Hej, hej~... dziś one-shot role play z alterkami. Po raz pierwszy na tym blogu Fem!Shizaya. Pomysł jest dość prosty i mam nadzieję, że do jej przeczytania zachęci was to o to zdanko. "Kojarzycie te wszystkie ff w których Shizuo zachowuje się jak baba z okresem? W tym opowiadaniu ON NIĄ JEST" I jak? Zaciekawieni? :3 Nie zapomnijcie nakarmić psiaków i monitorować Aktualności bo możliwe, że coś się pozmienia w kolejce ;) a teraz Enjoy~! Przy okazji ten One-shot posiada nagłówek. Paczajcie :3
Ohayo.
Wiecie czego żałuję? Że nie pisałam tego w dzień w którym mogłabym się bardziej wczuć, Shizuko powinna być bardziej jak ja. Byłaby krwawa łaźnia. x3"
Co więcej mogę powiedzieć~... Mam nadzieję, że mimo wszystko wam się spodoba. Shoujo-ai to trudny gatunek.
Enjoy.
Karna z cichym, urażonym prychnięciem opadła na wielką puchatą kulę, która służyła jej za fotel
w jej i Shizuko wspólnym pokoju. Brunetka założyła nogę na nogę i z urażoną
minką wpatrzyła się w sufit.
Naprawdę.... Shizuka była od kilku dni wprost nie do
zniesienia. Cały czas narzekała, albo uderzała w złości niszcząc im
mieszkanie... Czasem też zdarzało się, że sama Kanra dostała, nie mogąc schować
się w tak ograniczonej przestrzeni. Blondynka naprawdę była chwilami nie do
wytrzymania.
Kanra leniwie przerzuciła wzrok na półkę, na której stało
oprawione w ramkę ich wspólne zdjęcie. Uśmiechnęła się do niego i z dziarską
miną wstała z pufy. Może wystarczy rozśmieszyć Shizukę i będzie jak dawniej? A
w czym jak w czym ale w rozśmieszaniu Kanra była świetna!
Blondwłosa
dziewczyna leżała wciąż w łóżku, choć od dawna już nie spała. Z cichym
pomrukiem niezadowolenia spróbowała sięgnąć po paczkę papierosów, choć
wiedziała, że to niewykonalne - paczka leżała w kieszeni spodni oddalonych o
co najmniej dwa metry od niej. Jeszcze bardziej niezadowolona była z tego, że
przed chwilą nawarczała na Kanrę i ta wyszła. Choć to się dobrze składało, bo
wcale nie chciała jej się pokazywać w tym stanie, ale jednak... No, jednak. Z
głośnym westchnieniem wstała i bezwiednie lekko kuląc ramiona poszła po domowe
ciuchy. Gdy już miała na sobie spodnie od dresu i stanik odgarnęła z twarzy
rozczochrane włosy i wyciągnęła upragnioną paczkę z nałogiem. Stanęła przy
oknie, otworzyła je i dając skórze odetchnąć zimnym wiatrem zapaliła papierosa.
Może by przeprosić Kanrę? A może nie... I tak jeszcze nie raz na nią warknie, a
nie zamierzała się powtarzać.
Kanra, jak postanowiła tak zrobiła. Z miną szpiega wysunęła
głowę przez drzwi, a widząc, że jej dziewczyna stoi przy oknie uśmiechnęła się
zawadiacko i otworzyła drzwi na oścież krzycząc wesoło "Shi~zu~ko~"
Podbiegła do dziewczyny obejmując ją od tyłu. Wychyliła się zza jej ramienia
uśmiechając wesoło.
- Uśmiechnij się~! - zaproponowała wesoło nie za bardzo uważając gdzie konkretnie łapie. Dopiero po chwili zorientowała się, że złapała za coś wyraźnie wypukłego okrągłego i miękkiego, choć nie tak ciepłego jak skóra blondynki. Kanra z zaciekawieniem ścisnęła lekko ów rzecz i zachichotała wesoło. Jedną ręką puknęła się piąstką w głowę i uśmiechnęła głupio pokazując język. Miała nadzieję, że to rozbawi jej współlokatorkę.
