Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 14 września 2025

Prezent à la Orihara 5

Kiasarin: Jak stary mówi, że zrobi to zrobi, nie trzeba mu co pół roku przypominać. Ale dekada? Nieźle się porobiło co? Nie sądziłam, że kiedyś to naprawdę skończę. 

Z pozdrowieniami i dedykacją dla Scienti. Nawet nie wiesz ile we mnie wywołała twoja wiadomość ;*

Dzięki dodanym dzisiaj rozdziałom 3-5 mam zaszczyt ogłosić, że oficjalnie kończymy to opowiadanko.  I ostatnie, najważniejsze: Enjoy~!


Rozdział 5

Chyba przysnął. Czym oni go nafaszerowali? Zamrugał zamroczony i potrząsnął głową, próbując przywrócić sobie pełną świadomość. Dźwięki otoczenia były inne — głośniejsze. Ktoś stał bardzo blisko jego więzienia.

— Gotowi!? To na trzy, czte-ry!

Izaya zacisnął powieki, gdy oślepiło go mocne światło. Usłyszał gwar i śmiechy wokół, a potem błysk flesza. Spróbował otworzyć oczy. Pierwsze, co zobaczył, to wyjątkowo zdumiona twarz Shizuo, który wpatrywał się w niego osłupiały. Blondyn trzymał w dłoniach ogromne fioletowe wieko kartonu z przyczepioną monstrualną, różową kokardą.

Po plecach informatora przebiegł dreszcz. To zdecydowanie nie była pozycja, w której chciałby się znajdować. Podniósł się do siadu. Panika ogarnęła go w jednej chwili. Nie miał wiele czasu, zanim Shizuo połączy fakty. Musiał uwolnić się, nim blondyn wpadnie na pomysł zakończenia jego życia.

— Rozwiążcie mnie, do cholery! — ryknął.

Jego krzyk zagłuszyło strzelające w górę konfetti. Shizuo otrząsnął się z osłupienia. Izaya, widząc, że ten wyciąga rękę, odruchowo zamknął oczy i skulił się w sobie. Mógł udawać nieśmiertelnego, ale w tej chwili zagrożenie było realne.

Ku własnemu zaskoczeniu poczuł, jak dłonie Shizuo chwytają za liny i jednym ruchem rozrywają więzy. Nie wierzył, że to się dzieje, ale nie miał zamiaru testować granic swojego szczęścia. Zerwał się na równe nogi. Obmacał kieszenie spodni, licząc, że znajdzie scyzoryk. Nic. Tylko same spodnie były podejrzanie obcisłe.

Rozejrzał się gorączkowo, szukając improwizowanej broni. Zauważył kątem oka Celty i Shinrę, a w innym rogu Mikado i Anri. Co tu się, do cholery, działo!?

— Wszystkiego najlepszego, Shizu-tan! — Mairu pojawiła się nagle, ciągnąc Shizuo za rękę. Na drugiej uwiesiła się Kururi. — Prawda, że nasz prezent był najlepszy? — zapytała, unosząc palec w górę.

Izaya poczuł, jak ktoś narzuca mu na ramiona koc. Odwrócił się i dostrzegł Kadotę, który z lekkim zawstydzeniem podał mu kubek z napojem. Informator warknął i wyrwał go. Spojrzał podejrzliwie na zawartość, po czym upił łyk. Gardło miał wyschnięte na wiór.

— Zemszczę się — wysyczał.

— To ja ich powstrzymałem przed przebraniem cię za pokojówkę — odparł Kadota, unosząc ręce w obronnym geście.

— Za to dodał ci muszkę — dorzucił rozbawiony Togusa, ignorując panikę na twarzy Kadoty.

— Na tobie też się zemszczę. Pilnuj samochodu — mruknął Izaya. Prychnął i zarzucił koniec koca na ramię jak płaszcz, odwracając się gotów odejść po królewsku.

Potknął się jednak o karton, w którym jeszcze przed chwilą siedział, i runął do przodu. Złapał go Shizuo. Blondyn wyciągnął go z pudełka i delikatnie postawił na podłodze. Izaya zauważył, że Shizuo co jakiś czas zerka w dół.

Uśmiechnął się cwaniacko, muskając kokardkę na swojej szyi palcami.

— No co? Przyznaj, że beznadziejny ze mnie prezent.

Był pewien jednego: jego siostry nie mogły sprawić Shizuo radości, sprowadzając go na urodziny. To musiała być impreza dla blondyna. Izaya rozpoznał wnętrze zamkniętej niedawno sali Russia Sushi. Dekoracje wyglądały na ręcznie robione — najprawdopodobniej sprawka Mikado i Anri. Prezenty od reszty gości stały w kącie, obok ogromnego pudła, w którym go przetrzymywano.

— A skąd niby pomysł, że mi się nie podoba? — westchnął Shizuo, zaskakująco spokojny. Czyżby Shinra naprawdę podał mu jakieś ziółka, które w końcu zadziałały?

— Nawet mnie nie odpakowałeś — prowokował Izaya, przesuwając palcami po muszce.

Na skroni Shizuo pulsowała żyłka. Informator zrozumiał, że przesadził, choć nie do końca wiedział czemu. Cofnął się o krok i uniósł dłonie w obronnym geście.

Shizuo podszedł. Mocnym szarpnięciem pociągnął za końcówkę kokardki. Ta rozwiązała się, zamiast udusić Izayę. Blondyn owinął ją sobie wokół ręki.

— Uznaj, że dzisiaj jesteś chciany — mruknął i odszedł, zostawiając Izayę zdezorientowanego.

Koc zsunął się z ramienia informatora, ale ten nawet nie zwrócił na to uwagi.

Myślał, że będzie drętwo, ale impreza rozkręciła się zaskakująco dobrze. Zrobił rundkę po sali, złorzecząc wszystkim, którzy przyczynili się do jego porwania. Powkurzał swoje siostry, dowiedział się, że spodnie były nietrafionym pomysłem Walkera. Z Karisawą nie udało mu się porozmawiać — dziewczyna tylko się głupio uśmiechała i popychała go w stronę Shizuo, którego konsekwentnie unikał.

Może Shizuo go tolerował, by nie psuć nikomu zabawy, ale na pewno go nie lubił. Po co drażnić go w urodziny? Zamiast tego Izaya pożyczył bez pytania telefon Kadoty, gdy ten nie patrzył. Miał w planach kilka kompromitujących zdjęć, gdy goście będą bardziej pijani. Poza tym chciał coś jeszcze załatwić.

Schował się w łazience, by zadzwonić. Ku własnemu zaskoczeniu wrócił potem na imprezę zamiast zniknąć.

W pewnym momencie, pomiędzy toastem z Kadotą a poprawką serwowaną przez Yumasakiego, Shizuo przyznał, że wpadnie jego brat z dziewczyną. Wzbudziło to kolejną falę radosnych toastów.

Kilkadziesiąt minut później Kasuka rzeczywiście się pojawił. Harmider stał się nie do zniesienia, więc Izaya ewakuował się na mały balkon. Sączył drinka, otulony kocem. Było zimno i późno. Nie dowierzał, że nadal siedzi tu z nimi.

Odwrócił się od panoramy miasta i oparł łokcie o balustradę, patrząc na radosną wrzawę wewnątrz. Uśmiechnął się delikatnie. Obserwowanie ich zza szyby było dla niego bardziej naturalne.

Zamroczony alkoholem dopiero po chwili zauważył, że drzwi na balkon się otworzyły. Wtaczał się przez nie podpity Shizuo, z uśmiechem wyciągając papierosy. Izaya cofnął się w cień, chcąc go ominąć bez problemów.

Już wycofywał się na palcach, gdy usłyszał znajomy pomruk.

— A ty dokąd, kleszczu? — Shizuo przesunął się, robiąc mu miejsce przy balustradzie.

Sam zaskoczony swoim zachowaniem, Izaya przystanął obok.

— Znikam ci z oczu. To chyba najlepszy prezent dla ciebie — prychnął. Nagle poczuł, że nie ma ochoty usłyszeć potwierdzenia swoich słów. Po chwili dodał ciszej: — Możesz o tym powiedzieć moim siostrom.

Chciał odejść. Shizuo złapał go za nadgarstek. Izaya szarpnął ręką.

— To, że po raz pierwszy po prostu przyszedłeś na imprezę, jest najlepszym prezentem — powiedział Shizuo.

Informator zastanawiał się, jak bardzo pijany był blondyn, że coś takiego w ogóle przeszło mu przez usta. Nie zdążył jednak odpowiedzieć. Z wnętrza dobiegł radosny okrzyk Togusy.

— Ej! Przyszedł tort!?

— Tort? Ale nikt nie zamawiał… — bełkotał Shinra, holowany i podtrzymywany przez coraz bardziej spanikowaną Celty.

Dullahan wyciągnęła telefon i wystukała coś, po czym pokazała wiadomość dostawcy, który wtaszczył ogromne pudło z ciastem.

— Nie mam pojęcia. Jest już opłacone, na nazwisko Orihara. — Kurier podrapał się po głowie. — Adres się zgadza. Smacznego. To cud, że ktoś je wziął — po odwołaniu zamówienia byłem pewien, że się zmarnuje.

Pożegnał się i wyszedł. Celty natychmiast zaczęła wypytywać siostry Izayi, czy to ich sprawka. Obie pokręciły głowami i zgodnie wskazały na brata, przez drzwi balkonowe.

— Izaya? — Shizuo zmrużył oczy, próbując połączyć fakty.

— Zdechnij na cukrzycę, Shizu-chan — mruknął informator, co oczywiście znaczyło: wszystkiego najlepszego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz