Ohayo wszystkim~!
Dziś zgodnie z obietnicą pojawia się "Urlop"~! Jednak wprowadzone zostały pewne istotne zmiany odnośnie... jak to nazwać~? Zakwalifikowania tego opowiadania w spisie treści. Nie będzie to już "Dzień z życia" (Nie miałoby to sensu, bo to kilka dni, nie~? Co to za urlop mający jeden dzień~?) a będzie oddzielne opowiadanie~! W tym samym tonie, ale po prostu dzielimy to na części i zakładam, że dzięki temu będzie wam dużo łatwiej czytać oraz sprawdzać, na czym skończyliście. :3 Nie męczy tak oczu~...
Teraz kolejna bardzo, bardzo ważna rzecz! Cały drugi dzień został zbetowany przez Reivi-chan, której, przyznaję się, jak zauważyłam na mail'u nie podziękowałam jeszcze i jest mi okropnie, okropnie głupio się odezwać. Dlatego chciałam podziękować tu i... Bardzo przepraszam. Q.Q Strasznie mi głupio... Straszniej niż strasznie, dlatego piszę tu, a nie tam.
Przy okazji zbetowane zostało już dawno, wiec cała wina za nie podzielenie tekstu na rozdziały i nie dodanie spada na mnie, tu przepraszam czytelników... Ale wiecie co~? Teraz się cieszę, że nie dodałyśmy tego wcześniej. X'3 Przynajmniej jedno z trzech wybranych w ankiecie opowiadań nie jest moje. X''3 Szczeniak już zrozumiał przekaz, weźmie się do pisania jak wypadnie mu weekend wolny~... Musieliście się na to naczekać. X'33 Gome.
Ojej, jaki długi wstęp! No nic, to już pozostaje mi oddać głos Kiasarin-san~...
Enjoy~!
No fajnie tylko ja już nie mam co powiedzieć xDDD
Zaraz lecę oddzielić Urlop od normalnego dnia z życia, ogarnąć do tego jakiś obrazek i nie wiem... robić lekcje XD
Wiecie jak się cieszę, że W KOŃCU dodajemy Urlop~? Tylko z tego co się dowiedziałam od szczeniaka to on nie będzie miał 3 części w sumie ^^"" a przynajmniej 5 XD oczywiście będzie dodawany razem z Wkurzającym Komarem i innymi rzeczami które się napiszą X3
Enjoy~!
I pamiętajcie o kliknięciu banerka po prawej i nakarmieniu psiaków :3
Link do części pierwszej URLOPU
Izaya przez sen czuł, że jest macany, czasami w bardzo dziwnych
miejscach. Ale póki nie robiło się to natrętne, nie przeszkadzało mu, a
jeśli już się takie stawało, odganiał rękę blondyna niczym muchę, wtulał
się w powierzchnię pod sobą i starał się spać dalej.
Shizuo
spał mocnym, odprężającym snem. Albo w sumie, to nie do końca
odprężającym... Właściwie, nie potrafił określić, jaki to był sen. Nie
wiedział też, że po części przekłada się na jawę, obłapianiem
prawdziwego Izayi. Nie było różnicy miedzy Izayą ze snu, a tym na
jawie...
Jedno było pewne - rano z pewnością będzie się cieszył, że nie zdjął spodni...
Gdy ręce blondyna dobrały się do najwrażliwszej części ciała Izayi i
dodatkowo nie chciały przestać, Izaya zmuszony był jakoś zareagować.
- Shizuś zboczeńcu, daj mi jeszcze pospać~! - jęknął, nawet nie otwierając oczu.
-
Khmm... - wymruczał niewyraźnie przez sen. Na chwilę zrobił
niezadowoloną minę, ale zaraz kontynuował. Tyle, że we śnie. W
rzeczywistości już go nie tykał. Przynajmniej na razie.
Izaya zadowolony z reakcji blondyna, ułożył się wygodniej i znów zasnął.
Shizuo przewrócił się na bok i otworzył usta, oddychając nieco
szybciej. To była już jedna z ostatnich reakcji na jego sen... Jedna z
ostatnich, bo ostatnią było, jakżeby inaczej, zabrudzenie spodni, w
których spał. Chwilę potem otworzył oczy i rozejrzał się dookoła,
oszołomiony.
Sen...? To był tylko sen...?
Izaya
czując, że źródło ciepła się przesunęło, również zmienił pozycję. Chwilę
później znalazł ciało blondyna i wtulił się w nie. W pierwszej chwili
wcale nie przejął się tym, co poczuł. Dopiero po chwili do tego
otumanionego przez sen umysłu przedarła się świadomość, że Shizu-chan...
- Znów miałeś mokry sen ze mną~! - wykrzyknął ze złośliwym uśmiechem, i wyszczerzył się do blondyna.
-
Ee... Hę? - mruknął, nie do końca jeszcze kontaktując. Zaraz jednak
faktycznie poczuł, że coś mu mokro. - Skąd, wydawało ci się. - mruknął,
odrobinę zezłoszczony i odsunął się od niego, zaraz schodząc z łóżka. -
Przykryj się i śpij. - rzucił, kierując się do łazienki. Cholera, teraz
to musiał się umyć. I oby Izaya o tym zapomniał...
- Hahaha, wiedziałem, wiedziałem~! - cieszył się. Z chichotem wpakował się ponownie pod kołdrę i zasnął.
-
Głupi kleszcz... - wywarczał, odkręcając wodę w wannie i ściągając
spodnie razem z bokserkami. No jasne... Za mało dostał naprawdę, więc
zdarzyło mu się we śnie, jasne. No, ale dlaczego Izaya musiał to
zauważyć?!
Warknął, zdenerwowany i poszedł wyciągnąć
wszelkiego rodzaju kosmetyki ze swojej walizki. Izaya spał. I dobrze.
Potem wmówi mu, że to był sen.
Wrócił do łazienki, umył zęby,
zrobił sobie dłuuugą kąpiel, wyprał pobrudzone ciuchy i założył nowe
bokserki. To wszystko zajęło mu ładne półtora godziny, więc w końcowym
efekcie wziął sobie też szlafrok i poszedł do innego pokoju. I tak czuł
się już dość wypoczęty. Włączył telewizor i poszukał sobie jakiegoś
filmu akcji. Tak sobie poczeka, aż Izaya wstanie. Najwyżej będzie co
jakąś godzinę wracał do ich pokoju.
- Shizu-chan... Mmm...
Shizu... - mruczał Izaya przez sen. Brakowało mu tego ciepła które do
teraz czuł, przy którym przespał prawie całą noc, a bez którego nie mógł
normalnie spać. Cały czas się wiercił i przekręcał szukając sobie
miejsca.
Po skończeniu jednego filmu, Shizuo zajrzał do ich
pokoju. Izaya dalej spał... Ale nie wyglądał, jakby było mu wygodnie.
Wrócił więc do telewizora, wyłączył go i z cichym westchnięciem położył
się obok Izayi. Pewnie jak już tak leży, to zaraz zaśnie. Naładuje
energię na zapas.
Jak pomyślał, tak też po chwili się stało.
Zwyczajnie zasnął, czując przy sobie ciepłe ciałko Izayi. Obudził się po
kolejnych dwóch godzinach. Było już od dawna jasno. Musiało być około
dwunastej. Tak strasznie późno...
A Izaya dalej spał. Od
kiedy ciepło powróciło już ani razu się nie przesunął, ani nie obudził.
Było mu po prostu dobrze. Jedyne co, to coraz bardziej wtulał się w
blondyna.
- Kleszczu... Śpisz? - mruknął, a nie widząc reakcji,
odetchnął głębiej i spróbował delikatnie oderwać od siebie jego ręce.
Może przynajmniej wstanie coś zjeść...
Izaya mruknął coś
niewyraźnie przez sen, gdy blondyn próbował go odepchnąć i wczepił się w
ciepłe ciało ze zdwojoną siłą. Nie odda go, nie teraz. On chciał
jeszcze pospać.
- Ej no... Głodny jestem... - mruknął,
niezadowolony. Jak na zawołanie jego brzuch zaburczał. Żeby mógł chociaż
sięgnąć po ciastka... Ale nie. - A co ty na to, jak cię podniosę i
zaniosę na śniada... Czekaj, przecież śniadanie można zamówić... -
pacnął się dłonią w czoło i wyciągnął się po słuchawkę telefonu
hotelowego, który stał niedaleko. Zamówił tacę pod ich pokój, mleko,
górę tostów i kilka innych przekąsek, tak żeby Izaya też mógł coś sobie
wybrać. Czy miał zamiar wszystko to zjeść? Oczywiście. Czemu by nie?
Podziękował i kazał zostawić pod drzwiami. Odłożył słuchawkę z pełnym
zadowoleniem. Nawet nie musiał sobie gotować...
- Jakie śniadanie, przecież jest jeszcze noc~!- jęknął Izaya, powoli się budząc.
- Jest południe, Izaya. - mruknął, czując kolejne burknięcie brzucha. Okropność... - Po dwunastej.
-
Co? - Izaya podniósł się do siadu, przecierając zaspane oczy. -
Dwunasta? - powtórzył, zabawnie przekręcając głowę. Miał nadzieję, że
blondyn zrozumiał, iż to było pytanie.
- No, dwunasta. To właśnie powiedziałem. - mruknął i się przeciągnął. - A co? - popatrzył na niego, nie podnosząc się nawet.
-
To ile ja spałem...? - zastanowił się. - A 10 godzin to nie tak dużo~! -
uśmiechnął się. - Ne, Shizu-chan, to dzisiaj ty mnie porywasz, co~?
-
No, nie tak dużo... - mruknął, przecierając oczy. - Porywam cię zaraz
po śniadaniu, więc bądź na to gotów, jasne? Nie będzie mnie obchodziło,
czy jesteś już ubrany, wykąpany, czy co tam jeszcze. - ostrzegł.
-
Cooo~. - jęknął. Jednak zaraz wyszczerzył się wrednie i dźgnął blondyna
w ramię. - No jasne, że nie będzie ci przeszkadzać, że jestem nagi. W
końcu już nawet twój sen cię wydał~! Ale no wiesz, Shizu-chan. Takie sny
w tym wieku. - zacmokał z udawaną dezaprobatą. - Zwłaszcza, że byłem
obok~! - westchnął teatralnie, zeskakując z łóżka i idąc do łazienki.
-
O jakim śnie mówisz? - warknął dość zezłoszczony. Jasne, nic mu się nie
śniło... Czy on naprawdę musiał o tym pamiętać?! - Nic takiego mi się
dziś nie śniło, jasne? - warknął i wstał, słysząc pojedyncze puknięcie w
drzwi. Poszedł otworzyć. Pokojówka najwidoczniej była troszkę zbyt
ciekawska, albo po prostu ją zamurowało, bo popatrzyła na niego
zdziwiona, dalej stojąc przed drzwiami. A no tak, był w samej bieliźnie.
Tu niedaleko była plaża, człowieka w bieliźnie nie widziała? Mniejsza z
tym, przyniosła mu jedzenie. - Dziękuję. - mruknął w miarę uprzejmie i
wciągnął wózek do środka.
Izaya ziewnął raz jeszcze i rozciągnął zesztywniałe mięśnie, idąc do łazienki.
-
Wmawiaj sobie wmawiaj. Ja tam wiem swoje~! Nigdy nie mieszam snów z
prawdą. Co byłby ze mnie wtedy za informator~? - pokręcił głową z
politowaniem i zniknął za drzwiami.
Shizuo prychnął tylko i obejrzał się na zamykające się drzwi. Niech on lepiej o tym zapomni, bo sam prosi się o problemy.
Lekko zawstydzona pokojówka skłoniła się delikatnie i poszła do windy.
Shizuo zamknął drzwi i usiadł na łóżku, biorąc się za tosty i mleko,
zapychając nimi usta. Pochłaniał jeden tost po drugim. Był niesamowicie
głodny, a one niesamowicie smaczne.
Izaya wyszedł z łazienki po 20 minutach, nucąc jakąś skoczną melodyjkę.
-
Żarłoku, zostawiłeś coś dla mnie~? - zaśmiał się, widząc
pochłaniającego jedzenie Shizuo. - Zupełnie jak tamte ciastka. -
pokręcił głową z politowaniem. - Nie masz umiaru Shizuś.
- Jestem
głodny, a nie, że nie mam umiaru. - Wskazał na stolik. - Wybieraj co
chcesz. - sam już skończył z tostami, teraz jadł drugą kulkę ryżową.
Chyba mu wystarczyło... - A co do ciastek, to nawet jak je zjem zrobię
sobie nowe, więc nie muszę narze... - zaciął się. Przepis był w
spodniach... A on je zapierał... - Tylko nie to! - wydarł się,
odkładając kulkę byle jak i biegnąc do łazienki. Kieszeń... Kieszeń...
Kartka... Jest! Troszkę wilgotna i w niektórych miejscach podmokła, ale
jest... Ten składnik pamiętał, bo wczoraj to czytał, o tym też... A to
powinno się pokazać, jak wysuszy.
Odetchnął z ulgą i zaczął się rozglądać, czy nie ma tu przypadkiem jakiejś suszarki.
-
Hahaha, tylko ktoś taki jak ty zapiera cenne papierowe rzeczy,
wcześniej ich nie laminując~!- chichotał. Popatrzył na stolik. No cóż,
co nieco wyglądało naprawdę przepysznie~! Nałożył sobie trochę na talerz
i usiadł na łóżku, powoli jedząc śniadanie.
- Cicho bądź, to
twoja wina. - burknął, w ostateczności nie znajdując żadnej suszarki,
więc odłożył papier na stolik, żeby wysechł w miarę wyprostowany, po
czym położył na nim złożoną koszulę. Tak było lepiej... W miarę
zadowolony, poszedł się ubrać.
- Hę?! - krzyknął Izaya. - No
jasne, oczywiście! Przecież to, że wsadziłeś kartkę do kieszeni i potem
wrzuciłeś spodnie do prania na pewno jest moją winą~! - ironizował. - A
właśnie, Shizu-chan. Jesteś pewien, że nie zniszczysz kartki, kładąc na
niej koszulę~? W końcu jest mokra i może się łatwo porwać. Albo litery
mogą się odbić na koszuli. Ne, Shizu-chan, czemu ty sobie nigdy nie
zrobiłeś tatuażu~? Wyglądałbyś fajnie~!
- Twoja wina, że musiałem
prać te spodnie. - mruknął prawie niedosłyszalnie. - A co do kartki to
nie, nie porwie się, a koszula... Na tej mi nie zależy. - wzruszył
ramionami. - Serio, tylko ty potrafisz przejść do takich tematów... -
westchnął ciężko. - Wyobrażasz sobie mnie za trzydzieści lat, nadal z
tatuażem, tylko że starym i wyblakłym? Zresztą, mnie to nie kręci. Nie
widzę w tym nic fajnego. - podszedł i zabrał swoją niedokończoną
onigiri. Popił resztką mleka. Teraz jeszcze pieniądze i może go porwać
na resztę dnia.
- Za to tylko ty potrafisz popić onigiri mlekiem. -
westchnął. - A z tatuażem wyglądałbyś fajnie... Hej, Shizu-chan, to
może taki zmywalny?
- Łączenie smaków nie jest takie złe, jak
myślisz. - parsknął wiedząc, że go nie przekona. - Zmywalny? Taa, może
kiedyś. Tu chyba nie ma go kto zrobić... - mruknął, starając się nawet
nie myśleć o całym zespole charakteryzatorów i charakteryzatorek, oraz
pominąć, że on sam raz uczył się takie robić. Jaka była szansa, że Izaya
o tym nie pomyśli? Chyba marna. - W każdym razie szykuj się, bo zaraz
wychodzimy. - spróbował zmienić temat.
- Buuu, naprawdę nie chcesz
Shizu-chan~? - nadął policzki. Wiedział, że tu było mnóstwo osób, które
umiałyby to zrobić. No ale nic. Nie będzie go przekonywał. - Jestem
gotowy~!- uśmiechnął się. - Tylko... Może weź drugie śniadanie jeśli
zabierasz mnie gdzieś dalej~!
- Hmm, racja.- zerknął na jego
nadęte policzki. - A niby gdzie i jaki tatuaż powinien sobie zrobić
według ciebie? - uniósł brwi. No, był ciekawy jego propozycji.
-
Smoka~! - Izayi zalśniły się oczy. Świetnie by wyglądał jakby narysować
takiego wielkiego oplatającego jego ramię albo może gdzieś na piersi?
Mimo wszystko opanował się i uśmiechnął wrednie. - Wiesz, zawsze możesz
sobie zrobić serduszko i napisać w środku Izaya!
- Ta, któregoś
dnia zrobię sobie ogromny tatuaż na plecach tylko po to, żeby zobaczyć,
jak to wygląda. Ale nie dziś, bo dziś nie mamy czasu, poza tym będziemy
pływać, a skoro to ma być zmywalne... To wiesz. - pogrzebał w swojej
walizce. Nie miał żadnych pudełek, ani nic... - Zszedłbyś do recepcji po
jakieś pudełka na bentou? Inaczej nie mamy jak czegokolwiek zabrać. -
schował do kieszeni telefon i portfel. Plecaka taż nie miał. Do bani.
-
No to nie bierz drugiego śniadania.- westchnął. Wiedział, że jeśli
zejdzie do recepcji, zaraz usłyszy, że ma się nie oddalać, bo wieczorem
znów będą chcieli zaciągnąć go na to zebranie.
- Hmm? No ale...
Dobra, już wiem. - wziął chustę, którą wczoraj dostał od staruszki z
lasu i do ciastek dołożył kilka dango i owoców, które zamówił na
śniadanie. Izayi wręczył dużą butlę z wodą. - Teraz jesteśmy gotowi. -
oznajmił i szerokim gestem otworzył drzwi.
- Świetnie~! A
zdradzisz mi gdzie mnie porywasz~? - zachichotał. - W sumie jako, że to
porwanie, powinieneś mi zawiązać oczy i mnie nieść, ale daruję ci to.
-
Zawiązałbym ci oczy, ale wtedy musiałbym cię nieść, czyli w sumie
musiałbyś trzymać też jedzenie. - zastanowił się i wrócił na chwilę po
coś jeszcze, co schował w kieszeni. - Nieważne, idziemy. A gdzie, to się
okaże. - uśmiechnął się pewnie, zakluczając drzwi.
- Po co
wracałeś~? Nie mów, że po opaskę na oczy, ne Shizu-chan, ja chcę cię
widzieć jak będziemy to robić~! - zaczął protestować, jakoś nic sobie
nie robiąc z tego, że na korytarzu były pokojówki. W tym ta, która
przynosiła im śniadanie w południe.
- Nie protestuj, tylko wołaj
windę. - fuknął, patrząc na niego karcąco. Ile jeszcze osób ma się
dowiedzieć o tym, co on, brat Kasuki i Izaya robią, jak są sami?
-
Oj, no już już. Nie denerwuj się tak~! Przecież to tylko żarty~! Nigdy
się o to nie wściekałeś. - wcisnął odpowiedni przycisk. - Więc co się
stało~? Przecież każdy kto ma oczy zauważy, że jesteśmy tylko
znajomymi... No może przyjaciółmi, którzy spędzają sobie razem czas,
więc co w tym dziwnego~? - wzruszył ramionami. Wszedł do windy, gdy ta
otworzyła drzwi i czekał na Shizusia.
- Te twoje żarty mogą zostać
źle odebrane. - burknął, wchodząc za nim do windy. - Co się już
niejednokrotnie zdarzało, więc chociaż tu byś się mógł powstrzymać. -
dodał, zgrywając obrażonego, ale gdy tylko drzwi się zamknęły i winda
ruszyła, odetchnął głęboko i uśmiechnął się kącikami ust. Ulżyło mu...
Chociaż trochę... Ci biznesmeni z wczoraj, w takiej sytuacji,
wystarczyli mu do (nie)szczęścia. - I tak, to jest kawałek materiału,
który od biedy można uznać za opaskę. Ale nie po to mi to teraz. -
dodał.
- Oj, no nie przesadzaj i nie fochaj się tak~! - westchnął
jeszcze nim winda się zamknęła. - Widzę, że jednak coś cię cieszy
Shizu-chan! Czyżby to były znów jakieś zboczone fantazje z moim
udziałem? - zażartował sobie.
- Nie... Po prostu cieszę się, że
nie wszyscy o nas wiedzą. I niewielu ludzi mogłoby zrobić problem Kasuce
w związku z nami. A nawet jeśli... Nie mają dowodów. - uśmiechnął się
do siebie. Już prawie dojechali na dół. - Teraz tak: Idziemy drogą przez
łąkę, podobnie jak wczoraj, ale nie skręcamy. Jasne? I nikt cię nie
porywa poza mną. - oznajmił. Niech tylko ktoś spróbuje...
- A czy
ja mam na to jakikolwiek wpływ~? - zachichotał i obrócił się wokół
własnej osi, tym samym wychodząc z windy, która otworzyła się sekundę
wcześniej. Stanął przodem do Shizuo. - Myślisz, że planowałem porwanie?
No cóż, to by nie było takie dziwne, gdyby nie porwali mnie prawda~?
-
Oznajmiam tylko, że nie dam cię porwać. - wzruszył ramionami i wyszedł
normalnie, ruszając od razu do drzwi wyjściowych. - Czy oni to
planowali, czy ty musiałeś się tam pojawić, nieważne. Dziś to się nie
powtórzy.
- Więc Shizu-chan będzie robił za mojego ochroniarza tak~? - upewnił się. - Szkoda... Nawet w czasie urlopu musisz pracować~.
-
Pffhahaha! - parsknął śmiechem, przez co niestety zwrócił na nich
uwagę. - Tak jak ty, jakbyś nie zauważył. - dodał, po czym szepnął: -
Tyle, że tym razem ochraniam tak jakby swoją własność, więc to się nie
liczy. - otworzył drzwi i wyszedł, po czym przytrzymał je tak, żeby
brunet też mógł wyjść.
- Fajnie~! - podsumował. Jakoś w duchu
cieszył się, że jest własnością Shizuo. Przechodząc przez drzwi,
podskoczył i zabrał Shizuo okulary. Założył je sobie na nos i powędrował
sobie dalej. W końcu wiedział gdzie, a Shizuo zaraz go dogoni, aby
odzyskać okulary.
- Ej, wracaj, kleszczu! - przymrużył oczy. Bez
tych okularów nie mógł jakoś normalnie funkcjonować. Przyzwyczaił się do
przyciemnionej wizji. Dogonił go po chwili i zabrał mu okulary,
zakładając je sobie na nos. Bez słowa wyprzedził go o jakieś dwa kroki,
prowadząc.
- No wiesz... - fuknął. - Skoro jestem twoją własnością
to powinieneś o mnie dbać, a chcesz mnie oślepić słońcem~!- zaczął się
awanturować. Jasne, że dla żartu, bo nie uśmiechało mu się chodzenie w
ciszy.
- To ty mnie oślepiłeś. - prychnął z rozbawieniem i
wyciągnął papierosa. Tak, tym razem miał zapalniczkę... - Ty jesteś
przyzwyczajony do słońca, ja nie... - mruknął i zaciągnął się. Pierwszy
papieros z rana... - To jakiś kawałek stąd, ale po drodze jest kilka
sklepików, a nawet jakaś świątynia. W sumie to może będą tam mieli
jakieś plecaki, albo chociaż reklamówki... Przydałoby się. - zamyślił
się.
- A co ty potwór mieszkający w jaskini, że słońca nie
lubisz~? Ach wybacz, wybacz zapomniałem~! - zachichotał. - Ne, potworku,
a na co ci plecak~?
- Jesteś złośliwym kleszczem, wiesz? -
podsumował, przewracając oczami. - A z plecakiem byłoby wygodniej nieść
jedzenie i wodę, nie sądzisz?
- Przecież ty ją niesiesz~! -
zachichotał. Mu tam plecak nie robił różnicy. - A i jestem kleszczem,
prawda, za to twoim i się od ciebie nie odczepię, więc przyzwyczaj się
Shizuś w końcu do tego~!
- Może i mam dość siły, ale i tak jest
niewygodnie. Zwłaszcza odkąd wcisnąłeś mi tę butelkę. - mruknął. Szli
przez tę łąkę... Teraz jeszcze kawałek do drogi... - A do kleszcza mogę
się przyzwyczaić, dopóki nie jest nazbyt złośliwy. - uśmiechnął się.
Miał nadzieję, że Izaya rozumie, że to żart.
- O, więc jednak
zauważyłeś~! - Izaya uśmiechnął się, słysząc o butelce. Tak podłożył mu
ją, przecież nie będzie nosił czegoś takiego, nie po to ma chłopaka
siłacza. - Myślałem, że dwa litry nie zrobią ci różnicy~! - zachichotał.
- Dobrze, dobrze, ale wiesz, nie jestem złośliwy, staram się ciebie
tylko rozśmieszyć!
- Robią, gdy trzeba zmienić uchwyt. Chociaż w
pierwszym odruchu nie zauważyłem. - przyznał się szczerze. - A po co
chcesz mnie rozśmieszać? - zdziwił się. - Nie mam przecież złego humoru.
-
Może i nie, ale lubię kiedy się uśmiechasz! - uśmiechnął się do
blondyna, zakładajac ręce za głowę. - No, ale to pewnie było głupie
wyznanie, więc zapominamy o tym, okej? Może lepiej powiedz czy jutro też
mnie gdzieś porwiesz.
- Nie głupie, miłe. - mruknął i przyciągnął
go do siebie, całując lekko, całkiem spontanicznie. - Jutro też.
Gdybyśmy nie zostawili tam walizek, pewnie znalazłby się jakiś hotel,
albo opuszczona chatka... - mruknął, idąc dalej.
- Co ty masz do chatek na odludziu~? - westchnął, kręcąc głową. - Naprawdę je tak lubisz~?
-
Lubię... Bo są z dala od ludzi i zazwyczaj wyglądają na stare oraz
tajemnicze. - wzruszył ramionami. - Po prostu mają swój urok.
-
Zapamiętam... - mruknął. W sumie mógłby im zaplanować jakieś wakacje na
odludziu... Tylko nie za długie, bo on by zwariował bez dostępu do
kogokolwiek kogo można poobserwować. A Shizuo miałby pewnie dość tego
wiecznego gapienia się na jego osobę.
- Zapamiętasz? - spytał,
zaciekawiony. - Planujesz coś? - zaśmiał się. W sumie byłoby ciekawie,
chociaż po pewnym czasie im obu by się znudziło.
- Może~! -
uśmiechnął się. - Ale raczej jeszcze nie teraz. - westchnął ciężko. Po
powrocie do domu czeka go góra papierów i pewnie jeszcze tabun
rozeźlonych klientów... A, no i Namie. Ta kobieta będzie najgorsza.
-
Zapamiętam. - powtórzył po nim. Dotarli już do drogi. Zaraz miał być
sklepik, za nim świątynia... - Czeka nas trochę drogi. Jesteś zmęczony?
- Nie, ale jeśli mnie poniesiesz to padam z nóg~!
-
Hahaha, no jasne, chciałbyś! - zawołał wesoło. - Ok, ale musiałbyś
trzymać jedzenie i picie, bo ciebie i prowiantu naraz nie dam rady
nieść.
- No~... - zastanowił się, przekrzywiając głowę. - Dobra~! -
wyszczerzył się i podniósł w górę ręce. - Hej, Shizu-chan, podnieś
mnie~!
- To trzymaj. - zatrzymał się i podał mu prowiant. Gdy
Izaya zabrał je z jego rąk, podniósł go i zaczął nieść jak pannę młodą. -
Tak ci wygodnie? - parsknął.
- Tak~, bardzo!- zachichotał, kładąc sobie zawiniątko na brzuchu. - No i w gruncie rzeczy niesiesz wszystko~! - zachichotał.
-
Ale i tak jest wygodniej. - uśmiechnął się. Ludzie siedzieli w swoich
domkach, porozmieszczanych gdzieniegdzie po drodze i nawet nie zwracali
na nich zbytniej uwagi. Shizuo to pasowało. Mógłby tu mieszkać...
- Ne, Shizu-chan, wiem, że podoba ci się to miejsce, ale... Nie przeprowadzisz się z Tokio prawda~?
-
Hmm... Przypuszczam, że mnie nie stać. - mruknął, nieco zażenowany.
Szkoda... - Poza tym kto wie, czy nie byłoby tak odrobinę nudno... Tu
chyba nie mają kina ani nic takiego.
- Gdyby to było coś innego,
to bym kupił, ale... Nie chcę mieć chłopaka po drugiej stronie Japonii. -
westchnął, zaczynając bawić się supełkiem na chuście. - Ne, Shizu-chan,
nie lubię nudy, ale myślałem, że ty wolisz spokój~, więc jak to jest~?-
przeniósł na niego zaciekawiony wzrok.
- Spokojnie... Ktoś musi
chronić Ikebukuro przed tobą. - parsknął. - A więc... To jest tak, że ja
lubię spokój, ale kiedy wiem, że w znajomym miejscu wszystko jest w
porządku. W Ikebukuro zapuściłem korzenie i tam pewnie zostanę. -
westchnął.
- Dobrze, że tam zostajesz~! - uśmiechnął się. - Zawsze miło do ciebie wpaść, jak ktoś mnie goni~!
Heiwajima pokręcił głową z rozbawieniem. Do tej pory to on go gonił, a nie Izaya do niego wpadał, jak ktoś go gonił...
- Nie mógłbyś załatwić ich na miejscu? A co, jak kiedyś ktoś mnie akurat odwiedzi?
-
A kto miałby cię odwiedzić, Shizu-chan~? Albo Shinra, albo Kasuka.
Prawdopodobieństwo, że ktoś się dowie, że jesteśmy razem jest bliskie
zeru~!- uśmiechnął się. - Poza tym nie ma lepszej kryjówki niż twoje
mieszkanie. - nadął zabawnie policzki. - Nie ważne kto nie goni, nigdy
mnie tutaj nie szukają, bo po co~! - wzruszył ramionami. - Dla niech
jesteśmy przecież wrogami!
- Też racja. Chociaż to wykorzystywanie
mnie. - zauważył półżartem. - A jakbym kogoś teoretycznie poznał i
zaprosił do siebie? I nie byłby to Kasuka ani Shinra? - to była dość
nieprawdopodobna możliwość, ale zawsze. Był ciekaw, co Izaya na to.
-
Gdybyś kogoś poznał i zaprosił do domu to tylko oszczędziłbym sobie
kłopotu wpadając do ciebie i niszcząc twój hipotetyczny związek~! Wiesz,
że cię nie oddam, o nie~!
- Nikt nic nie mówił o związku. -
mruknął niechętnie. - Dajmy na to... Koleżanka z pracy wpadłaby pogadać,
albo się napić. Jak byś się zachował, wchodząc do mojego domu? - liczył
na jakąś grzeczną odpowiedź.
- Hej misiaczku, przepraszam, że
przeszkadzam w upijaniu twojej nowej zdobyczy~! - uśmiechnął się
wrednie. - No co? "Przepraszam, że przeszkadzam" było chyba grzeczne,
nie~? - wyszczerzył się, widząc niezadowoloną minę blondyna
- Ale z
tą zdobyczą to przegiąłeś. - prychnął. - Grzeczniej, bo cię wywalę.
Jeszcze raz. Siedzę z koleżanką z pracy przy piwie. Co robisz? -
powtórzył.
- Wkurzam się, to oczywiste~! - mruknął zadowolony. - Nie lubię, gdy Shizu-chan jest z kimś komu może się podobać.
- Rany, Izaya... - warknął. - I co z tego komu ja się podobam, jak ten ktoś mnie się nie podoba?
-
Jak Shizu-chan się upije pewnie zerżnąłby nawet kwiatka. - burknął
niechętnie, wtulając policzek w jego tors. - Poza tym wolę dmuchać na
zimne.
- To jak rozumiem położyłbyś się na łóżku i ładnie
przebrał, żeby bardziej kusić niż ona, tak? - parsknął. - A tak
poważnie, aż tak się przecież nie upiję. I wcale nie jestem taki po
alkoholu. Tylko kiedy ty jesteś w pobliżu. - poinformował go.
-
Nie zrozum mnie źle, Shizu-chan. Nie oddam cię, nie pozwolę cię nikomu
mieć. Ale to nie znaczy, że będę się zachowywał jak opisałeś.
-
Przecież żartowałem. - odpowiedział i postawił go na ziemi przed
sklepem. - Dobra, teraz sprawdzimy, czy jest tu coś dobrego... - mruknął
i otworzył drzwi.
- Wiem, mimo wszystko ostrzegam. - mruknął groźnie i wszedł za nim.
-
Dzień dobry. - przywitał się grzecznie, olewając słowa Izayi. Też nie
miał po co go ostrzegać... Rozejrzał się po sklepie. Jak w przeciętnym
sklepie... Ciekawe, czy po drugiej stronie wyspy też takie są.
-
No i co Shizu-chan, wypatrzyłeś coś dobrego~? - zachichotał, przytulając
się do jego pleców. I tak byli za regałem więc kasjerka ich nie
widziała.
- Nic specjalnego... Może weźmiemy chleb i coś do niego?
Albo słodkie bułeczki i mleko? - rozejrzał się. Tak, mleko z chęcią by
teraz kupił...
- Taaa... Shizu-chan tylko o jednym. W sumie o
dwóch rzeczach~! - zachichotał. - No bierz to mleko i bułeczki, i jak
dobrze myślę, to czekoladę, co nie~?
- O, świetny pomysł. - poparł
i złapał za wymienione produkty, idąc z nimi do kasy. Wziął jeszcze
słodkie bułeczki i kupił jakąś płócienną torbę, po czym zapłacił i
podziękował. - No dobra, pakuj to wszystko tutaj. Otworzył torbę z
zakupami. Tak będzie wygodniej.
- Tak, tak...- westchnął Izaya,
wrzucając zawiniątko do torby. - No dobra~! To weźmiesz mnie na ręce.
Albo może na barana, co Shizu-chan~?
- Jak ci wygodniej. - wzruszył ramionami i stał czekając, aż Izaya na coś się zdecyduje.
- Hmm.... - Izaya obszedł blondyna, zastanawiając się, po czym wskoczył mu w ramiona. - Złap mnie~!- zachichotał.
-
Ej! - złapał go tak szybko, że zakupy podskoczyły. - Dobra, weź chociaż
tę torbę. - westchnął i zaczął go nieść dalej. Stąd już tylko kawałek.
-
Hah, no przecież biorę, biorę, Shizu-chan, nie złość się tak, tak się
fajnie siedzi na tobie, na barana już mi się znudziło. - westchnął,
układając zakupy jak poprzednio. - I przypominam, że nadal nie znam
miejsca mojego przetrzymywania!
- Nie znasz, bo jeszcze tam nie
dopłynęliśmy. Jeszcze zobaczymy, gdzie wylądujemy... - sam nie wiedział.
Po prostu chciał popłynąć w inne miejsce wyspy.
- Okej~!
Przynajmniej wiem, że mamy płynąć. To już coś~! - uśmiechnął się do
siebie. - Ne, Shizu-chan, masz lęk wysokości, nie chorobę lokomocyjną,
nie~? - upewnił się, w sumie jak będą w łódce.
- Nie chorobę
morską. To akurat na pewno nie. Lokomocyjnej zresztą też nie. - skręcił
nad zatoczkę, do wypożyczalni łódek. - Inaczej nie porywałbym cię
łodzią.
- No tak, w sumie to ma sens... Wymiotujący porywacz to
kiepski pomysł~! - skrzywił się trochę. - Ne, Shizu-chan, mam zejść
prawda~?
- Tak. - postawił go na ziemi i zabrał od niego siatkę.
Wyciągnął portfel i poszedł wypożyczyć łódź. Trochę go to kosztowało,
ale wynajął motorówkę. Tak było szybciej...
Izaya zagwizdał z podziwem.
-
Shizu-chan, ale się wykosztowałeś... Wiesz, że nie było potrzeby,
prawda~? Jak bym cię wkurzył pewnie wiosłowałbyś równie szybko~! -
zachichotał.
- Nie lubię wiosłowania. - uśmiechnął się. - I nie
zaglądaj mi przez ramię. Będę wydawał na co chcę. - zostali zaprowadzeni
do motorówki i na wszelki wypadek dostali butlę z benzyną. Facet od
łodzi życzył im przyjemnej podróży i poszedł. - Wsiadaj. - przytrzymał
łódź.
- Dzięki, ale naprawdę nie trzeba było! - Izaya uśmiechnął
się i wsiadł. Gdzieś w głębi ducha cieszył się i to bardzo, że Shizuo na
nim zależy, bo cały czas nie wierzył, że to może być prawda. - No to...
Wiesz jak się tym steruje~?
- Tak, zdarzyło mi się parę razy. -
skinął głową i wsiadł z nim. Położył zapasy koło miejsca kierowcy i
odpalił silnik. - Usiądź trochę bliżej, bo zamoczysz cały tyłek, jak
będziemy płynąć. - poradził mu i siadł za sterem.
- Hahaha, no
popatrz Shizu-chan, cokolwiek nie robisz i tak ta część mojego ciała
obrywa~! - zachichotał i stanął za nim, wtulając się w jego plecy. - A
tak mogę stać? - mruknął mu na ucho.
- Możesz, możesz... - sięgnął
za siebie i potargał mu włosy palcami, śmiejąc się. - Tylko nie wiem,
ile będziemy płynąć, może ci być niewygodnie. - ostrzegł.
- E tam
niewygodnie~! - uśmiechnął się wesoło. - Najwyżej wtedy sobie usiądę~! -
spojrzał pod ramieniem blondyna. Widział teraz piękny błękitny ocean i
zachciało mu się popływać. No tak, przecież wczoraj nie mógł.
-
Dobra. Uwaga, ruszam. - poprzestawiał wszystko, co było do
poprzestawiania, żeby nie zamęczać technicznymi szczegółami najprościej
mówiąc i ruszył. Wiatr potargał mu włosy, ale pędził przed siebie, potem
skręcił i obserwując brzeg, płynął wzdłuż niego. Wyspa nie była taka
znów wielka.
- Ładnie tu, prawda, Shizu-chan~!? - zagadnął, jakoś przekrzykując ryk silnika.
-
Mhm, ładnie! - odkrzyknął. Woda błyszczała od słońca, promienie aż
raziły w oczy, widok na wyspę był wspaniały... W sumie mogliby tu
zostać, ale ciasno było.
Izaya westchnął. W tym hałasie nie
dało się rozmawiać. Wtulił tylko nos w plecy Shizuo i wdychał jego
przyjemny zapach. Nie wiedział czemu tak mu się on podobał, skoro
blondyn pachniał papierosami, no i czymś słodkim, wiec powinno to go
odrzucać, a jednak...
- Mmm~...
- Co jest? - parsknął ze
śmiechem, zwalniając, żeby dało się pogadać. - Wolisz gadać, czy
szybciej dotrzeć na miejsce? - zapytał.
- Gadać! Nie znoszę ciszy, przecież wiesz.
-
Nie ma ciszy, jest ryk silnika. - zaśmiał się. - Masz ochotę zrobić coś
specjalnego, gdy już dotrzemy na miejsce? Coś konkretnego?
-
Hm... Nie wiem co to za miejsce, ale jak dowieziesz mnie tam w jednym
kawałku to mogę cię pocałować!- wyszczerzył się. - A ty co masz zamiar
robić Shi~zu~chan~?
- Dobry plan. - pochwalił wesoło. - Ja... Jak już dojedziemy, mam zamiar trochę popływać. - W sumie więcej planów nie miał.
- Super~! Tym razem popływam z tobą~. Mam nadzieję, że nam nie przeszkodzą. - westchnął, wtulając się w niego bardziej.
-
Nie będą za nami gonić aż tak daleko, nie? - odparł beztrosko. A nawet
gdyby się aż tak wysilili, nie miał zamiaru go oddawać. - Dobra, to mamy
plany. Co potem, to się zobaczy. Ja jestem za jedzeniem. - dodał. nie
wzięli ręczników... Ale wyschną i tak.
- Dobrze, jedzenie... Powiedz mi tylko, czy wracamy wieczorem do hotelu czy może wolisz nocować na plaży?
-
Nocować na plaży... Ciekawy pomysł. Ale chyba lepiej wrócić, bo inaczej
już naprawdę wyślą ekipę poszukiwawczą. - zauważył i przyspieszył na
chwilę. Jeszcze parę minut i będą daleeeko od zatoczki. Musiał tylko
dopłynąć do tej ładnej plaży...
- Może i masz rację~! - zachichotał. - Choć raczej twój brat by ich uspokoił, nie?
-
Albo i sam się martwił... Tak sądzę. - wzruszył ramionami. - Poza tym
on a producenci... On nie ma przy nich wielkiego prawa głosu. Jak chcą
nas szukać, to będą nas szukać. Grunt, to się dobrze ukryć. -
przyspieszył nieco.
- No wiesz, twój brat dobrze gra~! Pewnie nie
byłoby problemu, gdyby udawał, że kochasz to robić w nocy w jakimś
plenerze~! Myślę, że daliby nam spokój. - uśmiechnął się wrednie,
patrząc na Shizuo spod jego ramienia.
- A co tu udawać? -
prychnął, ale zaraz tylko się wyszczerzył. - Nie sądzę, żeby opowiadał
takie rzeczy o mnie, nawet, żeby dać nam trochę prywatności. O ile to
zapewniłoby nam prywatność, bo ostatnio i tak nam przerwali. - dodał
mrukliwie, przestając się uśmiechać. To wcale nie tak, że libido mu
teraz nie skakało, nic bardziej mylnego... Skąd...
- Oj, no
już się tak nie złość~! Może niechcący... Z resztą, co nas to
obchodzi... Ne, Shizu-chan, wpływamy tam~? - wskazał jakąś zatoczkę.
Nawet była ładna i co najważniejsze dla Izayi, w tym momencie wyglądała
na bezludną i niezbyt widoczną, więc nie powinni im przeszkadzać. - Nie
sądziłem, że nadejdzie dzień, gdy Orihara Izaya zechce unikać ludzi~. -
westchnął, dziwiąc się, jak to Shizuo potrafi mu zmienić priorytety już
samym tym, że jest.
- Mnie obchodzi. - burknął pod nosem. Zerknął
na zatoczkę. Właśnie tam się kierował... - Tak, tam. A cóż to cię
skłoniło, żeby unikać ludzi? - spytał, odrobinę rozbawiony. W końcu to
naprawdę rzadkie, żeby Izaya unikał ludzi, no chyba, że naprawdę mieli
spędzić ten dzień tylko we dwójkę.
- To chyba oczywiste. - burknął, chowając policzki w koszuli Shizuo. Jakoś się tak nienaturalnie zaróżowiły.
-
No, nie chowaj się, chcę cię widzieć. - zażądał, odrobinę zmieniając
kurs na zatoczkę. Jeszcze kawałek... Zwolnił, żeby nie wpłynąć za daleko
i nie zniszczyć śruby. - Zaraz będziemy... - mruknął, skupiając się na
prowadzeniu.
- Nie, będę się chował ile mam ochotę~! - odpowiedział krzykliwie i znów wtulił nos w koszulę.
-
Wcale nie. - zaparkował i zdjął buty, po czym podwinął nogawki. Nie
było tu jakiegoś mola, więc musiał się zatrzymać trochę od brzegu, a co
za tym idzie dojść na ląd po wodzie... Chwycił za linę, a potem odwrócił
się do Izayi i bez pytania wziął go na ręce. - Jak będę chciał na
ciebie patrzeć, to będę patrzył. - oznajmił i wyszedł z łodzi, idąc do
brzegu.
- Cholerny egoista. A może ja wcale nie chcę! Pomyślałeś o
tym? Jasne, że nie... - zaczął się wykłócać. - H-hej co ty robisz,
Shizu-chan~! - zaczął piszczeć czując, że jest niesiony jak panna młoda.
To było jeszcze bardziej upokarzające, poza tym... Nie miał jak ukryć
rumieńców.
- Po co ty się kłócisz, Izaya? - westchnął. Te jego
humorki były zaskakujące, a momentami denerwujące... - Nie chcesz, żebym
widział, jak się rumienisz? To się nie rumień. A to, co właśnie robię,
to niesienie cię. Przynajmniej nie zamoczysz butów, nie? - skierował
swój wzrok na brzeg. Jeszcze kawałek i musiał do czegoś przymocować
linę...
- Żeby to było takie proste... Jakbym stanął z megafonem
na centrum dzielnicy i wykrzyczał "10 najbardziej żenujących faktów z
życia Shizuo Heiwajimy" też byś się rumienił!
- Nie sądzę. -
uśmiechnął się odrobinę groźnie. - Nie sądzę, żebyś to zrobił i nie
sądzę, żebym się zarumienił. - wyszedł na ląd i postawił go na piasku. -
Poza tym skąd to porównanie? Czy ja kiedykolwiek zrobiłem coś takiego? -
spytał retorycznie.
- Dobrze wiesz, że byłbym zdolny. - fuknął. -
Myślisz, że co? Jak jestem twoim chłopakiem to przestałem zbierać fakty
z twojego życia? Choć może faktycznie byłaby to strata cennych
informacji... - zamyślił się, przykładając wskazujący palec do kącika
ust.
- Możesz próbować. Dziesięć najbardziej żenujących faktów o
mnie, no, proszę. - mruknął i skierował się w stronę młodego drzewka w
pobliżu wody. Dałoby się tę motorówkę do niego przywiązać... A może
lepiej, jak własnoręcznie ją przytarga na brzeg, a potem postawi na
wodzie, jak będą wracać?
- A po co mam się zdradzać~? Niektóre z
tych rzeczy są słodkie~! Poza tym lubię na ciebie wtedy patrzeć~! -
zachichotał. - Nie mów mi, że zastanawiasz się, czy to liche drzewko
utrzyma łódkę... Ja chce mieć czym wrócić, Shizu-chan~!
-
Kontynuuj, to może domyślę się, co we mnie takiego "słodkiego". -
prychnął z rozbawieniem. Nie wierzył, żeby ON miał cokolwiek słodkiego w
sobie... Po prostu to określenie nijak do niego nie pasowało, nie? -
Skąd, wcale się nie zastanawiałem. - mruknął i wrócił do wody.
Przyniesie tu tę łódź... Trudno.
- Nie powiem, bo przestaniesz~! - pokazał mu język i zachichotał. - To co z łódką?
-
I tak się dowiem. - zagroził i chwycił za brzeg łódki, po czym
zwyczajnie ją podniósł. - Z plaży jej nic nie zmyje, nie? - ignorując
jej ciężar, przeniósł ją i położył na piasku, po chwili zastanowienia
wyjmując stamtąd swoje zapasy i kładąc je obok.
- Raczej nie~! I
nie dowiesz się, gdy to robisz jesteś nieświadomy~! - cieszył się dalej.
- Właśnie, Shizu-chan, dowiozłeś mnie tu cało, więc chyba jestem ci coś
winien, nie? - uśmiechnął się znacząco i podszedł do blondyna. Liczył,
że Shizuo zrozumie o co chodzi.
- Śpię...? A, no właśnie. -
nachylił się lekko, czekając na obiecany pocałunek. Gdyby sam go zaczął,
pewnie w jego obecnym stanie nie skończyłoby się dobrze dla bruneta...
Osiągnął już jakieś granice i dziś zamierzał panować nad sobą tylko
tyle, ile to było konieczne.
Izaya westchnął rozumiejąc, że
jego nadzieja była nic nie warta. Przysunął się i pocałował blondyna.
Zarzucił mu ręce na szyję i przysunął się bliżej. Czekał cierpliwie aż
Shizuo będzie chciał pogłębić pocałunek. Nie wiedział na ile sobie może
pozwolić, w końcu Shizuo i tak się dziś hamuje.
Shizuo szybko
zrobiło się jakoś cieplej. Miał ochotę po prostu go wziąć, ale mimo to
po prostu oparł dłonie na jego biodrach i pogłębił pocałunek na ledwie
chwilę. Zaraz potem się od niego oderwał.
- Chcesz coś zjeść, czy najpierw idziemy popływać? - zapytał, jakby nigdy nic.
-
Co jest, Shizu-chan~? - Izaya zdziwił się, gdy został odepchnięty.
Shizuo go już nie chciał czy co? - Wybieraj~! - uśmiechnął się mimo
smutku. W końcu czym on się będzie przejmował...
- Zaczniemy od
kąpieli. - uśmiechnął się samymi kącikami ust i zaczął ściągać z siebie
koszulkę, patrząc na wodę. Teraz zdecydowanie potrzebował ochłonąć... Bo
wystarczyła chwila, żeby zaczął się podniecać samym tym, że byli sam na
sam.
- Do~bra~!- uśmiechnął się, rozbierając. W sumie nie mają
kąpielówek, ale są tu tylko we dwóch, więc chyba nie będzie problemu
jeśli zostawi bokserki na brzegu, żeby nie zamokły, prawda? Z resztą
czym on się przejmuje? Prychnął cicho. Shizuo już tyle razy widział go
nago, co mu zaszkodzi jeden raz więcej?
Blondyn rozebrał się
aż do bokserek i zerknął na Izayę. Był nagi... Tak całkiem. Pozwolił
sobie na odrobinę stęsknione spojrzenie, po czym zaczął wchodzić do
wody. Był naprawdę chłodna... Pomagała na rosnącą temperaturę jego
ciała.
- Ne, Shizu-chan, nie słyszałeś, że najlepiej jest szybko
oswoić się z chłodem~? - zachichotał, wskakując do wody obok blondyna,
ochlapując go całego przy tym. Zachichotał wesoło jeszcze chlapiąc na
niego rękoma.
- Ej, tak to nie ma!- zawołał, ochlapując go także. W
sumie to jemu trudniej było oswoić się z chłodem, bo zawsze miał
cieplejsze ciało... Hmm, no właśnie, tak nie mógł odwrócić wzroku od
ciała Izayi... On go jawnie prowokował!
- Co jest Shizu-chan~?
Wpatrujesz się we mnie jak w obrazek! - uśmiechnięty zbliżył się na
niebezpieczną odległość. Wiedział, że go prowokuje, ale co w tym złego? -
Podobam ci się, co nie~? Masz ochotę i to wielką~!!! - cieszył się. Tak
bardzo się cieszył, że przysunął się jeszcze bliżej, z zaciekawieniem
oglądając zmiany malujące się na twarzy blondyna.
- No i co z
tego? - mruknął, przyglądając mu się i ledwo się hamując. Nie chciał już
teraz go wykorzystywać, a brunet zamiast to docenić, prowokował go
jeszcze bardziej... Zmarszczył brwi, wpatrując się w niego. Coraz mniej
mu się podobało to przybliżanie się... On coś planował, zdecydowanie coś
planował. - Dość długo czekałem, więc mi się chce, co w tym takiego
interesującego? - naburmuszył się nieco.
- Oj, no nie złość się,
Shizu-chan~! - przytulił się do niego. - Po prostu się cieszę,
rozumiesz, nie~? - popatrzył na niego, przyklejony do mokrego torsu
blondyna. Na brzuchu już czuł, że jego chłopak się podniecił. To też
było fascynujące.
Jak na złość blondyn nie mógł opanować
podniecenia. Pobudzał go byle gest... Taki, jak na przykład sam dotyk
Izayi... Już pobudzał mnóstwo niestosownych myśli.
- Rozumiem,
rozumiem, ale to chyba raczej powinno cię martwić niż cieszyć,
rozumiesz? - mruknął niechętnie. Nie odciągał go od siebie, ale miał
nadzieję, że dla Izayi to dostateczny sygnał, że jeśli się nie odsunie,
on nie wytrzyma.
- Czemu ma mnie martwić? - zapytał zdziwiony. Znów został odsunięty co wcale nie było miłe.
-
Bo będzie bolało... Już dłużej nie wytrzymam, jasne? - westchnął z
rezygnacją. - Chyba nawet nie dam rady cię przygotować... - mruknął,
obejmując go. Nie chciał zachowywać się jak zwierzę, ale miał chcicę i
to ogromną.
- Nie szkodzi~! - uśmiechnął się, odwzajemniając
uścisk. - Wiesz Shizu-chan, myślę, że czekałeś i tak już zbyt długo...
Ponieważ to moja wina, powinienem wziąć za to odpowiedzialność i mimo,
że uwielbiam ją zrzucać na kogoś innego to w tym akurat wypadku zrobię
wyjątek~!- zachichotał, przytrzymując się blondyna i oplatając go nogami
w pasie. - Tak może być~?
- Ale będzie bolało... - mruknął,
wychodząc z wody i kierując się do drzew. Przytrzymał go rękami w pasie.
- Izaya, ja naprawdę więcej nie wytrzymam, wiesz, co to znaczy? - wolał
się upewnić. Przystanął, opierając go plecami o jakieś stabilniejsze
drzewo. Nie mógł się powstrzymać i poruszył biodrami, ocierając się o
niego. - Jesteś pewien? - zapytał jeszcze.
- Jasne~! W sumie chyba
dawno nie mieliśmy ostrego seksu, ne Shizu-chan~? Więc tym razem
potratuję to jako takie... Urozmaicenie, żebyś mi się do tego nie
przyzwyczaił~! - zażartował sobie, przytulając się do niego mocniej.
Kora drzewa drapała go w plecy, ale jakoś nie specjalnie narzekał. Choć
wolałby zrobić to w wodzie... Słyszał że działa podobnie jak nawilżenie,
choć nie wiedział czy tyczyło się to tylko wody słodkiej czy słonej
też.
- Skąd, to wyjątek. - mruknął ugodowo i wpił się w jego usta.
Jedną ręką zrzucił z siebie bokserki i znów się o niego otarł. Objął
jego plecy ramionami, żeby aż tak nie drapała go kora, jak już, to żeby
opierał się o jego ręce. Szybko pogłębił pocałunek i nakierował się na
jego wejście. Choć w sumie po tak długim czasie... Zraniłby go. Więc
mimo wszystko zabrał jedną rękę i naślinił przelotnie swoje palce,
wpychając w niego jeden. Miał zamiar przygotować go choć odrobinę, żeby
niczego mu nie rozerwać. - Nie patrz tak na wodę... Słona prędzej by cię
podrażniała. - mruknął, skupiając się na szybkim rozciąganiu go.
Izaya przytulił się mocniej do blondyna, starając się skupić na
pocałunku. Szczerze mówiąc bał się trochę tego czy wytrzyma, skoro Shizu
chce ostro. Zdziwił się więc czując w sobie palce. Popatrzył na
blondyna z niezrozumieniem, w końcu nie mógł się powstrzymać, a
przynajmniej tak mówił.
- No co...? - mruknął z delikatnym
uśmiechem, widząc jego wzrok. - Jeśli cię skaleczę resztę tego wolnego
będziesz leczył rany, a ja nie chcę wykorzystać cię tylko raz... -
mruknął, jakby się usprawiedliwiając. Tak naprawdę nie chciał zrobić mu
krzywdy przez samą głupią chcicę.
Dość powoli, jak na jego
stan, dodał drugi palec. Dłużej nie mógł czekać, jeszcze chwila...
Normalnie zacząłby już teraz, ale naprawdę nie chciał chociaż, żeby to
wyglądało jak gwałt.
- Dziękuję. - Izaya szepnął cicho, wtulając
się bardziej w blondyna. Nie wierzył, że Shizuo zdobył się na taki gest,
w końcu bestia nigdy nie czeka, prawda? Nawet nie pisnął, gdy Shizuo
dołożył kolejny palec, mimo że czuł, że ma tam ciasno... W końcu dawno
tego nie robili.
Shizuo mruknął cicho, opierając brodę na
jego ramieniu i rozciągając go delikatnie. Rozsuwał palce w jego
wnętrzu, poruszał nimi i zginał lekko. Każda chwila dłużej doprowadzała
go do szaleństwa... Dlatego odrobinę za szybko dołożył trzeci palec i
dość szybko z nim skończył. Wysunął z niego palce, włożył rękę między
jego ciało a korę drzewa i nakierował się, po czym wszedł w niego
szybkim ruchem. Już nie mógł... Pewnie później miało mu być przez to
głupio, ale teraz nie mógł się powstrzymać...
Izaya zagryzł
wargi, by nie jęknąć przy trzecim palcu, w końcu jego chłopak tak się
starał. Gdy poczuł że Shizuo zaraz w niego wejdzie, wtulił się w niego
jeszcze bardziej. Udało mu się zdusić w sobie krzyk i z cichym
westchnieniem pozwolił żeby męskość blondyna się w nim zagłębiała.
Heiwajima wsunął się w niego do samego końca i stęknął dość cicho, czując przyjemną ciasnotę. Dla niego było idealnie...
-
Boli? - spytał, dając mu chwilę na przyzwyczajenie się, choć chciał się
już ruszać. Jego samokontrola jednak dużo dawała... Przysunął się do
niego mocniej, otulającego ramionami i przytrzymując przy sobie. Czuł,
że chyba na jednym się nie skończy...
- Nie... Jest... Okej. -
mruknął i uśmiechnął się krzywo. Bolało, jednak nie było tak źle jak bez
przygotowania, ale mimo to bolało. Wziął głębszy oddech i zacisnął
wargi kiwając głową, że Shizuo już może się poruszać.
Shizuo
odczekał jeszcze chwilę, uparcie czekając, aż się przyzwyczai. Poruszył
się delikatnie i zaraz znów znieruchomiał. Nie mógł tak przecież... Nie,
kiedy Izayę to bolało i robił to tylko dla jego przyjemności...
Izaya powoli się uspokajał, rozumiejąc, że Shizuo nie ruszy póki nie
będzie mieć pewności, ze nic brunetowi się nie stanie. Odetchnął
głęboko. - Już naprawdę możesz. - sapnął, czując nadal męskość blondyna w
sobie.
- To trzymaj się mnie mocno... - mruknął, wychodząc
kawałek i wchodząc w niego ponownie, gwałtownie i mocno. Prawie jęknął,
czując, jak się zaciska. Zrobiło mu się jeszcze goręcej niż wcześniej.
Po prostu teraz już by się nie zatrzymał... Było mu aż za dobrze.
-
Shizu-chan~... - jęknął mu wprost do ucha. Poczuł jak duma blondyna
pulsuje w nim i zrobiło mu się jeszcze goręcej. Przytulił się mocniej,
tak jak mu kazano. I zaczął cicho pojękiwać, z każdym silniejszym
pchnięciem blondyna.
Shizuo zaczął poruszać się coraz mocniej
i głębiej, nie przestając mimo tego, że przyjemność go oszałamiała.
Zaczął gorączkowo całować Izayę po szyi, twarzy, ramionach, wzdychając
od czasu do czasu. Było mu tak dobrze, że nie zauważyłby nawet, gdyby
Izayę to bolało... Niestety, nie w tym stanie. Teraz po prostu wchodził w
niego dla własnego zaspokojenia, nie mógł inaczej.
Izaya
mimo, że trochę przerażała go szybkość tego stosunku, na swój sposób się
cieszył. Dopiero teraz zobaczył jak bardzo Shizuo był spragniony. A tak
przynajmniej sobie ulży i będzie szczęśliwszy. Poza tym dziwiło go to,
że... Nie czuł bólu, co więcej, sam miał ochotę na więcej. Jęczał Shizuo
prosto do ucha, choć nie wiedział czy w obecnym stanie blondyn to
zauważa.
Męskość blondyna już pulsowała boleśnie, ale i na
swój sposób przyjemnie. Oddech Shizuo był płytszy, wciągał powietrze
przez usta. Jęki Izayi, które odnotowywał tylko cząstką swojej
świadomości, tylko dodatkowo go pobudzały. Serce pracowało szybko i
miarowo, jak podczas biegu, obijając się o klatkę piersiową. Był cały
twardy i spinał się jeszcze bardziej. Już tylko chwila dzieliła go od
dojścia.
- Izaya... - wydyszał. - Mogę dojść w tobie...?
-
Nie pytaj się, tylko dochodź! - prawie krzyknął. On tu już prawie nie
wytrzymuje, a Shizuo się jeszcze o takie głupie rzeczy pyta. - Pośpiesz
się~... - jęknął i ugryzł Shizuo w ramię. Musiał się powstrzymać,
jeszcze tylko chwilka...
Heiwajima nawet nie poczuł
ugryzienia, wykonał kilka równie szybkich i głębokich ruchów i doszedł w
nim, skamląc cicho z przyjemności. Naprawdę mu tego brakowało... A to
szaleńcze tempo, jakie teraz narzucił, było wyjątkowo przyjemne...
Odetchnął jeszcze i chwilę uspokajał oddech, nim z niego wyszedł i usiadł, sadzając go sobie na udach. Popatrzył mu w oczy.
- Jeszcze raz. - poprosił, choć jego ton nie był do końca proszący, bardziej, jakby mu to oznajmił.
Izayi pociemniało przed oczami i gdy tylko poczuł, że Shizuo dochodzi,
zrobił to samo i wytrysnął między ich brzuchy. Uspokajał oddech, gdy
Shizuo zmienił ich pozycję. - Shizuś... - dalej ciężko oddychał. - Daj
mi chwilę odsapnąć. - poprosił. Wiedział, że to wszystko jego wina i nie
miał zamiaru się awanturować, musiał tylko złapać oddech, to wszystko.
-
Dobrze. - mruknął i pogłaskał go po policzku, a potem wplótł palce w
jego włosy. Były niesamowicie lekkie i przyjemne w dotyku... Czarne,
aksamitne kosmyki. Ustami zaczął wodzić po jego szyi. Musnął jego
delikatną skórę czubkiem nosa, całując go lekko. Drugą dłonią złapał za
obie ich męskości, pobudzając je i jednocześnie ocierając o siebie.
Chwila odpoczynku minęła... Jeśli już zacznie to nic się nie stanie,
nie?
Nie lubił, gdy Shizuo zaczynał tak szybko drugi raz,
miał ochotę złączyć nogi i na niego nakrzyczeć, ale to przecież on nie
miał czasu, a Shizuo był na tyle wyrozumiały, by go nie zmuszać, gdy był
zmęczony. Należało mu się. Spojrzał na blondyna.
- Nic nie umiesz ukryć, Shizu-chan. Już na pierwszy rzut oka widać jaką wielką masz chcicę~! - uśmiechnął się i pocałował go.
-
Wczoraj nie było widać, a miałem podobną. - mruknął i złączył ich usta
ponownie, tym razem pogłębiając pocałunek. Miał wrażenie, że wszystko to
wyszło jakoś spontanicznie i dziwił się, że Izaya jeszcze go nie
zatrzymał. Jednak mimo wszystko nadal niekoniecznie chciał przestawać...
W dość spokojnym, miarowym tempie pobudzał ich obu. Tym razem nie było w
tym takiej gwałtowności...
- Ale wczoraj jeszcze potrafiłeś się powstrzymać~. - Uśmiechnął się i jęknął cicho. - Ne, Shizu-chan, zrobić ci dobrze ustami~?
-
Dziś osiągnąłem limit. - dopowiedział i uśmiechnął się lekko. Słysząc
jego propozycję, przestał na chwilę poruszać dłonią. - Hmm... Nie
musisz. - zadecydował w końcu. Wolał nie prosić go o to w tej chwili...
Albo inaczej - zostawiał mu wolną rękę. Nie chciał go już do niczego
zmuszać, póki co. Robił tylko to, na co Izaya dawał mu choćby nieme
przyzwolenie.
- Ale chcę~! Tylko musisz mi powiedzieć, że ty też masz ochotę, więc~? - Uśmiechnął się zachęcająco.
-
Więc... - westchnął, patrząc prosto w jego oczy. Na chwilę, żeby
przetrzymać go w tej "niepewności", wpił się w jego usta. Powoli,
spokojnie, przejeżdżając tylko językiem po łuku jego wargi. - Mhm, jeśli
się zgadzasz, to chcę... - mruknął w końcu i puścił go, podpierając się
rękami po bokach.
Izaya zsunął się, opierając się rękoma na
nogach blondyna tak, by patrzeć wprost na jego męskość. Uśmiechnął się
wrednie i chuchnął na nią.
- Ej, co to ma być za droczenie się? -
parsknął, choć po plecach przeszedł mu delikatny dreszcz. Nadal nie
zaspokoił się do końca, dlatego Izaya powinien uważać... Wciąż mógł po
prostu wybuchnąć, choć już teraz lepiej nad sobą panował.
- Oj, no
już już Shizu-chan~! - zachichotał, biorąc już bez przeciągania czubek
jego penisa do ust. W sumie to zależało mu żeby Shizuo czuł się jak
najlepiej, więc powinien się postarać. Jeździł językiem po czubku,
denerwując tym chyba trochę blondyna, ale tak strasznie podobały mu się
jego reakcje... Shizuo rzadko kiedy się rumienił, a to była jedna z tych
nielicznych okazji.
Znów zrobiło mu się gorąco, jednak tym
razem bardziej na plecach i jakoś dziwnie jakby głowa stała się
cieplejsza... Jednak nie zwracał na to uwagi. Nie był świadom swoich
rumieńców, zbyt wiele uwagi poświęcał obserwowaniu Izayi i jego
poczynań. Może to nadal było odrobinę żenujące, ale też przyjemne,
dlatego tak często prosił go, by to robił. Tym razem jednak Izaya
najwidoczniej chciał się trochę zabawić, nim zacznie na poważnie, co
było naprawdę denerwujące, ale też poniekąd przyjemne... Dość, żeby
zaczął znów twardnieć.
- No cóż za zbereźne rzeczy sobie
wyobrażasz, co Shizuś~? Już jesteś twardy~! - zażartował sobie, na
chwile wyjmując go z ust. Postanowił się wziąć za to na poważnie, więc
wziął go głęboko. Tak głęboko jak tylko się dało, by się nie zakrztusić.
Jak to go nie zadowoli to on już nie wiedział co. Czuł jak członek
blondyna powiększa mu się w ustach.
Shizuś odetchnął cicho,
czując narastającą przyjemność. Jego chłopak naprawdę się dla niego
starał... Toteż blondyn znów się podniecił. Położył mu dłoń na włosach,
zaczynając go po nich głaskać. Chciał jakoś go nagrodzić, ale na razie
nie bardzo wiedział, jak.
Izaya poczuł głaskanie i trochę się
zdziwił. Był wręcz pewien, że blondyn przyciągnie go bliżej siebie.
Może się powstrzymuje? Pomyślał, starając wepchnąć jego męskość jeszcze
głębiej. Miał ją już prawie w gardle przez co ciężko mu się oddychało,
ale Shizuo był zadowolony, a to było najważniejsze.
Heiwajima niemal zadrżał z przyjemności. Czy Izaya naprawdę aż tak
chciał mu wynagrodzić ten czas oczekiwania...? Ale nie powinien chyba
starać się aż tak... W końcu będzie mu niedobrze...
Zjechał dłonią
na jego policzek, dalej go głaszcząc. Rozłożył się wygodniej na piasku.
Był już niemal cały twardy... Westchnął z przyjemności. Dość dawno nie
czuł się tak dobrze, a teraz jeszcze, gdy libido tak mu dokuczało, chyba
nie mógł czuć się lepiej.
- Dziękuję... - mruknął z aprobatą, po
czym odetchnął głębiej, przymykając powieki. Naprawdę musiał mu się
jakoś odwdzięczyć, więc zadecydował już, że zaoferuje mu potem
spełnienie dowolnego życzenia. Ciekawe, czego Izaya by sobie zażyczył...
Izaya widząc, że jego chłopakowi jest dobrze, zrobiło się tak jakoś
miło... Nigdy nie lubił robić tego ustami, bo miał wrażenie, że się
poniża, ale teraz to nie był chyba problem. Poruszał głową miarowo w
przód i w tył, cały czas patrząc czy jego potworkowi jest dobrze. A
sądząc po jego cichych westchnieniach i zarumienionych policzkach,
musiało być naprawdę nieźle.
Po paru dłuższych chwilach
Shizuo nie wytrzymał. Wypchnął lekko biodra i doszedł z niemym jękiem na
ustach. Zapomniał nawet wspomnieć, że będzie dochodził, żeby Izaya
zdążył się odsunąć... Spojrzał na niego, zamroczony przyjemnością. Nie
będzie teraz przepraszał. Zupełnie nie miał na to ochoty. Za to
pociągnął bruneta do góry i uniósł jego podbródek, wpijając się zaraz w
jego usta. Delikatnie, ale też namiętnie, żeby pokazać mu, jak dobrze mu
było i jak zadowolony jest teraz. Nie umiał ubrać tego w słowa, więc
przekazywał mu to tak.
Izaya czuł, że Shizuo będzie
dochodził, ale nie odsunął się. Połknął wszystko co wypłynęło z jego
chłopaka i uśmiechnął się delikatnie. Poczuł, że jest ciągnięty w górę, a
chwile później już oddawał pocałunki blondyna. Bo oczywiście na jednym
nie poprzestali.
Heiwajima długo badał wnętrze jego ust i
bawił się, jednocześnie poważnie go całując. Oderwał się dopiero, gdy im
obu brakowało już powietrza. Oparł czoło o jego ramię i uśmiechnął się
kącikami ust.
- Izaya... Jest coś, co chciałbyś teraz dostać? -
zapytał go znienacka. W końcu sam dostał wszystko, czego chciał - spokój
i swojego chłopaka tylko dla siebie... Dlaczego Izaya nie miałby dostać
czegoś,czego chce?
- Hę? - Izaya zdziwił się, spoglądając na
swojego chłopaka, no w tym momencie na jego włosy - W sumie to zjadłbym
coś... To się liczy? Bo wiesz, jak chcesz to możemy później coś zjeść,
ale zabrałeś tego sporo, więc chyba nie byłoby problemu nie~?
Shizuo zaśmiał się cicho.
-
Dobra, dobra, jedzenie to nie problem... Pytam o takie mniej przyziemne
rzeczy. Jest coś, co chciałbyś dostać ode mnie? - Teraz to już
zaczynało go to naprawdę ciekawić. - Tak konkretnie ode mnie? -
sprecyzował. - Zakładając, że miałbyś jedno, dowolne życzenie?
-
Twierdzisz, że jedzenie nie jest przyjemne? - zdziwił się, przecież
Shizuo zawsze tyle jadł, czyżby nie było to dla niego przyjemne? - A
próbowałeś może tutejszego ootoro~? - zaproponował. Nie chciał się
dzielić swoją ulubioną potrawą, ale... Skoro to Shizuo, to jednego może
mu w ostateczności dać. W końcu przemycił do torby blondyna z dziesięć.
Shizuo uniósł głowę i spojrzał na niego, chcąc się upewnić, czy tylko
udaje, czy on tak naprawdę. Nie, chyba jednak naprawdę...
-
Jedzenie jest przyjemne... I nie próbowałem, ale nie o to mi chodzi. -
uważnie spojrzał prosto w jego oczy. - Masz jedno, dowolne życzenie.
Żebym zrobił cokolwiek. Co byś wybrał?
Izaya był mile zaskoczony, że Shizuo coś chce dla niego zrobić, ale niczego specjalnego w tej chwili nie potrzebował.
- Jak przyjdą wieczorem znów mnie zabrać na jakieś debilne spotkanie to mnie im nie oddawaj~! - poprosił.
-
To masz jak w banku. - Skinął głową z uśmiechem i wstał, po czym
podniósł go i zaniósł na rękach w miejsce koło łódki. Tam zostało ich
jedzenie... Posadził go i otworzył torbę. - Zakładam, że ty chcesz to
ootoro, tak? - spytał, ukrywając niedowierzanie na widok przysmaku
bruneta. Jak on to przemycił?
- Jakbyś mi w myślach czytał~!- uśmiechnął się. - Ne, Shizu-chan, robimy sobie piknik~?
-
Dobra. - zaczął wyjmować jedzenie i kłaść na piasku. Właściwie było
dobrze, póki było opakowane, ale tak... - Może w łódce? Inaczej będzie
całe zapiaszczone.
- Może być w łódce~!- przytaknął, wstając z
pisaku. No cóż, chyba powinien chociaż się spłukać w wodzie. - Jak byśmy
zostali na plaży może ludzie by myśleli, że ta jest specjalnie dla
nudystów~! - zachichotał.
- Nie wiem, co by myśleli, ale mam
nadzieję, że jeszcze długo się tu żadni nie zjawią... - zastanawiał się
przez chwilę, czy wrócić po swoją bieliznę. Leżała gdzieś pod tamtym
drzewem... - To zjemy i się wykąpiemy, nie? - zerknął wymownie na swój
brzuch, upaprany pewną białą cieczą. Zaraz jednak wstał i chwycił za
łódkę, żeby przenieść ją na wodę. Jak mieli jeść na niej, to musiała
stać stabilnie.
- A może na odwrót, bo jeszcze mi się utopisz~! A ja cię nie wyratuję, jesteś za ciężki!
-
Ej, tylko nie za ciężki! - parsknął. - Po zjedzeniu tych wszystkich
ciastek wczoraj pływałem i żyję, więc się tak nie martw. - wzruszył
ramionami i poszedł odłożyć łódkę. Miał dziwne wrażenie, że ktoś gapi
się na jego tyłek... Ale może to tylko wrażenie... - Izaya, gdzie teraz
patrzysz? - krzyknął, nie odwracając się.
- Na twój tyłek a co~? -
odpowiedział, przytulając go od tyłu. - Nie mogę~? - zrobił smutną
minkę, kładąc głowę na ramieniu blondyna.
- Nie strasz!- wzdrygnął
się. Myślał, że brunet został na plaży... - Takie miałem przeczucie, że
ktoś patrzy. - westchnął i zerknął na niego znad ramienia. - Możesz,
możesz, chociaż... I kto tu jest perwersem? - parsknął, po czym zaczął
się cicho śmiać, stawiając kroki wolniej, żeby Izaya mógł iść za nim.
-
Swój swego pozna, nie~? - zachichotał, wieszając się na blondynie.
Tyłek go bolał, nie miał ochoty chodzić, ale powisieć na nim to już inna
sprawa. Przez te wszystkie lata ćwiczenia parkour'a miał dość silne
ręce by wisieć tak godzinami.
- Też racja... Izaya, trochę mnie
dusisz. - mruknął i postawił łódkę na wodzie, po czym złapał Izayę,
przyciągając go do swojego boku i trzymając jedną ręką. Nie było to
najwygodniejsze, ale zawsze... - A jedzenie zostało na plaży. -
westchnął. Tak samo jego bokserki... Kto teraz po to pójdzie? No jasne,
że on... Chwycił za linę i oddalił się w stronę brzegu, tak, że łódka
nie mogła odpłynąć za daleko, a on mógł zabrać jeszcze jedzenie. Do
swoich gatek nie sięgał... Potem po nie wróci, bo Izaya chyba nie był
zbyt chętny do chodzenia i nie dziwił mu się.
- Jakby coś tak błahego mogło cię zabić. - prychnął.
-
Jestem tylko człowiekiem. - przypomniał, choć Izaya zapewne i tak nie
będzie chciał przyjąć tego do wiadomości. No cóż, dla niego kleszcz też
pozostanie tylko kleszczem, nie ważne, jak słodko się rumieni, jęczy,
czy uśmiecha...
Zawrócił do łódki.
- Nie możesz być
człowiekiem, Shizu-chan, bo wtedy bym się w tobie nie zakochał! -
wykłócał się dalej. W końcu on kochał ludzi jednakowo, a swojego
potworka w ten specjalny sposób.
- Ale można mnie zabić jak
zwykłego człowieka. - dodał. Chociaż tyle było prawdą... Można go było
nawet udusić, czemu by nie? Choć pewnie większość ludzi nie uwierzyłaby,
że on w ogóle może umrzeć...
- Ne, Shizu-chan nie może umrzeć... Nie pozwalam ci~! -zakomunikował i cmoknął go w policzek.
-
Tak, tak, postaram się posłuchać. - uśmiechnął się. - A na wypadek,
gdyby mi się nie udało, pochowaj mnie z zapasem ciastek. - zażartował. -
Nie no, a poważnie... Myślę, że obudzisz mnie wtedy pocałunkiem, nie? W
końcu jesteś moim księciem. - zastanowił się pół żartem, pół serio. -
Tak, od dziś będziesz księciem. Tylko się nie wywyższaj, bo zostaniesz
księżniczką, jasne? - wsadził go do łódki.
- Jasne~! Ale powiedz mi jedno, Shizu-chan~!
- No? - zapytał, samemu pakując się do łodzi i odkładając jedzenie w suche miejsce.
- Czy ty się dobrze czujesz? Żeby mnie awansować z pchły na księcia w ciągu jednej chwili...
-
A no tak. - udał, że się głęboko zamyśla, a po chwili zerknął na niego
wesoło. - Książę pcheł mi nie pasuje, więc będę używał tego zamiennie. -
stwierdził w końcu i uśmiechnął się, wręczając mu ootoro. Sam wyjął dla
siebie ciastko, bo to pierwsze, co mu się napatoczyło.
- No tak. -
westchnął i już chciał mu coś odpowiedzieć, jednak gdy przed nim
znalazł się jego ukochany tuńczyk, postanawiał się nie wykłócać, tylko
jeść. - Będziesz gruby od tych ciastek. - mruknął jeszcze, pakując sobie
pierwszy kawałek do buzi.
- Pomożesz mi spalić. - jego uśmiech stał się odrobinę perwersyjny. A co, mógł to żartował...
- Tak... Będziesz miał na to jeszcze całą noc... Ale warunkiem jest użyczenie mi twych kolan w drodze powrotnej!
-
W nocy też mogę? - spytał, zdumiony. Wyciągnął z torby mleko i
otworzył. Popił trochę, a potem wyobraził sobie coś i prawie się
zakrztusił. Tego to się po swojej głowie nie spodziewał...
- No
mów co żeś pomyślał... - uśmiechnął się wrednie, widząc jak blondyn się
zakrztusił. Nawet odłożył swoje ukochane jedzonko i podszedł do niego
,szturchając go palcem w ramię. - Mów, mów, mów.
- Hmm? Mowy nie
ma. - wyszczerzył się. Co jak co, ale to było zbyt głupie... Może nawet
Izaya by się obraził? No cóż, nie chciał próbować. - Nie odpowiedziałeś
na moje pytanie. - zmienił temat.
- A ty na moje~! Ne, Shizu-chan, powiedz prooosze~~! - jęczał mu nad uchem.
- Zapytałem pierwszy. - mruknął. Nie miał zamiaru mu mówić.
-
No Shizuo proszę, obiecuję, że potem ci odpowiem, ale ty też masz
powiedzieć~! - zażądał, wręcz zabierając blondynowi ciastko, które chyba
chciał właśnie zjeść. - Bo jak nie, to będzie szantaż... - zagroził.
- Po co ci to wiedzieć? - burknął, nieco urażony brakiem swojego ciastka. - Ej no, co za szantaż...?
-
Bo tak chcę~! A szantaż... W sumie to chyba bardziej porwanie, ale jak
mi nie powiesz tego co chce wiedzieć, to twój koleżka wyląduje w
oceanie, rozumiemy się Shizu-chan~?
Shizuo przez chwilę
patrzył na niego poważnie, a potem parsknął śmiechem. Przyciągnął go do
siebie szybko, sadzając bokiem do siebie na kolanach.
- Ok... -
wykrztusił. - Rozumiem. To pozwól, że ci to zobrazuję. - napił się
trochę mleka, nie połykając go. Zbliżył usta do jego sutka i wylał na
niego trochę mleka, które spłynęło po jego torsie. - Tak się
zastanawiałem, jak by to wyglądało, gdybyś był kobietą. - mruknął,
poważniejąc. No cóż, teraz Izaya się będzie boczył... Nie? Albo wyśmieje
jego głupie fantazjowanie... Ale to jego głowa, nie on, no! Tak samo
przyszło, przez to mleko...
- Mam się przebrać na wieczór? - nie
zrozumiał, no bo jak chciał to przecież wystarczyło poprosić. On już
przecież nie w takich rzeczach paradował. Aż dziw bierze, że Shizuo nie
zauważył ogromnego kurczaka śledzącego go dzień w dzień przez dwa
tygodnie... A potem zamienił się w różowego króliczka, czy on myślał, że
sukienka to taki wielki problem?
- Co? - Shizuo popatrzył na
niego bez zrozumienia. Nie gniewał się...? - Nie, nie o to mi... W
ogóle, to wziąłeś ze sobą takie przebrania? - wytrzeszczył oczy. Tego
się nie spodziewał. - W sumie... - Rozmarzył się, ale zaraz otrząsnął. -
Ee, nie, to mi się tylko skojarzyło z tym mlekiem i tak pomyślałem o
tobie, jakoś... - zamotał się. Westchnął. Jakby go Kasuka słyszał,
pękłby ze śmiechu nawet on. Zamotany Shizuo. Jak jakieś tsundere, tylko
rumieńców brakuje... - Nie chodzi o sukienkę. - podsumował z lekkim
uśmiechem. To mu się kojarzyło z tym strojem pokojówki... Stop.
-
Strój pokojówki? - proponował dalej. - W sumie nie wziąłem sukienki, ale
pokojówka byłaby chętna użyczyć~! - uśmiechnął się oddając ciastko.
-
Czy ty mnie kusisz? - spytał retorycznie. - Już wczoraj mówiłem, że
musiałbyś się wtedy zachowywać jak prawdziwa pokojówka. Poza tym, jak
pobrudzimy to co zrobisz?
- Mogę kusić~! Jak pobrudzimy to oddamy
do pralni, nie przejmuj się, myślę, że jakbyśmy poprosili to by nam
nawet jeden na własność oddali~! - zachichotał. Byłoby zabawnie.
-
Hmm... Ale ty tak serio? - mruknął ciszej. W sumie to by mu się
podobało. Nie byłoby tak zwyczajnie. No i... Dobra, jego fantazje chyba
przekraczały wszelkie granice...
- A chciałbyś~? To mogę czasem tak dla odmiany się przebrać, korona mi z głowy nie spadnie, nie~?
-
Hmm... Ale... Wiesz co, to zły pomysł, aż tak byś się nie poniżył. -
podrapał się w kark. - W każdym razie dzięki za propozycję. - dopił
swoje mleko.
- Shizuo, naprawdę jeśli masz ochotę to się
przebiorę, mi to nie przeszkadza~! Jak nie chcesz to powiedz, też nie
będę zły. Po prostu pomyślałem, że może byś chciał. - dodał, wracając do
swojego tuńczyka.
- Chciałbym, ale... No, jak na co dzień masz
mnie za perwersa, to jak by było po tym? - prychnął i oparł brodę na
jego ramieniu, łaskocząc go swoim oddechem w szyję. Zapatrzył się na
ocean... Powoli niosły ich drobne fale. Mieli ciszę i spokój... Mógł tak
cały dzień. A mieli jeszcze popływać.
- I tak bym cię miał, to co
ci szkodzi~! - zachichotał, oddech blondyna łaskotał w kark. Dokończył
jeść swoje ootoro i głęboko odetchnął morskim powietrzem. - Zupełnie
inaczej pachnie niż w Tokio, nie~?
- Hmm... To załatw sobie strój
pokojówki wieczorem. - mruknął mu prosto do ucha i też zaciągnął się
powietrzem. - Jest świeżo, brak zanieczyszczeń, lekka bryza... -
zamruczał, obejmując go mocniej. - Nie ma co porównywać.
- Dziękuję ci, moja pogodynko. - sarknął. - Jest co porównywać, jakbyś nie wiedział Tokio też leży nad oceanem.
-
Co z tą pogodynką? Jak chcesz po mojemu, proszę cię bardzo - mnie się
tu podoba, bo jest świeżo. Chociaż Tokio też lubię. I tyle w temacie. -
westchnął. Zsadził go ze swoich kolan i posadził obok. - To ja się
trochę zamoczę. - oznajmił, jedną stopę wkładając do wody. Była zimna...
-
I co, ja może nie chce się umyć~? Przecież nie będę tak wracał~... -
westchnął, też wsadzając stopy do wody. Dla niego jakoś szczególnie
zimna nie była.
- Chcesz to wskakuj, tylko... - złapał za sznur od
łodzi. - Myślisz, że jak to przywiążę sobie do nogi, to pójdę na dno? -
zaczął się zastanawiać na głos.
- Zaraz, jak? Przecież łódka pływa i ty pływasz to jak masz zamiar "pójść na dno"~?
-
No jakoś tak... Dobra, nieważne. - przywiązał sobie mocno koniec sznura
do nogi, tak, żeby móc jeszcze pływać. - To wchodzisz? - sam lekko
zatrząsł się z zimna.
- Shizu-chan co ty wyrabiasz, przestań się wygłupiać z tym sznurkiem~. - westchnął, wchodząc do wody jakby nigdy nic.
-
No co? Jakby ci łódź odpłynęła to chyba byś się nie cieszył, nie? -
westchnął. Że też jemu nie było tak zimno... - No chyba, że mam ją znowu
zanieść na brzeg?
- Nie, nie, ale musisz przyznać, że to dość głupi sposób... A co jak się gdzieś zahaczysz i utkniesz~?
- Bo ja wiem... Zacznę się topić? - spytał obojętnie. Wątpił w to, najwyżej rozerwałby jakoś sznur...
-
No nie uśmiecha mi się żebyś się utopił. - westchnął. - Ale już dobra,
nie filozofuj tylko wskakuj, chyba że się wody boisz~? - zachichotał.
-
Nie boję. - prychnął i wskoczył. Teraz to już całemu mu było zimno... -
Mi też się nie uśmiecha, nie martw się... Postaram się nie topić. -
wzruszył ramionami. Naprawdę teraz czuł się dziwnie, jakby cały
odrętwiał na chwilę...
- No i to jest dobra postawa~! - uśmiechnął się, podpływając do blondyna. - I tak będziemy musieli się jeszcze raz wykąpać~!
-
Dlaczego? - odwrócił się do niego i podpłynął. - Jak dłużej popływamy,
to wszystko samo się zmyje. - Przejechał dłonią po brzuchu. Już się
wszystko z niego zmywało...
- Może, ale będziemy i tak pachnieli oceanem~... - westchnął też się opłukując.
-
Mi tam ten zapach nie przeszkadza... - westchnął i położył się na
brzuchu na wodzie. Zaraz jednak wróciło do niego, że jest nagi i może to
wyglądać trochę dziwnie, więc wrócił do poprzedniej pozycji. Jakoś w
dużych zbiornikach wodnych, jak i tych nieco większych od wanny było mu
dziwnie bez kąpielówek... Nie był nauczony pływać nago przy kimkolwiek.
- Co jest, Shizu-chan, czyżbyś się wstydził~? - zachichotał. - W końcu jesteśmy sami~!
-
No... - mruknął. - Skąd, wcale. Tylko... Dziwnie tak. - westchnął i dał
się ponieść prądom wody nieco w bok i przed siebie... To było nawet
zabawne.
- Dziwne~? A w wannie to siedzieć uwielbiasz jak mało kto~! - zachichotał. - Czasem to nawet w niej zasypiasz~!
-
Wanna a ocean, Izaya, wanna a ocean, porównaj sobie. - parsknął
śmiechem. - Zwyczajnie przyzwyczaiłem się, że na plaży muszę być zakryty
i tak jakoś nie umiem inaczej. - Spróbował się przemóc i popłynął
kawałek na plecach, cały czas powtarzając sobie, że patrzy tylko Izaya.
Nikogo nie było na brzegu, sprawdzał przed chwilą. Tylko Izaya, który
widział go nago tyle razy, że już musiał się przyzwyczaić.
- Oj no dobra... Taka bardzo duża wanna~! - poszedł na kompromis, dalej chichocząc pod nosem.
-
Ogrooomna... - mruknął, przymykając oczy i dając się ponieść wodzie.
Było tak przyjemnie... Gdyby nie ciągły napływ adrenaliny, mógłby
zasnąć... - Nie pływasz?
- Pływam Shizu-chan, ale... Nudno, jak ty znów śpisz w wodzie~... - westchnął. - A ponoć to ja miałem być tym zmęczonym...
-
W wodzie śpi się najlepiej. - mruknął i otworzył oczy, po czym spojrzał
na niego. Już czuł się swobodniej, nawet pływając w tym stanie. - To co
chcesz porobić? Wyścig, czy co?
- Możemy się ścigać, będzie zabawnie~! - zaklaskał. - Tylko, że... Wyścig dla wyścigu jest... Nudny. Zagrajmy w coś~!
- Dobra. - zgodził się i popatrzył na niego, zaciekawiony. Chciał chociaż dreszczyku emocji w tej chwili... - Coś proponujesz?
- Możemy się ścigać, ale o coś~! - zaśmiał się. - Jaka nagroda byłaby dobra, jak myślisz~?
-
Hmm... Ciebie w stroju pokojówki już mam, ciastka już mam... Czego
chcieć więcej...? - mruczał do siebie. - Może ty byś sobie zrobił
tatuaż, taki z moim imieniem, co? - parsknął. - Żartowałem... Właściwie
to nie chciałbym, żeby coś zasłaniało twoją skórę... Hmm... -
zastanawiał się dalej. - Jak sądzisz, czego mógłbym chcieć? - parsknął.
To było naprawdę zabawne, było tyle rzeczy, ale nie nadawały się na
zakład przy zwykłym pływaniu, były zbyt poważne...
- Nie, Shizu-chan, ty masz wybrać, nie ważne co to, chcę mieć jakieś wyzwanie, więc~?
-
Co powiesz na to, że będziesz przychodził chociażby co drugi dzień,
żeby mnie odwiedzić, jak przegrasz? - zaproponował. No może wolałby
zamieszkać razem z nim, byłoby prościej... Chociaż przeszkadzaliby
sobie, prawda? On nie chciał wiedzieć o interesach Izayi, a Izaya...
Cóż, pewnie nie chciał mieć postrachu miasta w domu. Zresztą, pewnie nie
wprowadziłby się do Shizuo, tylko Shizuo poszedłby do niego, a nie
chciał się wpraszać... Więc chociaż dłuższe spotkania co 2 dni. Może nie
będzie to kolidowało z jego pracą...
- Dobra... ale jak wygram to
ty zamieszkasz ze mną~! - uśmiechnął się. To bedzie zabawne mieć Shzuo w
domu. - No chyba, że będzie ci przeszkadzać w pracy~! To wtedy masz się
ze mną widywać~!
Heiwajima popatrzył na niego, zaskoczony.
Czyli, że w sumie osiągnie swój cel... Ale... Nie chciał wpraszać mu się
do mieszkania...
- Izaya... A w TWOJEJ pracy to nie będzie
przeszkadzało? - zapytał poważnie. - Wiesz, w końcu to twój dom i twoje
interesy... - dodał, unosząc lekko brew. Chciał mieć w domu kogoś, kto
będzie mu odganiał klientów? Niweczył jego plany?
- A w czym by przeszkadzało~? - spytał zdziwiony.
- W interesach? Odstraszałbym klientów, nie sądzisz?
-
Nie no co ty~! Miałbym najlepszego ochroniarza w mieście~! -
zachichotał. - Nikt by mi nie podskoczył, poza tym, kto by do mnie przy
chodził gdyby się bał~?
- Jak wolisz... - wzruszył ramionami.
Wszystkiego trzeba spróbować, najwyżej wróci do siebie... Nie? - To
dokąd? - rozejrzał się. Zero punktów orientacyjnych...
- Czyli się zgadzasz~! - zaklaskał zadowolony. - Hmm.... Może do tamtej palmy~? - wskazał.
- Mówisz...? Dobra. Zgadzam się. - odetchnął i nabrał powietrza na zapas. - Mów, kiedy start.
- Dobra... 3...2...1... Start~! - krzyknął, płynąc w stronę wyspy.