- Uśmiechnij się~! - zaproponowała wesoło nie za bardzo uważając gdzie konkretnie łapie. Dopiero po chwili zorientowała się, że złapała za coś wyraźnie wypukłego okrągłego i miękkiego, choć nie tak ciepłego jak skóra blondynki. Kanra z zaciekawieniem ścisnęła lekko ów rzecz i zachichotała wesoło. Jedną ręką puknęła się piąstką w głowę i uśmiechnęła głupio pokazując język. Miała nadzieję, że to rozbawi jej współlokatorkę.
Jej dziewczynie
drgnął kącik ust, ale zaraz zniszczył to przelotny grymas na jej obliczu.
Zgasiła papierosa o parapet po drugiej stronie i wyciągnęła następnego. Środek
znieczulający. Potrzebowała środka znieczulającego, jakiegokolwiek... Kanra
chyba nie rozumiała jej bólu w tej chwili. Cóż, były pewne sposoby dzięki którym
ją bolało mniej gdy miała "te dni". Pstryknęła brunetkę w sam środek
czoła.
- Nie macaj mnie teraz. - mruknęła, zaraz podpalając
papierosa i ponownie się nim zaciągając. Choć płuca odczuły ulgę. Ale reszta
nie. I zaczynało jej być zimno... Jej tułów pokrył się gęsią skórką, ale
postanowiła nic z tym nie robić.
Kanra spojrzała na nią z wyrzutem i rozmasowała obolałe
czoło.
- Jak znów mi zostanie czerwony ślad to wisisz mi podkład,
żeby to zakryć. - fuknęła na nią, mimo to nie rezygnując z prób rozweselenia
dziewczyny. Kącik ust blondynki zadrżał, a to już coś!
Brunetka więc nadal uśmiechnięta wsunęła się tym razem
między blondynkę a parapet i usiadłszy na oknie zaczęła stopami zaczepiać nogę Shizuko.
- Musi być ci zimno~... - zaczęła, uśmiechając się figlarnie.
- Po co... Wyjaśnisz, że walnęłaś głową o szafkę gdy
próbowałam cię wykorzystać. - mruknęła. W założeniu miał to być żart, ale...
jej ton kompletnie na to nie wskazywał. Nie miała na to humoru. Zaciągnęła się
dymem i wydmuchnęła kółeczko pod sufit, zaraz zerkając na nią. - No, jest i co?
- rzuciła, czekając na jakąś kontynuację.
- A to, że się do ciebie moooo~cno przytulę na rozgrzewkę! -
zapowiedziała wesoło brunetka zaraz oczywiście łapiąc w ramiona zaszokowaną
blondynkę. - I jak, już cieplej? - zachichotała, przylegając do niej całym
ciałem. - Ne Shizuko, coś taka nadąsana~! Trzeba się bawić~... Rzućmy wszystko
jedźmy na plażę, czy coś~... - zaśmiała się brunetka, przechylając się wraz z
zaszokowaną barmanką za okno. Oczywiście nie aż tak by spaść, mimo to dość mocno
się wygięły.
- Nigdzie nie wychodzę. - mruknęła niechętnie Heiwajima,
opierając się o parapet, by asekurować je obie. Akurat to, że była prócz spodni
w samym staniku nawet nie przeszło jej przez myśl. Gdyby ktoś spróbował na nią
spojrzeć nie tak... nie miałby życia. Więc czym się martwić? No, miała czym się
martwić, z tą dziewczyną... - Nie jestem nadąsana, tylko źle się czuję... -
spróbowała wytłumaczyć cierpliwie, spoglądając na wypalający się papieros w
lewej dłoni oddalonej nieco od Kanry. Co ma jej powiedzieć? Może od razu
wykrzyczeć "Okres mam!"? Coś czuła, że jeszcze bardziej popsułoby jej
to humor, więc tego nie zrobiła.
Orihara natychmiast wytrzeźwiała ze swojego szaleństwa
słysząc o tym, że ktoś mógłby się źle czuć, a zwłaszcza Shizuko.
- Zrobić ci gorącej czekolady? - zapytała zadzierając głowę.
Jedną ręką poprawiła spadającą jej do oka grzywkę, a drugą wciąż trzymała
dziewczynę. - I dorzucić pianek? - dopytała uśmiechając się wesoło. - Potem mi
powiesz co się takiego stało~... - zapowiedziała wesoło. - Tylko mi nie mów, że
się zakochałaś~... - zachichotała uznając to za coś niemożliwego.
- Oj, ja? W kim? - Blondynka znów poruszyła kącikami ust,
ale to było wszystko, na co było ją stać w kwestii żartów. Wyprostowała się,
łapiąc brunetkę jedną ręką pod plecami. Cmoknęła ją w kącik ust i pokiwała głową
pozornie spokojnie, choć przez jej ciało przebiegały fale gorąca zwiastujące
kolejny atak złego humoru. Co najmniej. - Kakao, jakbyś mogła. - Przynajmniej
pobędzie chwilę sama, to raczej mogło im obu wyjść na zdrowie...
- We mnie~! To chyba oczywiste prawda? - zachichotała wesoło
cmokając ją w usta. - Chętnie posłucham jak to mnie wychwalasz~... - zapewniła
wesoło. - Kakao raz już się robi~... - dodała widząc grymas na twarzy blondynki.
Szybko ulotniła się do kuchni nastawić wodę.
- Oczywiste. - Pokiwała do siebie głową, gdy ta już wyszła.
Zgasiwszy papierosa zamknęła okno i siadła na skraju łóżka, otulając się
kołdrą. Z zimnem też jej było źle. Wszystko nie tak. Zimno źle, ciepło źle...
Może jeszcze kakao przestanie jej smakować?!
Kanra zaraz wróciła do pokoju podając naburmuszonej
blondynce kakao.
- Ne, ne Shizuko, patrz co mam~! - Pomachała dumnie bitą
śmietaną, której puszkę trzymała w rękach. - Masz może ochotę? - zachichotała
stawiając małą kropkę na nosie współlokatorki. Zaraz ją zlizała ze śmiechem
opierając się przy tym o blondynkę.
- Hm... Daj trochę. - Wyciągnęła wolną dłoń. Jasne, że nie
chciała jeść zwyczajnie. Wolała jak Kanra... Zabawić się. Tak trochę nigdy
nikomu nie zaszkodziło. Może nawet pomyślałaby o czymś więcej, gdyby nie była w
tym stanie.
Pewna, że udało jej się rozweselić przyjaciółkę brunetka z
uśmiechem podała jej bitą śmietanę. Sama usiadła naprzeciw Shizuko tuż przed
nią. Gdy blondyna wzięła łyk kakao Kanra znów złapała ją za cycki uśmiechając
się chytrze.
- Było się nie odsłaniać~... - Pokazała jej język.
- Było się nie odsłaniać~... - Pokazała jej język.
- Hmhhhh... - wyburczała coś tamta, wciąż z bitą śmietaną w
buzi, jednak w akcie zemsty wystrzeliła białą, klejącą i słodką śmietanką
prosto w twarz brunetki. No, jak po tym by jej nie puściła, to sama nie
wiedziała, po czym. Przełknęła co miała w ustach i roześmiała się, widząc
zaskoczoną i zniesmaczoną tą lepką słodyczą minę Kanry. Po prostu zaniosła się
śmiechem, przez co musiała się skulić, bo brzuch znów ją rozbolał.
Brunetka chciała na nią nakrzyczeć jednak widząc szczery
śmiech Shizuko nie miała serca. Patrzyła się uśmiechając się, jak jej ukochana
się śmieje. W końcu to był jej cel prawda? Nawet jeśli skończyła w bitej
śmietanie...
- Nie chlapie się w deserze przed obiadem. - Blondynka
uśmiechnęła się, po czym przyklęknęła na łóżku i zaczęła powoli zlizywać z buzi
Kanry śmietankę, którą ją ochlapała. W końcu nie można marnować takich słodkości,
nie? Zresztą dziewczyna słodko mrużyła powiekę, jak kotek, kiedy czyści go jego
mama. Tak... Chyba coś z nią było nie tak przez ten okres, skoro to ją
rozczulało. - To co na obiad? - spytała, pewna i tak, że zaraz padnie, żeby
sama coś zrobiła. Zwykle to stawało się jej zajęciem.
- Przecież wiesz, że gotowanie to nie moja broszka~... - Już
częściowo czysta brunetka podrapała się po głowie. - Nie lubimy spalonych
garnków i węgielków na talerzu prawda? - dopytała się rozbawiona i znów przymrużyła
oczy gdy Shizuko zaczęła ponownie zmywać z niej śmietanę.
- Ale lubimy moją kuchnię? - Uniosła nieco brew, odsuwając
się od niej trochę. Zebrała resztkę pianki z jej policzka i oblizała palec. Po
tym podniosła się i krzywiąc się skierowała się do toalety. - Zaraz się za to
zabiorę. - mruknęła, zamykając za sobą drzwi. Potrzebowała kilku minut. -
Przygotuj składniki! - zawołała jeszcze przez drzwi.
- Ale do czego? - odkrzyknęła jej niezadowolona. Naprawdę...
Rzadko pomagała Shizuko w kuchni... Głównie na święta, lub jak chciała się z
nią pośmiać... Raczej nie umiała gotować... Miała trochę bardziej sportowo-informacyjne talenty. Nie nadawała się na kurę domową... Westchnęła i ruszyła
do kuchni. Otworzyła lodówkę postanawiając dokładnie przejrzeć jej zawartość.
- Czegokolwiek... - odpowiedziała jej zza drzwi, świadoma,
że ta może jej w ogóle nie usłyszeć. Jednak zajęta była czym innym i nie
zamierzała wychodzić. Pojawiła się w kuchni po około dziesięciu minutach,
gotowa do akcji. - I co planujesz na obiad?
- W sumie to nadal nie wiem~... - przyznała obracając się
tyłem do wciąż otwartej lodówki. Wskazała za siebie kciukiem. - Ona nie chce mi
nic powiedzieć~... Nie mam pojęcia, ale liczę, że zrobisz coś pysznego~... -
wymigała się brunetka.
- Jasne, jasne. Tego też ci nie dam robić, bo rozmrażasz
lodówkę. - Klepnęła ją lekko w tyłek, żeby się przesunęła i sama wyciągnęła
parę składników. Postawiła je na blacie, by móc zaraz zająć się krojeniem i tak
dalej, jednocześnie wyciągając garnki.
- Ubierz jeszcze fartuszek. - rzuciła wesoło brunetka sama
siadając na krześle i opierając się o blat stołu kuchennego wpatrywała się
wyczekująco w Shizuko. Może się uda, a co jej szkodziło próbować?
- To już nie starczy ci, że jestem w staniku? - rzuciła niby
to niedowierzająco. Zgarnęła znów włosy do tyłu, skupiając się na robocie,
którą wykonywała. - Fartuszek mamy tylko na pokaz. - przypomniała. Robota w nim
jej się nie widziała...
- Właśnie! Na pokaz~... - przytaknęła brunetka wesoło
machając głową. - Więc to chyba nic dziwnego, że chcę abyś się w nim pokazała
prawda~? - zachichotała, wesoło machając nogami. - Tak w ogóle to co tam nam
gotujesz~?
- Sama go ubierz, jak tak... - mruknęła. Naprawdę nie była w
humorze na takie przebieranki, a granica tego kiedy była czemuś niechętna lub z
jakiegoś powodu zła była cienka. Pokręciła głową. - Obiad. - Uśmiechnęła się w
przelocie. - Ryż, sos... Curry. - mruknęła, skupiając się na dokrajaniu
składników.
Kanra wzruszyła tylko ramionami i wesoło zeskoczyła z
siedzenia. Podeszła do szafki i wyjęła z
niej fartuszek. Dokładnie go obejrzała z obydwu stron, po czym ubrała go.
Okręciła się dumna ze swojego wyglądu i odgarniając włosy w tył ruszyła do
kuchenki. Oparła się o ramię swojej dziewczyny uśmiechając się przy tym uroczo.
- I jak? - zagadnęła. - Wyglądam świetnie, ale gotować nie
będę~...
- No i dobrze. Bo to na pokaz. - zauważyła, zaraz smarując
jej nos kropelką gęstego sosu. - Ładnie. - zapewniła, łapiąc za wodę i
rozrzedzając trochę sos, nie przestając mieszać. Zawsze wychodził za gęsty.
Zawsze.
Brunetka zaciekawiona smakiem sosu starła kropelkę z nosa i
polizała palec.
