Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 24 października 2015

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 18

Hejo~... cieszę się strasznie, że podoba wam się nowy wystrój bloga :3
Przypominam o nakarmieniu psiaków klikając w banerek po prawej i.. w sumie nie wiem co  jeszcze powiedzieć poza enjoy~...
Komban wa~
Tu z tej strony wita was szczeniak. Średnio przytomny, pijany weekendem którego powinien nie mieć ale ma~... Znacie to uczucie, kiedy macie tyle do zrobienia, że tylko chwytacie za telewizor/książkę/sprzątanie/wyjście, czy nawet lakier do paznokci~? Potworne. X3"
Mam nadzieję, że choć dla was to opko będzie chwilą odpoczynku, a nie wymówką, żeby nie robić nic. ;3
Nie przedłużając~...
Enjoy~!





     Izaya tylko sobie znanymi metodami zmanipulował doktorka wymuszając o wiele niższą cenę. Szczęśliwy uregulował należność i wyszedł przed dom.
- Już~! - powiadomił wesoło blondyna. - Teraz na targ~! Pamiętasz może co kupujemy? Młodą krowę, źrebaka, kurczaki~... - wyliczał.
- To chyba wszystko. - mruknął, idąc obok. - Koń, młoda krowa, kurczaki... Tak, wszystko. - potwierdził. - Ewentualnie ziarno dla kur. I koguta.
- Dobrze~! Co tylko sobie życzysz~... - Uśmiechał się wesoło do siebie. - Cieszysz się, że będziesz miał zajęcie~? - zagadnął Shizuo. - Bo wiesz... Wampiry nie lubią słońca, więc na pole zagonię ciebie~!!! - zachichotał.
- A kto się ostatnio ze mną wylegiwał na słońcu? - parsknął i trzepnął go lekko w ramię. - Ale pasuje mi taka praca. - stwierdził w końcu. - Nawet się na nią cieszę. - stwierdził, uśmiechając się kącikiem ust.
- To nic nie znaczy~... - Wydął usta w podkówkę. - Ale nie zmuszaj się pamiętaj. - Uśmiechnął się wesoło.
- Nie czuję się zmuszany. - parsknął. - Mówię przecież, mi się to podoba. - rzucił swobodnie. - To co kupujemy najpierw? - Rozejrzał się. Targ był już blisko, od zwierząt zaczynało się kotłować.
- Może najpierw źrebaka? Zawsze ciężko kupić konia... Co ty na to?
- Pasuje mi. - przytaknął. - Najpierw koń... Konie... - Znalazł je wzrokiem. - Idziemy tam. - Złapał go za nadgarstek, żeby mu się nie zgubił i pociągnął w stronę koni, które w tym rozgardiaszu były w miarę widoczne.
- Stałeś się bardzo opiekuńczy~! - zauważył wesoło pozwalając się ciągnąć.
- Hę...? Nie, wcale nie. - zaprzeczył z prychnięciem i pociągnął go dalej. - Szukamy zdrowego, młodego konia, ale już nie źrebaka... - Rozglądał się dalej, już z bliska.
- Czekaj, czekaj Shizu-chan... - Zatrzymał się nagle i spojrzał na wychudłego konika na którego krzyczał właściciel. - Chodź, tego chcę~... - Wskazał na zwierzaka.
     Blondyn zlustrował konia wzrokiem i tylko pokiwał głową. Gdyby mógł, zdzieliłby właściciela. Ale chyba wystarczy, jak po prostu zabiorą tego zwierzaka...
     Puścił nadgarstek Izayi i podszedł do właściciela.
- Ile?
- Shizu-chan tak się nie robi interesów~... - zaoponował zdegustowany. Może Shizuo jednak nie powinien prowadzić interesów? Westchnął i rzucił facetowi na rękę kilka złotych monet. - I tak więcej za niego nie dostaniesz... - mruknął zabierając mu lejce. Facet zamknął się i szczęśliwy schował monety do kieszeni.
- Serio...? I to ja nie umiem prowadzić interesów??? - prychnął, naburmuszony. - Nie umiesz się targować. Zwyczajnie wydałeś za dużo. - Pokręcił głową i pogłaskał konia po boku. - Następnym razem zostaw to mnie.
- Nie uważam żeby uwolnienie go od tego strasznego faceta nie było warte kilku głupich monet~! - mruknął z zadowoleniem głaszcząc nowego przyjaciela po głowie. - Z tego wszystkiego nawet nie wiem jak cię nazywają~... - westchnął niepocieszony. - Dobrze, Shizu-chan jeśli tak uważasz, trzymaj~! - Rzucił blondynowi woreczek wypełniony monetami. - Możesz kupić kurczaki i swój prezent a ja przedstawię Stefanowi nowego kolegę~!
- Wolałbym po prostu, żeby gość nie zarobił za dużo na wygłodzeniu konia, bo jeszcze to powtórzy. - westchnął i przyjął woreczek. Włożył go do torby przy pasie. - Podjedź zaraz z wozem, żebym miał gdzie włożyć te kurczaki, dobra? - Skierował się w stronę bydła, rozdzielając się z Izayą. Niepokoiło go, że oddzielają się, gdy tamten szpieg był na wolności, ale nie mógł też więzić bruneta. Zajął się więc poszukiwaniem odpowiedniej młodej krowy.
- Życie, to życie, a cena jest nieważna. - mruknął wolno prowadząc konika do wozu. - Dobrze, że wziąłem przekąskę dla Stefana, podzielicie się~! - zapewnił. Pomachał swojemu konikowi i poczekał aż ten podjedzie do nich.
- Shizu-chan się spieszy więc musimy podjechać zaraz po resztę nowych przyjaciół, ale na razie... Stefan wybacz ale potrzebuję twojej przekąski~... - mruknął i popatrzył na konia przepraszająco. - Dostaniesz za to bukiet marchewek w domu. - zaręczył. Podszedł do wozu wyjął "karmnik" dla konia i przyczepił je nowemu na szyję. - Smacznego~! - dodał siadając na wozie. Konik niepewnie spojrzał to na Izayę to na swojego pobratymca, po czym zarżał z wdzięcznością i zajął się jedzeniem.
     Shizuo za ten czas znalazł odpowiednią krówkę. Była troszkę chuda, ale jakoś ją polubił. No i ona od niego nie uciekała, jak większość zwierząt. Pogłaskał ją po głowie i potargował się trochę, w końcu ją kupując. Zaprowadził ją w stronę kupców z żywym drobiem, przy okazji rozglądając się za Izayą. Nie zauważył nawet, kiedy krowa zbliżyła się na tyle, by trącić go nosem. Uśmiechnął się kącikami ust. Powinien zaraz znaleźć dla niej trochę wody... Tymczasem nie mógł kupić nic więcej, póki Izaya nie podjechał...
Gdy konik najadł się na tyle, by pozwolić na odczepienie sobie jedzonka Izaya zaprowadził go do wody i postanowił napoić zwierzęta. Później Poprosił Stefana, by podciągnął wóz na umówione miejsce.  Drugiego konia prowadził za lejce, nie chcąc go na razie męczyć, był naprawdę chudy.
- Jesteśmy~!!!
- To dobrze. - Pokiwał im głową na powitanie i podszedł z krową, która zupełnie jakby znała jego zamiary i kierunek, w którym zacznie iść. Nie musiał jej nawet prowadzić. - Poczekaj tu. - zwrócił się do zwierzęcia, a sam się odwrócił. - Zaraz wrócę z kurczakami i zostanie nam tylko kupić dla nich ziarna. - obiecał, po czym oddalił się kawałek. Kupił kilka kur, w miarę szybko, głównie u dzieci, tym razem wiele się nie targując. W końcu dzieci to dzieci, muszą zarobić więcej pieniędzy niż dorośli, którzy sobie poradzą, a on i tak odda Izayi te pieniądze. W końcu dokupił też koguta i zaniósł go, jako ostatniego, do wozu. - Skończone. - odetchnął.
     Izaya został otoczony przez zwierzęta. Chichocząc grzecznie je głaskał.
- Zobacz Shizu-chan, opowiedziałem im, że nie chcesz mnie tulić i postanowiły cię zastąpić~! - zachichotał. - Zazdrosny?
- Ledwo je kupiliśmy a ty im o swoim życiu osobistym opowiadasz? - parsknął. - No cóż, to czy jestem zazdrosny to zależy... - Wzruszył ramionami i popatrzył na Izayę uważnie. - A powinienem być?
- Powinieneś~! Skoro jestem wampirem i nie przeszkadza nam płeć, mogę przecież równie dobrze być zoofilem~! - Puścił mu oczko pokazując, że kłamie. - I co wtedy zrobisz Shizu-chan~?
- Najpierw uspokoiłbym przerażone zwierzęta. - Uśmiechnął się złośliwie. Poklepał krowę po boku. - Potem przyłożyłbym ci, żebyś się otrząsnął. Ale skoro nie mamy tego problemu, to możemy na spokojnie iść do domu, prawda?
- Czyli że nie dołączysz do grupowego tulenia Izayi~... - Zrobił smutną minkę.
- Nie, bo jak już mówiłem, na to będzie czas w domu. - odparł spokojnie, choć nie bez lekkiego uśmiechu. - Poza tym po co grupowy, jak mogę mieć cię dla siebie? - Też puścił mu oko, jednak po prostu z rozbawieniem.
- No chyba że tak~! - Uśmiechnął się wesoło. - Kupiłeś ziarno? I owies? - Upewnił się.
- Nie, to po drodze. - Pokręcił głową. - Na wylocie targu sprzedają... - Sięgnął do pasa. - A I byłbym zapomniał, twoje pieniądze. - Oddał mu jego mieszek z pieniędzmi.
- Zachowaj je~! W końcu jeszcze musimy coś kupić, nie~? - Uśmiechnął się. Starannie ułożył kury na wozie i podrapał się po głowie .- Krowa i koń muszą iść, prawda?
- Dobra, to jeszcze to ziarno... - Schował woreczek. - Tak, muszą iść. A krowa musi się napić. - zauważył. - Chodź już, im szybciej, tym lepiej. - Rozejrzał się. Znów ktoś ich obserwował, czy tylko mu się wydawało...?
- Dobrze~! Niedaleko jest rzeka. - Uśmiechnął się do krowy. - Powinniśmy im nadać jakieś imiona~! Jak myślisz Shizu-chan~?
- Myślę... Że krowa to będzie Agnes. - odparł poważnie. W końcu to było poważne imię, chyba takie powinno być... - No, a ty jak byś nazwał konia? W końcu to ty go znalazłeś.
- Nie wiem Shizu-chan~! To ty będziesz z nim pracował jak  wydobrzeje, więc sądzę, że powinieneś go nazwać~... - Stwierdził. Pogłaskał krowę. - Mam nadzieję, że takie imię ci się podoba? - Upewnił się.
     Krowa trąciła nosem Shizuo poraz kolejny. Ten pogłaskał ją po łbie odruchowo, ale ona nie przestawała go tykać co chwila.
- No co...? - mruknął. - Nie podoba ci się? - Zastanowił się chwilę. Krowa zamuczała. - Dobra, a Śnieżka? - spytał jakby od niechcenia. Krowa zamuczała raz jeszcze i szła już spokojnie. - Boże... - westchnął, rozbawiony. - No cóż... Jednak to ty znalazłeś konia, sądzę, że bardziej cię lubi... Abo coś wymyślisz, albo wymyślimy coś wspólnie, co ty na to? - Skręcił do stoisk z owsem i innymi workami.
- Nie~... Wymyślmy coś razem, moje imiona są zbyt... ironiczne? Albo po prostu niemiłe mimo że staram się dobrze~... - poprosił i popatrzył smutno na konia. - Przepraszam, musisz jeszcze przez chwilę pozostać bezimienny~... - mruknął zsiadając z wozu. - Bądźcie grzeczne i poczekajcie~! - poprosił. - Pójdziemy z Shizusiem~!
- Stefan i Matylda nie są ironiczne... - mruknął i ogarnął wzrokiem zwierzęta. - Ta, zaraz wrócimy. - Poszedł z Izayą, żeby kupić jedzenie. Mimo to co jakiś czas oglądał się na zwierzaki. Naprawdę wyglądało na to, że będą mieli porządną farmę już wkrótce... Ludzie przechodzący obok nich patrzyli na zwierzęta zaskoczonym wzrokiem. W końcu kto normalny wydaje tyle naraz i może sobie na to pozwolić...?
- Bo... Pomyślałem że jak "Śnieżka" to "Bałwanek" ale nie chcę go przezywać~... - mruknął niepocieszony. - To... Potrzebujemy na zimę i na obsadzenie kilku hektarów pola... - mruknął.
     Blondyn ledwie powstrzymał śmiech.
- Nie ma w tym nic złego, tak sądzę... Chociaż może lepiej jak nazwiesz go od koloru sierści, albo innej cechy... Tak się zwykle robi, nie? - Podszedł do stoiska. - Potrzebujemy kilku tych worków. - Wskazał. - I paru tych, bo jeszcze zwierzęta muszą coś jeść. - Facet przyjrzał się obojgu zdziwiony, ale podał zamówiony towar.
- Proszę, ale od razu ostrzegam, nie przyjmuję żywego inwentarza jako zapłaty. - zastrzegł.
- I dobrze, bo go nie oferujemy~... - mruknął Izaya. - Prawda Shizu, zapłać panu~!
- Szastanie pieniędzmi. - skwitował rozbawiony egzorcysta i podał mężczyźnie dokładnie tyle, ile chciał. Za zboże lepiej się nie targować. - Zdajesz sobie sprawę, że będzie o nas głośno? - odezwał się do wampira, odwracając się, by zabrać zboże.
- Chyba ci to nie przeszkadza~? Zgodziłeś się przecież~... - Teraz to zaczął się martwić. A jeśli Shizuo tak naprawdę nie chciał tych zwierząt a zgadzał się bo Izaya chciał? - Przepraszam~... - burknął idąc za nim do wozu.
- Głupek. - parsknął. - Nie przepraszaj. - Położył worki obok kur i poczochrał mu włosy. - To nie problem, póki kościół nie zacznie nas nachodzić. - dodał ciszej. Wrócił po pozostałe worki i położył je na wozie. Zerknął na to krytycznie. - Stefan na pewno da radę...?
- Nie jeść ziarna. - pogroził kurom palcem widząc, jak chcą zacząć dobierać się do jednego z worków. Spojrzał na Stefana, potem na wóz. - Może... Bardzo powoli... Jak myślisz koniku?
- Kury się utuczą nim tam dotrzemy. - Zaśmiał się i chwycił za brzeg wozu z przodu. - Cholernie niewygodne. - stwierdził po prostu i spojrzał na konia. - Ruszaj, pomogę. - Zaczął ciągnąć jedną ręką i wóz ruszył. Chciał się stamtąd jak najszybciej zmyć, bo coś czuł, że jak nie teraz, to będzie im ciężko zniknąć.
- Shizu-chan naprawdę nie musisz się tak męczyć... - mruknął, a nowy konik potwierdził to donośnym prychnięciem i nagłą gotowością żeby pomóc. - Nie, ty masz wydobrzeć a nie się przeforsować! - fuknął na konia Izaya. - Może ja powinienem to zrobić co? - Spojrzał na Shizuo z niemą prośbą w oczach. - Też mi się nie przepracuj...
- Ja się nie przeforsuję. To nic wielkiego, widzisz? - Pomachał mu drugą dłonią. - Z kolei takie chucherko jak ty ciągnące wóz wygląda nieco dziwnie, nie? No i potem brakowałoby ci sił, a te musisz zachować. - zauważył rozsądnie. - Spokojnie, dotrzemy. Najpierw dojdźmy do jakiegoś strumyka.
