Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 6 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 4 - Wkurzający Komar

Hejo wam~...
Jestem troszkę śpiąca, ale i podjarana nowym komarem :3 To zdecydowanie jedyny jakiego lubię, bo te komary w moim pokoju nie są takie urocze Q.Q przez co tylko szkolę się w celności rzucania kapciem o ścianę.... ech życie a fikcja X3
No nic. Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków klikając w banerek po prawej. Może ich tak nie gryzą te przeklęte komary T^T
A no i chwilę temu (dosłownie) zebrałam się i zorganizowałam mały event, nie Shizayowy, ale jakby ktoś był zainteresowany to więcej na - http://kessho-no-sen-ko.blogspot.com/2015/06/t-rinharu-shioyaki-uwaga.html

No i Enjoy!

Ohayo~
Nie wiem co mogę powiedzieć~... Zbliżamy się bardzo szybko do końca naszego uroczego komarka i powiem wam, że ten miniaturowy rozmiar świetnie mu pasuje~... Moje słodziuchne maleństwo. >w< *tuli komarka*
Um, no to tylko nim pójdę spać~... Miłego czytania~!
Enjoy~!






     Izaya przyleciał lekko się chybocząc po kilku minutach.
- Chyba ktoś był napity, hik! - mruknął, kładąc się plackiem na stole. - Ale było doo~bre... Teraz deser. - Uśmiechnął się chciwie patrząc na blondyna. - Dasz mi deser nie Shizzy?
- "Mhm... Było uważać, kogo pijesz..." - Wsunął go ukradkiem do kieszeni. Jeszcze go ktoś zobaczy... - "Jaki deser, komarze? Mało się opiłeś...? Skąd mam ci wziąć deser?" - Jeszcze mu się upił... No teraz to zupełnie nie wiedział, jak on go upilnuje.
- Hik! Deser jest blisko~... Siedzę sobie na nim hi~hi~hi hik! - Rozbawiony Izaya wdrapał się na górę kieszeni i chciał z niej wyjść.
- "Chyba śnisz, głodomorze." - Wepchnął go do kieszeni na chama, żeby nie wychodził. Skończył jeść jedną ręką i teraz musiał czekać, aż skończą wszyscy... Ech. I jak on odczeka z tym małym krwiopijcą...
     Brunet śmiał się wesoło zakrywając usta małymi łapkami.
- No nie bądź taki~... - mruknął kusząco. - Hik! Przecież chcesz mnie rozpieszczać, nie? Hik! Shizuś~!
- "Kto tak powiedział? Nie mam zamiaru cię rozpieszczać, dostatecznie zrobił to ten pijak..." - warknął w myślach, jednocześnie przytrzymując kieszeń, by się z niej nie wydostał. W razie czego mógł wyjaśnić, że coś go boli...
- A czy to nie oczywiste? Hik! - zapytał znów wjeżdżając na dół kieszonki. - Mam dla ciebie hik! prezent~... Obserwuj łysego przełożonego~! - zachichotał figlarnie patrząc przez jedną ze zrobionych przez siebie dziurek. Facet już się drapał po tyłku. - Naaaaprawdę mocno się wgryzłem~... - zapewnił.
     Blondyn patrząc mimowolnie parsknął śmiechem, zakrywając zaraz usta dłonią, którą wcześniej zakrywał kieszeń. Ugryzł się w nadgarstek, by się nie śmiać głośno. W hałasie nikt nie usłyszał.
- "Ale wgryzać się temu chamowi w tyłek...? Fu..." - parsknął w myślach, wzdrygając się lekko.
- Specjalnie dla ciebie... To jak, dostanę deser? - Wyszczerzył zadziornie ząbki.
- "Ech... Niedługo mi coś spuchnie od tych ugryzień. Ale należy ci się nagroda..." - mruknął wesoło i podstawił mu kawałek ręki, żeby nie mieć znów swędzących opuszków.
     Izaya, uradowany, złapał za podstawiony mu kawałek Shizusia po czym się w niego wgryzł. Nie pił dużo, chciał tylko posmakować. W końcu to był deser. Ssał jednak blondyna dłuższą chwilkę.
- "Jednak wsysasz się jak ten komar..." - zauważył. W tej samej chwili rozbrzmiały głosy modlitwy po jedzeniu. - "No, już puść... Nie wiem, czy cię nie zabije krew człowieka, który aktualnie się modli."
     Izaya niechętnie puścił blondyna.
- Za dużo się modlicie. - zauważył. - Przed jedzeniem, po jedzeniu, między posiłkami, po ostatnim i przed pierwszym posiłkiem... To strasznie dużo roboty... Ja już bym 3 razy zgłodniał...
- "Przed i po jedzeniu." - poprawił go. - "I ogółem cały czas, ale to mniejsza z tym... Zaraz idziemy nad strumień i ciebie też wykąpię. Potem z chęcią pójdę do gospody... Wytrzeźwiałeś już?" – Poruszał ustami, mniej więcej odruchowo ze słowami modlitwy. Inaczej wyglądałoby to podejrzanie.
- Czyli zawsze... Bo przecież zawsze jest po i przed jedzeniem... - westchnął wampirek kręcąc łepkiem. - Nie wiem Shizu... Głowa mnie boli... - jęknął przytrzymując swoją głowę w miarę w pionie i masując sobie skroń. - Jeśli mamy się kąpać to... Masz dla mnie ręcznik? I ciuchy na zmianę?
- "Mhm... No to już po upiciu, a nadal na kacu..." - Poczekał, aż przemowa przełożonego zakończy się ostatnimi słowami i wstał, zasłaniając go płaszczem. - "Ciuchy w twoim rozmiarze? Ręcznik? Nie za wygodnicki jesteś? Mamy strumień, mamy te ciuchy, może znajdzie się kawałek płótna w który się da wytrzeć i to tyle... Czyżby ktoś tu był rozpieszczony? Nie znałem cię od tej strony." - Skierował się znów do swojego pokoju, tym razem po jakieś płótno w roli ręcznika i sakwę.
- Od wielu stron mnie nie znałeś, Shizuś~... - mruknął. - Au! Nie kołysz... Moja głowa... - jęknął.
- "Fakt..." - Otworzył drzwi i odetchnął ciężko, zamknąwszy je za sobą. - Dziwnie tak cały czas gadać w myślach... - odezwał się w końcu na głos. - I nie narzekaj na kołysanie, jak idę to kołyszę. - pouczył, podchodząc do jednej z nielicznych szaf.
- Ale jak gadasz na głos to robisz z siebie durnia. - mruknął przypominając mu jego własne słowa. - No to co Shizzy~... Skombinuj mi jakieś ubranko na zmianę dobrze? Nie mam wymagań co do wyglądu~... Byle było czyste. - zapowiedział.
- Z dziecinnej lalki ci je zdejmę? Za mały jesteś, komarze. – zwrócił mu uwagę. - Poza tym jak gadam na głos przy innych, nie sam...
- Chcesz mnie przebrać za dziewczynę? No nie powiem ciekawy fetysz w tych czasach Shizu-chan~... Ale... - Zamyślił się kręcąc lekko głową. - Zapamiętam! Od teraz, gdy wrócę do normalnej formy będę się tak przed tobą pojawiał~... Co ty na to? Będziesz dzięki temu szczęśliwy~?
- ...Nie? - Popatrzył na niego trochę jak na głupka. – Prędzej zabiłbyś mnie śmiechem... - Pokręcił głową i zarzucił materiał na razie a sakwę schował do kieszeni. - Dobra... Źródło i karczma na porządny posiłek... A potem wrócić. I wrócimy w tych samych ciuchach. - dodał, nim ten zdążył zapytać.
- Zabijesz mnie śmiechem? - Popukał się w zamyśleniu palcem wskazującym po policzku, rozważając tę wypowiedź. - ...Czyli będziesz się bardzo mocno śmiał. - upewnił się. - W takim razie to założę. - zapewnił ochoczo kiwając główką.
- Zabiję SIĘ śmiechem. - poprawił znów i zamknął celę, po czym zszedł szybszą drogą na dół. Dopiero będąc na zewnątrz uśmiechnął się, zadowolony i odetchnął głęboko, kierując się w stronę wody. - "I niby po co miałbyś się ubierać w kobiece ciuchy?" - spytał już w myślach. - Żebym mógł cię wyśmiać?
- Żebyś się ucieszył. - odpowiedział mu smutny głosik. - Shizu-chan nigdy się nie cieszy na mój widok. Chociaż nie chciałbym cię zabić więc może ograniczę to dziewczęce przebranie...
- "Do majtek ogranicz... A tak poważnie, nie miałem na co się cieszyć. Na walkę? Docinki? Nawet nie sądziłem, że miałbym za co cię lubić, więc się nie dziw..."
     Dotarł nad strumień, gdzie na świeżej trawie nie było śladów niczyich kroków. Zawiesił materiał na drzewie, płaszcz po chwili też. Ściągnął buty i zaczął rozpinać spodnie, by dostać się do wody jak go Pan Bóg stworzył.
- Dziewczęce majtki? Shizu-chan ma coraz bardziej perwersyjne fantazje~... - Zachichotał. - Czego was w tym zakonie uczą... - mruczał dalej przyglądając się blondynowi. - Dzielić się swoimi fetyszami i rozbierać się przy ludziach... No proszę jak tu zabawnie. - zachichotał. - A ja myślałem, że to takie nudne miejsce~...
- To była złośliwość... A rozbieram się bo idę się kąpać. Ty też lepiej zacznij, bo też będziesz się kąpał. Ale co do tej perwersyjności to tylko ty widzisz w tym coś niestosownego. - zauważył, wyjmując go z kieszeni i stawiając go na pniu wyciętego drzewa tuż obok. Ściągnął koszulę i poczekał na niego, już ze ściąganiem bielizny się nie spiesząc.
- Jestem pewien, że kogokolwiek nie zapytałbym usłyszałbym, że damska bielizna na chłopaku to fetysz i że osoba która tego sobie życzy jest zboczeńcem~... - Uśmiechnął się odpinając pelerynkę i zdejmując swoją koszulę. Westchnął przyglądając się jej rozmiarom. - Ciekawe czy jak wrócę do normy to ciuchy też... W końcu... Inaczej znaleźliby nagiego wampira w celi Shizu-chana~!
- Mówiłem przecież, że to powiedziałem złośliwie! - powiedział już na głos, marszcząc brwi. - A jak ciuchy się z tobą skurczyły to pewnie i się powiększą. W ostateczności pożyczę ci jakieś moje... W zasadzie ile potrzebujesz czasu na tę regenerację? - Chciał wiedzieć, ile czasu jeszcze będzie taki, żeby nie było...
     Izaya podrapał się po głowie przerywając tym samym zdejmowanie spodni. Spojrzał na blondyna i bezradny rozłożył ręce w geście "nie wiem".
- Hmh. W porządku... No to dalej, rozbieraj się do tego mycia.
     Odwrócił się na chwilę i spojrzał na wodę. Wiatr zaczynał wiać, więc przeciętnemu człowiekowi mogłoby być zimno. Jednak on podszedł do strumienia i wsunął tam tylko stopę, sprawdzając temperaturę.
     Izaya trochę się zdziwił brakiem wybuchu u Shizuo. Przecież kiedyś pewnie by na niego krzyczał... Już za samo pojawienie się. Zdjął więc spodenki i bieliznę.
- Shizu-chan masz fajny tyłek. - zwrócił się do niego, siadając mu na ramieniu. - Szkoda by było gdybyś z niego nie korzystał w odpowiedni sposób~... - zamruczał uwodzicielsko.
- Ja tam uważam, że korzystam z niego odpowiednio... - Popatrzył na niego znów jakby był głupi. No bo co on sobie wyobrażał...? Jak miał z tyłka korzystać w "odpowiedni sposób"...? Chyba nie wyobrażał sobie, że - nawet w związku z mężczyzną - byłby na dole? - Sugerujesz, że akurat MÓJ tyłek miałby mieć inne zastosowania...? - Jako, że bokserki już zsunął, teraz wkraczał do wody.
