Hej, hej~ Jak tam? Wszyscy już czują wakacje? Jesteście gotowi na hipotetyczne rozdziały starych opowiadań na tym blogu? x3 Od lutego XD obiecywałam sobie, że w wakacje wezmę się za niedokończone opka. Przyszły wakacje a ja nie mogę uwierzyć, że mam to napisać ;_; akurat jak mam tyle fajnych książek do przeczytania... A jakie wy macie plany wakacyjne?
Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków klikając w banerek po prawej i Enjoy~!
Ohayo~
Dziś długo wyczekiwany Wampirek (nie wiem jak wy, ale ja długo czekałam żeby go dodać x3) na wspaniałe rozpoczęcie wakacji~! :33 Co mogę jeszcze powiedzieć~? Miłego czytania i mam nadzieję, że wam się te cukry spodobają. X3"
Enjoy~! ;3
Dziś długo wyczekiwany Wampirek (nie wiem jak wy, ale ja długo czekałam żeby go dodać x3) na wspaniałe rozpoczęcie wakacji~! :33 Co mogę jeszcze powiedzieć~? Miłego czytania i mam nadzieję, że wam się te cukry spodobają. X3"
Enjoy~! ;3
Izaya pozwolił się pocałować trochę zdziwiony nagłą
śmiałością blondyna. Zaśmiał się krótko, ale wesoło i wtulił mocno w blondyna
pocierając nosem jego odsłonięta klatkę piersiową.
- Dobrze Shizu-chan~... Więcej nie będę... Po prostu kiedyś słyszałem że każdy człowiek chce mieć syna i tyle~!
- Dobrze Shizu-chan~... Więcej nie będę... Po prostu kiedyś słyszałem że każdy człowiek chce mieć syna i tyle~!
- No nie każdy. Wyobraź sobie, że taki biskup czy inne wsio
nie zawsze. A to też człowiek. Ponoć. - Uśmiechnął się, chcąc rozładować
atmosferę. - Poza tym ja wolałbym córkę... Ale i tak nie potrafiłbym jej
wychować, więc to żadna różnica. - Wzruszył ramionami. - Nieważne. - To była
prawda. Jakoś nieszczególnie planował w ten sposób swoją przyszłość. Właściwie,
to i tak planował już nigdy nikogo nie mieć. O dzieciach nie wspominając. - A
wampiry mogą płodzić dzieci? - To go w sumie zawsze zastanawiało... O takich
przypadkach jeszcze nie słyszał, może Izaya wiedział coś więcej...?
- Przecież ci mówiłem~... - zachichotał. - Ile razy
powtarzałem, że z kontaktów z wampirem nigdy nie będzie dzieci~! Inaczej chyba
każdy na świecie byłby już wampirem, przynajmniej w połowie~... To byłoby nielogiczne Shizu-chan~! - zwrócił mu uwagę. - Co wtedy wampiry utrzymywałoby przy życiu skoro nie byłoby ludzi zdolnych oddać im krew~...- Uśmiechnął się nadal w
niego wtulając. - A tak poza tym twój były biskup ma czwórkę dzieci~... - dodał
mimochodem. - Tylko o tym nie wie~...
- A no tak... A to nie tak, że wampiry zabijają swoje ofiary
po fakcie? - Wieść o dzieciach biskupa jakoś go nie zdziwiła. Słyszał nawet o
dzieciach z zakonnicami - przyczyna powstawania tylu sierocińców prowadzonych
przez siostry. Nie chciał tego wspominać, to było obrzydliwe.
- Zazwyczaj tak, choć nie zawsze~... Nie wiem czy masz
ochotę o tym słuchać~...? - Popatrzył na niego, szukając jakiegoś niemego
przyzwolenia, by mówić dalej.
- Ta. - Wzruszył ramionami. - W końcu to nie o tobie, bo ty
jesteś inny. A inne wampiry i tak mam za potwory, więc co to zmienia... Mów. -
przyzwolił, czekając na dalsze informacje. Poznawanie wampirów na podstawie
tego, co mówi wampir było nawet ciekawe...
- Em... Dobrze... No więc... - Westchnął. - Nie wszyscy
zabijają swoją ofiarę od razu. Niektórzy korzystają tylko z zaspokojenia i
ofiara odchodzi wolna~... Choć to rzadko się zdarza, niestety. - dodał. - Częściej
albo jest zabijana dla smacznego obiadu, albo... - Zagryzł wargę. - Wykorzystywana
przez o wiele dłuższy czas żeby robić za obiad w przyszłości... rozumiesz? -
Popatrzył na niego niepewny. A może nie powinien tego mówić, może Shizuo przez
to zezłości się też na niego. - Pamiętaj, że sam powiedziałeś, że jestem inny~! -
Zaczął się bronić i zasłonił rękoma twarz gdy Shizuo podniósł na niego wzrok.
Nie widział samych oczu, ale domyślał się jak wyglądają w tej chwili.
Shizuo tylko
popatrzył na niego w zamyśleniu. Tego akurat się domyślał. Nie domyślał się
jednak, że w ogóle kiedykolwiek ofiara odchodzi wolno.
- Serio niektórzy puszczają swoje ofiary? - Odsunął jego
dłonie, żeby móc widzieć jego twarz, jak do niego mówił. - Wiesz może,
dlaczego?
-
Po prostu nie potrzebują... nie chcą zjeść akurat tej
osoby~... Nie myśl sobie że to jakieś szlachetne uczucie~! - zachichotał
sądząc, że Shizuo liczył na odkrycie jakiejś ważnej wskazówki i
zmuszenie wszystkich
wampirów by takie się stały. - Jedzą innych po prostu, bo wiesz... -
Przełknął
ślinę. - Słyszałem, że dziwki są ohydne w smaku. - Nie wiedział po co
mówi rzeczy
które mogą Shizuo wyprowadzić z równowagi, ale... prosił o to, a Izaya
nie mógł
mu się sprzeciwić.
- Nawet o tym nie myślałem. - Odwrócił wzrok i zapatrzył się
w ogień. Cóż, były osoby, o których wolał nie myśleć, bo nawet nie dotyczyły
jego... Nieważne, jak często je spotykał... Nie żeby spotykał się z nimi,
spotykał JE, ale i tak nie chciał o nich rozmyślać. - Czyli, że każdy człowiek
smakuje inaczej? - Nie wiedział, po co pyta. Tak mu się nasunęło, co nie
znaczyło, że chce znać odpowiedź czy wampirze preferencje. - Nieważne zresztą.
Wiesz, chyba już mi lepiej, nie jest tak gorąco... - I jego myśli nie były tak
zamulone. Było znacznie lepiej, choć wciąż czuł chorobę w możliwościach swoich
mięśni. Był słabszy.
Izaya zastanowił się chwilę.
- Nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie~... Osobiście nie mam doświadczenia. Mogę ci za to powiedzieć, że ludzka krew pachnie inaczej, choć w sumie można podzielić na kilka podobnych zapachów. Idąc wedle tej kategorii należałbyś do pierwszej, nie wiem czy się ucieszysz czy nie - dodał - ale to jest ta "najsmaczniejsza"... Niewielu ludzi ją posiada~...
- Nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie~... Osobiście nie mam doświadczenia. Mogę ci za to powiedzieć, że ludzka krew pachnie inaczej, choć w sumie można podzielić na kilka podobnych zapachów. Idąc wedle tej kategorii należałbyś do pierwszej, nie wiem czy się ucieszysz czy nie - dodał - ale to jest ta "najsmaczniejsza"... Niewielu ludzi ją posiada~...
- Innymi słowy gdybym nie był egzorcystą, mógłbym nie żyć. - Uśmiechnął się kwaśno. - Ciekawe od czego zależy smak krwi.
- Znów zadał niepotrzebne pytanie. - W każdym razie to dobrze,
bo gdybym nie zalatywał wodą święconą pewnie mógłbym samym sobą robić
za przynętę. Byłoby ciekawie. A to, że moja krew jest
najsmaczniejsza znaczy też może, że... nie wiem, jest najpożywniejsza? -
zastanawiał się na głos.
-
Na pewno zależy od trybu życia... i ilości używek jakie
spożywa "ofiara" więcej naprawdę nie wiem... - mruknął. - Gdybyś nie
był egzorcystą... Możliwe, dlatego tak się cieszę, że jesteś ze mną~... -
mruknął wesoło. Cieszył się każdą chwilą gdy blondyn był blisko, tyle mu
wystarczało. Jeśli nie spotkałby Shizuo jak radziłby sobie ze swoim
nudnym, pustym życiem? - To chyba nie do końca tak~... - zachichotał. -
Co wolałbyś zjeść, ciastko czy suchy czerstwy chleb~? - postanowił
wyjaśnić to Shizuo w inny
sposób.
- Rozumiem... - przytaknął. Słysząc pytanie zastanowił się
chwilę. - Suchy chleb nie byłby taki zły, ale tylko z zupą. Z kolei
ciastkiem żołądka nie zapcham. - Uśmiechnął się ironicznie. - Dobra,
widzę, że nie o to chodzi. Przyjmijmy, że chleb. I co w związku z tym?
- Zła odpowiedź~... - westchnął. - Jak zawsze masz inne zdanie
niż większość ludzi~! - Uśmiechnął się wesoło. - Jesteś jak to ciastko, rozumiesz?
Najsmaczniejszy, najsłodszy i wszystko co najlepsze~! Dlatego wszyscy poszukują
osób z krwią jak twoja~... Mimo to są też bardzo pożywne. - przyznał. - Myślisz, że
dlaczego jeszcze żyjesz po tym jak napiłem się od ciebie drugi raz krwi? Po tak
długiej głodówce i rozcieńczonej krwi ludzkiej... Żeby wrócić do normalnego
stanu musiałbym chyba - westchnął - wyssać krew z całej osady, zabijając
wszystkich, a ciebie wystarczyło tylko trochę~! Mimo to... Jest problem... Będę
chciał więcej i więcej... Postaram się o tym nie mówić, ale... Nie dawaj mi
krwi chyba, że będę już się słaniał na nogach... W sumie, nie dawaj mi jej w
ogóle, dobrze?
- Chyba żartujesz... - westchnął. - Jak to za mało, możesz
jeszcze trochę, bo już wydobrzałem. Myślę, że i tak byś mnie nie
zabił. Choć już raz się na tym przejechałem, co nie? - Uśmiechnął się
pod nosem. Izaya wypił za dużo ostatnim razem. - Ale i tak tym razem
wiedziałbyś już, kiedy musisz przestać, żeby mnie przypadkiem nie zabić.
Nie? Jak nie ode mnie, to od kogo, skoro twój zapas się skończył?
-
Od nikogo~... Przecież ci obiecałem że nie będę miał
nikogo innego~! - Uśmiechnął się dumnie. - Ale wolę żebyś żył i miał się
dobrze~!
Jeszcze nie napadają mnie ataki... Jak wtedy, w lesie. Wytrzymam, ty
sobie
zdrowiej i o mnie się nie martw~! - zapewnił go. Wolał sam zginąć niż
zrobić
krzywdę Shizuo. Ale póki co jeszcze nie szalał, jeszcze mógł przez
chwilę
nacieszyć się bliskością ukochanej osoby. Wtulił się bardziej w tors
blondyna. - Mówiłem ci już, że częściej powinieneś chodzić bez koszulki?
- Wspominałeś coś takiego... - mruknął, w zamyśleniu trawiąc
jego słowa. - Powinieneś napić się teraz. - stwierdził w końcu. -
Jak tylko wyzdrowieję. Kiedy zaczną ci się te "ataki",
będzie za późno. Poza tym ustalaliśmy już, że będziesz pił moją krew jako zapłatę za
moje mieszkanie tutaj. Więc nie sprzeczaj się. - By ostatecznie
go uciszyć, dodał: - Jeśli będziesz pił w skrajnym pragnieniu, możesz
się nie pohamować. Teraz jeszcze tak. Prawda?
Izaya niepewnie pokiwał głową. Musiał przytaknąć, Shizuo
miał rację, mimo to brunet wolałby skłamać. Nie, skłamałby gdyby to nie
zagrażało życiu blondyna. teraz ma większą szansę się pohamować, racja... Ale
on nie chciał krzywdzić Shizuo. Już i tak przecież zmarnował mu życie w
zakonie.
- Kiwasz, jakbyś wcale tego nie chciał. - zauważył. - Co cię
jeszcze nie przekonuje? To jedyne możliwe wyjście. - To był fakt,
nic innego nie mogli wymyślić, choćby chcieli...
- Chcę, chcę. - zapewnił go, łapiąc Shizuo za rękę. Musiał
wziąć tę krew, ale nie musiał brać jej dużo. Podniósł palec Shizuo do swoich
ust i przekłuł go kiełkiem. - Tyle wystarczy~! - zapewnił, może zbyt szybko i
entuzjastycznie potakując głową.
- A teraz to już udajesz. - mruknął, patrząc na niego poważnie.
- Poza tym jak mi się opuszki goją, to wiecznie rozszarpuję ranki
jak czegoś dotykam. Już łatwiej by było, jakbyś mi rękę ugryzł. -
Podrapał się w szyję. - To jak, masz zamiar naprawdę się napić, czy dalej
będziesz udawał, że to starczy?
Izaya przestraszony, że to przeszkadza Shizuo grzecznie
odłożył jeszcze nie rozciętą rękę obok. Słysząc pytanie spuścił wzrok i odbiegł
nim w bok. Jednym z kiełków przygryzł dolną wargę zastanawiając się nad czymś.
- Nie chcę cię ranić, nie chcę żeby przeze mnie coś cię bolało... - mruknął w odpowiedzi.
- Nie chcę cię ranić, nie chcę żeby przeze mnie coś cię bolało... - mruknął w odpowiedzi.
- O to się nie martw, przecież nie pozwolę ci zadać mi
więcej bólu, niż to potrzebne. - zapewnił. - Poza tym, mnie to nie boli
tak jak myślisz. Po prostu się trochę napij i miejmy to z głowy...
Wampirek spojrzał w oczy Shizuo. Podniósł się i przesunął do
jego szyi. Objął go mocno, a nos położył z boku szyi Shizuo, prawie na tętnicy. Przyjemny dreszcz oblał
jego ciało, zapach oszałamał zmysły, mimo to Izaya uparcie nie chciał się
napić, tylko wąchał. Zaburczało mu w brzuchu ale nie przejął się tym dalej
tylko pochłaniając ten cudowny zapach.
Blondyn siedział
w bezruchu, dając Izayi czas, by ten się nacieszył swoim posiłkiem. Chociaż nie lubił takiego
zwlekania, to przecież już bardziej nie będzie go pospieszał...
-
Shizuo, ale jesteś pewien, że naprawdę chcesz mi to dać...? Bo wiesz,
wcale nie musisz. - zapewnił. Bał się go ugryźć i nie wierzył, że Shizuo
chce mu na to pozwolić... Tak z własnej woli karmić wampira.
- Tak, tak. Tylko się pospiesz. - ponaglił go trochę. Jak
będzie się tak wahał to tylko zmarnuje czas. - Bylebyś nie przesadził i będzie
dobrze. Weź mniej niż ostatnio. - W końcu na za dużo nie mógł mu pozwalać, bo
nie wiadomo jak by to zniósł. - No, pospiesz się. - rzucił spokojnie i
przyciągnął lekko jego głowę do swojej szyi. Na co on się zgadza... A jednak
przy Izayi już nie miał oporów... Karmił istotę, którą normalnie zabiłby za
samą próbę.
Izaya miał wyciągnięte kły, więc gdy Shizuo przyciągnął go do swojej szyi
przypadkiem wbił w niego kiełki. Krew wpłynęła do ust wampira sprawiając, że
przestał się on kontrolować. Pił przez chwilę w skupieniu ten cudny płyn.
Otumaniony jego zapachem i smakiem chciał wiecej i więcej jednak... pił krew
Shizuo i zaraz mógł mu coś zrobić. Przestraszony, że już wziął za dużo odsunął
się od chłopaka. - Nie za dużo...?
- Nie. - Pokręcił głową, wciąż wpatrując się w kominek. To
dziwne, ale to wysysanie krwi było otumaniające... Przynajmniej w
przypadku Izayi. Zamyślił się, nawet nie czując upływu krwi tak naprawdę. To
znaczy, że nie zeszło za dużo. - Lepiej ci już?
- Dziękuję za posiłek~! - Uśmiechnął się głupio i przytulił
do Shizuo.
- Proszę. - mruknął i otoczył go ramionami. Przymknął oczy,
nagle czując lekkie osłabienie. - Zdrzemnę się chwilę, dobra...? - Przesunął
się i położył, tak, że Izaya teraz leżał na nim. Ale dodatkowy ciężar mu nie
przeszkadzał, póki co. - Zaraz wstanę... - obiecał, przykładając głowę wygodniej do kanapy.
- Za dużo? - Spojrzał na niego przerażony. Shizuo znów jest
przez niego zmęczony, nie powinien osłabiać go, zwłaszcza, że blondyn jest
chory... - Śpij, śpij. - Pogładził go po głowie nie wiedząc, co mógłby jeszcze
zrobić.
Blondyn już spał,
zmęczony nagłym obniżeniem ciśnienia. Zdrzemnął się jedynie na jakieś pół godziny, ale gdy wstał, było już
ciemno.
- Izaya...? - mruknął, powoli mrugając, by otworzyć je na
stałe.
- Potrzebujesz czegoś? - Czerwone oczy wampira zalśniły tuż
koło twarzy Shizuo. Białe delikatnie lśniące kiełki wystające z buzi gdy mówił
przydawały mu nieco upiornego charakteru.
- Nie... - Jego nie do końca rozbudzony umysł początkowo
krzyknął "niebezpieczeństwo", ale szybko odkrył, że to
tylko Izaya. - Dam sobie radę... - dodał już niemalże normalnie. Jego choroba jak i
wszystkie poprzednie minęła nieludzko szybko, choć tym razem pobił
własny rekord. - Już noc...? - zdziwił się, zerkając na okno. Nie
czuł tak upływu czasu...
- Przestraszyłem cię? - Odsunął się szybko i wziął z szafki
świeczkę. Szybko ją zapalił. - Widzisz? To tylko ja~! - Uśmiechnął się i
pomachał mu wesoło. - Już po północy~... - przyznał. - Zbyt słodko spałeś żebym
był w stanie cię obudzić~!
- Mhm... Cholera, tak późno... Mogłem spać do jutra... -
westchnął. Podrapał swędzącą szyję i poczuł, w ostatniej chwili, że
rozdrapał ranki po ugryzieniu. - Cholera. - syknął, rozmazując
kropelkę krwi. - Jesteś całkiem jak komar. - zaśmiał się i wstał powoli. -
Zjadłbym coś... - zmienił temat.
- Poczekaj~... - Złapał go za rękę i zlizał rozmazaną krew. -
Zaraz ci zrobię jeść... - mruknął, siadając
na Shizuo i przymierzając się do wylizania mu szyi. Zobaczył jak po Shizuo
przebiegł dreszcz, uznał to za strach więc pogładził go uspokajająco po głowie. -
Spokojnie~... Nie będę gryzł.
- Nie boję się. - prychnął, rozbawiony tym, że w ogóle
mógłby niby się bać Izayi. Fakt, wzdrygnął się, ale to dlatego, że Izaya był
nieco za blisko... - Pospiesz się, jeśli możesz.
- Mhm~... - Izaya pospiesznie zlizał krew i spojrzał Shizuo w
oczy. - To na co masz ochotę~...? -mruknął, jakby wcale nie chodziło o jedzenie.
- Hmmm? - mruknął, spoglądając na niego z odrobiną
zdziwienia. Czy ongo prowokował...? Cóż, dosyć skutecznie... Ale... Nie, o
czym on myślał... - Na kolację. - odparł po prostu.
- Konkretniej Shizu-chan~... - mruknął ocierając się tyłkiem
o uda blondyna i zamruczał mu do ucha: - A co po kolacji~?
Heiwajima wydał z
siebie zaskoczone sapnięcie i w oszołomieniu szybko go odsunął od swojego najczulszego miejsca. Nie
spodziewał się po sobie tak gwałtownej reakcji. To wszystko przez
zaskoczenie...
- Po kolacji... Do łóżka. Spać, Izaya. - dodał, żeby brunet
nie mógł wykorzystać niejasności. Siedział mu niemal na kolanach,
mimo to wciąż był za blisko.
Izaya zdziwił się, gdy go odsunięto. Myślał, że Shizuo się nie
zdenerwuje... Chociaż może bardziej chodziło o to, że buntowało się coś w
jego spodniach... I to nie przed samym Izayą, a tym, że nic nie robią.
Słysząc o
łóżku wyszczerzył się wrednie.
- Cieszę się, że podoba ci się mój pomysł~! Zgoda, po wszystkim... - wymruczał zadowolony - idziemy grzecznie spać~!
- Cieszę się, że podoba ci się mój pomysł~! Zgoda, po wszystkim... - wymruczał zadowolony - idziemy grzecznie spać~!
- Grzecznie...? - powtórzył, lekko mrużąc oczy. Izaya z taką
radością zastosowałby się do jego prośby...? No cóż, wszystko
możliwe... - Całkiem grzecznie pójdziemy spać. Albo ja pójdę, bo ty nie
śpisz. Póki co kolacja. - Zdjął go ze swoich nóg i ostrożnie usadził na
kanapie. Sam wstał, mając nadzieję, że podniecenie opadnie szybciej.
Na razie uspokajanie się szło mu powoli. Niech to szlag. - Pójdę
sobie nałożyć. - zaproponował i niemal zniknął, tak szybko znalazł się przy
drzwiach. Koniec choroby był błogosławieństwem.
- Mhm~! - potwierdził. - Najpierw się zabawimy, potem grzecznie
pójdziesz spać żebym mógł się na ciebie patrzeć~! - cieszył się. - Skoro już
jadłem dotrzymam ci towarzystwa~... - postanowił, podbiegając do blondyna. Złapał
go pod rękę i zadowolony maszerował obok.
- Jakie "zabawimy"...? - mruknął, niezadowolony z
tego, że jednak nie zdążył zniknąć. - Co masz przez to na myśli...?
Wszedł do kuchni,
znalazł talerz i nałożył sobie jedzenie. Z Izayą przyczepionym do jego ręki było trochę niewygodnie,
ale dało się zrobić.
- A co mógłbym chcieć innego z moim chłopakiem robić w
łóżku~? - zapytał retorycznie. - Oczywiście poza spaniem, bo to potem~! -
Uśmiechnął się wesoło, bezceremonialnie siadając blondynowi na kolanach i
zabierając mu sztućce z rąk. - Mogę cię nakarmić~?
- Nic takiego nie będziemy robili. - zaprzeczył stanowczo. - Nakarmić... - W tym nie doszukał się nic złego... Chyba... -
Ale po co, skoro potrafię zrobić to sam...? - Odwrócił wzrok.
Oczywiście, że wiedział po co, tylko... Izaya i tak pewnie szybko by się
znudził, więc po co...
- Ech~... Niedostępny jak zwykle. - westchnął. - Powinieneś się
cieszyć, że sam to proponuję~... Widziałeś jak traktuję innych adoratorów~! -
westchnął. Pokręcił głową z politowaniem słysząc "po co". - Pokażę
ci~! - zapewnił, unosząc widelec do ust blondyna.
- Tak, cieszyłbym się... Ale nie zamierzam... Zresztą, ty
już to wiesz. - Pokręcił głową. Zjadł to, co Izaya mu podawał, bez
słowa. - Teraz smakuje lepiej, jak już mam węch... - westchnął,
zadowolony.
- To się cieszę~! A skoro teraz czujesz smak to spróbujmy
tego~! - Uśmiechnął się zadowolony przyciągając blondyna do pocałunku. Zakazano
mu "zabawy" ale to przecież tylko zwykł pocałunek, na to Shizuo mu
pozwalał.
- Mmm... - mruknął tylko, pozwalając mu się całować. Ciekaw
był, co Izaya zrobi, jeśli on nie przejmie inicjatywy... Zresztą nie
chciał, niedawno się podniecił i sam nie wiedział, co mógłby zrobić,
gdyby się nie powstrzymywał...
Izaya nie wyczuwając żadnego oporu ze strony Shizuo
natychmiast pogłębił pocałunek i zaczął się ocierać o ukochanego. Zamruczał mu
w usta. Palce jednej ręki wplatał w blond kosmyki, drugą przesuwając po torsie
niedoszłego kochanka sunąc nią niebezpiecznie szybko w kierunku podbrzusza.
Shizuo nie
protestował, gdy chodziło o pocałunek, jednak na nic więcej nie mógł pozwolić - wiedział, że nie może. Dlatego
jedną ręką przysunął go do siebie tak, by nie mógł się ocierać, a dłoń,
gdy dotarła na podbrzusze, przytrzymał za nadgarstek.
Coś przyszło mu
do głowy i nie dawało spokoju. A jeśli Izaya z każdym kolejnym łykiem ludzkiej krwi coraz bardziej stawał
się niewyżyty...?
Izaya wzruszył lekko raminami gdy jego poczynania zostały
zatrzymane. No cóż spodziewał się tego. Zadowolił się samym pocałunkiem nie
mając zamiaru szybko go przerywać. Powoli językiem badał wnętrze ust Shizuo
rozkoszując się jego słodkim smakiem.
Z chęcią oddawał
pocałunek, nadal przytrzymując bruneta przy sobie. No cóż, zniszczył ten niesamowity nastrój, fakt, czuł
to... Ale nie mógł pozwolić na nic więcej, jeszcze nie, to na pewno.
Dlatego tylko zachęcał wampira do dalszej zabawy, nie przejmując
przy tym inicjatywy. Niech się nacieszy chwilową dominacją...
- Shizuo co jest? - Izaya przerwał dopiero gdy poczuł, że jego
partnerowi brakuje powietrza. Usłyszał głośna łapanie powietrza, jednak nie to
było najważniejsze. - Nie chcesz przejąc kontroli, odpychasz mnie... Jeszcze
trochę, a pomyślę, że jesteś typem "na dole" i odtrącasz mnie bo się
boisz~... - zażartował sobie.
Zrobił jeszcze
parę głębokich wdechów, nim zebrał się do odpowiedzi. Nie spodziewał się, że to już zabrakło mu tlenu,
dopóki się od siebie nie oderwali...
- Nie jestem na dole. - warknął. - Nie waż się tak nawet
myśleć... Dałem ci pole do popisu, to takie złe? Mogę tego nie robić.
- I zamiast poczekać na odpowiedź, puścił go i jego rękę,
przyciągając go do siebie i całując szybko, gorączkowo i namiętnie. Trochę,
a nawet bardzo dał się ponieść emocjom, ale nie dbał o to. Po prostu
chciał mu pokazać, że to on jest tu na górze i nic nie stracił ze
swojego uporu.
Izaya zamruczał zadowolony, co stłumiły wargi Shizuo. Nie
wiedział czemu ale po plecach przebiegł mu bardzo przyjemny dreszcz.
Elektryzujące uczucie owładnęło jego ciałem. Przylgnął jak najbliżej Shizuo
starając się, by było im jak najwygodniej. Prawie topił się pod tym dotykiem...
a wiedział, że Shizuo nie ma zamiaru robić nic więcej... Chociaż czy to mu aby
nie wystarczało?
Blondyn pogłaskał
go po włosach, pociągnął lekko za parę kosmyków i zmusił się do przerwania. Zakończył więc szybciej i
zaczerpnął oddechu, po czym spojrzał na bruneta. Chyba powinni skończyć
na dzisiaj...
- Co się stało? - Spojrzał zdziwiony ciężkim wzrokiem
blondyna. - Coś źle zrobiłem?
- Nie, nic. - zaprzeczył stanowczo. - Wszystko w porządku. I
nie patrz tak... - mruknął. Co miał mu jeszcze tłumaczyć...?
- To ty zacząłeś~! - Pokazał mu język, uśmiechając się
wrednie.
- Ja...? To ty chciałeś mnie karmić a zająłeś się czymś
innym. - prychnął, rozbawiony. - Nadal jestem głodny. - zauważył. -
Dasz mi już zjeść, czy jeszcze nie?
- Jeszcze nie~! - Uśmiechnął się wrednie i cmoknął szybko
blondyna w nos. - Dobrze, teraz już dam~... - zawiadomił wesoło i nabrał kolejną
porcję spóźnionej kolacji postanawiając dalej karmić blondyna.
Shizuo postanowił
nie komentować, że tak będzie wolniej, po prostu jadł. W końcu jednak tak się zamyślił, że dotarł do
czegoś, co go zaczęło zastanawiać.
- Izaya, wampiry mają łaskotki?
- Em~... - Izaya przełknął głośno ślinę. - A po co ci to
wiedzieć? - spytał podejrzliwie.
- Nic... Tak się tylko namyślałem... - Uśmiechnął się,
jednak nie mógł w tym uśmiechu ukryć zadowolenia. To było "tak".
Zemsta będzie słodka.
Izaya był coraz bardziej przerażony tymi uśmiechami
blondyna.
- Nie zrobiłbyś mi czegoś czego bym nie chciał~... - Popatrzył na niego najsłodszą i najniewinniejszą minką jaką potrafił zrobić. - Prawda? - Przekrzywił lekko głowę licząc, że doda mu to trochę uroku.
- Nie zrobiłbyś mi czegoś czego bym nie chciał~... - Popatrzył na niego najsłodszą i najniewinniejszą minką jaką potrafił zrobić. - Prawda? - Przekrzywił lekko głowę licząc, że doda mu to trochę uroku.
- Nie zrobiłbym nic, czego bym nie chciał... - Jego uśmiech
stał się jeszcze bardziej złowieszczy. Odsunął powoli stołek od
stołu, żeby Izaya przypadkiem niczego nie strącił. - O tobie nic nie
było mowy! - obwieścił, zaczynając go łaskotać.
Oczy Izayi powiększyły się do rozmiarów talerzy leżących na
stole gdy to usłyszał. Chciał uciec i zaczął się szarpać, ale sam wszedł w pułapkę siadając kilka minut wcześniej
blondynowi na kolanach. Starał się unikać łaskotek ale to nic nie dawało.
- N-nie Shi-Shizu p-proszę nie! - piszczał łamiącym się głosem, cały czas starając się nie śmiać. Nie lubił łaskotek, czuł, że wtedy traci kontrolę, a przecież on musiał ją zachowywać cały czas. Wiedział, że teraz raczej nie odezwie się jego głód, ale musiał nauczyć się kontrolować w każdej sytuacji. W końcu coś w nim pękło, zaczął się śmiać, prosząc jednocześnie, by blondyn przestał.
- N-nie Shi-Shizu p-proszę nie! - piszczał łamiącym się głosem, cały czas starając się nie śmiać. Nie lubił łaskotek, czuł, że wtedy traci kontrolę, a przecież on musiał ją zachowywać cały czas. Wiedział, że teraz raczej nie odezwie się jego głód, ale musiał nauczyć się kontrolować w każdej sytuacji. W końcu coś w nim pękło, zaczął się śmiać, prosząc jednocześnie, by blondyn przestał.
- Nie, nie, mowy nie ma! - Śmiał się, trzymając go i
jednocześnie łaskocząc. - Może na stopach też masz...? - zaczął się
zastanawiać na głos. Jedną ręką kontynuując łaskotki, drugą zdjął mu but i
spróbował też tam. Nie skończy, póki nie będzie usatysfakcjonowany
zemstą, o nie, na ten temat nie było dyskusji.
- Nie, nie Shizu nie mam~!!! - Wiedział, jak głupie to było
kłamstwo ale co miał innego robić? - Hahahaha sta-starczy~... - prosił, jednak to
nie skutkowało. Wiedział, że zaraz spadną z tego krzesełka, choć nie sądził, by coś
powstrzymywało Shizuo od dokończenia tej zabawnej tortury na podłodze. -
Hahahahhahahahaha~!!! - zaśmiał się głośno, czując jak jest łaskotany w stopę.
Nie spodziewał się, że Shizuo w ogóle kiedyś wpadnie na to jak czułe są
wszystkie zmysły wampirów, w tym dotyk i że wymyśli jak to w tak szatański
sposób wykorzystać.
Blondyn prawie
spadł ze stołka razem z Izayą, co skłoniło go do kolejnego przemyślenia - nie miał ochoty spadać na twardą
podłogę. Złapał więc Izayę jak pannę młodą i zaniósł do salonu na
kanapę. Po drodze spojrzał na niego z perfidnym uśmiechem.
- A co dostanę w zamian za przestanie? - Popatrzył na niego
złośliwie.
- No słucham, dostanę wszystko czego chcę...? - spytał
podstępnie. Siadł i już chwycił za jego stopę, gotów ponowić łaskotki.
Cały czas nie dawał mu uciec.
Izaya odruchowo skulił się spadając na ziemię. Na szczęście
wylądowanie na Shizuo zamortyzowało upadek. Jakie było jego zdziwienie, gdy
został podniesiony i zaniesiony aż na kanapę. Liczył, że to może koniec
- Co zechcesz... - O złudna nadziejo! Zastanawiał się przez chwilkę, jednak palce blondyna tuż obok jednego z jego czulszych punktów... Szkoda, że nie koło najczulszego... Skłoniły go do podjęcia decyzji. - Tak, wszystko czego chcesz~... - zgodził się, próbując jak najszybciej oswobodzić stopę.
- Co zechcesz... - O złudna nadziejo! Zastanawiał się przez chwilkę, jednak palce blondyna tuż obok jednego z jego czulszych punktów... Szkoda, że nie koło najczulszego... Skłoniły go do podjęcia decyzji. - Tak, wszystko czego chcesz~... - zgodził się, próbując jak najszybciej oswobodzić stopę.
- A liczyłem na dłuższą zabawę... - mruknął z rozbawieniem i
puścił jego stopę. - Dobra. W takim bądź razie zagrasz mi coś.
Przed snem. Dobra? - spytał wresoło. Już od dłuższego czasu szukał
pretekstu, by znów posłuchać jego gry, a teraz Izaya nie mógł mu odmówić.
Nie przestając lekko się uśmiechać rozparł się wygodniej
nakanapie. No cóż, brunet chyba liczył na coś innego...
- Zagrać? - spojrzał na niego zdziwiony. Podrapał się po
głowie. - Wiesz Shizu-chan, nie jestem najlepszym aktorem. - wyznał, przysiadając się
obok. - Może jednak jest coś innego, co chciałbyś ze mną zrobić przed snem~... -
zamruczał mu uwodzicielsko do ucha. Objął rękoma jego szyję i położył brodę na
ramieniu, tuż koło głowy blondyna. - Już mnie trochę rozgrzałeś tą zabawą,
wiesz~... - mruczał dalej. - Więc?
- Mówiłem o grze na fortepianie. - parsknął. - Coś ty dziś
jakiś niewyżyty... - mruknął, próbując naśladować jego grę.
Obrócił głowę tak, by być jak najbliżej jego twarzy. Sam bezustannie
dziwił się, że teraz tak swobodnie czuje się i zachowuje w jego towarzystwie... - Droczysz się ze mną. - oznajmił, mrużąc oczy. Widział, że
Izaya jest podniecony, dobrze rozpoznawał zachowania kogoś, kto jest podniecony... To po prostu było widać, nie potrafił
powiedzieć, po czym dokładnie. - Mam ochotę na jakąś żywszą muzykę. A potem
jakąś spokojniejszą. Może być, nie? - Starał się unikać wiadomego
tematu, żeby nie wyszło, że ma wyrzuty, zostawiając go w takim
stanie... Nie, to absurd, że je miał, prawda?
- Dobrze~! To idziemy już teraz czy mamy zamiar coś jeszcze
zrobić wcześniej~? - zapytał wesoło, rozumiejąc, że Shizuo nie ma ochoty zrobić
"tego". Izaya uznał, że nie będzie nakręcał siebie samego.
- Muszę jeszcze sprzątnąć po swojej kolacji. Ty możesz już iść
i się rozgrzać, co ty na to? - zaproponował, nie kwapiąc się, żeby
już wstawać. Czekał, aż brunet pierwszy z niego wstanie.
- Dobrze~... Jeśli tak wolisz... - westchnął cicho. Mimo tego
co powiedział nie ruszył się z miejsca, a cały czas tylko przytulał blondyna.
Po chwili pewnego
wahania Shizuo tylko parsknął cichym śmiechem.
- Widzę, że nam obu nie chce się na razie wstawać. -
zauważył. To niesamowite, jak szybko przywiązał się do Izayi, skoro tak
łatwo się do tego przyznał. Zamiast chamsko wstać i zepchnąć go z
siebie albo chociaż położyć na ziemi, dalej siedział, otaczając go
ramionami w pasie. - I co teraz?
- Hmmm... - zamyślił się, wtulając policzek w blondyna. - Co
powiesz na to~? Ty zaniesiesz mnie do fortepianu, a potem pójdziemy spać~? A po
kolacji posprzątam rano albo jak już zaśniesz~?
- Dobra. Ja rano posprzątam. - Wzruszył ramionami i wstał,
znów niosąc go jak pannę młodą. Kierunek fortepian.
- Uważaj bo jeszcze się przyzwyczaję~! - zachichotał widząc
jak jest niesiony. - I będziesz miał problem gdy będę żądał ślubu~!
- Ślub wampira z egzorcystą. Taaak, to byłaby sensacja dla
wiernych z parafii. - Stwierdził z poważną miną, po czym się roześmiał,
nie mogąc wytrzymać. - Nie no, możesz się przemieszczać z miejsca na
miejsce w sekundę aż do wyczerpania zapasów krwi, a ja mam cię jeszcze
nosić? Jeszcze czego. - Pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem.
- Oczywiście~! Nie będę marnował tak cennego prezentu~... Zwłaszcza, że jest od ciebie~! - przymilał się.
- Nie udawaj, zwyczajnie nie chce ci się chodzić. - parsknął
i posadził go przed fortepianem. - A krwi mam więcej, tym się nie przejmuj. -
Usiadł, przyciągnąwszy sobie drugi stołek i czekał.
- I tak się boję~... - mruknął. - Ale jak mam grac na tym
twardym stołku?- Jęknął grając rozżalonego. - Shizu-chan chodź, zrobisz mi za
poduszkę, co~?
- Też mi problem... - prychnął, ale już bez dalszych
sprzeciwów usadził go na swoich kolanach i przysunął się odpowiednio do
klawiatury. - No, a teraz graj.
Izaya wzruszył ramionami i przejechał palcami po klawiszach.
Wsłuchiwał się w ich dźwięk po kolei odgrywając gamy. - Nie powiedziałeś mi
jeszcze czego chciałbyś posłuchać~... - mruknął.
- Czegoś żywszego. - Wzruszył ramionami. - Czegoś wesołego,
co poprawiłoby mi humor. Znasz coś takiego?
- To mi zawęziłeś~... - westchnął i postanowił, że nie będzie
wybierał jednego z tych setek utworów w swojej głowie. Postanowił
zaimprowizować. Ot tak, po prostu.
- Wybacz. Nie znam nazw tego, czego sam nie grałem, a
chciałbym posłuchać czegoś, czego nie znam. Czegokolwiek. - Żeby mu nie przeszkadzać
wyprostował się i siedział prosto, starając się nie ruszać. Słuchał tylko, co
Izaya zaczyna grać. Nigdzie tego nie słyszał...
- Chyli jednak coś co istnieje? - Przerwał nagle i zamyślił
się. - Przysuń się bliżej, wieje po plecach. - mruknął strzelając palcami. Ułożył
je na klawiszach i zaczął grać zupełnie inną melodię. - To znasz?
Shizuo przysunął
się bliżej i przyciągnął go tak, że brunet plecami przylegał do jego brzucha.
Teraz ułożył brodę na jego ramieniu, by coś widzieć.
- Nie. - zaprzeczył. Ale melodia była całkiem ładna.
- To dobrze~! - Uśmiechnął się przesuwając palcami po
klawiszach. Było mu jakoś tak ciepło w brzuchu i to nie tylko od wypitej
wcześniej krwi. Shizuo tak na niego działał... chyba.
Heiwajima
odruchowo objął go szczelniej i przekrzywił głowę, słuchając. Było mu
przyjemnie... Sam nie wiedział, czy przez chłód ciała Izayi, czy przez wesołą
muzykę. Odetchnął cicho, przez przypadek wydychając powietrze na szyję Izayi.
Izaya zadrżał zdziwiony nagłym podmuchem. Jednak nie przestał
grać. Liczył ze wkrótce nadejdzie kolejny, równie, a może nawet bardziej
przyjemny. - Tak to ja mogę grać zawsze~!
Blondyn tylko się
zaśmiał, czekając na dalszą grę. Wolał, żeby Izaya nie przestawał grać.
Chociaż... To zadziwiające, że go nie rozproszył i ten dalej ze stoickim
spokojem grał...
Postanowił coś
sprawdzić. Jeśli Izaya wytrzyma i nie przestanie grać, to będzie jakiś cud.
- Mówisz, że to coś jak nagroda dla muzyka? - spytał, celowo
cmokając go w szyję.
- Dokładnie~! - Uśmiechnął się, choć mina trochę mu zrzedła, a
palce omal nie pomyliły klawiszy gdy Shizuo niespodziewanie go cmoknął. Poczuł
kolejną falę dreszczy. Było bardzo przyjemnie. - Świetna nagroda~... - Uśmiechnął
się wrednie do blondyna gdy tylko się opanował. W jego wzroku było coś
wyzywającego, coś co mówiło "Spróbuj mnie sprowokować, i tak nie dasz rady,
prawda~?".
Shizuo uśmiechnął
się z zadowoleniem, niemo przyjmując wyzwanie. Już teraz wychwycił ten ułamek
sekundy wahania, więc był pewien, że da radę go sprowokować.
- Więc mogę nagradzać cię za grę cały czas, nie będzie ci to
przeszkadzało... prawda? - wymruczał mu tuż koło ucha.
- Oczywiście ze nie~! - odparł radośnie. Dobrze, że siedział,
stojąc pewnie zmiękłyby mu nogi. Shizuo nawet nie wiedział jak silnie na niego
działa.
- To dobrze. - stwierdził po prostu. Zaczął powoli składać
pocałunki na jego szyi, od dołu do zagłębienia pod uchem. No cóż, może trochę
dał się ponieść temu "wyzwaniu" i to co robił teraz było tylko
powolnym rozkręcaniem się, ale co mógł poradzić? Dziś Izaya działał na niego
silniej, niż zwykle, choć możliwe, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Izayą raz po raz wstrząsały niekontrolowane dreszcze.
Mruczał zadowolony ledwie utrzymując palce na klawiszach.
- Obiecaj mi coś~! - prawie jęknął. - Jak wytrzymam do końca... nie przestaniesz~...
- Obiecaj mi coś~! - prawie jęknął. - Jak wytrzymam do końca... nie przestaniesz~...
- Czyli przyznajesz, że to wyzwanie? - mruknął, ponownie
rozbawiony. Miał dobry humor i była rzecz, którą mógł zrobić, gdyby Izaya
wytrzymał... Ostatecznie... Ale i tak zakładał, że nie wytrzyma. - Dobrze.
Jeśli zdołasz wytrzymać do samego końca, będę odpowiedzialny za twój stan. -
podjął wyzwanie już całkiem jawnie. Uniósł dłoń i rozpiął górne guziki koszuli
Izayi, po czym zsunął materiał z jego ramienia i je też zaczął delikatnie
całować. Miał nadzieję, że w ostateczności to on zwycięży...
Policzki Izayi oblał rumieniec. Westchnął z przyjemności
uparcie grając dalej.
- Źle wybrałem utwór~... - westchnął, chcąc czymś zająć myśli. - Trwa koło ośmiu minut~...
- Źle wybrałem utwór~... - westchnął, chcąc czymś zająć myśli. - Trwa koło ośmiu minut~...
- To aż nadto. - mruknął egzorcysta, wsuwając drugą dłoń pod
jego koszulę i przesuwając palcami po jego podbrzuszu w spowolniony rytm teraz
granej melodii. - Będziesz mój jeszcze zanim ta melodia się skończy, i wesz o
tym, prawda? - mruknął, owiewając jego ucho ciepłym oddechem. Z zaskoczenia
musnął płatek jego ucha językiem, czekając tylko, aż Izaya pomyli przez to
nuty.
- Jesteś świetny~... - jęknął. - Szkoda, że nigdy nie masz
ochoty tego ze mną dokończyć~! - Westchnął z przyjemności i drugi raz. Dziękował
tylko sobie, że wybrał na tyle prostą melodię. Jego ręce poruszały się prawie
same, a klawisze były blisko siebie eliminując prawie zupełnie pomyłki. - Próbuj
dalej. - wymruczał dumny, że przeszedł do refrenu.
Skrzywił się z
niezadowoleniem. Jak Oriharze udawało się grać dalej przy czymś takim...?
Liczył na to, że już dawno się podda, a tu coś takiego...
"Nigdy nie
mówiłem, że nie mam ochoty skończyć. Tylko, że nie możemy." - chciał powiedzieć,
ale się powstrzymał. Teraz najważniejszym było wyprowadzenie go z równowagi.
Dlatego też dłonią pod koszulką zawędrował wyżej, przesuwając nią po jego
torsie, a w końcu dotykając sutka. Okrążył go palcem, w międzyczasie całując
kark bruneta. Zamierzał kontynuować tak długo, aż się podda...
Izaya jęknął, przymykając oczy. Palcami przejechał po trzech
klawiszach, na szczęście tak właśnie miał zagrać. Za ten czas opanował się na
tyle, by móc kontynuować.
- Blisko było~... - stwierdził.
- Blisko było~... - stwierdził.
Blondyn westchnął
cicho, teraz już bardziej z powodu wyzwania niż z ciekawości zastanawiając się
nad każdym swoim kolejnym ruchem. Przyłożył usta do skóry na jego karku, chcąc
zrobić malinkę. Do tego zaczął intensywniej pocierać jego sutek, a drugą dłonią
zjechał w okolice krocza Izayi. Jednak sprawnie je ominął i rozchylił jego
nogi, zaczynając gładzić wewnętrzną stronę jego uda. To już chyba była
ostateczność, jednak starał się jak mógł, by Izaya w końcu zgubił rytm. Był
wręcz owładnięty myślą o swoim celu... Może dlatego nie myślał o
konsekwencjach.
- Shizu-chan~! - jęknął rozochocony, rozszerzając samoistnie
nogi. Tyłkiem otarł się o krocze blondyna. No przecież nie tylko on był tak
podniecony.
Shizuo warknął,
zniecierpliwiony i zdenerwowany tym, że sam się podnieca. Nie powinien...
Oderwał się w końcu od jego karku i zaprzestał pieszczot na chwilę.
- Dobrze słyszałem, że zgubiłeś rytm? - spytał lekko
zachrypniętym głosem.
- Jeszcze nie~... - stwierdził wesoło. - No dalej, jestem ciekaw co
jeszcze wymyślisz~! - Uśmiechnął się zadziorni,e przesuwając się jeszcze bliżej
krocza blondyna.
- Jak to nie... - Jestem tego niemal pewien... - warknął,
jednak wznowił ruch dłoni na jego udzie. Drugą chwycił za jego podbródek,
przyciągając go do pocałunku. Szybko doszedł do wniosku, że to wciąż za mało,
więc powoli zaczął rozpinać jego spodnie. Rozpiął je jakoś i zsunął z niego aż
do kolan. Teraz dopiero przesunął opuszkami dwóch palców od kolana, miarowym
ruchem aż do końca uda i zawrócił. Żeby tylko go rozproszyć...
- Ugh... Jesteś potworem, tak się pastwić nad słodką
istotką~... - mruknął tylko. Mimo to grał dalej, grał... Musiał wytrzymać
jeszcze tylko 3 minuty.
- Pastwię się...? Mogę przestać. - zaproponował, uśmiechając
się perfidnie. Tak, to był ostatni krzyk szansy dla Izayi... Choć Shizuo i tak
wiedział, że ten z niej nie skorzysta. Normalnie już dawno by przestał... Albo
chociażby teraz czuł już, że powinien przestać. A jednak... Najwidoczniej nie
mógł. Musiał przestać, choćby za cenę przegranej. Ale i tak musiałby to
dokończyć.
- Nie ma mowy~! Pastwisz się nie chcąc mi ulżyć! - mruknął i
przywracając sobie w głowie pewność wygnanej ze zdwojoną siłą starał się
wygrywać każdą nutkę idealnie.
- Aż tak mnie potrzebujesz? - mruknął zza jego ramienia,
przesuwając dłoń na jego krocze i pocierając dłonią jego podniecenie przez
materiał bielizny. Przecież równie dobrze Izaya mógłby zrobić to sam...
- Taaaaak~!- jęknął z trudem uderzając palcami o dobre
klawisze. - Z tobą jest o wiele przyjemniej~... - mruczał pod dotykiem blondyna.
Trochę mu ciemniało pod oczami z przyjemności, na szczęście grał na tyle długo,
że mógł to robić nawet nie patrząc.
Heiwajima
przygryzł wargę w przejawie zdenerwowania. Nadal nie był przekonany co do tego,
by to zrobić, a jednak kontynuował. Bardziej intensywnie pocierał go przez
materiał, czując, jak z każdą chwilą unosi się bardziej. W międzyczasie
obcałowywał jego szyję i ramiona, by czymś zająć myśli. W rytm muzyki zwiększał
pieszczoty, jakimi go obdarzał. Już nie miał szans na żarty, sam ledwo się
hamował. Ledwo, ale zawsze. Niechęć do robienia tego walczyła u niego z
przemożną chęcią, by to zrobić. Musiał doprowadzić Izayę do końca, nim
przestałby nad sobą panować...
Izaya widział gwiazdy. Ogarnięty niesamowitą przyjemnością
nie kontrolowałby nawet czy muzyka gra dobrze, gdyby nie to, że przegrana
oznaczałaby że Shizuo mu nie pomoże, zostawi go tak jak jest. Jęczał nie mogą
cię powstrzymać z trudem utrzymując palce na klawiszach fortepianu.
Shizuo nie
spodziewał się u niego takiej siły woli. Cały czas grał, robiąc podkład
muzyczny do tego, co on robił. Jednak blondyn wolałby zaraz to zakończyć i żeby
to już było wszystko. Miał doprowadzić go do końca i tak też zamierzał, już,
teraz, póki Izaya nie domagał się więcej.
Wsadził dłoń pod
jego bieliznę, tym razem pewnie łapiąc jego męskość i poruszając na niej
dłonią. Nie bez drobnego skrępowania, jednak tego po sobie nie pokazywał. Wolną
dłonią znów sięgnął do jego sutka, tym razem drugiego, zaczynając się nim
niemal leniwie bawić. Z pewnością mało brakowało, zarówno do końca melodii jak
i do spełnienia Izayi. W końcu to czuł.
- Shizuo~!!! - Izaya jęczał i prężył się pod blondynem
czerpiąc przyjemność z każdego ruchu. - Obiecaj, że nie skończysz~... - poprosił
grając resztkami silnej woli. - Nie zostawisz mnie tak~... - wyjaśnił, gdy znów
nabrał dość powietrza. Jego słowa zmieniały się w jęki i nic nie mógł na to
poradzić.
- Nie zostawię cię... - mruknął mu do ucha głosem niższym
niż zwykle. Jego jęki sprawiały, że sam dostawał białej gorączki... W dodatku
tak się prężąc ciągle go dotykał, co nie pomagało... Mimo to blondyn
kontynuował, nie licząc się z tym, że melodia straciła nieco na rytmie.
Izaya usłyszawszy zapewnienie natychmiast przestał grać.
Odwrócił się do blondyna przodem i szybko go pocałował. Nie chciał już jęczeć,
musiał więc zatkać czymś swoje usta, a Shizuo to najlepszy knebel jaki w tej
chwili miał. Do tego najprzyjemniejszy. Ocierał się o niego niekontrolowanie
niemo prosząc o więcej.
Ta chwila, w
której Izaya zszedł z jego kolan wystarczyła, by się otrząsnął. W ciszy zaczął
przejmować kontrolę nad pocałunkiem i szybko go pogłębił, jednocześnie znów
dotykając jego podniecenia, tym razem pocierając samą główkę, a dopiero później
wracając do zwykłego przesuwania po nim dłonią. Mimo braku kontroli nad swoim
podnieceniem zajął się tylko nim i kurczowo trzymał się rozsądku, nie dając do
końca zapanować nad sobą emocjom. Chciał tylko doprowadzić Izayę do końca.
Izaya nie potrzebował dużo. Kilka mocniejszych ruchów
blondyna sprawiło że doszedł. Jęknął przeciągle obwieszczając to i tym samym
przerywając pocałunek. Pociemniało mu przed oczami i upadł na kolana.
Uśmiechnął się usatysfakcjonowany opierając o nogi blondyna. Gdy tylko odzyskał
ostrość widzenia mruknął.
- No to teraz ty~... - I rozszerzył Shizuo nogi usadawiając się wygodnie miedzy nimi. - Chyba teraz mi nie odmówisz, co~? - Uśmiechał się. Był szczęśliwy i nie mógł tego ukryć. Sięgnął ręką do spodni blondyna, szybko odpinając pasek.
- No to teraz ty~... - I rozszerzył Shizuo nogi usadawiając się wygodnie miedzy nimi. - Chyba teraz mi nie odmówisz, co~? - Uśmiechał się. Był szczęśliwy i nie mógł tego ukryć. Sięgnął ręką do spodni blondyna, szybko odpinając pasek.
Blondyn przełknął
ślinę zgromadzoną nagle w ustach. Coś w nim krzyczało, żeby mu pozwolić, a z
drugiej strony chłodna logika, której tak się trzymał, kategorycznie zabraniała
pozwolenia na to. Więc choć ciężko mu było się oprzeć, zatrzymał dłonie
bruneta. Przez chwilę nawet widać było po nim rozżalenie, ale szybko to
stłumił, ukrywając pod pozornym spokojem. Pokręcił głową.
- Przecież nie będziesz się tak poniżał, Izaya... - pouczył
go i niemal podniósł, każąc wstać. To, na co dotąd pozwolił to i tak było o
dużo za dużo. Przekroczył mocno ustaloną przez siebie granicę. Dalej nie mógł
zajść. To po prostu było za wiele... - Wystarczy na dziś, dobrze?
- Ale... - Izaya popatrzył na niego zraniony, pozwalając pomóc
sobie stać. - Nie poniżam się, chcę to zrobić... Chcę żeby Shizusiowi było
przyjemnie~... - Uśmiechnął się prosząco. - Ne, pozwól mi, to żaden problem a
będziesz szczęśliwszy~! - zachęcał go. Izaya nie widział w tym nic złego, ot
zwykłe sprawienie przyjemności ukochanej osobie. Czemu Shizuo stwierdził, że ma
się nie poniżać? To było poniżanie się?
- Nie... Lepiej nie... - Na chwilę na jego ustach pojawił
się grymas wywołany dawnymi wspomnieniami, ale szybko znikł. - Po prostu nie
trzeba. - zaprzeczył, znów względnie spokojnie. Próbował jak mógł się uspokoić.
Gdyby tylko podniecenie opadało szybciej...
- Shizuo! - fuknął na niego pociągając blondyna aż na fotel. -
Siedź i pozwól mi to zrobić~... - mruknął znów przed nim klękając. Może samo
klęczenie miało być niby poniżaniem się? Jeśli tak Izaya nie miał nic
przeciwko, byleby tylko sprawić mu przyjemność. - To nie fair, ty mi sprawiłeś
przyjemność, ja tobie też chcę~... - jęknął naburmuszony i na nowo zaczął odpinać
spodnie które Shizuo zapiął ledwie kilka chwil temu.
- Ale nie tak... - mruknął, zrezygnowany. Izaya naprawdę nic
nie rozumiał... A jemu ciężko było to wyjaśnić. To, że dawno tego nie robił,
to, że sposób, w który chce to zrobić jest jak poniżanie się, którego blondyn
nie chciał... Że sprawianie przyjemności jemu to już o wiele za daleko za
granicą, jaką postawił. Że po tym będzie patrzył na niego inaczej. A Izaya i
tak jakby nie przejmował się konsekwencjami... - Rozumiem, że chcesz, ale
zastanów się nad tym jeszcze raz... - poprosił, zrezygnowany. Niby już nie miał
co oponować, żeby go nagle nie urazić, czy coś, ale jednak wolał, żeby Izaya
dobrze to przemyślał.
- Co mam przemyśleć? - zapytał rozbawiony. - Chcę ci sprawić przyjemność. Nie czuję żebym się
poniżał i nie widzę problemu wyjaśnij mi to albo pozwól to zrobić~!
- Chodzi mi o to... Jeśli to zrobisz, przekroczysz granicę i
już nie będzie tak samo. Rozumiesz? - westchnął. - Nie będę tak samo na ciebie
patrzył, do tego wszystko może się schrzanić... Zawsze tak jest. - Wzruszył
ramionami. - Najpierw jest seks, a potem wszystko się rozpada. Poza tym... To
jest poniżające, że wyglądasz, jakbyś miał zrobić to ustami... Dla ciebie to
nie jest upokarzające...? - Do tej pory słyszał jedynie, że to jak gest
całkowitego poddania... A jak już miał coś z nim robić, to... Może to było
dziecinne, czy coś, ale wolał być z nim na równi.
- Zostaniesz ze mną po tym, prawda? Opadnie tylko ta granica
którą na siłę próbujesz stworzyć, nie~?- Uśmiechnął się. - Ja nie mam nic
przeciwko takiemu rozwiązaniu~... Jeśli
uznasz, że mnie już nie chcesz, wystarczy powiedzieć, mówiłem ci to już
wcześniej. - Musiał wyjaśnić tę kwestię. - Jeśli chodzi o robienie ci dobrze
ustami... Dlaczego by nie? Sprawi ci więcej przyjemności niż gdybym to robił
rękoma~... Nie uważam żeby to było poniżenie, wampiry często tak sobie robią~! -
Wzruszył ramionami. - To jak, mogę? - zapytał z nadzieją. - Nie zacznę póki się nie
zgodzisz. Widać, że chcesz, ale się boisz... Przekonałem cię czy nie?
- Nie tworzę jej na siłę... - Westchnął, żeby się jakoś
uspokoić i roztarł skroń. Chyba musiał w końcu powiedzieć coś, co dotarło do
niego już jakiś czas temu... - Ja chyba po prostu się boję. - wyznał, zamykając
oczy. - Nie chcę, żeby to się kończyło tak, jak wcześniej. Nawet, gdybym się
starał, nie mogę zagwarantować, że się uda. Że wszystko będzie kolorowe. Nie
chcę się przywiązywać ani robić nic szczególnie intymnego, dopóki nie będę
pewien, że wszystko jest już ułożone i spokojnie możemy być razem. Już i tak
posunąłem się dość daleko dzisiaj. Rozumiesz? - Popatrzył na niego poważnie. -
Nie mogę ci zagwarantować, że będziemy razem, więc jeśli za bardzo się
zbliżysz, zaboli, jak cię odepchnę. Jesteś na to gotowy?
- Jeśli mnie odepchniesz będę próbował jeszcze i jeszcze
raz, nie poddam się tak łatwo, zresztą chyba mnie znasz~? - zachichotał i bez
skrępowania odpiął pasek blondyna. - Nawet jeśli to będzie koniec, chcę ci
sprawić trochę przyjemności... - mruknął uwalniając potwora ze spodni blondyna.
Gwizdnął z podziwem dla jego wielkości. Po czym uśmiechnął się i oblizał.
Przysunął się jeszcze bardziej. - Wiem, że mnie nie zostawisz, nie jesteś
taki... - mruknął jeszcze, nim wziął jego męskość do buzi.
- Postaram się. - mruknął tylko. Sam sobie nie ufał, ale już
odkrył jedno, czemu nie mógł zaprzeczyć - zależało mu na Oriharze. Nie ważne,
jak bardzo odpychał od siebie tę myśl, tak było.
Zamruczał z
wrażenia i podparł się jedną ręką na stołku, drugą wplatając w czarne,
zaskakująco miękkie włosy. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Jak dotąd Izaya
był kuszący, ale teraz wyjątkowo mocno...
Izaya zamruczał z aprobatą czując dłoń na włosach. Wepchnął
sobie dumę blondyna jak najgłębięj do ust, a mimo to nadal nie mieściła się
cała. Zaczął więc przesuwać ręką po trzonku. Językiem bawił się główką. Czuł
jak Shizuo jeszcze bardziej rośnie w jego ustach. Zrobiło mu się trochę gorąco.
Heiwajima czuł,
że policzki go pieką i najprawdopodobniej pojawiają się na nich lekkie wypieki.
Popatrzył na niego zamglonym z przyjemności wzrokiem i oblizał nagle
spierzchnięte usta. Mógłby teraz mruczeć i wzdychać z zadowolenia, gdyby się
nie hamował. Zamiast tego rytmicznie głaskał Izayę po głowie, nie mogąc zrobić
nic innego.
Izaya odczytał to głaskanie po głowie jako prośbę
"szybciej" i tak też zrobił. Zaczął rytmicznie poruszać głową w przód
i w tył starając się wziąć do ust jak największą część męskości blondyna.
Widział kontem oka jak przyjemnie jest teraz jego chłopakowi. Gdzieś w brzuchu
czuł wielką bańkę szczęścia i dumy że to właśnie on doprowadził go do takiej
przyjemności.
Shizuo odchylił
głowę w tył, przymykając oczy i oddychając ciężej. W końcu po pewnym czasie otworzył usta,
pozwalając, by wydostawało się zza nich sapanie świadczące o tym, że już
zaraz...
- Nn... - Cały się spiął, nieświadomie przyciągając bruneta
bliżej, jednak nie tak, by się krztusił. Mimo to gdy tylko było po wszystkim i
zorientował się, co zrobił, przerażony zabrał rękę. - Przepraszam. - wyrzucił z
siebie szybko. To pewnie było nieprzyjemne, poza tym przecież tym się można
zakrztusić, dlaczego nie pomyślał...
Izaya pozwolił się przyciągnąć a gdy lepka i gorzko - słodka
substancja wlała mu się do ust, chcąc nie chcąc połknął ją. Mimo to Shizuo tak
szybko go uwolnił, że trochę wytrysnęło Izayi na twarz. Nie przejmując się tym
wcale wyszczerzył się wesoło słysząc przeprosiny.
- To nic~! Fajnie było~... Ne Shizu-chan podobało ci się? - zagadnął, ścierając sobie biały płyn z policzków i nosa. Po wszystkim oblizywał palce wpatrując się w blondyna. Czekał na odpowiedź.
- To nic~! Fajnie było~... Ne Shizu-chan podobało ci się? - zagadnął, ścierając sobie biały płyn z policzków i nosa. Po wszystkim oblizywał palce wpatrując się w blondyna. Czekał na odpowiedź.
- Mhm... Podobało. - mruknął, nachylając się i cmokając go
lekko w usta. - Byłeś świetny... Albo naoglądałeś się wampirzych orgii albo nie
wiem, skąd wiedziałeś, jak to zrobić, żeby było tak dobrze. - dodał weselej.
Był już spokojniejszy, do tego spełniony... Jego granica przestała istnieć, ale
kto wie, może to dobrze...
Izaya milczeniem pominął uwagę o wampirzej orgii i przeszedł do
innego tematu.
- I nie złościsz się za tę "granicę"? - dopytywał się wesoło.
- I nie złościsz się za tę "granicę"? - dopytywał się wesoło.
- Brak odpowiedzi uznać za tak...? - spytał, uśmiechając
się. Jednak też dał spokój. - Nie, nie złoszczę... Może to lepiej, że tak się
stało... - dodał niemal zamyślonym głosem. - W każdym bądź razie teraz jestem
trochę zmęczony. - Podniósł go z podłogi i wziął na ręce jak dziecko, nie
zważając na to, że jego brzuch był przecież w nasieniu bruneta. - Idziemy spać.
- zarządził.
- Dobrze, ale chyba powinniśmy cię umyć~... - mruknął czując,
jak jego koszula nasiąka jego własnym nasieniem. - Co ty na to?
- Dobra... Ale już w zimnej, nie chce mi się czekać... -
Zawrócił do kuchni, żeby wziąć wodę i nalać do balii. - Ciebie też trzeba,
co...? Wybacz. Jutro to wypiorę. - obiecał.
- W sunie to nie... tylko twarz umyję~! - Uśmiechnął się
wesoło. Cieszył się, że Shizuo nadal traktuje go jak dawniej. Może na to nie
wyglądało ale trochę przejął się słowami blondyna. - Nie musisz, zajmę się
praniem... Ty musisz odpoczywać, w końcu chyba nadal jesteś chory, nie?
- Ale pobrudziłem cię... - zauważył, odsuwając lekko swój
tors od jego torsu. - Widzisz? I... Nie, chyba już nie jestem chory. - Pokręcił
głową.
- No to chyba oboje się wykapiemy~! Co ty na to?- Uśmiechał
się wesoło, nie mógł przestać, po prostu był zbyt szczęśliwy.
- Liczyłem na szybkie opryskanie się, ale jak tak... Może
jednak zagrzejemy wodę chociaż trochę... - Przeniósł go dość szybko, posadził go na krześle i nalał wody
do garnka, po czym zabrał się za rozpalanie ognia. Tak, zgodził się na wspólną
kąpiel ot, tak... Odruchowo. Bo Izaya i tak już go widział. I nie miał do czego
namawiać, skoro "to" już zrobili.
- Naprawdę się zgadzasz~? - Popatrzył na niego zdziwiony.
Rozpromienił się przeszczęśliwy. - Zgoda~!!! Możemy się razem wykąpać~! Umyję
Shizusiowi plecki~! - zachichotał.
- Masz szczęście, że w ogóle da się tam zmieścić... Chociaż
pewnie jak już usiądziesz mi na kolanach to nie dam rady się odwrócić. -
parsknął. - Pamiętaj o tym. - Rozpalił ogień i usiadł na podłodze obok niego.
Izaya ciekawie wyglądał z tą plamą na koszuli...
Izaya przyglądał się blondynowi, który z kolei przyglądał się
mu... To kółko trwałoby w nieskończoność, albo do zagotowania się wody gdyby Izaya
nie przysunął się bliżej i nie oparł podbródka na barku blondyna. - Zrobimy to
jeszcze kiedyś nie?- Zaczął temat licząc, że Shizuo zrozumie o co chodzi.
- Hmmm? - mruknął. - Chyba tak... Ale na razie... Nie wiem,
kiedy. - zastrzegł. - Dlaczego pytasz? - Obrócił głowę tak, że patrzył mu w
oczy. Był bardzo blisko... Na tyle, że blondyn mógł dotknąć jego ust. I tak też
zrobił. Położył dłoń na jego policzku i kciukiem przesunął po nim, a potem po
jego wardze, niczym zahipnotyzowany.
Izaya chciał coś odpowiedzieć jednak palec Shizuo mu
przeszkodził. Nie wiedząc co robić zamarł w oczekiwaniu na to, co dalej zrobi
Shizuo.
Ten po prostu
cmoknął go lekko i zabrał dłoń.
- Chciałeś coś powiedzieć...? - przypomniał, jakby nigdy
nic. W końcu domyślał się, że Izaya chciał chyba odpowiedzieć na jego
pytanie... Albo o coś spytać...?
- A jakie był pytanie? - Izaya pokręcił głową próbując
wrócić do rzeczywistości. - Am... Pytałem się o robienie tego? - Upewnił się, a
gdy Shizuo kiwnął głową kontynuował. - To znaczy że będziesz chciał jeszcze
kiedyś~? Tak się tylko upewniam czy mam na co liczyć czy to był jednorazowy
numerek. - zachichotał.
- Mówiłem, że jeszcze kiedyś. A potem spytałem, dlaczego
pytasz. - Uśmiechnął się. - Aż tak cię rozproszyłem? - spytał, rozbawiony. Nie
sądził, że zwykłym pocałunkiem go rozproszy... No tak, a przy fortepianie to
się jakoś nie udało.
- No jakoś tak~... Nie spodziewałem się tego. - Uśmiechnął
się wesoło. - Pytam bo chcę wiedzieć czy mam na co liczyć~! Jak będziesz jeszcze
miał ochotę, po prostu powiedz, albo mi pokaż jak nie chcesz psuć
atmosfery~... - powiadomił go. - No, woda się zagotowała. - westchnął niechętnie,
wstając.
- Mhm... - przytaknął. Wstał i zabrał garnek z wodą. - No,
chodź i się rozbieraj... - nakazał z lekkim rozbawieniem w głosie i poszedł
nalać wody. Za chwilę wrócił, nalał i dodał zimnej, po czym odniósł garnek. -
Powinna być dobra. - stwierdził w końcu i zaczął się rozbierać.
- A może tak dla odmiany ja rozbiorę ciebie a ty mnie~? - zaproponował. - Znudziło mnie rozbieranie samego siebie~...
- To słaba wymówka. - skwitował z uśmiechem, ale podszedł i
zaczął go rozbierać. - Tylko bez żadnych sztuczek. - zagroził na niby. Tak
naprawdę miał świetny humor, sam nie wiedział, dlaczego dokładnie. No
cóż, powodów miał jednak mnóstwo.
- Tak, tak~... - Przewrócił oczyma. - Nie martw się, aż tak
niewyżyty nie jestem~... - mruknął, zdejmując z ramion blondyna jego koszulę, a
później odpinając spodnie i opuszczając je wraz z bokserkami.
- Hm. - Pokiwał tylko głową. Cóż, Izaya nie znał go z jednej
strony... Shizuo z doświadczenia wiedział, że w takiej chwili można jeszcze być
niewyżytym. Ale już nic nie mówił... Tylko go rozebrał. - Wejdę pierwszy i
siądziesz mi na kolanach, dobra? - zaproponował.
- Jasne~! - Uśmiechnął się wesoło. Poczekał, aż Shizuo wejdzie
i zwalił mu się na kolana. - Z plecków faktycznie nici, ale zadowolę się torsem~! - zachichotał i zaczął opłukiwać chłopaka.
Blondyn bez słowa
zaczął również opłukiwać jego tors i myć go dokładniej. Od przyjemnego ciepła
wody tylko bardziej chciało mu się spać... Miał nadzieję, że szybko stamtąd
wyjdą...
- Wszystko dobrze? - Wampir spojrzał na Shizuo z troską. - Wyglądasz jakbyś miał
mi tu zemdleć~...
- Jestem tylko trochę senny. - mruknął, powoli kończąc mycie
go. Choć bardziej to wyglądało jak opłukiwanie... Nie miał nawet ochoty na
dłuższą kąpiel.
- Senny, nie senny, musisz wytrzymać aż dotrzemy do łóżka~ !
- wpadł na inny pomysł, chcąc obudzić blondyna. Szturchnął go w bok z wrednym
uśmiechem. - Nie mów, że jesteś tak zmęczony od jednego małego numerku~?
- Nie. - burknął. - Od choroby. Muszę ją odespać do końca. -
No co to to nie, fakt, że dawno nie stracił tyle sił na raz nie znaczył wcale,
że to od tego... Przecież mimo wszystko dużo się dziś wydarzyło.
- Dobrze, jesteś już czyściutki, możemy wyjść~... A powiedz
Shizu-chan jedziemy jutro do miasta?
- Jasne, że tak. - przytaknął szybko. - W końcu mamy sporo
spraw do załatwienia... Bierzemy z sobą konia, czy idziemy pieszo?
- Bierzemy Stefana, w końcu ma prawo wybrać sobie
współpracownika~! Poza tym nie wiem jak jak ty, ale ja nie mam ochoty ciągnąć
cielaka kilka kilometrów... Lepiej weźmy wóz.
- Przynajmniej z towarzyszem będzie mu łatwiej wracać... -
zauważył, kończąc wycieranie. - Mi właściwie wszystko jedno, kto będzie go
ciągnął, mógłbym go nawet nieść. - parsknął. - Chociaż pewnie byłoby
niewygodnie. - Rozejrzał się za ciuchami, ale te były brudne...
- Nie dasz rady nieść źrebaka, swoich ubrań i jeszcze
prezentu dla siebie~... - westchnął. - Weźmiemy wóz... I tak trzeba będzie
młodemu kupić uprząż, to akurat też załatwimy~! - mruknął, przewiązując sobie
ręcznik wokół bioder. - To do łóżka~? - upewnił się, widząc, że Shizuo czegoś
szuka.
- Dobra, czyli zostawimy to nowemu koniowi. - zgodził się.
Sam obwiązał sobie również ręcznik wokół bioder i nie do końca
zadowolony z tego rozwiązania ruszył do sypialni. - Jutro te zakupy
zajmą nam cały dzień... - napomknął, uśmiechając się na samą
perspektywę tej pracy.
- Mhm~... To długa wyprawa... A co ty się tak cieszysz~? Nie
mów mi że uwielbiasz chodzić po sklepach~? - Spojrzał na blondyna z
niedowierzaniem. Jakoś mu nie pasował na taki typ człowieka.
- Pewnie na miejscu jak przyjdzie do wybierania będę się
denerwował, ale póki co cieszę się po prostu na coś do roboty. -
parsknął. Podszedł do swojego tobołka i wyjął z niego świeżą bieliznę.
Dziś najwidoczniej będzie spał tylko w niej...
- A chwilę temu byłeś zmęczony~... - westchnął. - Ojej, to
może jednak lepiej zostańmy jutro w domu, w końcu jesteś tak wykończony
chorobą... Pojedziemy później. - grał, dostrzegłszy w tym sposób na zdenerwowanie
Shizuo.
- Nie. - warknął szybko się odwracając. - Już wyzdrowiałem,
nie będę więcej leżał... Idziemy i koniec. - stwierdził stanowczo.
- Hahaha~... Dobrze, pojedziemy, nie gorączkuj się tak~! -
Uśmiechnął się, wchodząc do łóżka. Zdjął ręcznik i odłożył go na krzesło
nieopodal. - No to chodź Shizuś, pora spać~!
- Droczyłeś się. - stwierdził oczywistość, po czym z
westchnieniem pokręcił głową. Przestał dopiero widząc Izayę kładącego się
nago do łóżka. - Nic na siebie nie zakładasz? - spytał spokojnie,
choć tak naprawdę wewnątrz czuł się zmieszany.
- A chcesz żebym coś założył~? W końcu i tak widziałeś mnie
nago~... - mruknął, nie przejmując się tym. Ułożył się wygodniej na poduszce. - No
chodź Shizu-chan~!
- Mhm... - mruknął, starając się nie przyglądać za bardzo.
Położył się obok i nakrył dobrze ich obu. Już raz dziś to zrobili, więc
łatwiej mu się było kontrolować. Przyłożył głowę do poduszki i
przymknął oczy. - Dobranoc. - mruknął sennie.
- Dobranoc. - Izaya położył głowę na ramieniu blondyna.
Zrozumiał po wzroku, że Shizuo nadal niepewnie się czuje, nie chciał go więc
dodatkowo stresować ocierając się o niego przypadkiem w nocy.
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńTak! Hura! Na cześć Innego! Wszyscy razem!
UsuńHip Hip! Hura!
Hip Hip! Hura!
Hip Hip! Hura! Hura! Hura!
No jak ja się cieszę! Inną kwestią jest fakt, że tak dawno Innego nie było, że musiałam czytać 14 rozdział bo nie pamiętałam na czym to stanęło....., ale wybaczam. No takiego Shizuo mogę czytać! Oby i w "Komarze" szybko wrócił na dobrą stronę mocy xD
"Jakie "zabawimy"...? Co masz przez to na myśli...?" jak to co? to chyba oczywiste? Pobawimy się w berka! Gryźnianego :3
- Shizuo co jest? - Izaya przerwał dopiero gdy poczuł, że jego partnerowi brakuje powietrza. Usłyszał głośna łapanie powietrza..."- oj Shizzy kondycja już nie ta? Oj biedactwo..... ale szczerze? pamiętacie stare bajki diney-owskie? A pamiętacie jak Guffy po długim biegu łapał świszczący oddech i charczał jak stary parowóz? Taaaaa to chyba już wiecie kogo sobie wyobraziłam w roli Guffyego xD acg te bajki ja z nich chyba nigdy nie wyrosnę :)
Izaya, powiem krótko chłopie. Szacun. Chyba bym nie była w stanie tyle (robić czegokolwiek, bo na fortepianie to grać na pewno nie umiem xD) jakby mnie ktoś tak obmacywał. Ale i tak dobrze, że byłeś w stanie się upewnić, że Cię nie zostawi w takiej sytuacji.
"- Hahaha~... Dobrze, pojedziemy, nie gorączkuj się tak~! - Uśmiechnął się, wchodząc do łóżka. Zdjął ręcznik i odłożył go na krzesło nieopodal. - No to chodź Shizuś, pora spać~!
- Droczyłeś się. - stwierdził oczywistość, po czym z westchnieniem pokręcił głową."- Shizzy Ty geniuszu. Sherlock to przy Twojej spostrzegawczości mięczak jest. No mówię Ci ja. A wiem co mówię bo przestudiowałam gościa od A do Z (szybkie kształcenie na cda xD oj Robercik Ty się w każdą role potrafisz wpasować :* Moje Ty Słoneczko ahhhhhhhh).
Wracając do samozaparcia Izayi to powiem tak. Nareszcie sexy! Nie dość, że Inny to jeszcze w takim wydaniu! No normalnie, żyć nie umierać! Szczerzę jednak powiem, że gdyby w tym rozdzialiku nie doszło do czegoś więcej niż buziaków to miałam w planie zrobić awanturę na pół internetów, że jak Innego kocham tak zaczyna się to ciągnąć jak opera mydlana ewentualnie gorzej czyli serial brazylijski xD całe szczęście, jednak nie musiałam się unosić :) Moje chwile fantazje z fortepianem zostały na chwilę obecną zaspokojone. A ich obecność zapewne wynika z braku owego instrumenty muzycznego :).
Krótko zwięźle i na temat....
Zajebiście mi się podobało i chcę więcej.
Pozdrawiam i weny życzę
Wasza Haru-chan :*
*szaleńczo chwyta się telefonu* Zaklepuje miejsce <3
OdpowiedzUsuńCześć c:
OdpowiedzUsuńWiem, że rzadko komentuję, jednak zapewniam że wszystko czytam!
Postanowiłam w końcu pokazać że nie umarłam c:
Więc tak... rozdział jak zwykle wyszedł Wam świetnie, w rozdziale pojawiło się trochę seksów i... mi się wydaję czy faktycznie wraz z ilością wypitej krwi rośnie w Izayi też potrzeba kontaktu seksualnego z Shizusiem, hmm? No ale to moje domysły c:
Wciąż jestem niezmiernie ciekawa co będzie w dalszej części opowiadania i czekam na dalsze rozdziały c:
Mam nadzieję, że dalej będą tak wciągające c:
No i no i... och, właśnie, fortepian! Jak Izayi się udało - nie wiem, chyba chęć nagrody górowała i nie dał się dzięki temu sprowokować c: Dzielny wampirek xD A Shizuś taki słodki, nie chciał by ich relacja się zakończyła, dlatego budował mur ;-; Ale jednak im się udało i teraz będzie tylko ciekawiej c:
Ohm, i Izaya taki słodki, kiedy wykręca się od picia krwi a jednak widać że tego chce c: Niewyżyty i nienażarty kolokwialnie mówiąc ten nasz wampirek :)
Ale w skrócie: Bardzo mi się podobało i liczę na więcej :)
Życzę weny i rozpocznijcie dobrze wakacje :)
Pozdrawiam~
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo nie wierze! Doczekałam się wreszcie! Może to nie było do końca to o czym myślałam ale taki numerek też sie liczy! (taak bo napewno ktoś cie zrozumie chyba wiecie o co chodzi? XD)
OdpowiedzUsuńNo nie wierze! Doczekałam się wreszcie! Może to nie było do końca to o czym myślałam ale taki numerek też sie liczy! (taak bo napewno ktoś cie zrozumie chyba wiecie o co chodzi? XD)
OdpowiedzUsuńO szatanie! ;^;
OdpowiedzUsuńTyle wyczekiwane seksy, jeśli tak to można nazwać, stały się prawdą, a nie.. fantazją! ;_; Nie to żebym miała zboczenia, tu chodzi o fantazje Izayi.. ta jasne xD Sama sobie nie uwierzyłam. Hmm, że to nie były jeszcze seksy, to nazwijmy to "numerkiem".
Warto było czekać na ten moment, mi się ogólnie bardzo podobało i ten.. JA CHCĘ WIĘCEJ! ;^; Wiem, że do następnego razu to sobie jeszcze zapewne wszyscy długo poczekamy, ale będzie warto. Dodam, że jest to najlepszy rozdział i dużo się w nim działo, co niezmiernie przypadło mi do gustu.
Z niecierpliwością, oczekuję na kolejne rozdziały.
Mamy postęp. Shizuo a ty przestań już się tak nad tym rozwodzic i bądź po prostu z znasz ukochaną pijawka.
OdpowiedzUsuńWkurzasz mnie normalnie nasza bestyjka w jednej chwili...
Izaya nie poddawaj się!
Jesteś tak blisko
Mamy postęp. Shizuo a ty przestań już się tak nad tym rozwodzic i bądź po prostu z znasz ukochaną pijawka.
OdpowiedzUsuńWkurzasz mnie normalnie nasza bestyjka w jednej chwili...
Izaya nie poddawaj się!
Jesteś tak blisko