- Ech... Powinieneś mnie wykorzystać i tyle... - westchnął schodząc z wozu. W końcu to kilkadziesiąt kilo mniej. - Strumyk jest... - Nadstawił swe wampirze ucho. - Jakieś pięć minut drogi w tamtą stronę. Oczywiście bliżej płynął za drzewami koło nich, ale tam się ktoś czaił, więc wolał zaprowadzić Shizuo inną drogą. - Ne Shizu pokarzę ci skrót do domu dobra? - Puścił mu oko.
- Skrót...? - Zrozumiał. - Dobra, tak będzie łatwiej. - Skinął poważnie głową, że zrozumiał. - To mówiłeś, że ile? - Zawoalował pytanie o liczbę ludzi czających się na nich.
- Pięć... - mruknął przyglądając się Shizuo trochę zdziwiony. - Chwilę temu to powiedziałem. - Oczywiście zrozumiał i osób ich śledzących były tylko trzy, ale nie mógł tak drastycznie zmniejszyć czasu. - A wracając do skrótu, będzie trzy razy szybciej, co ty na to?
- To nieźle. - Skinął głową. - To ja się zajmę prowadzeniem, a ty uważaj na zwierzęta, dobra? Jeszcze któreś ucieknie... - mruknął. Izaya nie powinien walczyć, za to jak zwierzęta się spłoszą będzie trudniej... - Ale źle by je było związywać. - rzucił swobodnie i ciągnął wóz dalej.
- Nawet mi się nie waż! - fuknął. - Zwierzęta też czują, nie masz prawa ich wiązać... bardziej niż potrzeba na przykład do zaprzężenie wozu... - mruknął idąc coraz bliżej Shizuo. Nie pozwoli mu, nie ma mowy. Shizuo nie będzie dla niego walczył. Tym bardziej, że to byli tylko zwiadowcy. - I oto jest strumyk~! - mruknął gdy dotarli nad wodę.
- No ale czasami trzeba. - zaprzeczył. Przecież zawsze walczył, a ktokolwiek ich śledził na pewno pójdzie za nimi dalej i trzeba się będzie ich pozbyć tak czy inaczej. - Chodź, napijesz się. - To już mruknął do krowy, zabierając ją do strumyka. Konie też podeszły.
- Ale ja nawet temu nie przeczę~... - Nie chciał tylko, by robił to Shizuo, a to już inna sprawa.
- No widzisz, ale to musiałbym zrobić ja, ciebie by jeszcze koń kopnął. - niby się zaśmiał. Tak naprawdę mowa szyfrem była trudna...
- Nie mów tak... Lubi mnie! - próbował się wybronić. Czy Shizuo naprawdę musiał sobie z niego tak żartować?
- Na pewno cię lubi, ja się po prostu martwię. - Popatrzył na niego poważnie. Miał dość niezrozumiałych szyfrów, to nie na jego głowę. Podszedł i po prostu szepnął mu do ucha: - Zostaw ich mnie, dobrze?
- Nie ma mowy. - syknął pod nosem na tyle by tylko Shizuo usłyszał. - Zrobią ci coś, lepiej ich zgubić...
- Nie zgubimy ich jak się uprą. - odpowiedział równie cicho. - Rozprawiałem się ze starymi wampirami świeżo po jedzeniu, a ty mi mówisz, że trzech kmiotków nie dam rady odesłać gdzie pieprz rośnie? - burknął, starając się nie poruszać zbytnio ustami.
- Na ich miejsce przyślą cały oddział, wtedy nawet pan "Wspaniały Shizu-chan" nie da rady... - burknął.
- A jak ich nie odeślę przyślą oddział i i tak przyjdzie, tyle, że będą mieli wskazówki, rozumiesz? Lepiej załatwić to kawałek dalej. - wypowiedział przez zęby, kątem oka zauważając ich rozmieszczenie.
- Jak chcesz... - westchnął. - Tylko... Daleko żebym wiesz... - uśmiechnął się krzywo. - Krew, wampiry, szał. - Pokazał straszną minę.
- Weź, bo jeszcze sobie pomyślą, że chcesz zaatakować. - parsknął i poklepał go po głowie. - I zaczną pierwsi. Tak sobie myślę, że gdyby przysłali cały oddział, to ułatwiłoby sprawę. Nie miałbym nic przeciwko, żebyś wypił z nich wszystko, gdyby mieli wrogie zamiary, a ty w końcu miałbyś dość sił. Gorzej, jakby coś ci zrobili... - Zamyślił się. Jak zabije tych trzech, Izaya będzie miał co pić i już się wzmocni i nie będzie tak łatwo go zabić... Zaraz, o czym on myślał...? Karmienie wampira??? - Zapomnij. - Machnął ręką i chwycił za wóz. Zwierzęta już czekały. - Idziemy, prowadź! - nakazał szorstko.
- I to niby ja jestem twoim panem ty moją ofiarą? - zapytał zdziwiony. - Coś chyba muszę jeszcze poćwiczyć. - Podrapał się po głowie. - Jakbyś w ogóle się nie słuchał~... - Pokręcił głową z rozbawieniem. Nie wspomniał o pożeraniu tych ludzi... Jeśli Shizuo sobie tego zażyczy zrobiłby to. W końcu to Shizuo. Nie chciał jednak o tym myśleć no i Shizuo kazał mu o tym zapomnieć więc ma wymówkę.
- Spróbuj mnie jeszcze raz nazwać ofiarą a nie ręczę za siebie. - roześmiał się, choć mimo wszystko częściowo był poważny. On, ofiarą? Dobre sobie! Jeszcze wampira!
- No, z tym się zgodzę. - odparł lekceważąco. Rozumiał, ale nie miał zamiaru udawać. To by nie miało sensu. Znaczy może i by miało sens taktyczny, ale jakoś nie potrafił udawać działania pod czarem wampira. Poza tym... Był na nich wściekły i nie miał zamiaru puszczać ich wolno, gdyby się naprzykrzali i za nimi szli.
- Ech~... - Izaya zrozumiał, że nie ma na co liczyć. - To... nie ciąży ci ten wóz? Może zrobimy przerwę? - zaproponował.
- Nie trzeba, jak zmęczy mi się jedna ręka przełożę na drugą. - Wzruszył ramionami. - Którędy dokładnie mamy iść?
- Hmm... - Zamek był w lewo. - W prawo~!
- Dobra. - westchnął i skręcił. To jak zabawa w ciuciubabkę... Im szybciej wykończy tych cholernych podglądaczy, tym lepiej... Gorzej, że dwóch ucieknie, jak zacznie ganiać za jednym. A sztylety miał tylko dwa.
- Wybacz Shizu-chan~... Muszę za potrzebą... - Uśmiechnął się głupio i oddalił. Wiedział, że któryś ucieknie, a wtedy będą mieć mniej czasu dla siebie. - Lepiej żebyś mi potem nie wypominał że jestem jak wszyscy~... - westchnął wysuwając w krzakach kły.
- Boże mój, Boże... - Pogłaskał każde z dużych zwierząt, a kurom sypnął ziarna. - Żeby tak truć tyłek o zwykły spokój... - westchnął. Wyciągnął oba sztylety, stojąc tyłem do wysłanników kościoła. Odwrócił się i jednym, tym bez ozdób, trafił w gościa ukrytego między drzewami, zabijając go na miejscu. Drugiego zaczął gonić w szybkim tempie. Nie miał jak zablokować trzeciego...
     Izaya zeskoczył z drzewa z głośnym chichotem.
- Jeden załatwiony drugi przygnieciony~! - Uśmiechnął się i pomachał do Shizuo. - Okropną przekąskę zrobiłeś, wiesz~? Strasznie niesmaczny był ten trzeci~... - wykrzywił się z niesmakiem obserwując przerażenie na twarzy człowieka którego przygniatał. - Lepiej zakryj oczy~... - Spojrzał prosząco na Shizuo.
- Szybko poszło. - Spojrzał na człowieka z niesmakiem. Wcześniej w życiu by na to nie pozwolił. Teraz... Wkurzyli go i mieli za swoje. Stał po stronie Izayi. No i w końcu z tą przekąską... Tak było lepiej. - Dobra już, dobra... - Zakrył oczy palcami, ale i tak patrzył przez szparę między nimi. Nie był aż tak delikatny, mógł patrzeć.
- Wiem, że patrzysz~... - mruknął ale nie zrobił nic więcej. Jeśli Shizuo tak to interesowało. Izaya westchnął i popatrzył smutnym wzrokiem na swoją przyszłą przekąskę. - Ja to bym was puścił wolno ale Shizuś uważa, że doniesiecie.
- Ja! Ja nigdy... Ja w życiu! - zaczął się bronić przerażony człowiek.
- Ta, jasne. Nikt nigdy. Zakończ jego męki, proszę cię... - westchnął i się odwrócił. - Jeszcze ci wbije nóż w serce, zobaczysz. Pospiesz się! - Nie odpowiadało mu zabijanie ludzi, ale naprawdę czuł złymi intencjami, więc tym lepiej dla tego człowieka, jeśli to Izaya go szybko zabije.
- Dobrze~... - mruknął i smutny wbił kły, od razu wypijając całą krew. Tak go nie powinno boleć... Albo boleć niewyobrażalnie ale tylko przez ułamek sekundy. - Już... - Otarł usta wierzchem dłoni.
     Heiwajima dopiero odetchnął powoli i wbił wzrok w trawę.
- Przepraszam, że prosiłem, żebyś to zrobił. I tak musiałbym ich zabić, a ty potrzebujesz energii. - wyjaśnił, nie patrząc na niego.
- Nie szkodzi~! - Uśmiechnął się uspokajająco. - Schowam... go. - westchnął patrząc na nieżywe ciało .- Zaraz do was wrócę~...
- Dobra. - burknął i poszedł do zwierząt, które o dziwo stały spokojnie. Zabrał tylko sztylet z martwego ciała po drodze i oczyścił go w strumyku, po czym schował. - Wybaczcie, że musieliście na to patrzeć... - burknął do nich. Nie wiedział dlaczego, czuł się winny, bo nie miał skrupułów, żadnych skrupułów w tym momencie.
      Izaya szybko usunął ciała, wypił jeszcze krew z ostatniego. Przynajmniej teraz miał dużo więcej siły.
- Mimo wszystko było ohydne~... - Wrócił i pomachał przyjaźnie na powitanie zwierzakom i Shizuo.
