Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Egzorcysta x Wampir - Inny niż wszystkie - rozdział 25

Hejo hejo~
Pewnie dziwi was, że pojawia się rozdział pół dnia po wcześniejszym. "Co tu tak nagle ruszyło!" zastanawiacie się. Wszystko to, ponieważ Inu ma jutro dwa sprawdziany z kultury języka.
Tak, tego przedmiotu, na którym dowiaduje się, że nie umie się betować. Ani poprawnie pisać.
Nieśmiesznie .3.
Ale nie ma co mi życzyć dalszych takich natłoków sprawdzianów, to wcale nie gwarancja bety x3"" Po prostu coś mnie wzięło~
No więc to tyle.
Enjoy~!


UWAGI: Wczoraj też był rozdział, jakby ktoś nie zwracał uwagi na wstępy x3





     Shizuo ciężko było walczyć w tym zamieszaniu. Zwykle walczył z kilkoma przeciwnikami, ale tyle wampirów i tylu wrogów...? Nie powiedziałby może, że to jego największa walka... Miewał większe jeden na jednego. Tak tylko ścinał albo przebijał tego, kto mu się nawinął, powtarzając sobie, że ci ludzie wcale nie są niewinni. W końcu byli najemnikami kościoła, choć... Nie wiadomo, co kościół nakładł im do głów. Nie musieli być źli... Nie, przecież byli. Próbowali go zabić, więc musiał się bronić. Trudno. Przynajmniej umierali szybko...
     Izaya oblizał się tłumiąc w sobie wewnętrzną odrazę. Musiał jeść, a Shizuo powiedział, że ci ludzie są źli i może ich zabić. Tak powiedział i tego będzie się trzymał.
- To teraz szósty~... - mruknął ustawiając truchło tak by nie spadło z drzewa. Chociaż...
     Spojrzał w dół i zobaczył samotnego duchownego. W głowie miał już ułożone co ma zrobić. Pozwolił, by ciało spadło strasząc tym samym przyszłą ofiarę, po czy spłoszył go lądując za plecami mężczyzny i szybko wypijając naładowaną adrenaliną krew. - Nadal gorsza niż Shizu-chana... - Rozejrzał się szukając blondyna.
- Dureń... - skwitował Shizuo poczynania jednego ze swoich przeciwników. Udało mu się zrobić lekkie nacięcie na jego ramieniu. Nie czuł nic poza delikatnym mrowieniem, ale widział ją. Ranka była śmieszna. Gdyby zamachnął się o ułamek sekundy wcześniej, trafiłby go całkiem mocno. Oczywiście nic to nie dawało przy jego wytrzymałości, ale mógłby się czymś pochwalić przed śmiercią. A tak...? Odepchnął gościa po swojej prawej, zatoczył łuk mieczem, zabijając tego przed sobą, po czym kończąc z tym po boku. Otarł czoło rękawem. Oddałby ich Izayi, żeby ten nie musiał martwić się o swój poziom energii, ale tak to nie miał jak. Nie wiedział, gdzie on jest. - Oby wszystko było w porządku. - Właściwie to czuł spokój, ale i tak jakoś wewnątrz trochę się zamartwiał... Bitwa dobiegała powoli końca, zabici leżeli dookoła, a Izayi ani śladu. - Jakby nie mógł walczyć koło mnie. - prychnął pod nosem, zaraz zajmując się atakiem zza swoich pleców.
- Shizu-chan~... - Uśmiechnął się wesoło zeskakując z drzewa wprost na plecy Shizuo. - Wołałeś mnie~? Czas na deser? - zapytał zaciekawiony wąchając rankę na ręce blondyna.
- Gdybym nie wyczuł twojego zapachu już byłbyś martwy, wiesz o tym? - Zerknął na niego kątem oka. - Poza tym, czy ja ci wyglądam na deser...? To tylko kilka kropel krwi. Możesz się zając tymi tu. - Wskazał podbródkiem leżących mężczyzn.
- Widzisz jak ci ufam~? To dla tego, że cię kocham~! - zapewnił odsuwając się trochę od Shizuo by nie krępować jego ruchów. - Dobrze, najpierw obiad potem deser~... - westchnął niepocieszony i podniósł jednego trupa.- Em... Chcesz na to patrzeć? - Spojrzał niepewnie na Shizuo.
- Obojętne mi to. Skoro sam ich zabiłem to użycie ich krwi nie jest niczym gorszym. - Wzruszył ramionami. Zerknął w stronę niedobitków. Już znikali. Skończyli z nimi w zastraszającym tempie. Jednak ten pomysł z armią wampirów był najlepszy... Tak zostaliby zalani atakującymi...
     Izaya pokiwał głową. Zanim wkłuł się w pierwszego mruknął jeszcze, by Shizuo odwrócił się jeśli zacznie to go obrzydzać, i przystąpił do jedzenia. Szybko poszło mimo, że Shizuo zabił dużo osób. - A teraz deser~!!! - Izaya spojrzał łakomie na ramię blondyna. - Nie wkłuję się, obiecuję... Daj mi tylko polizać~!
- Jeszcze masz w ogóle miejsce...? - Uśmiechnął się blado. Podszedł i otarł drobną plamkę krwi z jego policzka. - Jak tak ci smakuje to proszę... - nastawił ramię. Jego koszula była, jakby to powiedzieć, dość postrzępiona, więc problemów z dostaniem się do ranki nie było.
- Dziękuję~! - mruknął zlizując ślad jak i kropelki krwi. Było tego mało, bardzo mało. Izaya odsunął się, oblizał i uśmiechnął. Jeszcze raz dziękując przytulił się do Shizuo.
- Nie ma za co... - mruknął, obejmując go. - Reszta przyjdzie tutaj jeszcze przed odejściem, czy najedzą się i pójdą, jak sądzisz? - Nie znał ich nawyków, więc nie wiedział. A chyba podziękowanie im się należało, nawet jeśli nie chciał, to chociaż z uprzejmości.
- Jeśli się jeszcze nie odczepili od planów zabrania mnie do siebie to pewnie przyjdą~... - mruknął niechętnie. Nie chciał o tym myśleć, nie teraz, gdy go przytulał.
- A no chyba że tak. - mruknął i podniósł go tak, żeby Izaya nogami obejmował go w biodrach. - To mamy chwilę zanim przyjdą, nie? - Zerknął zza niego na otoczenie. Nie było już niebezpieczeństwa, więc bez obaw wpił się w jego usta. W końcu jakoś trzeba było tę wygraną uczcić.
- Mhm~... - zamruczał, zaciskając nieco nogi by nie spaść. Z chęcią oddał i pozwolił pogłębić pocałunek, cicho mrucząc. Czuł, że Shizuo zjechał ręką na jego pośladki... Może chciał nagrodę za wygraną? No cóż? Izaya nie miał nic przeciwko.
- Izaya-san! - dało się słyszeć zdziwiony okrzyk z za drzew.
     Shizuo, niezadowolony, że mu przerwano, całował go jeszcze chwilę, nim się od niego oderwał. Chciał tylko chwili, czy prosił o zbyt wiele? Przecież nie miał na razie ochoty robić "tego". No, może trochę... Nie, no, on go tylko podtrzymywał, żeby nie spadł. I chciał chwili, czy te stworzenia nie mogły dać im ledwie paru minut...
- Ktoś cię woła. - zauważył, ale go nie puścił.
- Bardziej jest zdziwiony tym co mi robisz~! - zachichotał i cmoknął go w nos.
- Ty bezczelny psie! Jak śmiesz wymuszać to na Oriharze-sanie! - wrzasnął jeden co bardziej wybuchowy wampir i zły szedł między drzewami do nich.
- Psie? - Shizuo uśmiechnął się krzywo. Naprawdę był zły, że mu przerwano. A ten gość raczej nie poprawiał sprawy. Blondyn postawił Izayę na ziemi i wyrwał z niej wbity tam wcześniej miecz. - Wymuszam? - Schował swoją broń do pochwy, by mieć ją pod ręką. - Nie rozśmieszaj mnie. Tylko ty musiałbyś wymuszać coś takiego. - Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał z nim walczyć. Chwilowo miał dość robienia sobie wrogów. Ale nadal miał zamiar bronić się, jeśli musiał.
- Ne Shizu-chan~... - jęknął ciągnąc go za rękę w tył. - Uspokój się... On nie rozumie no~... - Dalej go ciągnął, choć nie miał na to dość siły. Jak Shizuo się uprze to będzie stał jak drzewo i nic go nie ruszy. - Dobra, czyli próbujemy inaczej~... - westchnął przytulając rękę Shizuo do siebie. - Ne Ittoki-kun wcale na mnie nie wymusza~... Shizu-chan jest zbyt dobry w tym co robi żeby musieć mnie zmuszać~! Sam się zgadzam~!
- Słyszałeś? - zwrócił się do wampira Shizuo. - Teraz pogódź się z tym lepiej i nie zmuszaj mnie, żebym wkurzał się bardziej. - dodał, patrząc na wampira niechętnie. Chciał tylko świętego spokoju i odstresowania, ile jeszcze, nim to dostanie...?
     Zezłoszczony wampir wycofał się mrucząc jakieś obelgi pod nosem. Izaya w tym czasie przejął się bardziej Shizuo.
- Ne Shizu-chan~... Wszystko gra? A może jesteś spięty i chcesz żebym ci robił kolejny "masaż"? - Podkreślił ostatnie słowo, uśmiechając się zalotnie. Nieświadomie wywołał tym burzę w zgromadzeniu wampirów.
- Jak to zrobisz pewnie w ich oczach będę już trupem. - Uśmiechnął się sarkastycznie, jednak przeczesał jego włosy i objął go ramieniem. - Jestem spięty, ale to normalne w towarzystwie wampirów. Wróćmy już do domu, co ty na to? - zaproponował. Póki nie musiał walczyć, na co już nawet stracił ochotę, było dobrze. I tego się powinni trzymać.
- Dobrze~... - zgodził się. Któryś z wampirów chyba zauważył, że tak uległe zachowanie nie jest normalne dla Izayi, więc natychmiast zaczął podważać, czy brunet robi to z własnej woli. W końcu Shizuo mógł go zmuszać, co było niedorzeczne, ale zawsze, prawda?
- Dziękuję, że chcieliście wziąć udział w tej bitwie. - odezwał się do "gości". - Mam nadzieję,że najedliście się na najbliższy czas. - Ukrył grymas niezadowolenia. Puszczał ich, a oni zabiją jeszcze tylu niewinnych ludzi... Ale co mógł zrobić...? Na razie nic. Teraz wolał swoje szczęście ponad ludzi, których nie znał. Egoizm czas objawić... - My już wrócimy do siebie. - dodał ciszej i zaczął prowadzić Izayę do zameczku, jednak wciąż się nie rozluźniając.
- Izaya-san! Naprawdę się na to godzisz! - krzyknął któryś z wampirów. - Dasz się tak po prostu ograniczać jakiemuś egzorcyście! - Izaya odwrócił się do nich. Uśmiechnął się promiennie i pokiwał głową. Chyba nie wypadł zbyt naturalnie, ale taka była prawda.
- Ja go nie ograniczam! - wybuchnął blondyn, odwracając się. Puścił Izayę i zacisnął pięści. - Jeśli chce, mogę odejść, jeśli chce, mogę go nie dotykać, jeśli chce, mogę zrobić dla niego cokolwiek! Nie wmawiajcie mu, że go ograniczam!!! - Zgromił ich wściekłym spojrzeniem. - To świetnie, że dla was nic nie znaczy, w takim razie zostawcie go wreszcie w spokoju! Izaya jest mój. - Nie mógł tego dłużej wytrzymywać. Ile czasu można słuchać uwag pod swoim adresem, skierowanych do swojego chłopaka? Chcieli go do niego zniechęcić? Po co? I tak by ich nie zaakceptował zamiast niego, prawda? Jakoś nie mógł wytrzymać świadomości takiej możliwości.
- Jasne Shizu-chan~! - Uśmiechnął się do niego uspokajająco. - Przecież sam ci powiedziałem, że cię kocham, nie? Gdybym nie chciał to bym nie mówił. Okoliczności nie mają tu znaczenia~... - dodał.
- Tylko, że oni w to najwidoczniej nie wierzą. - prychnął. Objął go ramieniem i pocałował krótko. - Nie wiem, co musielibyśmy zrobić, żeby uwierzyli, że jesteś ze mną, bo tak chcesz...
- No też racja~... - westchnął. Coś za często wzdychał, ale nie mógł nic na to poradzić. - Chyba, że spełniłbyś jedno z moich marzeń... Wiesz, tych z gry w pokera~! Choć może bardziej byśmy tym ich zrazili~... - zastanawiał się na głos.
