Hej, jak może już wiecie "Kajdanki" w obecnym kształcie się na blogu nie pojawią. Dziękuję tej jednej osobie która kliknęła na nie~! Choć według Inu-chan to było perfidne, ale co tam~! Pewnie będziemy próbowały napisać to jeszcze raz.... tym razem jak nie będą ginęły mi postaci które lubię w anime :c No to dziś rozdział 7 opowiadanie jest długie ale postaram się je skończyć jak najszybciej i dać coś co większej części z was się spodoba. A teraz nie przedłużając rozdział 7:
Po kilku komplikacjach i zmierzeniu tego wrednego gongu piorunującym spojrzeniem (niestety się nie rozpuścił, szkoda) jednak zaczął się nasz pościg~! Ach, jak ja się za tym stęskniłem, nie goniliśmy się od.... wczoraj, ale ja już chciałem znowu. Ta rozgrywka ze Shizu-chan'em jest uzależniająca~! I bardzo przyjemna~! Choć w Russia Sushi mam raczej mało miejsca... No trudno~! Jakoś sobie poradzę, w końcu to wielki i wspaniały JA~! Jak mógłbym sobie nie poradzić~? To przecież niemożliwe, jestem bogiem a bogowi wszystko wychodzi~!
- Ej gnido, masz mi powiedzieć co wczoraj się stało, tak na serio!!!! - wydarł się, rzucając we mnie krzesłem. Nie pamiętał, a mimo to twierdził, że nie mógł mnie pocałować, a to dziwne, ten jego instynkt jest taki... nie racjonalny, że ciężko określić co za chwilę się stanie~! Jakie to ekscytujące~!
Zamyśliłem się trochę i dopiero w ostatniej chwili zrobiłem unik przed nadlatującym krzesłem.
- Ej uważaj, mogłeś mnie zabić Shizu-chan~! - krzyknąłem, udając smutek.
- I taki był plan!!!
- To ty jednak czasem coś planujesz~? Twój jednokomórkowy móżdżek się jeszcze od tego nie przegrzał~? Jestem pełen podziwu~! - zaśmiałem się, robiąc unik... tym razem przed porcją sushi. O, ootoro~! Złapałem w locie mój przysmak i wsadziłem sobie du ust. Mmm~! Pycha~! Delektowałem się chwilę tym cudownym smakiem tuńczyka... Może zbyt długą chwilę, bo Shizu-chan zdążył mnie złapać... W dość dziwny sposób... Czy on chciał mnie przytulić~? - Shizu-chan, puść~! Miażdżysz mnie~! - pisnąłem, próbując się uwolnić... bezskutecznie. Z taką siłą nie tylko z łatwością by mnie powstrzymał, ale może i przy okazji połamałby mi żebra~! W sumie to ciekawe, czemu on jeszcze nad sobą panuje... No, trochę panuje~!
- Mam cię puścić? - zapytał, zdziwiony. - Złapałem cię, teraz jesteś mój, a ty chcesz mi teraz zwiać? Zapomnij Izaya, nie puszczę cię, przenigdy cię nie puszczę!!! - wrzasnął.
- Czy to ma być jakieś miłosne wyznanie~? - zapytałem z przekąsem. W sumie to dość głupie w obecnej chwili się z nim droczyć, ale przecież mnie jeszcze nie zabił, czyli czegoś chce, a skoro tak to mogę się trochę zabawić~! - Bo wiesz nie sądziłem, że od nie naćpanego Shizusia usłyszę coś takiego~! - mruknąłem, uśmiechając się szerzej. - Simon, zamontowałeś monitoring, prawda~? - krzyknąłem do Rosjanina. On spojrzał się na nas i zrobił wielkie oczy. Uśmiechnął się wesoło i odkrzyknął: - Jasne Izaya!!! - po czym zwrócił się do Tanaki, ale na tyle głośno byśmy i my usłyszeli: - Ja wreszcie rozumieć czemu Izaya mówić na Shizuo, Shizu-chan. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Tom prawdopodobnie spytał "Dlaczego?", bo Simon po chwili znów przemówił: - Ja chodzić na lekcje japońskiego i sensei mówić, że "-chan" mam używać tylko jak to być dziewczyna, albo moja miłość. Więc ja w to nie wierzyć dopóki ich nie zobaczyć. - Wskazał na nas ręką z dumą... W sumie to Shizuś dalej mnie przytulał... No tak, to w jakiś dziwny i pokręcony sposób ma sens~!
Spojrzałem na obecnych. Tom wypluł sushi, które właśnie miał w ustach. Simon wrzasnął "Tanaka-san sushi się zmarnować!" i zrobił niepocieszoną minę, a Shizuś? Shizuś skamieniał poraz kolejny. Chyba naprawdę nie lubi jak go określają mianem mojego chłopaka, a to szkoda~! Bo będę się w to jeszcze trochę bawił~! Kolejny raz rozluźnił uścisk, dzięki czemu mogłem się jakoś uwolnić. Wysmyknąłem się dołem. Shizu-chan jakby wtedy oprzytomniał, bo chciał mnie znowu złapać... No i cóż złapał... Choć raczej nie o to mu chodziło.
- Nie obmacuj mnie idioto, jest środek dnia i miejsce publiczne~! Ja wiem, że lubisz mój tyłek, ale poczekałbyś do wieczora~! - westchnąłem, odsuwając się na bezpieczną odległość. Nie wiadomo co takiemu perwersowi, który chwyta ludzi za pośladki w biały dzień, przyjdzie do głowy. Fuknąłem, udając obrażonego. W sumie to było strasznie zabawne, Shizu-chan i ten zbieg okoliczności i ta sytuacja która mi idealnie pasuje do kolejnego wkręcenia Shizusia, życie jest piękne~! A los zawsze jest po stronie boga~! Spojrzałem na blondynka.
- O ho ho, Shizu-chan dorobił się rumieńca... Nie spodziewałbym się tego po tobie~! Może będę go mógł zobaczyć też następnym razem, jak będziemy robić "to"~! Do kiedyś potworku~! - zachichotałem i wyszedłem z baru, zostawiając mojego skołowanego potworka samego z tymi zniszczeniami. A niech się pomęczy... Pewnie Simon i tak mu wybaczy twierdząc, że to "w imię miłości". Jak ja kocham ludzi~!
Przemierzałem tanecznym kokiem ulice Ikebukuro w poszukiwaniu pewnego wan'a. Jesli się chcesz dowiedzieć czegoś fajnego o gangach, to najlepiej znaleźć Dota-chin'a~! Poza tym, musiałbym jeszcze dowiedzieć się paru rzeczy od Eriki... Choć to zrobię przy okazji~! O, widzę ich, wychodzą ze sklepu~! A ta postać obładowana mangami i torbami to pewnie Dota-chin... Jak oni biedaczka wykorzystują... Oby mi się tylko nie wykończył, bo kto wtedy by mi dawał informacje~?
- Ohayo wszystkim~! - krzyknąłem, podbiegając do nich i robiąc piruet... Jak ja kocham zdziwione miny~!
- Iza-iza~! - pisnęła szczęśliwa brunetka.
- Izaya to ty? - spytał chłopak zza sterty komiksów. - Jakiś wesoły jesteś, stało się coś? - zapytał, próbując tak trzymać stosik mang, by ten nie przechylił się w żadną ze stron.
- Informacje za informacje~! - uśmiechnąłem się, zabierając z jego rąk tyle książeczek, by mógł zobaczyć mój perfidny uśmieszek. Wsadziłem je w ręce Togusy, który do tej pory stał beztrosko obracając w dłoniach kluczyki od wan'a. - Ale moje wspaniałe życie to temat na naprawdę długą rozmowę, a nie mam tyle czasu, więc mogę opowiedzieć co najwyżej krótko... Ale najpierw ty mi coś powiesz, co ty na to, Dota-chin~? - zapytałem, idąc koło całej paczki.
- Wolałbym, żebyś zamiast tych "informacji" nazywał mnie Kadota. - westchnął.
- Na to przystać niestety nie mogę, zawsze będziesz dla mnie Dota-chin'em i dla wszystkich naokoło też~! - Uśmiechnąłem się, widząc samochód.
Gdy podeszliśmy jeszcze bliżej Togusa wcisnął mangi Erice, a sam otworzył bagażnik. Dota-chin nie czekał na nic więcej, po prostu wrzucił książeczki do środka i zostawił je na wielkiej kupie... Mimo usilnych protestów Waker'a.
- No to teraz możemy pogadać~! - Zaklaskałem w ręce i pociągnąłem kolegę z liceum do ławki. Posadziłem go na niej, a sam położyłem się na niej, głową na jego kolanach.
- Od liceum nadal tak robisz? - westchnął, już nawet mnie nie zrzucając... To jakiś postęp~!
- Dota-chin jest wygodny~! Poza tym w tej pozycji nie kłamiesz~!
- Czy kiedykolwiek cię okłamałem?
- Nie, a kiedykolwiek rozmawialiśmy w innej pozycji o czymś w czym mogłeś mnie okłamać~? - zapytałem retorycznie. Odpowiedź była przecież oczywista~!
- Nie. - westchnął. - No więc co chcesz wiedzieć?
- Hmmm powiedz mi, myślisz że dałoby się Shizusia wcisnąć w taki kolorowy krawat~? - zapytałem zaciekawiony. W tym samym czasie Erika pisnęła, nie wiem czy czytała jakąś mangę, a może widziała nas, albo tak jak ja wyobrażała sobie Shizusia w różowej koszuli i krawacie~!
- Na ten temat się nie wypowiem. - Zamachał rękoma w geście "ja nic nie wiem, nic nie powiem, nie chcę zginąć". No i w sumie mu się nie dziwiłem, wszyscy boją się szału Shizusia~! No, wszyscy oprócz mnie~!
- No dobra, to może inaczej, znasz kogoś kto mógłby mi załatwić taki fajny tęczowy krawat~?
- Nie musisz szukać daleko. - westchnął Walker. - Erika sympatyzuje z tym gangiem, pewnie ma z 5 takich krawatów.
- Walker~! - Brunetka przytuliła się do niego, zostawiając na jego szyi ślad w postaci krawata. To samo zrobiła z resztą jej paczki, ostatni dostał się mnie~!
- He he he jak wyglądam~? - zapytałem, siadając na Dota-chin'ie.
- Świetnie, ale zamiast Dota-chin'a powinien tu być Shizuo. - Zamyśliła się.
- Nie Dota-chin tylko Kadota... Zaraz, czemu Shizuo??? - zapytał wystraszony.
- Nie uważacie, że oni byliby świetną parą??? - rozemocjonowała sie dziewczyna. - Ale teraz to wygląda tak jakby Iza-iza zdradzał Shizusia, więc macie przestać tak siedzieć. - zażądała. Posłusznie zszedłem z kolan mojej byłej poduszki.
- Nie martw się Erika-chan~! Shizuś to zupełnie inna liga~! - zachichotałem. - Nie powiem ci nic więcej, dopóki się nie dowiem wszystkiego o kolorowych krawatach~! - zastrzegłem.
- Oby było warto. - westchnęła.
- Obiecuję ci, że nie pożałujesz~! - zapewniłem, uśmiechając się chytrze. - I jest nawet dowód na potwierdzenie moich słów... No więc jak~? - zapytałem, pewien wygranej.
- No dobra~! - Uśmiechnęła się i zaczęła opowiadać o tęczowych krawatach. Dowiedziałem się, że faktycznie są na "wojennej ścieżce" z czarnymi beretami, że prawdopodobnie każdy bar dla gejów w tej okolicy jest jakoś z nimi powiązany (Fajnie co nie~? Zaczęli od rozrywki dość... niszowej... ale jako, że to Japonia to nikt im nie zabroni~!), że oba gangi mają porównywalną ilość członków i że większość ludzi do nich należących to przedział wiekowy 17- 26... To Shizuś się jeszcze mieści~! Poza tym krawaty obawiają się, że czarne berety poproszą o pomoc żółte szaliki~! No cóż, Kida wiadomo po której stronie stanie... A ja go tylko zachęciłem, pokazując mu dziś rano, że jestem "zainteresowany" Shizusiem nie tylko jako wrogiem~! To mądry chłopak, na pewno będzie chciał mi zrobić na złość i będzie walczył przeciw krawatom... A wtedy interweniuje Erika, a potem ja i zobaczymy co zrobi biedny, skołowany Masaomi~! Jak ja uwielbiam tego chłopaka~! Jest takim dobrym pionkiem~! I takim zabawnym~!
- No Iza-iza teraz twoja kolej~! - pisnęła szczęśliwa.
- Jeszcze nie wiem wszystkiego, co chcę... Ale zgoda, umowa to umowa~! Shizu-chan mnie dziś przytulił i pocałowałem dzisiaj Shizu-chan'a... I zrobił coś jeszcze, o czym raczej wstyd opowiadać~... - Tu spiekłem udawanego buraka. Ja ja kocham moje umiejętności aktorskie~! Spojrzałem na zdziwione twarze moich przyjacół.
- Nie wierzę, gdzie masz jakiś dowód? - Walker oskarżycielsko wskazał na mnie palcem. Kolejny blondyn, który we mnie nie wierzy... Zacznę mieć zaraz jakieś kompleksy~!
- Uspokój się~! - westchnąłem, unosząc w górę ręce w obronnym geście. - Nie musisz mi wierzyć~! A dowód mam, powiem wam nawet gdzie, ale najpierw chcę jeszcze usłyszeć jedną ciekawą rzecz~! Ne Karisawa, odpowiesz mi na to pytanko~?
- Tak, już zaraz tylko powiedz gdzie dowód~! - piszczała podekscytowana dziewczyna.
- No więc...~! Powiedz mi, czy wiesz kim jest "wielki seme"~? - zachichotałem. Jak można tak nazwać przywódcę gangu~? - A jeśli nie wiesz, to mam też inne pytanko, zamiast tego~!
- Więc daj inne, lidera nigdy nie widziałam. - zasmuciła się. - Można go spotkać tylko na zamkniętych spotkaniach gangu... Daj to inne pytanie!!! - prawie błagała. Jakie to fajne~! Człowiek tak desperacko pragnący czegoś co wiem tylko ja, piękne~!
- No więc powiedz mi w takim razie... W sumie Dota-chin na to również może odpowiedzieć~! Czy te wasze gangi kupowały ostatnio coś wielkiego~?
- No tak, wykupywali magazyn w porcie~! - Uśmiechnęła się, znając odpowiedź. - Choć nie wiem dlaczego... A teraz gdzie to jest!!! - wrzasnęła, potrząsając mną.
- Poproś Simona o monitoring z dzisiejszego poranka w Russia Sushi... I weź kopie dla mnie~! - krzyknąłem, wyrywając się jej z uścisku - A i dam ci dobrą radę... Jak nie chcesz, żeby Shizuś rozwalił pół miasta, to lepiej żeby nikt mu nie proponował wstąpienia do tęczowych krawatów. Na razie~! - Pomachałem im, wspinając się na pobliską drabinkę przeciwpożarową.
- Iza-iza skąd wiedziałeś o czym myślałam~? - zapytała ciekawa.
- Obchodzi cię bardziej to, czy wideo w którym Shizuś mnie obmacuje~? - zapytałem się szczęśliwy. Widziałem 3 zdziwione i skołowane spojrzenia... I jedną Erikę, która dostała krwotoku z nosa. No cóż, jakoś sobie poradzi~! Wspiąłem się na dach słysząc jeszcze...
- Togusa pakuj swój tyłek do auta, Walker uprzątnij te mangi, Dota-chin pomóż mu, za 3 minuty ruszamy do Simona!!!
Zachichotałem, odbiegając dalej. Jak to cudownie po raz kolejny wrabiać Shizu-chan'a~! O właśnie, moja bestyjka~! Gdzie też on mógł pójść~? Przeskoczyłem jeszcze przez dachy kilku budynków, nim zobaczyłem złotą czuprynę idącą boczną uliczką do mieszkania pewnego potworka~! No to musi być on~! Podszedłem bliżej i słuchałem~! Nie do wiary, Shizuś tak zamyślony, że mnie nie wyczuwa, to jakiś cud~!
- Przespałem się z Izayą, przespałem się z Izayą, przespałem się z Izayą... - powtarzał jak mantrę, idąc dalej. Pusty wzrok wbił w ulicę przed sobą... Dziwnie było widzieć go takim... Nie wkurzonym... To było nienormalne, no weź potworku wracaj, drzyj się na pół dzielnicy, ja się za tym tak stęskniłem~! - I CO NAJGORSZE TEGO NIE PAMIĘTAM!!! - Jakby na moją prośbę wydarł się. Krzyknął i złapał się za głowę, kucając. Prychnąłem, oddalając się jak najszybciej.
- Jakby cię najbardziej bolało Shizuś, że właśnie nie pamiętasz. - fuknąłem, idąc dalej. - Przecież mnie nienawidzisz, powinieneś się cieszyć... Oi oi potworku, bo jeszcze pomyślę, że czujesz do mnie coś innego niż nienawiść... Głupie co nie~? - zapytałem sam siebie, zeskakując z jednego z niższych budynków już w Shinjuku.
Do mojego mieszkania wszedłem cały w skowronkach.
- Namie jesteś genialna~! - krzyknąłem, przytulając się do niej. W sumie to dziś rano zapomniałem jej okazać swoją miłość, teraz czas to naprawić~! Puściłem ją i zrobiłem kolejny piruet. Życie jest piękne gdy plany idą po naszej myśli~! - Nieumyślnie podsunęłaś mi pomysł na wspaniałą zabawę~! Jesteś cudna~! - Dalej rozsiewałem radość po całym pomieszczeniu. Powinienem sobie sprawić koszyczek z konfetti żeby świętować w takich chwilach jak ta~! Choć pewnie Namie byłaby wkurzona, musząc to sprzątać~! Widząc, że moja sekretarka już otwiera usta by mi odpowiedzieć, szybko dodałem: - Ale nie licz na podwyżkę~! - Puściłem jej oczko, siadając na moim krzesełku. Okręciłem się na nim kilka razy i znowu na mojej twarzy widniał ten według innych "perfidny" uśmieszek, a według mnie po prostu mój firmowy Izayowaty uśmieszek~! - A jak tam się sprawy mają z Kasuką~?
- Masz z nim spotkanie, jutro w Tokio... A i jesteś inwestorem zainteresowanym jego najnowszym filmem. - powiedziała spokojnie, choć ja wiedziałem, że ona chce mnie po prostu zdenerwować. Bo muszę teraz wyłożyć kasę na ten film~! Niestety nie pomyślała o tym, że będę miał udziały w zyskach a film... No nie oszukujmy się, za Kasuką piszczą wszystkie małolaty w Tokio... i Shizuś~! Więc zyski pewnie będą spore~! Biedna Namie, nie przemyślała tak prostego planu, jednak w emocjach ludzie stają się głupsi i bardziej przewidywalni~! Chciała mnie wkurzyć, ale no trudno, nie udało się jej~!
- Namie, nawet nie sądziłem, że rozegrasz to tak korzystnie dla mnie, jesteś wspaniała~! Masz półgodzinną przerwę~! Trzymaj mały prezencik~! - wyciągnąłem z szuflady kopertę i rzuciłem jej ją. - To nie kasa, ale raczej się ucieszysz~! - zapewniłem. Gdy kobieta zobaczyła zawartość koperty, aż jej się zaświeciły oczy. - Kto jest wspaniałym szefem~? - zapytałem, widząc jej minę.
- Na pewno nie ty. - fuknęła, przytulając sobie kopertę do piersi. A niech się cieszy, mnie i tak te zdjęcia się już na nic nie przydadzą~!
* godzinę później*
- Izaya twoja kurtka dzwoni!!! - Namie przerwała mi bardzo ciekawą rozmowę z członkiem czarnych beretów~! W sumie to potwierdziła ona wszystko co powiedziała Erika a także pokazała mi, że to czarne berety kupowały broń od "frakcji pięciu". I dowiedziałem się, że większość powierzchni tego statku z przemytem z wczoraj zajmowała nie broń, a jednak ten narkotyk dla ministra~! Facet się wkręcił w grę polityczną ze swoim rywalem, nie ma co~! Takie ilości zanieczyszczonych narkotyków spłynęły do Japonii, a on wcale się nie boi, że się ludzie zatrują, a może nawet i umrą... Taka szkoda, strata tylu pionków~! Cóż za bezmyślny człowiek~! Ale co mu tam, jest bogaty, jest przy władzy i musi wykończyć rywala, co mu tam, jego nie interesują ludzie, typowe myślenie~! Choć mógłbym go wykorzystać w kolejnej rozgrywce... Byłby nawet bardzo przydatną kartą specjalną~!
- Jak to kurtka~! Namie to jedna z komórek, podaj mi ją, a nie wrzeszczysz~! - westchnąłem, żegnając się z beretem z chat'a.
- Masz. - Podała mi różowy... Czyli to nie sprawa służbowa. Spojrzałem na wyświetlacz.
- Shinra~? Czego on może chcieć~? - zastanowiłem się, wciskając zieloną słuchawkę. Nawet nie miałem czasu, by się przywitać. Lekarz od razu zaczął rozmowę.
- Izaya jesteś cały!?! Dobrze się czujesz!?!?! Ponoć przespałeś się z Shizuo... Wszystko gra?!?!?!?! - zaczął panikować, wydzierając się do słuchawki tak głośno, że aż odsunąłem ją od ucha. No świetnie, kolejna osoba chcąca mnie pozbawić słuchu, Namie ma konkurencję~! A no właśnie, Namie stojąca przy mnie też wszystko słyszała~! Jak to fajnie, prawda~? A swoją drogą jestem zaskoczony szybkością rozchodzenia się plotek... A skoro dotarło to już do Shinry to do wieczora będzie wiedzieć reszta miasta, ale będzie ubaw~!
- Jasne, wszystko w porządku, a co~? - zapytałem zaciekawiony. Kocham ludzi, kocham ich emocje, a Shinra jest wyjątkowo wylewnym w słowach i emocjach człowiekiem, więc jego też strasznie kocham~!
- Co, nie było cię raptem 3 godziny? - zdziwiła sie moja sekretarka. Uśmiechnąłem się do niej chytrze, rozkładając ręce.
- Co poradzić, szybki jestem~! - Wyszczerzyłem się jeszcze mocniej, widząc jej minę.
Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.
środa, 21 sierpnia 2013
niedziela, 18 sierpnia 2013
Poskromić bestię - rozdział 12.
Yo, minna~!
Zaraz napiszę wam ten meeega wstęp, streszczający wszystko o czym chcę powiedzieć od tygodnia, ale najpierw najważniejsze!!!
MAM SPRAWĘ DO WSZYSTKICH, TAKŻE TYCH NIE CZYTAJĄCYCH NOTY PONIŻEJ!!!
MAM SPRAWĘ DO WSZYSTKICH, TAKŻE TYCH NIE CZYTAJĄCYCH NOTY PONIŻEJ!!!
To bardzo ważne~! Z tego co zauważyłam, "Dzień z życia Shizuo i Izayi" cieszy się dużą popularnością~... Więc tak na temat następnego rozdziału~! Napisałyśmy go~... Jednak Kiasarin-san nie za bardzo się spodobał~... Ummm, no i teraz tak~! Ja głosowałam za tym, żeby mimo wszystko dodać, bo (przynajmniej dla mnie) było ciekawe~! No i Iza-chan jest taki~... Słodziutki, że aż ma się ochotę uśmiechnąć, rzucić na niego i go wyściskać~! X3 Z drugiej strony Kiasarin-san powtarza, że on tam jest tak POTWORNIE nie Izayowaty~... Uczuciowy, wrażliwy, no i ogólnie zupełnie jak nie on~!
Kiasarin : On się tam prawie popłakał Q.Q Ja nie wiem co ja miałam za humor jak to pisałam, ale to przegięcie... Błagam was, to nawet nie przypomina Izayi.
Autorki są dwie i zdania są dwa! Dlatego wypracowałyśmy kompromis~! Tam gdzieś po boku -> pojawi się ankieta~! Jeśli 10 OSÓB kliknie, że CHCE ten rozdział, mimo dziwnego Izayi, ALE NIE BĘDZIE ANI JEDNEGO KLIKNIĘCIA NA NIE, Kiasarin-san zgodzi się dodać "Kajdanki"~!
Zatem wybór należy do was~! ;3 Ja nic nie sugeruję~... Wybierać macie WY~! :3
Kiasarin: Zastrzegę jeszcze że w kajdankach jako tako... brakuje kajdanek, więc ja jednak proponuje pisać to od nowa...
No~... To tyle ogłoszeń dla wszystkich~... Teraz ode mnie dla czytających~!
Bardzo, bardzo BARDZO przepraszam, że zniknęłam tak nagle~! Q.Q Naprawdę myślałam, że zdążę dopisać rozdział i dodać go jeszcze przed wyjazdem~! Tymczasem okazało się, że przerwano mi, rozdział został ledwie napoczęty, a komputer wyłączony~!
Wywieziono mnie na tydzień w miejsce pozbawione normalnego komputera~... Został mi tylko telefon do komentowania i słuchania muzyki, ale on też po jakichś 3 dniach mnie znienawidził i przestał normalnie działać! >.< Pozostało mi przechadzanie się po pustej ulicy, przechodzenie w następną pustą ulicę, centrum w którym dało się spotkać max. 5 osób, wchodzenie w pustą uliczkę, z wymuskanymi, zamieszkanymi domkami, z których nie dochodził ŻADEN dźwięk, a następnie niemal pusty park, bądź całkiem puste pole... Po horyzont ściętego zboża~! Moi kochani ludzie też mnie znienawidzili~! Q.Q"" Wszyscy! >.<
Zatem~... Mam nadzieję, że teraz, wiedząc, że zniknęłam nie z własnej woli i do tego w tak strasznym miejscu, wybaczycie mi, że nie mogłam zbetować God's Game ani napisać Poskromić Bestię~... Wybaczycie, prawda~? *szczenięce oczka*
Ummm~... Ale długi wstęp~... o.o" Sumimasen~...
Już nie nudzę~! Oto rozdział~! X3
Enjoy~!
Kiasarin : On się tam prawie popłakał Q.Q Ja nie wiem co ja miałam za humor jak to pisałam, ale to przegięcie... Błagam was, to nawet nie przypomina Izayi.
Autorki są dwie i zdania są dwa! Dlatego wypracowałyśmy kompromis~! Tam gdzieś po boku -> pojawi się ankieta~! Jeśli 10 OSÓB kliknie, że CHCE ten rozdział, mimo dziwnego Izayi, ALE NIE BĘDZIE ANI JEDNEGO KLIKNIĘCIA NA NIE, Kiasarin-san zgodzi się dodać "Kajdanki"~!
Zatem wybór należy do was~! ;3 Ja nic nie sugeruję~... Wybierać macie WY~! :3
Kiasarin: Zastrzegę jeszcze że w kajdankach jako tako... brakuje kajdanek, więc ja jednak proponuje pisać to od nowa...
No~... To tyle ogłoszeń dla wszystkich~... Teraz ode mnie dla czytających~!
Bardzo, bardzo BARDZO przepraszam, że zniknęłam tak nagle~! Q.Q Naprawdę myślałam, że zdążę dopisać rozdział i dodać go jeszcze przed wyjazdem~! Tymczasem okazało się, że przerwano mi, rozdział został ledwie napoczęty, a komputer wyłączony~!
Wywieziono mnie na tydzień w miejsce pozbawione normalnego komputera~... Został mi tylko telefon do komentowania i słuchania muzyki, ale on też po jakichś 3 dniach mnie znienawidził i przestał normalnie działać! >.< Pozostało mi przechadzanie się po pustej ulicy, przechodzenie w następną pustą ulicę, centrum w którym dało się spotkać max. 5 osób, wchodzenie w pustą uliczkę, z wymuskanymi, zamieszkanymi domkami, z których nie dochodził ŻADEN dźwięk, a następnie niemal pusty park, bądź całkiem puste pole... Po horyzont ściętego zboża~! Moi kochani ludzie też mnie znienawidzili~! Q.Q"" Wszyscy! >.<
Zatem~... Mam nadzieję, że teraz, wiedząc, że zniknęłam nie z własnej woli i do tego w tak strasznym miejscu, wybaczycie mi, że nie mogłam zbetować God's Game ani napisać Poskromić Bestię~... Wybaczycie, prawda~? *szczenięce oczka*
Ummm~... Ale długi wstęp~... o.o" Sumimasen~...
Już nie nudzę~! Oto rozdział~! X3
Enjoy~!
Shizuo:
Po długiej rozmowie, kiedy głowa bolała go
już w stopniu „naprawdę nie do wytrzymania” a kończyny stały się jak z ołowiu,
doktorek zadzwonił do Izayi, żeby ten już wracał.
- Moshi, moshi? ... Izaya?
Skończyliśmy już. ...Więc możesz wracać, a ja za ten czas pomogę Shizuo z
kąpielą. Chyba ostatnio zapomniałeś... – Po tym tylko odsunął telefon od ucha i
wpatrzył się w niego z wysoko uniesionymi brwiami oraz lekkim uśmiechem.
Wyglądał na zaskoczonego... Ale też lekko rozbawionego. Tak, chyba coś takiego.
Odwrócił się w stronę Shizusia i posłał mu zakłopotane, ale przyjazne
spojrzenie. – No więc... Przykro mi, ale mam cię nie dotykać. On się zajmie
kąpielą.
- ... – Blondyn popatrzył na
Shinrę, jakby ten spadł z księżyca. – Tak po prostu? Nie możesz go wyręczyć? –
Zapytał z niedowierzaniem. Nie chciał, żeby brunet się na niego patrzył...
Nago... Bał się, że będzie czuł się nieswojo, albo jakoś go urazi... Albo
jeszcze co innego. Izaya jawił mu się po prostu jako jedna, nieprzewidywalna,
zmienna osoba, której nie mógł rozgryźć i do której, jako jedynej, nie odnosiło
się żadne jego wspomnienie.
- Nie... Bo się na mnie
obrazi~... – Zrobił tak niewinną, zakłopotaną minkę, że trudno było się na
niego denerwować. Miał w sobie po prostu coś z dziecka... – Będzie tu za góra
piętnaście minut. Możemy sobie za ten czas jeszcze pogadać, albo nawet
posiedzieć w ciszy~... Co ty na to~? – Zapytał wesoło.
- Shinra... – Westchnął ciężko
i zapatrzył się w sufit. – Wiesz może, czy on zawsze jest taki... Zazdrosny? –
Skrzywił się lekko.
- Eem... – Doktorek wydawał
się zmieszany. – Niewiele wiem... Ale sam widzisz, że sam chce się tobą
opiekować~... Interpretuj to jak chcesz, możliwe, że żadna interpretacja nie
jest błędna~!
- Żadna? – Uniósł brew i
zerknął na lekarza. – Więc negatywne przeczucia mogą być słusznymi
przeczuciami, nie? – Chciał się upewnić.
- Hmmm~... – Kishitani zerknął
w stronę okna, jakby ono miało mu podpowiedzieć odpowiedź. – Myślę, Shizuo, że
dla twojego bezpieczeństwa powinieneś słuchać przeczuć. – Odezwał się
zadziwiająco poważnie. – Ale pamiętaj też, że w gruncie rzeczy on nie jest taką
złą osobą~! Tylko czasem może mu odbijać... – Dodał ciszej, zwracając na niego
poważny wzrok.
- Więc czasem mu odbija?
Mówiłeś tak, teraz nie zaprzeczaj! – Uprzedził go.
- No~... – Kishitani zawahał
się, ale w końcu odetchnął i skinął głową. – Tak, czasem zachowuje się... dziwnie.
Nie, nie ma nic z głową... chyba. – Zaśmiał się, zakłopotany. – Po prostu tak
reaguje, możliwe, że ukrywając emocje. Nie rozgryzłem go jeszcze. Właściwie –
popatrzył na niego uważnie – to chyba najlepiej jak dotąd ty się na nim
poznałeś. – Uśmiechnął się lekko. Rozbłyski światła zaigrały na jego okularach,
ale wyjątkowo nie wyglądał na psychopatę.
- Rozumiem. – Przezwyciężając
tępy ból głowy, wytężył umysł jeszcze ten ostatni raz. Jednak dalej nie
pamiętał nic na temat Izayi. Musi być jakiś inny sposób... – Więc jeśli będzie
szczery, to prawdopodobnie tylko przy mnie, kiedy będziemy sami, nie?
- Tak... Prawdopodobnie tak.
- Ok. – Odpowiedział tylko,
zamyślając się, a dokładniej dając swojemu mózgowi dryfować wolno pośród świeżo
zdobytych informacji. Było ich tak wiele, że trudno było to logicznie ogarnąć.
Lepsza do tego była podświadomość... Albo najlepiej sen...
W tym momencie odezwał się dzwonek przy
drzwiach. Okularnik wstał i poszedł otworzyć, zerkając jeszcze przelotnie na
swojego pacjenta.
- Hai, hai, idę~! – Krzyknął,
gdy dzwonek zaczął układać się w jakąś skoczną melodyjkę.
Po chwili drzwi od pokoju Shizuo otworzyły
się gwałtownie, wyrywając go z półsnu. Izaya okręcił się wokół własnej osi i
przekrzywił wesoło głowę, przypatrując mu się z ciekawskim uśmieszkiem.
- Ohayou, Shizu-chan~!
Tęskniłeś~??? – Zapytał, najwidoczniej nawet nie zasapany, za to bardzo
szczęśliwy.
- Co...? A, tak... –
Nieprzytomny, przeciążony umysł dopiero zaczynał rozumieć wypowiedź bruneta.
- To się cieszę, że tak~! Bo
ja nie mogłem przestać o tobie myśleć, wiesz~? – Przysiadł się na stołku
wcześniej zajętym przez Shinrę. – To naprawdę okropne, jak myśli tak krążą, nie
można się skupić na cudowności tego ogromnego, fascynującego miasta~! –
Kontynuował.
- Eee... – Blondyn
przypatrywał mu się, nawet nie próbując nadążyć, a już tym bardziej przerywać
mu i wyjaśniać, że nie bardzo odczuwał tęsknotę, chociaż jakoś dziwnie
brakowało tam jego obecności. Nie chciał nawet pytać, skąd ta nagła zmiana w
zachowaniu. Nie miał siły na coś takiego. Za miast tego skupił się na
rozszyfrowywaniu niejasnego skojarzenia, jakby skądś kojarzył tę radość, jakby
skądś już to znał... Tylko skąd? Z czym mu się to kojarzyło?
- Izaya, Shizuo jest zmęczony,
może skończcie szybko z tą kąpielą i daj mu spokój, co~? – Zaproponował lekarz,
wracając do pokoju.
- Shinra~... – Orihara
odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął szeroko. – Już się robi~! Pomóż mi
tylko go przenieść i jesteś wolny~! – Zaproponował.
- Jasne~... Przywiozę nosze. –
Odpowiedział po prostu doktor i wyszedł dokądś.
- Nee~? A teraz poważnie,
Shizu-chan. – Izaya pochylił się i oparł głowę na dłoniach, a łokcie na łóżku
obok jego głowy. Uśmiechał się lekko, ale w jego oczach widać było powagę. – Shinra
nie zmęczył cię za bardzo~? – Odgarnął mu grzywkę i przyłożył zewnętrzną część
dłoni do jego czoła. – Gorączka ci spadła, ale nie najlepiej wyglądasz...
- To nic takiego... – Mruknął
blondyn zmęczonym głosem. Za nic nie mógł przypomnieć sobie, co to za mgliste
wspomnienia w zakamarku jego umysłu. Dał za wygraną. – A Shinra był bardzo
pomocny, nawet jeśli odświeżanie wspomnień było męczące. – Stwierdził pewnie.
- Więc pamiętasz coś~? – Oczy
bruneta zabłysły ciekawością. – Co takiego~???
- Celty... – Odpowiedział
cicho. Zapatrzył się w sufit, unikając wzroku Orihary. Musiał najpierw te
wspomnienia poukładać... Dopiero potem mógł mówić o czymkolwiek.
- Huh~? Tylko ją~? – Mruknął
Izaya jakby lekko rozżalony. – Nic o nas~?
- Nie... – Zmarszczył brwi,
wciąż patrząc w sufit. – Ale wiesz co?
- Hmmm, co, Shizu-chan~? –
Nachylił się bliżej niego, przypatrując mu się spod lekko przymrużonych powiek.
- Dużo usłyszałem.
Izaya:
Usłyszał? Powiedział to tak, że trudno
stwierdzić, o czym myśli~... Czyżby Shinra jednak nie trzymał mojej wersji~?
Wtedy miałbym naprawdę dużo roboty ze wzbudzaniem zaufania Shizusia do
siebie~... W końcu wierzy się najczęściej w pierwszą wersję zdarzeń, jeśli
tylko jest logiczna i trzyma się reszty~! Człowiek nieświadomy, że wprowadza
się go w psychologiczną grę, ulega łatwiej~... Shinra nie powiedziałby mu
niczego, co wyszłoby mu na złe, prawda~? A nagłe zmienianie mu światopoglądu
byłoby bardzo złe dla mojej zabawki~! Poza tym, gdyby ostrzegał go przede mną,
nie pozwoliłby mi z nim dłużej siedzieć. Więc na pewno nie wmawiał mu, że
jestem zły. Dobrze.
Rozmyślania zajęły mu dosłownie ułamek
sekundy. Uśmiechnął się, nim Shizuś zdołał dostrzec jakiekolwiek zaniepokojenie
w jego oczach.
- I...? – Zachęcił go.
- I nawet jeśli nie pamiętam,
to chyba wciąż jesteśmy w związku. – Odpowiedział bardzo poważnie.
Shi.... Hahaha, Shizuo, naprawdę, jesteś
nieprzewidywalnym potworem! Kto by pomyślał, że utrata pamięci tak cię zmieni,
a jednak będziesz zawsze taki sam! Hahaha~! Gdyby nie to, że nigdy nie byłeś
taki przy mnie~... Zależy ci~? Bo mnie nie. Chcę wiedzieć o tobie więcej~...
Ale być razem~? Uwierzyłeś w to?! Gdzie twoje słynne przeczucia~? A zresztą~...
Mówiłem już. Dlaczego by nie? Jeśli to jest sposób, żebyś mi zaufał i był ze
mną szczery... Żeby tobą manipulować... Zresztą, teraz i tak bym cię nie
odrzucił. Jest kilka powodów~! Za dobrze się bawię. Nigdy nie przerywam zabawy
przed końcem. I jeszcze jedno... Shinra zmyłby mi głowę, gdyby twoje pokurczone
serce, którym wydaje ci się, że potrafisz kochać jak człowiek, zostało złamane
przeze mnie~! A zresztą~... Skoro nie potrafisz kochać jak człowiek, to w jaki
sposób chcesz kochać swojego chłopaka? Jak brata? Nie, tej miłości nigdy byś mi
nie podarował. Więc... Jak zwierzę swojego pana? Nie, to chyba nie to. Tak czy
inaczej, nie mam się czego obawiać. Nigdy nie poczułbyś do mnie czegoś takiego,
nie? I kiedy tylko wróci ci pamięć, nie będziesz wzdychał z tęsknoty, nie ważne
jak miły byłbym dla ciebie. I tak będziesz wściekły~! Bo jesteś potworem,
prawda, Shizu-chan~? I nie zakochasz się we mnie. Nie zmienisz swojej natury,
bo potwory tak nie robią, a zwłaszcza ty, prawda, Shizu-chan? Jakkolwiek będę
udawał, że cię „kocham”, ty nigdy nie uwierzysz, nie~? To byłoby obraźliwe. Dla
ciebie i dla mnie. Nie pozwolisz sobie na to. Więc mogę udawać.
- Shizu-chan~? Popatrz na
mnie. – Westchnął czarnowłosy, patrząc na niego spokojnie. Blondyn powoli
odwrócił wzrok i zmarszczył lekko brwi. – Nie musisz się zmuszać. Jeśli nie
chcesz... Zaopiekuję się tobą, a potem będziesz żył jak chcesz, zapomnisz o
mnie. Mówiłem ci już. Jeśli teraz tego nie czujesz, lepiej, żebyś się nie
męczył.
Strategia idealna. „Zależy mi tak bardzo,
że jestem gotów się poświęcić”. Zresztą, czy on kiedykolwiek zrobił tak, jak mu
powiedziałem~?
- Poczekaj Izaya, nie to
chciałem... – Odpowiedział pospiesznie.
- Chcesz ze mną być? – Orihara
uniósł brwi, doskonale udając zdumienie. W końcu był aktorem idealnym, prawda?
- Bo... Poczekaj. – Odetchnął.
Pewnie próbował pozbyć się lekko różowych śladów na policzkach. Niespecjalnie
mu się udało... – Pomyślałem, że skoro byliśmy w związku, to może wciąż
jesteśmy... I właściwie to chyba powinienem spróbować zacząć swoje życie od
nowa, skoro go nie pamiętam... Więc zacznijmy od początku. – Wykrztusił w
końcu. Zawzięcie patrzył w oczy „zaskoczonego” Izayi, choć jego policzki
wyraźnie robiły się czerwieńsze.
- To znaczy, że mogę
zachowywać się tak, jak kiedy byliśmy parą? – Zapytał brunet, uśmiechając się
lekko. Nie był to oczywiście zwyczajny uśmiech przeciętnego człowieka.
Uśmiechał się swoim firmowym, lekko kpiącym uśmieszkiem spod przymrużonych
powiek.
- Niech wszystko będzie tak,
jak dawniej. – Przytaknął Heiwajima. – Może nawet dzięki temu odzyskam pamięć?
– Wymruczał swoje myśli się na głos.
- Być może, Shizu-chan~! –
Izaya zerwał się i wyjrzał za drzwi. – Shinra, ale ty się grzebiesz~! – Zawołał
wesoło, wprowadzając nosze i idącego za nim doktorka do środka.
- Ach, gomenne, Celty zaczęła
do mnie pisać i tak jakoś~... – Zaśmiał się i podrapał po głowie z
zakłopotaniem. – No więc... – Podszedł do Shizuo i zerknął na Oriharę. – Na
trzy?
- 1... 2... 3~! – Zawołał
informator i przenieśli Shizusia na nosze. Następnie przewieźli najwidoczniej
zmęczonego tym dniem Shizuo do łazienki.
Shizuo:
- Raz... Dwa, trzy! – Zawołał Shinra
i blondyn poczuł, jak się unosi, a następnie opada na coś chłodnego. – Dobra,
to ja was już zostawię... Aha, Izaya, zapomniałbym~! Zbadałem Shizuo~...
Prawdopodobnie to dzięki jego niesamowitym zdolnościom regeneracyjnym, jego
kości już prawie się zrosły~! Mięśnie są w niesamowitym stanie~! Pewnie już
niedługo ściągniemy gips~! – Powiadomił ich z uśmiechem i odszedł do drzwi,
machając im na pożegnanie. – Do zobaczenia~! – Wyszedł.
- Więc niedługo będziesz w
pełni sprawny, Shizu-chan, cieszysz się~? - Zapytał Izaya, jakby nigdy nic
rozpinając jego koszulę.
- Ta, jasne... – Odpowiedział nieco nieprzytomnie. Zastanawiał się, co się
zmieni, gdy będzie mógł już sam jeść, chodzić i się kąpać...
- Nee, o czym myślisz~? –
Orihara chwycił za gumkę od jego spodni i dopiero wtedy blondyn zorientował
się, co się dzieje.
- Izaya! – Zawołał,
zaskoczony. – Chyba nie rozbierzesz mnie tak... całkiem, nie? – Czuł się
zażenowany. Niby nie powinno mu to przeszkadzać, bo pewnie dużo razy widział
go... Nago... A może nawet było jeszcze gorzej, no bo w końcu jako para... Ale
Shizuo i tak czuł się nieswojo. Nie czuł się gotowy na ten poziom zażenowania,
przynajmniej jeszcze nie. Nie chciał tego i tyle...
- A jak inaczej chcesz się
wykąpać~? – Na ustach Orihary wykwitł rozbawiony uśmieszek. Zastygł z palcami
zaczepionymi wciąż na gumce jego spodni.
- Eee... Dałbym radę sam? – Skrzywił
się. Nie przemyślał tego, oczywiście...
- Nie dałbyś. – Stwierdził pewnie
brunet i ściągnął z niego luźne spodnie, chwilę męcząc się z podnoszeniem gipsu.
Oczywiście nikt nie trudził się, żeby zakładać blondynowi jeszcze jakąś
bieliznę, w końcu miał spodnie... Więc teraz już leżał całkiem jak go natura
stworzyła, nie licząc okrywającego go gipsu, który nie zasłaniał nic
szczególnego. – Nie martw się Shizu-chan~... Przecież widziałem cię nago tyle
razy~! – Uśmiechnął się, bez skrępowania lustrując wzrokiem każdy skrawek jego
ciała.
- Daj spokój... – Prychnął Heiwajima,
mimowolnie zasłaniając niezagipsowaną ręką swoją męskość. Jego policzki zrobiły
się ciepłe. W końcu jak on mógł patrzyć na niego... tak po prostu, bez żadnego
skrępowania?!
- Och, Shizu-chan, urocze
rumieńce~! – Rzucił informator wesoło, oddalając się trochę i zabierając ze
sobą coś foliowego. Dopiero gdy podszedł wyjaśniło się, że... Tak, to naprawdę
były tylko duże kawałki folii.
- Odczep się, po prostu...
Gorąco tutaj, nie czujesz? – Prychnął Shizuś, patrząc zawzięcie na folię,
zamiast w jego oczy. – Co to za folia? – Zadał oczywiste pytanie.
- Do kąpieli~... W końcu nie
chcemy zamoczyć twojego gipsu, prawda~? – Zaczął okrywać gips folią, a
następnie związywać to wyciągniętym gdzieś znikąd sznurkiem. – No, gotowe. –
Stwierdził z zadowoleniem, gdy już cały gips był wysoce nieprzemakalny. – Teraz
kąpiel~! – Pogrzebał coś przy skrzyneczce na ścianie i wziąwszy słuchawkę
prysznicową zaczął delikatnym strumieniem obmywać ciało blondyna. – Nie za
gorąca?
- Nie. – Heiwajima zamknął
ciążące mu od długiego czasu powieki. Czuł się taki senny... Poczuł jeszcze,
jak coś chłodnego spada na jego klatkę piersiową – zapewne płyn do kąpieli – a następnie
dłoń Izayi delikatnie rozprowadza pieniącą się substancję na jego ramionach,
brzuchu, podbrzuszu... – Przestań! – Shizuo poderwał głowę, momentalnie
zaciskając wszystkie mięśnie, przez co syknął z bólu. – Tam nie... Po prostu
zostaw... No... Puść! – Wydał z siebie coś pomiędzy jękiem a warknięciem.
Brunet popatrzył na niego, zaciekawiony,
ale wcale nie odpuścił sobie dalszego „mycia” pewnej części jego ciała.
- Już, już... – Uśmiechnął się...
Z jakąś chorą fascynacją. Tak, dokładnie, Shizuo był pewien, że ten błysk w oku
jest po prostu chory! Przecież nie można się fascynować... Tym, że... Kurwa,
podniecił się, no!
- No. I więcej nie waż się
kłaść tu swoich rąk... Rozumiesz?! – Mruknął groźnie, opadając głową na chłodną
powierzchnię czegoś w rodzaju wanny.
- Dobrze~... Skoro tak wolisz, Shizu-chan~... – Odparł wcale nieurażony.
Zabrał się za kończenie mycia i opłukiwanie go, co chwila rzucając tylko lekko
rozbawione spojrzenia w stronę nadal uniesionej męskości blondyna.
Ale co on mógł poradzić?! Nie mógł się
uspokoić... Nie, widząc ten wzrok! Nawet jeśli go to denerwowało, nie mógł nic
na to poradzić!
Izaya skończył opłukiwanie i zerknął
wymownie na Shizuo.
- Może ci pomóc, Shizu-chan~? Nie
położę tam swoich rąk, nie bój się~! – Dodał wesoło.
Blondyn zastanowił się poważnie.
Przeczucia krzyczały, żeby nawet o tym nie myślał, logika krzyczała podobnie,
ale z drugiej strony... Miał to może zrobić sam, na jego oczach???
- Niby jak... – Zaczął pytanie,
ale nie skończył. Czarnowłosy oblizał perwersyjnie usta i pochylił się. Tak jak
obiecał, jego ręce zostały założone za plecami, jednak ust ten zakaz nie dotyczył.
To co nimi robił, było niesamowicie przyjemne... I żenujące! Nienaturalne...
Jednak podniecające... Ale przecież zwyczajnie chore!!! – Wystarczy... –
Sapnął, zamykając oczy, żeby się uspokoić. Nic to nie dało. Zaciskał pięści, co
powodowało ból, ale nawet to nie mogło sprawić, że byłoby mu mniej przyjemnie. –
Wystarczy! – Warknął groźnie. – Dosyć, zostaw! – Zacisnął powieki. I wtedy
stało się coś, czego nie oczekiwał. Izaya rzeczywiście przestał.
- Coś nie tak, Shizu-chan~? –
Zapytał z troską. Niestety Shizuo nie mógł zobaczyć, czy ta troska jest
prawdziwa. Nadal miał zamknięte oczy. – Nie podoba ci się?
- Nie... – Mruknął bez
przekonania i zaraz prychnął. – Zresztą to nieważne! Po prostu zostaw mnie w
spokoju! – W końcu otworzył oczy i popatrzył na niego groźnie. A przynajmniej
próbował, bo Izaya zaraz i tak parsknął śmiechem.
- Shizu-chan, przecież nie
zrobisz tego sam~! – Zauważył. – Poza tym, nie rób takiej miny~... Przecież się
nie złościsz, nie~? – Uśmiechnął się nieco złośliwie.
- A żebyś wiedział, że tak! –
Warknął. – Sam do tego doprowadziłeś... Więc bądź odpowiedzialny i pozwól mi
się teraz uspokoić. – Dodał niechętnie.
- No weź, Shizu-chan~... Nic
złego ci nie zrobiłem~! – Uśmiechnął się, tym razem wesoło. – Ja tylko dbałem o
twoją higienę jak zawsze, to ty dziwnie zareagowałeś~! Poza tym~... Na pewno
mam ci nie pomagać? – Przekrzywił lekko głowę, nie przestając się uśmiechać.
- ... – Shizuo przemyślał
sprawę w ułamku sekundy. – Mowy nie ma. – Burknął. Nie miał zamiaru się tak
poniżać, za żadne skarby świata!!! – Mówiłeś, że poczekasz, aż przywyknę. No to
jeszcze nie przywykłem. – Dodał stanowczo. Odetchnął głęboko, starając się
uspokoić, ale obecność bruneta w jakiś sposób mu to uniemożliwiała. – Teraz bądź
tak miły wyjść na chwilę, co? Próbuję to opanować...
- No jasne, Shizu-chan~... –
Uśmiechnął się szerzej i odszedł skocznym krokiem, a w końcu zniknął za
drzwiami.
Izaya:
Brunet wyszedł i kiedy był pewny, że go
nie słychać, parsknął krótkim, cichym chichotem. Wewnątrz już leżał ze śmiechu
i nie mógł się podnieść. Nie miał pojęcia, że doprowadzi Shizusia do takiego
stanu!!! To było nawet zabawniejsze, niż wściekły Shizu-chan~! Czerwony,
zażenowany, zagubiony... Żyć nie umierać!!!
Chwilę nasłuchiwał pod drzwiami, jak
Shizuo idzie „opanowywanie się”. Przez chwilę słuchał normującego się oddechu,
a w końcu usłyszał stłumione przekleństwo. Pół minuty później zza drzwi
dobiegło sapanie, a jeszcze chwilę potem cichy jęk. Izaya zacząłby się zów
śmiać, gdyby nie sygnał nadchodzącego sms’a. Musiał przez chwilę opanować
wesołość i skupić się na wiadomości od Shinry.
„Kasuka wie o stanie Shizuo. Niedługo
będzie chciał go odwiedzić, pomyślałem, że wolałbyś wiedzieć. Dobranoc!”
Niech to... Jednak trzeba zdobyć zaufanie
Shizuo nieco szybciej, niż się tego spodziewał. Jednak wygląda na to, że
wszystko jest na jak najlepszej drodze do spełnienia planu...
Mam dziwne wrażenie, że zmieniłam ich charaktery... Ale jest pierwsza w nocy, ledwo skończyłam, oczy same mi się zamykają~... Nie potrafię stwierdzić na pewno~. :c Wytykajcie wszelkie błędy, błagam~!!! >.<
środa, 14 sierpnia 2013
Shizaya: Przyjęcie
No hej~! Ten one-shot został podzielony na pięć bardzo krótkich części żeby jakoś... podzielić wydarzenia (?) W sumie to nie wiem, nie pytajcie się, tak mi się chciało i tak napisałam >.<" ^^" Więc mam nadzieję, że wam się jako tako spodoba i że przetrwacie jeszcze te kilka dni bez jakiejkolwiek notki któregokolwiek z opowiadań... Wiem że w wakacje miałyśmy się z inu-chan spiąć z tymi notkami i może nawet zrobić zapasy... ale co tu dużo mówić rozleniwiłyśmy się i to strasznie -.-"
Ano i jeszcze pod ostatnim one-shotem pojawiło się pytanie czy z tym kolesiem i ławką to na serio więc odpowiem tak: Facet był piany (bardzo porządnie piany) była sobota i był samotny... podesłałabym wam linka ale na serio nie mogę znaleźć dawno o tym słyszałam...
No a teraz już nie marudzę :) Proszę oto ostatni przerywnik ( jak na razie) One-shot "przyjęcie" Zapraszam ~! :)
CZĘŚĆ I - CUDOWNY PORANEK
- Oi Izaya, otwórz drzwi, ten cholerny dzwonek spać nie daje.
- Daj spokój Shizu-chan, sam powinieneś zaproponować mi, że wstaniesz, zabierzesz pocztę, spławisz listonosza i jeszcze przyniesiesz mi śniadanko do łóżka po takiej nocy. Wszystko mnie boli~... - westchnął, schodząc z łóżka i wciągając na tyłek bokserki.
- Tylko weź mi się ubierz w coś, nie dam jakiemuś listonoszowi zobaczyć widoku zarezerwowanego tylko dla mnie, nie myśl sobie. - warknął, wtulając głowę w poduszkę.
- Ale Shizuś, wiesz ile z tym roboty~? - jęknął. - Dobra... Ale ubieram twoją koszulę, nie mam pojęcia gdzie może być moja. - westchnął, biorąc z ziemi koszulę należącą do blondyna. Ruszył do drzwi, zapinając kolejne guziki. - Już, chwila!!! - wrzasnął do człowieka czekającego za drzwiami. Krzyknął tak głośno nie tylko dlatego, że ma naprawdę grube, wzmacniane drzwi, ale głównie po to, by zdenerwować Shizuo. W końcu skarżył się na hałas, prawda~?
Dokończył zapinać koszulę i odnalazł na kanapie spodnie. Te również szybko wciągnął na siebie, podchodząc do drzwi.
- Tak~? - zapytał ze swoim czarującym uśmiechem, gdy tylko otworzył drzwi.
- Eeee... - Facet zagapił się na Izayę, jednak zaraz się opamiętał. - Proszę, jest do pana zaproszenie i nadawca kazał potwierdzić odbiór. - Podał mu listę.
- A tak, jasne, jasne~! - Wziął długopis i podpisał się. - Proszę~! - Wymienił listę na list.
- Izaya, spławiłeś już tego listonosza? Nie lubię go. - Do przedpokoju wyszedł Shizuo, ubrany jedynie w bokserki.
- Nie, jeszcze nie~... - westchnął, otwierając list i nawet nie patrząc na blondyna. Uśmiechnął się jednak wrednie. - I co~? Ty to możesz wszystkim naokoło pokazywać się prawie nagi, a mnie to każesz się ubierać żeby podejść do drzwi, tak~? To nie fair Shizuś, przecież nic by się nie stało~!
- ... - Shizuo w odpowiedzi warknął najpierw na listonosza, który z uwagą obserwował dwójkę kłócących się facetów... z czego jeden był w bokserkach. Oczywiście listonosz jak najszybciej się pożegnał i uciekł, nie chcąc narażać się na gniew zazdrosnego chłopaka bruneta. Nawet w samych bokserkach w serduszka Shizuo wyglądał strasznie.
- Słuchaj Izaya, nie podoba mi się, gdy ktoś dotyka moją własność, ale gdy ogląda coś co jest tylko moje też się wkurzam... Zwłaszcza jeśli jest to jakiś listonosz-gej.
- Gej? - zapytał, udając idiotę.
- Nie udawaj głupiego, wiem, że zaważyłeś!!!- wkurzył się i walnął ręką w ścianę. Lampa na suficie zachwiała się niebezpiecznie, a po chwili coś czarnego wypadło z jej klosza i spadło wprost na głowę Orihary.
- A więc to tu się podziała moja bluzka~! - Uśmiechnął się, choć nie było tego widać przez czarny materiał. - Jak ty żeś ją tam wczoraj wrzucił~? - zapytał zaciekawiony.
- Nieważne - uciął Shizuo. - Wiesz może, gdzie jest moja muszka? - zapytał, drapiąc się po karku.
- Sądząc po miejscu pobytu mojej bluzy... Poszukaj pod prysznicem. - westchnął i zaczął czytać zaproszenie które dostał.
Liczył, że nie jest to zaproszenie na jakąś wystawną kolację, gdzie banda bufonów będzie chwalić się swoimi sukcesami i wyśmiewać się z innych. Nie żeby nie było to śmieszne, on w końcu kochał wszystkich ludzi, niezależnie od tego jak zepsuci byli. Ale po prostu nie chciało mu się tracić czasu na takie przyjęcia.
- Nie rozśmieszaj mnie. - fuknął jego partner, gdy usłyszał o prysznicu. - Poszukam w salonie. - westchnął.
- Shizu-chan~! Erika, Walker, Kadota i cała reszta zapraszają mnie na przyjęcie, o nich też jesteś zazdrosny~? - zapytał, chichocząc. - Bo wiesz zaproszenie jest dwuosobowe, to może zaproszę tego listonosza, co~? - droczył się z nim, idąc do łazienki. Przyda mu się prysznic, i to porządny, po tym co wyprawiali w nocy.
- Nawet się nie waż!!! - warknął. - Idę z tobą i zero gadania!!!
- Na serio~?
- Tak.
- Um... Sądziłem, że dłużej będę cię przekonywał żebyśmy poszli na tę imprezę jako para, ale skoro się zgadzasz~!
- Ty gnido... - wysyczał i podszedł do bruneta, to jest wszedł do łazienki. Chwycił go za swoją koszulę i podciągnął do góry. - Wrobiłeś mnie.
- Słowo się rzekło Shizu-chan~! Mam to wszystko na taśmie~!
- Na jakiej taśmie?
- Cały apartament jest na monitoringu, sypialnia też~! - zachichotał. - Więc mam taśmy z każdej naszej nocy, chcesz obejrzeć i powspominać stare czasy, co Shizu-chan~? O patrz, twoja muszka~! - Nadal dyndając nad ziemią wskazał na prysznic. - Miałem rację, wisi sobie na prysznicu~! Widzisz, nawet w żartach jestem genialny~! Świat sprawia, że jego bóg ma zawsze rację, nie uważasz~?
- Moja muszka! - krzyknął uradowany, puszczając Izayę. - A myślałem, że zgubiłem cię bezpowrotnie w tym wielkim domu.
- No bez przesady, Namie by ją prędzej czy później znalazła. - westchnął, rozmasowując obolały tyłek.
- I jak byś jej wytłumaczył jak się tu znalazła, co?
- Eee... Tak mi się wydaje, że nawet by nie pytała. - Wzruszył ramionami. - No więc Shizuś, skoro idziemy razem~!, to powinniśmy sobie jakoś dopasować kostiumy, nie uważasz~?
- Ale że niby jak... Izaya nie bawię się w jakieś pomysły, że mam dobierać krawat do twojej koszuli, nie jesteśmy w jakiejś durnej komedii romantycznej!
- Nawet o tym nie pomyślałem... Czemu ty masz fajniejsze pomysły ode mnie~! - naburmuszył się. - Wiesz, zaprosiła nas Erika razem z Walkerem, obchodzą rocznicę poznania się, a co za tym idzie zostania otaku, a tłumacząc tak, żeby nawet taki pierwotniak jak ty zrozumiał, to cosplay'owa zabawa~! Więc po prostu musimy się przebrać za jakieś postacie ze świata anime~!
- To nie mogę zostać w swoim stroju barmana?
- Nie, tak to ty chodzisz na co dzień, żaden cosplay~! - fuknął. - No więc poszukajmy jakichś przebrań~! - Chwycił blondyna za nadgarstek. - Najpierw trzeba zobaczyć jakie ona anime lubi i wtedy poszukać jakichś postaci za które się przebierzemy~! Yay, będzie fajnie, co ty na to Shizu-chan~? Tylko musimy się przebrać... i pospieszyć, bo to będzie dzisiaj~! No więc mam w komputerze listę obejrzanych przez nią anime, znajdziemy coś co też widzieliśmy... Albo może po prostu po wklepujemy tytuły i znajdziemy jakichś fajnych bohaterów, co~?
- Tak, w końcu ile tego może być, nie? - uśmiechnął się lekko blondyn.
- 569 tytułów w ciągu ostatnich 3 lat... Tylko trzeba jeszcze odjąć od tego yaoi... Chyba, że masz ochotę za kogoś takiego się przebrać~! Ja nie mam nic przeciwko~! - Uśmiechnął się nikczemnie, wyobrażając sobie piski Eriki na ich widok.
- Ale ja coś mam Izaya!!! - wrzasnął wkurzony. Już widział, jakie to ciekawe plotki o nich powstaną po tym jednym durnym przyjęciu. Już to, że idą razem to przesada.
- No, dlatego trzeba usunąć te tytuły... Więc zobaczmy, zostaje... 532... No dobra, jest trochę mniej, ne~?
- Wcale nie dobra!!! Tego jest nadal cholernie dużo pchło, jak ty masz zamiar znaleźć dwie pasujące postacie?!?
- Nie wiem, ale jak szybciej zaczniemy to szybciej skończymy, prawda~? - Uśmiechnął się do zdołowanego blondyna. Nie ma to jak zaszczepiać w ukochanym potworku radość z życia~!
CZĘŚĆ II ŚNIADANKO
- Trzymaj, Shizu-chan~! - Podał blondynowi talerz z kanapkami, a sam wycofał się do blatu i chwycił kubek z kawą i oparł się o szafkę, powoli sącząc brązowy płyn.
- Dzięki. - Chwycił jedną z leżących na talerzu kromek. - A ty nie jesz?
- Już jadłem.
- Kłamiesz.
- Oi, daj spokój Shizu-chan, jadam śniadania co dwa dni~! Wiesz, że ich nie cierpię~!- westchnął, odstawiając na chwilę kubek.
- Bo co dwa dni do ciebie przychodzę i rano je w ciebie wmuszam. Chcesz, żebym przychodził codziennie? - zapytał z przekąsem i podszedł do bruneta. Oparł ręce na blacie po obu stronach jego ciała.
- Daj spokój~! - zaśmiał się. - Shzu-chan, jaka była umowa, tylko sex, prawda~?
- Nie żartuj, chcesz żebyśmy poszli jako para na ten bal, nie jadasz śniadań, ale jak cię trzymam na kolanach i karmię to jesz bez sprzeciwu, Izaya nie udawaj! - prawie krzyknął zezłoszczony, że brunet dalej go tak okłamuje.
- Bo to fajne~! - uśmiechnął się.
- Ale wiesz, skoro to "tylko sex", to możemy to zrobić jeszcze raz, nie sądzisz~? Skoro już tu jestem.
- I co zrobisz, zerżniesz mnie na stole~? - zapytał, rozbawiony. Był pewien, że blondyn żartuje. Jednak gdy poczuł jego usta na szyi miał już trochę mniej pewności. - Shizu-chan, mam pracę. - Nic, dalej go całował. - I mieliśmy iść na to przyjęcie, dzisiaj, a co jak nie będę mógł chodzić? - Shizuo zaczął schodzić z pocałunkami jeszcze niżej, coraz bardziej rozpinając materiał koszuli. - Shizu-chan, drzesz koszulę od brata~! - westchnął Orihara. Jeśli dwie wcześniejsze prowokacje się nie udały to jakoś specjalnie na tę nie liczył, choć była to jego ostatnia deska ratunku przed bolącym tyłkiem.
- Że co!?!? - zapytał, puszczając koszulę. - Gdzie??? - Zaczął oglądać biały materiał, ruszając Oriharą w tę i wewtę.
- To koszula jest dla ciebie ważniejsza niż ja, dzięki~... - fuknął, robiąc minkę nadąsanego dziecka.
- Zależy mi tylko na twoim tyłku, w końcu to "tylko sex". - powiedział z pretensją w głosie i zmrużył oczy. - Chyba, że chcesz czegoś więcej, bo raczej tak, prawda? - Zapytał. Widział, że Izaya trochę spuścił głowę i posmutniał.
- Więc zadbaj o mój szacowny tyłek i mnie nakarm tak jak zwykle. - fuknął, chcąc skończyć tę dziwną rozmowę.
- Wiedziałem. - westchnął uśmiechnięty i zmierzwił Izayi włosy. - Chodź tu. - Usiadł i poklepał się po udzie. Gdy Izaya usiadł, otulił go mocno ramionami. - Nie mów, że ci nie zależy, bo w końcu to się obróci przeciw tobie, rozumiesz~?
- Właśnie, Shizu-chan~! - krzyknął uradowany. - Już wiem za kogo mamy się przebrać~! Jesteś genialny~! - Cmoknął go w usta.
- ... - Shizuo popatrzył na niego zdziwiony. Nie rozumiał o co chodzi Izayi, ale skoro ma pomysł to dobrze. Uśmiechnął się. - A teraz powiedz aaa~! - zachichotał, podnosząc kanapkę do ust Izayi.
Brunet też zachichotał, ale posłusznie otworzył buzię.
- Aaa~! - Ugryzł kanapkę. - Nawet nie wyszły takie złe... Mogłem jednak dodać cyjanku~! - zachichotał.
- Nie przeginaj, dobra? - zastrzegł.
- Oi Shizuś, to tylko taki żarcik... Ale wiesz, że musimy skoczyć do sklepu po parę rzeczy do kostiumu~? I po mój kostium idziesz ty~! To będzie kara. - zastrzegł. Uśmiechnął się z wyższością, widząc zdziwione spojrzenie swojego kochanka.
CZĘŚĆ III PO KOSTIUMY~!
- Ale Izaya, naprawdę muszę? - jęknął prosząco, co było do niego niepodobne, ale co innego miał zrobić?
- Tak, to twoja kara, a teraz nie jęcz i marsz do sklepu, kup to o co poprosiłem~! A ja skoczę po krawat dla ciebie~! - zachichotał.
- Izaya, to nie fair, czemu to ja muszę po to iść?!?!?!
- Bo to ty chciałeś mnie wykorzystać drugi raz w ciągu niespełna 12 godzin, miejże trochę honoru i właź~! - Nadal chichotał. - To ja będę w tym chodził nie ty, więc to ja powinienem się zapierać.
- No ale zlituj się, nie wejdę do sklepu i nie poproszę o strój pokojówki. - westchnął.
- I damską bieliznę~! - dodał, pokładając się ze śmiechu. - Ale w nagrodę będziesz sobie mógł mnie tak pooglądać kiedy tylko będziesz miał ochotę~! - zachęcał.
- Czemu mam ci kupować damską bieliznę!!! - Był wkurzony i czerwony... niekoniczne ze zdenerwowania.
- Bo ta sukienka jest krótka~! I nie drzyj się tak, bo ludzie się na ciebie dziwnie gapią~! - Cały czas chichotał. Jednak widząc, że ta kłótnia do niczego go nie zaprowadzi postanowił zadziałać inaczej. - Wiesz, masz wybór, albo pójdziesz i grzecznie kupisz to co chciałem, albo idziemy do kosmetycznego i przez godzinę będziesz stwierdzał w której szmince mi najbardziej do twarzy~!
- C-co?!?!
- A kolejną chyba poświęcimy na dobieranie tuszu do rzęs, podkładu, różu na policzki i cieni pod oczy~! A no i potem trzeba będzie jeszcze wybrać jakieś ozdoby do włosów, to nam zajmie kolejne dwie godziny... A potem oczywiście trzeba będzie wszystko zmienić, bo wypatrzę taką jedną rzecz, którą będę chciał koniecznie, a ona nie będzie pasowała do reszty... I wiesz, wybieramy wszystko od początku~! To jak, gdzie wolisz pójść~? - Spojrzał na Shizuo, który właśnie otwierał drzwi do sklepu.
- Będę za pięć minut, spotkamy się w sklepie z krawatami, ale po te wszystkie kosmetyki idziesz sam. - Zmył się najszybciej jak się dało. Kupił tę nieszczęsną sukienkę. Przy kasie musiał się oczywiście wytłumaczyć, że kupuje to dla dziewczyny, no i nie obyło się bez rumieńców.
Przed sklepem zobaczył Izayę pokładającego się na ławce ze śmiechu.
- Wyglądałeś jak pomidor, Shizu-chan~! Chociaż to dobrze, przynajmniej wiem, że w czerwonym ci do twarzy~! Trzymaj krawat~!
- Ta, jasne. - sarknął. - Trzymaj przebranie, moja dziewczyno.
- Dziewczyno~? Czyli, że chcesz ze mną chodzić, Shizu-chan~! Uroczo~! - skwitował, zaglądając do torby. - Ale fajna~! - zaśmiał się, ubierając koronkową opaskę na włosy. - Jak wyglądam~?
- Jak baba, a teraz chodź i pospiesz się z tymi kosmetykami. - westchnął.
- A nie trzeba, chodźmy do domciu~! Coś tam pożyczę od Namie~! Nie obrazi się, jak nie będzie wiedziała~!
- To po co było tyle gadania o wybieraniu szminki???
- Żebyś zachował się jak facet i kupił mi strój pokojówki.
- Ty wredna gnido...
- Nie narzekaj, tak poza tym, skoro jesteśmy parą to... zapomniałeś o dwóch miesięcznicach i dziesięciu tygodnicach, tłumacz się, mój chłopaku. - Fuknął, zakładając ręce na piersi. - A no i powinieneś nieść zakupy swojej dziewczyny, a nie oddawać jej torbę z ciuchami. - Wystawił torbę przed siebie. - Bierz i idziemy, musimy poważnie pogadać o naszym związku, rusz się~! - krzyknął, udając wkurzoną nastolatkę.
Shizuo rozszerzył oczy w szoku, ale posłusznie zabrał od Izayi torbę i podreptał za nim.
- Chyba nie chcesz, żebym ci co tydzień jakiś prezent kupował co nie? - zażartował.
- Prezent nie, ale masz mnie gdzieś zabierać... I Shizu-chan, za te wszystkie zapomniane razy chcę coś extra~! - Uśmiechnął się złośliwie.
- A gdzie twoje obowiązki co?!? - podchwycił temat, licząc, że Izaya nie przewidział takiego obrotu sprawy. - Ty też nic nie robiłeś w te całe "tygodnice", więc to głównie twoja wina.
- Wypraszam sobie. - dalej to ciągnął mimo, że wyszli już z centrum handlowego. - Sprawdź kalendarz, co tydzień w ten dzień, zabawiałeś się mną w łóżku, pozwalałem ci wtedy na wszystko... znaczy się na więcej niż w pozostałe dwa dni. Co już nie pamiętasz? - udawał zdenerwowanego... W sumie wyglądało to na prawdziwą kłótnię, choć oczywiście Izaya wewnętrznie dostał już bezdechu ze śmiechu.
- Serio??? - zdziwił się, patrząc na Izayę. Tym razem nie grał, był autentycznie zdziwiony.
- Ta... - Izaya też przestał. Zrobiło mu się głupio, że wypaplał coś, o czym miał mu nigdy nie powiedzieć.
CZĘŚĆ IV PRZEBIERANKI
- Izaya, masz rację. - W progu sypialni stanął Shizuo z kalendarzem w rekach. - Nie wierzyłem, ale to prawda. - dalej się dziwił.
- No widzisz~! A teraz mi pomóż z tym gorsetem, sam go nie zawiążę~! - westchnął, coraz bardziej zaplątując się w tych wszystkich sznurkach.
- Już się przebierasz? Mieliśmy wychodzić za godzinę. - zdziwił się, patrząc na do połowy przebranego chłopaka.
- Godzinę to dziewczyny nakładają tapetę~! - westchnął. - Nie mam pojęcia ile mi zejdzie na ubranie tego, więc postanowiłem zrobić to już teraz~! To nie to co ty~! A teraz pomóż, zanim cały się zaplączę w ten sznurek. - fuknął.
- To w sumie nie byłoby takie złe. - Blondyn uśmiechnął się, fantazjując sobie o związanym brunecie.
- Co?!
- No. - Uśmiechnął się. - Izaya ubrany tak słodko, do tego bez bielizny, związany i czekający na mnie w łóżeczku.
- Mam bieliznę!!! - zdenerwował się. - Aż tak głupi, by wołać cię kiedy jej nie mam nie jestem, jeszcze nie zwariowałem~!
- Masz? - udawał zdziwienie. - To pokaż. - Szarpnął za spódnicę.
- Aaaaa!!!! - Izaya zapiszczał dziko, ciągnąc materiał w dół. - Co ty sobie wyobrażasz, opanuj się i poczekaj chociaż do wieczora~! - westchnął.
- Aha, chyli wieczorem będę mógł? - zapytał, pamiętając, że Izaya pozwalał mu na "zabawę" co dwa dni, a przecież robili to wczoraj.
- Znaczy się... A zresztą, mamy dzień dobroci dla zwierząt Shizu-chan, będziesz mógł dziś wieczorem~! - Uśmiechnął się. - Ale tylko jeśli mi pomożesz z tym gorsetem. - zastrzegł.
Shizuo podszedł do bruneta, usiadł za nim na łóżku i pomógł zawiązać ten dziwny kawałek materiału, który był... nie wiadomo po co. A przynajmniej Shizuo nie znał jego przeznaczenia, dopóki Izaya nie wstał i nie okręcił się dookoła stając przed nim.
- Jak wyglądam Shizu-chan~? - zapytał, przechylając się w stronę blondyna. Ten złapał go i usadził sobie na kolanach. - Shizuo... Mówiłem wieczorem, no weź~!
- Masz zbereźne myśli Izaya, ja tylko patrzę. - odpowiedział niewinnie.
- I to twoje patrzenie przeraża, masz wzrok jak wygłodniały wilk~! Ale możesz się zrehabilitować mówiąc mi, jak wyglądam~!
- Świetnie, o dziwo, wyglądasz jak dziewczyna.
- Ale to przecież tylko sukienka, poczekaj na resztę~! - Wstał z Shizuo i pociągnął go za rękę, aby i blondyn wstał. - A teraz wynocha, przyszykuj się.
- Izaya wyłaź, musimy wychodzić, ile się można szykować??? - krzyczał Shizuo, z całych sił waląc w drzwi.
- Już, minutkę~! - odkrzyknął, wygładzając spódniczkę. Podszedł do drzwi i otworzył je, kłaniając się przy tym. - Witaj w domu, panie~! - Uśmiechnął się słodko i czekał na reakcję blondyna. Ta niestety nie nastąpiła zbyt szybko, ponieważ "pan" stał przed drzwiami do pokoju z rumieńcem na pół twarzy i nie wiedział co ma teraz zrobić. - Shizu-chan, ja czekam~! - Dopiero to go trochę otrzeźwiło.
- Hę... Na co?
- Shizu-chan, a co się mówi jak wita cię pokojówka otwierając ci drzwi do domu~? - zapytał z proszącą minką. - Przecież wiesz~! Nie daj się prosić~!
- W-wróciłem!? - powiedział niepewnie. Nie miał pojęcia czego oczekuje od niego Izaya.
- I widzisz, było tak ciężko~? - Uśmiechnął się, przytulając do nagiego torsu blondyna. ...Zaraz, zaraz, nagiego? - Shizu-chan, a gdzie ty masz resztę przebrania~?
- No właśnie miałem się ciebie pytać. - westchnął. - Dałeś mi tylko to, zapomniałeś o koszuli.
- No bo myślałem, że wiesz~! One wszystkie są takie same~! Miałeś ubrać swoją... Tylko żeby była taka... zwichrowana.
- Zwichrowana???
- No jak po ganianiu za mną przez pół miasta~!
- A to nie mogłeś powiedzieć wcześniej?
- A nie mogłeś się domyślić~! - zapytał z przekąsem. - Zaraz, zaraz, ja już wiem co ci chodzi po główce Shizu-chan~! Chcesz, żeby twoja pokojóweczka pomogła ci się ubrać, prawda~? Chociaż wiesz, chyba raczej bardziej odpowiadałoby ci, gdybym tę koszulę z ciebie zdejmował, co nie~?
- Jeszcze mam wszystko przed sobą. - uśmiechnął się. - W końcu obiecałeś mi zabawę wieczorem, prawda? Wtedy bardzo możliwe, że będę kazał ci ją zdjąć.
CZĘŚĆ 5 - COSPLAY'OWE PRZYJĘCIE
- Nie wierzę, że tak po prostu pojechałeś metrem w takim kostiumie!!!- awanturował się Shizuo wchodząc na salę.
- A co w tym złego~? - Wzruszył ramionami. - Najwyżej ludzie się pośmiali... I co niektórzy naoglądali~! Nawet nie wiedzieli, że to ja, więc o co chodzi Shizu-chan~!
- Mówiłem ci dziś rano, NIE CIERPIĘ jak ktoś bezczelnie gapi się na moją własność, zwłaszcza gdy masz na sobie coś takiego!!!
- Shizu-chan nie traktuj kobiet przedmiotowo. - pouczył go.
- Jakie Shizu-chan, przebrałeś się za pokojówkę, powinieneś mówić "panie"... - westchnął, nawet nie licząc, że odniesie to jakiś skutek.
- Ale jeśli nazywałbym "panem" i "panienką" każdego naokoło nie czułbyś się wyjątkowy~! - westchnął uśmiechnięty.
- Walker, Walker, patrz!!! - krzyczała zaaferowana Erika potrząsając chłopakiem w stroju Son Goku.
- No widzę, widzę ludzi, ale powiedz o co ci konkretnie chodzi!
- Tam, tam!!! - Pokazywała w stronę Shizuo. - Usui Takumi~! Chodź szybko, zobaczmy kto się tak fantastycznie przebrał... I kim jest ta śliczna dziewczyna w stroju Misaki, Walker patrz jaka podobna~! - Dalej machała biednym chłopakiem.
- Dobrze, dobrze, Shinra i Celty już do nich podeszli, też chodźmy, tylko się trochę uspokój~!
- Masz rację~! Chodźmy~! Kadota, Togusa wy też~! - Chwyciła skołowanych przyjaciół rozmawiających kawałek dalej i pociągnęła wszystkich w stronę osobliwej parki.
- Nie wierzę!!! - wrzasnęła, podchodząc bliżej. - Shizuo-san to ty? Przecież nie potwierdziłeś zaproszenia. - zastanawiała się, oglądając bardzo realistyczny kostium.
- Przyszedł ze mną~! - pokojówka wtrąciła się do dyskusji.
- Izaya!!!! - wrzasnęli zszokowani znajomi.
- Wow, ćwiczyliście to~? - Zaklaskał z podziwem, widząc ich synchronizację. - Jasne że ja, a kogo się spodziewaliście~?
- Kogokolwiek, ale nie ciebie. - westchnął Kadota.
- No wiesz co Dotachin, ranisz mnie~! - udał smutek, ale zaraz się rozpromienił.
- Kadota, nie żaden Dotachin. - westchnął chłopak.
- A chwilowo - wtrącił się Walker - Elfman z Fairy Tail.
- O, o, o, to ja czekam na jakąś sentencję~! - krzyknął ucieszony, spoglądając na Dotachin'a.
- Izaya daj spokój, nie będę się tak wydurniał. - westchnął.
- Dotachin proszę, chociaż raz. - Zrobił proszące psie oczka, które w połączeniu z jego strojem osiągały naprawdę imponujące rezultaty. Shizuo cały się napiął. Wkurzał się, w jego mniemaniu Izaya był jego własnością, nie wolno mu wyglądać tak kusząco dla kogokolwiek innego!!!
- Kadota, nie Dotachin, Kadota. - powiedział znowu. W sumie mógłby ulec słodkości Izayi, ale widząc minę Shizuo... nie pożyłby długo.
- No weź. - żachnął się. - A już liczyłem na coś w stylu "Mężczyzna nawet w dziewczęcym przebraniu wygląda męsko.", co by mi trochę podniosło samoocenę, albo "Mężczyzna całujący mężczyznę to nie mężczyzna." a ty nic, smutno mi. - Zrobił smutną minkę. - Shizu-chan przytul~! - Chwycił ręce blondyna i oplótł je sobie w talii, dodatkowo szarpnął go za krawat sprawiając, że wyglądali razem jak typowa para. Choć prawdopodobnie nikt i tak im w to nie uwierzy. Niemniej jednak pamiątkowa fotka którą w tym właśnie momencie strzeliła im Erika wyszła wspaniale.
*kilka godzin później*
Zabawa rozkręciła się już na dobre i nie zapowiadało się, by szybko miała się skończyć. Shizuo był tym faktem trochę niepocieszony, bądź co bądź był już wieczór, a miał wracać przez miasto, w nocy, z Izayą tak kusząco przebranym. Poza tym brunet obiecał mu wspólną noc, a jak tak dalej pójdzie to spędzą ją na sali w towarzystwie wszystkich.
Jako że wszyscy byli już trochę podpici, nikogo nie zdziwiło, że Shizuo podszedł do swojej pokojówki od tyłu i zaczął się do niego/niej przytulać.
Izaya akurat rozmawiał z Eriką i Kadotą, gdy podszedł do nich Shizu-chan i zaczął go tak chamsko obłapiać. Erika oczywiście pisnęła, szczęśliwa. A Dotachin... Dotachin odważył się wreszcie zadać pytanie, które nurtowało go od przyjścia tej osobliwej parki.
- Izaya, czemu przyszliście razem na to przyjęcie? - spytał, wpatrując się w skupieniem w bruneta. Miał pewne problemy z koncentracją i było mu strasznie wesoło, ale dał radę.
- Bo mam listonosza geja~! - odparł Izaya, z uśmiechem przytulając się do Shizuo. - Prawda, kochanie~?
KONIEC ^^
Ano i jeszcze pod ostatnim one-shotem pojawiło się pytanie czy z tym kolesiem i ławką to na serio więc odpowiem tak: Facet był piany (bardzo porządnie piany) była sobota i był samotny... podesłałabym wam linka ale na serio nie mogę znaleźć dawno o tym słyszałam...
No a teraz już nie marudzę :) Proszę oto ostatni przerywnik ( jak na razie) One-shot "przyjęcie" Zapraszam ~! :)
CZĘŚĆ I - CUDOWNY PORANEK
- Oi Izaya, otwórz drzwi, ten cholerny dzwonek spać nie daje.
- Daj spokój Shizu-chan, sam powinieneś zaproponować mi, że wstaniesz, zabierzesz pocztę, spławisz listonosza i jeszcze przyniesiesz mi śniadanko do łóżka po takiej nocy. Wszystko mnie boli~... - westchnął, schodząc z łóżka i wciągając na tyłek bokserki.
- Tylko weź mi się ubierz w coś, nie dam jakiemuś listonoszowi zobaczyć widoku zarezerwowanego tylko dla mnie, nie myśl sobie. - warknął, wtulając głowę w poduszkę.
- Ale Shizuś, wiesz ile z tym roboty~? - jęknął. - Dobra... Ale ubieram twoją koszulę, nie mam pojęcia gdzie może być moja. - westchnął, biorąc z ziemi koszulę należącą do blondyna. Ruszył do drzwi, zapinając kolejne guziki. - Już, chwila!!! - wrzasnął do człowieka czekającego za drzwiami. Krzyknął tak głośno nie tylko dlatego, że ma naprawdę grube, wzmacniane drzwi, ale głównie po to, by zdenerwować Shizuo. W końcu skarżył się na hałas, prawda~?
Dokończył zapinać koszulę i odnalazł na kanapie spodnie. Te również szybko wciągnął na siebie, podchodząc do drzwi.
- Tak~? - zapytał ze swoim czarującym uśmiechem, gdy tylko otworzył drzwi.
- Eeee... - Facet zagapił się na Izayę, jednak zaraz się opamiętał. - Proszę, jest do pana zaproszenie i nadawca kazał potwierdzić odbiór. - Podał mu listę.
- A tak, jasne, jasne~! - Wziął długopis i podpisał się. - Proszę~! - Wymienił listę na list.
- Izaya, spławiłeś już tego listonosza? Nie lubię go. - Do przedpokoju wyszedł Shizuo, ubrany jedynie w bokserki.
- Nie, jeszcze nie~... - westchnął, otwierając list i nawet nie patrząc na blondyna. Uśmiechnął się jednak wrednie. - I co~? Ty to możesz wszystkim naokoło pokazywać się prawie nagi, a mnie to każesz się ubierać żeby podejść do drzwi, tak~? To nie fair Shizuś, przecież nic by się nie stało~!
- ... - Shizuo w odpowiedzi warknął najpierw na listonosza, który z uwagą obserwował dwójkę kłócących się facetów... z czego jeden był w bokserkach. Oczywiście listonosz jak najszybciej się pożegnał i uciekł, nie chcąc narażać się na gniew zazdrosnego chłopaka bruneta. Nawet w samych bokserkach w serduszka Shizuo wyglądał strasznie.
- Słuchaj Izaya, nie podoba mi się, gdy ktoś dotyka moją własność, ale gdy ogląda coś co jest tylko moje też się wkurzam... Zwłaszcza jeśli jest to jakiś listonosz-gej.
- Gej? - zapytał, udając idiotę.
- Nie udawaj głupiego, wiem, że zaważyłeś!!!- wkurzył się i walnął ręką w ścianę. Lampa na suficie zachwiała się niebezpiecznie, a po chwili coś czarnego wypadło z jej klosza i spadło wprost na głowę Orihary.
- A więc to tu się podziała moja bluzka~! - Uśmiechnął się, choć nie było tego widać przez czarny materiał. - Jak ty żeś ją tam wczoraj wrzucił~? - zapytał zaciekawiony.
- Nieważne - uciął Shizuo. - Wiesz może, gdzie jest moja muszka? - zapytał, drapiąc się po karku.
- Sądząc po miejscu pobytu mojej bluzy... Poszukaj pod prysznicem. - westchnął i zaczął czytać zaproszenie które dostał.
Liczył, że nie jest to zaproszenie na jakąś wystawną kolację, gdzie banda bufonów będzie chwalić się swoimi sukcesami i wyśmiewać się z innych. Nie żeby nie było to śmieszne, on w końcu kochał wszystkich ludzi, niezależnie od tego jak zepsuci byli. Ale po prostu nie chciało mu się tracić czasu na takie przyjęcia.
- Nie rozśmieszaj mnie. - fuknął jego partner, gdy usłyszał o prysznicu. - Poszukam w salonie. - westchnął.
- Shizu-chan~! Erika, Walker, Kadota i cała reszta zapraszają mnie na przyjęcie, o nich też jesteś zazdrosny~? - zapytał, chichocząc. - Bo wiesz zaproszenie jest dwuosobowe, to może zaproszę tego listonosza, co~? - droczył się z nim, idąc do łazienki. Przyda mu się prysznic, i to porządny, po tym co wyprawiali w nocy.
- Nawet się nie waż!!! - warknął. - Idę z tobą i zero gadania!!!
- Na serio~?
- Tak.
- Um... Sądziłem, że dłużej będę cię przekonywał żebyśmy poszli na tę imprezę jako para, ale skoro się zgadzasz~!
- Ty gnido... - wysyczał i podszedł do bruneta, to jest wszedł do łazienki. Chwycił go za swoją koszulę i podciągnął do góry. - Wrobiłeś mnie.
- Słowo się rzekło Shizu-chan~! Mam to wszystko na taśmie~!
- Na jakiej taśmie?
- Cały apartament jest na monitoringu, sypialnia też~! - zachichotał. - Więc mam taśmy z każdej naszej nocy, chcesz obejrzeć i powspominać stare czasy, co Shizu-chan~? O patrz, twoja muszka~! - Nadal dyndając nad ziemią wskazał na prysznic. - Miałem rację, wisi sobie na prysznicu~! Widzisz, nawet w żartach jestem genialny~! Świat sprawia, że jego bóg ma zawsze rację, nie uważasz~?
- Moja muszka! - krzyknął uradowany, puszczając Izayę. - A myślałem, że zgubiłem cię bezpowrotnie w tym wielkim domu.
- No bez przesady, Namie by ją prędzej czy później znalazła. - westchnął, rozmasowując obolały tyłek.
- I jak byś jej wytłumaczył jak się tu znalazła, co?
- Eee... Tak mi się wydaje, że nawet by nie pytała. - Wzruszył ramionami. - No więc Shizuś, skoro idziemy razem~!, to powinniśmy sobie jakoś dopasować kostiumy, nie uważasz~?
- Ale że niby jak... Izaya nie bawię się w jakieś pomysły, że mam dobierać krawat do twojej koszuli, nie jesteśmy w jakiejś durnej komedii romantycznej!
- Nawet o tym nie pomyślałem... Czemu ty masz fajniejsze pomysły ode mnie~! - naburmuszył się. - Wiesz, zaprosiła nas Erika razem z Walkerem, obchodzą rocznicę poznania się, a co za tym idzie zostania otaku, a tłumacząc tak, żeby nawet taki pierwotniak jak ty zrozumiał, to cosplay'owa zabawa~! Więc po prostu musimy się przebrać za jakieś postacie ze świata anime~!
- To nie mogę zostać w swoim stroju barmana?
- Nie, tak to ty chodzisz na co dzień, żaden cosplay~! - fuknął. - No więc poszukajmy jakichś przebrań~! - Chwycił blondyna za nadgarstek. - Najpierw trzeba zobaczyć jakie ona anime lubi i wtedy poszukać jakichś postaci za które się przebierzemy~! Yay, będzie fajnie, co ty na to Shizu-chan~? Tylko musimy się przebrać... i pospieszyć, bo to będzie dzisiaj~! No więc mam w komputerze listę obejrzanych przez nią anime, znajdziemy coś co też widzieliśmy... Albo może po prostu po wklepujemy tytuły i znajdziemy jakichś fajnych bohaterów, co~?
- Tak, w końcu ile tego może być, nie? - uśmiechnął się lekko blondyn.
- 569 tytułów w ciągu ostatnich 3 lat... Tylko trzeba jeszcze odjąć od tego yaoi... Chyba, że masz ochotę za kogoś takiego się przebrać~! Ja nie mam nic przeciwko~! - Uśmiechnął się nikczemnie, wyobrażając sobie piski Eriki na ich widok.
- Ale ja coś mam Izaya!!! - wrzasnął wkurzony. Już widział, jakie to ciekawe plotki o nich powstaną po tym jednym durnym przyjęciu. Już to, że idą razem to przesada.
- No, dlatego trzeba usunąć te tytuły... Więc zobaczmy, zostaje... 532... No dobra, jest trochę mniej, ne~?
- Wcale nie dobra!!! Tego jest nadal cholernie dużo pchło, jak ty masz zamiar znaleźć dwie pasujące postacie?!?
- Nie wiem, ale jak szybciej zaczniemy to szybciej skończymy, prawda~? - Uśmiechnął się do zdołowanego blondyna. Nie ma to jak zaszczepiać w ukochanym potworku radość z życia~!
CZĘŚĆ II ŚNIADANKO
- Trzymaj, Shizu-chan~! - Podał blondynowi talerz z kanapkami, a sam wycofał się do blatu i chwycił kubek z kawą i oparł się o szafkę, powoli sącząc brązowy płyn.
- Dzięki. - Chwycił jedną z leżących na talerzu kromek. - A ty nie jesz?
- Już jadłem.
- Kłamiesz.
- Oi, daj spokój Shizu-chan, jadam śniadania co dwa dni~! Wiesz, że ich nie cierpię~!- westchnął, odstawiając na chwilę kubek.
- Bo co dwa dni do ciebie przychodzę i rano je w ciebie wmuszam. Chcesz, żebym przychodził codziennie? - zapytał z przekąsem i podszedł do bruneta. Oparł ręce na blacie po obu stronach jego ciała.
- Daj spokój~! - zaśmiał się. - Shzu-chan, jaka była umowa, tylko sex, prawda~?
- Nie żartuj, chcesz żebyśmy poszli jako para na ten bal, nie jadasz śniadań, ale jak cię trzymam na kolanach i karmię to jesz bez sprzeciwu, Izaya nie udawaj! - prawie krzyknął zezłoszczony, że brunet dalej go tak okłamuje.
- Bo to fajne~! - uśmiechnął się.
- Ale wiesz, skoro to "tylko sex", to możemy to zrobić jeszcze raz, nie sądzisz~? Skoro już tu jestem.
- I co zrobisz, zerżniesz mnie na stole~? - zapytał, rozbawiony. Był pewien, że blondyn żartuje. Jednak gdy poczuł jego usta na szyi miał już trochę mniej pewności. - Shizu-chan, mam pracę. - Nic, dalej go całował. - I mieliśmy iść na to przyjęcie, dzisiaj, a co jak nie będę mógł chodzić? - Shizuo zaczął schodzić z pocałunkami jeszcze niżej, coraz bardziej rozpinając materiał koszuli. - Shizu-chan, drzesz koszulę od brata~! - westchnął Orihara. Jeśli dwie wcześniejsze prowokacje się nie udały to jakoś specjalnie na tę nie liczył, choć była to jego ostatnia deska ratunku przed bolącym tyłkiem.
- Że co!?!? - zapytał, puszczając koszulę. - Gdzie??? - Zaczął oglądać biały materiał, ruszając Oriharą w tę i wewtę.
- To koszula jest dla ciebie ważniejsza niż ja, dzięki~... - fuknął, robiąc minkę nadąsanego dziecka.
- Zależy mi tylko na twoim tyłku, w końcu to "tylko sex". - powiedział z pretensją w głosie i zmrużył oczy. - Chyba, że chcesz czegoś więcej, bo raczej tak, prawda? - Zapytał. Widział, że Izaya trochę spuścił głowę i posmutniał.
- Więc zadbaj o mój szacowny tyłek i mnie nakarm tak jak zwykle. - fuknął, chcąc skończyć tę dziwną rozmowę.
- Wiedziałem. - westchnął uśmiechnięty i zmierzwił Izayi włosy. - Chodź tu. - Usiadł i poklepał się po udzie. Gdy Izaya usiadł, otulił go mocno ramionami. - Nie mów, że ci nie zależy, bo w końcu to się obróci przeciw tobie, rozumiesz~?
- Właśnie, Shizu-chan~! - krzyknął uradowany. - Już wiem za kogo mamy się przebrać~! Jesteś genialny~! - Cmoknął go w usta.
- ... - Shizuo popatrzył na niego zdziwiony. Nie rozumiał o co chodzi Izayi, ale skoro ma pomysł to dobrze. Uśmiechnął się. - A teraz powiedz aaa~! - zachichotał, podnosząc kanapkę do ust Izayi.
Brunet też zachichotał, ale posłusznie otworzył buzię.
- Aaa~! - Ugryzł kanapkę. - Nawet nie wyszły takie złe... Mogłem jednak dodać cyjanku~! - zachichotał.
- Nie przeginaj, dobra? - zastrzegł.
- Oi Shizuś, to tylko taki żarcik... Ale wiesz, że musimy skoczyć do sklepu po parę rzeczy do kostiumu~? I po mój kostium idziesz ty~! To będzie kara. - zastrzegł. Uśmiechnął się z wyższością, widząc zdziwione spojrzenie swojego kochanka.
CZĘŚĆ III PO KOSTIUMY~!
- Ale Izaya, naprawdę muszę? - jęknął prosząco, co było do niego niepodobne, ale co innego miał zrobić?
- Tak, to twoja kara, a teraz nie jęcz i marsz do sklepu, kup to o co poprosiłem~! A ja skoczę po krawat dla ciebie~! - zachichotał.
- Izaya, to nie fair, czemu to ja muszę po to iść?!?!?!
- Bo to ty chciałeś mnie wykorzystać drugi raz w ciągu niespełna 12 godzin, miejże trochę honoru i właź~! - Nadal chichotał. - To ja będę w tym chodził nie ty, więc to ja powinienem się zapierać.
- No ale zlituj się, nie wejdę do sklepu i nie poproszę o strój pokojówki. - westchnął.
- I damską bieliznę~! - dodał, pokładając się ze śmiechu. - Ale w nagrodę będziesz sobie mógł mnie tak pooglądać kiedy tylko będziesz miał ochotę~! - zachęcał.
- Czemu mam ci kupować damską bieliznę!!! - Był wkurzony i czerwony... niekoniczne ze zdenerwowania.
- Bo ta sukienka jest krótka~! I nie drzyj się tak, bo ludzie się na ciebie dziwnie gapią~! - Cały czas chichotał. Jednak widząc, że ta kłótnia do niczego go nie zaprowadzi postanowił zadziałać inaczej. - Wiesz, masz wybór, albo pójdziesz i grzecznie kupisz to co chciałem, albo idziemy do kosmetycznego i przez godzinę będziesz stwierdzał w której szmince mi najbardziej do twarzy~!
- C-co?!?!
- A kolejną chyba poświęcimy na dobieranie tuszu do rzęs, podkładu, różu na policzki i cieni pod oczy~! A no i potem trzeba będzie jeszcze wybrać jakieś ozdoby do włosów, to nam zajmie kolejne dwie godziny... A potem oczywiście trzeba będzie wszystko zmienić, bo wypatrzę taką jedną rzecz, którą będę chciał koniecznie, a ona nie będzie pasowała do reszty... I wiesz, wybieramy wszystko od początku~! To jak, gdzie wolisz pójść~? - Spojrzał na Shizuo, który właśnie otwierał drzwi do sklepu.
- Będę za pięć minut, spotkamy się w sklepie z krawatami, ale po te wszystkie kosmetyki idziesz sam. - Zmył się najszybciej jak się dało. Kupił tę nieszczęsną sukienkę. Przy kasie musiał się oczywiście wytłumaczyć, że kupuje to dla dziewczyny, no i nie obyło się bez rumieńców.
Przed sklepem zobaczył Izayę pokładającego się na ławce ze śmiechu.
- Wyglądałeś jak pomidor, Shizu-chan~! Chociaż to dobrze, przynajmniej wiem, że w czerwonym ci do twarzy~! Trzymaj krawat~!
- Ta, jasne. - sarknął. - Trzymaj przebranie, moja dziewczyno.
- Dziewczyno~? Czyli, że chcesz ze mną chodzić, Shizu-chan~! Uroczo~! - skwitował, zaglądając do torby. - Ale fajna~! - zaśmiał się, ubierając koronkową opaskę na włosy. - Jak wyglądam~?
- Jak baba, a teraz chodź i pospiesz się z tymi kosmetykami. - westchnął.
- A nie trzeba, chodźmy do domciu~! Coś tam pożyczę od Namie~! Nie obrazi się, jak nie będzie wiedziała~!
- To po co było tyle gadania o wybieraniu szminki???
- Żebyś zachował się jak facet i kupił mi strój pokojówki.
- Ty wredna gnido...
- Nie narzekaj, tak poza tym, skoro jesteśmy parą to... zapomniałeś o dwóch miesięcznicach i dziesięciu tygodnicach, tłumacz się, mój chłopaku. - Fuknął, zakładając ręce na piersi. - A no i powinieneś nieść zakupy swojej dziewczyny, a nie oddawać jej torbę z ciuchami. - Wystawił torbę przed siebie. - Bierz i idziemy, musimy poważnie pogadać o naszym związku, rusz się~! - krzyknął, udając wkurzoną nastolatkę.
Shizuo rozszerzył oczy w szoku, ale posłusznie zabrał od Izayi torbę i podreptał za nim.
- Chyba nie chcesz, żebym ci co tydzień jakiś prezent kupował co nie? - zażartował.
- Prezent nie, ale masz mnie gdzieś zabierać... I Shizu-chan, za te wszystkie zapomniane razy chcę coś extra~! - Uśmiechnął się złośliwie.
- A gdzie twoje obowiązki co?!? - podchwycił temat, licząc, że Izaya nie przewidział takiego obrotu sprawy. - Ty też nic nie robiłeś w te całe "tygodnice", więc to głównie twoja wina.
- Wypraszam sobie. - dalej to ciągnął mimo, że wyszli już z centrum handlowego. - Sprawdź kalendarz, co tydzień w ten dzień, zabawiałeś się mną w łóżku, pozwalałem ci wtedy na wszystko... znaczy się na więcej niż w pozostałe dwa dni. Co już nie pamiętasz? - udawał zdenerwowanego... W sumie wyglądało to na prawdziwą kłótnię, choć oczywiście Izaya wewnętrznie dostał już bezdechu ze śmiechu.
- Serio??? - zdziwił się, patrząc na Izayę. Tym razem nie grał, był autentycznie zdziwiony.
- Ta... - Izaya też przestał. Zrobiło mu się głupio, że wypaplał coś, o czym miał mu nigdy nie powiedzieć.
CZĘŚĆ IV PRZEBIERANKI
- Izaya, masz rację. - W progu sypialni stanął Shizuo z kalendarzem w rekach. - Nie wierzyłem, ale to prawda. - dalej się dziwił.
- No widzisz~! A teraz mi pomóż z tym gorsetem, sam go nie zawiążę~! - westchnął, coraz bardziej zaplątując się w tych wszystkich sznurkach.
- Już się przebierasz? Mieliśmy wychodzić za godzinę. - zdziwił się, patrząc na do połowy przebranego chłopaka.
- Godzinę to dziewczyny nakładają tapetę~! - westchnął. - Nie mam pojęcia ile mi zejdzie na ubranie tego, więc postanowiłem zrobić to już teraz~! To nie to co ty~! A teraz pomóż, zanim cały się zaplączę w ten sznurek. - fuknął.
- To w sumie nie byłoby takie złe. - Blondyn uśmiechnął się, fantazjując sobie o związanym brunecie.
- Co?!
- No. - Uśmiechnął się. - Izaya ubrany tak słodko, do tego bez bielizny, związany i czekający na mnie w łóżeczku.
- Mam bieliznę!!! - zdenerwował się. - Aż tak głupi, by wołać cię kiedy jej nie mam nie jestem, jeszcze nie zwariowałem~!
- Masz? - udawał zdziwienie. - To pokaż. - Szarpnął za spódnicę.
- Aaaaa!!!! - Izaya zapiszczał dziko, ciągnąc materiał w dół. - Co ty sobie wyobrażasz, opanuj się i poczekaj chociaż do wieczora~! - westchnął.
- Aha, chyli wieczorem będę mógł? - zapytał, pamiętając, że Izaya pozwalał mu na "zabawę" co dwa dni, a przecież robili to wczoraj.
- Znaczy się... A zresztą, mamy dzień dobroci dla zwierząt Shizu-chan, będziesz mógł dziś wieczorem~! - Uśmiechnął się. - Ale tylko jeśli mi pomożesz z tym gorsetem. - zastrzegł.
Shizuo podszedł do bruneta, usiadł za nim na łóżku i pomógł zawiązać ten dziwny kawałek materiału, który był... nie wiadomo po co. A przynajmniej Shizuo nie znał jego przeznaczenia, dopóki Izaya nie wstał i nie okręcił się dookoła stając przed nim.
- Jak wyglądam Shizu-chan~? - zapytał, przechylając się w stronę blondyna. Ten złapał go i usadził sobie na kolanach. - Shizuo... Mówiłem wieczorem, no weź~!
- Masz zbereźne myśli Izaya, ja tylko patrzę. - odpowiedział niewinnie.
- I to twoje patrzenie przeraża, masz wzrok jak wygłodniały wilk~! Ale możesz się zrehabilitować mówiąc mi, jak wyglądam~!
- Świetnie, o dziwo, wyglądasz jak dziewczyna.
- Ale to przecież tylko sukienka, poczekaj na resztę~! - Wstał z Shizuo i pociągnął go za rękę, aby i blondyn wstał. - A teraz wynocha, przyszykuj się.
*60 minut później*
- Już, minutkę~! - odkrzyknął, wygładzając spódniczkę. Podszedł do drzwi i otworzył je, kłaniając się przy tym. - Witaj w domu, panie~! - Uśmiechnął się słodko i czekał na reakcję blondyna. Ta niestety nie nastąpiła zbyt szybko, ponieważ "pan" stał przed drzwiami do pokoju z rumieńcem na pół twarzy i nie wiedział co ma teraz zrobić. - Shizu-chan, ja czekam~! - Dopiero to go trochę otrzeźwiło.
- Hę... Na co?
- Shizu-chan, a co się mówi jak wita cię pokojówka otwierając ci drzwi do domu~? - zapytał z proszącą minką. - Przecież wiesz~! Nie daj się prosić~!
- W-wróciłem!? - powiedział niepewnie. Nie miał pojęcia czego oczekuje od niego Izaya.
- I widzisz, było tak ciężko~? - Uśmiechnął się, przytulając do nagiego torsu blondyna. ...Zaraz, zaraz, nagiego? - Shizu-chan, a gdzie ty masz resztę przebrania~?
- No właśnie miałem się ciebie pytać. - westchnął. - Dałeś mi tylko to, zapomniałeś o koszuli.
- No bo myślałem, że wiesz~! One wszystkie są takie same~! Miałeś ubrać swoją... Tylko żeby była taka... zwichrowana.
- Zwichrowana???
- No jak po ganianiu za mną przez pół miasta~!
- A to nie mogłeś powiedzieć wcześniej?
- A nie mogłeś się domyślić~! - zapytał z przekąsem. - Zaraz, zaraz, ja już wiem co ci chodzi po główce Shizu-chan~! Chcesz, żeby twoja pokojóweczka pomogła ci się ubrać, prawda~? Chociaż wiesz, chyba raczej bardziej odpowiadałoby ci, gdybym tę koszulę z ciebie zdejmował, co nie~?
- Jeszcze mam wszystko przed sobą. - uśmiechnął się. - W końcu obiecałeś mi zabawę wieczorem, prawda? Wtedy bardzo możliwe, że będę kazał ci ją zdjąć.
CZĘŚĆ 5 - COSPLAY'OWE PRZYJĘCIE
- Nie wierzę, że tak po prostu pojechałeś metrem w takim kostiumie!!!- awanturował się Shizuo wchodząc na salę.
- A co w tym złego~? - Wzruszył ramionami. - Najwyżej ludzie się pośmiali... I co niektórzy naoglądali~! Nawet nie wiedzieli, że to ja, więc o co chodzi Shizu-chan~!
- Mówiłem ci dziś rano, NIE CIERPIĘ jak ktoś bezczelnie gapi się na moją własność, zwłaszcza gdy masz na sobie coś takiego!!!
- Shizu-chan nie traktuj kobiet przedmiotowo. - pouczył go.
- Jakie Shizu-chan, przebrałeś się za pokojówkę, powinieneś mówić "panie"... - westchnął, nawet nie licząc, że odniesie to jakiś skutek.
- Ale jeśli nazywałbym "panem" i "panienką" każdego naokoło nie czułbyś się wyjątkowy~! - westchnął uśmiechnięty.
- Walker, Walker, patrz!!! - krzyczała zaaferowana Erika potrząsając chłopakiem w stroju Son Goku.
- No widzę, widzę ludzi, ale powiedz o co ci konkretnie chodzi!
- Tam, tam!!! - Pokazywała w stronę Shizuo. - Usui Takumi~! Chodź szybko, zobaczmy kto się tak fantastycznie przebrał... I kim jest ta śliczna dziewczyna w stroju Misaki, Walker patrz jaka podobna~! - Dalej machała biednym chłopakiem.
- Dobrze, dobrze, Shinra i Celty już do nich podeszli, też chodźmy, tylko się trochę uspokój~!
- Masz rację~! Chodźmy~! Kadota, Togusa wy też~! - Chwyciła skołowanych przyjaciół rozmawiających kawałek dalej i pociągnęła wszystkich w stronę osobliwej parki.
- Nie wierzę!!! - wrzasnęła, podchodząc bliżej. - Shizuo-san to ty? Przecież nie potwierdziłeś zaproszenia. - zastanawiała się, oglądając bardzo realistyczny kostium.
- Przyszedł ze mną~! - pokojówka wtrąciła się do dyskusji.
- Izaya!!!! - wrzasnęli zszokowani znajomi.
- Wow, ćwiczyliście to~? - Zaklaskał z podziwem, widząc ich synchronizację. - Jasne że ja, a kogo się spodziewaliście~?
- Kogokolwiek, ale nie ciebie. - westchnął Kadota.
- No wiesz co Dotachin, ranisz mnie~! - udał smutek, ale zaraz się rozpromienił.
- Kadota, nie żaden Dotachin. - westchnął chłopak.
- A chwilowo - wtrącił się Walker - Elfman z Fairy Tail.
- O, o, o, to ja czekam na jakąś sentencję~! - krzyknął ucieszony, spoglądając na Dotachin'a.
- Izaya daj spokój, nie będę się tak wydurniał. - westchnął.
- Dotachin proszę, chociaż raz. - Zrobił proszące psie oczka, które w połączeniu z jego strojem osiągały naprawdę imponujące rezultaty. Shizuo cały się napiął. Wkurzał się, w jego mniemaniu Izaya był jego własnością, nie wolno mu wyglądać tak kusząco dla kogokolwiek innego!!!
- Kadota, nie Dotachin, Kadota. - powiedział znowu. W sumie mógłby ulec słodkości Izayi, ale widząc minę Shizuo... nie pożyłby długo.
- No weź. - żachnął się. - A już liczyłem na coś w stylu "Mężczyzna nawet w dziewczęcym przebraniu wygląda męsko.", co by mi trochę podniosło samoocenę, albo "Mężczyzna całujący mężczyznę to nie mężczyzna." a ty nic, smutno mi. - Zrobił smutną minkę. - Shizu-chan przytul~! - Chwycił ręce blondyna i oplótł je sobie w talii, dodatkowo szarpnął go za krawat sprawiając, że wyglądali razem jak typowa para. Choć prawdopodobnie nikt i tak im w to nie uwierzy. Niemniej jednak pamiątkowa fotka którą w tym właśnie momencie strzeliła im Erika wyszła wspaniale.
*kilka godzin później*
Zabawa rozkręciła się już na dobre i nie zapowiadało się, by szybko miała się skończyć. Shizuo był tym faktem trochę niepocieszony, bądź co bądź był już wieczór, a miał wracać przez miasto, w nocy, z Izayą tak kusząco przebranym. Poza tym brunet obiecał mu wspólną noc, a jak tak dalej pójdzie to spędzą ją na sali w towarzystwie wszystkich.
Jako że wszyscy byli już trochę podpici, nikogo nie zdziwiło, że Shizuo podszedł do swojej pokojówki od tyłu i zaczął się do niego/niej przytulać.
Izaya akurat rozmawiał z Eriką i Kadotą, gdy podszedł do nich Shizu-chan i zaczął go tak chamsko obłapiać. Erika oczywiście pisnęła, szczęśliwa. A Dotachin... Dotachin odważył się wreszcie zadać pytanie, które nurtowało go od przyjścia tej osobliwej parki.
- Izaya, czemu przyszliście razem na to przyjęcie? - spytał, wpatrując się w skupieniem w bruneta. Miał pewne problemy z koncentracją i było mu strasznie wesoło, ale dał radę.
- Bo mam listonosza geja~! - odparł Izaya, z uśmiechem przytulając się do Shizuo. - Prawda, kochanie~?
KONIEC ^^
sobota, 10 sierpnia 2013
Shizaya - Trudne pytanie
Hejo wam wszystkim to nadal ja Kiasarin~! Inu-chan mnie na tydzień zostawiła :( No i do tego nie skończyła Poskromić Bestię więc niestety nie mogę wam tego dodać... sorry. No więc może będziecie mnie mieć dość ale trudno, pisałam wcześniej, że napisałam jeszcze 2 one-shoty ze Shizayą, prawda? Więc ponieważ to jedyne sprawdzone i skończone notki mogę wam dać tylko to... jeszcze raz sorry :(
Tak więc dziś dodaję "trudne pytanie" a w środę dodam ostatniego jak na razie zapychacza, potem to njuż Inu bedzie się martwić jak się wyrobić z rozdziałem hahaha *evil smile* (sorry za śmiech po prostu wiem że ona to przeczyta z komórki więc no rozumiecie... musiałam XD)
A no i jeszcze strasznie dziękuję że głosowaliście w tej ankiecie, zostawiam obecny wygląd bloga :) mam nadzieję że jedna osoba która głosowała za starym nagłówkiem się nie obrazi.... sorry siła demokracji XD
Tak więc dziś dodaję "trudne pytanie" a w środę dodam ostatniego jak na razie zapychacza, potem to njuż Inu bedzie się martwić jak się wyrobić z rozdziałem hahaha *evil smile* (sorry za śmiech po prostu wiem że ona to przeczyta z komórki więc no rozumiecie... musiałam XD)
A no i jeszcze strasznie dziękuję że głosowaliście w tej ankiecie, zostawiam obecny wygląd bloga :) mam nadzieję że jedna osoba która głosowała za starym nagłówkiem się nie obrazi.... sorry siła demokracji XD
Shizuo miał dzień wolny, postanowił więc spędzić go w pobliskim parku. Chciał się wyciszyć, odpocząć... Ale niestety los nie był mu łaskawy, dlatego zesłał na niego fatum. Konkretnie Erikę, która siedziała teraz na ławce i żywo gestykulując opowiadała coś. Tak właśnie, "coś", bo blondyn nie miał najmniejszego pojęcia o cóż to może chodzić szalonej fujoshi. W sumie na każde jej pytanie odpowiadał "nie", no bo jakby odpowiedział inaczej mógłby źle skończyć. "Nie" było bezpiecznym wyjściem. Pomyślcie: "Chcesz iść z nami na konwent?" - nie. "Mogę ci pożyczyć mangę i wtedy..." - nie, " No to Walker może ci pokazać, oczywiście ja też popatrzę, w tym anime to jest..." - nie. Proste i efektywne, prawda?
- Teraz rozumiesz Shizuo-kun? - zapytała z nadzieją Erika. Już od ponad 10 minut tłumaczyła blondowi czym jest yaoi. Choć w głównym założeniu miała go tylko powiedzieć, że to fajne. Przegrała zakład z Walkerem, a nie chciała oddać mu swojej ukochanej nowiutkiej mangi yaoi przez której czytanie olewała chłopaka przez cały dzień. Po przegranej jakoś wybłagała, by zmienił karę za przegraną z oddania mangi, na coś innego. Oczywiście nie obyło się bez płaczu i zawodzenia, a także interwencji Dotachin'a, ponieważ jej otaku przyjaciel był nieugięty. Tak wiec jej zadanie zostało zmienione na "Opowiedz Shizuo Heiwajimie, co takiego wspaniałego według ciebie jest w yaoi.". Jednak pojawił się problem, gdyż były barman najzwyczajniej w świecie nie wiedział, co się kryje pod niewiele mówiącą nazwą "yaoi". I tak to żył sobie nieuświadomiony aż po dziś dzień.
- Erika sprężaj się, nie mamy całego dnia. - westchnął zrezygnowany Kadota, wychylając głowę z vana. Już od 10 minut on i reszta paczki czekali, aż Erika wypełni założenia zakładu, ale niestety do tej pory jej się to nie udało. I w ten oto sposób oni też zostali uziemieni. Oczywiście zaraz posypały się "zabójcze spojrzenia" w stronę osoby, która to wymyśliła, czyli Walkera. Teraz biedny chłopak chował się za fotelem, na głowie miał kask/garnek/ hełm Al'a z "Fullmetal Alchemist" licząc, że zamortyzuje on w razie czego cios, i nie zniszczy się za bardzo.
- No to mi pomóżcie~! - jęknęła smutno. - Próbuję mu wyjaśnić, ale Shizuo jakoś nie rozumie, Dotachin ty mu to wytłumacz~! - uśmiechnęła się trochę, wiedząc, że to może się udać. - Chodziłeś z nim do liceum i przyjaźnicie się, wiec możesz mu to wyjaśnić, prawda~? - zapytała robiąc psie oczy.
- Nie mów na mnie Dotachin... - westchnął i wyszedł z vana. - Ta, może... Spróbuję.- westchnął, nieprzekonany, po czym zwrócił się do ex-barmana, który nadal siedział na ławce: - Więc Shizuo, co Erika zdążyła ci wyjaśnić?
- W sumie to nic. - westchnął. - Mówiła coś o Misakim, ale ja go nie znam, i o jakimś ząjacu, ale ja nie wiem, o co chodzi... - Odetchnął głębiej. Miał już tego wszystkiego powoli dość. Po co wybierał się dziś do parku??? Mógł przecież zostać w domu, tak przecież też była cisza i spokój.
- Wiesz, zdradzę ci coś, co pomoże zrozumieć Erikę - jak nie wiesz o co chodzi, to na pewno chodzi o jakieś anime, mam rację?- Odwrócił głowę w stronę vana, w którym siedziała dziewczyna.
- Tylko nie jakieś. - fuknęła obrażona. - Junjou Romantica to nie jest jakieś tam zwykłe anime, to...
- Aha. - przerwał jej blondyn. - Czyli to całe yaoi to też nazwa jakiegoś tam anime, tak? - Chciał się upewnić i już sobie pójść.
- Nie. - fuknęła Erica. - To...
- Ktoś zamawiać sushi? Sushi dobre, tanie, a rosyjskie być najlepsze! - Pojawił się Simon z wielką paczką w dłoni oraz sloganem na ustach.
- Yo Simon, to tu do nas. - Machnął do niego Togusa. - Pewnie jeszcze trochę tu posiedzimy, więc zamówiłem obiad. - wyjaśnił, widząc zaciekawione spojrzenia swoich znajomych.
- Proszę, smacznego, a tak właściwie to co wy robić tu i czemu Shizuo... - chciał coś powiedzieć, ale przerwał widząc minę blondyna. Postanowił się jednak nie poddawać i z nową energią w głosie zwrócił się do ex-barmana. - Shizuo spróbuj sushi, sushi dobre na każde zmartwienie. - zaczął zachwalać.
- Nie, dzięki Simon, innym razem, teraz próbują mi coś wyjaśnić, ale jakoś im nie idzie, - westchnął - więc ja też nie mam jak iść do domu. - Zaciągnął się papierosem.
- A właśnie, Simon, może ty mu wyjaśnisz co to yaoi? Zaliczyłeś już rozmowę uświadamiającą z Eriką, prawda? - zapytał z nadzieją Kadota.
- To nie być zły pomysł. - Uśmiechnął się, ciesząc się, że może coś zrobić dla znajomych. - No wiec gdy ryba spotkać inna ryba, a one musieć zrobić sushi dla naszych klientów... Shizuo ty rozumieć? - zapytał, a gdy blondyn pokręcił przecząco głową postanowił lepiej to wyjaśnić: - Te ryby się bać, że one być zjedzone i one postanowić stworzyć inna nowa ryba, i dać nam ta inna ryba jako ofiara za nie. Ryby panikować i próbować stworzyć nowa ryba, nawet jak być 2 ta sama płeć...
- Eee... Simon nie chcę ci przerywać, ale on chyba rozumie jeszcze mniej niż wcześniej. - westchnął Walker, widząc minę blondyna.
- To ja nie wiedzieć, jak to wyjaśnić. - Podrapał się po głowie. - Ja życzyć smacznego, my mieć też inni klient, wiec ja już żegnać. - Uśmiechnął się poraz kolejny i zaczął wycofywać się do restauracji, życząc im jeszcze z pięć razy smacznego.
- Nara Simon, dzięki ze próbowałeś! - odkrzyknął ktoś z wozu.
- No to może powiedz, Shizuo... Em, Walker, co żeś wybrał Erice takie trudne zadanie?
- Myślałem, że to będzie proste. - jęknął chłopak, zdejmując hełm z głowy.
- Ach tak, to sam mu spróbuj tłumaczyć. - fuknęła niezadowolona Erika. Udało jej się już na przestrzeni tych kilku lat wyjaśnić wszystkim znajomym co to yaoi i że jest wspaniałe, no wszystkim poza Shizuo... I Izayą, ale ten po prostu wiedział o co chodzi zanim ona zaczęła mu tłumaczyć, jak to informator.
- No, ja, ten tego... - Rozejrzał się spanikowany - Kida-kun~! Kida-kun~! Chodź no tu na moment~! - Dostrzegł blondyna idącego przez park ze swoimi przyjaciółmi. Widać wracali ze szkoły.
Poczekali, aż Kida, Anri i Mikado dotrą na miejsce. A w sumie, to aż blondyn przyciągnie pozostałą dwójkę na miejsce.
- Słuchaj Kida, musimy wyjaśnić Shizuo jedną sprawę, ale nie za bardzo wiemy jak, a ty jesteś wygadany i otwarty chłopak, to może dasz radę, co? - zapytał z nadzieją Kadota.
- Em, mogę spróbować, nawet dobrze się składa, nie, Mikado~? Mówiłem wam, że doktor Kida rozwiąże wszystkie problemy~! - Uśmiechnął się. - Ale nie wiem o co konkretnie chodzi. - udał smutek, ale zaraz się rozpromienił. - Co mu wyjaśnić~? - zapytał zaciekawiony, wwiercając radosne spojrzenie w drugiego blondyna.
- Masz mu powiedzieć co to yaoi. No, Kida-kun, pochwal się swoja wiedzą~! Ty pewnie masz doświadczenie z obecnym tu Mikado~! - zaczęła fantazjować Karisawa.
- C-co?!?!- zapytał przerażony świadomością, że jego przyjaciółka parowała go z najlepszym przyjacielem. - Niby gdzie i jak!!! - protestował dalej. - Ja wolę dziewczyny, poza tym Mikado i Anri... - Odwrócił wzrok. Miał nikomu nie mówić, że jego przyjaciele... Chcąc oderwać wszystkich od tego tematu skupił się na Shizuo. No... Em, słuchaj Shizuo-san, spróbuję ci to wyjaśnić. No wiec normalnie jest facet i kobieta, ale... No, ten tego... Jeśli to ma być yaoi, to musi być 2... I eee... - zaczął się jąkać drapiąc po głowie, na jego policzki wstąpiły rumieńce, a on nie miał najmniejszego pomysłu, jak obrócić to w żart, nawet taki nieśmieszny.
- Najpierw anime, potem coś o rybach, a teraz o jakiejś kobiecie, ludzie o co wam chodzi???? - zapytał poddenerwowany blondyn. - Wysłówcie się raz, a dobrze i wszyscy będziemy mieć spokój!!! - wrzasnął rozeźlony.
W tym samym czasie dało się słyszeć warkot motoru i mechaniczne rżenie konia. Chwilę później Celty zaparkowała tuż koło nich. Do pleców miała przyczepionego tulącego ją Shinrę, ale jakoś wyjątkowo się tym nie przejmowała.
- [Wszystko dobrze Shizuo? Słyszeliśmy krzyk.] - napisała zmartwiona.
- Shizuo~! Mam nowe leki uspokajające, może jakoś by ci pomogły, co~? - zapytał lekarz z niebezpiecznym błyskiem w oku. Oderwał się trochę od ukochanej, chociaż nadal mocno ją trzymał.
- Właśnie~! - Waltera oświeciło. - Shinra, jesteś lekarzem, ty mu to zaraz wyjaśnisz, prawda?
- Ale o co chodzi~? - zapytał, uśmiechając się i schodząc z motoru.
- Powiedz mu co to yaoi i wszyscy będziemy mieć to z głowy. - westchnął zmęczony już tym wszystkim Togusa.
- No więc... - zaczął niepewnie. - Dobra, spróbujemy wyjaśnić jak dziecku pszczółki... Pszczółki, no i ten tego, motyle w brzuchu i... - zaczął, mocno się rumieniąc patrząc co jakiś czas na Celty, szukając u niej pomocy.
- Skończcie z tymi zwierzakami! Najpierw ryby, potem pszczoły, teraz jakieś motyle, jakieś debilne anime w którym jest królik!!! - wkurzał się Shizuo. Z każdą osobą, która próbowała mu to wyjaśnić, było jeszcze gorzej. Miał coraz większy mętlik w głowie. - Ludzie, powiedzcie to raz, szybko i dobrze! Celty, ty wiesz o co chodzi, prawda? - zwrócił się z nadzieją do przyjaciółki. - Więc napisz mi to i będzie z głowy... - jęknął, zrezygnowany. - Po co ja w ogóle chciałem iść do tego parku???
- [Dobrze, ale nie wierzę, żebyś nie wiedział o czym mówią... Wiesz, czym jest sex, prawda?]
- No jasne, i to o to tyle krzyku? Po prostu o inną nazwę? - zapytał zdenerwowany, ale jakoś się opanował. - No to jak już wiem, to mogę iść do domu? - zapytał z nadzieją.
- Ale Shizuo, to dopiero początek~! - krzyknęła Erika. - Teraz, skoro już wiesz o co chodzi, to mogę mówić dalej~! - krzyknęła uradowana, natychmiast siadając na ławce obok blondyna. - No więc jest uke i seme...
- Kto i kto? - przerwał jej Shizuo.
*grupowy facepalm*
- I wszystko od początku... - westchnął Kadota.
- ...
- Ten na górze i ten da dole~! - uśmiechnęła się Erika.
- No ten który odgrywa rolę dziewczyny. - podpowiadał Kida.
- Shizuo, no skojarz, wiem, że umiesz. - "zachęcał" go Dotachin.
- Sorry Kadota, - zwrócił się do załamanego znajomego - ale nie rozumiem zupełnie, co do mnie mówicie... - westchnął. On też imał dość, chciał się stąd zmyć i to jak najszybciej, zaczynał mieć to wrażenie, które zwykle towarzyszyło pojawieniu się Izayi. Tym razem też się nie pomylił, bezbłędnie wyczuwając chłopaka.
- Ohayo minna~! - krzyknął uradowany brunet, robiąc piruet w powietrzu. - Jaki dziś piękny dzień na okazywanie moim wszystkim ukochanym ludziom miłości~! Więc, co się ciekawego dzieje~? - zapytał, dalej uradowany, widząc podkopane nastroje pozostałych.
- Od 20 minut próbujemy wyjaśnić Shizuo kto to seme i uke, ale bezskutecznie. - westchnęła zrezygnowana Erika.
- Ale przecież wystarczy tylko 5 słów, a potworek zrozumie~! - Uśmiechnął się po swojemu.
- SERIO??? - wrzasnęli zgromadzeni. Oni próbowali już tak długo... W tej chwili Izaya będzie dla nich chyba bogiem, jeśli oczywiście mu się powiedzie.
- Jasne~! - Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- No to próbuj, wierzymy w ciebie, Iza-iza~! - dopingowała go Erika.
- A, a, a, nie ma nic za darmo~! - westchnął. - Togusa odda mi swoje ootoro, a ja w zamian wszystko Shizusiowi wyjaśnię. - zaproponował. - To jak będzie~? - zapytał szczęśliwy, już czując w ustach smak tuńczyka.
- Nie ma mowy!!! To mój obiad!!! - zaprotestował kierowca, wychylając się z van'a.
- Togusa, poświęć swój deser dla dobra ogółu. - westchnął Masaomi. - Nie chcesz już skończyć tego zbiegowiska? Wszyscy na siebie liczymy~! - zachęcał.
- Ach, no już dobra, dobra, trzymaj i mów. - westchnął, przekazując Izayi swój deser.
- Atigatou~! - Uradowany złapał pudełko w łapki, od razu zjadając jedno ootoro. - To jest banalnie proste, ale skup się, Shizu-chan~! - Uśmiechnął się, zjadając kolejny kawałek tuńczyka. - Ty jesteś seme ja uke~! - krzyknął, uradowany.
- Aha, no i nie można tak było od razu... - westchnął Shizuo, nie przetrawiwszy jeszcze informacji. - Zaraz, IZAYA!!! TY...
- Oi no, nie denerwuj się Shizuś~! I tak mieliśmy im to kiedyś powiedzieć~! - Uśmiechnął się, obserwując zdziwienie malujące się na twarzach wszystkich. Ach, jak on lubił wywoływać u ludzi różne emocje~! - No to ja wracam do pracy, trzymajcie się~! - Pomachał wszystkim. - A na ciebie czekam wieczorem u siebie~! - Cmoknął blondyna szybko w usta. - Na razie, skarbie~! - zaśmiał się, odbiegając i zostawiając blondyna na pastwę Eriki... Oczywiście gdy tej przestanie już lecieć krew z nosa...
- Iza-iza~! - wrzasnęła, przytykając chusteczkę do nosa. - Wracaj tu, potrzebuję was obu~! - A widząc, że Izaya nie ma zamiaru wrócić, skierowała pożądliwe spojrzenie w stronę chwilę temu poirytowanemu i zdziwionemu blondynowi, który jednak zmienił minę na przestraszoną, widząc wzrok brunetki. - Shizuo~! - Uśmiechnęła się jeszcze bardziej (Jak psychopatka - pomyślał blondyn.). - Liczę na to, że opowiesz mi wszystko ze szczegółami~! No więc zaczynaj, wszyscy chętnie posłuchamy~! Jak to się zaczęło~? U kogo to częściej robicie~? Łączy was coś poza łóżkiem~? Który jest bardziej brutalny~? Ale najpierw, czy jesteście dla siebie bardziej brutalni, czy zrobiłeś kiedyś Izayi malinkę~?... - zalewała biednego blondyna gradem pytań. Izaya słysząc je przystanął i zaczął się śmiać. Gdy tylko Shizuo to zobaczył, dostrzegł iskierkę nadziei. Oczywiście nie liczył na żadną pomoc od kochanka, Izaya mimo że się z nim związał pozostał wredną szują.
- IZAYA!!! WRACAJ MI TU ZARAZ PCHŁO!!! - Poderwał się z ławki, chwycił za nią i rzucił w stronę bruneta, jednak ten zgrabnie ją ominął.
- Oi Shizu-chan, nie bądź taki brutalny~! - jęknął złośliwie. - Chociaż jak by się tak zastanowić, to lepiej rozładuj swoją złość i frustrację na tej biednej ławce niż na mnie wieczorem~! (A w Hong Kong'u jego mieszkańcy podniecali się przez 3 miesiące, że jakiś koleś chciał zgwałcić ławkę w parku... A nie zaraz, Hong Kong to Chiny, nie Japonia - skąd ja biorę takie dziwne informacje? - dop. Kiasarin) - Uśmiechnął się i zaczął uciekać. Blondyn rzucił się za nim w pogoń, zupełnie ignorując wciąż wbitych w ziemię przyjaciół.
- Wiedziałam, Shizuo nadal jest brutalny~! - zapiszczała szczęśliwa yaoistka.
- CHODŹ NO Tu PCHŁO!!! - wrzeszczał, ciskając w niego kolejnymi znakami drogowymi.
- Aż tak niewyżyty jesteś, że nie możesz doczekać się wieczora, kochanie~? - zapytał, uskakując przed lecącą w jego stronę kupą żelastwa. - Ja wiem, że nie robiliśmy tego kilka dni, ale no bez przesady~!
wtorek, 6 sierpnia 2013
Shizaya- God's Game 6
Hejka wszystkim~!! dzisiaj wtorek a więc tak jak obiecałam jest God's Game 6 ... zapraszam~!
Ruszyłem cicho za Masaomim. Poczekałem, aż minie mu uczucie, że ktoś go obserwuje. Zawsze je miał, ale on mimo wszystko często je ignoruje, nie to co Shizuś~! Podszedłem bliżej, jeszcze bliżej i...
- Ohayo Kida-kun~! - krzyknąłem, przytulając go od tyłu. - Stęskniłeś się~? - szepnąłem mu do ucha. On odskoczył jak oparzony. Z wrzaskiem odskoczył ode mnie, padając na kolana. Ciężko oddychał. - No wiesz~... Nie musisz przede mną klękać, zwykłe "Ohayo~!" by mi wystarczyło~!
- Czego chcesz Izaya? - prawie warknął, spoglądając na mnie spode łba.
- Uuu~! Dawno nie widziałem takiego wzroku u ciebie~! Czyżbyś się bał, że znowu cię wykorzystam~? - zapytałem uśmiechnięty. - Ale uspokój się, już, już~! - Podniosłem ręce w obronnym geście, a zaraz jedną z nich wystawiłem, niemo proponując pomoc przy wstaniu.
- Nie. - odrzekł chmurno i zmierzył piorunującym spojrzeniem moją rękę. Ciekawe, co moja ręka mu zrobiła, że jest taki zły~! Przecież akurat Kidy nigdy nie pociąłem nożykiem... W sumie muszę kiedyś nadrobić ten błąd~! - Po prostu gdy sie pojawiasz zawsze zaczynają się kłopoty.
- Oi, daj spokój. - udałem zasmuconego. - Ostatnim razem te "kłopoty" sprawiły, że spędziłeś z Saki niezapomniany miesiąc miodowy~! A nawet nie podziękowałeś. - udałem naburmuszonego. Mikado cicho się zaśmiał. Yay, ten chłopak wreszcie się rozruszał~! A już się bałem, że zostanie drugą Namie~! Chociaż raczej nie chciałbym, żeby to Ryugamine mnie uświadamiał w kwestii Shizusia~!
- Nic nie zrobiłeś!!! - Wkurzył się~! Jak fajnie, 2 wkurzona dziś na mnie osoba, a mamy dopiero dziewiątą rano. I jeszcze Shizuś~! Tak, to będzie piękny dzień~! - Przez ciebie prawie zginąłem!!!
- Oi, a chwilę temu twierdziłeś, że nic nie zrobiłem~! Zdecyduj się na jedno, Kida-kun~! Bo wiesz, to był mój plan~! Co prawda Shizu-chan go trochę zmienił, ale mogę mu to jakoś wybaczyć, bo osiągnąłem to, co chciałem~! A to, że przy okazji sprawiłem ci przyjemność nic dla ciebie nie znaczy, prawda~?
- Jaką przyjemność!?!?!?!- wrzasnął wkurzony. Uśmiechnąłem się do niego rozbrajająco. Nic nie poradzę, taki już mój urok~!
- Sprawiłem, że trafiłeś do szpitala, przemogłeś się i porozmawiałeś z ukochaną, bilety na samolot spłynęły wam z znikąd i to jeszcze akurat do miejsca, które upatrzyła sobie twoja dziewczyna~! Nie mów mi, że uwierzyłeś w szczęśliwy zbieg okoliczności~!
- Ty!!!!- Spojrzał na mnie zły. Na skroni zapulsowała mu żyłka. Jak u Shizu-chan'a~! Ale ja mu przecież tylko pomogłem, prawda~? Myślałem, że będzie szczęśliwy~! (I da mi się wykorzystać jeszcze w kolejnych planach...)
- O, robisz tak samo jak Shizuś~! Tylko siły masz trochę mniej~! Choć jakby liczyć żółte szaliki i dolarsy jako twoją "siłę", to może nawet przebiłoby Shizu-chan'a~! Nie, Shizu-chana nie da się przebić~. To on wyznacza limit~!
- Oi, widzisz Mikado, - uśmiechnął się dumie - miałem rację, mówiłem ci, że... - Popatrzyłem na niego z zaciekawieniem. Przerzuciłem wzrok na jego milczącego towarzysza, który w obecnej chwili przykładał palec do ust pokazując "Ciiiii~!".
- Kida-kun~! - zamruczałem. - Ty też masz zamiar mnie uświadamiać~? Może zamiast "Dnia wzdychania na ukochaną ludzkość" powinienem nazwać ten dzień "Dniem uświadamiania swojego boga, że ma obsesję na punkcie pewnego potwora"~? No co się tak patrzycie? - Spojrzałem na ich miny, były bezcenne (O.o). - Niestety zmartwię cię Kida, nie jesteś pierwszym który mi to dzisiaj mówi~! Szkoda, nie~? Jak byś był pierwszy, to może udałoby ci się zobaczyć moje prawdziwe emocje, ale ponieważ nie... Przytulę cię na pożegnanie i ruszam szukać mojego ukochanego~! - Przytuliłem zdezorientowanego chłopaka i szepnąłem mu jeszcze do ucha: - Życz mi szczęścia~! - po czym oddaliłem się w podskokach. Skręciłem do najbliższego zaułka. Nie było nikogo. Szkoda~!
Zacząłem się śmiać jak wariat. Widzieliście ich miny~? No tak wy nie, ale wyobraźcie to sobie~! Coś pięknego~! Powinienem wcześniej wymyślić taką metodę zadziwiania ludzi~! Jest niezwykle efektywna~! I taka prosta~! Powiedzieć coś tak absurdalnego, a oni zastanawiają się, czy to prawda~! Piękne, choć w zasadzie ludzie najczęściej wierzą właśnie absurdom~! Może zażartuję tak sobie jeszcze z samego Shizu-chan'a~? Jestem ciekaw, jak cię zachowa, co zrobi~! Nawet nie będę próbował go przewidzieć i tak zrobi co innego~! I tak to go kocham~! Hahahaha~!
Widząc, że moja ulubiona zabaweczka nr 2 i nr 3 przechodzą koło zaułka schowałem się za śmietnikiem.
- Kida-kun, on żartował, prawda?- zapytał niepewnie brunet.
- Nie wiem, nie wiem~! Z nim to nigdy nic nie wiadomo, a przecież chciałem mu tylko powiedzieć, że Shizuo powinien go w końcu zabić, nie mam pojęcia co w niego wstąpiło... - Podrapał się po głowie, uśmiechając się blado.
- Kida-kun, to nie ładnie życzyć komukolwiek śmierci. - pouczył go Mikado.
- Ale mu się należy... - westchnął.
- W końcu miał rację z tobą i Saki. - przygadał mu brunet. Tak, brawo Mikado~! Broń swojego boga, ty jesteś brunetem, ty we mnie wierzysz, nie jak ci dawaj blond-heretycy~! Trzeba ich sprowadzić na właściwą drogę~!
- Nie, on niczego nie zrobiłby z sympatii do zabawek. - Wiesz jaki masz status~? Jak słodko Masaomi~! - Pewnie czegoś jeszcze chce, to tylko kwestia czasu i... - Niestety dalsza część rozmowy nie została dosłyszana nawet przez tak wrażliwe ucho jak moje. Może Namie faktycznie przytępiła mi słuch~? Oby nie~!
Rozejrzałem się dookoła. Aha, ślepa uliczka/przejście do Russia Sushi nr 4. No i zaraz dziesiąta~! Zjem sobie sushi i poczekam aż Shizu-chan będzie miał przerwę, wtedy "okaże mu moją miłość" - hihihi~! W sumie i tak miałem popracować w domciu nad rozwiązaniem sprawy z przemytu z wczoraj~! Mam 2 gangi, mam polityka, mam 2 przemytnicze szajki (W tym jedną sczeniak-san'a (czyli malutką)) i co jeszcze~? Mam Shizu-chan'a i mam swoją grę~! Teraz ustalmy jakąś fajną planszę i opracujmy plan~! A potem popatrzymy jak Shizu-chan go pięknie niszczy~! Ach, mój blondynek, moja ukochana zabaweczka~! Mądrzejsza niż wszystkie inne, choć nie wygląda~! A może to jednak tylko instynkt~? Nigdy się pewnie nie dowiem na 100% ~! Choć w sumie skoro jest lepsza niż wszystkie zabawki na planszy to może jednak nie jest taką znowu zabawką~! Jak ja mam cię nazwać Shizu-chan~? Jesteś potworkiem, ale moim potworkiem, jedynym któremu udaje się ze mną grać~! Jedynym którego nie mogę pokonać. Jedynym który mnie nie nudzi. Jedynym który jest dla mnie wyzwaniem.
- Shizu-chan jesteś tym jedynym~!!! - wykrzyknąłem uradowany i okręciłem się wokół pierwszej lepszej rzeczy... A ową "rzeczą" okazał się Simon~!
- I...Izaya zjesz su... - zaczął, ale jakoś chyba nie mógł wyjść z szoku, że wykrzyknąłem coś takiego~! W sumie jak się tak zastanowić to... faktycznie brzmiało jakbym się zakochał~! Ale ja przecież tylko... mówiłem, że jest jedynym który może grać przeciw mnie, co w tym złego~? No chyba jednak Simon nie zrozumie mojego wyjaśnienia~! Trudno, go też wkręcimy w zabawę z "miłością do Shizu-chan'a". Nagle usłyszałem rosyjski: - Czyli jednak przemyślałeś moją wypowiedź sprzed ponad miesiąca? Doszedłeś do wniosku, że masz jednak Shizuo complex?
- Buu~! Simon, to ty wymyśliłeś taką fajną nazwę, wredny~! I czemu ty też o tym mówisz~? Ustaliliście taki dzień~? Bez mojej zgody~? Bez zgody boga~? - zapytałem. W mojej cudownej łepetynie już układał się plan. Plan na podwójną "Love War" w Ikebukuro~! Ach, już nie tylko gangi, o nie, nie~! Teraz zrobimy przedstawienie~! I biedny Shizu-chan będzie zbyt zajęty dementowaniem plotek, żeby popsuć mi plany~! Może to będzie mój szach, Shizu-chan~! Patrz uważnie~! Oglądaj naszą grę, wiesz czemu~? Bo na jej szali położone są życia nasze i całego miasta~! Czy to nie ekscytujące~? Życie i śmierć są tak różne, a dzieli je taka cienka granica~! Ktoś kiedyś mówił, że miłość i nienawiść też, prawda~? Może dzięki temu się we mnie zakochasz i zdobędę nad tobą władzę~? Ja zdominować CIEBIE~? Nie żartuj, Shizu-chan~! Ta gra się nigdy nie skończy i dobrze o tym wiesz~! Ale mimo to nie jest wcale monotonnie, prawda~? Cały czas ją urozmaicamy~! Dodajemy nowe poziomy i karty, nowe pionki i ulepszenia, wszystko by grać w tę boską grę, prawda~?
Wszedłem do lokalu, zamówiłem ootoro i usiadłem sobie przy stoliku~. Miałem stąd widok na wchodzących ludzi i na ulicę z przejściem dla pieszych, przy którym Simon rozdawał ulotki. Ach, ilu tu ludzi, ile pionków, może jest wśród nich kilka takich, które ubarwią nam rozrywkę~? Co myślisz, Shizu-chan~? I co ważniejsze, gdzie jesteś~? Chce już się pobawić~! Poraz kolejny usłyszeć twój krzyk, znowu się z tobą ganiać, jak zawsze a mimo to nigdy nam się nie znudziło, prawda~? Wnioskuję, że ci się nie znudziło po tym, że nie przestajesz, że nadal próbujesz i dlatego też jesteś taki niezwykły~! Kto by się nie poddał po 7 bezowocnych latach~? Nikt, żaden człowiek, tylko mój Shizu-chan~!
Tak, nasza wspaniała gra zaraz się zacznie~! Kolejna runda~! A ta gonitwa, która będzie mieć miejsce za chwilę to tylko preludium przyszłych wydarzeń~! Zobaczysz, Shizu-chan~! Tym razem też bedzie wspaniale~! Ciekawe czy i tym razem będzie remis~! Jak myślisz~? W naszej grze, gdzie bóg gra przeciwko demonowi/potworowi, ja i ty już zawsze, zawsze będziemy się tak wspaniale bawić~! Całe miasto do naszej dyspozycji, taka wielka plansza, tyle różnych pionków~! Tyle kart, tyle opcji, tyle zabawy~! Ty i ja, bóg przeciwko potworowi, stojący po przeciwnych stronach, walczący z przeznaczaniem... Nie, układający nić powiązań znaną przez zwykłych ludzi jako przeznaczenie. Ich los leży w naszych rękach, wystarczy jedna zachcianka, jeden nierozważny ruch i wszystko przepadnie~! Wszyscy którymi kierujesz, wszystkie pionki mogą obrócić się przeciwko tobie, przegrasz przez jeden mały ruch~! Czyż to nie ekscytujące~? A więc, teraz Game Time~!
Zaskoczyłem z uśmiechem z krzesełka na którym siedziałem. Stanąłem z rękoma podpartymi na biodrach, z tym uśmieszkiem którego tak nienawidzisz, z tym, który przy którym nie potrafisz się skupić na niczym innym poza mną~! W tych momentach patrzysz tylko na mnie~! Nie obchodzi cię cały świat, liczę się tylko ja~! Czy to nie wspaniałe Shizuś~???
Dzwonek w drzwiach zadzwonił, oznajmiając przyjście nowego klienta. Do baru szedł Tom, uśmiechając się słabo do Simona.
- Yo Simon, Shizuo ma jakąś depresję czy coś, wiesz co mogłoby go rozweselić~? A ja proszę o... - Shizu-chan masz depresję~? Wiesz że to 2 z 3 kroków do próby samobójczej~? No jasne, bo wiesz, trzecim krokiem jest dach, albo pędzący pociąg, albo jakieś fikuśne tabletki, albo najbardziej sztampowy pistolet na skroni~! No, może jeszcze dodam coś ostrego i woda~! Powolne wykrwawienie~! Ale ty mi tak nie zrobisz, prawda~? Bo to ja jestem twoim lekarstwem na depresję~! Tylko ja potrafię cię wprawić w taką wściekłość, że niszczysz znaki i budynki~! Tylko ja sprawiam, że wychodzi z ciebie demon~! Czyż to nie wspaniałe, potworku~? Chyba ja też jestem twoim jedynym~!
- Yo Simon, daj cokolwiek... - westchnął, wchodząc do baru i gasząc papierosa. Wow, faktycznie ma podkopany nastrój~! Żeby mnie nie wyczuć~? To jest z tobą źle Shizuś~!
- Ohayo kochanie~! - krzyknąłem, podchodząc do nich. - Co się stało, ta niedobra strzykawka nadal ma nad tobą władzę~? Widzę, że tak~! No to może zdobędziesz się na takie gorące wyznania jak wczoraj w nocy, co Shizu-chan~?
- Kochanie!? Strzykawka!?!? Gorące wyznanie?!?!?! Wczoraj w nocy?!?!?!?!?! - Tom z każdym następnym słowem był coraz bardziej zaszokowany. A mnie coraz bardziej bawiła ta sytuacja~! Spojrzałem na Shizuo. Może ma już jakiś stolik w ręce i celuje nim we mnie~? Ale nie, on stał z szeroko otwartymi oczyma patrząc na mnie, z jakimś przerażaniem??? Czyżby mi uwierzył~? Nie, niemożliwe... Znów mnie zaskakujesz, co, Shizuś~?
- Tak, Shizu-chan ci nie mówił~? A szkoda, to była wspaniała noc~! - westchnąłem z rozmarzeniem. - Musimy to kiedyś powtórzyć, Shizu-chan~! - Może już jest dość wkurzony~??? W końcu wygaduję takie głupstwa, nie może przecież wierzyć, prawda~?
- Shi... Shizuo co się wczoraj stało? - zapytał Tanaka, z przerażeniem wpatrując się w blondyna. On obdarzył go jeszcze bardziej skołowanym wzrokiem niż mnie przed chwilą... No co jest, Shinra mówił, że będzie pamiętał wczoraj~! Jak nie, to nici z zabawy~...
- Ja... Ja nie pamiętam wszystkiego, tylko urywki... Ta gnida do mnie przyszła i... Chyba go wpuściłem. - Rozmasował sobie skroń. - Ach nic więcej nie wiem, tylko rano znalazłem to na kanapie. - Westchnął, pokazując Tom'owi... Nie wierzę!
- Mój nożyk~! - ucieszyłem się, chwytając przedmiot w łapki. - Dzięki Shizu-chan, a myślałem, że straciłem go bezpowrotnie~! Musiał mi wczoraj wypaść ze spodni, jak na twojej kanapie...
- Dobra, dobra dość się nasłuchałem, załatwcie to między sobą, Simon jakby co interweniuj proszę... - westchnął, odebrał swoje sushi i siadając najnormalniej w świecie na krześle zaczął jeść.
- Ej gnido, ty wszystko pamiętasz, nie? - zapytał, chwytając mnie za bluzę i podciągając do góry. - Więc gadaj jak to się zaczęło, co żeś zrobił!!!- wrzasnął.
- No już dobrze, dobrze, zaczęło się od... - Chyba jednak poudaję jeszcze trochę tę miłość, to zbyt fajne żeby przestać~! Pocałowałem blondyna w usta, cmoknąłem go, tak po prostu~! To było nawet fajne~! Niestety, chyba Shizuo nie poczuł tego samego, bo skamieniał~! Na szczęście dla mnie poluźniając, a nie zaciskając uścisk. - Ne Shizu-chan, to teraz mnie goń~! Nie powiem ci nic więcej póki mnie nie złapiesz~!
- Nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć... - westchnął.
- Oi kochanie, ranisz mnie~! - Objąłem ramiona dłońmi, symulując smutek i odtrącenie. - A co jeśli to tylko gra~? A co jeśli to prawda~? A może miałem na celu zarażenie cię czymś~! Nie odpowiem, puki mnie nie złapiesz~! - zaśmiałem się, przeskakując mu pod ramieniem i biegnąc w stronę wyjścia.
- I-za-ya-kun... - wysyczał odwracając się w moją stronę.
No i to ja rozumiem, zaczynamy zabawę w berka~! Berkiem jest... Shizu-chan~! Zberkowałem go co prawda w dość niekonwencjonalny sposób (całus), ale i tak się liczy, więc gotowi... start~!!!
Ej to ja miałem ogłosić start, a nie krzesło przelatujące tuż koło mnie i uderzające w gong~! Chyba się fochnę, Simon powinien zmienić wystawę na mniej japońską, albo przynajmniej bez gongu, bo jak ja mam krzyczeć "start" gdy zagłusza mnie taki wielki talerz~?
Subskrybuj:
Posty (Atom)