Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

wtorek, 20 września 2016

Egzorcysta x Wampir - Inny niż wszystkie - rozdział 22

Czeee~sia. x3
Obiecałam rozdział przed moimi urodzinami, więc jest - na dwa dni przed coby się nie zgapić jutro. x3
Udam, że nie martwię się, że kolejny jest niezbetowany (nadal w trakcie, ale nadrobię to jak już dojadę do nowego mieszkania) i po prostu zaproszę was do czytania~
PS: Zaskoczyliście mnie, nie sądziłam, że niektórzy jeszcze tak regularnie tu zaglądają. :3 Cieszę się~

Izashi Chan - przepraszam za rozczarowania. .3. Tak, ten blog naturalnie zmierza do śmierci (a może nawet ona nastąpiła już dawno temu), ja sama odwykłam nawet od pisania czegoś dłuższego niż dwanaście linijek. Przepraszam. Wiem, że Wampirek nie wystarczy, ale na razie nie wracam do pisania. u.u" Mimo to dziękuję, że nadal czekasz. ;;
Reinu-chan~ Dla mnie bardzo motywacyjny. xD Mam nadzieję, że już wyzdrowiałaś, a jeśli nie, to że jakoś nowa notka zajmie ci czas. Kuruj się~
Anon-chan - Ja myślę, że gdyby Shizusiowi śnił się nagi Izaya, zaśliniłby co najwyżej poduszkę i zadusił nam Izampirka we śnie. xD
No, i ten, nie przedłużając dziękuję, że komentujecie~ Do następnego!
Enjoy.
Yo.
 Właściwie nie mam co pisać. Podziwiam, że tu siedzicie i czekacie na noty. Więc... miłego czytania ;)
Enjoy~




     Heiwajima był całkiem zadowolony ze swojej pracy. Matylda dała się spokojnie wydoić, za to drugiej krowy najwyraźniej po prostu nie było, więc koniec końców już tylko podziękował i wrócił do domu. Postawił wiaderko koło stołu i przeciągnął się.
- Izaya! - zawołał, nie widząc go w kuchni. Czym on mógł być tak zajęty...? Powinien już dawno znaleźć te karty...
- Tak, Shizu-chan~? - krzyknął, tracąc przy okazji odrobinę stabilność. Zachwiał się niebezpiecznie i w ostatniej chwili złapał brzegu szafy żeby nie spaść.
 - Gdzie jesteś?! - zawołał, starając się iść za jego głosem. Był strasznie cichy... Może... Nie to piętro? Podszedł do schodów.
- Na górze! Na pięterku! - krzyknął starając się znów stanąć w miarę bezpiecznie na stołku. - Chodź pomożesz mi! Jedyne otwarte drzwi, nie pomylisz~!
 - Okay, idę! - odkrzyknął. Wszedł na górę i znalazł pokój. Od razu podszedł podtrzymać Izayę. - No od razu spadnij... - burknął. - Co jest, czego szukasz w tym pudle...? - Czyżby brunet nie miał nawet kart normalnie w jakiejś szufladzie?
- Karty, warcaby i inny fajne rzeczy~! - Uśmiechnął się obracając w stronę drzwi. - Ne Shizu-chan, łap mnie~! - zachichotał zeskakując z taboretu.
     Łapał go tuż nad ziemią, ramieniem podtrzymując pudełko, które Izaya trzymał.
- Czyli pudło pełne gier... No, też dobry pomysł.
     Przez chwilę przemknęło mu przez głowę, jaki to absurdalnie śmieszny pomysł - czyhają gdzieś niedaleko wrodzy najemnicy, żeby zabić ich obu, a oni siedzą w zameczku, zajmują się zwierzętami i grają w karty... I inne gry. A jednak póki co... chyba nie było innej opcji.
- Prawda~? - Uśmiechnął się. - Dobrze że masz refleks bo jak nic coś bym sobie złamał~... - westchnął i objął blondyna jedną ręką za szyję. Chwycił drugą pudło. Nie miał zamiaru zsiadać. - No to... kierunek salon Shizu-chan~! - zachichotał.
- A co ja, koń...? - parsknął i postawił go na ziemi. - Zaniosę za ciebie pudło, ale idziesz sam. - Zabrał mu pudełko z ręki i ruszył w stronę salonu. - Zaczynamy i tak od pokera, nie?
- Czemu~... - jęknął smutno, ale podreptał za blondynem. - Nie musisz być koniem, wystarczy że czasem będziesz mnie nosił~! - Uśmiechał się. Przytaknął gdy pytano go o pokera. Znał na pamięć rozkład pomieszczeń, sprzętów i rzeczy w zamku więc zamknął oczy próbując wyczuć ile osób jest teraz w pobliżu. Na szczęście tylko jeden, prawdopodobnie szpieg i to daleko. - Shizu... Nie ma ich... Póki co. - mruknął cicho.
- Mhm. - przytaknął poważnie. - Więc poker... Jak daleko jest najbliższy z nich? - spytał pozornie obojętnie. Nie mógł jakoś pozbyć się przeczucia, że ktoś o nich myśli i coś planuje.
- Daleko~... Chyba jeszcze nie znaleźli zamku, albo myślą, że jest opuszczony~... - mruknął przysiadając na jednym z foteli. Jedna rzecz mu nie dawała spokoju, coś tam śmierdziało jakby... trupy! - Shizu-chan! Są tam... wiesz... - mruknął nieco uciekając wzrokiem. - Mój ostatni posiłek... Tam są resztki.
- "Tam"? - zmarszczył brwi. - Jak daleko jest to "tam"? - wbił w niego uważny wzrok. Cholera, te całe krzyże z patyków zdradzały niedawny pochówek, na pewno... Albo i ciała leżały na wierzchu... To by ich tylko zdradziło. - Gdzie leżą i czy są na wierzchu? - spytał spokojnie, przystając. No cóż, miał nadzieję, że jeszcze coś zje, ale to chyba znów musiało poczekać. - I czy ten ktoś kto nas śledzi znajduje się koło nich? Potrafisz to powiedzieć?
- Schowałem je... w rowie pod gałęziami i ziemią... Niedaleko ludzie czasem wyrzucają kości albo padlinę bo to daleko od wioski. Nie ma niebezpieczeństwa, że jakiś głodny wilk zaatakuje dziecko, rozumiesz? Pomyślałem, że wśród tylu rozkładających się rzeczy nikt kto tam mieszka nie wyczuje problemu... ale najwyraźniej mnisi nie mają pojęcia, że niedaleko są tylko gnijące rzeczy... Może po prostu przyciągnął ich zapach. Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - W sumie ciężko powiedzieć czy jest tam przypadkiem czy celowo. Rozgląda się po całym terenie, ale nic nie wykopuje. - mruknął.
- Jeden? - powtórzył głucho. - Czy kilku? - Znowu sprawiali problemy...? Co zrobią, jak znajdą ciała zwykłych najemników? Nic, płakać nie będą. Ale zauważą brak krwi, ślady po ugryzieniu...
- Jeden. - potwierdził, biorąc karty i zaczynając je tasować. - Jak chcesz mogę to szybko załatwić~! - zapewnił wysuwając kiełki. To był tylko jeden człowiek, problemu raczej nie będzie. - Ślady po ugryzieniach stawiają nas w lepszej sytuacji~... - westchnął. - Wampiry nigdy nie porzucają swoich ofiar tak blisko od miejsca zamieszkania.
- Dobrze wiem, że nie chcesz tego robić. - mruknął. No cóż... Poza tym nie chciał go narażać. Jeszcze najemnik, to rozumiał, ale jeśli to egzorcysta... Jeszcze coś by mu zrobił... - Sam pójdę, dobra? Będzie mi tylko potrzebny szpadel, czy coś. Ślady miecza już nie stawiają w tak dobrej sytuacji. Gry będą musiały poczekać. - westchnął.
- Nie, Shizu-chan... Świeży grób, jak ktoś zniknął, na pewno zwróci uwagę... Poza tym nie czuję żeby to był jakiś bardzo wysoko postawiony egzorcysta. Dam sobie radę. - Uśmiechnął się uspokajająco. - Potasuj i rozdaj karty, za parę minut wrócę~! - zapewnił oddając Shizuo plik kart i wstając z fotela.
- No chyba żartujesz. - Odłożył karty i złapał go za nadgarstek. - Jak tak, to chociaż daj mi iść z tobą. Nie puszczę cię samego, nawet, jeśli to słaby egzorcysta. Wolę być w pogotowiu. - Wyraził się na tyle stanowczo, by, miał nadzieję, Izaya posłuchał. No w końcu... martwił się o niego. Co miałby robić, jakby go tu nie było? Kto by go denerwował i uspokajał jednocześnie? Kto umilałby mu czas i na kogo by krzyczał? Drugiej takiej osoby na pewno by nie znalazł. Już całkiem był tego świadomy - tęskniłby za nim.
     Izaya pokiwał niepewnie głową na zgodę. Nie mógł przekonać Shizuo by ten został, widział to w jego oczach.
- Dobrze... W takim razie zagramy później. - Uśmiechnął się uspokajająco. Zabrał z wieszaka pelerynę i ubrał na siebie.
- Dobra, karty nie uciekną. - przytaknął. Ulżyło mu, że Izaya się zgodził. Już myślał, że koniec końców będzie go śledził albo się pokłócą. Nie zostałby, nie ma mowy...
     Wyszli i skierowali się w stronę wskazaną przez bruneta. Shizuo miał już przy sobie miecz, zabrany przy wyjściu i teraz nieustannie gładził go ręką. To go poniekąd uspokajało.
     Izaya z rozbawieniem przyglądał się jak Shizuo gładzi miecz.
- No już, już, masz go przy sobie uspokój się~! - zachichotał odciągając rękę blondyna od rękojeści. - poza tym po co akurat miecz na egzorcystę, nóż by ci wystarczył~... - westchnął. - I nie śmierdzi tak bardzo. - Zatkał sobie nos.
- Wiem, że go mam, tylko się zamyśliłem. - burknął, nieco urażony. - Poza tym z nim jestem najskuteczniejszy, więc wybacz, będę walczył nim. - Rozejrzał się. - Jak daleko stąd?
- Daleko. - mruknął sucho, choć liczył, że trochę tym uspokoi Shizuo. - No... Chodź na skróty~! - Chwycił go za rękę i pociągnął w krzaki z dala od drogi. - Znam dobrze ten las, zaskoczymy go~! - Zachichotał cichutko nadal ciągnąc blondyna przez chaszcze.
     Blondyn nie skomentował, że trzask łamanych gałęzi raczej nie gwarantuje zaskoczenia. Po prostu szedł za nim, dając się ciągnąć do celu. Cały był napięty, ale to chyba dość oczywiste, skoro spodziewał się walki...
     Izaya zaciągnął go między drzewa. Stąd dało się już wyczuć smród śmietniska.
- Schowaj się. - szepnął. - Sprawdzę, czy jeszcze jest~... - obiecał. Uśmiechnął się i wyszedł z kryjówki. Nie musiał sprawdzać, wiedział, jak daleko jest kolejny człowiek. Musiał tylko sprawić by on i Shizuo się nie zetknęli. - Musisz mi wybaczyć~... - westchnął cicho i bezszelestnie podbiegł do nieznanego mnicha. Stanął mu tuż za plecami. - Zrób dla mnie przerażoną minę w obliczu śmierci~! - poprosił i wgryzł się w jego szyję. Starał się nie myśleć co robi, nie chciał zabijać ludzi, naprawdę, ale... o wiele bardziej nie chciał by to oni zabili jego Shizu-chana. - Przepraszam~... - mruknął jeszcze wypuszczając z ręki trupa bez kropli krwi. Pozwolił, by truchło upadło na ziemię. Spojrzał na nie, odetchnął uspokajając się i starł sobie krew z twarzy. Odwrócił się z wielkim uśmiechem na twarzy. - Wiedziałem, że za mną pójdziesz Shizu-chan~! - oświadczył. - Ale to niepotrzebne, widzisz~? Umiem o siebie zadbać, już załatwione, nikt nie będzie nam przeszkadzał~! - Uśmiechnął się jeszcze weselej do blondyna.
- Tak, tak... - westchnął. - Nie udawaj. - poprosił. Podszedł i go przytulił. - Może tym razem jednak zaniosę cię do domu... - niby zastanawiał się na głos. Wiedział, że Izayi jest przykro i że wcale nie chciał nikogo zabijać. Poszło mu naprawdę nieźle... Ale nie zamierzał mu tego mówić. W ogóle nie zamierzał o tym wspominać. Schowa tego człowieka i zaniesie Izayę do domu, nie pozwalając mu o tym myśleć. Tak chyba będzie najlepiej... - Daj mi chwilę i cię zaniosę, dobra? - mruknął mu na ucho.
     Izaya pokiwał głową na zgodę.
- Nie uda mi się ciebie omamić co? - mruknął. - Wiesz, muszę się nauczyć to robić... Teraz już nie mam wymówki,  że nie piję ludzkiej krwi~... - westchnął. - To powinno być naturalne, nic mi nie będzie. - starał się go o tym zapewnić.
- Nie powinno być naturalne dla ciebie. - Zrezygnowany pokręcił głową. - Przepraszam, że jesteś do tego zmuszony... - Cmoknął go w czoło i puścił. - Teraz tu poczekaj. - poprosił i podszedł do nieruchomego ciała, po czym zaciągnął je kawałek dalej i zakrył gałęziami. - Może lepiej, jak potem go zakopię. - mruknął do siebie. Czy to coś zmieni, jeśli go zakopie...? - Dobra, wracamy. Mam cię nieść jak pannę młodą, czy wskoczysz mi na plecy? - Spróbował się uśmiechnąć, żeby podnieść bruneta na duchu. Co prawda jego też nie cieszyła śmierć, ale nauczył się przed zabiciem kogoś po prostu nic nie czuć.
- Hmm... Jak pannę młodą~! - zażyczył sobie. - Zawsze byłem ciekaw jak to jest~! - Uśmiechnął się wesoło i przytulił do Shizuo. - Shizu-chan~... Obiecaj mi coś. - poprosił go cicho.
- Co takiego? - Upewnił się, że ręce wampira dobrze oplatają jego szyję i pogłaskał go po głowie. O co mogło chodzić?
- Nie będziesz mnie chronił przed takimi sytuacjami. - mruknął. - Jeśli mogę ci się przydać, albo zwyczajnie tego potrzebujesz mogę takie rzeczy robić, jasne? - Spojrzał na niego poważnie. - Poza tym... - dodał ciszej. - Oddzielając mnie od takich sytuacji robisz mi krzywdę... czy tego chcesz czy nie. - mruknął
- Dlaczego krzywdę? - spytał, podnosząc go jednym, sprawnym ruchem i niosąc między drzewa. - Niby dlaczego miałbym cię wykorzystywać do takich celów...?
     Co za durny pomysł... Oczywiście, że zamierzał go chronić. Nie pozwoli mu się narażać.
- Nieważne jak bym chciał... to moje jedyne źródło pokarmu, pamiętaj Shizu-chan~... - przypomniał mu. - Muszę to robić... Krew od ciebie na pewno nie wystarczy... - westchnął. - Więc wykorzystywanie mnie przyniesie korzyści nam obu~! - Uśmiechnął się wesoło. - Poza tym ja się zregeneruję, ty nie, bezpieczniej żebym to ja w takich sytuacjach brał atak na siebie. - mruknął wtulając się w Shizuo. Naprawdę przyjemnie było być niesionym.
- Więc wolę cię zawołać, jak już sam załatwię sprawę. Większość krwi zostanie. - odparł obojętnym głosem. - Sęk w tym, że mnie nie da się zranić, a jak już się da, to i tak nie ma większego znaczenia, bo rany na mnie szybko się goją. Pozwól mi walczyć. Za to sam będziesz potem rósł w siłę. A jak udowodnisz mi, że masz dość siły, mogę cię dalej wykorzystywać. Jasne? - Uchylił siebie i jego przed niską gałęzią. Korzyści Izaya nie straci, a i tak nic mu się nie stanie, rozwiązanie idealne.
- Nie jestem dzieckiem które trzeba prowadzić za rączkę Shizu-chan! - upomniał go, niezadowolony. - Widziałem więcej niż ty kiedykolwiek widział będziesz. Nie pozwolę ci się tak narażać. Może jeszcze nie zauważyłeś ale to, że nie czujesz ran wcale nie znaczy, że ich nie masz! To samo ze złamaniem! Nie mogę ci oddać mojej siły więc po prostu pozwól mi zrobić to samemu...
- Dzięki za przypomnienie. Ale widzieć a coś potrafić to dwie różne rzeczy. Jeśli chodzi o umiejętności bojowe, ilu ludzi zabiłeś? A ile wampirów? Nie kłóć się, proszę. - burknął. Naprawdę nie chciał wyciągać teraz tego tematu... - Możesz walczyć ze mną, ale nie sam. Chociaż tyle, dobra?
- Tak jak w czasie stosunku z tobą liczę na moje naturalne zdolności~! - zachichotał, rozbawiony. - Powinieneś raczej zapytać ilu ludzi, a ile wampirów udało mi się nabrać, zmylić i ilu uciekłem~! Miałbym pokaźne statystyki~! - zachichotał obejmując blondyna mocniej za szyję. - Ale jeśli upierasz się mogę walczyć razem z tobą~!
- No tak, przynajmniej ucieczki masz opanowane. - Uśmiechnął się lekko. - Skoro to już mamy omówione, nie dyskutujmy o tym więcej. - Chyba, że jakiś przeciwnik będzie ci zagrażał, dodał w myślach. - Teraz idziemy... Pograć, a ja coś zjem... - Nie jadł śniadania, a tu już właściwie dawno zastało ich południe... Doszedł w spokoju do domu i postawił Izayę na podłodze. - No, więc idź, potasuj karty, czy coś, a ja poszukam sobie czegoś do chleba. - zadecydował.
- Ne, zrobię ci coś~... Odpocznij. - zdecydował wesoły wbiegając do domu. W kuchni ubrał na siebie fartuszek i wybiegł do ogrodu. Znalazł sałatę, pomidora. Potem do kurnika po jajka. Wrócił dumny z siebie i rozpoczął pracę nad kanapkami, by ostatecznie położyć ich spory stosik przed blondynem. - Trzymaj Shizu-chan~! Jeszcze dwieście lat temu pomidory były uważane za trujące, a kościół nazywał je owocem szatana~! - Uśmiechnął się przytulając Shizuo od tyłu. - A wiesz co jest najlepsze~... - szepnął mu do ucha. - Że są afrodyzjakiem i wzmagają potencję~! - Zachichotał i usiadł na swoim fotelu.
- Kościół mówił wiele dziwnych rzeczy... Ale czego ja się od ciebie dowiaduję, to nowość. - parsknął. Sięgnął po kanapkę i odgryzł kęs. - Dobła... - Zaczął jeść tak szybko, że w parę chwil zniknęła spora część tego, co dla niego zrobił Izaya. Był strasznie głodny i wspaniały smak jedzenia był dla niego teraz niczym niebo w ustach. - Dzięki... - mruczał między jedną a drugą kanapką. Teoretycznie powinien się pomodlić, ale Izayi pewnie by to przeszkadzało, dlatego od przyjścia tutaj rozmawiał ze swoim szefem na górze jedynie w myślach, dziękując przed jedzeniem i inne takie, jak go nauczono.
 - I jak~?- Izaya chcąc przerwać bardzo namiętny związek Shizuo i talerza z kanapkami usadowił się blondynowi na kolanach. - Działa coś~? - spytał go zaciekawiony. W końcu nigdy nie mógł tego sprawdzić, a był bardzo ciekawy.
- Pyszne. - Gdy zorientował się, że Izayi nie o to chodzi, objął go ramieniem i wtulił w siebie. Najedzony od razu miał lepszy humor, to co mu szkodziło? - Nie podnieca mnie pomidor i nie działa w żaden inny sposób, tak sądzę. - zaśmiał się. - Ale to chyba lepiej, nie? Mieliśmy teraz grać, a nie robić coś innego... - Uśmiechnął się w myślach. No jasne, bo grać oczywiście, że jest ciekawiej...
- A co to szkodzi żebyśmy grali na zadania z tym związane~? - Spojrzał na Shizuo najniewinniej jak tylko potrafił. - Ale jeśli nie działa~...- westchnął teatralnie. - To chyba nici z podsycania twojego pożądania~! - zachichotał. - I z twoich szans na wygraną też~! - Pstryknął go lekko w nos.
- Czekaj czekaj, jeszcze wygram i będziesz tańczył przede mną nago. - Zaśmiał się, już całkiem rozluźniony. Niebezpieczeństwo chwilowo zażegnane, brzuch pełny, czego chcieć więcej...? - Siadaj naprzeciwko i dawaj karty. - zarządził, zacierając ręce.
- Hahaha~... No to teraz nie wiem czy starać się wygrać czy przegrać... Chociaż... Jak wygram zrobię ci coś o wiele gorszego~! - Wyszczerzył się wrednie i zaczął rozdawać karty. Zapowiadała się świetna gra. - W sumie... - zastanowił się na głos, nie przestając rozdawać. - Mawiają, że kto nie ma szczęścia w miłości ma je w kartach... I tak zawsze tłumaczyłem moje wygrane~... Chyba będę musiał zmienić wymówkę~! - Zachichotał raz jeszcze i podniósł karty ze stolika. - No to dawaj Shizu-chan co tam masz~?
- No proszę, jakoś wątpię w takie przysłowia... Zmieniam dwie. - Odłożył dwie karty i wziął ze stosiku dwie inne. - "Gorszego"? Ciekawe, jak mógłbyś mi zrobić coś gorszego, nie wierzę... - Uśmiechnął się do Izayi. Miał full'a - trzy takie same karty i parę takich samych. Nieźle.
- Nie uśmiechaj się tak, od razu się zdradzasz. - mruknął do niego, wymieniając jedną kartę. - A wracając do strasznych rzeczy~... Mógłbym ci kazać robić "to" sobie samemu tak długo jak miałbyś na to siłę~? - zagroził zabawnie. - Zmieniam jedną. - dodał do wcześniejszego ruchu, w którym odłożył dwójkę, wziął dziewiątkę. Czwartą dziewiątkę. Jednak nie zmienił wyrazu twarzy. Mruknął tylko do kart jakby to zrozumiał, co jest na nich napisane. - Co sądzisz o takiej karze Shizu-chan~?
- Sądzę, że wolałbym oddać fant. - parsknął śmiechem. - Nie ma mowy o tym, żebym to zrobił... - Popatrzył raz jeszcze na swoje karty. - To sprawdzam. - Położył karty na stół.
- Full... Nieźle~! - gwizdnął z podziwem. - Ja mam tylko dwie pary~... - mruknął zawiedziony. Poczekał, aż Shizuo uśmiechnie się w pełni zadowolony i wtedy dodał: - Dwie pary dziewiątek~! - dodał pokazując karty. - Ojej czyżby to była kareta i biedny Shizu-chan musiał coś wybrać~? - Uśmiechnął się wrednie wachlując przy tym swoimi zwycięskimi kartami. Zaśmiał się złośliwie. - No to jak, zadanie czy fant~? Obiecuję, że nie będzie aż tak straszne jak zapowiadałem~! - zadeklarował się.
- Doprawdy... - mruknął, marszcząc brwi. No fajnie, on się uśmiechał z zadowolenia, a Izaya sądził, że zdradza swoje karty... Ale że miał lepsze, tak to się nie bawił! - Nie tak strasznie? No ciekawe... Dobra, zadanie. - Nie mógł pokazać, że się boi przecież...
     Izaya uśmiechnął się wesoło i podszedł do blondyna uprzednio odkładając karty na stolik. Uśmiechnął się wesoło i usiadł mu na kolanach. Wskazał na swoje usta.
- Spróbuj sprawić, żeby zabrakło mi powietrza~! Masz trzy podejścia albo dajesz fant~!
- Ooo nie, to jest podchwytliwe... - Uśmiechnął się. Już raz próbował. - Oddychanie nie jest ci potrzebne, więc mi się nie uda... - Pocałował go, ale krótko. - Wychodzi na to, że mam dać fant? - Uniósł brew, wciąż rozbawiony. - Czy spróbujesz czegoś innego?
- NIE! - zaprotestował. - Masz spróbować, trzy razy najmocniej jak umiesz. - Popatrzył na niego pewnie. - Jak uznam, że zaparło mi dech nie musisz nic oddawać, to jak~?
- Ach, tak...? - Popatrzył na niego uważnie. - No, jak tak... - westchnął i dla odmiany przyciągnął go do siebie. Zaczął go całować delikatnie, stopniowo coraz zachłanniej. Objął go w pasie, ale po chwili nawet nie do końca świadomie, bardziej instynktownie, zjechał dłońmi na jego pośladki, masując je i ściskając od czasu do czasu. Nie tyle chciał wygrać, co naprawdę chciał, żeby mu się podobało.
     Izaya objął go mocniej zażarcie oddając pocałunek. Nie spodziewał się ze zostanie złapany za tyłek, ale przyjął to co robił Shizuo mrucząc z zadowolenia. Uniósł się trochę by Shizuo miał lepszy dostęp do jego pośladków. Tak było naprawdę dobrze.
     Blondyn skończył dopiero po dłuższej chwili. Dobrze, że skończył tylko na tym i się nie zapędził bardziej... Jemu samemu brakowało już trochę oddechu. Mimo to oblizał wargi i spojrzał na bruneta wyzywająco, starając się oddychać przez nos. Usadził go wygodniej na swoich kolanach.
- I co, podobało się? - Przekrzywił lekko głowę.
- Bardzo~! - przyznał od razu. - Ale jeszcze tchu mi nie zaparło, więc~... podejście numer dwa~! - zarządził, cierpliwie czekając aż najpierw Shizuo odetchnie.
- Koniec końców i tak każesz mi oddać ten fant, nie...? - Pochylił się i zaczął już całkiem gwałtownie, po prostu dobierając się do wnętrza jego ust i badając je dokładnie. Przytrzymał jego policzek, czując, jak po jego palcach przesuwają się ciemne włosy, łaskocząc lekko.
     Izaya chciał odpowiedzieć że "oczywiście, a jak ty byś chciał~?" jednak został rozproszony przez wargi blondyna.
     Tym razem Shizuo postarał się jeszcze bardziej i całował go dłużej. Gdy się oderwał był już całkiem zmęczony i, co dziwne, usta lekko go pobolewały od zbyt długiego pocałunku. Ale mimo wszystko był zadowolony i gdyby nie to, że brakowało mu powietrza, całowałby go dalej.
- Mmm... No coraz lepiej Shizu-chan~! - zgodził się. - To jak, do trzech razy sztuka~?
- Mhmmmmm... - mruknął Shizuo, przyciągając go i jednocześnie samemu się nachylając. Tym razem już na same zakończenie, tylko łagodnie muskał jego usta. Niemal czule, powoli, ocierając się co chwila lekko o jego tors. Normalnie nie ciągnęło go zbytnio do takich pocałunków, ale po tych dwóch bardziej spontanicznych i szalonych chciał zrobić coś delikatnego dla równowagi.
- Co ty robisz~... - westchnął, gdy ten dziwnie przyjemny, lekki pocałunek się skończył. - Myślałem, że Shizu-chan jest typem osoby która walczy do końca, nawet jeśli walka wydaje się nie do wygrania~! - westchnął, wtulając się w niego jeszcze przez chwilę. - Do-brze~! W takim razie poproszę o fant~!
- Skoro jest nie do wygrania, to przed przegraniem mogę robić, na co mam ochotę. - odparował. Zdjął płaszcz, jakkolwiek niewygodne to było z Izayą siedzącym na kolanach. - A co, nie podobało ci się?
- Podobało~! Choć jako fant wolałbym koszulę~... - mruknął niechętnie przyjmując płaszcz. - Widać musimy rozegrać jeszcze partyjkę~...
- Jeszce całkiem sporo. Mówiłem przecież, że cię ogołocę ze wszystkiego. - Uśmiechnął się perfidnie. - Siadaj na swoje miejsce, rozdaję...
- Ty tak dosłownie~? - zachichotał, ale posłusznie usiadł. - Czyli nie urządzają cię zadania, a wolisz fanty~? Szkoda... - mruknął.
- Coś ty... Same fanty to nie taka zabawa. - Uśmiechnął się pod nosem. Choć tu była mowa o wampirze, zadanie typu "przynieś gniazdo os" które kiedyś wymyślił nie było problemem... No to co miał mu wymyślić...?
- To dobrze~! - Wziął karty i uśmiechnął się się lekko. - Bo coś mi się wydaje, że mam strita~!
- Blefujesz. - Popatrzył na niego znad kart. Wymienił jedną. Poker...? No ciekawie. - Sprawdzam.
- Mhm~! Zobacz Strit w kolorze~!!! - zachichotał, rozkładając karty. - Dziesiątka, walet, dama, król i as~! Jeszcze nigdy nie był taki ładny~! - Cieszył się jak dzieciak oglądając kolejno wszystkie karty.
- Oż ty... - Zmrużył oczy. Nie no, on musiał coś kantować... Na pewno coś kantował!!! - I co teraz? - Wbił w niego całkiem nieruchomy wzrok. - Zadanie. Słucham.
- Nie złość się...? - zapytał niewinnie. - Powiedz mi, jakie zadanie miałeś przygotowane dla mnie~? - poprosił przysuwając się bliżej Shizuo.
- No to ciekawe zadanie... - parsknął. - Szczerze mówiąc, byłem ciekaw, czy byłbyś w stanie teleportować się na ułamek sekundy pod sufit. - Uśmiechnął się i oparł głowę na dłoni, a dłoń na podłokietniku. - No i się nie dowiem...
- Jasne~! - Uśmiechnął się wesoło i uniósł palec w górę. - Patrz~! - poprosił, a gdy Shizuo przestał na niego patrzeć szybko wzleciał pod sufit. - I jak? - zapytał przestając latać i spadając na kanapę.
- Niczym motyl. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - No ciekawie, ty wygrałeś, a spełniasz moje życzenie... - zauważył. - Tak to możemy grać dalej... - Puścił mu oko i znów przetasował karty.
- Bo byłeś zły~... - mruknął znów tasując karty. - Poza tym co mógłbym ci kazać zrobić żeby dostać twoją koszulę~? - zastanowił się jakoś subtelnie pomijając fakt, że mógł kazać blondynowi ją po prostu oddać.
- Nie, nie jestem... - zaprzeczył, przyglądając się temu, jak teraz to brunet tasuje karty, a potem je rozdaje. - Pewnie cokolwiek. Najłatwiej byłoby o to poprosić. - Popatrzył na niego z rozbawieniem. - Ale nie sądzę, żeby udało ci się wygrać tyle razy pod rząd...
- Ale gdybym poprosił nie byłoby zabawy! - poskarżył się oddając blondynowi ostatnią kartę. - Zobaczymy! Jestem mistrzem nieszczęśliwej miłości więc kart też~! - zapewnił.
- W takie przesądy to ja nie wierzę. - zapewnił go. Wymienił trzy karty. - Skoro nie widzisz w tym zabawy... Może wymyśl jakieś trudne wyzwanie. A nóż mi się nie uda. - Zachował pokerową minę na czas patrzenia w karty.
- Może masz rację~... - westchnął patrząc na karty. Odłożył trzy. - Może zacznę cię kopiować? To zabawne~... Wymieniam trzy.
- To nie jest gra na kopiowanie. - odpowiedział spokojnie. Miał tylko trójkę... Nie chciał się denerwować.
- No dobrze~! - zgodził się wesoło. - Sprawdzam skoro ty nie chcesz tego zrobić~!
- No? - Położył karty na stół. Przecież to niemożliwe, żeby Izaya cały czas miał takie świetne karty... Zwykle nikomu nie udawało się zdobyć nawet nic większego niż trójka!
- No i chciwość mnie zgubiła~... - westchnął teatralnie rozkładając na stoliku dwie pary. - No cóż, musisz mi chyba dać jakieś zadanie Shizu-chan~! Pamiętaj, że nie muszą być takie grzeczne jak ja wymyślałem~! - zapewnił odkładając karty. W napięciu czekał co takiego Shizuo wymyślił.
- Grzeczne? - parsknął. - Zwykle to ja wymyślam zadania typu "przynieś mi trzydzieści mrówek" czy coś podobnego, co po prostu wymaga zdenerwowania się... Ale chyba i tak jest grzeczne, nie sądzisz? - No cóż, ciężko było ukryć, że cieszył się z wygranej... A tak poza tym, to swoim zadaniem chyba nie trafiał w gusta Izayi. - Więc i teraz pewnie będzie grzeczne... - Zastanowił się. - Daj mi chwilę... Co by ci wymyślić... - westchnął. Zwykle to zajmowało chwilę, ale dla Izayi zrobienie tego, co dla przeciętnego człowieka trudne, było łatwe...
- Dać ci chwilę...? To jest zadanie~... - jęknął rozczarowany. - Nu-dy~! - mimo to grzecznie przysiadł się na podłokietniku fotela Shizuo i czekał.
- Nie, to nie było zadanie. - zaprzeczył w zamyśleniu. - Może... W sumie...? - Zerknął na niego. Skoro sam dostał niewykonalne zadanie, to czemu by nie? - Masz trzy szanse - uśmiechnął się złośliwie - na wywołanie u mnie rumieńców. - Innymi słowy, nie ma szans, pogratulował sobie w myślach.
- A~! To będzie fajne~... - mruknął. - Widziałem je u ciebie dwa razy, choć małe, zobaczymy czy się uda~! - zachichotał i wskoczył na Shizuo zaczynając go łaskotać.
- Co... Ej... Nie, tak to nie ma... - zaśmiał się. No nie spodziewał się tego... Izaya akurat dość celnie trafił z łaskotkami. Jednak Shizuo pośmiał się trochę a i tego po chwili zaniechał, zwyczajnie przestając. Nie zarumienił się.
     Izaya nie czekając aż Shizuo odetchnie mocno go pocałował. Blondyn już był na bezdechu, teraz też nie mógł go złapać a co za tym idzie mimowolnie się zarumienił gdy tylko brakowało mu tlenu.
- Wygrałem~! - mruknął odsuwając się od niego po chwili. Z dumą przyglądał się rumieńcom Shizuo. Tak, to był niecodzienny widok.
- No chyba żartujesz... - warknął, dotykająjac swojego policzka. Cholera, że też ludzie rumienili się nie tylko od emocji... Tak miałby wygraną w kieszeni... - Dobra... Ja tasuję. - burknął. - Poza tym, zauważyłeś, że po każdej rundzie siedzisz na mnie...? - zauważył niby mimochodem.
- Oczywiście~! Jestem zbyt delikatny żebyś to ty siedział na mnie więc to jedyne wyjście~! - mruknął zadowolony wracając na miejsce. - A jeśli chodzi o rumieńce to mogłem jeszcze spróbować zrobić najsłodszą, albo najbardziej proszącą pozę jaką umiem, ale wtedy byś się podniecił i nici z dalszej gry~! - westchnął zawiedziony. - Nie żeby mi się to nie podobało. - Puścił mu oczko. - Po prostu chcę koszulę~!
- Chyba nie uważasz, że podniecam się jak jakiś wyrostek na sam widok jakiejś słodszej miny...? - Uniósł brew pytająco. No chyba, że nie miał go za tak łatwego, prawda? Lepiej dla niego, żeby nie miał. - A na tę koszulę to chyba poczekasz, bo tak łatwo jej nie zdejmę. - dodał przekornie. A co... Skoro ją chciał, musiał się trochę wysilić.
- Oczywiście, że nie mam cie za łatwego~! Równocześnie uważam, że jestem najsłodszym stworzonkiem na planecie~! O ile się postaram~! - mruknął. - Ale jeśli nie chcesz oddawać tej koszuli to dobrze~... - Zagramy na poważnie~!
- Nie wiem, jak chcesz grać na poważnie w grze, w której wszystko zależy od rozdania... Bez oszustw... - Zmrużył oczy. - Ale powodzenia. - Potasował, rozdał i wziął sobie kolejną kanapkę. Przegryzając ją zastanawiał się, jak niby Izaya wyobraża sobie, że miałby się napalić od jednej pozy.
- Normalnie~! Będę wymyślał zadania które skłonią cię do oddania fantów aż w końcu dostanę koszulę~!
- O ile wygrasz. - zauważył. Wymienił jedna kartę.
- O ile~! - zgodził się wesoło. Też wymienił jedną.
     Dla blondyna to wyglądało jak zwykłe papugowanie, ale nic nie powiedział. Miał tylko trójkę... A tak liczył chociaż na dwie pary. Jednak i tego nie skomentował . Skończył kanapkę, przyglądając się swojemu chłopakowi. No nie miał nawet jak powiedzieć, że sprawdza. Nie przemyślał tego...
Izaya pomruczał chwilę, pohymkał i podrapał się po głowie ostatecznie zmieniając to jak karty są ułożone. - To teraz jest ładnie~! - Uśmiechnął się do siebie. - sprawdzam, popatrz~! 5, 4, 3, 2, as~!!!
- As w pokerze jest wyższy od króla. - przypomniał mu, uśmiechając się. - No cóż, ja mam trójkę... - rzucił karty na stolik.
- Nie zawsze~! Uznaje się, że może być kartą wysoką lub niską~... - poprawił Shizuo.
- Zawsze grałem na to, że jest wysoką... - burknął, a uśmiech zszedł mu z twarzy. - A zresztą, jak wolisz! - rzucił swobodnie. - I tak wygram... Dawaj zadanie.
- Hahaha~... Łatwo się poddajesz~! - stwierdził. - Gdybyś się wykłócał może bym się z tobą zgodził, a tak~... - Wzruszył ramionami. - Zadanie... Zadanie... Może... - wyszczerzył się wrednie. Naprawdę chciał tę koszulę! - Spraw żeby mi stanął, ale bez żadnego dotykania mnie, jak nie, jako fant proszę o koszulę~!
     Shizuo wytrzeszczył oczy, nie wierząc w to, co usłyszał. Że niby jak...? Że co...? Cholera. Dlaczego się nie wykłócał, jak miał okazję...
     Wpatrzył się w niego niechętnie. Nie no, mistrzem perwersji na odległość i to jeszcze na zawołanie nie był...
- Fant jest dowolny, chyba, że zadaniem jest oddanie konkretnej rzeczy. - przypomniał mu. Cóż, ostatnia linia ratunku? Nie pozwoli sobie na przegraną tak łatwo... Ale cholera, jak niby miał to zrobić nie dotykając go?
- Może i dowolny, ale została ci koszula, spodnie i bielizna~! Koszula to najlepsze wyjście~... Choć mógłbyś spróbować, nie mam nic przeciwko jeśli zadanie wykonasz~! Jestem ciekaw jak~...
- I buty. - Odwrócił wzrok. To było żałosne. Ale naprawdę nie miał pojęcia, jak. W życiu nie próbował czegoś takiego, więc nie wiedział. Cholera! Chrzaniona bezradność. Chciał wygrać a nie znał sposobu, a nawet jak jakiś przychodził mu do głowy... Jakoś nie potrafił się zmusić do wykonania żadnej z tych rzeczy... Cholera!
- Wlazłeś mi w butach na dywan!- krzyknął Izaya podrywając się z miejsca. zaczął oglądać powstałe szkody. - Bo będziesz to czyścił na kolanach... - zagroził.
- Ta, nie mam nic przeciwko. Ale wytarłem. - Wzruszył ramionami. No co, miał za każdym razem ściągać buty...? Zresztą może to sprzątnąć, jak coś nabrudzi... - Wracając... Widzisz, koszula nie jest najlepszym wyborem. - prychnął. No co? Nie da się przekonać.
- Nie ma mowy, ściągaj ale już! I więcej nie waż mi się w nich chodzić. Myślisz, że jak ciężko jest dbać o stuletni dywan... - No może przesadził z tym stuletnim, ale dywan był bardzo stary. - Na pewno przeżył już swoje najlepsze dywanie lata, a teraz nie niszcz mu starości. Zdejmuj buty i wykonuj zadanie.
- A to już jest manipulacja... Ściągnę, ale nie muszę wykonywać zadania, co ty na to?
- Nie! - zaprotestował. - Butów nie powinno się mieć ubranych w domu, więc to twoja wina, że nie zdjąłeś wcześniej. - prychnął. - Próbuj, na pewno masz jakiś pomysł na wykonanie zadania~!
- Wredny... - fuknął, zrzucając buty. Żeby nie było więcej narzekań, zabrał je i odniósł poza strefę dywanu. - Cóż... - Usiadł z powrotem. Nadal nie zamierzał się poniżać, więc po prostu powoli zaczął ściągać koszulę. - Może i to nudne, ale chyba nie mam wyboru. - mruknął ciszej.
- Nic nie wymyśliłeś~... - jęknął rozczarowany. - Chociaż spróbuj~... - westchnął.
- Śmiałbyś się. - mruknął, nie przerywając walki z guzikami. - Nie mam zamiaru. Byłbyś w tej roli tysiąc razy lepszy, ja się do tego zwyczajnie nie nadaję.
- A jeśli obiecam, że nie będę~? Chociaż spróbuj no~oo. - jęknął wiercąc się na fotelu. - Co ci szkodzi...
- Dużo szkodzi. - zniecierpliwił się. Jednak przestał, nim rozpiął ostatnie dwa guziki. Westchnął i wpatrzył się w niego spokojnie nieodgadnionym wzrokiem. Nie będzie się śmiał...? Akurat... - Dobra... To poczekaj... - mruknął, wstając i wychodząc z pokoju.
     Izaya spojrzał zdzwiony za blondynem, ale grzecznie na niego czekał.
     Było mu gorąco. Tak, Shizuo zdecydowanie było gorąco. Sam nie wiedział, czy to ze złości, czy może ten raz w życiu się stresował. Boże drogi, stresował się? Nie, coś musiał sobie wymyślić. Przysiadł na chwilę na stole w kuchni i wpatrzył się nieruchomym wzrokiem w mleko. Raz się żyje i raz w życiu robi się daną rzecz, jeśli jest głupia, prawda? No wiec robi to pierwszy i ostatni raz.
     Napełnił szklankę mlekiem i wrócił do pokoju. Oparł się o framugę drzwi. Rzucając spokojne, niemal znudzone spojrzenie brunetowi, wiedział, że ten i tak pewnie ma z niego niezły ubaw. No cóż... Chciał zobaczyć go podnieconego samym jego widokiem, ale to i tak chyba nie należało do rzeczy, które potrafiłby zrobić...
     Westchnął cicho, wypił całe mleko, co nieco go uspokoiło i rozpiął bluzkę do końca, po czym rzucił ją wampirowi.
- Rezygnuję. - Usiadł i odstawił szklankę na stolik. - Nic z tego. - W końcu tylko zbłaźniłby się bardziej. Już porażka była mniejszą hańbą niż nieudolnie próbować zrobić coś, czego za Chiny się nie umie i nigdy nie będzie umiało. Przynajmniej w jego przekonaniu. Ośmieszył się, ale ośmieszył się mniej, niż zrobiłby to, widząc Izayę hamującego śmiech.
- Cooo~... - jęknął rozżalony. - westchnął łapiąc koszulę. Zdjął swoją i ubrał tę blondyna. - Choć nie tego się spodziewałem mam fant~! - Uśmiechnął się. - Ne Shizu-chan powiedz, miałeś jakiś fajny pomysł, tylko się wstydziłeś, czy kompletnie nic~?
- Nie był fajny. - Wzruszył ramionami. Nienawidził przegrywać. - I wcale nie tak, że się wstydziłem. - poprawił go spokojnie. Zebrał karty i zaczął je tasować, po czym je rozdał. Jeszcze nie skończyli.



2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przerwano w najlepszym momencie xd Oczywiście, że wyzdrowiałam, Izu-chan, po takiej dawce humoru, a śmiech to przecież najlepsze lekarstwo ~ Rozdział jak zwykle awwwww, bo wampirek OωO Nawał roboty w maturalnej + zawodowe egz, ale takie chwile ze słodkim shippem to wynagradzają ~
    Cierpliwie czekam na następną część ^^
    Ja ne ~

    OdpowiedzUsuń