Hejo ludzie~! To już kolejna blogowa miesięcznica co za tym idzie nowy "Dzień z życia Shizayi"~! Korzystając z okazji witamy nowych obserwatorów~!!! ^^ A i małe wyjaśnienie Inu-chan tak się spodobał motyw "zboczonej gorączki" że naciskała żeby to tak napisać... no cóż cieszcie się xD
Zboczone gorączki są świetne. =3=
A tak w ogóle to konnichiwa minna-san~! ;3
Ettoo~... O czym to ja miałam~... A tak~! Chciałam podziękować Wam za kolejny miesiąc spędzony z nami~... Naprawdę miło się robi, gdy widzi się tyle wejść (ostatnio odnotowałam około 350 jednego dnia X33"" JAK~?!) i komentarzy (od początku nastawiałam się na najwyżej jeden, a teraz jest ich tak dużo~! <3)~!!! :33
Korzystając z okazji~... Chciałam wam strasznie podziękować za ostatnie komentarze pod "Poznajmy się 2"~! X33 Jednak opłacało się trochę z tym pomęczyć i napisać~... <3 Wszystkie były cudowne i bardzo motywujące~! <33
I Makoto-chan (Mogę tak~? Proszę, proszę, pozwól mi tak do siebie pisać~! X33) my nie robimy nic szczególnego, żeby pisać w taki a nie inny sposób~... Znaczy nie wiem, jak Kiasarin-san, ale ja po prostu czytam dużo książek i staram się naśladować ich styl~! (Oraz styl mojego Sensei'a, oczywiście. X3") Moim zdaniem już piszesz dobrze~! :3 Tylko skomentuję, jak będę w stanie~...
Właśnie, przepraszam Was wszystkich, że nadal nie komentuję, ale nie do końca czuję się na siłach~... Muszę odzyskać siły po ostatnich stresach. >.>"" Strasznie dużo się działo~...
Ale się rozpisałam! >.<"""" Ogromne GOMENNASAI~! >.<
To teraz w końcu...
Enjoy~!
I Makoto-chan (Mogę tak~? Proszę, proszę, pozwól mi tak do siebie pisać~! X33) my nie robimy nic szczególnego, żeby pisać w taki a nie inny sposób~... Znaczy nie wiem, jak Kiasarin-san, ale ja po prostu czytam dużo książek i staram się naśladować ich styl~! (Oraz styl mojego Sensei'a, oczywiście. X3") Moim zdaniem już piszesz dobrze~! :3 Tylko skomentuję, jak będę w stanie~...
Właśnie, przepraszam Was wszystkich, że nadal nie komentuję, ale nie do końca czuję się na siłach~... Muszę odzyskać siły po ostatnich stresach. >.>"" Strasznie dużo się działo~...
Ale się rozpisałam! >.<"""" Ogromne GOMENNASAI~! >.<
To teraz w końcu...
Enjoy~!
Izaya starannie ułożył już ostatnią śnieżkę na stosiku. Rozejrzał się naokoło, wydychając przy tym obłoczek pary. Był cudny, styczniowy dzień, a całe Tokio tak ośnieżone, jak jeszcze nigdy. Oczywiście służby drogowe zadbały o to, by ulice były czarne i przejezdne, jednak na balkonach, skwerach, dachach, wszędzie było mnóstwo białego puchu. Izaya postanowił, że to właśnie on do spółki z Shizusiem zapewnią mu rozrywkę. Przygotował już mnóstwo stosików w różnych częściach miasta. Ten, który właśnie układał, był ostatni. I bardzo dobrze. Spojrzał na komórkę - wybiła 13.00, a on zadbał specjalnie, by Shizuo dziś własnie o tej skończył pracę. Chwycił w rękawiczki olbrzymią hałdę śniegu i zaczął formować kulę.
- Pierwsza ma go zdenerwować - mruczał pod nosem - druga zwalić z nóg~! A miliony kolejnych skutecznie ostudzić zapał~! - Mimo że był na dworze od kilku godzin przygotowując zabawę wcale nie zmarzł, szczęście i ekscytacja skutecznie go ogrzewały... Choć może ciepła kurtka, kaptur, szalik i kilka par rękawic w tym jedne wodoodporne też miały w tym udział.
Shizuo od paru godzin męczył się z dłużnikami. Przez tę kurtkę nie widać było jego stroju barmana, więc i mniej z nich oddawało pieniądze bez protestu. Mimo wszystko paru z nich odpadło, bo wpłacili pieniądze wcześniej. Dlatego też tego dnia skończył równo o 13. Pożegnał się z Tom'em i w spokoju zapalił papierosa. Rozejrzał się. Nie cierpiał odśnieżonych dróg. Wyglądały tak... szaro. Mimo to musiały być przejezdne, a więc funkcjonalność nad wyglądem. Lubił za to patrzyć na daszki, samochody i balkony, na których śnieg pozostawał nietknięty. Wyglądały tak... Sam nie potrafił tego określić. Ładnie? A może raczej zimowo... Lubił zimę. Lubił biały kolor. Lubił w niej... chyba wszystko. A już zwłaszcza to, że w kurtce nie mógł zmarznąć.
Ruszył chodnikiem prosto do domu. Teraz chciał tylko zjeść coś porządnego i walnąć się na łózko... Najlepiej z Izayą...