- Idziemy? - Blondyn pociągnął wóz już w poprawną stronę. Przynajmniej
tak mu się wydawało.
- Shizu-chan teraz w lewo... - mruknął. - Już nas nie śledzą, możemy wracać, nie?
- Tak. - Skręcił. Rozejrzał się, starając się zapamiętać drogę. - Gdzie ich pochowałeś, jeśli można wiedzieć...?
- Niedaleko stąd jest nieużywany wąwóz... Nie martw się. Postawiłem im krzyże z patyków~! - Uśmiechnął się trochę smutno. - Chcesz wrócić i się pomodlić?... Ja nie mogę, wiesz... - przeprosił go patrząc w oczy bez słowa.
- Głupek. - Uśmiechnął się lekko i poczochrał jego włosy. - Oni i tak mogą co najwyżej trafić do czyśćca. A pomodlić to ja się muszę, ale nad mieczem, bo jego moc słabnie. - Więcej nie powiedział, Izaya nie musiał wiedzieć, co myśli o tych idiotach którzy ich śledzili.
- W sumie racja~! Jak po nas przyjdą, przynajmniej szybko zginę~! - Uśmiechnął się wesoło i ruszył do przodu. Chciał zobaczyć jak zwierzaki sobie radzą~...
- Ciebie by trzeba zdrowo trzepnąć w głowę, żebyś w końcu zrozumiał. Ty nie robisz nic złego. I masz żyć i zostać ze mną. Jasne??? A jak po nas przyjdą, dołączysz czy nie, urządzę im masakrę. Nie ważne, dokąd pójdę po śmierci. Ważniejsze jest, że w tej chwili mam cel tu na ziemi i już mi tak nie jest obojętne, czy zginę. Tobie też nie powinno. - Zdenerwował się. W końcu on tu się starał, a Izaya chciał tak po prostu zginąć???
- Ale ja nie chcę ci sprawiać kłopotu. Jeśli zginę masz wszystko, a do tego możesz oszukać tych z zakonu... Nie będziesz miał problemów~! - Uśmiechał się szczęśliwy. - Będziesz sobie żył w dostatku i... Zaopiekujesz się zwierzakami, prawda? Więc będzie dobrze, jeśli tylko będziesz bezpieczny~!
- Nie będzie dobrze, jak stracę cel. - napomniał go, zdenerwowany. - Nie ważne jest dla mnie bogactwo czy status. Masz po prostu zostać i żyć jak żyjesz, jasne? Jak już się zabrałeś za zmienianie mojego życia to nie twierdź, że wolno ci teraz tak po prostu odejść. - prychnął nerwowo.
     Izayi troszkę zarumieniły się policzki. Nadmiar krwi chyba uderzył mu do głowy
- D-Dobrze... Jeśli tego sobie życzysz~! - Uśmiechnął się przeszczęśliwy i cmoknął Shizuo w policzek. - Mogę ci jakoś podziękować wieczorem, czy nie chcesz~?
- Izaya, nie... - westchnął. - Nie musisz proponować, na razie nie skorzystam. - Poklepał go lekko po głowie. Nie będzie korzystał, bo na razie nadal nie czuł się z tym dobrze... Nawet z samą myślą nie czuł się dobrze póki co. - Jak wrócimy przede wszystkim trzeba uprzątnąć kurnik. No i nie wiem, czy resztę zwierząt puścimy wolno z ich towarzyszami, czy może im zrobić miejsce w stajni...?
- No tak~... W stajni miejsce jest. Ale kury będą musiały trochę poczekać na odbiór nowego domku~! A i musimy dać Stefanowi nagrodę... - przypomniał sobie, na co koń zarżał potwierdzająco.
- Że też nie pomyślałem o zrobieniu kurnika przed kupieniem kur... - westchnął i pokręcił głową. Żeby być tak głupim...
- Kurnik jest~! Trzeba go tylko posprzątać i dołożyć siana~... Zrobiłbym to wcześniej ale ktoś zajął swoim jestestwem całą moją uwagę gdy zachorował~!
- Przecież mówiłem, że mogę normalnie pracować, ale ty się uparłeś, że mam leżeć i będziesz się mną opiekował. - wypomniał mu. - Jak tylko tyle, to będzie gotowy jeszcze dziś. - stwierdził pewnie.
- Jasne, bo najlepiej żebyś jeszcze złapał coś groźniejszego. - fuknął na niego. - Naucz się w końcu, że nie pozwolę ci na coś takiego. Mieszkasz ze mną, jesteś ze mną, więc tu wyznajesz moje zasady. Po pierwsze twoje bezpieczeństwo i zdrowie!
- Po pierwsze to ty myśl o tym, że nie mamy kurnika. - fuknął. - Trzeba coś zrobić ze zwierzętami, więc trzeba go szybko uprzątnąć. - Zmienił rękę ciągnącą wóz. - Więc zaraz powiesz mi gdzie widły i miotła i trzeba znaleźć suche siano.
- Spokojne, wszystko mamy~... Trzeba tylko posprzątać, dam radę~! - Uśmiechnął się wesoło. - Nie ciąży ci zbytnio? Może teraz zrobimy postój? - zapytał zmartwiony.
- Tak, damy radę... Co, jaki postój? To jeszcze tylko kawałek. - Zerknął na konia, który nadal nie miał imienia. - My w ogóle mamy siano i nie trzeba się będzie o nie nikogo prosić, prawda...? - spytał niemalże z nadzieją.