- Smaczne. - stwierdziła zadowolona. Cóż... Shizuko zawsze
gotowała pyszne obiady... I sprzątała dom... - Cóż, widać życie kury domowej jest
ci pisane. - stwierdziła wesoło brunetka.
- Kura domowa nie jest dla mnie. - poprawiła ją, mieszając
niecierpliwie ciągle i ciągle gęstniejący sos. Smak smakiem, co było nie tak z
tą konsystencją, że nie dało się go nawet rozrzedzić...? A może tak miało być?
Przestała mieszać, pozwalając mu bulgotać. Skoro tak się robi, to może tak jest
dobrze... Wyłączyła ryż, zostawiając drugi garnek, po czym odcedziła główny
składnik przez sitko i postawiła znów na kuchence, na wyłączonym palniku.
Zamieszała w gotującej się, brązowej masie. Niedobrze. Zaczynało się
przywieranie do dna... Znów zaczęła mieszać. - Nic nie mów. - burknęła,
wyraźnie zdenerwowana tym stanem jedzenia.
- Ale radzisz sobie znakomicie~... - Kanra na dobre zaległa
pół leżąc na stole i znudzona wpatrywała się we współlokatorkę. - Widzisz~...
Wszystko idzie świetnie gdy się tym zajmujesz! - komplementowała ją dalej, licząc
na smaczny posiłek... Najlepiej, żeby ktoś ją jeszcze nakarmił... Byłoby
cudnie.
- Bzdury. - prychnęła, wpatrując się w garnek co najmniej,
jakby chciała zabić nieożywiony sos spojrzeniem. Odwróciła się na chwilę do
Kanry, chcąc chociaż nacieszyć oczy widokiem dziewczyny w fartuszku, ale nijak
to nie pomogło. Wróciła więc do pozbywania się grudek. Wreszcie zrezygnowana
wyłączyła sos i spróbowała. Ugotowany, chociaż tyle... - Talerze... -
wymruczała do siebie, zaraz wyjmując nakrycia. Nałożyła jedzenie i w ciszy
zaczęła jeść swoją porcję.
Gdy do nosa brunetki dotarł smakowity zapach, a jej czuły
słuch wychwycił brzdęk talerzy i sztućców informatorka natychmiast podniosła
się i grzecznie usiadłszy na krześle wyszczerzyła się wesoło do swojej
dziewczyny. Zamachała rączkami jak małe dziecko, licząc, że w ten sposób
Shizuko poda jej obiad.
- Smacznego. - rzuciła blondynka, spoglądając na nią i
podsuwając jej talerz, który dotąd niczym zakładnik stał obok niej czekając aż
brunetka usiądzie. Wróciła do jedzenia, odczuwając coraz większy dyskomfort.
Musiała się przejść. Albo położyć. A nade wszystko rzucić czymś, koniecznie...
Niekontrolowanie warknęła coś pod nosem, przygryzając łyżkę ze zdenerwowania.
- Oj oj ostrożnie~... Bo jeszcze połamiesz sobie ząbki, albo
co gorsza łyżeczkę~! - zachichotała brunetka, chwytając własną łyżkę. - Pyszne~! -
pochwaliła blondynkę, uśmiechając się wesoło. Shizuko była dziś jakaś nie w
sosie. - I sos pyszny. - dorzuciła, licząc, że to coś zmieni.
- Co gorsza...? - mruknęła zniekształconym przez sztuciec
głosem i wyciągnęła go, by się mu przypatrzyć. W końcu ścisnęła łyżkę
artystycznie tworząc coś co miało imitować łódeczkę, a w końcu zrobiła z tego
grudkę metalu, którą zaczęła ugniatać w palcach jak plastelinę. Trochę
pomagało. Gniotek do zabawy, nie ma co...
- Tak... - Kanra smętnie patrzyła się na metalową kulkę która
kiedyś była sztućcem. - Zostały... nam już tylko dwie łyżeczki. - Spojrzała z
wyrzutem na dziewczynę. Czy blondynka zawsze musiała wyładowywać się na
sprzęcie gospodarstwa domowego?
- Mówiłam, że odkupię po pracy... - Machnęła ręką obojętnie.
To nie były srebrne sztućce tylko zwyczajnie, metalowe, więc co w tym był za
problem...? Prócz tego, że ostatnio zapomniała ich kupić. Wstała i zdecydowanym
ruchem wsadziła talerz do zlewu. - Masz mniej do zmywania. - podsumowała i wyszła,
nim Kanra zdołała pojąc znaczenie jej słów. Shizuko wolała pozbyć się kłopotu
ze zmywaniem garnka z przypalonym sosem i kleistej substancji na ściankach po
ryżu. Pozbyłyby się dwóch garnków, gdyby to ona miała sprzątać.
- Ej, ej ej! - Brunetka wybiegła za nią z pretensją
zrzucając z siebie fartuszek. - Czemu to ja mam zmywać co? - Niezadowolona
stanęła przed blondynką zakładając ręce na piersiach.
- Bo ja gotowałam...? - mruknęła, unosząc brwi jakby to było
oczywiste. Jeszcze miała zmywać po tym wszystkim? Zerknęła za siebie, a
dostrzegając rzucony niedbale fartuszek wskazała jej go. - To też zabierz na
miejsce... Tylko nie rozwal bardziej. - dodała trochę złośliwie. Reflektując
się jednak postąpiła krok do przodu i cmoknęła ją delikatnie w usta. - Chyba
nie chcesz pozbawić nas ostatnich garnków, nie? - znów mruknęła, wymijając ją.
Nie miała sił na to wszystko... Prawie się trzęsła, to było niespotykane u niej
uczucie.
Brunetka patrzyła na nią naburmuszona dopóki nieugięta
blondynka nie zniknęła w pokoju. Kanra niechętnie podeszła do zlewu. Przyjrzała
się wszystkiemu co jest brudne i westchnęła. Zakasała rękawy, zebrała wszystkie
garnki i talerze wymagające mycia i jak gdyby nigdy nic wyrzuciła je przez
okno... Chyba trafiła w jakiegoś kota słysząc jego przerażone miauknięcie.
Brunetka dumna z siebie wyszła z kuchni, wcześniej tylko składając niedbale
fartuszek i wrzucając go do którejś szafki. Podgwizdując wesoło ruszyła do
salonu. Shizuko i tak musi odkupić tyle talerzy i garnków, że 4 więcej nie
zrobią jej różnicy.
Z cichym
westchnieniem Shizuko schowała się pod kołdrą po sam czubek głowy. Nie miała
humoru bardziej, niż zwykle, a wbrew pozorom nie lubiła się na nikim wyżywać.
Zamknęła oczy, próbując się zrelaksować. Nie wiedząc kiedy, przysnęła, czując
delikatny powiew chłodu z otwartego okna.
Kanra widząc śpiącą przyjaciółkę bez skrupułów wskoczyła na
nią. Usiadła na jej udach wesoło się uśmiechając.
- Ne ne~... Shizuko co jest? Jesteś mniej zabawowa niż
zwykle~... - poskarżyła się robiąc smutną minkę. - A obiecywałaś mi, że będziemy
się dużo bawić~...
Blondynka
zawarczała ostrzegawczo, czując nacisk na swoje uda. Dobrze, że uda a nie
biodra, bo zaraz po obudzeniu zastałaby Kanrę wbitą w ścianę. Zapewne nawet nie
wiedziałyby, kiedy.
- Mam okres, jak mam się niby bawić?! - warknęła na nią,
obracając się tak, żeby brunetka zleciała na drugą połowę łóżka. W tym stanie
była nie do dotknięcia, a przynajmniej od kolan do pasa nie powinno się jej
dotykać. Orihara już dawno powinna była to wiedzieć... I rozpoznać! Jak mogła
nie widzieć, że stan w jakim znalazła się teraz to nie zwykłe podenerwowanie?! "Spostrzegawcza" pani informator, akurat! - ... - Burknęła coś pod
nosem, obracając się na drugi bok i zaciskając wargi, żeby żadna z tych głupich
myśli nie wydostała się na wewnątrz. Bądź co bądź nie chciała znów urazić
dziewczyny.
Kanra wyszczerzyła
się wesoło i błyskawicznie sięgnęła do szuflady wyjmując talię kart. Pomachała
nimi przed blondynką, równocześnie potrząsając jej ramieniem, żeby jej nie
zasnęła.
- Jak wygram jestem na górze, co ty na taki układ~? - zaproponowała. - Oczywiście za kilka dni~... Teraz najpewniej byś mnie zabiła
gdybym tylko spróbowała~! - zachichotała nie zrażając się, że jej przepowiednia
była bardzo prawdopodobna.
- Jasne, że tak. - mruknęła oczywiście co do tego, że by
ją zabiła. Jednak Kanra niezwykle entuzjastycznie zabrała się za rozdawanie
kart, więc dała spokój z wyganianiem jej. - No dobra, pograć możemy... I tak wygram.
- zastrzegła. Siadła, podkuliła nogi i włożyła poduszkę między nie a brzuch.
Złapała za karty, żeby je przejrzeć. - W co gramy...?
- Hm... - Zastanowiła się brunetka pukając się kartami
delikatnie w głowę. - W makao! - postanowiła w końcu dość wesoło i zabrała się
za przeglądanie kart które miała w ręku, uprzednio jeszcze zostawiając piątkę
kier między nią, a jej dziewczyną. - Kto zaczyna?
- Świetnie. - zapewniła, kiwając głową. W makao była
dobra... Pozbyła się pierwszej siódemki kier, układając strategie w myślach.
Skupiona nie myślała tak o rozdrażnieniu.
- To dobrze. - Kanra uśmiechnęła się wesoło i położyła
siódemkę wino. Cóż... Nie do końca wiedziała jakie zasady makao obowiązują w
ich grze... Ale to się raczej wyjaśni w trakcie. A przynajmniej taką miała
nadzieję. - To co... Przegrany robi kawę? - zaproponowała.
- Rezygnujesz z opcji z bycia na górze...? - Spojrzała na nią
nieco zdziwiona. To był żart?
Więc gra nie była aż tak zacięta... Ale to tym lepiej.
Popatrzyła na swoje karty i dobrała jedną.
- Jakkolwiek szalona i lekkomyślna bym była to jednak zależy
mi na przeżyciu i spędzeniu z tobą jeszcze długich lat. - zapewniła chichocząc
wesoło i dołożyła kolejną kartę. Tym razem trójkę.
- To dobrze. - stwierdziła, uśmiechając się nawet
przelotnie. Dobrze, że zrozumiała jej humor... Widząc trójkę zmarszczyła jednak
brwi i szybko położyła dwójkę tego samego znaku. - To o kawę... Albo dla mnie
kakao.
- Z piankami pewnie~... Jjasne jasne... Ale dasz mi fory! -
Wskazała na nią palcem niby to oskarżycielsko. - Wiesz, że jestem beznadziejna w
karty... - mruknęła i niby to naburmuszona dobrała kartę.
- Fory? Nie ma mowy. - Pokręciła głową i ułożyła głowę na
poduszce między nogami a brzuchem. Przyglądała się, czy ta położy kartę, czy
dobierze jeszcze cztery. Chciała kakao. Popatrzyła w swoje karty. Chciała
wygrać i tyle...
- To może ja już zacznę je robić? - westchnęła brunetka
odkładając karty. Zostawiając je jak gdyby nigdy nic na kocu, wiedząc, że
Shizuka nie lubi oszustwa, ruszyła do kuchni. Nasypała do kubka kakao i
dosypała jeszcze dwie łyżeczki cukru. Zalała mieszankę przegotowanym chwilę
wcześniej w mikrofali mlekiem i dorzuciwszy na górę piankę ruszyła do pokoju, po drodze
zabierając też swój kubek z mocną, czarną kawą.
- Trzymaj~... - mruknęła, podając blondynce jej napój z
przemiłym uśmiechem. - Mam nadzieję, że to uspokoi jakoś tego czerwonego
potwora~! - zażartowała, wskazując brzuch barmanki.
pierwsza!!!
OdpowiedzUsuń"Może by przeprosić Kanrę? A może nie... I tak jeszcze nie raz na nią warknie, a nie zamierzała się powtarzać." no tak no bo po co marnować ślinę na jedno i to samo xD
Usuń"- Zrobić ci gorącej czekolady?" oj tak i to bardzo pięknie o nią proszę!
"Szybko ulotniła się do kuchni nastawić wodę." wodę?? na kakao?? chyba się coś komuś pomyliło, albo ja ślepa nie doczytałam, że to na kawe ma być. Ale nie kojarzę żeby Izaya sobie robił owy napój na samym początku!! aczkolwiek kto go tam wie.
Ale dziwna sprawa bo kobietą mieszkającym razem, zegar biologiczny się synchronizuje i mają okres prawie, że w tym samym czasie. A tu, szok zamiast żeby Izaya maił okres to mam go ja i cierpię podobnie jak Shizuo. Coś jest chyba jednak bardzo nie halo O.o Yuri to raczej nie moja działka, ale co tam.
Pozdrawiam i weny życzę,
Wasza Haru-chan :*
Zgadzam się z koleżanką we wszystkim ;) lubię wasze opowiadania, ale... yuri akurat nie znoszę, sorry :/ no ale nic, opowiadanie to opowiadanie♥ W ogóle to dziękuję za pomoc, z tym spisem treści, poradziłam sobie ^^ dopiero zaczynam i coś mi nie idzie ale jakoś przetrwam XD powieść ogólnie spoko, nawet jak na znienawidzone przeze mnie yuri :x jedyne co mogę zrobić to chyba życzyć weny :3
UsuńDruga? xd
OdpowiedzUsuńOpowiadanie było ok.. ale chyba czegoś mi brakowało ;^; Było kochane ale czułam troszkę jakiegoś niedosytu, nie potrafię tego bliżej wytłumaczyć xd Lubię Fem!Shizayę i uważam, że ta była fajna, pierwsza i w ogóle. Trochę długo im zeszło to gotowanie, hehe
Podobał mi się fragment gry w karty albo jeszcze ta rozmowa i tulenie przy oknie~
Za dużo to się nie działo :c
Kanra była nadpobudliwa x3 Słodka , a Shizuko biedna przez okres, ale cóż każda to chyba czuje w mniejszym lub większym stopniu, nie? TT.TT
Podsumowując, Wasza Shizaya mnie urzeka, ale dziś z Fem jakoś mi chyba brakowało tych ich męskich zachowań w żeńskiej odsłonie? Kurczaczki nie wiem jak to ująć i to mnie wkurza! wrrr
Nie bierzcie tak do siebie moich słów, bo dziś jestem "czerwonym potworem" -.- xdd
WENY~!
Dopiero dziś zauważyłam to opowiadanie, spojrzałam na datę i o mało co nie padłam ze śmiechu. Jak mi miło, że nie tylko ja się męczę od 11 xD. A co do opowiadania to też nie jestem fanką yuri, ale nawet mnie zaciekawiłyście. Zgadzam się z Inaba mi również brak trochę ich zachowania. Powodzenia ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEm... Meh.
OdpowiedzUsuńJak mi głupio, że minęło pół roku... PÓŁ ROKU D: odkąd ostatnio komentowałam D:
Przykro mi strasznie i głupio, ale nie miałam czasu. Nawet na czytanie. Lecz to już też nadrobiłam ♥
Zacznę od tej notki, bo tak, no... Zwróciła moją uwagę.
Nie umiem czytać yuri. Serio. Ciężko mi z tym idzie. Ale może to dlatego, że nigdy nic ciekawego nie znalazłam. Ech.
Tak w ogóle, nie zwróciłabym uwagi, ale w pierwszym zdaniu jest ''Karna'' zamiast Kanra. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (każdemu zdarza się błąd), gdyby nie fakt, że przeczytałam ''karma'' i zaczęłam się śmiać. Niesamowite.
Skoro Shizuka w ten sposób przechodzi takie dni, to w jaki sposób Kanra ._. Bycie psychopatą, może więcej płaczu, więcej humorków czy co tam jeszcze ;_; To by było... Ciekawe.
Jak tak czytałam, że Kanra idzie zrobić kakao... Też bym się napiła w sumie ._. Nie ma to jak narobić sobie smaka, czytając opowiadanie XD
Czy mi się zdaje, czy zawsze to Shizu był gorszy w karty od Izayi? A tu w yuri jest na odwrót? XD
Cóż. To było lekkie, fajne i całkiem urocze. Kanra jest urocza, a Shizuka nie straciła na takiej... Shizusiowatości... ;>