Izaya przebiegł po dachach i zsunął się po jednym z daszków, usadawiając się w małej szczelince. Na kolanach miał śnieżkę... No cóż, większą od swojej głowy. Zaśmiał się szczęśliwy i rzucił ją w dół. Nie był wysoko, więc był pewien, że nie zrobi mu krzywdy. Tak się cieszył, zabawa będzie świetna, do tego blondyn nie ubrał kaptura~! Usłyszał głośne plask i wystawił głowę, by zobaczyć swojego wkurzonego chłopaka. Och jak on uwielbiał go denerwować, to zawsze było takie ekscytujące~!
- Ne Shizu-chan~? Nadal tak kochasz śnieg~? - zaśmiał się. Parę dni temu stoczyli zażartą dyskusję o sens zimy i o to, czy jest fajna... Swoje odmienne zdanie czyli "zima jest fajna tylko przez okno, z kawunią w ręku" przypłacił... a jakżeby inaczej, bolącym tyłkiem. Ale odkrył jedną, bardzo miłą właściwość śniegu - mianowicie świetnie łagodzi ból.
Jego spokojny spacer skończył się w momencie, w którym spadła mu na głowę ogromna śnieżka. Oczywiście nie zrobiła mu krzywdy, jedynie... Zgasiła papierosa i oblepiła szalik. Tylko jedna osoba mogła być za to odpowiedzialna, z sobie znanych pobudek... Które nawet on prawdopodobnie znał...
- IIIZAAAAYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - wykrzyczał gdzieś w przestrzeń. W końcu zerknął w górę. Bingo. - ZŁAŹ Z TAMTĄD KLESZCZU!!! MUSZĘ CI SIĘ PIĘKNIE ODPŁACIĆ!!! - Rzucił zgaszonego papierosa na ziemię i zadeptał butem. Oj, teraz ma przerąbane...
- SHIZU-CHAAAAAN~!!! - wydarł się podobnie do blondyna, z tą jednak różnicą, że jego głos przepełniała radość, nie irytacja. - Mam taką fajną propozycję~!!! Pobawisz się ze mną, prawda~??? - śmiał się, przechadzając po krawędzi niskiego dachu, na którym właśnie stał. Był taki ciekaw jak Shizuo zareaguje, w końcu z nim niczego być pewnym nie można...
- Jak coś proponujesz, to zrób to jak normalny człowiek, nie atakując mnie ogromną śnieżką!!! Teraz złaź tu, żebym dał ci nauczkę! Zabawimy się, ale po mojemu, co ty na to?! - Pokazał zęby w jakiejś dziwacznej parodii uśmiechu.
- No ale przecież na tym polega zabawa~! - Zrobił smutną minkę. - Shizu-chan~... Pierwotniaku... Pomyśl trochę, ja wiem, że to może być dla ciebie wysiłek, ale zrób to~... Dla mnie~? - Przekrzywił niepewnie główkę licząc, że to poruszy szare komórki jego chłopaka. Liczył, że pomyśli, jeśli zrozumie korzyści płynące z takiej zabawy... Czy też może z wygranej w takiej zabawie.
- Na próbie zabicia mnie śnieżką?! - fuknął, jednak teraz już nieco zaciekawiony. Do bycia "pierwotniakiem" już się przyzwyczaił, więc tego nie skomentował... - No dawaj! W co chcesz się bawić? - warknął, udając niechęć. Mimo wszystko jednak... Chciał się dowiedzieć. - Tylko jak to coś... wiesz, to nie krzycz z dachu! - ostrzegł.
- Hahaha~! No wiesz Shizu-chan, o co ty mnie posądzasz, rzeczy "...wiesz" to twoja działka~! - Uśmiechnął się wrednie. Zebrał z dachu trochę śniegu i zaczął formować kulkę Tym razem o wiele mniejszą od poprzedniej. - A słyszałeś może o takiej zabawie jeszcze z epoki Edo~? - zapytał, podrzucając lekko białą kulkę. - Nazywała się Yuki Gassen~! - podpowiedział, widząc niezbyt rozumną minę blondyna.
- Yuki gassen? - powtórzył jak echo, marszcząc brwi. - A to nie było na drużyny? Skąd chcesz wziąć więcej osób? Z czego zrobisz śniegowe fortece? I dlaczego akurat zabawa w zabieranie flagi??? - obrzucił go pytaniami i czekał na odpowiedź. Skąd mu to przyszło do głowy...?
- Matko Shizuś, więcej wyobraźni~! - westchnął, zeskakując na niższy garaż, by po chwili znaleźć się na ziemi. - Możemy zagrać jeden na jednego~! Co do flagi~... - Podszedł do niego i uśmiechnął się, przypatrując dokładnie jego twarzy. Wyczuł moment zdezorientowania blondyna i szybko go pocałował. - Tu masz swoją flagę, a nagrody chyba już się domyślasz~! - Uśmiechnął się raz jeszcze i schylił się, unikając ręki blondyna. Odwrócił się szybko i odbiegł w stronę parku.
Próbował go chwycić i zakończyć zabawę nim się jeszcze zaczęła, jednak się nie udało. Izaya zrobił unik i odbiegł... Niech to.
- Izayaaaa! Czekaj no! A śnieg skąd mam wytrzasnąć?! - Wbiegł do parku i rozejrzał się. Prawie przyłożył sam sobie za niedomyślność. Na trawie było tego sporo, jakby potrząsnąć drzewami pewnie też dużo by spadło... Jednak znając Izayę teren nie ograniczał się do parku. Jak zatem miał go zatrzymać w innych miejscach? Jak go złapać...? Skoro przez tyle lat mu się nie udawało? Poza tym... Znając tego kleszcza z pewnością już cały dzień się na to przygotowywał i pułapki będą wszędzie. Jednak skoro ta gra miała polegać na złapaniu Izayi i odebraniu swojej nagrody... Izaya nie przewidywał przypadkiem jego wygranej? O swojej nagrodzie nic nie powiedział...
Zrobił naprędce kilka śnieżek i rzucił daleeeko za Izayą. Nie trafił. Spróbował się zbliżyć i strząsnąć na niego śnieg z drzewa... Jednak czy uda mu się go dogonić?
- Hahaha, Shizu-chan no baka~!!! Naprawdę, jak możesz się nie domyślać~? - zaśmiał się, biegnąc dalej. Zatrzymał się dopiero przy jednym z drzew i czekał. Gdy Shizuo był już w takiej odległości w jakiej potrzebował, chwycił na ukryty dotychczas sznurek i pociągnął. - Zobacz, śnieg jest dosłownie wszędzie, pojawia się znikąd~! - zaśmiał się, gdy śnieżki gradem poleciały w stronę blondyna. Napracował się trochę nad tą pułapką i ludzie się dziwnie patrzyli gdy ją zakładał... Ale cóż, opłaciło się~! A znak "uwaga pułapka na potwory" który postawił niedaleko skutecznie odpędził ciekawskich... Oby tylko Shizu mu nie przyłożył owym znakiem... Nie, przecież jego potworek nie zna się na ironii...
- Izaya, ty kleszczu! - warknął i zaczął biec jeszcze szybciej, po drodze otrzepując się ze śniegu. Zauważył znak kątem oka. - Nie jestem potworem! - ryknął i skręcił, uderzając w pobliskie drzewo na tyle mocno, by spadł śnieg... Prosto na Izayę. Jednak ten zdążył zwiać. Podszedł do kupy śniegu i zaczął toczyć śnieżkę. Wpadł na lepszy pomysł... Przecież nie będzie za nim biegł i wpadał w każdą pułapkę. Zatrzyma się tu... Izaya będzie się musiał wrócić, by rzucać w niego śnieżkami i wtedy zaatakuje.
Bitwa na śnieżki. Jak dzieci. - przeszło mu przez myśl, ale zignorował to. Nagroda była tego warta...
- No ej Shizu-chan... Już się zmęczyłeś~?- zasmucił się widząc, jak blondyn wstaje. - A rozumiem, liczysz że jak grzeczny uke podejdę, żeby sprawdzić, czy z tobą wszystko w porządku... No cóż przeliczyłeś się, potworku~! - zachichotał i odbiegł, znikając za zakrętem.
- Szlag by to. - zaklął pod nosem. Zebrał jednak jeszcze parę śnieżek i ułożył je na jednym ramieniu. Drugą ręką mógł nimi rzucać. Ruszył w stronę, w którą odszedł Izaya, tym razem spokojnie, rozglądając się i szukając wszelkich pułapek. - Iizaaayaaa, gdzie jesteś...? - mruczał pod nosem.
- Zawsze tam gdzie potrzeba, Shizuś~! - zaśmiał się, skopując z dachu kolejną pokaźną kulę. Liczył, że Shizuo jej uniknie, ba on był pewien, że jej uniknie i to właśnie sprawiało, że przygotował kolejną pułapkę z kilkudziesięcioma śnieżkami. - Ne Shizu-chan, tak sobie myślę, może ci co nieco ułatwię~? - chichotał dalej.
- Nie potrzebuję ułatwień! - warknął, unikając śnieżki. Aż dziwne, że tylko tyle, czyżby Izaya się tylko rozkręcał...? - Wygram to i tak... Jesteś na to gotowy, prawda???
W tym właśnie momencie Izaya postanowił wziąć sprawy we własne ręce, wycelował i rzucił jedną śnieżką. Trafił idealnie... w otwarte usta blondyna. Wiedział, że sobie grabi, oj wiedział, ale nie mógł przepuścić takiej świetnej zabawy, poza tym musiał przyznać, choć niechętnie, wcale nie planował zatykać mu ust tą śnieżką. - Hahaha mam lepszego cela niż myślałem~! No ale niestety liczy się tylko ustami, śnieżką nie~! - Chichotał jak opętany, widząc blondyna. Wyglądał z tą śnieżką w buzi jak prosiaczek z jabłkiem.
Ze złością wypluł śnieżkę daleeeko od siebie. Był czerwony już nie tylko z zimna, ale i ze złości.
- Smakowała jakby była z ŻÓŁTEGO śniegu, masz pojęcie?! - warknął i zamierzył się śnieżką, którą wcześniej trzymał na ramieniu. Strzelał jedną po drugiej, starając się chociaż go trafić. Najlepiej, żeby spadł z tego dachu, a on go złapał... Byłoby najprościej.
- Smakowała jakby była z ŻÓŁTEGO śniegu, masz pojęcie?! - warknął i zamierzył się śnieżką, którą wcześniej trzymał na ramieniu. Strzelał jedną po drugiej, starając się chociaż go trafić. Najlepiej, żeby spadł z tego dachu, a on go złapał... Byłoby najprościej.
- Ej, to niemożliwe~! - krzyknął, zwinnie unikając śnieżki. - Zabrałem śnieg z dachu, niby jak tu mógł wejść pies~? - zapytał się, unikając kolejnej. Zachwiał się ledwie widocznie na krawędzi dachu, ale póki co nie spadł. - Widzisz, dbam o ciebie potworku~!!! A to, że miasto tonie w smogu to już nie moja wina, że śnieg ohydnie smakuje~!!!
- Było uważać, jak rzucasz! - Rzucił resztę śnieżek i zaczął lepić dużą kulę z tego, co nazbierało się koło bloku. Brudny... Ale nie miał innego wyboru. Innej amunicji nie miał. - Uwaga! - ostrzegł jeszcze i rzucił ogromną, szarą kulą.
- Po co ostrzegasz~? - zapytał zaciekawiony i schylił się tak, że śniegowa kula przeleciała nad nim. - Ach, ale brudny, w ogóle nie dbasz o mój komfort Shizu-chan... - westchnął. - No ale cóż, powinienem cię chyba za to ukarać~! - Uśmiechnął się, zarzucając go gradem śnieżek.
- Ostrzegam właśnie dlatego, że bru... Jak to ukarać?! - krzyknął i zaraz zaczął się osłaniać przed gradem śnieżek. Stanął tuż pod ścianą budynku, nie dając się zasypać do końca. W międzyczasie lepił ogromną śnieżkę z tego, co już spadło. Gdy cała lawina przeleciała, wyszedł szybko ze swojej kryjówki i rzucił niesamowicie wielką kulą w Izayę. Dla kogoś zapewne byłaby ciężka, ale nie dla niego... Czekał, aż kula trafi w Izayę z zaskoczenia i ten spadnie na usypaną przez siebie zaspę śniegową w dole...
- Ne Shizu-chan, co powiesz na taka karę~! - zaśmiał się, gdy tylko skończyły mu się śnieżki. Chciał już zmienić kryjówkę, w tej skończyła się amunicja. Ale najpierw musiał, po prostu musiał zobaczyć jak wygląda jego chłopak. Toteż wychylił się na krawędź dachu i w tym samym momencie nie wiadomo skąd nadleciała wielka kula śnieżnego puchu. Uderzyła go prosto w brzuch. Zabolało. Odruchowo skulił się, co sprawiło, że zachwiał się jeszcze bardziej, a po chwili już spadał w dół. Chciał się czegoś złapać, balkonu, okna, rynny ale nic takiego nie było. Liczył tylko, że coś zamortyzuje mu upadek. Zamknął oczy.
Shizuo nie zareagował, bo ogromna ilość śnieżnych kul stworzyła zaspę, przez którą upadek nie mógł być zbyt bolesny, szczególnie nie z tak małej wysokości. Zatem brunet spadł w ogromną śniegową zaspę, niemal w niej tonąc. Dopiero wtedy podszedł i zaczął go odkopywać... Nieźle zatonął. Ale w końcu dość szybko go odnalazł... Od razu całując w usta.
- Wygrałem. A teraz chodź, jesteś cały przemoczony... - mruknął, podnosząc go.
- Wygrałem. A teraz chodź, jesteś cały przemoczony... - mruknął, podnosząc go.
- W-w-wred-dota... - wyjąkał, trzęsąc się z zimna. Miał śnieg dosłownie wszędzie... Czuł, że chyba nawet w bokserkach go ma, okropność. - Z-zimno... P-przy-przytul. - Wyciągnął trzęsące się ręce i objął go za szyję, tym samym wrzucając mu śnieg za kaptur. - Zobacz jak to miło, Shizu-chan. - powiedział już trochę normalniej. Choć nadal cały się trząsł, starał się panować nad głosem.
- Uhh... - Zatrząsł się, wytrząsając przynajmniej część śniegu zza kurtki. Reszta szybko się rozpuściła. Było mu gorąco... - Wystarczy zabawy. Sam niepotrzebnie się wychylałeś... - Otoczył go ramionami i roztarł trochę plecy, po czym go puścił. - No dobra, chodź szybciej. Przejdziemy skrótem koło Russia sushi, ok? To tylko kilka minut.
Izaya pokiwał głową i powoli ruszył za blondynem. Wszędzie miał wodę, wszystko było mokre i jak na złość im bardziej próbował się opleść ramionami, tym bardziej woda i zimny wiatr dawały mu się we znaki. Trząsł się, ale szedł dalej. Nawet nie prosił Shizuo, żeby go zaniósł... Shizuo nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o ich związku... Więc w życiu go nie zaniesie. Westchnął, idąc dalej. Z jego ust wydobył się mały, biały obłoczek... Było naprawdę zimno. Spojrzał na niebo.Chmury były szare i wisiały naprawdę nisko. - ...Na pewno zaraz zacznie padać - nie dokończył, bo na jego nos spadła pierwsza biała gwiazdka - śnieg. - mruknął niepocieszony.
- No jasne, w końcu to zima... - Przewrócił oczami. - Czego się spodziewałeś, bawiąc się w bitwę na śnieżki? - mruknął ciszej. Wprowadził go w kolejny zakręt. Jeszcze jeden i mieli dojść do Simona... Może tam by się zatrzymać? ...Ale nie, przecież wtedy brunet tylko by się rozgrzał i zaraz z powrotem wyszedłby na padający śnieg. - Pospiesz się... - Przyspieszył kroku.
Izaya skulił się bardziej w sobie i schował nos w mokrą kurtkę... No cóż, więcej zrobić nie mógł... Mruknął coś niewyraźnie pod nosem i przyspieszył trochę kroku. Nadal było mu przeraźliwe zimno, ręce się trzęsły, nogi zesztywniały...
- A żeby cię głupia zaspo pies obsikał. - fuknął w przestrzeń.
- A żeby cię głupia zaspo pies obsikał. - fuknął w przestrzeń.
- Hahahaha! - Shizuo zaczął się serdecznie śmiać. Jasne, głupia zaspa... - Dobra, już prawie zakręt. Chcesz zahaczyć o Russia sushi, czy wolisz szybko do domu? - spytał trochę złośliwie. Jasne, że wolałby się zapewne ogrzać...
- Do... Do domu, byle by dalej od tych zasp. - Spojrzał z obrzydzeniem na jedną, którą właśnie mijali i szturchnął ja butem. I tak był mokry, co miał do stracenia? - Ale możesz wstąpić dla mnie po ootoro~! - Uśmiechnął się szerzej. - Czy tego też nie możesz zrobić, skoro dla ludzi nie jesteśmy parą? - zapytał, wcale nie z wyrzutem, tak po prostu. Nadal się nie przyzwyczaił, co mu wolno a co nie... I które to z tych zakazanych rzeczy bardziej zdenerwują blondyna.
- Mogę wstąpić, mogę... - westchnął i skręcił do baru. Pozdrowił Simona stojącego przy wejściu i wszedł do środka, zamawiając od razu ootoro. Chciał jak najszybciej wrócić do domu... Miał nagrodę do odebrania, nie?
- Shizu-chan chodź że tu szybko!!! - wydarł się po krótkiej pogawędce z Rosjaninem. Trzeba mu było dać nauczkę, nie będzie się tak bezkarnie naśmiewał z zamarzającego Izayi.
Blondyn odebrał paczuszkę z ootoro i wyszedł akurat, by usłyszeć krzyk Izayi...
- Nie drzyj się tak... - mruknął. - O co chodzi?
- Nie drzyj się tak... - mruknął. - O co chodzi?
- Weź tę zaspę. - polecił, wskazując na jedną z leżących obok. - Oboje z-zapłacą mi za jednym razem... - Zatrząsł się. - I rzuć taką kulę jak we mnie to w Simona. - Skulił się w sobie jeszcze bardziej. Było naprawdę coraz gorzej... I śnieg mocniej padał.
- Aha... A za co? - Zaczął lepić kulę z zaspy. Wyszła mu naprawdę spora... Zastanawiało go tylko, za co Izaya chciał się tak mścić. I czy nie było mu dość zimno, by nie chcieć teraz stać w tym zimnie?
- Shizuo, ty się uspokoić! - Rosjanin zaczął w panice machać rękoma widząc co się święci. - Ja starać się być miły, ja nic złego! - krzyczał.
- Nic złego, nic złego! - fuknął Izaya. - A kto to stwierdził, że ta zima jest jakaś wyjątkowo ciepła??? A kto powiedział, że letnie kimono dziś wystarczy i kto jeszcze rzucił we zmarzniętego mnie śnieżką na dobry humor!? - W Izayi wrzała złość, co niestety wcale nie sprawiło, że było mu cieplej. Wręcz przeciwnie, przez kolejną śnieżkę jego włosy były jeszcze bardziej mokre. On miał dość zimy i dość śniegu, ale ta zaspa mu za to zapłaci i Simon też.
- Nic złego, nic złego! - fuknął Izaya. - A kto to stwierdził, że ta zima jest jakaś wyjątkowo ciepła??? A kto powiedział, że letnie kimono dziś wystarczy i kto jeszcze rzucił we zmarzniętego mnie śnieżką na dobry humor!? - W Izayi wrzała złość, co niestety wcale nie sprawiło, że było mu cieplej. Wręcz przeciwnie, przez kolejną śnieżkę jego włosy były jeszcze bardziej mokre. On miał dość zimy i dość śniegu, ale ta zaspa mu za to zapłaci i Simon też.
- Hahaha! Dobra, zobaczmy, jaka jest ciepła! Wybacz, Simon! - zawołał jeszcze i rzucił w niego kulą. - Już się zemściłeś, Izaya? - Przewrócił oczami, patrząc na zaśnieżony brzuch czarnoskórego Rosjanina. - Wybacz Simon jeszcze raz, ale musimy już iść... Izaya wpadł w zaspę śnieżną i teraz jest cały mokry... Ten raz mu pomogę... - westchnął dobrodusznie i ruszył do domu, nawet się nie oglądając na swojego chłopaka, jakby go nie obchodził. No cóż, wyższa konieczność... Nie wszystko mogło się zmienić, nawet, jeśli byli razem. - Idziesz? - rzucił do niego.
- Idę, idę, przecież na dobroć od potwora w postaci poniesienia mnie liczyć nie mogę. - westchnął, idąc dalej. Przechodząc koło Rosjanina uśmiechnął się wrednie. - Jak nadal ci za ciepło to zrób tak jak Szwedzi, do sauny na 15 minut, a potem wytarzaj się w śniegu. - mruknął idąc dalej. Cały czas się trząsł... Miał wrażenie, że coraz bardziej, na jego mokrych nogawkach znów widać było śnieg. Do tego cała kurtka mu przemokła, teraz była nieprzyjemnie ciężka i lepka, a dokładkę nawet nie mógł zarzucić na głowę kaptura, nie dość że był mokry, to jeszcze ośnieżony. Mimo to pewnie posuwał się naprzód, brnąc przez te wredne zaspy do domu... Liczył, że do domu Shizusia, bo było bliżej.
- Nie możesz, bo nic by to nie zmieniło... I tak szedłbyś równie powoli. - Wzruszył ramionami. Ściągnął z siebie szalik, otrzepał go jako-tako z resztek śniegu i obwiązał wokół szyi Izayi. - Trochę wilgotny i niewiele ci to pomoże... Ale chociaż trochę w szyję będzie ci cieplej... - Skrzywił się lekko i odwrócił znów w stronę domu. - Trzymaj się kleszczu, już niedaleko...
- To mi wielka pomoc. - fuknął. - Tak samo mokre jak reszta... Ale... Dzięki. - burknął, przyspieszając kroku. Czyli idą do Shizusia, czyli już blisko. Prawie że wbiegł na klatkę schodową... Było tu cieplej i nie wiało... I nie padało, ale on nadal cały się trząsł.
- Nie masz klucza, więc poczekaj. - mruknął, dobiegając za nim i szybko otwierając drzwi. Niemal wpadli do tego mieszkania. - Dobra Izaya, rozbieraj się! I natychmiast pod ciepły prysznic! - zatrzasnął drzwi i zamknął na zamek. Ściągnął kurtkę i podszedł do Izayi, chcąc mu pomóc w rozbieraniu się.
- Jakiś ty miły jak tylko nikt nie patrzy. - fuknął urażony, ale zaczął zdejmować kurtkę. - Odkręciłbyś kaloryfery, a nie tak sępisz za ogrzewanie. - burknął.
- Za zimno ci? - burknął i przestawił kaloryfer o stopień wyżej. Już grzały prawie na full... - Nie sępię... I wydawało mi się, że ponoć ci to nie przeszkadza? - Podszedł do niego i objął go ramionami, odpinając zamek od jego spodni. - Powoli ci idzie. - wyjaśnił z uśmiechem.
- Tak, dlatego jako taki kochany chłopak postanowiłeś zacząć mnie rozbierać od tego, na co chcesz sobie popatrzeć, a nie od tego co najbardziej mokre. - westchnął, ale nie kłócił się, w sumie było mu wszystko jedno, spodnie też były mokre... Bokserki też. Zdjął z siebie sweter i podkoszulek.
- Tak, dlatego jako taki kochany chłopak postanowiłeś zacząć mnie rozbierać od tego, na co chcesz sobie popatrzeć, a nie od tego co najbardziej mokre. - westchnął, ale nie kłócił się, w sumie było mu wszystko jedno, spodnie też były mokre... Bokserki też. Zdjął z siebie sweter i podkoszulek.
- Przyjemne z pożytecznym. - podsumował, ściągając też jego bokserki. - A teraz idziemy pod prysznic. - zarządził, uśmiechając się lekko. Nagroda z ociepleniem go. Dlaczego by nie?
Objął go zmuszając, by Shizuo go zaniósł. Było mu tak zimno, że zgodziły się na wszystko byleby przestać się trząść. A trząsł się okropnie, jeszcze gorzej niż na dworze Wcale nie czuł różnicy... No teraz był tylko lżejszy i nie spowalniały go ciężkie ciuchy... Ale nadal było mu potwornie zimno.
Shizuś podniósł go, jedną ręką oplatając w pasie, drugą podtrzymując tyłek. Zaniósł go pod prysznic, w międzyczasie otaczając tak szczelnie jak się dało, by troszkę się rozgrzał. Jednak niewiele to dawało.
W końcu postawił go pod prysznicem, a sam zaczął się rozbierać.
- Odkręć już sobie wodę, co?
W końcu postawił go pod prysznicem, a sam zaczął się rozbierać.
- Odkręć już sobie wodę, co?
- M-myślisz, że co t-takiego robię? - wydukał, starając się skostniałymi palcami odkręcić wodę. Potem szybko jej uniknął, bo na początku okazała się lodowata. Cały dygocząc czekał, aż się trochę rozgrzeje.
- Że stoisz w kabinie i się trzęsiesz. - Ściągnął szybko jeszcze bokserki i chwycił za drzwiczki od prysznica.
- Wyłącz na chwilę, to wejdę. Albo odwróć strumień wody...
- Wyłącz na chwilę, to wejdę. Albo odwróć strumień wody...
- C-co mam niby odwrócić, już jest u-ustawiona ciepła. - fuknął, obejmując ręce ramionami. Zimno...
- Dobra, jak wolisz. - Otworzył drzwiczki, puszczając strumień wody na podłogę. Wszedł do środka i dopiero je zamknął. Cieplej?
- N-nie, nadal leci zimna. - fuknął.
- Tak często mnie odwiedzasz... - westchnął i przestawił na zimną. Poleciała ciepła. - U mnie ktoś źle zamontował, jest na odwrót. - westchnął.
- Z-zawsze ustawiam na środek. - fuknął, przytulając się do blondyna. - Skąd miałem wiedzieć, nie lubię gorącej wody. - mruknął.
- Ale teraz musi być trochę za ciepła, żebyś się rozgrzał... - wyjaśnił cierpliwie. Zacieśnił uścisk wokół jego bioder. Dobra, mógł powiedzieć, że NA RAZIE nie miał ochoty go wykorzystywać... o dziwo. - A potem położysz się do łóżka i będziesz leżał pod kocem, jasne?
- Cokolwiek chcesz. - mruknął cicho. Nadal było mu zimno, w ogóle nie czuł, żeby woda coś dawała, Shizuo jakby nagle przestał być grzejnikiem. Izaya jakoś dziwnie się czuł, miał ciężką głowę, choć do tej pory zwalał to na parę, i zatkany nos i takie dziwne specyficzne uczucie gdzieś w sobie, że jest mu źle. Jakoś nigdy nie potrafił tego zdefiniować, ale czuł się tak gdy... Rozszerzył w szoku oczy. - Będę chory. - burknął cicho licząc, że szum wody go zagłuszy. Shizuo pewnie nie potrzebował kolejnego problemu na głowie, a takim stanowczo był chorujący Orihara.
- Co? Chory? Przecież byłeś tam chwilę... - Zerknął na niego... Nie kłamał. Widać było, że mu gorzej... - JUŻ chory? - Opuścił bezradnie ręce. Jeszcze dotąd nie opiekował się chorym Izayą... Ale skoro tak... - No dobra... Tym bardziej teraz wytrzeć się i do łóżka pod koc! - zarządził zdecydowanie. Wyłączył wodę i sięgnął po ręcznik, zaczynając wycieranie Izayi. - Tak się skończyły zabawy w śniegu... - westchnął.
- Przepraszam. - burknął cicho, pozwalając się wytrzeć. - Jak chcesz, to sobie pójdę. - dodał.
- I jeszcze czego! - prychnął, kończąc go wycierać. Siebie otarł "na szybko", po prostu na tyle, by nie być mokrym. - Myślisz, że puszczę cię do domu w takim stanie, żebyś zemdlał w pierwszej lepszej zaspie? - Pokręcił głową nad jego niedomyślnością. Cmoknął go w czoło. Było nieco cieplejsze, niż zwykle... - Będziesz tu leżał, aż się wykurujesz.
- Pożyczysz mi jakąś suchą koszulę i bieliznę i jakoś dotrę do tego domu. - mruknął, chwiejnie wychodząc z pod prysznica. - Shizu pewnie nie ma ochoty się mną opiekować, nie będę się narzucał. - mruczał do siebie, starając się utrzymać w miarę w pionie, w miarę prosto i w miarę nie wpaść na ścianę. - Jeszcze czego, żadna zaspa już mnie nie dorwie~! - uśmiechnął się szerzej i wyprostował, słysząc o swoim zimowym wrogu nr 2-zaspach. Jednak niestety jego brawura poszła na nic, chwilę później zakręciło mu się w głowie tak, że musiał się oprzeć o ścianę, żeby nie upaść.
- Zwariowałeś, tak? - fuknął na niego, wychodząc z łazienki. Bez pytania chwycił go i podniósł, niosąc jak pannę młodą do łóżka. Bynajmniej nie po coś przyjemnego... - Już do reszty ci odbiło. Zostajesz I NIE WAŻ SIĘ stąd ruszać. Nawet jakbyś chciał do toalety, masz wołać. - zastrzegł. Położył go i opatulił kołdrą tak szczelniej, jak się dało. - Trzeba zmierzyć ci temperaturę.
- Na pewno mnie chcesz? - spytał, pozwalając się opatulić. - Nawet jeśli będę nieznośny~? - Wyszczerzył się po swojemu, jednak ból głowy szybko sprowadził go do ponownej uległej postawy. Jak on nie cierpiał chorować, nie dość, że był na czyjejś łasce, to jeszcze nie mógł nic zrobić. Głowa bolała go tak, że nie mógł nawet szukać informacji... A jedyna dostępna przyjemność- telewizor -oferowała tylko rozrywkę dla mas, którą osobiście Izaya uważał za świetny sposób na robienie ludziom papki z mózgu.
- Nawet, jeśli będziesz nieznośny. Jesteś moim chłopakiem, Izaya. I kochankiem. Muszę o ciebie dbać, to chyba logiczne, prawda? - odparł i wyszedł po termometr. Wrócił szybko i wetknął mu go pod pachę, czekając na wyniki.
Izaya uśmiechnął się kącikiem ust.
- To miło. - mruknął. - Zrobisz mi kawki~?
- To miło. - mruknął. - Zrobisz mi kawki~?
- Mogę ci zrobić herbaty, jak już. - Zaczął niecierpliwie przebierać palcami w powietrzu, w oczekiwaniu na jego temperaturę. - Poczekaj tutaj, ja zagotuję wodę. - Wyszedł, nie mogąc czekać tak bezczynnie. Wstawił spokojnie wodę na gaz, przygotował kubki i zaczął robić kanapki, by było co przegryzać.
- Może być. - mruknął widząc, jak blondyn wychodzi z pokoju. Leżał chwilę czując, jak robi mu się coraz gorzej. - Shizuś to coś zaczęło pipkać!!! - krzyknął, gdy z zamyślenia wyrwał go wnerwiający i powodujący jeszcze większy ból głowy pisk... Piszczenie... Cokolwiek, co wydaje termometr.
- Już idę. - westchnął. Podszedł i wyjął termometr. Tak jak myślał, brakowało dziesiątych części stopnia do gorączki... Pogarszało się. - Muszę ci zrobić okład. - Wyszedł i po chwili wrócił z chłodnym, wilgotnym ręcznikiem. - Powiedz, jak coś ci będzie nie tak, dobrze? - Przyjrzał mu się uważnie.
- Dobrze. - mruknął i od niechcenia spojrzał na dłonie blondyna. Gdy zobaczył ręcznik naciągnął na siebie kołdrę aż pod sam nos. - Nie chcę. - Pokręcił głową. - Zimne. - Popatrzył z nadzieją na blondyna.
- Izaya, przestań zachowywać się jak dziecko. - parsknął i chwycił za kołdrę, by ją odciągnąć. - Ma być zimne, ma ci obniżyć temperaturę, rozumiesz?
- Ale ręcznik się kładzie jak ktoś ma ponad 42 stopnie, bo wtedy istnieje ryzyko ścięcia się nieodwracalnie białek w mózgu, przy niższych temperaturach nie wskazane jest wychładzanie organizmu. - Popatrzył na niego licząc, że go przekona. Jednak te wszystkie nudne rozmowy z Shinrą na coś się przydały... - Zadzwoń do Shinry, potwierdzi ci. - dodał, żeby być wiarygodniejszym.
- Mam to gdzieś, szczerze mówiąc. - odparł spokojnie, krzywiąc się. Opuścił ręce. Nie chciał, to nie... - Więc skoro nic ci nie grozi, siedź sobie z gorączką. Proszę bardzo... - Odwrócił się od niego i zwyczajnie wyszedł. Czajnik zaczynał fukać, jakby zaraz miała się gotować woda.
- Shizuo? - zdziwił się trochę, nawet bardzo, no ale... Cóż, postawił na swoim, było mu trochę cieplej~! Westchnął, zamykając oczy i nawet nie wiedział w którym momencie jego świszczący oddech zastąpiło miarowe pochrapywanie.
Wyobraźcie sobie takiego policjanta- podchodzi do walca:
OdpowiedzUsuń-Dzieńdobry, co pan robi??
A Shizuś na to
-Zaspy rozjeżdżam...
Badum tsssss
o-o
No heeeej~.
OdpowiedzUsuńJa tu jeszcze wrócę, tymczasem nie podpierdzielać mi miejsca.
I znowu jestem druga. #Rzal #Bul #Smuteg #Rospacz ; ;
Tadaimaaaa~!!
UsuńCzuję z Izayą więź mentalną. Stary, spoko, ja też nienawidzę zimy, też ciągle wpadam w zaspy, też kazałam je wszystkie eksterminować i też wracałam cała morka do domu.
...
Mojej klasie należy się porządny wpierdziel C:"
"Zaspa się zemściła" czy jakoś tak to leciało to jest najlepszy tekst ever. XD" Jużgo lubię, już go kocham i będę go używać gdy znowu spadnie ten biały kurdupel potocznie zwany śniegiem.
Są seksy? Są seksy! W sumie to się nie dziwię, że pisałyście tą część notki tyle czasu, dobra robota. c: W każdym razie opis zarąbisty, lubię taki i jestem szczęśliwa.
..
Jesteście moimi mini Bogami jeśli chodzi o ich opisy, ja tak nie umiem, lol zazdro. .. To chyba czas na famfary i jebutnięcie Wam jakiejś nagródki ale mnie nie stać, więc na razie odstawmy to w plany~.
...
Izaya i buldożer. Nom. Na pewno nic się nikomu nie stanie, wszyscy wyjdą z tego cało, a Shizuś wcale go tam nie przeleci XD"
A jednak D: Myślałam, że chociaż sąsiadkę rozjadą ;-; Pfff...
Shinra wie D: On wie wszystko D:
Ten mały hetero-skurczybyk mógł im przecież coś dosypać do drinków i tym samym ich spedalił.. Shinra jest dilerem tęczowym proszków!
A' propos kontaktów Izayi... No, Shizuś, myślimy podobnie. Chociaż to raczej nie to :c
A teraz jakieś ładne podsumowanie: Podobało mi się, piszcie mi tego więcej. Tak, wiem, później, ale i tak będę czekać aż te czasy miną i będzie kolejny Dzień Shizayi.
Cukrów :3
Kisarin-san *^* Ten shot był... *^* <3 <3 <3 no i nic dodać nic ująć, u mnie też się pojawił nowy jakbyś chciała przeczytać. Dawno obiecana Shizaya... przepraszam, że tak późno...
OdpowiedzUsuńTo było taaaaaakie kochane <333
OdpowiedzUsuńUwielbiam ;3
Dzięki wam Inu-chan. i Kisarin -san....dzięki wam ostatni dzień ferii nie był taaaaki smuuutny....taaaa notka naprawde potrafi poprawić humor...wiem co pisze myślałam że przez koniec ferii bende miała depresje i nie pomaga wiadomość o tym że wielkanoc i przerwa pod koniec kwietnia!taaak późno......a tu jedna notka potrafi tak życie zmienić:)
OdpowiedzUsuńmam wrażenie że ten komentarz jest bez sensu ale nie chce mi sie pisać drugiego no i chce po sobie coś zostawiś :D
wyebista
hahaha.. zabawnie jest czytać o czyjejś chorobie podczas gdy samemu jest się w niezbyt komfortowej sytuacji zdrowotnej;P ..apsik~!! ..no właśnie:/..
OdpowiedzUsuńach jak ja uwielbiam tą serię~!;D
motyw "zboczonej gorączki" naprawdę jest świetny, podzielam zdanie Inu;D [ale dobrze, że ja, w przeciwieństwie do Izayi nie muszę jej przeżywać;P]
yay, no i Shinra się dowiedział:O no kto by pomyślał, że Shizuś tak łatwo się do tego przyzna:D [jeden z głowy, zostało całe miasto.. hahaha..] pewnie Izuś się ucieszył;D
"zemsta zaspy" [muzyka z archiwum x]~! to było genialne XD ale przynajmniej Shizuś znów może odebrać swoją nagrodę;D i obaj zadowoleni~!!
do następnego~! podsyłam wena~! XD
Niezłe gorączki XD To wykombinowałyście XD Ale Shizuo to zapewne się podobało i to bardzo <3 A Izaya, no jeszcze o tak chętnym to nie czytałam >< Hehe ^^ A akcja z walcem, no tylko nasz informator mógł na to wpaść! ^^
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno, morał z opowiadania ;-;
ZASPY to ZŁO!!! >< XDDD