- Tutaj? - Zerknął na dyskutujące zawzięcie wampiry. Z jednej strony zrobiłby to, żeby się odczepili i żeby im zazdrościli. A z drugiej, tak na widoku...? Coś, co według niego powinno być całkiem prywatną sprawą? - Chyba gdyby ich to zrażało, to dawno by sobie poszli. - Zmarszczył brwi. - A jednak oni nadal mają jakąś złudną nadzieję, co? - prychnął.
- Mają i mieć będą jeszcze długo... W końcu za kilkadziesiąt lat już cię  nie będzie a oni tak~... - Popatrzył smutno na Shizuo. Nie było co uciekać przed prawdą.
- Tak na to patrzą...? - Zmarszczył brwi. - Tak, wtedy nie będziesz już mój. - Nie mógł zaprzeczyć faktom... - Ale teraz jesteś. A oni nie chcą nam dać spokoju już teraz, zamiast poczekać, aż umrę. - Przesunął się razem z nim i przyparł go do najbliższego drzewa, znów bez skrępowania wpijając się w jego usta. - Dla was to chyba nic takiego, zrobić coś takiego na widoku, więc to też chyba ich nie ruszy, nie? - zastanawiał się na głos.
     Izaya objął blondyna uśmiechając się figlarnie i szepnął mu do ucha.
- Nie pozwolę ci umrzeć. Pamiętaj, któregoś dnia obudzisz się jako wampir~!
- No chyba nie. - parsknął, zsuwając ręce na jego biodra. - Bez mojej zgody tego nie zrobisz.
- Ale zgodzisz się na to, prawda~? - Spojrzał na niego prosząco. - Nie chcę zostawać sam~... - poskarżył się.
- Musiałbym zabijać, prawda? Więc się nie zgodzę. - Wzruszył ramionami. No bo co...? Miałby pić krew, ludzką krew? A co, gdyby rzucił się na niewinną osobę? - Wiem, że nie chcesz zostawać sam... Ale nie jestem jedyny. Za te pół wieku, czy kiedy tam umrę, znajdzie się na pewno kolejna osoba, z którą będziesz chciał spędzić wieczność. Nie chcę, żebyś szedł do piekła i nie chcę zabijać nie kontrolując się, niewinnych osób. Nie ma innego rozwiązania... - Przytulił go do siebie.
- Bez przesady~... Możesz zabijać "tych złych" jak do tej pory~! Poza tym bez krwi da się długo wytrzymać, mówiłem ci prawda~? - mruknął tuląc go.
- A co, jeśli ja nie kontrolowałby się tak dobrze, jak ty? Ty pozostałeś dobry, a co, jeśli ja stałbym się zły? - Pocałował go w czubek głowy, a potem policzek, szyję... - Zresztą, nie mówmy o tym na razie... Póki co żadne z nas nie chce zmienić zdania, prawda?
- Nie stałbyś się zły~! - zapewnił go. - W końcu jesteś moim Shizu-chan~!
- Skąd możesz wiedzieć? - mruknął, po czym podniósł go. - Dobra, za dużo na widoku. Idziemy do domu. - burknął i zaczął go prowadzić do zameczku.
- Po prostu wiem~! - zapewnił chwytając go za rękę. Tak było o wiele milej iść. Wampiry zostawił jak były, w końcu nic się nie stanie.
- Ciekawe, kiedy oni sobie polecą... - mruknął, zmieniając temat. nie chciało tym dyskutować. Były osoby, które po zamianie w wampira stawały się paskudne. Nie dość, że się o tym uczył, to jeszcze słyszał i widział, nie było na ten temat dyskusji.
- Naprawdę nie staniesz się zły~... - zapewnił go.  - A oni... polecą sobie kiedy znikniemy... Chyba.?
- Oby. - mruknął na oba. - Trzeba jeszcze zawołać zwierzęta... - Podrapał się po głowie. Nie wiedział, gdzie są.
- Oby? - podchwycił jego słowa. - Czyli pozwolisz mi się zamienić~? A zwiezęta zawołam nie martw się~!
- Nic takiego nie mówiłem. - odpowiedział szybko. - To teraz je zawołaj, a potem czas na obiad, co ty na taki plan dnia...?
- Jasne~! Poczekaj na mnie~... - cmoknął go w policzek i odbiegł w stronę lasu. Do kryjówki zwierząt było dość blisko, ale nie na tyle, by słyszały odgłosy walki, tego był pewien.
- Poczekam. - mruknął, stając i patrząc za nim. Miał tylko nadzieję, że tamte wampiry już sobie poleciały... W końcu ileż można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz