziwione spojrzenie Kadoty. -
Jak tam poduszka Shizu-chan? Wyprana? Wytrzepana? - zachichotał.
- Zabiję cię, mówię całkiem poważnie. - wywarczał,
zaciskając dłonie na krzyżu i próbując go uderzyć od boku, a potem od góry
wręcz wgnieść go w ziemię. Zdenerwowany uderzał nawet dwa razy mocniej... –
Żadnych trójkątów... Żadnych poduszek... - Zamachnął się tak, że niemal Kadota oberwał.
- Dotachin, odsuń się! - Tego jego pseudonimu używał tylko wkurzony. A szatyn dość szybko posłuchał. Chociaż zważywszy,
że niemal został zabity, słusznie. Usunął się za drzewo, dalej obserwując. W końcu...
Jego "mistrz" walczył, rozmawiając z wampirem? Do tego kiedy machał
tym krzyżem był naprawdę straszny. Normalny wampir by umarł, na pewno. A jeśli
nie, to Kyohei sam nie wiedział, czemu poszedł na egzorcystę. - IZAYAAAAAA!!! -
wrzasnął blondyn, zwalając jedno z drzew nietrafionym ciosem i znów w niego zawzięcie celując.
- Hahaha~... - zaśmiał się wesoło, obserwując spadające drzewo. -
Co? Czyżbyś był zbyt podniecony, by nad sobą panować? Wiesz~... Nawet jeśli mnie
nie było mogłeś to robić sam... Chociaż schlebia mi to, że się
powstrzymałeś~... - zapewnił, uskakując na bok. - Ale wolałbym gdybyś nabił mnie
na coś innego niż krzyż, jeśli wiesz o czym mówię... - Poruszył sugestywnie
brwiami.
- Zabiję cię... Zabiję, zabiję, zabiję... - powarkiwał,
wywijając ciężkim metalem, jakby nic nie ważył. Uderzył raz, drugi, zamachnął się.
Musiał się skupić na tym, bo inaczej... Ugh... Wyobraził to sobie. Znowu...
Zabije tą cholerę... - Znowu zaczynasz, pijawko... Nie zamierzam, skończ ten
temat wreszcie!!! - Zamierzył się, by podciąć mu nogi.
- HĘ?! - wykrzyknął stając. Ręce mu opadły, odsłonił się, ale
to nieważne. - Znów mam cię przekonywać? Chciałem zacząć od drugiej rundy... -
poskarżył się i spojrzał na niego z wyrzutem. - I przejść dalej do 3 albo 4... Może nawet do 5 by się udało... - westchnął raz jeszcze i uśmiechnął się dziarsko. - No ale nic! Zaczniemy jeszcze raz od początku~! - zapewnił oblizując się
dwuznacznie.
- Nic nie zaczniemy, poza tym nie jestem tutaj sam idioto! -
Korzystając z tego, że na chwilę się odsłonił walnął go, choć na tyle lekko, by
go nie zabić. Nie chciał go zabijać i nadal go kusił, zwłaszcza po ostatnim,
ale tych podtekstów przy swoim uczniu nie wybaczy. Nie chciał wyjść na
nieudolnego, coś temu wampirowi zrobić musiał. Buchnął kłąb białej pary i
wampir... zniknął.
- Księże Shizuo! - Kadota odezwał się, wychodząc zza drzewa
i rozglądając się oraz węsząc najskuteczniej, tak go uczył blondyn. - Nie czuję
go...
- To tak giną pijawki takie jak Izaya... - Mimowolnie Shizuo
się uśmiechnął, opierając się o krzyż. - To taka specjalna odmiana wampira, ale
o tym później.
- Aha... - rzucił tamten
powątpiewająco.
- To teraz wracamy do zakonu.
- Dobrze, skoro tak...
- Książe Shizuo? - rzucił Izaya zaczepnie. - Chyba twój mały
uczeń podrzucił mi ciekawy pomysł na 3 rundę~... - zachichotał. - A póki co
widzę, że zabierasz mnie do domu? Też fajnie~... Tylko zadbaj o jakąś misję
gdy będę wracał do normalnego rozmiaru~... - zachichotał, układając się wygodniej
za kołnierzykiem Shizuo. - Będziemy wtedy mogli zrobić duu~żo zabawnych
rzeczy~! - zapewnił go zadowolony.
- "Księże... I skąd mam wiedzieć, kiedy wrócisz do
normalnego rozmiaru? Komarze?" - dodał to ostatnie zaczepnie w myślach. Na
głos dzielił się swoją wiedzą praktyczną z Kadotą... Pomijając fakt, że właśnie
niósł małego Izayę za kołnierzykiem koszuli. Raz jeszcze musiał się nim opiekować...
- Przecież ostatnio to sprawdziliśmy~... Za dobę, jeśli
opiję się dobrze krwią. Może Dota-chin mi jej użyczy co? - Zachichotał cicho. -
Jak już mówiłem nie mam nic przeciw trójkątom~! - dodał z premedytacją w
odpowiedzi na "komara". - Chyba, że przyznasz, że jestem wampirem! Bo
jestem!
- "Jesteś wampirem." - przyznał, nie tracąc
dobrego humoru. Zerknął na nieświadomego szatyna. Do niego go nie puści... Bądź
co bądź swojego ucznia polubił, no i był za niego odpowiedzialny. Zapowiadał
się zostać dobrym egzorcystą, choć wiele musiał dopracować. A co do Izayi...
Nie powie mu też dlatego, że na żadne trójkąty się nie zgadzał. Sam o tego
malucha dba i sam ma z nim kontakt. I jak już się ugnie do jakiegoś grzechu, o
ile się ugnie, to też sam na własną odpowiedzialność. - "Ale do czasu
twojej przemiany dla mnie jesteś tylko wkurzającym komarem." - sprostował, rozbawiony.
Izaya wyszczerzył się dumnie słysząc, że Shizuo nazywa go
wampirem.
- Shizzy jesteś taki zaborczy~! - mruknął kokieteryjnie słysząc, że jednak z trójkącika raczej nici. - Choć wcześniej też taki byłeś "Tylko ja mam prawo ciebie zabić!" - Uśmiechnął się raz jeszcze. - Ne Shizzy przenieś mnie do kieszonki... spadam z kołnierzyka...
- Shizzy jesteś taki zaborczy~! - mruknął kokieteryjnie słysząc, że jednak z trójkącika raczej nici. - Choć wcześniej też taki byłeś "Tylko ja mam prawo ciebie zabić!" - Uśmiechnął się raz jeszcze. - Ne Shizzy przenieś mnie do kieszonki... spadam z kołnierzyka...
- "Byłem, jestem i będę... Uznaj się za łup
bitewny." - Udał, że się przeciąga i wsunął go do kieszeni. - "Tylko
nie próbuj brudnych zagrywek, to może się nawet dogadamy..." - dodał po
namyśle. Faktycznie niespecjalnie łatwo było się przestawić, ale chyba jednak szkoda
by mu było go zgnieść, jeśli mogli się dogadywać...
- Łup bitewny? - wymruczał z zainteresowaniem. -To mi się
podoba~... Pamiętaj tylko, że twój łup musi być dopieszczany przynajmniej osiem
razy dziennie... i chce obrożę!
- "Ile razy...?" - parsknął w myślach. -
"Twoją regenerację sił szlag trafi jak będziesz tyle czasu mruczał i tak
dalej... A ja mam obowiązki." - przypomniał. - "I przykro mi...
Obroży w rozmiarze komarzym nikt nie produkuje. Jestem chyba jedynym
człowiekiem na świecie posiadającym komara na własność." - Zaśmiał się
cicho, na co Kadota rzucił mu zdziwione spojrzenie. - Nic, nic, przypomniało mi
się coś zabawnego. - Machnął dłonią jakby nigdy nic.
- HĘ?! Jestem wampirem! - krzyknął Izaya z premedytacją
wgryzając się ząbkami w tors Shizuo. Przegryzł koszulę. - Widzisz? WAMPIREM!
- "Ale dla mnie i tak zostaniesz komarem, mówiłem
ci." - stwierdził w myślach, niewzruszony jego ugryzieniem. W końcu zdania
nie zmieni. Komar pozostanie komarem. Tyle, że ten jest komarem tylko dla
niego.
Pierwsza! :D o jaaaaaaaaaaaaa XD uwielbiam to. Nie spodziewałam się tu Kadoty ale... i tak jest zajebiście ;) kocham was, nie mam teraz weny na komentarz ale wiedźcie, że to było bardziej niż zajebiście zajebiste X3
OdpowiedzUsuńBuziam i tulam
A, i weny ♥
Pierwsze co mi się w oczy rzuciło, to nowy wygląd bloga. Całkiem fajnie, ale zdziwiona byłam niemało, teraz brak jest różowego. Tak inaczej, aż dziwnie xd. Co do rozdziału. Podoba mi się to, jak to zostało pociągnięte. Przez te wzmianki o drugiej turze, wiadomym jest chyba, jakie rozwinięcie przychodziło mi na myśl, ale to właściwe mnie safysfakcjonuje chyba nawet bardziej, bo jest inne niż sobie wyobrażałam. Słodziachny komar Izaya, wkurzono-roześmiany Shizuo i Kadota nieogarniający co się dzieję. I jak tu nie kochać " wkurzającego komara "? Co do obroży, to może ja lepiej zachowam dla siebie, co mi przez myśl przeszło xd " Jestem chyba jedynym człowiekiem na świecie posiadającym komara na własność." - a to mi przypomniało o tych plakatach informujących o zaginięciu zwierzaka domowego rasy komar.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny życzę i oby więcej wampirka i egzorcysty :D
W sowieckiej Rosji to nie komarek przegryza koszulę, to koszula przegryza komarka.
Mam to przed oczami, koszulę z wścieklizną, która kłapiąc zębami zaczyna gonić uciekającego Izaye.
To może ja już sobie pójde lepiej, ten komentarz zaczyna powoli przypominać spam, zamiast porządnego komentarza. A pierwszy był taki porządny.
Co to ja miałam, a, no tak. Papa.
W obecnej chwili są tu dwa opowiadania, oba o wampirze i egzorcyście, a ja piszę oby więcej wampirka i egzorcysty. Niesłuchajcie mnie. Chociaż z drugiej strony ich nigdy za wiele.
UsuńWow!! Od czasu świąt zeszło rocznych wystrój bloga był cały czas ten sam, nie spodziewałam się. A jak już to coś bardziej z klimatem Halloween :3 jak ja kocham to święto!!!
OdpowiedzUsuńA takiego komara to ja mogę mieć, nawet i cały czas, to jedyny taki przypadek gdzie bym za nim nie goniła, żeby gada ubić xD
To teraz czekam na moje moje kochane opko, Inny niż wszystkie! Bo powinien być już niebawkiem, ne?? (zerka do kalendarzyka, ochooo moje kochane autorki zapomniały uzupełnić kalendarzyk, i kiedy biedy Haru-chan ma wiedzieć czego się spodziewać??? )
Pozdrawiam i weny życzę :*
Wasza Haru-chan :*
He he ale to nie koniec "Wkurzającego Komara", ne? Czuję straszny niedosyt :( tak się zakochałam w tym opowiadaniu jak w każdym które się tu pojawiło że po prostu mogłabym to czytać i czytać i czytać i nigdy bym nie miała dość :) cieszę się że jesteście bo ja tak kocham Shizaye a jest już tak mało blogów z nimi :( więc jestem wdzięczna że jesteście i piszecie, dziękuję :) :* Już się nie mogę doczekać następnej notki :) jeszcze raz dziękuję :) życzę dużo weny :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń