Yo.
Aha. Dobra... to to. Oto nasz pierwszy Sensei x Student (jeśli chodzi o pisanie) wyszedł... średnio jeśli brać pod uwagę wszystkie pwp z tej serii... Osobiście powiem, że od niego, a raczej na niego spłynęła moja powstrzymywana od naprawdę dawna chęć wciskania Kadoty w tego typu sytuacje >.> wiem jestem zła... ale ten gościu jest za dobry!
No nic... przypominam o kliknięciu banerka, wyczaiłam też ostatnio takiego linka http://www.psiklik.pl/ możecie kliknąć, pomóc, na górze jest też opcja na przełączenie się na pomoc kotu i dziecku. No a teraz Enjoy~
Bry!
Ja nie mam dziś nic do dodania, więc tylko się przywitam i nie odciągam dłużej.
Enjoy~! ;3
Bry!
Ja nie mam dziś nic do dodania, więc tylko się przywitam i nie odciągam dłużej.
Enjoy~! ;3
Kolejny dzień
szkoły. Można by dodać, że kolejny nudny dzień bardzo monotonnych zajęć, od
których człowiek najchętniej by uciekł, byleby znaleźć jakąś odskocznię. Dla
Shizuo szkoła nie oznaczała już wcale uczenia się, ale wciąż musiał w niej
tkwić. W dwóch słowach? "Ale bagno." Jednak praca to praca. Więc jak
niemal co dzień wyszedł z pokoju wf'isty i wyszedł na salę, gdzie stała już cała
klasa. Albo i nie cała... To właśnie należało sprawdzić.
- Orihara? - spytał, kontynuując odznaczanie nieobecnych. Rozejrzał
się, nie słysząc głosu. - Nie ma. - Zaznaczył. I kontynuował sprawdzanie.
- Zaraz przyjdzie. - westchnął Kadota i podrapał się po
głowie. - Nie chce Sensei wiedzieć co teraz robi... - dodał trochę ciszej i
mniej pewnie. - Ale mówił, że jak skończy to się "pofatyguje". - dodał
i ziewnął zakrywając usta ręką.
Shizuo przerwał
na chwilę czytanie listy, poszedł do drzwi sali, zamknął je i wrócił, mierząc
uczniów zmęczonym i trochę poirytowanym wzrokiem. Skupił go w końcu na Kadocie.
- Dowiem się. - zapewnił, po czym wrócił do listy,
przejeżdżając wzrokiem po tabelce i kładąc palec na ostatnim odczytanym
nazwisku. - Ja mu pokażę fatygę... - warknął jakby do siebie dużo ciszej i
wrócił do odczytywania. Wkrótce skończył czytanie. - Zaczynamy rozgrzewkę. - Gwizdnął
w gwizdek i oddalił się kawałek, żeby odłożyć dziennik. Na początek standardowe
ćwiczenia, które drużyna chłopaków dobrze znała.
Izaya stwierdziwszy, że wejście na salę jest zamknięte i
najprawdopodobniej to jego "ulubiony" nauczyciel postanowił tak sobie
z niego zażartować wzruszył tylko ramionami i nadłożył sobie drogi wchodząc
przez boisko, akurat na gwizdek oznajmiający początek rozgrzewki. Podszedł do
nauczyciela i szarpnął go delikatnie za tył sportowej buzy. - Chyba Shizu-chan
powinien nosić okulary, bo nie wpisał mnie na listę obecności. - stwierdził
udając niewiniątko. - Poza tym drzwi na salę są zamknięte, to sprzeczne z
przepisami BHP... A co gdyby wybuchł pożar? Nie miałby kto i jak nas powiadomić.
Chyba dyrekcja nie powinna się dowiedzieć, że nasz sensei umyślnie zagroził
życiu i zdrowiu swoich uczniów chcąc po prostu się na kimś odegrać prawda? -
Uśmiechnął się wesoło. - Jak to dobrze, że nie wiemy na kim, bo przecież
wszyscy byli na zbiórce, prawda sensei?
- Kłamstwo. - odpowiedział prosto, jakby nie ruszony tą
próbą manipulacji. Spojrzał za to na niego gniewnie. - A za spóźnienie
zostajesz po lekcjach zbierać piłki. - Spojrzał na swój zeszyt, to na niego. -
Jak to się dobrze, że mamy dziś koszykówkę, a to twoja ostatnia lekcja, prawda?
- Uśmiechnął się złośliwie i wskazał rozciągających się chłopaków ruchem
podbródka. - Przy okazji wyjaśnisz mi, co takiego robiłeś, że wymagało to aż
spóźnienia się na lekcję. A teraz idź się rozciągać. - nakazał i ostatecznie
poszedł po kosz z piłkami.
Izaya uśmiechnął się po swojemu co znaczyło tyle, ze
przyjmował wyzwanie Shizuo. Podszedł do swojej klasy uśmiechając się już
normalniej.
- Dota-chin~... Będziesz ze mną w parze prawda? - mruknął
wesoło, choć groźba czaiła się w jego głosie. Jak gdyby nigdy nic przysiadł się obok chłopaka i zaczął się
rozciągać. - Ne Shizu-chan mówił o jakichś konkretnych ćwiczeniach? - Wyszczerzył
się ciekaw. Jeśli nie, to już wiedział jak jeszcze bardziej zirytować swojego
sensei~...
Blondyn jakby
nigdy nic przyniósł kosz z piłkami w rękach i postawił po boku sali, tak żeby
nikomu nie przeszkadzał, a był pod ręką. Po tym spojrzał na ćwiczących.
Rozejrzał się, wyszukując Izayę. Jakby nigdy nic wyciągnął jedną z piłek,
zważył ją w dłoni, podrzucił. Na samo wspomnienie tego, że ponoć nie chciałby
wiedzieć, co Izaya robił przed lekcją, czy też w jej trakcie, warknął coś pod
nosem i wycelował piłką w Izayę, po czym rzucił.
- Zaraz zaczynacie ćwiczenia z piłkami! - odezwał się głośno
i gwizdnął, po czym już spokojniej zaczął rozdawać je reszcie.
Izaya złapał lecącą piłkę i uśmiechnął się do niej.
- Dzięki Shizu-chan~... - Pomachał nauczycielowi.
- No to nie musisz się fatygować po piłkę Dota-chin bo już
mamy~... - Uśmiechnął się wesoło do przyjaciela
- Kadota nie ma. - poprawił go Shizuo i podał piłkę
Kyouhei'owi. Te ćwiczenia wymagały dotyku, a to nie było coś, na co pozwoliłby
Izayi, szczególnie w swojej obecności. - Pokazujesz ćwiczenia ze mną, więc
ustaw się porządnie, Orihara. - Przywołał go gestem dłoni, nakazując innym się
ustawić.
Izaya westchnął tylko i pomachał "papa" Kadocie.
Zaraz jednak uśmiechając się wesoło pobiegł do Shizuo.
- Sensei chyba lubi ze mną pokazywać ćwiczenia~... - zaśmiał
się wesoło. - Szczególnie te dwuznaczne, co Shizzy? - mruknął, jednak na tyle
cicho, by nikt poza blondynem go nie usłyszał.
- Uważaj, bo jeszcze się podniecisz jak za dużo będziesz
myślał. - prychnął, uśmiechając się nieco złośliwie. Chociaż wyszedł trochę
grymas... To on był tym, który nie powinien o tym myśleć. Po tym podniósł nieco
głos. - Na razie to wciąż część rozgrzewki, nie olewajcie ćwiczeń! - zwrócił
się szczególnie do chłopaków z końca. Po tym zaczął ćwiczenia z odbijaniem
piłki w parach do końca sali. Po prostu nie lubił monotonnych zajęć... Trochę
rozciągania, trochę rozgrzewania... A zresztą wszystko jedno, byleby nic sobie
nie połamali potem w trakcie gry.
Izaya westchnął tylko i pokręcił głową zezując na krocze
Shizuo.
- Przemyślałeś to. - zaczął cicho, gdy oddalili się już od
pozostałych. - Luźne dresy dobrze maskują chcicę co? Zboczony sensei. - Pokazał mu
język.
- Było założyć takie same. - zauważył, zerkając na jego
spodnie, chociaż już dawno wiedział, co ma na sobie. Mimo rozkojarzenia odbił
piłkę i zaraz ją przechwycił, zawracając. - To teraz ćwiczenia w zwarciu na
koordynację! - rzucił i widząc, że wszyscy skończyli znów się ustawił i pokazał
Izayi, jak trzymać piłkę między ich plecami, żeby się przemieszczać.
Izaya przewrócił oczyma i westchnął cichutko gdy Shizuo po
raz kolejny pokazywał na jego palcach jak trzymać piłkę. Robił to co zajęcia,
mimo, że wszyscy dobrze wiedzieli jak to się robi... I dziwnym trafem za
każdym razem Shizuo był bliżej i trzymał ręce na dłoniach bruneta dłużej niż
poprzednio.
Izaya kiwnął głową na znak, że mogą zaczynać i wyrwał ręce
z uścisku blondyna, na tyle niezauważalnie, żeby nikt tego nie przyuważył.
- Jakbym ubrał takie luźne nie mógłbyś się za mną oglądać i
nie byłoby na o popatrzeć. - Pokazał mu znów język gdy znów troszkę się oddalili
wykonując ćwiczenie. - Choć jeśli były mocno ZA luźne może by mi spadły, a tego
byś chciał, nie~...?
- Jak nie spadną będę mógł sam je ściągnąć. - mruknął,
niezadowolony dosyć, że Izaya rozpatruje akurat ten temat. Chyba za bardzo
przełączał jego myślenie... Celowo? Szedł o zakład, że celowo. Skończyli
ćwiczenie, więc zmienił układ ćwiczenia, tym razem przy okazji pokazując mu, że
źle trzyma ramiona i powinien się bardziej wyprostować. Po tym znów zaczęli
pokazówkę.
Izaya już nawet nie komentował tych wszystkich dotknięć. Na
początku go to bawiło, ale tych gestów było po prostu zbyt dużo.
- Wymyśl jeszcze coś, żeby mnie po nogach zmacać. - rzucił cicho. - Brzuszki albo co... - fuknął i skrzywił się. Nie lubił brzuszków, zawsze kości wbijały mu się w parkiet.
- Wymyśl jeszcze coś, żeby mnie po nogach zmacać. - rzucił cicho. - Brzuszki albo co... - fuknął i skrzywił się. Nie lubił brzuszków, zawsze kości wbijały mu się w parkiet.
- Tak, bo przecież dotykanie twoich kolan byłoby bardzo podniecającym
"macaniem", jak to nazywasz. - odezwał się cicho, zirytowany. Nie
jego wina, że tylko poprawiał jego postawę... Na wzór dla innych. Skończył z
ćwiczeniem i odsunął się, z piłką pod pachą. - Dobra. Teraz jeszcze poćwiczcie
trochę sami. - Rozejrzał się. - Oshiro, dokończ prowadzenie rozciągania. Po tym
zagramy kilka meczy. - Spojrzał na zegarek i oddalił się, zostawiając skłony i
inne takie do prowadzenia uczniowi. Sam przystanął koło kosza do którego teraz
wszyscy wrzucali niepotrzebne piłki i przyglądał się uczniom.
Izaya grzecznie, bo już raz dostało mu się za to od Shizuo,
ustawił się centralnie plecami do blondyna i rozpoczął bardzo... wypinające
tyłek ćwiczenia chcąc jeszcze trochę podenerwować sensei'a. Taki wf mu się
podobał. Nawet jeśli większy wycisk dostanie po niż na lekcji.
Gdy usłyszał, że mają zrobić coś w stylu treningu filmowego
karateki... czyli stanie z wypiętym tyłkiem w pozycji podobnej do tej, gdy ktoś
siada na krzesło napinając wszystkie mięśnie o mało nie wybuchnął z powstrzymywanego
z śmiechu. Shizuo musiał mieć naprawdę fajny widok. Prężące się w jego stronę
tyłki.
I mimo tych
wszystkich komicznie wypiętych tyłków, Shizuo coraz bardziej zirytowanym
wzrokiem przyglądał się tyłkowi Izayi. Założył ręce na ramiona, wyciągając z
kieszeni lizaka.
No i co ten
uczniak miał takiego w sobie, co? Wkurzał go, irytował, prowokował... A tyłkowi
dalej nie można się było oprzeć. I mimo to w jakiś sposób go nie znosił, ale i
lubił. Wyróżniał się z tłumu, dość mocno, można powiedzieć...
Mruknął coś pod
nosem, że więcej nie da prowadzić takiej rozgrzewki i przygryzł patyczek,
oglądając to co się działo.
Shizuo widział jak Izaya rozmawia przez chwilę z chłopakami
po czym brunet kiwnął głową, wyprostował się i w wesołych podskokach ruszył w
jego kierunku.
- I jaki ty przykład dajesz innym Shizu-chan? - zapytał
podchodząc blisko blondyna i puknął palcem w patyczek w taki sposób, aby ten
zaczął drżeć. - Nauczyciel a nie dość, że je na lekcji to jeszcze słodycze, jako
nauczyciel wf powinieneś propagować zdrowe żywienie! A ja dobrze wiem, że całą
lodówkę w kantorku masz zapchaną budyniami~... - dodał wesoło, kładąc ręce na
biodrach.
Dopiero czując
brzdęknięcie patyczka wyrwał się z zamyślenia i popatrzył na niego
zdenerwowanym wzrokiem.
"Cholera, prawie mi stanął" warknął
w myślach, naprawdę wkurwiony na swoje myśli.
- Hę? Mogę jeść co chcę, zużywam więcej energii niż te
parszywe lenie... - mruknął, po czym zerknął w stronę najtłustszego z nich.
Pokręcił głową i oderwał się od ściany, po czym podał mu piłkę, którą dotąd
trzymał pod pachą. Gwizdnął przeciągle w gwizdek, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Ustawcie się w trzy drużyny! - rzucił już tak, żeby wszyscy usłyszeli.
Izaya zatkał uszy, jednak przenikliwy, bolesny dźwięki i tak
przebił się przez tę słabą zaporę i podrażnił jego bębenki.
- Jesteś okrutny. Nie musiałeś gwizdać mi do ucha~... -
poskarżył się. Spojrzał na piłkę która właśnie została mu wepchnięta w
dłonie. - To jakaś forma przeprosin? Zamiast kwiatów dajesz mi
piłki? To już drugi raz dzisiaj~... Zero romantyzmu, naprawdę Shizzy~... -
zachichotał kręcąc głową. Uśmiechnął się do blondyna patrząc na niego jak na
dziecko, które właśnie zarobiło coś naprawdę głupiego, ale uroczego. Nie ważne,
że Shizuo był starszy o kilka lat. Czasem zachowywał się jak dzieciak. Na
przykład gdy wyżerał w tajemnicy batoniki z automatu, albo gdy wciskał sprośne
gazetki za kanapę gdy Izaya wchodził do kantorka bez pytania. To było naprawdę
w stylu blondyna.
Shizuo popatrzył
na niego jakby zdegustowany i nadąsany naraz. Naprawdę ciężko było określić tę
minę. Izaya za często traktował go, jakby miał jakąś przewagę... żeby w końcu i
tak całkiem świadomie być zmuszonym do poddawania się jego rozkazom.
- Idź zbierać drużynę, Orihara. - rzucił niby to rozkazująco.
W końcu był nauczycielem, on miał rozkazywać i koniec. ...Ach, cholera, ale
miał przez niego ochotę na budyń... Złapał za jedną z piłek, kozłując do
jednego z koszy, żeby do końca lekcji myśleć o czymś innym.
Izaya tylko uśmiechnął się wesoło po raz kolejny i odbiegł w
stronę Kadoty. Widział koło niego już kilka osób, więc się dołączy. W
ostateczności może siedzieć na ławce koło Shizuo~... Ku jego zdziwieniu jednak pozwolono mu grać w pierwszym
składzie. Na ataku rzecz jasna, bo do obrony się nie nadawał, był zbyt
delikatnie zbudowany. A tak z Kadotą mieli szansę wygrać.
- Shizu-chan masz nam rzucić piłkę! - krzyknął do sensei'a
gdy wszyscy czekali już na swoich pozycjach, nie mogąc rozpocząć gry. - Obijasz
się jak zwykle!
- Skończ z tym Shizu-chan, jestem twoim sensei do cholery! -
warknął, odwracając się i od razu miotając w niego piłką. Odetchnął, podchodząc
i zabierając tą, którą trzymał brunet. Na szczęście poprzednią nikogo nie
walnął... Wyrzucił ich piłkę w górę i odsunął się, dając im grać, a samemu idąc
po to, co rzucił.
Brunet zachichotał, rozbawiony tym wybuchem. Kolejna zabawna
rzecz. To jak Shizuo się złościł.
- Czasem przecież mówię "sensei" prawda? -
westchnął łapiąc podaną mu piłkę i zaczął kozłować ją w stronę kosza.
- To mów tak cały czas. - warknął i ze swoją piłką poszedł
znów do kosza z piłkami, gdzie podparł się o ścianę, obserwując próbę wyrzutu,
przejęcie w powietrzu i kozłowanie w stronę przeciwnej bramki. Wiedział, że
Izaya i tak nie posłucha i będzie go traktował na równi albo i jak młodszego
kolegę... Ale i tak go tego kiedyś, cholera nauczy, że jest starszy...
Cóż, Izaya potrafił powtarzać "sensei" do
znudzenia tylko w jednej sytuacji, niestety nie możliwej do zaistnienia dopóki
trwała lekcja i byli naokoło nich ludzie. Rzucił piłką trafiając do kosza i uśmiechnął się do siebie
natychmiast wracając na pozycję, starając się kryć przeciwnika.
Mimowolnie
blondyn uśmiechnął się, obserwując grę. Gryzł i mełł w ustach patyczek,
zastanawiając się nad czymś. Co by to było, gdyby nie został nauczycielem...
Przychodzenie tutaj miało swoje dobre strony. No i nazywanie go
"sensei" też było całkiem fajne, bądź co bądź. Zabrał znów jedną z
piłek, kozłując ją powoli bez patrzenia na nią. Obserwował grę. W pewnym momencie
zagwizdał na zmianę drużyn.
Brunet odetchnął, ścierając sobie pot z czoła. Obejrzał się
przy tym na Shizuo. Naprawdę czy on nie mógł zacząć pracować jak nauczyciel, a
nie ich olewać? Póki Shizuo na niego nie patrzył nie mógł robić głupich żartów.
Nie mógł prowokować blondyna, nie mógł nic. Jego tyłek nie czuł na sobie tylu
pożądliwych spojrzeń ile powinien był czuć!
Jakby nic sobie z
tego nie robiąc sensei zaczął rozmyślać ponownie nad powodem, dla którego Izaya
tak się spóźnił i jego czoło całkiem się zachmurzyło, gdy przesuwał wzrokiem po
uczniach.
- Drużyna z Oriharą siadać, zamiana. - zarządził, widząc,
jak są zmachani. Nie żeby druga drużyna nie była. Po prostu trochę samolubnie
wolał oszczędzać siły Izayi... Ten idiota sam się nie oszczędzał w tej chwili...
Nie mógł nawet przyglądać mu się jak by chciał i wychwycić czegokolwiek w jego
zachowaniu, żeby móc coś wywnioskować, bo inni uczniowie w końcu by to
wychwycili. Jakby nigdy nic więc zwrócił znów uwagę na mecz, podchodząc, by
rzucić piłkę.
Izaya z głośnym zmęczonym westchnieniem opadł na ławkę i
oparł się o siedzącego obok Dota-chin'a. Naprawdę był już trochę zmęczony... a
Kadota na tyle wygodny by na nim usnąć.
- Dota-chin jeśli opowiesz mi bajkę będziesz najlepszą
poduszką świata~... - mruknął.
Wszystko było
dobrze z rozmyślaniem i obserwowaniem meczu, nie było nawet żadnych rzutów z
boku, spornych, błędów w kozłowaniu, nic, póki co... Dlatego dopiero gdy Shizuo
zerknął na Izayę przestał kozłować piłką, którą dopiero co wziął. Ten wyraz
ulgi na twarzy, kiedy opierał się o Kadotę... Nagle Shizuo poczuł
niezidentyfikowane gorąco w środku, na wskroś nieznośne. Co on sobie myślał,
robiąc to tak dosłownie przed nim...? Chciał go wkurzyć? Czy co?
Bez nawet
większego namysłu rzucił piłką jednym niezbyt wymagającym ruchem dłoni. Nikt
nawet nie zauważył, kiedy przedmiot świsnął obok głowy Izayi i z hałaśliwym
łomotem odbił się od ściany. Blondyn już szedł po piłkę, czym prędzej, żeby nie
przeszkadzać zawodnikom.
- Ach, wybacz... Wyślizgnęła mi się z rąk. - oznajmił
beztrosko i przysiadł obok, ale w pewnej odległości, łapiąc palcami za resztkę
patyczka wystającą mu z ust i znów przypatrując się grze jakby nic się nie
stało.
- Błędy w technice, czy może zwykłe niedouczenie co
Shizu-chan? - Pokazał mu język szczęśliwy, że w końcu zwrócono na niego uwagę.
Uśmiechnął się wrednie i dźwignął głowę z ramienia Kadoty. Naprawdę na kimś
zawsze było wygodniej.
- Są rzeczy, których nigdy nie da się nauczyć,
najwidoczniej. - zauważył, nawet na niego nie zerkając. Wiedział, że Izaya
lubi, jak się na niego zwraca uwagę... To była jego kara na ten moment. Nie
będzie zwracał na niego większej uwagi, dopóki nie przestanie... i nie powie
mu, o czym takim nie chciałby wiedzieć, co robił. Ciekawość wręcz pożerała go
teraz od środka... Co on znów wykombinował...
Izaya znudzony brakiem rozwoju akcji szturchnął delikatnie
Shizuo kolanem i dyskretnie się rozejrzał. Siedzieli na uboczu, tylko Kadota
był obok.
- Dota-chin przynieś mi wody z szatni~... - poprosił jęcząc, by wydać się bardziej wiarygodnym. - Shizu-chan da ci klucze, prawda~...? -
zapytał spoglądając na blondyna. - W końcu nie chciałby, żeby jego uczeń odwodnił
się, zemdlał, żeby trzeba go było nieść do pielęgniarki prawda? Choć wtedy nie
musiałbym sprzątać piłek~... - To ostatnie miało zmotywować Shizuo.
- Tylko dlatego, że ci ufam, Kadota. - westchnął i podał
Kyouhei'owi klucz. - A ten znając życie nie przestanie... - mruknął, zerkając
na Izayę jakby niechętnie. Znów coś kombinował... Piłki będzie sprzątać i tak,
choćby wieczorem... Widząc, że Kadota odchodzi, zagwizdał i kazał każdemu wziąć
po piłce poćwiczyć celność. Cokolwiek chciał zrobić, dopiero teraz wszyscy byli
zajęci i teraz mógł zrobić to bez świadków... Wolał nie mieć świadków na
pomysły Izayi... Co nieco już o nich wiedział.
Izaya spojrzał na niego niechętnie. To już drugi gwizdek
przy jego uchu dzisiaj...
- Zmienny jak baba w ciąży... - westchnął brunet, nie wiedząc
czy powinien też wstać i wykonywać ćwiczenie. Chociaż... był
"poszkodowany", chciało mu się pić, więc chyba mógł posiedzieć prawda?
Otarł się kolanem o nogę Shizuo czekając na reakcje.
- No, żebym ja cię nie porównał... - Przymknął oczy, żeby
ułatwić sobie "nie zwracanie na niego uwagi", jak to dziś zaplanował.
Na razie nie, nie przy ludziach... Niech sobie poczeka na jego podchody. Potem
będzie je robił z całą stanowczością. - Jak się napijesz bierzesz się do
ćwiczenia? - Bardziej zapytał niż oznajmił. W końcu on powinien oszczędzać na
niego siły, ale też to nie tak, że miał taryfę ulgową... Nie do końca.
- Nie mam siły~... - jęknął i oparł się na ramieniu Shizuo.
- Może dałbyś dziś chłopakom taryfę ulgową co? Piątek jest~... Ostatnia lekcja,
a my szybciej moglibyśmy się pobawić na osobności. W końcu należy mi się "kara"
za spóźnienie, nie sądzisz~...? - zamruczał mu do ucha kusząco.
- Jasne, że się należy... - Pokiwał głową i uśmiechnął się
kącikiem ust, tak by Izaya tego nie widział. - Ale jestem
nauczycielem i prowadzę lekcję... - zauważył, po czym dodał. - Twoja woda
idzie. – Po czym odsunął go od swojego ramienia. Wolał, żeby nie wywalono go z pracy
przez skaczące libido. Za dużo tu było świadków. Jeszcze.
Popatrzył na zegarek, kiedy Kadota podszedł.
- Proszę. - odezwał się szatyn, a Shizuo odebrał swoje
klucze.
- Kiedyś cię na mówię do robienia tego w miejscach
publicznych. - Stwierdził pewnie, nim jeszcze Kadota mógł ich usłyszeć. Dostawszy butelkę wody przyssał się do niej
pijąc łapczywie. oczywiście Izaya jak to Izaya nie mógł pić normalnie. Zaczął wiec prowokować Shizuo starając się
zmusić go do jednoznacznych skojarzeń.
Pozwolił nawet kropelce płynu uciec z jego ust i stoczyć się po
policzku, szyi, by w końcu zniknąć pod
koszulką.
Zerknął na Izayę,
gdy siadał koło niego Kadota, nie mogąc mu odpowiedzieć. Przy okazji spojrzał w
końcu na drugą stronę sali, gdzie niektórzy się obijali. Kątem oka widział
prowokacje Izayi i nieświadomie oblizał wargę, ale zaraz, tym bardziej
wytrącony z równowagi wstał i zagwizdał, pokazując chłopakom, żeby wracali do ćwiczeń.
Te spodnie to był zdecydowanie dobry pomysł na wypadek wszelkich skojarzeń...
Izaya uśmiechnął się dumnie widząc nieświadome oblizanie
się. Jego cel został osiągnięty. Spojrzał w drugą stronę, na spiętego
wpatrzonego w dal Kadotę... Chyba udało mu się nawet za bardzo...
- Dota-chin~... - zaczął wesoło, uwieszając się chłopakowi na
ramieniu. Ten drgnął poddenerwowany. Izaya wyszczerzył się wrednie. - Lepiej idź
do toalety. - stwierdził sucho i wymownie spojrzał na krocze przyjaciela.
Szatyn szybko wstał i zniknął tłumacząc się pilną potrzebą. Izaya
uśmiechnięty pomachał mu wesoło.
Shizuo zmarszczył
brwi, patrząc na oddalającego się ucznia, ale nie skomentował tego. Cóż. Trzeba
było przyznać, że Izaya jest wstrętnym manipulatorem i po prostu tak działa na
ludzi. Chociaż nie podobało mu się to... To by mogło oznaczać, że poczuje coś
więcej do Izayi, a ten niestety był JEGO. Nawet, jeśli był
nauczycielem... Podenerwowany spojrzał na zegarek i zagwizdał. Drzwi od sali
były już wcześniej otwarte przez Kadotę, więc nie było problemu...
- Idźcie się przebrać. - zarządził, wstając.
Na trzecie dziś gwizdnięcie wprost do ucha Izaya zazgrzytał
zębami. No naprawdę ile można? Zabierze mu kiedyś ten gwizdek... zabierze i
wepchnie w tyłek, nie ważne ile po tym nie będzie mógł chodzić!
Wstał z ławki i przeciągnął się.
- Ale dziś wyczerpujący wf~... - westchnął i jakby nigdy nic
ruszył do wyjścia.
Blondyn
momentalnie wyciągnął rękę i złapał go za koszulkę, zaciskając na niej palce.
- Ty dokąd? - warknął. - Nie ćwiczyłeś pod koniec, jesteś
dość wypoczęty... W końcu sala czeka na ciebie. - Uśmiechnął się złośliwie, pokazując
porozwalane piłki.
Izaya westchnął tylko omiatając niezadowolonym spojrzeniem
salę i wszędzie porozwalane piłki.
- I pewnie mi nie pomożesz co Shizu-chan? - zapytał. Cóż był
pewien, że blondyn jednak "pomoże", ale zamiast zbierać przylepi się
do co rusz kucającego Izayi ocierając się o niego, albo wkładając mu ręce pod
spodnie.
- Ciesz się, że nie kazał ci jeszcze biegać trzech kółeczek
w ramach kary. - pocieszył go jeden z uczniów klepiąc go po ramieniu.
- Widzisz? Nie pomogę, ale ciesz się, że nie wymagam od
ciebie takiego wysiłku, jak od innych... - Uśmiechnął się pod nosem, ruszając
do wyjścia za ostatnim (poza Izayą) uczniem. Zamknął drzwi, wymyślając na poczekaniu, że nie chce po prostu, by Izaya zwiał. Nie do końca o to chodziło... Ale też
prawda. Po tym zamknął te od dworu. W szkole naprawdę trzeba było dbać o
dyskrecję, prawda? Najlepiej, gdyby nikt nic nie podejrzewał... Odwrócił się w
stronę Izayi, obserwując już, jak się zgina, żeby podnieść piłkę. Przecież on
sam go podpuszczał... cały czas.
Izaya nadal schylony obrócił głowę i spojrzał na Shizuo.
Widząc jak ten się na niego gapi pokręcił zachęcająco tyłkiem.
- No~... Chodź sobie ulżyć, jak już zadbałeś o alibi~.. .-
zaproponował.
Nauczyciel
zerknął nerwowo na drzwi i znów na Izayę, po czym podszedł i klepnął go w
tyłek.
- Usłyszą cię. - rzucił, jeszcze się powstrzymując.
Względnie powstrzymując, bo mimo, że patrzył na drzwi, zaczął już ugniatać jego
pośladek w dłoni. Trochę w końcu przyjemności i zgrabnych pośladków w spodenkach
na wf mu się należało. ...Nie, nie każdych. Oczywiście chodziło o te Izayi. -
Poza tym nie zgarnąłeś wszystkich piłek... To część kary za spóźnienie. -
upomniał, spoglądając w końcu na niego.
Izaya wypiął się dając nauczycielowi egzekwować karę. Nie
mogąc jednak dłużej być pochylonym podniósł się i ruszył w stronę kolejnej
piłki. Na jego biodrach spoczęły ręce Shizuo nadal sobie korzystając. Brunet
uśmiechnął się wrednie
- Tęskniłeś? - mruknął rozbawiony czując jak policzek
blondyna się o niego otarł. - Może powinienem dać wam chwilę sam na sam?
Niestety~ Jestem przywiązany do mojego zadka.
- Dobrze, że jesteś przywiązany do niego, bo lubię was w
komplecie. - mruknął, zatrzymując go jeszcze przy sobie. Objął go w pasie, przyciągając
do siebie, by cmoknąć go lekko w kark. Stopniowo schodził niżej po jego szyi,
jednak wraz z brzegiem koszulki przyszło mu się od niego oderwać. Westchnął i
zabrał dłoń przesuwającą się już po jego brzuchu. Zamiast tego znów go klepnął,
tym razem w drugi pośladek. - Dobra, pracuj dalej... - mruknął. Przecież nie
będzie potem sam tych piłek sprzątał. Zresztą... To jeszcze nie była kara za
spóźnienie. Ten rodzaj "kary" miał być później. Teraz to było za brak
usprawiedliwienia... Nic mu nie wyjaśnił.
- He? - Spojrzał zdziwiony na blondyna. Już lekko odleciał i
teraz każe mu sprzątać? - A to nie była tylko wymówka żebym został? - zapytał
niewinnie przykładając sobie palec do ust. Naprawdę Shizuo miał go całego i
wolał żeby pozbierał piłki zamiast się z nim pobawić? - A nie wolał byś żebym w kantorku wypolerował pewne dwie
kule i kij baseballowy?
Nauczyciel
mimowolnie uśmiechnął się na to porównanie. Przeciętny człowiek by się nie
domyślił, o co mu teraz chodziło... Rozejrzał się dookoła po piłkach, po czym
westchnął pod nosem i spojrzał na niego złośliwie.
- A czemu by nie tu? To już prawie miejsce publiczne, tylko
bez publiki... - zauważył, z pewnym rozbawieniem patrząc, czy faktycznie to
zrobi.
Izaya szybko przeanalizowawszy sytuacje wzruszył tylko
ramionami i odwrócił się do Shizuo obejmując go.
- Wszędzie, ale nie karz mi zbierać piłek. - jęknął błagalnie. Kto to widział kazać sprzątać swojemu specjalnemu uczniowi. Zwłaszcza jeśli mogą robić ciekawsze rzeczy.
- Wszędzie, ale nie karz mi zbierać piłek. - jęknął błagalnie. Kto to widział kazać sprzątać swojemu specjalnemu uczniowi. Zwłaszcza jeśli mogą robić ciekawsze rzeczy.
- Jesteś leniwy... - mruknął, obejmując go i wsuwając dłonie
pod jego spodnie, znów ściskając nieco jego jędrne pośladki. Co poradzić, że mu
się podobały...? - Ani ćwiczyć, ani zbierać piłek... I jeszcze się spóźniłeś. -
mruknął, nachylając się do jego kuszących ust. Zatrzymał się jednak milimetry
od nich, patrząc mu poważnie w oczy. - Więc czemu "nie chciałbym
wiedzieć" co cię zatrzymało przy docieraniu na lekcję...?
- Jak to leniwy? Moje
ciało jest bardzo aktywne. Tylko nie jeśli chodzi o taki zwykły wf~... Chyba będę
potrzebował osobistych korepetycji co ty na to Shizu-chan? - wymruczał mu w usta chcąc go już pocałować.
Fuknął niezadowolony patrząc na blondyna z wyrzutem.
Uśmiechnął się chytrze.
- Urządziliśmy sobie dziką orgie więc musiałem się umyć i
dokładnie wyczyścić~...
Heiwajima
zacisnął usta na chwilę z zaborczym błyskiem w oku. Moment później zmienił
swoje plany ze zwyczajnej "kary". Wpił się zaborczo w jego usta,
przyciągając go do siebie tak, by przylegał do niego całym ciałem i otarł się o
niego sugestywnie. Orgie...? Tak sobie pogrywał...?
- Tak~... Zrobiłem coś nie tak? - zapytał niewinnie, opierając
ręce na torsie blondyna. - Nie pasuje ci to? Jesteś... za-zdro-sny? - dopytał z
satysfakcją.
- I co, jeśli tak...? - warknął, nachylając się i
przygryzając jego szyję. Jasne, że był zazdrosny... - Przeszkadza mi to. -
Zsunął z niego spodenki, które z cichym szurnięciem opadły na podłogę. - Jasne,
że mi przeszkadza! - dodał warkliwie, znów patrząc mu w oczy i jednocześnie
wsuwając dłoń pod jego koszulę, wodząc nią po jego torsie.
Izaya uśmiechnął się i objął blondyna za szyję. Przysunął
się do niego, nie zważając na to, że traci swoje odzienie. Przysunął się do
niego i zadowolony cmoknął go w nos - To bardzo się cieszę. Czasem naprawdę
jesteś uroczym głupkiem sensei~...
- Nie jestem głupkiem... - zaprotestował i znów go
pocałował, tym razem nie pogłębiając pocałunku, tak po prostu... Przygryzł
lekko jego wargę, zanim się nieco odsunął. - Co robiłeś przed lekcją? - powtórzył,
łapiąc powoli kciukami za gumkę jego bokserek i zsuwając je w dół.
Izaya leniwie zsunął jedną rękę z szyi blondyna i przesunął
ją na dłoń Shizuo głaszcząc ją delikatnie kciukiem.
- Druga część zdania była prawdziwa~... Naprawdę się myłem, choć nie po zabawie a przed nią. - Puścił mu oczko.
- Druga część zdania była prawdziwa~... Naprawdę się myłem, choć nie po zabawie a przed nią. - Puścił mu oczko.
- Specjalnie...? - Popatrzył z lekko uniesionymi brwiami nie
kończąc, po czym nachylił się znów i pocałował go jeszcze namiętniej, pozwalając
jego bokserkom opaść. No, jak tak, to sprzątanie piłek nie było odpowiednią
karą... Położył dłoń na jego kości ogonowej i przesunął opuszkami w górę po
jego kręgosłupie. Uczeń zamruczał zadowolony opierając się o Shizuo całym
ciężarem ciała.
- Chcesz robić to na stojąco? Bo jeśli nie to możemy się
przenieść na materace w składziku~... Albo na tę starą kanapę w twoim pokoju
wuefisty... Choć tam sprężyny wchodzą w tyłek... A ja wolałbym, żeby mi weszło
coś innego~... - zamruczał zadowolony z pocałunków.
- Materace. - zdecydował krótko i podniósł go, całując w
międzyczasie kącik jego ust, policzek, linię szczęki, szyję... Zabrał jakoś
jego porzucone ciuchy, żeby ich potem nie szukać i skierował się do składziku,
wpijając się w jego usta. Dopiero dotarło do niego, że skoro mył się przed, to
musiał zawczasu przewidzieć swoją "karę"... Uśmiechnął się na ile
mógł, nie odrywając się od niego i szybko otwierając składzik kluczem.
- Mhm~... - Izaya westchnął oplótłszy znów szyję Shizuo rękoma
zaczął go całować. Nogami oplótł go delikatnie w pasie.
Shizuo chwilę mocował się z zamkiem z Izayą na rękach,
jednak gdy w końcu udało mu się ujarzmić niegrzeczny przedmiot dostał w nagrodę
od Izayi całusa.
Blondyn
zadowolony z siebie zamknął za nimi drzwi i przykucnął przy najbliższym
materacu. Pocałował go znów, smakując jeszcze powoli jego ust. Po tym poluzował
uścisk wokół niego, pozwalając mu się odsunąć.
- Przewróć się na brzuch i wypnij. - poprosił.
- Dlaczego zawsze tak... - burknął niechętnie robiąc to o co
poprosił Shizuo. - Co by ci zaszkodziło gdybym od czasu do czasu widział twoją
twarz co? Nie podobam ci się i nie chcesz na mnie patrzeć? - dopytał się. To
było jedyne logiczne rozwiązanie jakie przychodziło mu do głowy.
- Nie. - mruknął i cmoknął go w pośladek, zerkając na niego
z psotnymi iskrami w oczach, czego ten mógł jednak nie zauważyć. - Po
pierwsze... - Znów cmoknięcie. - Jasne, że mi się podobasz. - Powtórzył
wcześniejszy gest nieco niżej. - Po drugie... - kontynuował. - Zamierzam dziś
"ukarać cię" większą dawką przyjemności. - Już prawie dotarł do
właściwego punktu. Rozsunął nieco jego pośladki dłońmi.- Więc pozwól, że twój
sensei się tobą zajmie. - dokończył i liznął lekko jego otwór. Nie chciał
palcami, po lekcji i piłkach były całkiem brudne, a skoro mył się przed
lekcją... To nie było problemu.
- Czyli sensei da mi nagrodę~...- Ucieszył się wiercąc się
lekko z niecierpliwości. Chciałby widzieć co to za nagroda. Poczuł jak dotknęło
go coś ciepłego i mokrego.... Shizuo całował jego tyłek? - Ne Shizzy...
Wyjaśnisz mi co robisz?- Zapytał niepewnie czując kolejne pocałunki bliżej
swojego otworu. - Po~ah! - westchnął czując jak coś się w nim zagłębia... Ale było
zbyt giętkie i mokre jak na mniejszego Shizusia. Zatrzęsły mu się nogi, więc
rozsunął bardziej kolana starając się utrzymać w tej pozycji.
I jak tu
wyjaśniać cokolwiek brunetowi w tym stanie? Sądził zresztą, że ten zrozumiał...
Wsłuchując się w jego jęki i wyczuwając lekkie drżenie ciała postarał się, żeby
język wszedł jak najgłębiej. Wyciągnął go, zaraz znów wkładając i nawilżył go
dobrze w ten sposób. Zsunął dłoń po jego udzie i złapał za powoli stającą na
baczność męskość swojego ucznia, zaczynając poruszać po niej dłonią. W ten
sposób dużo szybciej go podniecał.
Izaya nie wytrzymując już wypiął tyłek wyżej. Wyglądało to
jakby się kłaniał z podniesionym tyłkiem i założonymi rękoma. Zatkał sobie usta
jednym z przedramion żeby nie krzyczeć i posapywał cicho z przyjemności. Za
takie coś będzie musiał się naprawdę porządnie odwdzięczyć Shizuo.
Wuefista przerwał
na chwilę i otarł kąciki ust wierzchem dłoni. Uśmiechnął się pod nosem,
wracając do pobudzania jego męskości.
- Jesteśmy tu sami, dalej jest tylko sala i pusta szkoła...
Możesz krzyczeć. - zachęcił go. Wyjątkowo musiał sobie odbić ostatni czas...
Kończenie wpół drogi bo ktoś idzie, sprawdziany Izayi, kompletny brak czasu...
Nachylił się i raz jeszcze wsunął końcówkę języka, rozciągając już tylko ten
konkretny krążek mięśni. Zaraz potem przysunął do niego swoją męskość,
pocierając o jego wejście. Od tego wszystkiego jemu już prawie stał...
Izaya niepewnie odsunął rękę od buzi pozwalając sobie
przynajmniej odrobinę głośniej pojękiwać. Nie miał w zwyczaju być głośny,
zawsze musiał być jak najciszej, ze zrozumiałych względów. Gdyby nie robili
tego tylko w szkole, to może...
- Zabierzesz mnie kiedyś do domu? - zapytał i w tej samej
chwili coś ogromnego w niego weszło. Sapnął zaskoczony czując, że mięśnie mimo
rozciągania i tak napięte są mocno. Odetchnął i wypchnął mocniej tyłek wiedząc,
że tak im będzie łatwiej.
- Przepraszam. - rzucił od razu, czując, jak bardzo ciasny
się zrobił przez zaskoczenie. Powinien był uprzedzić...? Kontynuował bardzo
powoli, ale sukcesywnie i nieustępliwie posuwając się wciąż naprzód. - Do
domu... mówisz... - mruknął. Nikt nie powinien widzieć ich razem, nim Izaya
skończy szkołę... Ale przecież gdyby go przemycił... Uśmiechnął się pod nosem z
pewnym rozczuleniem. Taki stary dziad, a będzie sobie młodego kochanka
sprowadzał... Świat nie widział po prostu... - Jasne, że kiedyś cię zabiorę. -
odparł, nachylając się, by pocałować go w rozpalony kark. Przesunął po nim
chłodniejszymi nieco palcami, moment później, z kolejnym pocałunkiem wykonując
ostatnie pchnięcie, przez które wszedł do końca. - Wybacz... - powtórzył i
pogłaskał go po biodrze, żeby się nieco uspokoił.
Izaya lekko się zdziwił słysząc przeprosiny. Przecież zawsze
był ciasny, to nic takiego. Uśmiechnął się natomiast uradowany gdy usłyszał, że
jednak blondyn go zabierze.
- I właśnie to jest wada tej pozycji... - Westchnął
niechętnie nadal w niej trwając. - Nie mogę cię teraz przytulić, pocałować i
powiedzieć "A może dzisiaj?" bo wyjdzie dziwnie... - westchnął, poruszając delikatnie biodrami. - Możesz zaczynać, wiem, że nie lubisz
czekać~...
- No tak... Chociaż ja mogę... - Uśmiechnął się pod nosem i
cmoknął go w skroń, obejmując go w pasie. Po tym jednak wyszedł z niego i
pomógł mu się obrócić. Znów wszedł, już szybciej, bo jego uczeń był już trochę
przyzwyczajony. Było... niżej, ale przynajmniej widoki miał naprawdę
zachęcające. Nachylił się, by go pocałować, jednocześnie łapiąc go za biodra i
poruszając się powoli. Obserwował spod półprzymkniętych powiek wyraz jego oczu
i ślady koloru na policzkach. Wyglądał naprawdę seksownie...
Izaya chętnie oddał pocałunek obejmując Shizuo. Sam zaczął
się delikatnie poruszać, żeby sprawić blondynowi przyjemność.
- To może dzisiaj? - rzucił zdyszany, gdy tylko oderwał się
od nauczyciela by zaczerpnąć powietrza.
- Dzisiaj. - potwierdził, całując go zaraz potem w skroń i
zaczynając się poruszać. Nie było problemów z dzisiaj... Jeśli bardzo chciał. Zszedł
z pocałunkami po linii jego szczęki, jednocześnie wciąż wpasowując się w nadany
przez siebie rytm. Zazwyczaj wolał robić to tak, jak wcześniej... Izaya nie
zauważał wtedy chyba, jak bardzo mu się podoba. Tak mógł widzieć wszystko.
Izaya słysząc te słowa uśmiechnął się wesoło i zaczął się
szybciej poruszać jednocześnie po raz kolejny mocno całując blondyna. Tak, żeby
podziękować. Nie sądził, że normalne podziękowanie by tu zadziałało. Chciał go
jeszcze prosić o przenocowanie, albo raczej o wieczne przenocowanie, ale... to
już by chyba było za dużo. Na razie wystarczy raz. Jak skończy szkołę wymusi
jakoś na blondynie wspólne mieszkanie.
Shizuo z chęcią
oddał pocałunek, dostosowując się teraz jednocześnie do ruchów Izayi. Objął go
przy tym w miarę wygodnie, żeby móc trzymać go przy sobie. Zawsze go obejmował,
czemu teraz by nie miał...? Chciał kochać się z nim w ramionach, chociaż
osobiście nie ująłby tego tak górnolotnymi słowami. Dalsze słowa musiały na
jakiś czas ustąpić jękom i sapnięciom. Dopiero gdy Shizuo poczuł, że obaj są już
blisko, wyciągnął jedną z rąk, zaczynając dodatkowo pobudzać Izayę, żeby dojść
razem.
Izaya wtulił się jak najmocniej w blondyna powstrzymując tym
co głośniejsze jęki. Posapywał czując, jak blisko już jest. Nagle puścił Shizuo
starając się od niego odsunąć, co wcale nie było takie proste gdy nauczyciel go
obejmował.
- Puść... - wysapał. - Ja zaraz... Pobrudzę cię...
- Przebiorę się. - mruknął, ani myśląc go puścić. To był
tylko dres do pracy. I tak miał go prać w weekend... Nie puści go. Pocałował
jego usta, zaraz wzmacniając pieszczoty. Sam się spiął i zamiast wyjść jak powinien...
doszedł w środku.
Izaya też dłużej nie protestował chętnie wtulając się w
Shizuo i dochodząc na jego brzuch. Odetchnął głęboko i pocałował szybko blondyna
w usta uśmiechając się. - Sensei powinien częściej mi robić takie intensywne
treningi~... Jestem taki spocony, że chyba musimy się wykąpać prawda~?
- Powinniśmy... - przytaknął, zaraz z niechęcią przypominając
sobie jeszcze salę z piłkami. - Tutaj, czy u mnie? - spytał, wychodząc i natychmiast
chowając się za bielizną i spodniami.
- Możemy dwa razy~... Tutaj i u ciebie~... - zaproponował
uśmiechając się cwanie. Oczywiście po środku byłby jeszcze jeden numerek, ale
to się rozumie samo przez się. - Chyba, ze nie chcesz korzystać z tych łazienek
to możemy u ciebie~... - zapewnił. - Choć będę chodził w brudnych bokserkach i
tak~...
- Może ty skorzystaj tutaj... Nie powinno nikogo być. Ja
skorzystam w domu, na wypadek gdyby ktoś jednak był... - Podał mu jego spodenki
i bokserki, żeby się ubrał i cmoknął go jeszcze w kącik ust. - Leć się myć, a
ja pozbieram piłki i wychodzimy. - mruknął, ściągając zabrudzoną koszulę. Chciał się pospieszyć, w końcu będzie
miał wyjątkowego gościa...
Izaya złapał go za rękę pociągając za nią prosząco.
- Wykąp się ze mną~... - mruknął chętny do wspólnej kąpieli. - Przecież nic się nie stanie~...
- Wykąp się ze mną~... - mruknął chętny do wspólnej kąpieli. - Przecież nic się nie stanie~...
- Nic...? - Uniósł lekko brew, zwijając koszulę w dłoniach i
składając ją jeszcze na pół. - Jakoś ciężko mi uwierzyć, że z tobą nic się nie stanie.
- zauważył, rozbawiony nieco tym stwierdzeniem. Jeśliby się coś stało, to on
musiałby za to odpowiadać... Bądź co bądź wolałby tu dalej pracować i
przynajmniej móc utrzymywać z nim jakiś kontakt. Pokręcił powoli głową. -
Posprzątam piłki za ten czas... - mruknął, uparcie obstawiając przy swoim. Co
prawda w takich kwestiach Izayi często udawało się nim manipulować, ale
teraz...
- Jak ci coś stanie to to opuszczę. - zapewnił tuląc się do
niego przymilnie. - Spuszczę ciśnienie i sam opadnie prawda? - Popatrzył na
nauczyciela z nadzieją, a widząc, że
Shizuo się waha jęknął jeszcze - Sensei~... - wiedząc, że na to słowo powinien zareagować.
- ...Nie wymawiaj nazwy sensei'a swego nadaremno... -
mruknął, krzywiąc lekko kąciki ust w niezadowoleniu. Przyciągnął go jednak do siebie
i otworzył drzwi składziku, ciągnąc go za sobą przez salę. Jeśli ktoś ich
nakryje będą mieli prawdziwe problemy... Ale jak mógł mu się oprzeć?
Izaya uśmiechnięty poszedł za nim, jedną ręką łapiąc blondyna
za brzeg koszuli a drugą przytrzymując bokserki, żeby nie spadały.
- Ne jak na daremno~? Przecież sensei się zgodził~...
- Oj cicho. - mruknął, przystając. Pocałował go krótko i
zaraz otworzył drzwi od sali, ciągnąc go pod prysznic. - Tylko sobie nie myśl,
że możesz tak zawsze... - dodał, zbaczając jeszcze do swojego kantorka, żeby
zabrać ręcznik.
Izaya tylko wzruszył ramionami i za Shizuo poszedł do jego
kantorka. Wykorzystał chwilę przez którą
blondyn szukał ręczników i klękając na kanapie sięgnął za nią wydobywając
gazetki Shizuo. - Ha ha~... A mówiłeś, że już ich nie czytasz. - Rozbawiony
pomachał papierem. - A z tego co widzę, to są nowe numery~... - Zaczął kartkować
niecenzuralną gazetkę. - Masz jakieś ukryte aspiracje, żebym tak robił? - Zapytał
autentycznie ciekawy pokazując Shizuo jedną z rozkładówek.
- Co... To... - Nauczyciel popatrzył na niego, w końcu
zdenerwowany zamykając usta i wyrywając mu gazetki z ręki. - Nawet gdyby to
było moje... A nie jest... To jest do patrzenia a nie... - burkął i odetchnął
wolniej, żeby przestać tak urywać idiotycznie zdania. - Zresztą i tak byś tego nie zrobił. - uciął wyjaśnienia i
schował gazetki tam gdzie były przedtem. Po tym narzucił mu ręcznik na głowę.
- Chodź się kąpać. - zmienił temat, czując, że wreszcie jego
twarz się ochładza. Miał już wszystko, ręcznik, ciuchy... Mogli iść. Skierował się z nim więc do przebieralni.
- Zrobiłbym, gdybyś mnie ładnie poprosił Shizu-chan~... - zachichotał wesoło.
- A jak poproszę... - mruknął z namysłem, nie do końca
pewien, czy faktycznie chce to powiedzieć. - ...to to zrobisz? - Położył swoje ciuchy
na ławce w przebieralni i przyciągnął go bliżej, żeby pomóc mu ściągnąć to co
miał na sobie, od koszulki zaczynając.
- Mhm~... - mruknął pomagając zdjąć z siebie rzeczy. -
Pozwolę ci na wszystko~... - zapewnił go wesoło, przytulając się do niego.
Wspiął się na palce i pocałował nauczyciela.
Zadowolony Kadota właśnie wracał z kibelka. Czekał na
Izayę... Coś mu długo zeszło przy tych piłkach. Usłyszał jakieś dźwięki z
przebieralni, więc domyślił się, że to jego przyjaciel i wesoły otworzył drzwi
chcąc coś powiedzieć. Jednak widok całującego się z brunetem Senseia, był dla
niego na tyle szokujący, że zaniemówił. Cicho zamknął drzwi i wrócił do
toalety. Siadł na muszli klozetowej i schował twarz w rękę.
- Nie powinienem był tego widzieć... - wydukał.
- Nie powinienem był tego widzieć... - wydukał.
Izaya oderwał się od swojego kochanka i rozejrzał w około.
- Ne Shizzy ty też coś słyszałeś?
- Mmm...? - mruknął, zbyt pochłonięty jak dotąd całowaniem
go. Ale chyba słyszał jakiś szmer... Spojrzał na drzwi, nawet podszedł i spojrzał
za nie, ale nikogo nie było... Wrócił więc do Izayi, żeby go objąć i pomóc
ściągnąć całkiem bokserki. - Nikogo nie ma. - zapewnił, chociaż sam czuł pewien
niepokój.
Izaya uśmiechnął się uspokajająco i już całkiem nagi wtulił
się w blondyna.
- Dobrze~... No to chodź. Na uspokojenie zrobię ci pod
prysznicem to co masz w tych swoich zboczonych gazetkach~... - zachęcił go łapiąc
za dłoń i ciągnąc w stronę natrysków.
W toalecie Kadota zacisnął zęby na swojej czapce.
"DEBILE ja wszystko słyszę!!!" krzyczał cały czerwony w myślach.
- Tak...? - mruknął, mimowolnie się uśmiechając. Dał się
zaciągnąć za nim pod prysznic i włączył wodę, zerkając zaciekawionym wzrokiem w
jego stronę. - A co konkretnie...? - mruknął z rozbawieniem, znów przyciągając
go do pocałunku. O ile nikt ich nie widział i nie mógł im przerwać... Czemu by
się tak nie zabawić? Chociaż wciąż utrzymywał, że to nie jego gazetki, w razie
czego.
Izaya oparł się całym ciężarem ciała o tors blondyna
zachłannie chłonąc kolejny pocałunek.
- Co chcesz~... Wybierz jedną rzecz, tylko powiedz mi co, a
to zrobię~! Co ty na taki układ Shizzy?- zapytał zaciekawiony przekręcając
główkę w bok. Złapie haczyk czy...
- Hmh... - mruknął nieartykuowanie, zaciekawiony tą
propozycją. W sumie nie wymagał nic w zamian, tylko musiał coś wybrać... Co wybrać...?
- Jasne, że tak... - mruknął, zaraz oblizując lubieżnie wargę, nawet niezbyt
świadom tego gestu. Co wybrać...? Miał w końcu jedyną taką szansę. Tylko czemu musiał mówić mu wprost co mu
się podoba? Przesunął dłonią po jego pośladku, zastanawiając się i jednocześnie
myjąc go powoli. W głowie miał mnóstwo perwersji, ale przecież nie powie mu tak
po prostu... - Daj się zastanowić... - mruknął w końcu, nachylając się do jego
szyi i przygryzając ją lekko. Przesunął po niej czubkiem nosa, zastanawiając
się. Właściwie nie miał aż tak wielkich potrzeb... - Ta strona, na której
otworzyłeś... - wymruczał w końcu średnio głośno. Miał nadzieję, że zrozumie, o
co mu chodziło...
- Mhm~... - zamruczał zabierając żel pod prysznic i zaczął namydlać
blondyna powolnymi ruchami dłoni mrucząc przy tym zachęcająco. - Pamiętam~...
Ale i tak chcę, żebyś mi to powiedział~...
Szum wody może i trochę zagłuszał ich głosy, jednak mimo to
Kadota siedząc tuż za cienką ścianką działową i tak wszystko słyszał.
- Nie mów, nie mów, nie mów, błagam, nie mów... - mamrotał
pod nosem, kiwając się lekko w przód i w tył. Jak tak dalej pójdzie nie będzie
mógł normalnie spojrzeć na sensei'a, i na swojego przyjaciela... On po prostu
wiedział, że coś między nimi jest nie tak... Już przed wf, gdy Izaya kazał mu
powiedzieć coś tak dziwnego, i później gdy brunet szturchał Shizuo nogą...
Kadota po prostu wiedział.
- Och...? - mruknął niby to zdziwiony, myjąc go wciąż
powolnymi ruchami póki co samą wodą. - W takim razie... Stań pod ścianą. - poinstruował
go, czekając, aż to zrobi. Coraz bardziej wczuwał się w wf'istę ustawiającego
ucznia do odpowiedniego ćwiczenia... - Zrób lekki rozkrok... Jedną rękę połóż na karku, drugą ułóż na
torsie... I wypchnij lekko biodra. - Dobrze, że woda wciąż była dość gorąca, usprawiedliwiało
to z pewnością jego lekko zaczerwienione policzki... Choć mniej
usprawiedliwiało, że pewna część jego ciała zaczęła budzić się do życia, gdy
lustrował go nieco pożądliwym wzrokiem. I jeszcze ta przygryziona warga i to
spojrzenie... Tego mu brakowało do pełni szczęścia. Izaya był o miliard razy
lepszy, niż jakieś zdjęcie w gazecie, trzeba to było przyznać.
Izaya lekko rozbawiony wykonywał grzecznie wszystkie
polecenia.
- Tak dobrze? Sensei~... - mruknął zachęcająco Izaya.
Poprawianie ćwiczących było najlepsze, więc Shizuo pewnie będzie zadowolony.
Dota-chin zakrył usta dłonią przerażony tym, że zaraz
usłyszy jeszcze więcej. Jednocześnie zapaliła mu się w głowie lampka. "To o to
mu chodziło z tym "w pewnych sytuacjach nazywam cię sensei"...".
- Mhm, dobrze... Pojętny z ciebie uczeń, czasami. - mruknął,
kładąc dłoń na dole jego pleców i wyginając jego ciało w jeszcze mocniejszy łuk.
Znów przypatrzył mu się lekko zamglonym wzrokiem. On chyba nie zdawał sobie
sprawy z tego jak bardzo go kusi... Nie, moment, na pewno zawał sobie sprawę.
Shizuo nachylił się jeszcze trochę, by zacząć składać drobne pocałunki, błądząc
ustami po jego klatce piersiowej. Nie mogli tu... Ale przecież tak do domu nie
wytrzyma...
Izaya zamruczał głośniej, zadowolony z pieszczot. Uśmiechnął się kusząco.
- Jeszcze jakieś ćwiczenia sensei~? Może mam uklęknąć? Albo się obrócić? - zaproponował.
Izaya zamruczał głośniej, zadowolony z pieszczot. Uśmiechnął się kusząco.
- Jeszcze jakieś ćwiczenia sensei~? Może mam uklęknąć? Albo się obrócić? - zaproponował.
- Mhm... - zamruczał, niesamowicie zadowolony z takiego
wyboru. O co poprosić... Czy raczej co mu "nakazać"? - Klęknij. -
zarządził w końcu, puszczając go, żeby mógł w spokoju wykonać
"ćwiczenie". W końcu prowokował go dziś z tą wodą, więc mógł zrobić i
to... – Poćwiczysz sobie gimnastykę szczęki i szyi. - zażartował, całując go
jeszcze przelotnie w kącik ust. - Ktoś musi zadbać, żebyś ćwiczył...
Izaya wyszczerzył się wrednie wykonując polecenie.
- Załapałeś, co? - zagadnął, opierając się rękoma o biodra
blondyna. - Trochę źle zrobiłem namydlając cię~... Teraz nie będzie zbyt smaczne,
chyba, że się już spłukałeś~... - mruknął przejeżdżając językiem po podbrzuszu
nauczyciela. - No, nie czuć~... - stwierdził wesoło.
- Umm... To dobrze. - Skinął lekko głową, zadowolony, że nie
czuć mydła. Choć nie aż tak zadowolony jak z tego, co zrobił Izaya. Zresztą efekty
było widać... - Wyłączę wodę, będzie ci lepiej, co? - mruknął i sięgnął po
pokrętło, robiąc to o czym mówił. Tak powinno być wygodniej... I nie wyczerpią
całej ciepłej wody. Wyprostował się i wydał z siebie coś na kształt zduszonego
mruknięcio-jęku na kolejne poczynania Izayi, którym się przyglądał. Jedno co
było pewne, to że z każdym razem był lepszy. - Gdzie ty się tak wprawiasz...? -
mruknął, pytając oczywiście retorycznie.
- Mam przecież najlepszego korepetytora~... Shizu-chan byłby
rozczarowany gdybym nie był był najlepszy dla mojego sensei~... - zachichotał
biorąc go do znów do ust.
Kadota cały czerwony na twarzy przesunął się do ściany przy
której z drugiej strony byli jego sensei i przyjaciel. Szczerze Dota-chin był
przerażony. "To nie był pierwszy raz" cały czas kołatało mu w głowie.
Przerażony własną ciekawością dalej wsłuchiwał jęknięć, sapnięć i mlaśnięć.
- No jasne... - Uśmiechnął się szerzej, ale całkiem zmienił
minę, czując ciepłe i wilgotne wnętrze jego ust. Mimowolnie rozchylił nieco wargi,
oglądając go w tej sytuacji. Sapał, a nawet jęczał krótko co jakiś czas. O ile
normalnie mógł się powstrzymać, tak teraz nie mógł... - Mocniej... - westchnął,
wplatając dłoń w jego włosy i nie odrywał od niego wzroku. Brunet wyglądał
cholernie podniecająco... - Gdyby to nie była szkoła... Zafundowałbym ci naprawdę
intensywny trening... - wysapał, czując, że wiele mu dziś nie trzeba, żeby dojść. –
W domu... - obiecał jeszcze. Może uda mu się go zatrzymać na noc... To wtedy.
- Mhm~... - zamruczał wsuwając go sobie aż do gardła. Shizuo
raczej nie zależało na delikatnych pieszczotach.
Kadota zagryzł wargę. Naprawdę wyobrażając ich sobie nagich,
w strugach wody. Izaya robiący loda sensei'owi, jego mokre, oklapnięte włosy, roziskrzone spojrzenie, chętne usta, zwinny język. Szatyn jęknął cichutko.
Musiał się uspokoić! A nie... Spojrzał na dół, a ponieważ było zbyt ciemno ścisnął go ręką.
- Kurde drugi raz... - warknął.
Shizuo drgnął w
przeczuciu, ale zaraz się uspokoił i oddychając szybciej przypatrzył się Izayi.
Jeszcze kilka chwil i wydając z siebie jęko-stęknięcie powstrzymał się od
przyciągnięcia go bliżej i doszedł w jego usta. Może powinien był się
powstrzymać jeszcze, ale póki co czuł się wręcz błogo...
Kadota resztkami silnej woli powstrzymywał się od zrobienia
sobie dobrze. Słysząc tak szybko jęk spełnienia sensei'a tylko bardziej zaczął
zastanawiać się, jak dobry był Izaya skoro sensei tak szybko odszedł... Albo jak
bardzo Shizuo był napalony.
Brunet oblizał się, połykając spermę.
- Ne jaka ocena Shizuo-sensei? - zapytał uśmiechając się
zadziornie.
- Szóstka... - wymruczał odrobinę schrypniętym głosem i
opadł na kolana obok niego, zaraz wpijając
się w jego usta, całując zachłannie, wciąż z ręką w jego włosach. Otrząsnął się
dopiero po paru chwilach, trzeźwiejąc dostatecznie. To wciąż miejsce publiczne,
przez co buzowała w nim łagodnie adrenalina. Zawsze mogli zostać
nakryci... - Idziemy zaraz po prysznicu. - oznajmił, w końcu podnosząc się i ocierając
łagodnie kciukiem kącik jego ust. Zawiesił na nich na chwilę wzrok. Wydawały mu
się w tej chwili bardziej czerwone i jeszcze
bardziej kuszące...
- Później dostanę jeszcze, prawda? - zapytał otumaniony
odruchowo wtulając policzek w ciepłą dłonią. Uśmiechnął się leniwie i objął
szyję blondyna rękoma.
- Ile będziesz chciał. - wymruczał z uśmiechem, wtulając go
w swoje wciąż rozpalone ciało. Sięgnął przy tym po żel pod prysznic i zaczął wmasowywać
go w jego ciało, spieniając powoli. Musieli przecież zaraz iść. Puścił powolny
strumień wody i dalej masował jego plecy, a potem uda i boki. Jeszcze brzuch...
Będą mogli iść.
- Mhm~... - zamruczał lekko nieprzytomnie, wtulając się w
Shizuo. - Czeka mnie bardzo aktywny trening~... Pewnie przeciągnie się, aż do
wieczora prawda~? - zapytał wypinając lekko tyłek. Shizuo musiał go umyć też w
środku... Chyba, że w domu będzie chciał wejść do brudnego...
- Może się przeciągnąć aż do nocy, o ile będziesz mógł
zostać... - zaproponował, opłukując dłoń. Chwilę potem zsunął palce na jego
wypięte pośladki i zaraz wsunął je w niego, by wymyć resztki po ich zabawie. -
Będę cię nadzorował z poranną gimnastyką. - Uśmiechnął się mimowolnie, cmokając
go zaraz w szczękę. Spieszyło mu się, ale akurat z tym myciem nie mógł się
spieszyć.
- Zostanę, aż mnie nie wyrzucisz~... - zapewnił chichocząc i
sam nabił się na palce blondyna. - Słyszałem, że dla zdrowia dobre są nie tylko
ćwiczenia poranne, ale też wieczorne... Myślę, że i północne by nie zaszkodziły co~? - zaproponował
poruszając się lekko i czyszcząc tym samym. - W końcu dawno tego nie robiliśmy prawda?
Będę musiał z ciebie sporo spuścić~... Ale dasz mi nadprogramowe zwolnienie z
wf po tym nie?
- To mi odpowiada. - Zaśmiał się cicho i zsynchronizował z
jego samowolnymi ruchami. Zapowiadało się naprawdę aktywnie... I dobrze, dawno
nie miał okazji się rozruszać, a to doskonała okazja! - Wymęczę cię aż będziesz
miał dosyć. - dodał mu na ucho i przygryzł je lekko, zaraz odpuszczając, bo
skupiał się na myciu. - Zwolnienie już masz załatwione. - przyznał. W końcu
zasłużył sobie. Zabrał dłoń i opłukał ich obu.
- To dobrze... - mruknął, pozwalając się opłukać.
Shizuo zakręcił wodę i zaczął go wycierać.
- Ne Shizzy... - mruknął brunet pozwalając się wycierać. -
Właśnie sobie uświadomiłem co mi nie pasowało w przebieralni... - mruknął od
razu trzeźwiejąc.
Kadota nadal siedząc w łazience wstrzymał oddech. Warknął
pod nosem. On tu miał dość spory stojący problem a oni się tak guzdrali!
Jednak... To, że Izaya jednak podejrzewał jego obecność była na tyle
niepokojąca, że nadstawił uszu.
- Na wieszaku wisiał ręcznik Dota-chin'a, a pod ławką mam
wrażenie, że była jego torba...
Kadota zdenerwowany burknął pod nosem "Nie mów na mnie
Dota-chin".
- ... - Popatrzył na niego nagle spięty. Przestał go
wycierać, zamierając i nasłuchując. - Może... Zapomniał zabrać. - warknął,
podenerwowany. - Gdzie by był? Chyba nas nie słyszał? - Otulił go ręcznikiem i
zaczął się błyskawicznie wycierać, żeby czym prędzej wyjść. - Cholera...
Izaya okrywając się ręcznikiem podreptał za zaglądającym w
każdą szparę blondynem. Był naprawdę poddenerwowany.
- Shizu-chan... - zaczął niepewnie, gdy sensei wpadł do
pomieszczenia z toaletami.
"Zaraz mnie nakryją, cholera, cholera, cholera!"
panikował szatyn. Podkurczył nogi siadając na zamkniętym klozecie licząc, że
będzie wyglądało to jak pusta kabina.... Choć zamknięta.
- Co? - Przystanął na moment, obracając się do niego. Miał
na sobie bokserki, szukał podglądacza, co jeszcze było nie tak? Może oprócz
zdenerwowania, ale to było całkiem na miejscu...
- Nie złość się... - poprosił podchodząc do blondyna powoli.
Wiedział, że ten może być naprawdę zły. - Zadzwonię do Dota-china jak wyjdziemy
i mu jakoś to wyjaśnię... Nie wyda nas, na pewno więc już się nie złość dobra? -
poprosił niepewnie, dotykając Shizuo za ramię.
"Cholera, komórka!". Kadota przerażony złapał się za
kieszeń... Miał ją przy sobie... Nie było dobrze.
- ...Na pewno? - spytał wciąż warkliwie. Dalej był
podejrzliwy... Spojrzał na Izayę, dopiero po chwili układając lekko ręce na
jego biodrach. - A jak go przekonasz...? - spytał wciąż niechętnie, choć już
nie tak złym tonem. Wolał, żeby się nie wysilał, gdyby Kadota wymagał czegoś
wielkiego... Chociaż Kyouhei raczej nie był taki, ale zawsze wolał się upe...
Dobra, po prostu był zazdrosny i się martwił. Po tym, jak Kadota dziś się
podniecił przez gest skierowany DO NIEGO... Wolał uważać.
- Jeszcze nie wiem... - mruknął, podchodząc jeszcze bliżej.
Starał się jakoś udobruchać Shizuo. - Ale mogę ci obiecać, że zrobię wszystko co
w mojej mocy, żebyś nie stracił pracy, więc się nie martw... - Pogłaskał go
delikatnie po ramieniu. - Mo-mogę do niego teraz zadzwonić... - burknął naprawdę
nie wiedząc, jak uspokoić Shizuo bardziej...
- Tylko nie wszystko... - mruknął nadal niechętnie, wręcz
przeszywając go wzrokiem, próbując mu przekazać, że pewnych rzeczy nie pozwoli
mu zrobić choćby za cenę swojej pracy. Po tym nachylił się, całując go
przeciągle. Na chwilę więc zaległa cisza, przerywana typowymi cichymi
cmoknięciami i mlaskami. Po tym oderwał się od niego, spokojniejszy. - Nawet
gdybym stracił pracę zawsze mogę cię jakoś przemycać do siebie... - mruknął
jakby pocieszająco. Odetchnął i złapał go za rękę, żeby pociągnąć go do
wyjścia. - A teraz chodź. Później będziemy się nad tym głowili...
- Nie ma mowy, zostaniesz w tej pracy - Zapewnił go samemu
się też utwierdzając w tym przekonaniu.
Izaya dał się pociągnąć do szatni. Jednak zamiast się
przebierać wyciągnął spod ławki plecak Kadoty i wyjął z niego długopis i
kartkę.
"Wiem, że nas słyszałeś Dota-chin... Zadzwoń do mnie
później to ustalimy jaka jest cena twojego milczenia. Zrobię wszystko."
Widząc, że sensei zagląda mu przez ramię poprawił się i
napisał "prawie wszystko".
- No. - burknął blondyn, sądząc jednak, że to trochę
nieodpowiednie, żeby to Izaya coś robił. W końcu to on zostawił go po lekcjach
i... No... - Zbieramy się czym prędzej, dobra? - Narzucił mu na ramiona bluzę
żeby go pospieszyć i sam zajął się naciąganiem potrzebnych ubrań. Jeśli Kadota
go wyda mimo starań Izayi na pewno bardzo, ale to bardzo się wkurzy. To nie
pozostawiało wątpliwości.
- Nie martw się, w najgorszym wypadku zrobię mu loda i
tyle~... Widziałeś jak mu na lekcji stanął nie? - Uśmiechnął się do Shizuo, zakładając ręce za głowę. - Na pewno go przekonam~...
Nauczyciel
wyprostował się, patrząc na niego wzrokiem świadczącym dobitnie, że właśnie
powiedział coś, czego w żadnym wypadku nie powinien był mówić. Poważne, ciężkie
spojrzenie spoczęło na jego twarzy, ciężarem układając się na jego barkach.
- Będziesz na to zbyt zmęczony. - stwierdził fakt, jakby to
było przesądzone. Bo i faktycznie właśnie takie było. Nie będzie mógł się
schylić przynajmniej przez tydzień... Może i był nauczycielem wykorzystującym
swojego ucznia i tylko tyle, ale i tak nie zamierzał dopuścić do tego, żeby
Izaya traktował tak kogokolwiek innego... Nie musiał mówić mu tego wprost,
Izaya nie musiał wiedzieć, ale był zazdrosnym typem i traktował go już poniekąd
jak swojego partnera, więc nie było na to szans. Już prędzej sam się zwolni...
- Jeśli od tego będzie zależeć posada Shizu-chana nigdy nie
będę "zbyt zmęczony", - zapewnił go drepcząc obok blondyna. Niepewnie
ścisnął pasek torby, którą miał na swoim ramieniu. - Nadal mnie u siebie
chcesz? - zapytał słabo.
Kadota jeszcze przez chwilę postanowił posiedzieć w
toalecie... Tak na wszelki wypadek... I żeby doprowadzić się do porządku.
- Będziesz zbyt zmęczony. - powtórzył uparcie, mając
nadzieję, że zrozumie aluzję i nie zrobi tego z byle kim tylko dlatego, żeby
zachował posadę. Ale wybór tego, czy zrobiłby coś takiego pozostawiał już
jemu... On musiał zdecydować... Pokręcił głową do siebie. - Co? - spytał,
otrząsnąwszy się z myśli. Potrzebował chwili, by dotarł do niego sens jego
kolejnych słów. - Jasne, że chcę. - Skinął delikatnie głową, kierując się do
wyjścia. - Przecież chciałeś pójść do mnie - ściszył głos - więc idziemy.
- Przestań tak mówić i mnie nie kuś Shizu-chan... - fuknął na
niego gniewnie Izaya. - To moja wina, więc powinienem za to odpowiedzieć... A
twoja posada jest chyba ważniejsza ode mnie prawda? Więc przestań się wygłupiać
z tym zmęczeniem. Nawet gdybym padał, to gdybyś tego chciał robiłbym to, więc się
już nie martw dobra?
- Ja się nie martwię. - Pokręcił głową. Przynajmniej nie tym
się martwił... - Ta posada nie jest aż tak fascynująca, żebym musiał ją
zatrzymywać, więc zachowaj swoje poświęcenie dla siebie. - dodał dosyć
szorstko, chociaż nie takie miał zamiary. Cieszył się z jednej strony, że Izaya
poświęciłby się tak dla niego... A z drugiej to właśnie go martwiło. Jak daleko
mógł zajść dla niego? Przystanął przy samochodzie i otworzył dla niego drzwi.
Izaya niepewnie wsiadł na miejsce pasażera ściskając torbę
na kolanach. Nigdy tu nie był... Ze zdenerwowania zaczął maltretować guziczek
podnoszący i opuszczający szybę. Wpatrywał się jak zafascynowany w ten proces,
dopóki Shizuo nie obudził go z transu trzaskając swoimi drzwiami i
przekręcając kluczyk w stacyjce.
Nauczyciel powoli
wycofał auto i skierował je w odpowiednią stronę, kierując się prosto do
swojego domu. Zerknął na Izayę trzymającego wciąż palec na guziczku.
- Zamknij, przeciąg... - mruknął, nie wiedząc, jaki temat
kontynuować. Na pewno nie chciał tego o Kadocie. Do żartów nie był teraz skory,
sytuacja była zbyt poważna... Przynajmniej jak dla niego. I co się stało z tym
wygadanym szczeniakiem z lekcji...? Odetchnął powoli nosem, skręcając z
nadmierną uwagą skupioną na drodze. - Nie jest ci za zimno? Nie dosuszyłeś
włosów, nie chciałbym żebyś się przeziębił. - zauważył pozornie błahą rzecz.
Izaya natychmiast przestał maltretować guziczek.
- Dobrze... Nie, nie zimno... - mruknął bardziej wtulając
się w plecak który trzymał na kolanach.
Nie wiedział co miałby powiedzieć i czy Shizuo w ogóle chce
podtrzymać rozmowę. Może był na tyle
zły, że pytał tylko z grzeczności?
Brunet wyciągnął telefon chcąc napisać do Kadoty i jak najszybciej rozwiązać
sprawę. Jednak w jego skrzynce SMS czekała na niego mała niespodzianka -
wiadomość od Dota-chin'a. Izaya szybko ją otworzył i przeczytał. "Tak
widziałem was, nie nikomu nie powiem jeśli przestaniesz mnie nazywać
"Dota-chin"."
Izaya z uśmiechem na mordce odpisał "Ciężkie warunki
ale się zgadzam~ (dzięki Kadota-chin)".
Uśmiechnięty brunet odwrócił się do swojego sensei'a.
- Shizzy, obiecał, że
nic nie powie, wiec nie złość się już, dobra? - poprosił.
- Mhm... - Mimowolnie zmarszczył nieco brwi. Zgodził się... I
co? - A czego chce w zamian? - spytał ostrożnie na tyle, na ile się dało. Bądź
co bądź zależało mu na odpowiedziach, na tej jednej odpowiedzi. Od tego
zależało dopiero, jak się wkurzy. Przycisnął odrobinę mocniej nogą gaz,
przyspieszając i robiąc zaraz kolejny zakręt, tym razem na rondzie.
- Więc... - Izaya natychmiast posmutniał i zapatrzył się na
swoją torbę. Zaczął bawić się zamkiem. - Rządania były bardzo trudne, ale jednak
znośne... - Spojrzał na Shizuo z bólem. - Mam przestać nazywać go Dota-chin
rozumiesz?
- ... - Minęła chwila, nim Shizuo połączył fakty i
zrozumiał, że to naprawdę zaprzestanie nazywania Kadoty Dota-chin jest takie
trudne ale jednak znośne. Minęła kolejna chwila nim w to uwierzył i parsknął
niepohamowanym śmiechem, zakrywając usta wolną dłonią, żeby pamiętać, że musi
się szybko uspokoić i ich nie roztrzaskać. Samochodem lekko szarpnęło na boki,
ale nic poza tym.
- Nie śmiej się! To poważna sprawa Shizzy! - fuknął, patrząc
na niego z ogniem w oczach. - Jak ja mam go niby teraz nazywać co? Kadota-chin
jest za długie! I nie brzmi fajnie... - dorzucił szturchając blondyna palcem w
ramię, nadymając przy tym obrażony policzki.
- Jasne, jasne... - rzucił, rozbawiony. - I jakie Shizzy,
jak ty się w ogóle zwracasz do swojego nauczyciela,co??? - spytał niby to
groźnie, szturchając go pod żebrami. Nie mocno, ale na tyle, żeby poczuł się
szturchnięty. - Możesz go nazywać Kadota, ucieszy się.
- Dziękuję za pozwolenie Shizu-chan-sensei~... - mruknął
zakładając sobie ręce na ramiona i pufkając niby zły. Spojrzał za okno a
widząc, że wjeżdżają na osiedle rozpromienił się i przysunął prawie
rozpłaszczając sobie nos na szybie. - Ne, ne Shizzy to już niedaleko prawda~?
- Nie Shizzy. - upomniał go jeszcze, pstrykając go lekko
palcem w głowę. - I tak, to blisko... Zajechał do garażu i tam przystanął, żeby
wyjść i go otworzyć. Po tym znów wsiadł, żeby wjechać do środka i wysiadł. -
No, wysiadka... - pospieszył go, uśmiechając się lekko. To podniecenie na
obliczu Orihary było nie do zastąpienia. A w końcu tylko pojechali do jego
domu...
- Yay~! - wykrzyknął uradowany brunet. Gdy tylko nauczyciel
otworzył mu drzwi od samochodu, żeby mógł wyjść, Izaya rzucił mu się na szyję. -
Naprawdę tu jesteśmy, naprawdę~... - Cieszył się nadal go tuląc. Nie
spodziewałem się, że Shizzy naprawdę mnie kiedyś tu zabierze~...
- Jeszcze nie dotarliśmy do samego mieszkania, wiesz? -
parsknął, odruchowo otaczając go ramionami. Ale zaraz, nie spodziewał się...? -
A co, spodziewałeś się, że szkoła i jakaś kafejka to wszystko na co mnie stać,
czy co...? - parsknął znów. Zawsze był jeszcze hotel, ale nie tym razem...
- Wiesz~... Zawsze mógłbyś mnie wywieźć gdzieś do lasu i
wykorzystać~... - stwierdził nadal się do niego tuląc. - Zawsze mówiłeś, że
twoje mieszkanie to taki azyl do którego mogą wchodzić tylko ważne dla ciebie
osoby~... Nie sądziłem, że wpuścisz tam mnie... - dodał cmokając go lekko w
policzek.
- Jasne, jasne, za kogoś takiego mnie masz? - zażartował.
Teraz było mu całkiem do śmiechu. W końcu był niemal stuprocentowo pewien, że
wszystko jest w porządku z ich tajemnicą. Być może się łudził... Załatwi to
jeszcze potem... Teraz nie było sensu się tym przejmować, prawda? - Też jesteś
ważny. - przyznał, czochrając mu włosy wolną ręką. Zakrył tym gestem
spojrzenie, jakie mu rzucił. Po tym spojrzał przed siebie, wyjął klucz i otworzył drzwi od klatki schodowej, ciągnąc go
zaraz bez słowa wgłąb korytarza.
Izaya zaśmiał się wesoło będąc czochranym i dał się porwać
magii chwili, to jest grzecznie poszedł za Shizuo. Z zaciekawieniem przyjrzał się
klatce schodowej, a następnie szybko wbiegł po schodkach licząc je. Chciał jak
najdokładniej zapamiętać to miejsce. W końcu jak dobrze je zapamięta będzie
mógł tu kiedyś przyjść i wymusić na swoim sensei wiele ciekawych rzeczy... No
bo przecież Shizuo nie miałby serca gdyby biednego, pijanego, rozochoconego Izayę
wyrzucić na ciemną zimna sobotnią noc, a nie zabrać do swojego łózka prawda? A
blondyn oczywiście miał serce! Ogromne i bardzo wydolne sądząc po niektórych
ekscesach. Izaya słyszał je już wiele razy gdy leżał wtulony w Shizuo i się
uspakajał.
Shizuo z kolei aż tak nie skupiał się na podchodzeniu do
mieszkania. Praktycznie nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przed
odpowiednimi drzwiami, ale cały ten czas liczył kroki Izayi, bo słyszał je
wyraźnie. Jak zawsze brunet bawił się nawet podczas wspinania się po schodach,
czy raczej wbiegania na nie... Rzadko kiedy widział go tak zwyczajnie wesołego
jak teraz. Po prostu... szczęśliwego? Cóż, chciał żeby był tak szczęśliwy
dłużej, więc nie pozostawało mu nic innego, jak o to zadbać... Otworzył mieszkanie,
pchnął drzwi i wpuścił Izayę przodem, widząc tylko przelotnie jego uśmiech, nim
wpadł do środka. Uśmiechnął się pod nosem, wchodząc za nim. Tego tu
brakowało... Narwanego ucznia, w którym się zakochał.
Awwwwww^^ to jest takie kochane <3
OdpowiedzUsuńChyba moja ulubiona notka z tej serii^^ super swietna jest :3
Shizu mi tak bardzo pasuje na nauczyciela wf :3 Awww rozplywam sie!
No I te mysli Kadoty! Nieladnie sie tak podniecac przyjacielem swoim xDD I sama parsknelam smiechem jak on sie w kibelku ukrywal. Smieszek podgladacz :P
Zajebiaszcza seria!
Weny I czasu :*