- Jasne~! Całe zwalone hałdy~... - uspokoił go.
- Dobrze. - odetchnął z ulgą. - Swoją drogą zastanawia mnie, jakim cudem w twoim zamku wszystko jest jak w zamku, w którym mieszka człowiek... Nie licząc zwierząt, ale to dziś załatwiliśmy. Zboże, chleb, ser, ogród, siano, wszystko...
- Wampiry lubią ludzkie klimaty i detale... Czasem można zapomnieć, że nie żyjesz~... - Uśmiechnął się smutno. - Tylko problem co robić z całym tym jedzeniem~... - westchnął. - Ale teraz to nieważne, mam ciebie~!
- Tak, objadam cię z zapasów. - westchnął. No cóż, że nie miał wyboru...
- Ale przecież ja się cieszę~... I tak jest sporo jedzenia. Miło, że pomagasz mi to usunąć... Poza tym lubię jak się cieszysz... Albo jak ci coś smakuje~!
- A czego we mnie nie lubisz? - spytał podstępnie. W końcu nie mógł ślepo lubić w nim wszystkiego, czegoś na pewno nie lubił... - Tylko szczerze, cokolwiek by to było.‏
- Tego że tak się opierasz~! - Uśmiechnął się równie wrednie. - Nie wiem o co tak bardzo się boisz~... - westchnął.‏
- Nie boję. - Puknął go w czoło. - Mieszkamy z sobą ledwie kilka dni, nie sądzisz, że to jeszcze nie czas na to, żebym zgadzał się na wszystko? - Przystanął przed zameczkiem i zaczął wyciągać ziarno, by położyć je najpierw przy ścianie budynku.‏
- Ale nie proszę przecież o nic co by cię narażało, czy wymagało od ciebie nie wiadomo jakiej miłości do mnie~... - Zeskoczył z wozu i pomógł mu rozpakowywać worki. - To przecież nic wielkiego, ot chwila przyjemności dla ciebie, prawda?‏
- A dla mnie to jest coś ważnego. - zaprzeczył. - Coś, co powinno się robić tylko z osobą, do której coś się czuje. - powiedział stanowczo. - Robienie tego dla pustej chwili przyjemności to po prostu nie jest to, nie sądzisz? - Skończyli z workami, więc odwiązał Stefana od wozu i puścił go wolno. Poszedł za Izayą, by ten pokazał mu skrytkę z narzędziami.‏
- Wybacz Shizu-chan, zapomniałem jak to jest być człowiekiem~... - westchnął otwierając składzik. - Narzędzia są tu. Trzymaj klucz, w szopie jest słoma~! - mruknął podając wszystko blondynowi. - A wracając do sprawy. Jeśli tak uważasz, dobrze, mogę poczekać ile tylko chcesz~! - zapewnił wesoło. - Jeśli to ma dla ciebie jakieś większe znaczenie to zgoda~...‏
     Shizuo wziął miotłę, widły i łopatę na jakąś starą, pordzewiałą taczkę i wyjechał najpierw do kurnika. Izaya szedł za nim.
- Poniekąd... - wymruczał. - Poniekąd ma... - westchnął. - A może to tylko wymówka...? - stwierdził sucho. W końcu sam nie wiedział już, czy chciałby tego, bo coś czuje, czy chciałby tego, bo tak chce jego ciało. Ciężko było odróżnić potrzeby serca od tych zwyczajnych pokus...‏
- Nie szkodzi~! Już ci przecież wyjaśniałem Shizu-chan~... - gadał wesoło idąc za blondynem. - Nigdy nie sądziłem, że mógłbyś mnie pokochać, więc nie mam nic przeciwko żebyś tylko się zaspokajał~! Naprawdę nigdy nie liczyłem u ciebie na jakieś głębsze uczucie względem mnie~... To byłoby zbyt piękne~!‏
- Nie sądź, że mógłbym "tylko" się zaspokajać, bo to z kolei byłoby zbyt głupie. - skwitował niechętnie. - W przeciwieństwie do niektórych ja już najpierw myślę, zanim "to" z kimś zrobię. - Zajął się uprzątaniem kurnika. Nie było aż tak brudno, po ostatnich kurach ktoś tu zamiótł i wyniósł słomę... Pewnie Izaya. Musiał tylko odkurzyć i wnieść nowe siano.‏
- Jeśli tak uważasz to miło~... - Uśmiechnął się. - Nie lepiej żebym ja zajął się kurnikiem? Jestem mniejszy, ty przyniósłbyś siana co? - zagadnął. Shizuo pewnie był zmęczony po tym ciągnięciu wozu.
- Przynieść... Dobra, mogę. - Tu wystarczyło pozamiatać dobrze, a bele z sianem były raczej ciężkie, więc uważał że lepiej, jeśli Izaya nie będzie ich dźwigał. Oddał mu miotłę. - Wrócę za chwilę. - obiecał. Poszedł, znalazł i przyniósł siano. Teraz dłonie mu śmiesznie lekko pulsowały od ciężaru, bo przyniósł cały stóg naraz, ale... No cóż, nie musiał nosić dwa razy, o tyle dobrze.‏
- Ale miałeś pojedynczo~... - westchnął niepocieszony Izaya, wystawiając głowę z kurnika. Już kończył zamiatać, a słysząc Shizuo postanowił go przestraszyć. Jednak nie udało się gdyż wygrało przejęcie się czy aby blondyn się nie przedźwignął. - Czy ty w ogóle na siebie uważasz? A chciałem cię tak fajnie przestraszyć~... - Pokręcił głową ze smutkiem.‏
- Mogłeś próbować, i tak by się nie udało. - Uśmiechnął się lekko. - Najwyżej bym cię walnął odruchowo. A tak poza tym, to uważam na siebie na ile to potrzebne, to nie było jakimś przedźwiganiem się, czy coś. Najwyżej zrobisz mi masaż, nie? - zażartował i wziął się za rozwalanie stogu - w tym sensie, że wyciągnął z niego część słomy i zaniósł do kurnika. - Już mogę układać?‏
- Ale nie chciałem cię przestraszyć~... Chciałem udawać kurę~! - zachichotał. Ale uspokoił się słysząc o masażu. - Naprawdę pozwolisz mi dotykać swojego nagiego ciała~? Nie boisz się już~? - zachichotał.‏
     Shizuo ledwie zauważalnie wygiął kąciki ust w niezadowoleniu słysząc wzmiankę o swoim nagim ciele.
- Nie bałem się nigdy. - Skłamał poniekąd, w końcu bał się, że się nie oprze pokusie... - Jak będziesz miał ochotę to możesz mi rozmasować plecy, czemu nie. - Wzruszył ramionami. Przecież to go nie sprowokuje... Jeszcze na to nie pozwoli.‏
- W takim razie~... Z chęcią cię wymasuję~! - zapewnił wychodząc z kurnika. - Tak, już można układać. Pomogę ci~! - zaoferował się.‏
- To jak wrócimy i w ogóle... - mruknął, wchodząc do środka i układając słomę. - To pomóż, pomóż. - Coś mu się widziało, że można by tu wrzucić więcej siana i kurom byłoby z tym dobrze...‏
- Jasne~! - Z uśmiechem zabrał tyle ile mógł i wniósł do kurnika rozkładając na grzędach. - Powinienem im zrobić gniazdka czy myślisz, że wolałyby same je sobie zrobić? - Podrapał się z zastanowieniem go głowie.‏
- Szybciej pójdzie, jak zrobimy jako-takie gniazda i położymy tam coś w rodzaju... Obranej rzodkiewki na przykład. - zadecydował. Widząc nierozumiejące spojrzenie Izayi wyjaśnił: - Pewnie nie pamiętasz... Jak podłożysz kurze coś, co wygląda jak jajko, siądzie, zeby to wysiedzieć i przy okazji złoży swoje jajka. - Rozejrzał się. - Już skończone, teraz stajnia, nie?‏
- Jeśli tak mówisz... - Zdziwił się, ale zgodził. On w końcu nie miał kur od przeszło 200 lat. - Mam je obrać teraz czy później? - zagadnął wnosząc nowe porcje siana i zaczynając formować z nich prowizoryczne gniazdka.‏
- To jak skończysz z robieniem gniazd, możesz je obrać, położyć i wpuścić kury. A ja idę do stajni. - Zabrał narzędzia i przyjrzał się jeszcze poczynaniom Izayi. Całkiem nieźle mu szło...‏
- Dobrze~! - Jako że Izaya od zawsze lubił prace ręczne, całkiem szybko szło mu robienie kolejnych gniazd.‏
- Ok... Do później. - Heiwajima zabrał się i poszedł do stajni. Cóż... Tam też było uprzątnięte. Nie spodziewał się tego. Wszystko... opuszczone. Musiał tylko zamieść i pójść po słomę, żeby ją tam ułożyć... A potem powinien jeszcze zabrać się za skoszenie trawy na paszę dla krowy... Już zaczynała się porządna praca. I cieszył się na to.‏

2 komentarze:

  1. "Izaya tylko sobie znanymi metodami zmanipulował doktorka wymuszając o wiele niższą cenę." ja je chętnie poznam!! to jest dość przydatna umiejętność xD
    "- Najpierw uspokoiłbym przerażone zwierzęta. - Uśmiechnął się złośliwie. Poklepał krowę po boku. - Potem przyłożyłbym ci, żebyś się otrząsnął. Ale skoro nie mamy tego problemu, to możemy na spokojnie iść do domu, prawda?" nie ma jak siła argumentu
    " Nie~... Wymyślmy coś razem, moje imiona są zbyt... ironiczne?" rodzinka się powiękasz, jest mama i tata i wujek Stefan...
    "- Ech... Powinieneś mnie wykorzystać i tyle... " to jest bardzo dobry pomysł Shizzy powinieneś się do niego zastosować :3
    " Poklepał go lekko po głowie. Nie będzie korzystał, bo na razie nadal nie czuł się z tym dobrze... Nawet z samą myślą nie czuł się dobrze póki co." dalej nie?? no ileż można!!
    "- Po pierwsze to ty myśl o tym, że nie mamy kurnika." jak to się mówi?? są sprawy ważne i ważniejsze???
    Już się nie mogę doczekać aż tego masażu o którym jest mowa, jeśli Shizuo myśli że wytrzyma to ja już mogę powiedzieć że nie ma takiej zakichanej możliwości, już Izaya o to zadba :D
    Weny wam życzę
    Wasza Haru-chan :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń