Hejo~... Dziś jest wielki dzień ^^ Urodzinki Izayi, już kolejne, jakie obchodzi ten blog yay~! Tak sobie przypomniałam, że miesiąc temu była kolejna rocznica... ups XD A własnie, pamiętajcie o kliknięciu banerka i nakarmienia psiaków. W ramach kończenia tych zaczętych opowiadań, na urodziny mamy dla was kolejny rozdzialik "Inny niż wszystkie" Chyba jesteśmy już na półmetku, prawda Inu-chan?
Ojejku, to fakt, była rocznica~... Ano, ohayo tak w ogóle~! X33 To dziś mamy urodzinki Izayi, jednocześnie pierwszy dzień matur, wszystkim maturzystom nie miałam jeszcze okazji życzyć połamania długopisów, a więc życzę~! :3
I wszystkiego najlepszego Iza-chan~... Myślę, że to jego słodkie wcielenie jemu nie przypadłoby do gustu, ale to w sam raz dla osób chcących się zasłodzić. X33
Um, nie Kiasarin-san, to połowa tej pełnej noty, a tych wypełnionych not mamy 8 czy tam 9~... Kochani, toż to początek~! XDD Ale nie będę wam dawała extra długich notek, bo wtedy idzie się zmęczyć tekstem. ;3 I przecukrzyć. A potem to na nas będzie wina za cukrzycę~! >3< No~! A teraz...
Enjoy! :3
I wszystkiego najlepszego Iza-chan~... Myślę, że to jego słodkie wcielenie jemu nie przypadłoby do gustu, ale to w sam raz dla osób chcących się zasłodzić. X33
Um, nie Kiasarin-san, to połowa tej pełnej noty, a tych wypełnionych not mamy 8 czy tam 9~... Kochani, toż to początek~! XDD Ale nie będę wam dawała extra długich notek, bo wtedy idzie się zmęczyć tekstem. ;3 I przecukrzyć. A potem to na nas będzie wina za cukrzycę~! >3< No~! A teraz...
Enjoy! :3
A pisało się to tak szybko Q.Q może ze 2 miesiące całość....
Enjoy~!
- Mhm. - mruknął tylko, po czym chwyciwszy za kolejny list obserwował, jak Izaya wychodzi. Zerknął na ozdobne pismo, wykrzywił wargi w niezadowoleniu i otworzył kopertę. Zaproszenie. Po paru takich był podirytowany. W końcu ile z nich i dlaczego tak zawzięcie zapraszało Izayę do siebie? Jednak jeszcze bardziej zdenerwował się, widząc kolejny list.
Zdecydowanie nie
formalny, to widział już po wstępie. Choć ciekawość go zżerała, podarł go, dotrzymując swego
przyrzeczenia.
Nie będzie tego
czytał... Z tą myślą zabrał się za dalszą segregację.
Izaya z uśmiechem patrzył jak woda z warzywami i przyprawami
wesoło bulgocze.
- Zaraz będzie gotowe Shizu-chan~!!! - krzyknął głośno. - Mam ci przynieść czy przyjdziesz tu~?!
- Zaraz będzie gotowe Shizu-chan~!!! - krzyknął głośno. - Mam ci przynieść czy przyjdziesz tu~?!
- Tutaj! - poprosił, unosząc do oczu kolejny list. Nie mógł
się powstrzymać i przeczytał trochę więcej. Przez chwilę myślał,
że krew go zaleje, tak bardzo był wściekły. Szybko go podarł, na
mniejsze kawałeczki, niż pozostałe. Wziął kolejny. Formalny. Odłożył
spokojnie. W myślach wciąż trawił imię i nazwisko tego wampira od
poprzedniego listu. Obiecał sobie, że jak go znajdzie, to naprawdę
zabije. I wziął się za kolejny. Wciągnęło go to.
- Jak widzę moja korespondencja zrobiła się ciekawa~? -
zachichotał wchodząc do pokoju z miską
parującej zupy i łyżką dla blondyna. - Czytaj sobie, czytaj~... - uspokoił
niepewny wzrok chłopaka. - Powiedz... Nie zdenerwowało cię nic zbytnio? Bo teraz
się martwię, że mogłeś być zły~...
- Nie. - odparł, może trochę za sucho. - Czytałem tylko
początek, w jednym część następnego akapitu. Wybacz. - Skrzywił się w
duchu na swoją szczerość. Podarł list, który właśnie zaczął. Wstęp
zdecydowanie nie był formalny. Jego nazwisko też sobie zapamiętał. Lista
była całkiem spora. Tak samo jak kupka podartego papieru przed
nim.
Ta, są
wkurzające. - chciał przyznać, ale się powstrzymał. A skąd, wcale go to nie rusza...
- Wybacz~... Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz~! -
Uśmiechnął się przysiadając koło blondyna na łóżku. - Dobrze, ale teraz odłóż je
i zjedz zupy. Musisz szybko wyzdrowieć jak chcemy jechać do miasta~!
- Mogę, mogę. - Przyjął od niego talerz i zaczął jeść.
Powoli, bo i oddech i jedzenie musiał łapać ustami. Nos wciąż był zatkany.
Ciepłe jedzenie kojąco działało na opuchnięty od choroby przełyk. - Dziękuję. -
mruknął, nabierając jeszcze trochę. Był zadowolony, bo w końcu miał co robić i
nie czuł się bezużyteczny, a do tego miał już plany na jutro. Bo miał nadzieję,
że pojadą jutro...
- Może znajdę ci chusteczki żebyś miał w co kichać? - zaproponował
z uśmiechem patrząc jak Shizuo pochłania zupę. - Dobra?
- Taa, przydałyby się... Izaya? - zatrzymał go jeszcze. -
Ale jutro i tak jedziemy do miasta, nie? Myślę, że będę czuł się już nieco
lepiej, więc dobrze by było, nie? - Spojrzał na niego spokojnie. Nie miał sił
się wykłócać, więc pytał.
- Jak nie będzie padać, będzie w miarę ciepło i będziesz się
dobrze czuł, to bardzo chętnie z tobą pojadę~! - Zapewnił. Wstał i zaczął
przeszukiwać szafki. Gdzieś przy wielkich porządkach przełożył do tego pokoju część
niepotrzebnych mu rzeczy, w tym chusteczki. - A co ci się tak spieszy do tego
miasta? - zagadnął unikając spadającej z góry ścierki.
- Jakoś po prostu... Chyba poniekąd brak mi tłoku. Za cicho
tutaj. - Wzruszył ramionami. Na dłuższą metę nie lubił ludzi, ale ich obecność
była tym, do czego był już przyzwyczajony. - No i jestem ciekaw jak jest w tym
mieście obok ciebie. Specjalnie mijałem je po drodze...
- Czemu? - zdziwił się. - Po co mijać miasto~? ...Ale jeśli
wolisz tłok to... - zastanowił się. - Może wykupię dom w tym mieście i się
przeprowadzimy? Chciałbyś~? - Uśmiechnął się zachęcająco. On dla Shizuo zrobiłby
wszystko.
- Mijałem, bo to była tajna misja... Znaczy... Na wszelki
wypadek. - Wzruszył ramionami. - I nie, aż tak nie lubię tłoku. Tylko raz na jakiś
czas, żeby nie zwariować, spotkać obcych ludzi, popatrzyć na nich bez obowiązku
rozmawiania z nimi. A potem wrócić do ciszy i spokoju. Tak jest najlepiej. -
Skończył zupę i chciał wstać, ale rozsypałby papiery leżące na łóżku z
podartych listów. - Cholera, gdzie to wyrzucić...? - mruknął pod nosem.
- A po co niby przyniosłem ci drugi, pusty koszyczek~? Na
śmieci Shizu-chan~! - Uśmiechnął się wesoło podając mu znalezione chusteczki. - A
co ty tam wrzuciłeś jak nie śmieci?- zdziwił się.
- Yym... Nic. - Wyrzucił odłożone listy z drugiego koszyka
za swoje plecy, położył na łóżku obok talerz, przerzucił podarte papiery do
koszyka i wziął chustki i talerz, po czym wygramolił się z łóżka. - To ja to
zaniosę i zaraz wracam... - Strasznie chciało mu się pić, więc przy okazji
pójścia do kuchni miał zamiar to zrobić. I może nawet przywitać się z kotami.
Cokolwiek, byle nie leżeć bez przerwy z ograniczonymi ruchami.
- To może chociaż dam ci cieplejsze ubranie? - Zmartwiony
poszedł za blondynem. - Um... Shizuś, potrzebujesz jeszcze czegoś? - zapytał widząc, że blondyn krząta się po kuchni.
- Nie trzeba... Przecież ja tylko na chwilę. - Z
zadowoleniem rozprostowywał kości. Zmył po sobie talerz i nalał sobie wody.
Napił się, potem jeszcze szklankę i zajrzał do paru szafek. - Gdzie schowały
się koty? - Przystanął, wpatrując się w przestrzeń. Nie widział ich od
dłuższego czasu...
- Śpią w salonie pewnie~... Chodź, pokażę ci tylko cii~... -
Przytknął palec do ust i po cichu zaczął się skradać w stronę pokoju. Pewnie
koty spały sobie na poduszce niedaleko kominka, tam miały miękko i ciepło.
Heiwajima niemal
parsknął śmiechem, ale poszedł za nim. Koty faktycznie spały spokojnie. Czyli,
że nie miał w sumie jak się z nimi witać... Trudno...
Dotknął ramienia
wampira i zawrócił. Ochlapał twarz wodą, wytarł ją, wziął sobie szklankę wody.
- Śpiochy. - parsknął, zmierzając już do sypialni.
niespiesznie, rozkoszował się tym, że może chodzić i nie kręci mu się już tak w
głowie.
- Shizuś? - Izaya spojrzał zdziwiony. O co chodziło z tym
klepnięciem? Czyżby Shizuo... Izaya poszedł za nim. - Shizuo po co mnie
klepnąłeś? - Musiał to wyjaśnić. - Masz ochotę na "to"? Czy u ludzi to
tak nie działa?
- Co? - Przystanął i odwrócił się chwiejnie, kompletnie
zdezorientowany. - A u was TAK to działa? - spytał, nie kryjąc nawet zdumienia.
- Nie... To było, żebyś widział, że już idę, skoro nie było po co tam stać... -
odpowiedział na jego pytanie. No ale takiej interpretacji się nie spodziewał...
- Czyli jednak nie~... - zachichotał cicho nie chcąc pobudzić
kotów. - To jest taki sygnał dla dwóch wampirów gdy są w większej grupie i chcą
się oddalić~! Oczywiście to puknięty decyduje czy chce być "puknięty"
rozumiesz~?
- Rozumiem... - Ten sposób wydał mu się sto razy lepszy niż
ten miliard gestów, którymi posługiwali się arystokraci albo ten miliard
knowań, których dopuszczali się duchowni, by w końcu wylądować z kimś w łóżku.
Mimo wszystko dziwny, bo nieświadomy tego ktoś mógł być w raczej... nieciekawej
sytuacji. - Mam zapamiętać na przyszłość, tak...? - spróbował zażartować.
Przeciągnął się, odwracając znów i idąc dalej.
- Zapamiętaj że jak mnie pukniesz to bardzo chętnie z tobą
pójdę~! Ale tylko z tobą. - zastrzegł, idąc za nim. - Ne Shizu a co by się stało
jakbym to ja cię puknął~? - zachichotał.
- Cóż... To pewnie zależy od humoru. - odparł tajemniczo i
usiadł na łóżku. Coś czuł, że tyłek go boli od siedzenia, nie mówiąc o
zgarbionych plecach. Jednak wyprostował się i wziął kolejny list. Starał się
nie opierać, bo za nim leżały te odłożone listy. Otworzył i z kamienną miną
przeczytał kolejne "Izaya-san, wiem, że nie znamy się za dobrze, ale mam
dla ciebie propozycję"... Nieformalny. Podarł go.
- Hahaha~! Masz fajną minę gdy je czytasz~... - stwierdził
lekko, zbierając oficjalne listy i poprawiając blondynowi poduszkę. - Powiedz co w
nim takiego było~?
- Nie wiem co dokładnie, przeczytałem tylko początek... -
westchnął. - Był z gatunku nieformalnych, to podarłem. Nie interesuje cię, co
jest w środku? - spytał, zaciekawiony, choć tego zaciekawienia starał się nie
okazywać...
- W większości jest pewnie to samo~! Bardziej martwi mnie to, że wypadałoby im odpowiedzieć jakoś grzecznie że nie mogę~... - Usiadł na łóżku
obok blondyna. - Napisałbym, że mam chłopaka ale... nie uwierzą, że mogłem zakochać
się w kimkolwiek tym bardziej w człowieku~... - westchnął. - To nic nie da.
- Chyba nie będą się mścić jak nie odpowiesz, nie? - Podarł
kolejny. Spojrzał na Izayę nieprzeniknionym wzrokiem. - Swoją drogą masz spore
powodzenie. Ciekawe, dlaczego akurat zależy im tak bardzo na kimś
niedostępnym...
- Przez to ze jestem niedostępny~! - zachichotał. - Wiesz
Shizu-chan u wampirów nie chcieć "tego" to jakiś ewenement~! Pomyśl
jeśli by się komuś udało zasłynąłby jako ten który pierwszy mnie zaliczył~... To jak wyróżnienie, zwłaszcza jeśli okazałbym się w tym dobry~... A słyszałem,
że mam na to spore szanse. - Szturchnął blondyna lekko łokciem w bok. - Ale to już
ty ocenisz i mi powiesz, nie~?
- Macie dziwne priorytety. - prychnął. Słynięcie z tego, że
ktoś go zaliczył...? No naprawdę... Gdyby nie ostatnie słowa Izayi
pewnie by się wkurzył. - Nie wiem, czy ocenię... - burknął pod nosem.
Nie mógł mu nic obiecać. - Na pewno chcesz to zrobić akurat ze mną? -
Przedarł powoli i z wyjątkową uwagą kolejny list. - A co jak ja cię
nie zadowolę? Jak będę z tym długo zwlekał?
- Nie, Shizu-chan czekałem dwieście lat żeby wreszcie zacząć
kusić kogoś żeby na końcu oświadczyć mu że nie, nie mam ochoty. - sarknął, fukając
na niego. - Oczywiście, że chcę, nie ważne ile mam czekać i co wtedy poczuję TY
masz być szczęśliwy~!- Uśmiechnął się wesoło. - A jak tego nie zrobisz to mój,
ponoć, boski tyłek się zmarnuje~!
Blondyn
mimowolnie uniósł kącik ust w uśmiechu. Zostało parę ostatnich listów. Wyciągnął jeden, który już z daleka
wyglądał mu na nieformalny.
- Zapewne boski... - parsknął i przeczesał wzrokiem tekst. -
"...więc gdybyś miał ochotę, zapraszam cię do mojej willi. Będzie też
kilka innych osób, mam nadzieję, że nie będzie ci to
przeszkadzało. W końcu im większe grono tym zabawniej, prawda?" - przeczytał
kawałek i podał mu list. - Wybacz. Chcę ci tylko uświadomić, że jeśli
spotkam jednego z autorów tych listów, nie będę miły. A część z nich
deklaruje przyjście po odpowiedź osobiście. Wiem, bo patrząc na podpis
widziałem zakończenie. - Wydmuchał nos, przerywając wypowiedź. -
Urządzę tu rzeź jak któryś przyjdzie. Paru chyba będziesz musiał odpisać.
- Jasne że boski~! Chcesz pomacać~?! - zachichotał. - Um... Po co mi to dałeś? - zdziwił się. - Myślałem, że go podrzesz~... W końcu widać że
nieoficjalny~... - podrapał się w głowę i zaczął wczytywać w list. Jak nic
nieoficjalny. - Dobrze, odpiszę jeśli będziesz dzięki temu spokojniejszy~! - zapewnił, dalej z uwagą wczytując się w list.
- Nie tylko jemu. Paru z nich. No chyba, że wolisz, żeby
przyszli, ale wtedy albo sobie pójdę... Na to raczej bym nie liczył... -
Nie dodał, że po prostu nie zostawi ich sam na sam bo jest zazdrosny. -
Albo się ich pozbędę, ale tego też byś nie chciał, nie? - Podłożył mu
jeszcze trzy listy i wpatrzył się w jego minę. Sam nie wiedział, co
spodziewa się zobaczyć. Sam był jedynie zły, a nawet całych nie
przeczytał.
Izaya wybuchnął śmiechem i wrzucił czytany list do koszyczka
na śmieci.
- Jeśli inne to takie same "perełki" to możesz podrzeć~... Może nigdzie tam nie ma o "sam na sam" ale wampirom nie przeszkadza publiczność... albo robienie tego w więcej niż dwie osoby~! - zapewnił blondyna. - No dobrze odpiszę ilu tylko będziesz chciał~! - zapewnił.
- Jeśli inne to takie same "perełki" to możesz podrzeć~... Może nigdzie tam nie ma o "sam na sam" ale wampirom nie przeszkadza publiczność... albo robienie tego w więcej niż dwie osoby~! - zapewnił blondyna. - No dobrze odpiszę ilu tylko będziesz chciał~! - zapewnił.
- Ta... Ale ja mam coś przeciwko widowni albo w ogóle
robieniu "tego"... - mruknął niechętnie. Wyjął list z
koszyczka. - Tym czterem trzeba odpisać. Chyba, że wolisz mieć rzeź na podwórku. -
Uśmiechnął się do siebie. Jemu by to odpowiadało. Pozbyłby się ich raz
na zawsze.
- Dobrze, potem odpiszę~... - westchnął łapiąc blondyna pod
rękę i przytulając się do jego ramienia. - Przecież mówię, że wampiry nie mają
nic przeciwko~! Albo uważasz się za wampira, albo nim jesteś skoro podkreślasz że ty nie~.. nie oczekuję tego od ciebie, nie martw się~! - uspokoił go.
- ... - Mruknął. Objął go. Znów miał ochotę go pocałować, ale był chory... Cholerna choroba. - Zupa ci się przypadkiem nie przypala, czy coś? - spytał, nagle olśniony.
- Nie, zdjąłem garnek z ognia, nie martw się~! - zapewnił go
wesoło, dodatkowo ciesząc się, że blondyn go przytula. - Lepiej się już czujesz? A
może chcesz jeszcze zupy?
- To dobrze... Nie, dzięki. Na razie nie mam apetytu. -
Wydmuchał nos i znów odłożył chustkę. - Co za upierdliwa choroba... -
powtórzył ponownie. - Niech to tylko minie...
- Postaram się żeby minęła jak najszybciej~... - zapewnił i
otworzył kolejny list zaczynając go czytać. Zostało już tylko kilka... A potem
jeszcze odpowiedzieć...
- Spokojnie, dam
radę... - Zajrzał przez jego ramię, przy okazji kładąc brodę na jego ramieniu. Nie chciał tego czytać, żeby
się nie denerwować. Po prostu dobrze było mieć na czym oprzeć
ociężałą głowę. - Powiedz, kiedy będę miał cię puścić...
- Nie musisz mnie puszczać~... Ne Shizu co jakbym
powiedział, ze "nigdy"? - zaciekawił się, odrzucając list do pudełka na listy do wyrzucenia. - Kolejne
zaproszenie na niezobowiązujący numerek~... - Uśmiechnął się wesoło do blondyna.
- Że nigdy...? Pewnie bym cię nie puścił. - mruknął sennie.
W końcu już byli parą... Zerknął niechętnie na odłożony list.
Poniekąd narastała w nim nadzieja, że Izaya zapomni odpowiedzieć albo
zapomni adresu i osobiście się rozprawi z tymi zboczeńcami... Ale to
raczej było szkodliwe dla Izayi.
- To się cieszę~! - podsumował, wtulając się w blondyna całym
ciałem. - Nie patrz wilkiem na ten list, nie spalisz go przecież wzrokiem~! I
nie martw się, nie zamierzam zostawiać cię dla nikogo. - poraz kolejny zapewnił
o tym Shizuo.
- Mhmm... - zamruczał, opierając się policzkiem o jego szyję.
Zaczął przysypiać, nie puszczając Izayi.
- Hej, hej jak chcesz spać to chociaż ułóż się żeby było ci
wygodniej! - Potrząsnął Shizuo a widząc, że nie daje to żadnych efektów sam
przesunął go do względnie leżącej pozycji i wtulił się w niego.
Heiwajima
odruchowo przytulił go do siebie przez sen i wtulił głowę w poduszkę. Był na tyle zmęczony, że na razie nie dało
się go obudzić żadną siłą...
- Tak, tak jesteś zmęczony chorobą~... - Westchnął
przykrywając siebie i blondyna jeszcze jednym kocem. Ot tak, na wszelki
wypadek.
Shizuo obudziło
dopiero miauczenie. Głodne koty przyszły się upomnieć o swój obiad, przy okazji niemiłosiernie drażniąc
jego uszy.
- Co jest... - mruknął, przecierając zaspane i obolałe oczy.
- Cicho... - chciał krzyknąć, ale gardło miał wysuszone do
niemal granic możliwości.
- Hę? Shizuś?- Izaya też przetarł oczy. Czyżby zdarzyło mu
się zasnąć? Ale przecież wampiry nie sypiają o ile nie są bardzo głodne... Czyżby znów potrzebował? Pokręcił stanowczo głową. Nie, jeszcze się trzyma. - A
tak... Pewnie już zjadły i chcą więcej~... - westchnął. - Przykro mi mleka nie
ma~! - krzyknął do drzwi.
- A to moje z miodem...? - spytał cicho. Głośniej nie
mógł... - Pójdę dać im chociaż wody i coś do jedzenia... - Rozkopał kołdrę i
wstał powoli. Zaczął iść do drzwi. Sam też musiał się napić... Nadal nie
kojarzył co się dzieje dookoła, ale tyle wiedział.
- Dla ciebie zostało zaraz ci przyniosę~! Shizuo... - Poszedł za nim, patrząc na blondyna smutno. - Nadal źle wyglądasz, powinieneś
wypoczywać~...
- Przecież odpocznę... Cały czas odpoczywam. Jak wstanę to
mi to różnicy nie zrobi. - Podparł się ściany, ale zaraz puścił i szedł dalej.
Aż tak mu się z głowie nie kręciło, jak wcześniej. - Tak poza tym... czy ty
przypadkiem nie zasnąłeś? - Zerknął na niego. Gdyby Izaya spał znaczyłoby, że
jest słaby... Znów brakuje mu krwi.
- Coś ci się chyba zdawało Shizuś~... - zachichotał machając
lekceważąco ręką. - Może ci się przyśniło~? - Starał się żeby brzmiało naprawdę
realnie. Shizuo nie mógł się martwić o niego, na pewno nie powinien mu dawać
krwi jeszcze by przypadkiem pogorszył jego stan. - Dobrze, więc pójdę z tobą
żebyś mi nie upadł~!
- Może... Nie wiem. - Na razie zostawił tę sprawę. Ale jeśli
Izaya potrzebuje krwi, to prędzej czy później się o tym dowie.
Stanął przy garnku z mlekiem. - A kotom do czego nalać...? - Nalał sobie
wody i szybko wypił. Przynajmniej mógł normalnie mówić... Na razie
nie miał ochoty na mleko. Czuł, że na jego twarz wstępuje niezdrowy
rumieniec. Było mu gorąco...
- Shizuo nie pije się nic zimnego jak się jest chorym! - skarcił go. - A kotom to do miski... - westchnął wyjmując ją z szafki. - Niezdrowo
wyglądasz... - stwierdził dość chłodno. Był zły na siebie, że nie potrafi się
zając Shizuo, i na blondyna że ten nic sobie nie robi z choroby. - Jak tak dalej
będzie to przekładamy wyjazd na później.
- Kiedy to nie moja wina, że tak wyglądam... - warknął
gardłowo. - Jest mi gorąco, więc piję to, co zimne... Zresztą
najchętniej to bym się tym oblał... - dodał i nalał mleka do miski kotów.
Zaczynał odczuwać zawroty głowy...
- To może... Ach Shizu-chan~... - jęknął przerażony i go
przytulił. - Nie wiem czy to dobrze że tak ci gorąco bo walczysz z chorobą, czy
może źle bo powinienem ci zrobić zimny okład...
- Nie wiem... Zwykle to nie jest aż tak silne... - mruknął.
Zakręciło mu się w głowie, ale w porę powstrzymał się przed upadkiem.
- Wrócę do pokoju, tylko... - Mimo przyczepionego do niego bruneta
podszedł do balii z wodą i opłukał twarz i kark. - Dobra... Do łóżka...
- Nareszcie~... - odetchnął. - Może zaczniesz się mnie czasem
słuchać~? - zagadnął pilnując by Shizuo nie upadł. - Um.... Zupa nie podziałała, a
może przynieść ci jakichś warzyw i owoców?
- Nie... - skrzywił się. - Nie mam apetytu. - Ruszył do
sypialni, trzymając się ściany. W końcu zdjął wszystko z łóżka i
położył się na kołdrze, wtulając głowę w poduszkę. Było strasznie gorąco...
Aż rozpiął koszulę, chcąc ją zdjąć.
- Dobrze, dobrze~... - Izaya odgarnął mu mokre włosy ze
spoconego czoła. - Może faktycznie powinienem cię schłodzić~... - mruknął i
zmoczył na nowo ściereczkę w balii z wodą. Jak dobrze, że jej nie wyniósł.
Położył ją na czole blondyna.
Heiwajima leżał
bezwładnie. Nawet nie wzdrygnął się na zimno ściereczki. Przymknął oczy, choć nie mógł zasnąć. Wszystko
go bolało...
Izaya siedział przy blondynie od kilku godzin co kilka minut
płucząc i zmieniając gorącą już ściereczkę. Nie wiedział co innego mógłby
zrobić.
- Głupi idiota w ogóle o siebie nie dba~... - westchnął poraz kolejny, układając mu na czole zimny okład.
- Głupi idiota w ogóle o siebie nie dba~... - westchnął poraz kolejny, układając mu na czole zimny okład.
Shizuo dalej
leżał. Jednak zasnął, parę razy, za każdym razem po chwili się budząc. To było
męczące, ale nic nie mógł na to poradzić. W pewnym momencie położył tylko dłoń
na kolanie Izayi, chcąc, by nieco się nachylił. Nie miał sił mówić głośno. Nie
miał sił by żyć. Aż tak ostre przeziębienie, czy cokolwiek to było, jeszcze mu
się nigdy nie zdarzyło. Może to był efekt wcześniejszego spania w lesie poza
karczmą...? A może jeszcze inny powód?
- Co jest? - Izaya zdziwiony tym nagłym ruchem nachylił się
nad blondynem równocześnie układając na jego czole nowy kompres. - Jesteś trochę
chłodniejszy~... - mruknął, wyraźnie oddychając z ulgą. - Choć nie bardzo... Tylko
troszkę.
- Wody... - poprosił. Powoli zaczynał oddychać nosem, ale
było ciężko, dlatego nadal musiał oddychać ustami, a przez to znów zaschło mu w
gardle.
- Już~! - Izaya szybko nalał wody z dzbanka do szklanki. Nie
pamiętał kiedy go tu przyniósł, ale dzięki temu nie musiał odstępować od
Shizuo. Pomógł mu usiąść i napić się. - I jak?
- Lepiej. - mruknął, zabierając od niego szklankę. Ręce mu
się tak nie trzęsły... Uznał to za dobry znak. - Niedługo mi to minie. -
oznajmił powoli, znużonym głosem. W życiu nie myślało mu się tak niejasno i
powoli... Ale to wiedział, niedługo będzie lepiej. Już najgorsze mijało.
- Oby szybko~... Teraz jeszcze bardziej chcę jechać do
miasta. - westchnął. - Ale nie ruszamy się z domu dopóki nie będziesz w pełni
zdrowy. - postanowił.
- Po co tak bardzo do miasta...? - mruknął nieskładnie. -
Znaczy... Dlaczego?
Czuł się tak
żałośnie słaby, że po prostu śmieszny... Ale co mógł na to poradzić? Tylko
zdrowieć.
- Dotarło do mnie, że mieszkam z człowiekiem i muszę być
gotowy na różne ludzkie problemy~... Jeśli rozumiesz co mam na myśli. - mruknął.
Wcześniej jakoś nie dostrzegał, że Shizuo nie jest do końca taki jak on. W domu
Izayi nie było żadnych ziół leczniczych, bandaże i inne przedmioty które dbałby
o zdrowie blondyna były w znikomej ilości, albo nie było ich wcale. Musiał tez
pomyśleć nad innymi zagrożeniami i na nie się przygotować. Powinni też
uzupełnić spiżarnię. W końcu Shizuo musi jeść, a Izaya nie potrzebując tego
oddawał do wioski rok w rok całe jedzenie. Teraz muszą je przygotować dla
blondyna. A to na pewno nie były wszystkie problemy.
- Rozumiem...- Uśmiechnął się nikle. - Ale ja nie mam
problemów... Z reguły nie choruję... Jem to co złapię, piję to co jest, mam
gdzie spać. Wystarczy mi. - zapewnił. W końcu jakie jeszcze problemy miałby
mieć? Nie potrzebował wiele. - Tylko ubrania muszę sobie kupić. Moje zostały w
zakonie. - dodał po namyśle. Upił parę łyków wody i podał mu pustą szklankę. -
Jeszcze... - poprosił.
Izaya z uśmiechem dolał mu wody.
- Mimo wszystko musimy kupić coś żeby cię w razie czego patrzeć, wyleczyć, i bardzo dużo słoików... - dodał po namyśle. - Co jeszcze może się przydać? - Ubrania pominął rzecz jasna. To był ich główny cel podróży więc był oczywisty teraz zastanawiał się nad dodatkowymi sprawunkami. - A właśnie~! - Klasnął w ręce. - Pojedziemy na targ zwierząt~! Obiecałem ci cielaczka, pamiętasz~? - Uśmiechnął się wesoło. - Możemy też sprawić Stefanowi przyjaciółkę, przyda nam się drugi zwierzak pociągowy~! Może w końcu obsieję to zarośnięte pole~? - zachichotał.
- Mimo wszystko musimy kupić coś żeby cię w razie czego patrzeć, wyleczyć, i bardzo dużo słoików... - dodał po namyśle. - Co jeszcze może się przydać? - Ubrania pominął rzecz jasna. To był ich główny cel podróży więc był oczywisty teraz zastanawiał się nad dodatkowymi sprawunkami. - A właśnie~! - Klasnął w ręce. - Pojedziemy na targ zwierząt~! Obiecałem ci cielaczka, pamiętasz~? - Uśmiechnął się wesoło. - Możemy też sprawić Stefanowi przyjaciółkę, przyda nam się drugi zwierzak pociągowy~! Może w końcu obsieję to zarośnięte pole~? - zachichotał.
- Pole? - Ożywił się nieco. - Mogę pomóc... Jak tak, to
faktycznie przyda ci się jeszcze jeden koń... Cielak może być, jeśli Matylda
nie ma nic przeciwko. Poza tym... Właściwie, to możemy zahaczyć jeszcze o
płatnerza, jeśli nie masz nic przeciwko. - Wypił jeszcze trochę wody. - Hmm,
muszę wstać na chwilę... - mruknął, oddając mu szklankę i próbując wstać. Co
trudniejsze, musiał iść tam zdecydowanie sam... Taka ilość płynów dawała o
sobie mocno znać.
- Po co płatnerza? - Popatrzył na Shizuo niepewnie. - Aż tak
masz ochotę wybić moich znajomych? - Spróbował zażartować ale naprawdę się
zmartwił. - Dobrze, pomogę ci, co~? Gdzie chcesz iść~?
- Nie... Nie o nich chodzi. Ostatnio straciłem dwa sztylety
i muszę kupić nowe. Na wszelki wypadek. - Wygramolił się z łóżka i stanął
pewnie na nogach, zadowolony, że chociaż świat się nie kręci. - Do toalety. Nie
musisz ze mną iść. - Ruszył przed siebie powoli. - Dam sobie radę.
- Um... To może chociaż pod nią cię odprowadzę? Idziesz
jakoś tak niepewnie... - westchnął. - Jeśli chodzi o sztylety to nie powiem nie
uspokoiłeś mnie~... - westchnął. - Nie wiem kogo masz zamiar nimi zabijać ale
kotów, Matyldy i Stefana nie oddam! - zagroził. - Choćby nie wiem co.
Shizuo prychnął
przez nos, co w tym stanie było formą śmiechu.
- Nikogo, mówię tylko, że to na wszelki wypadek. Na wypadek
niebezpieczeństwa. - Dotarł już prawie do drzwi. - A do toalety sam dojdę,
dziękuję. - stwierdził spokojnie. Już prawie dotykał klamki.
- Dobrze~... - odetchnął z ulgą słysząc, że sztylety są tylko
zabezpieczeniem. - No to... poczekam pod drzwiami~! - Uśmiechnął się i usiadł na
stojącej nieopodal szafce. - Nie krępuj się~!
- Mało zachęcająca wizja. - westchnął niemal żartobliwie.
Zamknął za sobą drzwi i dotarł do toalety. Chwilę mu zajęła wiadoma rzecz,
potem umył ręce w misce z wodą i wyszedł. - Teraz wierzysz, że sobie radzę...?
- Średnio~... Miałbym więcej pewności będąc tam z tobą~! - zażartował. - Inne wampiry potrafią robić w toalecie ciekawe rzeczy, nie
uwierzyłbyś~! - zachichotał. Taaak, żyli w dwóch rożnych światach, a skoro teraz
mają mieszkać razem powinien zacząć przyzwyczajać blondyna do tych dziwactw.
- No zakładam, że uwierzyłbym, jeśli to to, o czym myślę...
Ale nie wiem, czy to to. - skwitował. Coraz lepiej mu się myślało, choć do
pełni szybkiego myślenia dużo mu brakowało. - Może rozwiejesz moją niepewność?
- Uniósł brew. Nie zaszkodzi mu pożartować...
- Powiedziałbyś co myślisz~... - westchnął podchodząc do
niego. - A może lepiej ci pokazać? - Uśmiechnął się zadziornie przytulając
blondyna i przyciągając go do pocałunku. - Będzie fajnie~! - zapewnił popychając
go w stronę toalety dalej chcąc go pocałować. Uśmiechał się przy tym na ten
swój "wampirzy" sposób. Mimo to jeśli Shizuo kazałby mu przestać
zrobiłby to.
- Teraz to wykorzystujesz moją bezbronność w chorobie. -
zauważył, rozbawiony. Choć rozbawienia po sobie nie pokazał. Na chwilę oddał
się pocałunkowi, po czym spoważniał i się odsunął. - Nie zarazisz się, nie? -
spytał niepewnie. W sumie nie widział chorego wampira, ale co jeśli jednak...
Wampirzy uśmiech go nie ruszał, podobnie zaciąganie do toalety. Miał nadzieję,
że Izaya wie, że się nie zgadza na nic więcej. A gdyby nie wiedział, to to
przerwie, po prostu.
- Oczywiście że nie~...- fuknął zły, że Shizuo przerywa im
klimat. Wrócił go całowania blondyna. Miał zamiar wycisnąć z tej chwili ile
tylko zdoła. Otarł się o blondyna prowokująco.
- Mmm... - mruknął tylko, starając się odwzajemnić
pocałunki. Nie do końca panował nad swoim ciałem, więc to wymagało trochę
skupienia. Objął go, jednak zatrzymując ręce na pasie. Jeszcze nie było tak
źle... Choć nie wiedział, czy to gorąco to gorączka, czy może podniecenie...
- Nie opierasz się? - zdziwił się delikatnie, ale rozochocony
nie zamierzał przestawać. - No to~! - Popchnął Shizuo by usiadł na toalecie a
Izaya sam klęknął wciąż nie przerywając pocałunku. Umiejscowił się miedzy
rozłożonymi nogami blondyna.
- Co...? - Oszołomiony, spojrzał na niego głupio i odsunął
się. Przez chwilę jakby nie rozumiał, co się dzieje, aż w końcu do niego
dotarło. Zmarszczył brwi, nie pozwalając Izayi się dotknąć. - Nie, nie, teraz
to za dużo... - Pokręcił lekko głową. - Nie możemy Izaya... Jeszcze nie.
- Wiedziałem~! - Wzruszył lekko ramionami i uśmiechnął się
wstając z klęczek. - jestem ciekaw kiedy będzie "teraz" bo ciągle
słyszę tylko że nie... - Udał smutnego, ale jego szczęście wzięło górę i po chwili
znów był uśmiechnięty. - Dobrze widzieć, że zdrowiejesz~!
Heiwajima
wypuścił powietrze nosem, żeby się uspokoić.
- Ta, chyba zdrowieję... - Nie skomentował tego, kiedy
będzie "teraz". Sam nie wiedział. - Widzisz, jednak jutro
wyjdziemy... A teraz pójdę się napić. - wstał powoli i zaczął iść w stronę
pokoju. Nie chciał się kłaść, już tylko nie to...
- Jeśli będziesz się dobrze czuł. - powtórzył jak mantrę. -
Najpierw pić potem toaleta i znów pić? Wiesz Shizu to mi pachnie jak zamknięte
koło~...
- Zamknięte koła pachną...? - prawie parsknął. - Będę się
dobrze czuł. Muszę. - Wzruszył ramionami i wypił cały kubek wody. - Poza tym mi
to pomaga... Nie jest tak gorąco jak piję.
- Jasne~! Wszystko ma jakiś zapach, koło też~... Chociaż
przyznać muszę, że otwartego koła nie widziałem, tylko zamknięte~! - Też
zachichotał. - Wraca ci humor, bardzo się cieszę~! A skoro picie ci pomaga możemy
wziąć do pokoju cały dzbanek, ale musisz iść do łóżka~...
- Nie chcę do łóżka. - zareagował natychmiastowo, patrząc na
mebel z nieskrywaną niechęcią. - Mam dosyć... - Odstawił prawie pusty dzbanek
na stolik. - Napełnię go później, a póki co... Póki co zrobiłbym cokolwiek,
byle tu nie leżeć i nie zalegać...
Izaya zadowolony z bliskości cmoknął szybko blondyna w usta.
- Mam dzięki tobie więcej energii więc i ochoty na przyjemność~! - Uśmiechnął się wesoło. - Na fortepianie mogę zagrać~! - Przysunął się blisko blondyna, tak blisko jak tylko mógł by Shizuo nie odkrył, że jest podniecony. - A na co miałbyś ochotę~...? - zamruczał jakby wcale nie chodziło o grę.
- Mam dzięki tobie więcej energii więc i ochoty na przyjemność~! - Uśmiechnął się wesoło. - Na fortepianie mogę zagrać~! - Przysunął się blisko blondyna, tak blisko jak tylko mógł by Shizuo nie odkrył, że jest podniecony. - A na co miałbyś ochotę~...? - zamruczał jakby wcale nie chodziło o grę.
- Mówiłem o grze
na fortepianie. - parsknął. - Coś ty dziś jakiś niewyżyty... -
mruknął, próbując naśladować jego grę. Obrócił głowę tak, by być jak
najbliżej jego twarzy.
Sam
bezustannie dziwił się, że teraz tak swobodnie czuje się i zachowuje w jego
towarzystwie...
- Gdyby nie ostatnia część wypowiedzi brzmiałbyś jak
przerażony uke~! - zachichotał szturchając go delikatnie w ramię. - Dobrze~... Weź
koc, możemy posiedzieć w salonie~!
- Wcale nie... - zaprzeczył i zarzucił koc na ramię. W drugą
dłoń wziął dzbanek z resztką wody. Głowa go rozbolała. - Na dworze było
cieplej, prawda? - Zważając na to, że w rozpiętej koszuli było mu w miarę
ciepło, dziś pewnie się ociepliło...
- Nie... W domu jest napalone... Za oknami nadal leje
deszcz~... - westchnął. - Dobrze Shizuś z łóżka na kanapę to jakaś zmiana nie? -
Niedelikatnie pokazał czego oczekuje od blondyna.
- Jak się tu położę, to gdzie usiądziesz? - mruknął i
postanowił tylko usiąść. Nakrył się kocem i wsłuchał w cichy stuk kropel
deszczu. - Będziemy się jutro taplać w błocie...
- I tak musimy przesunąć wyjazd~... - Westchnął i przysunął
fotel jak najbliżej kanapy. - Połóż się po prostu~... - dodał siadając na przysuniętym meblu.
- Nie chcę... - Skrzywił się. Podciągnął nogi pod brodę i
objął je ramionami, opierając się wygodniej o oparcie. - Nie będę bezczynnie
leżał. - zaprzeczył. - Chcę coś zrobić. Cokolwiek. - uparł się.
- Ale co? - zapytał się zdziwiony. - Wiesz, zachowujesz się jak
dzieciak, z tą różnicą ze każdy dzieciak chciałby żeby mu usługiwano w
chorobie~... - westchnął. - No więc co mój mały Shizu-chan chce porobić~?
- Znasz się na dzieciach? - spytał, zainteresowany. W sumie
to nie wyobrażał sobie Izayi jako opiekunki do dzieci, ale może się znał? W
końcu tam w wiosce... - Opiekowałeś się jakimiś? - Na razie nie mówił, co
chciałby robić, bo sam nie miał pomysłu, skoro nie mógł wyjść na zewnątrz.
- Wybacz Shizu-chan dziecka ci nie zrobię~! - zachichotał. - Chociaż... Może ty byś chciał~? Jeśli tak to chętnie się nim zaopiekuję~! Tak w
wiosce bawiłem się z dziećmi, nigdy się mnie nie bały, zawsze ufały i miłe były
po prostu~! - Uśmiechnął się wspominając sobie jego zdziwienie gdy odprowadziwszy
dziewczynkę do wioski został pociągnięty przez nią i jej kolegę i spędził kilka
godzin układając z nimi klocki. Ale za to mógł się pochwalić największa wieżą
w okolicy... No do zbierania zabawek największą~...
- Jak chcesz się opiekować dzieckiem, którego nie będzie? -
prychnął, rozbawiony. - Głupek. - mruknął, lecz widocznie tylko się
przekomarzał. - Ta, dzieci są bardzo ufne... - Jedne z niewielu stworzeń, które
i do mnie podchodzą jak do człowieka, dodał w myślach. Zamyślił się...
Pojedyncze stuknięcia deszczu o szybę bardzo mu w tym pomagały.
- Nie mam nic przeciwko temu... jeśli chcesz mieć dziecko
nie zamierzam cię powstrzymywać~... Tylko nie odtrącaj mnie potem i nie udawaj
że mnie nie ma dobrze? - poprosił tuląc się do ręki. Nie chciał się z nim
rozstawać, nie chciał nikomu oddawać Shizuo, ale jeśli blondyn naprawdę chciał
mieć dzieci i potrzebował do tego kobiety Izaya sądził ze powinien się na to
zgodzić. U wampirów mieć kilku partnerów to rzecz normalna... Może u egzorcystów
też?
Blondyn mimo
zaskoczenia spojrzał na niego z nieprzeniknioną miną.
Co to była za
mina...? Co to była za prośba...? W co on się właściwie wkopał... Nie żeby nie
był stały w uczuciach, ale też nie mógł być pewien, czy te przebłyski
"czegoś" to była miłość, w którą dawno przestał wierzyć, czy może
zwykłe zauroczenie... A może to było jego zboczenie? Może trzymał Izayę przy
sobie tylko dlatego, że chciał się z nim przespać? No cóż, tego nie zamierzał
sprawdzać. Tak czy inaczej nie ufał sobie. Nie tyle Izayi, co bardziej sobie.
Doszedł do tego, gdy tak się zastanawiał... To on wciąż szukał pretekstów do
usprawiedliwienia swoich działań. To on wciąż egoistycznie wykorzystywał Izayę
dla własnej przyjemności. A jak mu się odwidzi, to jednak go zrani. Bardziej,
niż gdyby jednak nie zgadzał się na ten cały "związek"...
- A co, gdybym postanowił, że jednak wolę kobiety i odszedł,
nie chcąc cię więcej spotykać? - Nie chciał zadawać tego pytania, a
jednocześnie chciał poznać odpowiedź.Samo wyszło z jego ust, nim zdążył je
przemyśleć...
Izaya wzruszył ramionami uśmiechając się przy tym.
- Masz papiery, dworek jest twój~ Mogę być pewien, że zaopiekujesz się moimi małymi przyjaciółmi~! Jeśli postanowisz zamieszkać tu z kimś kogo kochasz i będziesz szczęśliwy to nie mam nic przeciwko~! Wyniosę się stąd i więcej mnie nie zobaczysz~... - zapewnił wciąż się uśmiechając.
- Masz papiery, dworek jest twój~ Mogę być pewien, że zaopiekujesz się moimi małymi przyjaciółmi~! Jeśli postanowisz zamieszkać tu z kimś kogo kochasz i będziesz szczęśliwy to nie mam nic przeciwko~! Wyniosę się stąd i więcej mnie nie zobaczysz~... - zapewnił wciąż się uśmiechając.
Zerknął na niego
i spochmurniał.
- Naprawdę jesteś głupi. - burknął i puknął go lekko w
czoło. - Powinieneś walczyć, czy coś, a nie jeszcze głupio się uśmiechać.
Zupełnie, jakbyś się cieszył. - Ułożył brodę na kolanach, za to dłońmi zasłonił
usta. - poza tym nie mógłbym żyć w twoim domu należącym do twojej rodziny, z
kimś innym. - poinformował sucho. - I nie zamierzam przejmować twojego dworku.
I tak pożyjesz dłużej.
- Nie zasługuję na to żebyś ze mną był~... - westchnął. - Nie
mogę cię zatrzymać choćbym bardzo chciał więc co mi innego zostało jak nie
cieszyć się twoim szczęściem~? - Spojrzał w stronę Shizuo i znów się uśmiechnął.
Wiedział, że tym razem Shizuo zauważy, że mimo uśmiechu bardzo boli go taka myśl.
- Chociaż nie sądzę czy bym wytrzymał patrząc na was szczęśliwych~... Dlatego
po mojej śmierci dworek przeszedłby na was~...
- Nie gadaj głupstw. - warknął. - Nie waż się zabijać z
mojego powodu. To byłaby absurdalna śmierć. I po niej i tak nie skorzystałbym z
twojego dworku czy majątku. A właściwie tym bardziej. - Zauważył jego smutek,
tym razem dość wyraźnie. Jeszcze raz powtórzył w myślach "co ma być to
będzie" i tylko nachylił się, by go pocałować. Krótko, delikatnie, na
pocieszenie. - Skończmy ten temat. Tylko tak pytałem. I nie wywlekaj więcej
tematu moich dzieci, bo i tak ich nie planuję.
W końcu się doczekałam! Wampirek! To było genialne! Po prostu idealne jak Shizuo czytał te oferty matrymonialne i się wściekał z zazdrości o Izayę ^.^ Tak Shizu-chan to jest miłość! Cały czas jak to czytałam miałam wypieki na twarzy (aż brat się pytał czy się nie pochorowałam O.o) Izaya mnie już zaczyna z tym, że wszystko dla Shizuo -.- chłopaku, pomyśl o sobie! Gdyby tylko wwprawił blondyna w mega zazdrość... Chociaż gdyby chociaż raz mu się sprzeciwił i nie przestawał go całować, to na bank wylądowaliby w łóżku ;) a tak w ogóle to kocham to opowiadanie ~Midnight
OdpowiedzUsuńah to było wspaniałe :) dziękuje za rozdział :) taki miły prezent na urodzinki pchły :)
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam! Mój kochany, ukochany wampirek *0*
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie po prostu kocham *3* Czekam na dalsze rozdziały *-*
To było taakie słoodkie. ;3;
Przydałoby się w końcu nadrobić zaległości, więc jestem ;D
OdpowiedzUsuńNawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak ja bardzo kocham to opowiadanie i jak mega mi go brakowało. Cieszę się, że jest już nowy rozdział! <3
Och, głupiutki ten nasz Izaya...tak ciągle myśli o Shizu, ale o sobie i swoim szczęściu to już nie. Ech...mam nadzieję, że jeszcze zmądrzeje, bo to aż przykre jak nisko on się tutaj ceni. Niech zawalczy w końcu o uczucia Shizuo, a nie gada mu takie bzdury!
Ale rozdział jak zawsze słodki, uroczy i w ogóle super <3
Kocham to opowiadanie i niecierpliwie czekam na nowy rozdział^^
Pozdrawiam i ściskam!