- Jest niczego sobie, a ty nigdy nie powiedziałeś, że mój jest ładny, chociaż gapiłeś się na niego godzinami~... - przekomarzał się (Przekomarzał, bo to komar) dalej obserwując okolicę i samego blondyna. - Ja gapiłem godzinami? Ja? Na twój tyłek? - Popatrzył na swoje ramię, ale zaraz odwrócił wzrok. Chcąc popatrzyć Izayi w oczy ogarnia się go, niestety, całego... Shizuo gwałtownie zanurzył się w wodzie niemal po ramiona i wyciągnął rękę do Izayi, by miał się czego trzymać. – Właź zanim cię prąd porwie... I nadal czekam na przykład kiedy to niby gapiłem ci się na tyłek.
- Dzięki, Shizuś~... - Wstał z ramienia i szybko cmoknął go w policzek. Rozstawił swoje łapki i pomału przeszedł blondynowi po ramieniu, aż do dłoni. Egzorcysta widać bardzo martwił się o jego bezpieczeństwo, a przynajmniej tak to interpretował Izaya, widząc, że blondyn zrobił mu wanienkę z dłoni. Z chęcią wskoczył do wody w dłoniach i usiadł w środku, zaczynając się wesoło pluskać.- Kiedy się na mnie gapiłeś~... Och przykładów jest sporo~! - zapewnił kładąc się na brzuchu i wystawiając łapkę by dotknąć wody w jeziorku. - Zawsze gdy się bawiliśmy. Kiedy uciekałem, gapiłeś się na mój tył, a  więc i tyłek. - Uśmiechnął się wesoło. - A jakby podliczyć wszystkie gonitwy, wyjdą z tego dłuuuuugie godziny~! - Wyszczerzył się wesoło. - A no i chwilę temu też się gapiłeś, dłużej niż potrzeba zatrzymałeś na mnie wzrok. - Puścił mu oczko.
- Wmawiasz sobie. - zapewnił oschle. - To się nazywa naginanie faktów. A podczas walki zwykle patrzę na głowę w razie czego, więc nie na tyłek. - Zanurzył go trochę bardziej, śmiejąc się z tego, jak stworzonko wygląda całe przemoczone. - Jak zmokły komar!
- Hę? Shizu... Co tak nagle? - zdziwił się polewając sobie głowę wodą i otrzepując włoski jak pies. Znów obrócił się na brzuch, by popatrzeć na blondyna. - O co ci chodzi? - zapytał ocierając się o jego palec. - Czy ty kiedyś widziałeś zmokłego komara?
- Owszem, widziałem... Wystarczy takiego złapać i polać wodą. - Uśmiechnął się lekko. Ech... Że też akurat był taki prąd i musiał go trzymać, nim sam się wykąpie. Podniósł nogę czując, że coś się o niego nieprzyjemnie otarło. Glony jakieś...?
- To wtedy zdechnie... - jęknął. - Czy ja się według siebie nie ruszam? - By to pokazać pokręcił się jeszcze trochę wślizgując się ogonkiem między palce blondyna i ocierając lekko o niego.- Masz mydło czy ludzie jeszcze nie wynaleźli? - zapytał.
- Ano, mam. Ale musisz się w końcu odczepić od moich palców, bo po nie nie sięgnę. - Starał się nie zwracać uwagi, że Izaya ślizga mu się po dłoniach i nabrać w nie tyle wody, by pływał, a nie na nim leżał... Bo jeszcze zaraz będzie, że go maca. Puścił "basenik" zrobiony z rąk i sięgnął drugą ręką po mydło na brzeg.
- Jak mam się puścić! - krzyknął przerażony, trzymając się mocno łapkami za palec blondyna. - Nie puszcza się czyjejś wanny ot tak! I nie podtapia gościa! - dorzucił mimochodem. Owinął się całym ciałkiem nie chcąc spaść. - Mokry na takich malutkich skrzydełkach nie polecę!
- Oi już nie piszcz... - Podniósł rękę i wyprostował tak, by ten mógł na niej stanąć. Skrzywił się nieco, niezadowolony. - Nie musisz mi się tak w tego palca wtulać. I w ogóle wróć już do normalnych rozmiarów, co? - prychnął, podając mu mydło. Chociaż... Dość spore mydło.
     Izaya złapał ogromny kawałek białej zastygłej mazi i od razu przewrócił się pod jego ciężarem. Wstał, obszedł kostkę i podrapał się po głowie.
- I jak ja mam to zrobić? - zapytał się. W końcu... - S~HI~ZU!
- No co? - Popatrzył na niego i niemal od razu zmarszczył brwi. – Może jeszcze umyć cię mam? No to to trochę za łatwo byś miał... Natychmiastowe szorowanie wraz ze zdarciem skóry. Nie uważasz, że to bardzo prawdopodobne? - Uniósł nieco brew i zaczął spieniać mydło drugą swoją dłonią. Zrobi mu pianę to łatwiej mu się będzie myć... I na tym się skończy.
- Przecież nie zrobiłbyś mi nic złego, prawda Shizu-chan? - Izaya zrobił słodką minkę w swojej najsłodszej pozie. Jeśli to nie ruszy Shiuo, to nic go nie ruszy. - Nie chciałbyś żebym był już normalnych rozmiarów? Mógłbyś mi umyć plecki, ocenić mój tyłek, a może nawet zrobić coś przyjemniejszego~...
- Ech... A wiesz, że procedura zakonu mówi, że powinienem cię do czegoś przywiązać, zacząć się modlić i pochlapać cię wodą święconą? - spytał, rozbawiony. Jak dobrze być pod wodą... Ten dureń podkładał mu wizje, za które obaj teoretycznie powinni skończyć w piekle. Teoretycznie, bo akurat w to nie wierzył... Ale reagować reagował jak normalny, zdrowy mężczyzna. To chyba nie było normalne, skoro Izaya mieścił mu się na dłoni.
- Przywiązanie do czegoś mi bardzo pasuje o ile wiesz o co mi chodzi. - Poruszył sugestywnie brwiami. Cóż, on od zawsze wiedział, że zakonnicy po prostu MUSZĄ mieć swoje fetysze, skoro muszą się przez większość czasu powstrzymywać. A jego zadaniem było odkryć te należące do Shizuo. - Modlitwa trochę mniej, a wodą możesz mnie pochlapać teraz... Ale jeziorkową. - zastrzegł.
- A ty co, z tych, co to lubią, jak im się zadaje ból? - westchnął i namydlił palce, po czym zaczął szorować Izayę. No żeby go już tak nie wkurzał... Chociaż ręce to myślał, że jak przez przypadek naciśnie, to mu jeszcze coś połamie... Bardzo stresująca kąpiel... W końcu jednak go opłukał, nie omieszkając go przy tym pochlapać. - Pff... Ale wiesz, pierwszy raz zdarzyło mi się myć takiego komara. Niedługo w ogóle zatrudnię się przy jakichś insektach, jak mi to tak dobrze wychodzi... - rzucił złośliwie. To za to kuszenie go... Ale o tym nie musiał mu mówić.
- Wychodzi świetnie, ale tylko na mnie! Wymacałeś mnie za wszystkie czasy. - Położył mu się na ręce brzuchem do góry. - Czuję się dopieszczony~... - zachichotał. - A bólu nie lubię, zapamiętaj na przyszłość. Chyba, że ty lubisz~ W takim wypadku pocierpię~! - zachichotał.
- No, no, bez takich... Zresztą to tak tylko teraz. Gdy zrobisz się duży już cię zapewne nie dotknę. - uprzedził. Nie będzie się tak bawił... Hmh. To niezdrowo. Czy coś. No jakaś wymówka się znajdzie. Na przykład taka, że nie jest już małym, nieporadnym dzieciakiem...
- Hmm... - Izaya opuścił zasmucony skrzydełka, a wcześniej falujący ogonek klapnął na dłoni blondyna. Sam Izaya natomiast zwiesił główkę i wydął usta w podkówkę. Nic nie mogło chyba bardziej wyrażać smutku niż on w tym momencie.
- Oi no... Izaya... - Popatrzył na niego uważniej, przekrzywiając głowę, by widzieć jego oczka. - Oi no... Czego się tak smucisz? – No co, że był za szorstki...? Ale mówił samą prawdę... Przecież... Jakoś tak dotykanie go byłoby nienaturalne dla niego, bo dotąd w życiu go nie dotknął jakoś bez złości i nie zamierzał. Znaczy nie licząc tej małej formy... - Sam musisz przyznać, że dotąd cię nie dotykałem i jakoś nie widzę powodu, żeby to tak po prostu nagle sobie zmieniać. No i nie jestem przyzwyczajony. - Zamilkł już bo sam się poplątał.
- Ale....- Zastanowił się a jego skrzydełka drgnęły z podniecenia. - Jakbyś się przyzwyczaił to nie byłoby problemów tak? - Upewnił się patrząc na niego z jakąś dziecięcą fascynacją. – I przystałbyś w tedy na moje propozycje~?
- W tej formie to ja się mogę przyzwyczajać, bo jesteś niegroźny, ale potem... Jakie propozycje...? Jak już mówiłem celibat mam... I się go jakoś trzymam jeszcze. - mruknął. No co się patrzył z taką nadzieją...? O co mu chodziło, czemu miałby go dotykać jak urośnie niby... I co mu tak zależało...
- Przyzwyczajanie się ma dwa etapy~! - pouczył go wesoło, wystawiając przy tym wskazujący palec - W wersji wampir miniaturka i wampir oryginalnych rozmiarów. Musisz się przyzwyczaić do obu wersji~! - Uśmiechnął się słodko. - A celibat możesz złamać, jak już chyba wszyscy zakonnicy w tym waszym klasztorze. - prychnął. - Daj spokój Shizu-chan, chyba nie wierzysz, że oni nic nie robią, prawda? I chyba nie chcesz mi wmówić, że ty też nie chcesz.....
- No... Chociaż oni to muszą robić cicho. - Dał się porwać swoim myślom i uśmiechnął się gorzko. - To mnie nie kręci... - Spojrzał na niego przytomniej i odchrząknął. - Hm. A co do przyzwyczajania się i łamania celibatu - komar tak, w miarę, pijawa nie. Jasne? - Tyknął go palcem w brzuch, choć nie mocno i podszedł do brzegu, tam go stawiając. Podał mu jeszcze materiał do okrycia się. - A teraz ja się umyję.
     Izaya zawinął się w chustkę do nosa (na szczęście nieużywaną) którą podał mu Shizuo.
- Zapamiętam żeby krzyczeć najgłośniej jak się da. - zapewnił go. - To jak? Teraz się zgodzisz Shizuś? - Zachichotał wesoło. - No już dobrze, dobrze, wiem, że się nie zgodzisz, ale to zabawne~...
     Blondyn akurat odwrócił się do niego tyłem, więc pozwolił sobie na zmarszczenie brwi i skupienie się na spienianiu mydła. Pff... To wcale nie tak, że to sobie wyobraził i przez chwilę pomyślał, że byłoby przyjemnie. To była myśl... odruchowa. Ta. Taka pierwsza pokusa. To się zdarza zawsze, nie ma co tego kontynuować... a się lepiej skupić na kąpieli.
- Jasne, że nie... Wytrzyj się lepiej. Nie wiem, czy wampiry się mogą przeziębić. - mruknął, zaczynając się namydlać od pasa w górę.
- Ja też nie, ale byłoby zabawnie. - zachichotał, uśmiechając się uroczo. - Musiałbyś mnie trzymać w łóżeczko i przykładać takie maciupkie kompresiki i robić mini herbatki z kropelką miodu i cytryny~... - Uśmiechał się szczęśliwy na takie wspomnienia. - A całując mnie w czółko zaśliniłbyś mi całą głowę... I ciekawe jak bym kichał~... Tobie w głowie czy tak bezgłośnie?
- Zakładam, że bezgłośnie. A w herbacie bym cię chyba utopił. - Odwrócił się do niego, rozbawiony i zaśmiał się cicho. - I byłbyś czerwony jak burak. - Teraz to już wybuchnął śmiechem.
     Izaya uśmiechnął się wesoło patrząc na rozbawionego blondyna.
- Pewnie nasłuchałbym się żartów o tym, że za dużo krwi wypiłem i stąd ta czerwień? - Sam zachichotał pod nosem. Zawiązał sobie chusteczkę jak prowizoryczny szlafroczek i usiadł wtulając się w koszulę Shizuo. Ładnie pachniała...
- Że wyglądasz jak opity komar i że mógłbym cię pomylić z pomidorkiem i zjeść przez przypadek. - parsknął raz jeszcze, patrząc na malucha. Śmiesznie... Taki maluśki Izaya. Znów zachichotał. Oj, chyba wino w karczmie mu nawet niepotrzebne, jak mu tak wesoło...
- Nie jestem komarem, a wampirem. - Izaya zaprzeczył uśmiechając się jednak lekko. Policzki miał zaróżowione, ale liczył, że Shizuo tego nie zobaczy... W końcu... Kąpie się prawda? - Shizu-chan gdzie masz mydło? Bo chyba odpłynęło podczas tych twoich śmiechów~...
- Hmm...? Nie odpłynęło... - Schylił się i jakimś cudem je wyciągnął, co wyglądało, jakby je wyciągnął spod wody. - Mam! - Rzucił na brzeg sporo od Izayi, na trawę. - Zaraz dam ci ubranie, ok? - Wyszedł z wody i zabrał płachtę, którą się wytarł. Jak ją tu zostawi do powrotu
raczej nikt jej potem nie porwie... Otarł ręce i dał mu jego ubrania.
- Ale mnie jest dobrze w tej chusteczce... - przyznał nadal wtulony w koszulę blondyna. Nałożył ją sobie na głowę, owinął się nią i trzymał ją w łapkach. - A te ubrania trzeba uprać... Czyli Shizu-chan musisz mi znaleźć nowe ubrania. Możesz też uszyć~... - zapewnił go.
- Aż tak dobrze nie szyję... - mruknął, niezadowolony. Zabrał płaszcz, a potem Izayę razem z koszulą. Jego owinął chustką i narzucił na niego kawałek płaszcza. Sam ubrał bluzkę i wziął jego ubranka, zabierając się za pranie ich. - Właściwie czym żeś je ubrudził...?
     Izaya uśmiechnął się chytrze przyglądając się blondynowi.
- Wolisz nie wiedzieć. - odparł z satysfakcją. - Wypierz dobrze zwłaszcza spodnie~...
     Blondyn na chwilę zaprzestał namydlania i spojrzał na ciuchy podejrzliwie. No teraz to nie sprawdzi. Znów zerknął na Izayę.
- Kłamiesz. – mruknął i wrócił do prania. W takiej małej postaci chyba nie mógł "tego" robić, co nie...?
- To szczera prawda Shizu-chan! ...Sporo mi na nie poleciało. - westchnął. - A jaki był wytrysk, wszędzie było pełno… - Pokręcił łepkiem starając się ukryć uśmiech, ale nie mogąc go już dłużej powstrzymać dodał: - ...krwi. - I zaczął chichotać widząc minę Shizuo.
- Ych... Pijawa... - wyburczał pod nosem i wrócił do prania z nietęgą miną. Już się zastanawiał, o kim on myślał, jak to robił... No bardzo śmieszne... Właściwie skąd Izaya posiadał taką wiedzę...? Znaczy... Robił to już z kim... Nieważne! Nawet nie chciał wiedzieć! - Flejtuch, żeby się brudzić przy jedzeniu... - burczał dalej. Jakoś się wyżyć musiał, a skoro nie mógł go zmiażdżyć...
- Ciemno było, byłem pijany, a ona trysnęła tak znikąd... Musisz mi uwierzyć Shizuś! - tłumaczył się wesoło. Naprawdę? Czy to możliwe, że Shizuo się nabrał? Ale w takim razie... - Czemu się nie śmiejesz?
- Żartujesz czy serio przestałeś mi czytać w myślach? - mruknął, płucząc jego ciuchy pod bieżącą wodą. Gotowe... - Gotowe. - mruknął na głos i spojrzał na niego. - Teraz do karczmy, czy po jakieś ubrania, oto jest pytanie...
- Rozmawiasz ze mną teraz na głos... Po co miałbym czytać twoje myśli? Choć w sumie kusząca to propozycja... Myślałeś o czymś ciekawym Shizzy? - zainteresował się. - Chciałem być grzeczny, a mówiłeś, że tego nie lubisz... - mruknął spuszczając wzrok.
- Nie... O niczym ciekawym. Nie czytaj w myślach, bo nie lubię. - Pozbierał materiały i wszystkie swoje rzeczy. Izayę zabrał owiniętego w płaszcz i chustkę. Z czego on miałby mu te ubrania zrobić niby... Zanim go ubierze wieki miną. - To wracamy do klasztoru wykombinować ci ciuchy.
- Nie będę więcej tego robił, bez potrzeby. - zapewnił go. - Tylko powiedz mi o czym myślałeś, dobrze? - poprosił wtulając się w ciepłe ramię blondyna. - Zawsze mogę chodzić nago - zaproponował.
- Niczym ciekawym... - mruknął, wymijając temat. - I nie będziesz chodził nago, bo faktycznie skończysz jak ten pomidorek. A ja nie umiem opiekować się chorymi, od tego są inni.
- Jestem pewien, że jednak tak. - upierał się. - Bardzo żywo zareagowałeś... Inna sprawa, że spodnie ci stoją. - mruknął, jakby wcale tym nie zainteresowany i wtulił się mocniej w ciepłą skórę. - A ciuchy... Poszukamy... Albo poprzerabiamy twoje chusteczki do nosa... Choć nie masz wrażenia, że są jakieś takie... przewiewne i prześwitują?
- Wcale... nie! - warknął, zasłaniając się wiszącym materiałem płaszcza. Nie stały... - Ano chustki do nosa tak mają, przynajmniej moje. Trzeba ci uszyć coś, bo tak małych ciuchów nie mamy na składzie, to na pewno... - mówił do niego, odwracając uwagę od jego wcześniejszej uwagi.
- A jakby wziąć wełniany sweterek i zamoczyć go w baaaaaaaaaaaaardzo ciepłej wodzie? - Z
zapytał się ciekaw czy to by coś dało. - A i nie odwracaj mojej uwagi, widzę, że się zasłaniasz~... Dać ci czas sam na sam w krzaczkach~?


4 komentarze:

  1. Słodkie, cudne, przeurocze *-* PRZEKOMARZAŁ sie hehe bardziej mnie rozbawiły wasze dopiski. Ogólnie to taka miła odmiana od urlopu który ciągle teraz wstawiacie(szczerze mówiąc mam już dość). Może jakieś nowe opowiadanko? Albo kontynuacja jakiegoś rozpoczętego? Achh, co narzekam i tak przeczytam wszystko co napiszecie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie, cudne, przeurocze *-* PRZEKOMARZAŁ sie hehe bardziej mnie rozbawiły wasze dopiski. Ogólnie to taka miła odmiana od urlopu który ciągle teraz wstawiacie(szczerze mówiąc mam już dość). Może jakieś nowe opowiadanko? Albo kontynuacja jakiegoś rozpoczętego? Achh, co narzekam i tak przeczytam wszystko co napiszecie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś taki słaby ten rozdział. Nie podobało mi się zbytnio. Takie za bardzo to komediowe. Może jakiś dramacik napiszcie? :D ojjjj jak ja kocham Shizyowe dramaty, toż to taka nieszczęśliwa i toksyczna miłość <3 wennnyyyyy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam kocham komedie xD Ale muszę przyznać, że jest tu wiele błędów.. Zaraz jakiś znajdę.
    O! "zdziwił się polewając sobie wodę głową". Ja wiem, że Izaya ma czasem wodę zamiast mózgu, ale że aż tak? XD
    Nie licząc takich literówek, to rozdział zabawny :D

    OdpowiedzUsuń